11. Imprezowiczka
- Wiecie mam zamiar wyrwać jakiegoś przystojniaka- Sarah powiedziała i podała mi szarą, luźną koszulkę z krótkim rękawem- przymierz, pasowałaby ci.
- Ciekawe czy będzie Will?- zamyśliła się Nicole.
- Widzisz Sarah ona ma już swojego księcia- pokazałam głową na rudowłosą.
- Szczęściara.
- Oh tak!
- Mówiłyście coś?- wtrąciła się Nicole.
- Nic specjalnego- zachichotałam.
Poszłyśmy z dziewczynami do przymierzalni. Muszę przyznać, że blondynka ma naprawdę świetny gust. Ta bluzka faktycznie mi pasuje. Wyszłam z przymierzalni i stanęłam przed dużym lustrem.
-Super wyglądasz! Ta bluzka świetnie komponuję się z czarnymi rurkami z wysokim stanem i przetarciami. Musisz to kupić! - Pisnęła po czym mnie przytuliła.
-Na pewno nie wyglądam tak świetnie jak ty w tej sukience!
-Kupić ją?
-Tak jest idealna na dzisiejszą domówkę.
-Dokładnie, podzielam zdanie Vans- Od kiedy Nicole usłyszała jak mówi na mnie Sarah i Kevin również zaczęła tak na mnie mówić. Zastanawiała się jakim cudem ona nie wpadła na to zdrobnienie. Mi również bardziej się podoba niż Vaness.
-Teraz tobie musimy znaleźć jakąś kieckę!- krzyknęła Sarah i skoczyła mi na plecy
-A nie mogę iść w spodniach i białym cropie?- zrobiłam maślane oczka i zatrzepotałam rzęsami
-O nie moja droga- odezwała się rudowłosa- Musisz wyglądać wystrzałowo! Najlepiej!
-Bez przesady, to zwykła domówka.
-Kochana jesteś śliczna! We wszystkim ci ładnie, ale największe wrażenie zrobisz jak ubierzesz sukienkę.
-Niech wam będzie, ale żadnej przecudownej. Ma być delikatna.
-Okej okej.
Pochodziłyśmy jeszcze chwilę po sklepach, a później usiadłyśmy w knajpce Rito. Wybrałam sobie czarną, dopasowaną sukienkę na ramiączkach. Zwykła, ale dla mnie idealna. Widzę jak Nicole mi się przygląda. Widzę w jej spojrzeniu, że oczekuje czegoś ode mnie. Ah tak! Wyjaśnień zapewne.
-Vans powiesz mi co między wami zaszło?- przełknęłam ślinę.
Wiedziałam, że będę musiała wszystko opowiedzieć. Przymknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam, że Sarah patrzy się na mnie nie wiedząc o co chodzi, a rudowłosa pokazuje dyskretnie głową na blondynkę. Ja kiwnęłam na znak, że może jej powiedzieć. Poruszyła dla mnie ciężki temat.
-Wiesz Sarah... Vans ma przygody z Chrisem Morganem- widziałam szok w oczach blondynki.
-O mój boże- zakryła ręką usta - Przecież to największy fejm jakiego znam.
-Taaa...- przewróciłam oczami- fejm, a zarazem cham, dupek, idiota, kretyn. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
-Co się między wami stało?
-Wszystkie laski na niego lecą, on z nimi sypia przez jedną noc i zostawia. Nawet nie pamięta ich imion, o ile w ogóle je zna.
-Ale jest cholernie przystojny- przygryzłam wargę na ten komentarz Sarah- Dobra to opowiadaj co się wydarzyło.
Wzięłam głęboki oddech.
- Zaczęło się od głupich 99 centów w sklepie- Cholera! Możliwe, że gdybym wzięła te kilka centów wcale bym go nie poznała, a moje życie dalej płynęłoby sobie spokojnie...
