12. Przeszłość wraca
-Czego chcesz!- krzyknęłam. Chłopak rzucił mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną.
-Jak miło mi cię widzieć- obleśnie się uśmiechnął. Nie mogę uwierzyć, że ten uśmiech kiedyś był dla mnie ukojeniem.
-A mi cię nie- powiedziałam oschle- powtórzę pytanie. Czego chcesz?
-Zmieniłaś się- oblizał usta- wyładniałaś- nienawidzę tego człowieka. Boję się, brzydzę się nim.
-Za to ty jesteś taki sam!
-Czyli jaki?- uśmiechnął się łobuzersko. Czuję, że nie wytrzymuję!
-Cholerny dupek! Nie masz uczuć. Tacy jak ty się nie zmieniają, to oczywiste!- krzyknęłam i splunęłam mu prosto w twarz.
Od razu tego pożałowałam, bo chłopak mnie spoliczkował, po czym złapał mnie mocno za nadgarstki i umieścił je nad moją głową. Nie spodziewałam się tego, nie tego, że mnie uderzy. Czuję pieczenie na policzku. Szlag. Jak on mógł?
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
-Nienawidzę cię Luis! Tak bardzo- czułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Zacisnęłam je mocno. Chłopak tylko się głośno zaśmiał.
Próbowałam się szarpać. On jednak zamiast mnie puścić zaczął jeździć swoimi ohydnymi łapskami po moim ciele. W górę i w dół. Kiedyś nie miałam nic przeciwko. Uwielbiałam to. Ludzie mają rację mówiąc, że między miłością, a nienawiścią jest cienka granica. Zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać, a on tym razem walnął mnie z całej siły w udo.
-Radzę ci być spokojną- był opanowany, jak zawsze- nie szarp się
-Pomoooocy!!!- zebrałam się na odwagę i krzyknęłam najgłośniej jak umiałam za co znowu zostałam spoliczkowana - Jesteś potworem!- chłopak nie zaprzestał swoich działań i dalej błądził rękoma po moim ciele.
Teraz już się nie hamowałam. Dałam upust swoim emocjom i rozpłakałam się jak małe dziecko. Nagle ktoś wparował do pokoju.
-Ty chuju! -tym kimś okazał się chłopak.
Doskonale znam ten głos. Ten głos okazał się moim zbawieniem. Chris Morgan. Uratował mnie już kolejny raz. Zsunęłam się z łóżka i oparłam o nie plecami. Schowałam głowę w kolana i zaczęłam cicho szlochać. Chłopaki się szarpali, obkładali, a ja nie miałam siły ich rozdzielić. Na szczęście do pokoju wbiegł Kail razem z jakimś obcym typkiem i wyprowadzili Luisa. Zobaczyłam, że brunet ma dosyć siną twarz i rozciętą wargę. Mam nadzieję, że Chris nie oberwał zbyt mocno. W tym momencie spojrzałam na chłopaka. Siedział na środku pokoju ze zwieszoną głową, dlatego też nie mogłam zauważyć jak on ucierpiał. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła i opadała. Jest mi wstyd, że musi mnie taką oglądać, w ogóle, że zastał mnie w tak okropnej sytuacji. Pragnę zapaść się pod ziemię.
-Boże... Skarbie- słyszałam jak jego głos drży.
Nagle podszedł i usiadł koło mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez krótki czas, aż on znowu się odezwał.
-Nawet nie chcę myśleć co on by ci zrobił- powiedział przez zaciśnięte zęby
-Błagam Chris... nie mówmy o tym- blondyn przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego tors.
Teraz czuję się bezpiecznie. Wiem, że to złe, ale tak właśnie jest.
-Kto to był? Znasz go?- wiedziałam, że się o to spyta. Co mam mu powiedzieć? Ze to cham, zdrajca, dupek? Kiedyś osoba dla mnie najważniejsza?
-Yhm... Znam...
-Kim on dla ciebie jest?- przełknęłam ślinę
-Nie jestem gotowa... Chris... Jeszcze nie teraz- wychrypiałam
-Vaness... Czy on... Czy on ci coś... no wiesz, zrobił?- zastygłam
-Proszę Chris...- czuję jak momentalnie się spiął
-Czyli zrobił! Zabije gnoja!- próbował wstać, ale złapałam go za rękę. Raczej się tego nie spodziewał. Obrócił się w moją stronę, schylił i złapał mnie jedną ręką pod udo, a drugą pod ramię.
-Co ty robisz?- spytałam zdziwiona. Chłopak wziął mnie na ręce i wyszedł z pokoju.
