20. Podoba mi się...

   Wyszarpałam dłoń i dorównałam kroku dziewczynie. Całą drogę przemierzyłyśmy w milczeniu. Kiedy byłyśmy na miejscu zajęłyśmy stolik przy samej ścianie i zamówiłyśmy dwie mrożone herbaty brzoskwiniowe. Z nerwów zaczęłam skubać skórki przy paznokciach. Błądziłam wzrokiem po ludziach. 

-Szukasz kogoś?- usłyszałam głos mojej towarzyszki.

Yhm tak, szukam stalkera, którym jest nie jaki Luis Hutt, a co?

-Nie.

-Przepraszam- wyszeptała, na co ja tylko prychnęłam- U Willa jestem tylko chwilo, taki wiesz eksperyment tak jakby. A o tym spotkaniu kompletnie zapomniałam. Tak bardzo cię przepraszam...

-Zapomniałaś o mnie- rzuciłam.

-A skąd. Nawet tak nie myśl.

-To dlaczego się nie odzywałaś? Nawet nie zadzwoniłaś przeprosić, że nie przyszłaś.

-Było mi głupio. Zastanawiałam się co u ciebie, ale nie miałam odwagi. Bałam się, że nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, że jesteś zła.

-Bo jestem cholernie zła. Nawet nie wiesz jak cię ostatnio potrzebowałam. Ile się wydarzyło. Nic nie wiesz.

Złapałam się za ramiona i pomasowałam jakby to miało uśmierzyć ból psychiczny. Jednak nic to nie dało.

-Kevin i Cam powiedzieli mi, że jesteś jakaś nieobecna. Co się dzieje Vans?- nagle jest taka czuła.

Tak strasznie nie chcę się z nią kłócić. Tęsknię za nią i potrzebuję się wygadać. Ale nie mam siły teraz. Jestem na nią zła, potrzebuję trochę ochłonąć.

-Wracajmy. Nie chcę omijać zajęć.

-Vans. Proszę wybacz mi- widziałam, że jej przykro.

-Porozmawiamy później.

Rzuciłam na stolik napiwek i opuściłam knajpę razem z rudowłosą. Tak jak wcześniej nie odzywałyśmy się do siebie. Było niezręcznie, bardzo. Na uczelni poszłyśmy w swoje strony. Zauważyłam Kevina, Camerona i o SŁODKI JEZU! Chris. Dyskutowali o czymś zawzięcie. Zastanawiałam się co zrobić. Podejść gdyby nigdy nic, czy może schować się i poczekać aż ten dupek sobie pójdzie. Nagle Chris wybrał czyjś numer i przystawił telefon do ucha. Hmm ciekawe do kogo dzwoni?

A co cię to w ogóle obchodzi Vans?

Po kilku sekundach usłyszałam dzwonek mojego telefonu, a cała trójka swój wzrok skierowali na moją osobę. W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że osobą do której dzwoni Chris, jestem ja. Cholera! Co teraz?

Kevin podbiegł do mnie i rzucił mi się na szyję. Cameron razem z Chrisem również zjawili się obok. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi. Cała ich trójka miała zmartwione miny.

-Gdzie byłaś?- zapytał Kevin.

-W knajpie.

-Jezu już myślałem, że ten gościu ci coś zrobił.

-Jaki gościu?- zmarszczyłam brwi.

I oto właśnie zrozumiałam, że Chris ten debil, opowiedział im CHYBA wszystko. Ugh jak ja go nie cierpię!

Przecież ci się podoba Vans.

Ale to nie wyklucza tego, że go nie cierpię.

-Chris, ty dupku!- warknęłam i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową- Czy ktoś pozwolił ci rozpowiadać cokolwiek?

-Martwiłem się o ciebie! Byłaś nieosiągalna, nie przyszłaś na pierwsze zajęcia- zaczął wyliczać.

-I to jest twoja wymówka? Może od razu rozgadaj całej szkole, że Vanessa Colins ma pieprzonego stalkera!?- wybuchłam.

Po wypowiedzeniu tych słów zorientowałam się, że powiedziałam ciut za dużo. Ale ja jestem głupia! Boże daj mi siłę, której mi brakuje!!!

-Jak to stalkera?- Chris wstrzymał oddech.

-Nie twój interes.

-Vans o co chodzi?- wtrącił się Cam i złapał mnie za ramiona.

-Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!- wrzasnęłam i pobiegłam do toalety.