Opowiedziałam wszystko, niczego nie pominęłam. Zaczynając od sklepu, poprzez nasz pobyt w hotelu, a kończąc na wczorajszej imprezie. W niektórych momentach zaszkliły mi się oczy. Tak naprawdę sama nie wiem dlaczego tak reaguję. To jest dla mnie ciężkie. Chyba go polubiłam, a wiem, że to nieodpowiednie. Wiem, że prędzej czy później będę przez niego cierpieć. Nie chcę tego, dlatego wolę nie mieć z nim kontaktu, a to, że od tak mnie całuje nie ułatwia mi sprawy. Ja dla niego nic nie znaczę, jestem jedną z tych wszystkich dziewczyn, które ma ochotę zaliczyć. Jest jedna rzecz, która odróżnia mnie od tych napalonych lasek- mam godność i nie jestem łatwa. Dziewczyny były bardzo zszokowane. Teraz siedzę ze spuszczoną głową i czekam, aż coś powiedzą. A może będzie lepiej jeśli nic nie powiedzą? To, że powiedziałam wszystko Nicole to normalka, ale, że tak otworzyłam się przed Sarah, którą znam od wczoraj to coś niesamowitego. Jednak mam do niej zaufanie.
-Nie wiem co powiedzieć- powiedziała cicho Sarah.
-On na ciebie leci!- krzyknęła Nicole, a ja momentalnie zakrztusiłam się sokiem jabłkowym.
-Dziewczyno na głowę upadłaś- popukałam się palcem w czoło. Ona już całkiem ześwirowała?
-No przecież tak to wygląda. Ciągle jakimś cudem na siebie wpadacie, tam gdzie ty jest on.
-To raczej odrobinę przerażające.
-No coś ty. Macie się ku sobie- prychnęłam pod nosem.
-Wiesz Vans od nienawiści do miłości jest krótka droga- tym razem odezwała się Sarah.
-Wymyślacie. Jestem po prostu kolejną dziewczyną do kolekcji " laski, które zaliczę".
-Przecież on też może się zakochać.
-On nie... Trwały związek nie jest dla niego, on woli jednorazowe akcje.
-Skąd ta pewność?
-Po prostu wiem. Nie gadajmy już o tym- znowu przymknęłam na chwilę oczy.
Mówiły coś jeszcze, ale ja się wyłączyłam. Jestem zmęczona. Jeśli się nie położę chociaż na chwilę to na domówce będę ledwo żywa jeszcze przed piciem alkoholu.
***
Impreza. Alkohol. Głośna muzyka. Papierosy. Jedzenie. Ludzie. Chris Morgan. Stoję przy ścianie i obserwuję taniec ludzi, a tak właściwie to tego dupka. Widzę jak tańczy z ładną wysoką blondynką, szepta jej coś do ucha po czym idą gdzieś razem. Współczuję ten dziewczynie. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że następnego dnia on nawet nie będzie pamiętać jej imienia. Nagle podchodzi do mnie chłopak i wyrywa mnie do tańca. Znam go. To James. Kołyszę się w rytm muzyki. Po chwili wszystko znika. Zostaję tylko ja, James i... Morgan. Chłopaki rzucają się na siebie. Ich walka bardziej przypomina taniec współczesny. Po chwili zatrzymują się i podchodzą do mnie. Oboje podają mi rękę. Muszę wybrać. Słodki James? Czy cholerny dupek- Christopher?
-Wstawaj słyszysz! Bo się nie wyrobimy- czuję jak ktoś targa mną na wszystkie strony. Kurczę, miałam twardy sen.
-Już już spokojnie- wyciągnęłam się i wstałam. Ten sen był bardzo realistyczny, z resztą jak każdy.
Gdyby nie to, że się śpieszymy to pod prysznicem stałabym chyba z pół godziny. Odświeżona z mokrymi włosami wyszłam na korytarz. Miałam na sobie granatowe, krótkie spodenki i czarny podkoszulek, a tu nagle przede mną wyskakuję James, Will, Mike, i... Słodki Jezu. Chris. Przecież ja wyglądam strasznie. Co oni tutaj robią?
-Co wy tu robicie?- spytał lekko podirytowana.
-Przyszliśmy was odwiedzić- wyszczerzył się Will. Ta on zapewne do Nicole.