-No przecież tu nie zostaniesz
-Odwieziesz mnie ?
-Można tak powiedzieć- uśmiechnął się delikatnie
Nie wiem co mam przez to rozumieć, jednak wolałam już siedzieć cicho. Chris posadził mnie na miejscu pasażera i zapiął pas. Sama mogłam to zrobić, ale lubię go kiedy jest... hm... Opiekuńczy? Sam nie wsiadł do samochodu tylko rozmawiał z kimś na zewnątrz. Jeśli dobrze widzę to wydaję mi się, że to Kail. Jestem strasznie senna. Alkohol już dawno ze mnie wyparował. Przy okazji muszę wyglądać potwornie. Miałam makijaż, a teraz zostało z niego tylko ścieki na policzkach. Wstyd mi przez to jeszcze bardziej przed Morganem. Dlaczego ja muszę mieć takiego pecha? Wszystko co złe zawsze mnie spotyka? Czuję jak kolejne łzy cisną mi się do oczu. Nie mogę płakać... Z resztą, co mi tam? Może poczuję się lepiej kiedy się wypłaczę? I tak Chris na razie rozmawia. W momencie kiedy pozwoliłam sobie na chwilę słabości do auta wskoczył blondyn. O nie... Szybko odwróciłam głowę w stronę okna i przysłoniłam twarz włosami. Niestety złapał mój podbródek przez co musiałam się obrócić. Wbiłam wzrok w skrzynię biegu, nie chcąc patrzeć mu w oczy. Jednak on uniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała prosto w jego twarz. Tak też zrobiłam.
-Nie płacz...- delikatnie pogłaskał dłonią mój policzek. Dokładnie w miejscu gdzie oberwałam- Uderzył cię sukinsyn- powiedział z zaciśniętymi zębami
-Proszę nie mówmy o tym, nie teraz
-Dobrze, ale wiesz, że będziesz musiała to zrobić... Opowiesz mi jutro? Ok?
-Postaram się- chłopak zabrał rękę po czym uruchomił swoją maszynę i już po chwili włączyliśmy się do ruchu drogowego.
Przymknęłam oczy. Wiele wrażeń jak na jeden dzień. Chciałam sobie wszystko poukładać i przygotować się mentalnie na jutrzejszą rozmowę, ale zmorzył mnie sen.
-Skarbie... Jesteśmy- obudziło mnie głaskanie chłopaka po policzku
-Chris... Nie jesteśmy pod akademikiem- rozglądnęłam się przez szybę- jesteśmy pod twoim blokiem
-Prosiłaś, żebym cię odwiózł, nie powiedziałaś dokąd- nie mam siły na kłócenie się z nim
-Nie mam rzeczy- wychrypiałam
-Pożyczę ci swoje- nagle coś do mnie dotarło
-Boże Chris! Przecież ty piłeś!- przeraziłam się
-No i co z tego?
-Nie udawaj głupiego!
-Przez tą całą sytuację już dawno wytrzeźwiałem
-Ta...
-Żyjesz? Żyjesz! A teraz chodź do mnie- postanowiłam już się nie odzywać
Kiedy weszliśmy do mieszkania nikogo nie było. Oznacza to, że mój braciszek ze znajomymi balują sobie w najlepsze, w czasie kiedy moje życie się wali. Muszę napisać do Sarah i Nicole, żeby się nie martwiły.
Vans
Zostaje u Chrisa na noc. Nie wyobrażajcie sobie za wiele, jutro wam wszystko wytłumaczę.
Jest godzina 3:23. Chłopak dał mi swoją dużą koszulkę i świeży ręcznik. Stanęłam przed lustrem i dosłownie się przeraziłam. Jak Morgan mógł na mnie patrzeć. Podkrążone, czerwone oczy, smugi na policzkach. Brrrr horror. Szybko wskoczyłam pod prysznic. Kiedy poczułam na swoim ciele krople, poczułam się lepiej chociaż odrobinę. Wytarłam się ręcznikiem, który pachniał kokosem, założyłam wcześniejszą bielizną i jego koszulkę. Jest ona o dużo za duża, czarna z logiem jakiegoś zespołu. Dosyć śmiesznie w niej wyglądam. Topię się. Pachnie ona Chrisem. Uwielbiam ten zapach... Umyłam jeszcze raz twarz i rozczesałam włosy szczotką, którą miałam w torebce po czym wyszłam z łazienki wprost do pokoju blondyna. Fajnie ma, też bym chciała mieć własną, osobistą łazienkę. Chris siedzi na brzegu łóżka, a jego wzrok utkwiony jest w szybę. Ma widok na piękne gwiazdy. Sama lubię je nocą oglądać. Kiedy usłyszał zamykanie drzwi odwrócił głowę w moją stronę i zilustrował moje ciało od góry do dołu. Było to niezręczne zwłaszcza, że nie miałam spodenek. Jego koszulka sięgała mi do połowy ud, dlatego zdecydowałam, że nie będę ubierać jego dresów, w których zapewne wyglądałabym komicznie. Schyliłam głowę i przystępowałam z nogi na nogę. Niech on się tak nie patrzy, bo moje pliczki są już wystarczająco czerwone. Blondyn nagle wstał, podszedł do mnie i zaczął masować mnie po ramionach. Bardzo przyjemne uczucie.