Spojrzałam w lustro. I kogo tam zobaczyłam? Słabą dziewczynę, która już nie daje sobie rady. Która ma już wszystkiego dosyć i najchętniej schowałaby się sama w swoim pokoju. Z dala od ludzi, z dala od pieprzonego stalkera, z dala od Chrisa Morgana. To wszystko mnie już dobija. Zastanawiam się kiedy będę mogła być szczęśliwa. Już dawno przekroczyłam limit cierpienia. Tyle ile przeszłam już jako dziecko, czasy gimnazjum, liceum. Teraz kiedy mogłoby być dobrze, właśnie nie jest. Jakbym za coś była karana. Karana za to, że żyję... Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, tylko jakieś popaprane?

Pociągnęłam za włosy i głośno westchnęłam. Spuściłam głowę i zacisnęłam powieki. Żebym się tylko nie rozpłakała. Za dużo ostatnio sobie na to pozwalam. Zdecydowanie za dużo.

Usłyszałam trzask i momentalnie przeniosłam wzrok na źródło dźwięku. Na widok osoby, która stała przede mną z założonymi rękami, oczy mi się rozszerzyły. Teraz zwróciłam na to jak jest ubrana. Czerwona koszulka z długim rękawem, doskonale opinająca mięśnie, do tego czarne jeansy i jordany. Blond włosy były w charakterystycznym nieładzie. Wygląda tak niesamowicie seksownie. Skarciłam się myślach i rozchyliłam usta.

-Zwariowałeś?! Damska toaleta? Co ty jeszcze wymyślisz- krzyknęłam.

Chłopak szybko zmniejszył odległość między nami i zakrył dłonią moje usta. Żarty sobie robi?

-Ciii. Jeszcze ktoś usłyszy. Wyjdę dopiero wtedy gdy mi wszystko wyjaśnisz- zabrał swoją rękę i zrobił krok w tył.

-Ciągle chcesz wyjaśnień- pokiwałam zirytowana głową- Jeśli ty nie wyjdziesz w takim razie ja to zrobię- uśmiechnęłam się sztucznie i już chciałam go ominąć i wyjść z tego pomieszczenia, ale przeszkodziła mi w tym ręka blondyna, którą złapał mnie w talii.

Fuck... Myśl, Vans, myśl...

-Słucham- był stanowczy. Bardzo, a ja? Nie mam wyjścia.

-I mamy prowadzić tą chorą konwersację w damskiej toalecie?- uniosłam wysoko brwi i prychnęłam.

-Tak.

-Mam zajęcia za dokładnie 2 minuty.

-A więc streszczaj się chyba, że chcesz się spóźnić- wzruszył ramionami.

Ten chłopak doprowadza mnie do białej gorączki.

-A co jeśli nie chcę z tobą rozmawiać?

-1 minuta- wskazał na swój nadgarstek, udając że ma tam zegarek.

-Eh. Od jakiegoś czasu dostaję wiadomości od nieznajomego numeru. Wie gdzie, kiedy jestem. Śledzi mnie, zna moich znajomych. Raz nazwał się moim koszmarem. I jejku- pokiwałam na boki głową- jaka ja byłam głupia. Jak mogłam się nie zorientować, że to Luis. Najdziwniejsze było to, że nigdzie go nie widziałam nigdy. Był tam gdzie ja, ale poza zasięgiem mojego wzroku. Przerażające- wzdrygnęłam się.

-I ty dopiero teraz mówisz o tych smsach?- był zdenerwowany.

Bez żadnego słowa przyciągnął mnie do siebie i mocno objął. Chciałam protestować, ale chęć bycia blisko niego chociaż przez moment była silniejsza. Ten jeden raz sobie pozwoliłam. Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam jego zapachem. Czułam, że ten uścisk był ostatni, pożegnalny.

-Musimy to pokazać policji. Dobierał się do ciebie, śledził i nękał wiadomościami. Posadzimy tego gnoja- odezwał się po chwili.

Puścił mnie, a ja poczułam dziwny chłód spowodowany jego brakiem dotyku.

-Nie Chris- pokręciłam przecząco głową- Nie chcę chodzić po sądach, bawić się w rozprawy. Wystarczy mi, żeby wyjechał i się do mnie nie zbliżał.

-Ale on nie może tak po prostu nie ponieść żadnej winy. Skrzywdził cię.

Oj Chris gdybyś tylko wiedział jak ty mnie skrzywdziłeś nawet o tym nie wiedząc. Czasami nawet bardziej bolą słowa niż czyny.