-Will cicho tam- odezwał się mój braciszek. Stoję przed nimi w mokrych włosach i bylejakich ciuchach. Muszę komicznie wyglądać- Chris przyszedł coś tam oddać jakiejś lasce- aha fajnie, super, świetnie- a my wykorzystując to pomyśleliśmy, że do was zaglądniemy. Jak sobie radzicie?
-Wiecie, my akurat szykujemy się na domówkę- czułam wzrok Chrisa na sobie, ale nie miałam zamiaru popatrzyć się w jego stronę. O nie. - jak chcecie możecie wejść na chwilę, ale uprzedzam, że nie mamy czasu na rozmowy- uśmiechnęłam się delikatnie.
-My tylko na chwilkę- wyszczerzył się James.
-Poczekajcie chwilę, muszę się upewnić, że Nicole nie paraduję w samym staniku czy coś.
Weszłam szybko do środka i zamknęłam drzwi.
-Nicole chłopaki tu są!
-Co?! Jacy?
-Mike, Will, James i Chris.
-O mój boże! I co teraz?
-No wpuścimy ich, ale zajmiemy się sobą.
-Nie dam rady przy Willu, nie będę mogła się skupić- uuu rudowłosa się zarumieniła.
-Coś wymyślimy, pójdziesz do łazienki może.
-Okej zawołaj ich.
Otworzyłam drzwi i zaprosiłam ich gestem ręki. Przywitali się z Nicole i rozsiadli się wygodnie na łóżkach. Luźno rozmawialiśmy. Nie zaszczyciłam ani jednym spojrzeniem blondyna, chociaż jego wzrok palił całe moje ciało. Podczas rozmowy robiłam makijaż, suszyłam włosy. Całe szczęście nie musiałam prostować moich włosów, bo one są proste naturalnie. Została jeszcze godzina, a więc spokojnie zdążę się ubrać. Dlatego usiadłam koło Jamesa, żeby odpocząć.
-A wy macie jakieś plany na wieczór?- zagadnęłam ich kiedy rozmawiali o wyścigach. Nie chciało mi się słuchać tych ich męskich tematów.
-Idziemy z wami na imprezę- wypalił Mike.
-Że co?- nie ukrywałam zaskoczenia.
-No co? Pójdziemy z wami, więc nas wpuszczą. Z resztą bez was i tak byśmy się dostali, bez nas nie ma imprezy- zaśmiałam się na jego słowa.
-Niech wam będzie- przewróciłam oczami.
-Skoro mamy jeszcze czas do 19 to zagrajmy w butelkę!- zaproponował Will.
-Możemy- odezwała się Nicole, która dopiero wróciła z łazienki. Wygląda świetnie. Widziałam jak chłopaki się na nią gapią mimo, że jeszcze nie ubrała sukienki.
-Kto zaczyna?
-Skoro ty zasugerowałeś tą zabawę to zacznij- powiedział James.
Will zakręcił butelką. Wypadło na Mike. Wybrał pytanie. Phy cienias.
-Czy całowałeś się kiedyś z chłopakiem?
-Obrzydzasz mi życie stary! Odpowiadając na twoje pytanie, nie nie całowałem się nigdy z chłopakiem.
Butelka znowu się kręci... Nicole.
-Co czujesz do Willa?- popatrzyłam na dziewczynę, zarumieniła się i schyliła głowę. Natomiast jej obiekt westchnień szeroko się uśmiechał i wlepiał w nią swoje zielone tęczówki.
-Yhm... No... Podoba mi się- powiedziała cicho.
Chłopak zrobił coś co nas zdziwiło. Podszedł do niej i musnął jej usta i przelotnie powiedział jej coś do ucha. Wrócił na swoje miejsce, a dziewczyna od razu się rozpromieniła. Jakie to słodkie.
-Chris...
-Wyzwanie.
Nicole błagam nie wymyśl nic głupiego.
-Hmm... Zatańcz z Vans jakiś seksowny taniec- zrobiłam wytrzeszcz oczu. Co ona chce tym osiągnąć? Jeśli myśli, że mi pomaga to się grubo myli.
Dopiero teraz spojrzałam na blondyna. W jego oczach tańczyły iskierki. Nie mogę tego zrobić. Nie!