-Chcesz coś do picia albo do zjedzenia?
-Mhm... Nie dziękuję
-Jesteś pewnie śpiąca, połóż się. Ja będę na dole- przytulił mnie co całkowicie mnie zmieszało
-Chris...
-Tak skarbie?
-Zostaniesz ze mną?- przygryzłam wargę. Chłopak w odpowiedzi tylko kienął twierdząco głową
Nie wierzę w to co robię. Powinnam być w akademiku, w swoim pokoju, w swojej piżamie, w swoim łóżku i na pewno nie z Chrisem Morganem. Co ja robię? Ah tak, proszę, żeby ze mną został, czyli spał, bo jest noc. Chyba nie dajesz sobie rady Vans...
Położyłam się, a Chris za mną. Przyciągnął mnie do siebie, co wywołało dreszcze na moim ciele. Ułożył głowę w zagłębieniu mojej szyi. Jego ciepły oddech muskał moją skórę. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Co się ze mną dzieje? Jeszcze nie spałam z Chrisem z własnej woli, o zdrowych zmysłach. A może ja je postradałam? To wiele by tłumaczyło.
Jestem w lustrzanym labiryncie. Kompletnie nie mam pojęcia gdzie jestem. Nagle słyszę ten obleśny śmiech. Luis. Próbuję się stąd jakoś wydostać, ale ciągle obijam się o same lustra. Cholera. Coraz głośniej słychać jego śmiech. Nagle staje przede mną i szyderczo się uśmiecha.
-Mówiłem ci, że przede mną się nie ucieknie malutka- pogładził mój policzek
Obudziłam się. Kolejny K O S Z M A R. Kolejny przypływ złych wspomnień, co najgorsze- wspomnienie dzisiejszej nocy. Ciarki mnie przeszły na myśl o tym. Po chwili zorientowałam się, że coś mnie uciska w pasie. Słodki Jezu. Ręka Chrisa. No tak przecież jestem u niego, w jego łóżku i jego podkoszulku. Podjęłam się próbie zdjęcia jego łapska ze mnie, ale coś mi nie wyszło. Blondyn przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej, sprawiając, że plecami stykam się z jego klatką piersiową.
-Już mi uciekasz? Nie ładnie
-Eh... Puść mnie, chcę do łazienki
-A wrócisz?
-Nie, wyjdę w twoim podkoszulku na ulicę- przewróciłam oczami
-Wiesz, że czeka nas rozmowa?
-Taka ojca z córką?- zapytałam
-Nie, taka dziewczyny i chłopaka- uniósł znacząco brwi. Kretyn
-Powiedziałabym bardziej rozmowa dziewczyny z dupkiem- uśmiechnęłam się delikatnie
-Wiesz co... Ja ci ratuje dupę, a ty mnie obrażasz- złapał się w miejscu gdzie jest serce i się skrzywił.
Mam rozumieć, że niby go to zabolało? Zabawne.
-Dziękuję za "uratowanie mi dupy", a teraz pozwól, że wyjdę załatwić swoje potrzeby
-A co jeśli nie dam ci pozwolenia?- uśmiechnął się łobuzersko
-Cóż będę musiała wprowadzić drastyczne metody
-Ależ jakie?
-Na pewno chcesz wiedzieć?
-Oczywiście- wtedy przekręciła się w bok, usiadłam okrakiem na blondynie i uśmiechnęłam się zwycięsko. W oczach chłopaka zauważyłam zaskoczenie. Pora zaczynać.
Zaczęłam go gilgotać, a on nie był w stanie nic zrobić tylko niepohamowanie się śmiał. Jego słabym punktem są łaskotki, z resztą tak jak moim. Kiedy już płakał od śmiech przestałam, a on uśmiechnął się i uniósł lewą brew.