-Uwierz, że tak jak od ciebie oberwał było mocne.

-Gdybym mógł to bym go zabił- wysyczał.

Dziwi mnie to jego przejęcie. Ma mnie gdzieś, a zachowuje się jakby było całkiem odwrotnie. Powinnam z nim porozmawiać, ale chyba nie jestem gotowa. Za dużo mnie to wszystko kosztuje.

-Co chcesz teraz zrobić?- spytał.

-Nie mam zielonego pojęcia.

-Ja coś wymyślę.

-Nie mieszaj się w to.

-Ale ja chcę!

-Mogę iść?

-Możesz.

Na tym się skończyła nasza rozmowa. Nie wiem czy dłużej mogłabym ją ciągnąć. W mojej głowie pojawiały się jego słowa: "nic nie znacząca laska". Nie wytrzymałabym i po prostu się rozkleiła. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie w drzwiach. Jaki gentleman. Szybko pobiegłam na aule i zajęłam miejsce obok Kevina. Wykładowca nie zwrócił na mnie żadnej uwagi, co nie mogę powiedzieć tego o brunecie, który siedział i przeszywał mnie wzrokiem, jakby w ten sposób miał się dowiedzieć wszystkiego.

-Kevin nie patrz się tak. Niezręcznie się czuję- zaczęłam bawić się długopisem.

-Wytłumaczysz mi wszystko?

-Nie jestem gotowa wszystkiego- powiedziałam cicho.

-Znasz tego kolesia?

-Znam z przeszłości.

-Kim on był dla ciebie?

Oj nie chciałbyś wiedzieć- pomyślałam. Na szczęście przed odpowiedzią uchronił mnie głos wykładowcy, który był skierowany do naszej dwójki. Kazał nam nie rozmawiać za co byłam mu bardzo wdzięczna.

***

-Czyli on się do ciebie dobierał? Chryste- Kevin złapał się za głową i pokręcił nią kilkukrotnie na boki.

Siedzimy właśnie u Nate'a. Przed momentem streściłam Cameronowi i Kevinowi wydarzenia dotyczące mnie i Luisa, które miały miejsce w ostatnim czasie. Nie byłam gotowa powiedzieć o mojej przeszłości. Pomyślałam, że skoro się przyjaźnimy, znaczy z Cameronem dopiero się poznajemy, to mogą wiedzieć co się u mnie dzieje. Oni mi mówią praktycznie wszystko, dlatego powiedzenie im wszystkiego było fair.

-Ciszej. Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć- przewróciłam oczami.

Spojrzałam na Cam'a, który nic nie mówił tylko siedział z rozdziawioną buzią.

-Mam ochotę go zajebać- wysyczał mój przyjaciel.

-Chris go pobił. Gdyby nie on i Mike to nie chcę myśleć jak mogło się to skończyć- westchnęłam głośno i wzięłam łyka gorącej herbaty.

-Chris?- zmarszczył brwi.

-Nie ważne.

-Co łączy cię z Morganem?- zwrócił się do mnie Cam pierwszy raz, od mojego opowiadania.

-Ja ci tu opowiadam co przeżyłam, a ciebie interesuje co mnie z nim łączy?- prychnęłam.

Potrafi poprawić humor. Każdy musi zaczynać temat o tym kretynie.

-Stary ty to masz wyczucie- odparł Kevin.

-No sorry, ale jestem ciekawy.

-Nie chcę o nim rozmawiać- skrzywiłam się i potarłam ręce o spodnie.

-Co ty myślisz, że on może jej się podobać?- zapytał kpiąco piwnooki.

Spuściłam głowę i obserwowałam swoje palce. Zagryzłam wargę i głęboko oddychałam.

-Proszę skończmy ten temat- wyszeptałam nie patrząc na chłopaków.

-Boże ty go kochasz!- odezwał się znowu już trochę głośniej.

Na te słowa, aż mnie coś skręciło. Przecież ja go nie kocham. Przełknęłam ślinę. On mi się podoba, zauroczyłam się. Miłość to zdecydowanie za duże słowo. Jest mi bliski i ważny, ale przecież go nie kocham, prawda?

-Vans to prawda?- zapytał Cam.

-Co? A skąd- potarłam kark- Dobra nie jest mi obojętny, ale go nie kocham okej?

Widziałam jak Cameronowi mina zrzedła, nie za bardzo wiedziałam dlaczego, natomiast Kevin uniósł wysoko brwi, jakby nie dowierzał w to co przed chwilą powiedziałam.

