13. Cheerleaderki
Minął 1 dzień od soboty. Dzisiaj mam pierwsze zajęcia w drużynie cheereleaderek. Jestem bardzo podekscytowana. W sobotę byłam z Kornie, macochą Chrisa na zakupach. Ma świetny gust i naprawdę zna się na modzie. Nie zabrakło tematu "mojego chłopaka", który tak na marginesie nic nie wiedział o naszym spotkaniu. Z resztą nie miałam przyjemności się z nim widzieć. Mike namawiał mnie, żebym złożyła zeznania. Jednak po dłuższej namowie odpuścił. I dobrze. Niedzielę spędziłam z dziewczynami na oglądaniu filmów, a wieczorem spotkałyśmy się wszystkie z Kevinem w kawiarni. Jeśli chodzi o Luisa. Staram się o tym nie myśleć. Kiedy wychodziłam ze znajomymi czułam się pewniej. Przecież przy nich nic by mi nie zrobił. Może się wystraszył i uciekł. Mam cichą nadzieję, że wrócił skąd przyjechał.
-Dziewczyny! Za tydzień odbędzie się mecz futbolu, w którym my będziemy oczywiście dopingować. Wymyślimy jakąś cudowną choreografię. Tak, żeby powalić ich wszystkich na kolana, a chłopaków podnieść na duchu. To dla nich bardzo ważny mecz. To tyle. Rozgrzewka i zaczynamy. Ty tam- pokazała na mnie palcem- tak do ciebie mówię. Prowadzisz rozgrzewkę, ruchy.
-Ta tu ma imię!- odpyskowałam. Dziwię się sobie, że takiej lasce się stawiam. Nie jedną niby pobiła.
-A mnie to nie obchodzi.
Postanowiłam nie wdawać się z tą pustą laską w dyskusję i poprowadziłam rozgrzewkę. Będą zakwasy, czuję to. Na samych zajęciach mamy krótkie, granatowe szorty i biało-szare bluzki z rękawem 3/4. Kiedy już skończyłam, Diane odpaliła muzykę i zaczęła pokazywać różne ruchy. Fajnie się rusza, jednak pomyślałam sobie, że trochę ją powkurzam i ja również pokazałam krok. Ona kolejny, ja kolejny, aż w końcu tańczyłyśmy obie, toczyłyśmy jakby... Hmm. Pojedynek? Tak, to chyba dobre określenie. Ja chciałam tylko zaproponować kilka kroków, a ta wywołała wojnę. A może ja też to zrobiłam? W każdym razie wkurza mnie ta laska i chcę jej dopiec, aż do mnie nie podobne. Kiedy skończyła się piosenka blondynka wysłała mi surowe spojrzenie, a ja jej się odwdzięczyłam słodkim uśmieszkiem.
-Masz ruchy, nie przepadam za tobą, ale tutaj odkładamy swoje problemy na bok, a więc będziesz ze mną na środku i jeszcze ta- pokazała palcem na śliczną brunetkę
Woow! Myślałam, że wywali mnie na sam koniec, bo mnie nie lubi, a tu proszę miłe zaskoczenie. Ten pojedynek nie wyglądał jakby zostawiła problemy za salą, ale cóż, nie wnikam. Wolę nie mieć z nią na pieńku. Drużyna to drużyna! Wspólnie ułożyłyśmy układ, który mi się bardzo podoba. Robimy 3 piramidy, na górze każdej z nich stoi nasza trójka. Czyli ja, Diane i Erica- ta brunetka. Oprócz tego szpagaty i takie tam. Jestem wykończona, ale to znaczy, że zajęcia udane. Zastanawiałam się czy czasami nie zacząć biegać, tak dla kondycji? Pomyślę, może namówię dziewczyny albo Kevina.
-O jesteś wreszcie!- Nicole mnie przytuliła.
-I jak tam nasza cheerleaderka?- zapytała Sarah
-Świetnie, później wam wszystko opowiem- posłałam dziewczynom szeroki uśmiech i zniknęłam w szatni.
Od nieznajomy:
Nieźle, postawiłaś się Diane. Jeszcze ten pojedynek, szacun Vanessa! Przy okazji świetne ruchy skarbie...