-Wiecie my już musimy się ubierać- powiedziałam.
-Panikujesz?- zaśmiał się Will.
-Wiesz, że jeśli tego nie zrobisz musisz pocałować osobę, którą wskaże butelka?- niestety wiem.
Nicole puściła romantyczną muzykę. Kiedyś ją zabiję, nie żartuję. Chris szybko znalazł się naprzeciwko mnie. Złapał mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie. Nie patrzyłam na niego. Zrobiłam jeden krok, później drugi. Nie dam rady. Cholera. Zacisnęłam szczękę. Wyszarpałam się z ramion chłopaka i wybiegłam na korytarz, żeby po chwili znaleźć się w łazience. Wiem, że głupio zrobiłam. To było chore, ale ja nie mogę. Nie mogę z nim tańczyć, przebywać, rozmawiać, nawet na niego patrzeć, bo czuję, że jest dla mnie coraz bardziej ważny. A tak nie może być. Pod żadnym pozorem nie mogę dopuścić do tego, żeby się w nim zakochać. Na razie wszystko idzie w złym kierunku. Za każdym razem pojawia się on. Wszedł do mojego życia i namieszał mi w głowie. Tak bardzo go za to nienawidzę. Nagle usłyszałam, że otwierają się drzwi od łazienki.
-Vans jesteś tam? Bardzo cię przepraszam... To było głupie wiem. Masz prawo być na mnie zła- powiedziała smutno.
-Jestem, to tylko głupia gra.
-Chłopaki zeszli na dół, czekają na nas. Chodź pójdziemy się ubrać.
-Jestem na ciebie zła.
-oh...
-Ale chodźmy- otworzyłam drzwi i wyszłam z kabiny.
-Przepraszam cię Vans, naprawdę. Nie wiem co mi odwaliło. Ty mi opowiedziałaś co między wami zaszło, a ja wypalam z takim wyzwaniem.
-Znam cię już bardzo długo i wiem, że robisz głupie rzeczy- delikatnie się uśmiechnęłam.
Weszłyśmy do pokoju i zobaczyłyśmy Sarah siedzącą na moim łóżku.
-O jesteście! Czemu nie jesteście jeszcze ubrane?- zdziwiła się blondynka.
-Już się ubieramy. Jedziemy z chłopakami.
-Cooo? Jakimi? Aaa- zapiszczała Sarah.
Nicole jej opowiedziała, a ja za ten czas ubrałam sukienkę. Dziewczyny próbowały mnie namówić na wysokie szpilki, ale ja nie dałam za wygraną. Mam się dobrze czuć! Dlatego założyłam moje ulubione buty, a mianowicie Vansy. Dobrze prezentowały się z moją sukienką. Na wierzch zarzuciłam czarną ramoneską i oczywiście torebkę. Kiedy byłyśmy gotowe zeszłyśmy na dół. Stało tylko jedno auto. Powinny być 2. Przecież nie zmieścimy się. Ja, Sarah, Nicole, Mike, James, Will i Chris. Czyli 2 musiało już pojechać. Oby jednym z nich był Chris. Wskoczyłyśmy na tyły samochodu. Niestety świetnie znam ten samochód. Miałam okazję kilka razy nim jechać. Popatrzyłam w lewe lusterko. Nie myliłam się. Za kierownicą siedział Chris, a obok Will. Świetnie.
-Podjedziemy jeszcze na chwilę do naszego mieszkania. Musimy się przebrać- odezwał się w połowie drogi Will.
-Przecież się spóźnimy- oburzyła się Sarah.
-Gwiazdy muszą się trochę spóźnić i zrobić wielkie wejście- odpowiedział Chris. Dupek.
Przez całą drogę nikt się nie odzywał. W niektórych momentach spotykałam wzrokiem czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie w lusterku. Szybko odwracałam wzrok. Widziałam też jak Sarah przygląda się Chrisowi, później odwracała wzrok na mnie i następnie szeptała coś do Nicole. To było dziwne, ale nie komentowałam. W końcu chłopaki zatrzymali się przed blokiem. Chciałyśmy zostać w aucie, ale chłopaki się uparli, żebyśmy weszły do środka. Nie miałyśmy wyjścia. Ostatnim razem kiedy u nich byłam, nie za ciekawie się to skończyło. Korzystając z okazji poszłam do łazienki zostawiając dziewczyny w salonie. Załatwiłam potrzebę i stanęłam przed lustrem.