Sama też tak miałam. Nie mogłam w to uwierzyć, przyzwyczaić do tego, że zadurzyłam się w cholernym dupku. Po jakimś czasie dopiero to do mnie dotarło i było to jak porażenie prądem.

-Jesteś pewna, że mówimy o tym samym chłopaku Vans?

-Tak. Cholera podoba mi się Chris Morgan- zacisnęłam szczękę. Pierwszy raz przyznałam się do tego na głos. Matko!

-Nie wierzę- wymamrotał kuzyn mojego przyjaciela.

-Możemy skończyć temat tego dupka?

-Wiesz jaki on jest Vans? Nie chcę, żebyś cierpiała- Kevin pomasował moje ramię.

Co z tego, że już cierpię?

-Nie bawi się w związki, za to bawi się laskami, bla bla, na jedną noc, bla bla. Eh, wiem Kevin serio. Nie mam zamiaru mu tego mówić, spokojnie. Jeszcze by mnie wyśmiał, ośmieszył czy coś w tym stylu- wywróciłam oczami.

Starałam się być twarda, mimo że w środku się rozpadałam.

-Uważaj na siebie proszę.

-Będę- uśmiechnęłam się delikatnie.

-Chris jak pamiętam to ten typ, który przedstawił mi się jako twój chłopak?- na twarzy chłopaka o szarych oczach zagościł grymas.

-Mhm- potwierdziłam.

-Widziałem jak na ciebie patrzył, nie bez powodu powiedział, że jesteście razem- powiedział przez zęby.

Posłałam Kevinowi pytające spojrzenie typu "a temu co?". Jednak on tylko wzruszył ramionami.

-To już dłuższa historia- odparłam zgodnie z prawdą- Mieliśmy pewien układ. Udawałam przed jego rodziną jego dziewczynę. Nie podobam mu się- pokręciłam głową.

To nie możliwe aby to była prawda. Sama słyszałam co o mnie mówił.

Z chłopakami rozmawiałam jeszcze chwilę, a później udałam się do akademika. Po drodze słuchałam swojej ulubionej muzyki. Gdy byłam na miejscu napisałam do Sarah co u niej i jak z mamą. Po kilku minutach otrzymałam wiadomość z informacją, że operacja się udała i nic nie zagraża życiu jej mamy. Blondynka jednak zostaje z rodzicielką jeszcze przez 2 dni. Zawsze chciałam przekonać się jak to jest mieć mamę. Położyłam się i uruchomiłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach jednak nic ciekawego nie znalazłam. Same mecze, wiadomości albo bajki, słabe seriale. W końcu wyłączyłam telewizor włożyłam słuchawki do uszu, odpaliłam playliste, przykryłam się moim ulubionym kocykiem i zamknęłam powieki. Trochę spokoju, ciszy, odpoczynku dobrze mi zrobi.

Jego ręka powędrowała na moje plecy. Uśmiechał się szyderczo. Brzydzę się tym człowiekiem. Próbuję się wyrwać, jednak na marne. Płaczę, krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy. Luis zaśmiał się obrzydliwie, a ja się poddałam. Nie mam żadnych szans. Smutna prawda. Nagle oślepił mnie blask, a przede mną na miejscu Luisa pojawił się ktoś w masce. Był ubrany cały na czarno. Trzymał mnie mocno za ramiona, a ja cała się trzęsłam. Jego piękne, czekoladowe oczy wlepione były w moją twarz, a mi pod jego bacznym wzrokiem zrobiło się naprawdę gorąco. Na moich policzkach ukazały się rumieńce. Chłopak widząc to szeroko się uśmiechnął. Znam ten cudowny uśmiech... Blondyn puścił mnie, żeby po chwili chwycić za swoją maskę. Szybko się jej pozbył, a moje źrenice rozszerzyły się maksymalnie. Przede mną stoi we własnej osobie...

-Chris- krzyknęłam.

Wybudziłam się z mojego snu. Pomrugałam kilkukrotnie przyzwyczajając swoje oczy do światła.

-Nie Chris tylko Nicole- gdy usłyszałam głos mojej przyjaciółki momentalnie podskoczyłam.

Odwróciłam głowę w jej stronę. Co ona tu robi? Rudowłosa właśnie wypakowywała swoje rzeczy z torby.

-Co tu robisz?- powiedziałam jeszcze zachrypniętym głosem.