Cholerka. To nie może być Chris, jego numer zapisałam. To skarbie... Zgadzałoby się. Nie odpisuję, może coś jeszcze napisze.
***
-No mówię wam! A później jeszcze dodała, że podczas zajęć problemy odkłada na bok- zaśmiałyśmy się wszystkie
-Ta, a ten pojedynek to dla zabawy tak?- spytała ironicznie Sarah.
-Najwidoczniej lubi rywalizację- odpowiedziałam rozbawiona.
-Gdzie ten Kevin z kumplami?
-Wiesz, chłopaki muszą zrobić "wielke wejście"- zachichotałam.
-Ktoś wspominał o jakiś chłopakach?- nagle przed nami stanęli chłopcy, a dokładniej: Kevin, Jordan, Jake i jakiś typek, którego nie kojarzę.
-Witajcie dziewczyny.
-Siemka chłopaki- powiedziałyśmy i zrobiłyśmy chłopakom miejsca.
Świetnie nam się rozmawiało. Jak się okazało nieznajomy chłopak to Thayler. Ładne imię. Jake wymyślił, że zaśpiewamy i poszedł zapisać nas na karaoke. Pomyśleliśmy, że to fajny pomysł. Po chwili wszyscy staliśmy na środku z dwoma mikrofonami. Raz się żyje. Wybraliśmy piosenkę " bądź dużym chłopcem", także ciekawie. Jakiegoś talentu to ja nie mam, ale muszę przyznać, że nieźle nam wyszło. Dostaliśmy brawa i uśmiechy. Nie wierzę, że to zrobiłam, ale było warto. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że zaliczyłam karaoke. Nagle poczułam wibrację w kieszeni.
Od Nieznajomy:
Masz śliczny głos <3
Zaczyna się to robić dziwne. Czy ten ktoś, zgaduję, że chłopak obserwuje mnie? Pewnie to tylko zbieg okoliczności. Dalej nie odpisuję, może da sobie spokój.
W końcu w pokoju. Jestem wykończona. Marzę o gorącym prysznicu i wygodnym łóżku. Szybko wzięłam swoje rzeczy i popędziłam do łazienki. Szczęście: wolna. Wzięłam szybki, ale przyjemny prysznic, nałożyłam maseczkę, umyłam zęby, rozczesałam włosy i spięłam je w koka. Lubię spać w związanych włosach, bo tak mi wygodniej i mniej się przetłuszczają. Rano nie mam takiego siana na głowie. Wychodząc z łazienki zauważyłam na korytarzu Sarah i jakiegoś przystojniaka. Ojej to Jordan. Czyżby kręcili ze sobą? Widzę jak dziewczyna się uśmiecha. Przytuliła go, a on na pożegnanie cmoknął ją w policzek. Kiedy odszedł szybko pobiegłam do dziewczyny.
-Czy ja o czymś nie wiem?- spytałam
-Ym... Nie. W sumie... Nie wiem
-Jordan i Sarah, ładnie brzmi. Jesteście parą czy jeszcze nie?
-Jeszcze nie... znaczy nie- widziałam jak się zaczerwieniła
-Podoba ci się prawda?- w odpowiedzi blondynka pokiwała głową- Spokojnie to będzie nasza tajemnica- po cichu się zaśmiałam. Pożegnałam się z dziewczyną i ruszyłam do pokoju.
Po chwili leżałam już w swoim łóżku myśląc nad tajemniczym nieznajomym. Powinnam się martwić? Może ktoś najzwyczajniej w świecie robi sobie ze mnie żarty? Z tą myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.
Czuję opaskę na oczach. Nagle zostaje ona ściągnięta, a przede mną widzę stojącego Chrisa. Opiera się o framugę drzwi i łobuzersko się uśmiecha. Podchodzi do mnie i szepcze coś miłego do ucha.
Cholerny budzik. Jak ja go nienawidzę. Tak mi się nie chcę wstawać. Było mi tak dobrze.
-Ej Vans co ci się śniło?- spytała mnie nagle rudowłosa
-Nic, a co?