Na pewno ta dziewczyna, której Chris coś oddawał jest ode mnie ładniejsza. Diane z resztą też.
Poprawiłam włosy i usta. Wyszłam i niestety w kogoś wpadłam. Który to już raz?
-Kolejny raz na mnie wpadasz kwiatuszku- szeroko się uśmiechnął. Blondyn stał przede mną opierając się jedną ręką o futrynę drzwi.
-Powtarzasz się Morgan- warknęłam.
-Lubię dziewczyny z charakterkiem- puścił mi oczko, a ja przewróciłam oczami. Ostatnimi czasy bardzo często to robię.
-Spadaj Chris, lepiej się pośpiesz, bo nie mam zamiaru na ciebie czekać.
-Pozwolę sobie przypomnieć, że to moje auto i to ode mnie zależy kiedy pojedziemy.
-Możemy zamówić taksówkę.
-Będziecie tak stać i się przedrzeźniać czy w końcu Stary pójdziesz się myć- usłyszałam głos Willa. Zrobiło mi się głupio.
Schyliłam głowę. Moje buty stały się bardzo ciekawym obiektem do obserwacji. Nareszcie dupek zabrał rękę i pozwolił mi odejść. Zeszłam do dziewczyn gdzie razem czekałyśmy na chłopaków. Przeglądałyśmy portale społecznościowe. Nicole i Sarah powiedziały, że zrobią mi jakieś boskie zdjęcie, żebym w końcu zmieniła profilowe. Ostatnie zdjęcie dodałam jakieś 6 miesięcy temu. W dzisiejszych czasach to tragedia.
***
Impreza. Alkohol. Głośna muzyka. Papierosy. Jedzenie.
Dokładnie jak w moim śnie. Zaśmiałam się w duchu z mojego idiotycznego spostrzeżenia. Na dole czekał na nas Kevin razem z trójką swoich przyjaciół- Logan, Jake i Jordan. Mega przystojni i przesympatyczni w porównaniu do pewnego "dupka". Teraz stoję razem z Sarah przy kuchennym blacie i pijemy Tequilę. Zimny alkohol pali moje gardło. Zabawa to zabawa. Nicole od razu ruszyła na parkiet razem z Willem. Oni są tacy uroczy. Podczas kiedy my tak sobie stoimy zauważyłam Chrisa. Ta... Nie samego. Z jakąś śliczną szatynką. Stoją pod ścianą i się obmacują. Nie wiem dlaczego, ale jakaś siła wyższa nie pozwala mi oderwać wzroku od tej dwójki. Nagle blondyn mnie zauważa i zaprzestaje swoich dotychczasowych działań. Szybko się ogarnęłam i wyciągnęłam Sarah na parkiet. Pora trochę potańczyć. Szybko odnajduję rytm i poruszam się do dobrze znanej mi piosenki. Wywijam częściami ciała, skaczę, gibię się na wszystkie strony. Ah cała ja. Czuję jak alkohol buzuje w moich żyłach. Jestem taka wolna! Chcę mi się śmiać z samej siebie. Nagle orientuję się, że ktoś oplata swoje ręce wokół mojej talii. Jednak nie zwracam na to większej uwagi i po prostu tańczę z niewiadomą mi osobą.
-A teraz z dedykacją dla ślicznej, niskiej szatynki o imieniu Vanessa wolna piosenka.
Słodki Jezu! Czy ktoś właśnie zadedykował dla mnie piosenkę? Właśnie pierwszy raz od bardzo dawna czuję się wyjątkowa. Z takiego tłumu to dla mnie jest ta piosenka. Pozostaje tylko pytanie, od kogo?