-Daje ci 5 sekund na ucieczkę- on sobie żartuje...
-Co?
-5...
-Ale..
-4... - w tym momencie rzuciłam się do biegu.
Szlag. Gdzie on ma łazienkę. Przecież w domu mogą być chłopaki, cholera. Co teraz?
-3, 2, 1...- usłyszałam jak zeskoczył z łóżka.
Szybko pobiegłam w stronę gdzie prawdopodobnie znajduje się łazienki. Na moje szczęście trafiłam. W ostatnim momencie przekręciłam zamek w drzwiach. Trzeba mieć farta.
-To jeszcze nie koniec- mimo, że go nie widziałam, jestem pewna, że szeroko się uśmiechnął
Zaczynam się bać. Chris jest do wszystkiego zdolny. Załatwiłam swoje potrzeby i przemyłam twarz wodą, żeby nie wyglądać jak przejechany kot. Pomału otworzyłam drzwi. Nikogo nie ma. Uf, ale co dalej? I tak go spotkam. Może uda mi się wyjść z tego domu. W końcu to normalne, że dziewczyna wychodzi w dużym podkoszulku na ulicę prawda? Wyszłam i skierowałam się w stronę drzwi. Kurde... torebka i sukienka zostały. Odbiorę kiedy indziej. Kiedy dochodziłam do drzwi z kuchni wyskoczył Chris z tym swoim uśmieszkiem. To po mnie.
-Myślałaś, że mi uciekniesz?- zapytał poważnym tonem
-W sumie to miałam taką nadzieję- w tym momencie chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię
-Chris! Kretynie. Postaw mnie! Co ty wyrabiasz?
-Radzę ci być cicho, bo chłopaki są w domu- o nie! Zapomniałam
Kiedy byliśmy już w jego pokoju, rzucił mnie na łóżko i zawisł nade mną. Przypomniała mi się scena z wczoraj, a przed oczami stanął mi Luis. Szybko odgoniłam go od siebie. Przecież to tylko Chris nic mi nie zrobi przecież... Nagle zaczął mnie gilgotać. Ale o 100 razy mocniej niż ja go. To niesprawiedliwe. Kuliłam się pod nim i śmiałam jak idiotka. Łzy leciały z moich oczu, a on nie przestawał. W końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Blondyn oparł swoje ręce nad moją głową.
-Słodko wyglądasz jak się śmiejesz
-Chris...- nie dane było mi dokończyć, bo chłopak musnął moje usta.
Ale był to przelotny całus. Delikatny, przyjemny. Co to miało być. Chris uśmiechał się przebiegle, a ja piorunowałam go wzrokiem. On mi niczego nie ułatwia. Kiedy już miałam się odezwać, że jest nienormalny drzwi do jego pokoju się otworzyły, a moje serce stanęło. Cholera.
-Co wy do cholery robicie? - w drzwiach stał nie kto inny jak mój brat.
Szybko poderwałam się do pionu. Na mojej twarzy gości duży rumieniec.
-To nie tak jak myślisz Mike- wychrypiałam
-ładnie tak zarywać do mojej siostry? Żadnej panienki sobie nie odpuścisz?- już szedł w stronę Chrisa kiedy ja go zatrzymałam
-Mam coś na nasze usprawiedliwienie. Chodź to ci opowiem- spojrzałam smutno na Chrisa- Lepiej, żebyś wiedział
-Słucham!
-Nie krzycz i chodź do kuchni
Zeszliśmy całą trójką na dół. Myślałam, że sama pogadam sobie z moim braciszkiem, ale jak widać Chris też chciał w tym uczestniczyć. Normalnie to bym się kłóciła, ale nie mam na to siły. I tak dużo kosztuje mnie ta rozmowa.
-Czy ty masz na sobie koszulkę Chrisa?!- zbulwersował się na maxa
-MIKE!!!- krzyknęłam. Chris siedział cicho przez cały czas, co mnie bardzo dziwi
-A więc mów...
-Wczoraj na imprezie... Spotkałam Luisa
-Co do cholery on tutaj robi?