-Hmm wydaję mi się, że mieszkam- odparła nie przestając układać bluzek do szafy.

-Pokłóciłaś się z Willem tak?- zapytałam.

Nicole zaprzestała swoich działań, podeszła do mnie i pokazała, żebym przesunęła nogi. Tak też zrobiłam. Dziewczyna usiadła na przeciwko mnie i popatrzyła na mnie współczującym wzrokiem. Jestem zdezorientowana, bardzo.

-Nie pokłóciłam. Vans tak mi przykro- wyszeptała i spuściła wzrok- Cholernie cię przepraszam, że nie było mnie gdy tak mnie potrzebowałaś.

-Powiedzieli ci?- zapytałam. Rudowłosa pokiwała twierdząco głową.

Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Dziewczyna widząc to mocno mnie przytuliła. Dobrze, że wróciła, brakowało mi jej.

-Nie bądź zła na chłopaków, chcieli dobrze .A Jeśli nie chcesz nie musisz mówić- powiedziała kiedy mnie puściła.

-Wiem, może to lepiej? Sama nie wiem czy dałabym rade znowu o tym opowiadać. Ehh. To nie pierwszy raz gdy chciał się do mnie dobrać...

-Tak wiem jeszcze...- przerwałam jej. Nie chciałam, żeby kończyła.

-Nie. Na imprezie, hmm. Kiedy ktoś zadedykował dla mnie piosenkę, pamiętasz?- rudowłosa mruknęła-Wtedy spotkałam pierwszy raz Luisa. Wciągnął mnie do pokoju i...

Opowiedziałam jej jak to mniej więcej wyglądało.

-Obronił mnie Chris, który wkroczył do pokoju i pobił tego psychola- dodałam na koniec.

-Matko boska! Ty mi o tym nie powiedziałaś? Teraz też się to powtórzyło?- zadała pytanie.

-Nie chciałam cię martwić. Na szczęście w miarę szybko chłopacy się pojawili- wyszeptałam.

-Mhm. Dlaczego nie powiedziałaś mi o tych wiadomościach?

-Nie chciałam nikomu głowy tym zawracać. Na początku myślałam, że to może tylko głupie żarty. Jednak nie.

-Idziemy z tym na policję- powiedziała stanowczo.

-Nie Nicole, nie. Nie chcę. Jeśli zniknie, a mam taką nadzieję to będzie dobrze. To mi wystarczy.

-Dziwna jesteś.

-Jak zacznę go ciągać po sądach to będzie jeszcze gorzej. Będzie się mścił i nie da mi spokoju.

-Możliwe. Jak tam z Chrisem?- uśmiechnęła się szeroko, za to ja zacisnęłam piąstki na mojej koszulce.

-Nic.

-Co się dzieje Vans? Co on odwalił?- zmartwiła się.

-Słyszałam rozmowę jego i Willa. Powiedział mu że jestem kolejną nic nie znaczącą laską, żadna nie będzie jak Julie, ta jego była. On mnie tylko wykorzystał- spuściłam głowę.

-I ty się przejęłaś jego debilnymi słowami?

-Bo on mi się podoba- ściszyłam głos.

Już drugi raz się do tego przyznałam.

Vans robisz postępy.

-Matko święta!- pisnęła moja przyjaciółka i zakryła ręką usta- Ale przecież ty też mu się podobasz, dlatego nie wiem dlaczego tak powiedział- stwierdziła.

-Wiem jak jest. Sama słyszałam, dlatego teraz urwałam z nim kontakt. Staram się bynajmniej- przygryzłam wargę.

-Dobra pora zrobić coś, żebyś się oderwała. A ja jak spotkam tego dupka, przez którego teraz cierpisz kochana to mu nogi z dupy powyrywam.

-Nicole nie gadaj z nim proszę. On nie wie, że cokolwiek słyszałam.

-Powinnaś z nim pogadać, ale ja się nie wtrącam... Wiem! Zaszalejmy, musisz się wyluzować- powiedziała radośnie.

-Nie wiem czy to dobry pomysł.

-To bardzo dobry pomysł. Hmm, no chyba, że mi nie wybaczyłaś i nie chcesz ze mną nigdzie iść- wyszeptała.

-Zapomnijmy o tym co się stało. Nienawidzę się z tobą kłócić, jesteś dla mnie cholernie ważna- powiedziałam i delikatnie się do niej uśmiechnęłam, co odwzajemniła.

-Kocham cię malutka.

-Ja ciebie też i żadna malutka- oburzyłam się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top