Nagle poczułam jak ktoś obraca mnie do siebie. Moje źrenice znacznie się powiększają kiedy wzrok napotyka czekoladowe tęczówki. Szlag. Zawsze on. Gdzie ja, tam on. Gdzie on, tam ja. To chore. Oznacza to, że przez cały ten czas z nim tańczyłam. Dlaczego zostawił tamtą dziewczynę? Czyżby miała rozum i mu odmówiła? Do moich uszu dobiegła spokojna muzyka. Czyli teraz mam się do niego przytulić i tańczyć gdyby nigdy nic?
-Zapomnij o wszystkim i zatańcz ze mną- schylił się i wyszeptał te słowa wprost do mojego ucha, a mnie przeszedł znajomy dreszcz. Użył do tego swojej seksownej chrypki, która tak na marginesie urzeka dziewczyny. Na mnie chyba niestety też działa.
Czemu on tak na ciebie działa Vans? Czy to przez alkohol? Tak, możliwe. Postanowiłam, że pozwolę sobie na jeden taniec z cholernym przystojniakiem. Chciałam wziąć go na dystans, ale mi na to nie pozwolił i momentalnie mnie do siebie przyciągnął. Tak, że całym ciałem przywieram do niego. On jest tak zaskakująco ciepły, a jego mocne perfumy są niesamowite. Mogę stwierdzić, że jego perfumy to jeden z najlepszych zapachów na świecie. Mocno zaciągnęłam się jego zapachem. Może to nie tylko perfum? Jakby one połączone z wodą kolońską i miętową gumą do życia. Taki charakterystyczny zapach dla niegrzecznych chłopaków. Dla mnie Chris należy do tej rangi i znajduje się na pierwszym miejscu. Pewnie nie tylko ja tak uważam. Zamknęłam oczy i rozkoszuję się jego obecnością. Stop! Co ja wyprawiam? Miałam tego nie robić. Miałam się do niego nie zbliżać, ale czy to możliwe? Czy jestem w stanie? Nawet jeśli tak, to on mi na to nie pozwala. Ciągle gdzieś się pojawia. I kiedy myślę, że udaję mi się od niego odizolować wszystko trafia szlag. Czy mało miałam problemów w przeszłości? Jednak on jest za bardzo pociągający, żebym się od niego oderwała. I takim oto sposobem dalej z nim tańczę. W sumie nie wiem czy to można w ogóle nazwać tańcem. Bardziej delikatne poruszanie się do piosenki. Dosłownie kilka kroków.
W końcu piosenka dobiega końca i znowu DJ puszcza szybką, rytmiczną muzykę. Ja muszę ochłonąć. Oderwałam się od Chrisa. Brawo Vans, to już coś. Po czym udałam się do kuchni po kolejną szklankę Tequilii. Kiedy wypijam całą zawartość ze szklanego naczynia postanawiam poszukać dziewczyn. Jednak nigdzie ich nie ma. Nicole możliwe, że jest gdzieś z Willem, a Sarah? Może ona też wyrwała jakiegoś przystojniaka? Nagle przede mną wyrasta Jake. Tak chyba właśnie ma na imię chłopak o kasztanowych włosach i piwnych oczach. Swoją drogą jest niesamowicie przystojny. Przez chwilę ilustruję go wzrokiem co on również robi. Ma na sobie czarne rurki i granatową koszulę, która opina jego mięśnie. Dopiero teraz zauważam jakie są duże.
-Hej piękna- uśmiechnął się łobuzersko i uniósł przy tym lewą brew.
-Ym Cześć.
-Masz może ochotę na taniec?
-W zasadzie to miałam znaleźć przyjaciółki, ale nigdzie ich nie ma. A więc z przyjemnością.