-Bo mówiłaś przez sen Chris! Chris!- zaczęła się śmiać
-Nic nie pamiętam- skłamałam
-Ok ok, zbieraj się
-Ty już prawie gotowa!
-No tak, nie mogłam coś spać
Ubrałam białe spodnie z wysokim stanem i białą bluzę, którą wsadziłam do środka spodni. Z włosami nic szczególnego nie robiłam, oprócz ich rozczesania. Nicole jak zwykle się wystroiła. Różnimy się pod wieloma względami. Ona buty na obcasie, ja Vansy, ona spódnica, ja rurki, ona wycudowany makijaż, który swoją drogą robi świetny, a ja tylko korektor i szminka. Na imprezy bardziej się maluję, jednak do szkoły nie. Uważam, że nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Zeszłyśmy na dół po drodze zostawiając ubrania w pralni. Na podjeździe czekało na nas srebrne audi. Robi wrażenie. Jest to Will. To kochane, że przyjeżdża po rudowłosą, a ja na tym korzystam. Usadowiłyśmy się wygodnie na tylnych siedzeniach i się przywitałyśmy. Rozejrzałam się. Will, Mike i Oliver. Już kolejny raz nie ma Chrisa. Dziwne, w szkole też go nie widuję. Zaczynam tęsknić za jego chorymi podtekstami i dogryzaniem sobie nawzajem. W ostatnim czasie moim nowym hobby stało się wkurzanie blondyna.
W końcu, Vans chciałaś się od niego odizolować, on ci tylko pomógł.
Najgorsze jest to, że ten mądry głosik w mojej głowie ma stu procentową rację.
-Co ty na to Vans?- zapytał Oliver
-Hmm?- kurcze odleciałam i kompletnie nie słuchałam o czym mówią
-Czy ty nas w ogóle słuchasz?
-Przepraszam zamyśliłam się...
-Ona jak zwykle w swoim świecie- zauwarzyła Nicole
-A o czym tak rozmyślasz- No dawaj Vaness wymyś coś
-A o wszystkim i niczym, powtórzysz pytanie?
-Rozmawialiśmy o tym, że chcemy urządzić małą domówkę u nas w mieszkaniu
-U was w słowniku istnieje takie coś jak "mała domówka"?- zaśmiałam się
-Oczywiście. Tylko chłopaki, wy, Sarah, kilka kumpli i ich panny- wyszczerzył się Mike.
-A kiedy?
-W piątek.
-W sumie, czemu by nie.
-Czyli jesteśmy umówieni!- krzyknął Will
***
-A więc dobierzecie się w dwu albo trzy osobowe drużyny. Stworzycie nowoczesne wnętrze mieszkania w wierzowcu. Na podstawie swoich gustów, połączycie wszystko ze sobą. Myślę, że się dogadacie. Jeśli chodzi o konkurs, to pracujecie indywidualnie. Polega on na tym samym co wasza praca na zaliczenie. Najlepsza praca zostanie wykorzystana. To wy zaprojektujecie wnętrze. Zwycięzca jest tylko jeden. Termin to dwa tygodnie. Powodzenia- powiedział nasz wykładowca.
Zastanawiam się czy nie wziąć udziału w tym konkursie. Większe szczegóły są wywieszone na tablicy na korytarzu.
-Jesteśmy w trójkę prawda?
-Sorry, ale mam zamiar robić tą pracę z tym przystojniakiem co siedzi w 3 rzędzie.
-Dobrze rozumiem? Zostawiasz nas dla jakiegoś pożal się Boże ciasteczka?- oburzył się Kevin i skrzyżował ręce
-Żartuję głuptasie! Oczywiste jest, że robię go z wami.
-Wiesz, że jeśli ten chłoptaś ci się podoba to mogę do niego zagadać dla ciebie- poruszył sugestywnie brwiami.
-Kevin- pokręciłam głową z rozbawieniem- ja sobie tylko żartowałam.
-O jakim chłopaku mówicie?- cmoknął mnie w policzek James.
Od jakiegoś czasu dobrze się z nim dogaduję. Nie żywię do niego sympatii, po prostu bardzo go lubię. Jest moją bratnią duszą.