-Nie przerywaj! Zaczął głaskać mnie po policzku, a ja uciekłam do toalety. Kiedy wyszłam i już miałam iść on wciągnął mnie do pokoju i rzucił na łóżko- wzięłam głęboki oddech, czuję jak łzy cisną mi się do oczu- potem zaczął coś do mnie gadać i jeździł swoimi obleśnymi łapami po moim ciele. Kiedy powiedziałam mu co o nim myślę i splunęłam mu w twarz ten mnie spoliczkował. Później kiedy się szarpałam uderzył mnie w udo i jeszcze raz w policzek- teraz już płakałam- Nic więcej nie mogłam zrobić. I wtedy do pokoju wbiegł Chris i rzucił się na niego. Kail i jego kolega go wyprowadzili, a Chris przywiózł mnie tutaj. Dał jakąś świeżą koszulkę. Spałam u niego, ale cholera Mike do niczego nie doszło. A ta sytuacja z przed chwili to on mnie gilgotał, chciał poprawić mi humor. Gdyby nie on to nie wiem...- widziałam jak Mike zaciska pięści i szczękę.
-Zabije go!!! Zabije!!! Mało już ci krzywdy zrobił?- mój brat był wściekły, dosłownie kipiał ze złości
-Powiecie mi do cholery kim jest ten debil Luis?- wreszcie odezwał się blondyn
-Dzięki stary, za szybko was oskarżyłem
Nagle do kuchni wkroczył James, kiedy mnie zobaczył zapłakaną znieruchomiał. Nie chciałam tam z nimi być dlatego szybko pobiegłam do góry zabrałam swoje rzeczy i miałam zamiar wyjść, ale przejście zagrodził mi Chris.
-Wytłumaczysz mi kim jest ten dupek?
-Chris... Proszę...Nie jestem gotowa. Przepraszam... Nie teraz. Jeszcze nie- próbowałam go wyminąć
-Czekaj dam ci jakieś spodnie, a Mike cię odwiezie
-Dzięki... Dzięki za wszystko, no wiesz
-Nie dziękuje skarbie... Nie masz za co naprawdę- cmoknął mnie w policzek
Wyszłam. Boję się. Znowu wróciła przeszłość. On może być wszędzie. Jest tutaj. W tym mieście. Może być na tej ulicy. Na tym samym uniwersytecie. Słodki Jezu. Nie będę spokojna. Uciekłam od problemów, a one mnie dogoniły. Jak widać pisane mi jest bycie nieszczęśliwą. Mike odwiózł mnie do akademika. Pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Jest godzina 12:48. Możliwe, że Nicole jeszcze śpi. Ciekawe tylko czy u jakiegoś typa czy w akademiku. Muszę wymyślić jakąś wymówkę. Dlaczego zostałam u Chrisa? Jasne jest, że nie mogę nikomu o tym mówić. Zwyczajnie w świecie nie chcę poruszać tego tematu, nie teraz. Nie chcę, żeby coś się zmieniło, żeby mi współczuły. Sarah nie wie kim jest Luis i lepiej będzie jak na razie tak zostanie, a Nicole... Hmm. Nie chcę ją zamęczać problemami. Wystarczy, że wie Mike i Chris. Powinnam iść na policję? On mi nie da żyć! Nie mogę. Bardzo bym chciała, żeby zapłacił za swoje, ale wiem, że się odegra. Stanęłam na przeciwko pokoju. Chwyciłam za klamkę.
-Boże Vans jesteś! Już się martwiłam, że ten przystojniaczek ci coś zrobił
-Przecież wam napisałam
-No tak tak, ale i tak się martwiłam. A teraz opowiadaj
-A więc- wzięłam głęboki oddech. Nienawidzę kłamać, nienawidzę się tłumaczyć- Strasznie się nawaliłam i Chris zamiast zawieźć mnie do akademika wziął mnie do siebie. Spokojnie do niczego nie doszło- delikatnie się uśmiechnęłam. Rudowłosa wpatrywała się we mnie z powagą jakby szukała w moich oczach prawdy
-Całe szczęście!- uścisnęła mnie- A teraz chodźmy coś zjeść- o nie tylko nie na miasto
-Ym może zamówmy coś tutaj. Np. pizzę, albo kebab.
-Och tak Kebab!!!- zaśmiałam się
Pochłaniałyśmy jedzenie jak zgłodniałe wilki. Ubrudziłyśmy się sosem, ale w naszym przypadku to bardzo normalne. Dużo gadałyśmy, Nicole opowiadała mi o Willu, a później zadzwoniłyśmy po Sarah i razem w trójkę grałyśmy w jakieś planszówki. Nawet w naszym wieku fajnie grać w takie rzeczy. To bardzo odprężające. Dzięki grze 5 sekund poszerzyłam swoją wiedzę. Np. dzięki pytaniu: wymień 3 rzeczy na literę C dowiedziałam się, że cebula to rzecz, Chris to rzecz i Celestyna to rzecz. Interesujące prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top