Wzięłam jeszcze łyk alkoholu i poszłam znowu na parkiet. Tyle, że tym razem z innym partnerem. Świetnie się rusza muszę przyznać. Przystojny, wysportowany, tancerz i jeszcze miły. Ideał. Zatańczyliśmy razem ze trzy tańce, a później poszliśmy do drugiego pokoju, gdzie zaraz mieliśmy grać w butelkę. Usiadłam koło Jordana i Jake. Zauważyłam, że po drugiej stronie siedzi Chris, a przy nim ładna blondynka. Yhm fajnie. Błądziłam spojrzeniem po ludziach, aż w końcu mój wzrok odnalazł Sarah. Stała przy oknie z Loganem. Szykuje się romans. Jestem całkowicie wyluzowana. Alkohol potrafi zdziałać cuda. Wszyscy pozajmowali miejsca, a butelka poszła w ruch. Jest dużo obcych twarzy. Sarah musiała wypić na raz 3 drinki zrobione przez Kaliego. Jordan miał zatańczyć seksowny taniec. Jakaś Elena miała zrobić szpagat mimo tego, że miała sukienkę. I zrobiła. Było śmiesznie i luźno do momentu kiedy nie wypadło na mnie.
-Pytanie.
-Co cię łączy z Morganem? Wiesz widziałem waszą fotę na instagramie- momentalnie się spięłam.
O cholerka. Spojrzałam na Chrisa. Przyglądał mi się, a jego towarzyszka była zbulwersowana. Wzięła swoją torebkę i wyszła. Nawet za nią nie poszedł. To było chamskie z jego strony.
-Mhm... Ja... Nie wiem- wypaliłam. Brawo Vans, świetnie.
-Jak to nie wiesz? Przecież jest zdjęcie, na którym się całujecie- czułam na sobie wzrok wszystkich tu zebranych.
Mogłam wybrać wyzwanie. Czemu ludzie zawsze są mądrzy po fakcie dokonanym?
-To skomplikowane- powiedziałam po cichu.
-Ale..- nie było dane mu dokończyć, bo Chris mu przeszkodził.
-Nie ma ale, skończ Alan!- warknął blondyn. Uratował sytuację.
Butelka znowu poszła w ruch. Wypadało na osoby, których kompletnie nie znam, aż w końcu na Jake.
Pocałuj namiętnie Vans. To zdanie obijało się w mojej głowie. Że co? Żarty jakieś? Spojrzałam na Jake, on uśmiechał się szeroko i zanim się zorientowałam znalazł się naprzeciwko mnie i wpił się w moje usta. Nie powiem był to bardzo przyjemny pocałunek. Niestety nie tak dobry jak z Chrisem. STOP! Vans czy musisz porównywać jego do Chrisa? Oderwaliśmy się od siebie, a ja czuję jak palą mnie policzki. Wszyscy się gapią. Jak by całującej się pary nie widzieli. Sensacja. Rozglądnęłam się po ludziach. Nie ma Chrisa. Znikł. A to dziwne, jeszcze wcześniej był.
Graliśmy jeszcze trochę, a kiedy większość osób zrezygnowała z gry uznaliśmy, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej zabawy. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Czy to możliwe? Przeszłość wraca? A może to ja już jestem tak schlana w trzy dupy, że mam zwidy? Zaczynam bzikować? Jednak czuję się w miarę normalnie tylko trochę gorąco. To musi być on, musi. Luis... Brunet stoi pod ścianą na końcu korytarza i całuje się z jakąś laską. Co on tu robi? Nie może mnie zauważyć. Cholera. Toaleta jest niemalże przed nimi. Co teraz, co teraz Vans? Zawsze masz jakieś pomysły, a teraz co? Postanowiłam zaryzykować, może mnie nie zauważy. Błagam!
Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane i tylko kiedy zbliżyłam się do nich chłopak spojrzał na mnie i nawet nie ukrywał zdziwienia i... Rozbawienia? Luis zostawił d dziewczynę i podszedł do mnie. Co się z tobą dzieję dziewczyno? Czemu się nie wycofujesz? Czuję się jakby moje nogi były bezwładne, nie mogę się ruszyć. Brunet dotknął moje policzki, na co ja odwróciłam głowę. Z jego ust wydobyły się słowa niemożliwe. Sama w to nie mogę uwierzyć. Wyminęłam go i szybkim krokiem wtargnęłam do toalety. Mam nadzieję, że kiedy wyjdę już go tam nie będzie. Załatwiłam swoje potrzeby i poprawiłam swój wygląd. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się wokół. Teren czysty. Dzięki Bogu! Wyszłam pomału i udałam się w stronę kuchni. Nagle drzwi się otworzyły i zostałam wciągnięta do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top