-Kevin chce podejść do tego typa co tam siedzi w moim imieniu. Żenada- przewróciłam oczami
-Podoba ci się on?
-A skąd
-tak w ogóle to słyszałem, że będziesz na domówce
-I pewnie coś chcecie ode mnie
-Skąd wiedziałaś?
-Kobieca intuicja, więc do rzeczy
-Zrobiłabyś ciasto? Chcieliśmy, żeby to było luźne spotkanie. Pizza, napoje i domowe cisto- oblizał usta
-Skąd pewność, że to ciasto mi wyjdzie?
-Jesteś kobietą
-Nie oznacza, że umiem piec- wywaliłam mu język.
-Nie to nie.
-Ale nie powiedziałam, że nie zrobię- krzywo się uśmiechnęłam.
-Jejciu jesteś boska- ucałował mnie w policzki.
-No już już, lepiej idź, bo się spóźnisz za minutę zaczynają się kolejne zajęcia.
-Do zobaczenia Vans!
-Jesteście tacy słodcy- stwierdziła Sarah.
-Jesteśmy kumplami.
-Nie podoba ci się takie ciacho?- zapytał Kevin.
-Ej ty, bo zwątpię w twoją orientację seksualną.
-Nie musisz. Mam na oku jedną śliczną szatynkę- zaświeciły mu się oczy.
-Jak ma na imię ta niewiasta, której już szczerze współczuję?
-No ej! Czuję się urażony!
-No wiesz, że żartuję- zaśmiałam się- To w takim razie, kim jest ta szczęściara?
-Emily! Studiuję pedagogikę. Jest w grupie razem z Nicole, może jakoś mi pomoże ją poznać- wybuchłam śmiechem z jego idiotycznego pomysłu- z czego się śmiejesz?
-Jesteś facetem, bądź poważny. Sam musisz do niej zagadać, poderwać. Nikt tego za ciebie nie zrobi
-No wiem, masz rację
***
Po dzisiejszym zajęciach Moonlight Katies jestem wykończona. Dodaliśmy kilka figur do naszego układu. Jest coraz lepszy, ale jeszcze mu czegoś brakuje. Starałam się nie stawać na drodze Diane i być miła. Jak to ona powiedziała: "tutaj problemy odstawiamy na bok". Tak też zrobiłam. Mam do niej jakiś uraz. Może dlatego, że uważa się za lepszą od innych. Wielka księżniczka University Washington. Ma prawo do wszystkich i do wszystkiego. Szkoda słów na takie laski. Jeszcze jest liderką cheerleaderek. Kto jej nadał takie miano? Z tego co wiem, to sama sobie je przywłaszczyła. Co z tego, że ma ładną buźkę, trzeba posiadać mózg. Jej działa na spóźnionych obrotach.
od Nieznajomy:
Za każdym razem gdy widzę jak się poruszasz w tańcu mam na ciebie co raz to większą ochotę... Skarbie
Okej? To się zaczyna robić dziwne. Czy Chris mógłby pisać takie rzeczy? Często używa chorych podtekstów, ale po tym co ostatnio zaszło na imprezie, byłby w stanie? Z resztą mam jego numer? Może powiedzieć o tym dziewczynom?
Do Nieznajomy:
Kim jesteś ty chory zboczeńcu?
Od Nieznajomy:
Twoim koszmarem
SŁODKI.JEZU! Teraz już się zaczęłam bać na poważnie
Od Nieznajomy:
Doskonale mnie znasz słońce
Do Nieznajomy:
Nie wydaję mi się
Od Nieznajomy:
Vanessa Colins. Lat 19. Kierunek studiów: architektura wnętrz. Kocha taniec. Przyjaciele: Nicole( rudowłosa), Sarah( blondynka), Kevin( brunet). Inni znajomi: James, Chris, Mike( brat), Will, Jake. Mógłbym tak dalej, słońce.
Kim on do cholery jest? Zna moich bliskich, zna mnie. Skąd ma mój numer? Czego ode mnie chce? Jakim koszmarem? Te pytania nieustannie mnie nurtują. Czy moje życie nie może być spokojne?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top