10. Pokaż co potrafisz, skarbie

   Obudziłam się rano w łóżko. O dziwo w swoim łóżku. Nie pamiętałam, jak się w nim znalazłam. Wiedziałam, że zasnęłam w samochodzie Mike, więc to on musiał mnie przynieść na górę. Nicole nie było w pokoju. Czyżby nocowała u Willa? Wczoraj kiedy wychodziłam, byli ledwo żywi, ale później mogli trochę otrzeźwieć. W każdym razie nie było tutaj Nathana. Nagle do pokoju weszła Nicole. Ani słowem się nie odezwałam.

— Hej Vaness. — Odwróciłam głowę i z powrotem się położyłam. — ej co się stało?

— Wiesz, pomijając twoje wczorajsze zachowanie, to nic — burknęłam.

— Ojej przepraszam. Wiesz nie za dużo pamiętam — powiedziała cicho.

— Miałam ochotę ci wszystko opowiedzieć i powyzywać pewną osobę, ale kiedy weszłam do pokoju, zastałam cię z dwoma typami. Nazwałaś mnie sztywniarą. Dzisiaj mam casting, a ja nie miałam gdzie wymyślić układu, dlatego musiałam pójść do parku. Całe szczęście nie padało. Byłam tak wkurzona i miałam wielką ochotę się zabawić, dlatego sama poszłam do klubu gdzie poznałam Sarah. Naprawdę świetna dziewczyna. Jesteśmy razem w grupie na studiach. Później tańczyłam z przystojniakiem — Jamesem. Jak się okazało, to przyjaciel Chrisa, Mike'a i tej ich całej bandy. Na sam koniec przyjechał po mnie Mike i zasnęłam u niego w samochodzie. — Szybko opowiedziałam jej mniej więcej, co się wydarzyło, omijając zdarzenia z Morganem. Nie chciałam zaczynać tematu o nim. To kiedy indziej.

— O mój boże! Tak strasznie cię przepraszam. Alkohol sprawił, że przestałam normalnie myśleć i cokolwiek robić.

— Co się stało, to się nie odstanie. — Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie cierpiałam kłócić się z rudą. — Później pogadamy. Jest coś, co się jeszcze wydarzyło, ale to nie temat na teraz. Zajęcia mam na dziesiątą, dlatego chcę jeszcze pospać. — Wysłałam całusa w powietrzu do przyjaciółki. Ona teatralnie go złapała i przyłożyła do serca. Na ten gest obie się zaśmiałyśmy.

Nicole poszła się szykować, a ja próbowałam zasnąć ponownie. Niestety dopadły mnie złe wspomnienia, a mianowicie zdarzenie z przed kilku godzin. Dlaczego mu się dałam? Odwzajemniłam ten pocałunek. To był jeden, wielki błąd.

— Czego ode mnie chcesz człowieku? Mało krzywdy mi wyrządziłeś?

— Już nie przesadzaj...

— Nie chcę cię znać rozumiesz?

— Nie nie rozumiem.

Zbliżył się do mnie. Stał zdecydowanie za blisko. Ale kogo to obchodziło?

— Nie zbliżaj się do mnie, bo zacznę krzyczeć.

Zrobił krok do przodu i obrzydliwie się uśmiechnął.

— Nikt cię tu nie usłyszy, słonko.

— Nie. mów. do. mnie. słonko — wysyczałam przez zęby.

Chłopak zrobił jeszcze jeden krok. Nasze nosy się już prawie stykały. Chciałam się cofnąć, ale poczułam opór. Ściana.

— Miło było. Żegnaj Vaness!

Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale w końcu znalazłam odpowiedź. Wbił mi metalowy sztylet prosto w serce. Poczułam straszne kłucie. Przed oczami przeleciały mi różne momenty z życia. Pojawił się tam również Chris. Nasz pocałunek, udawane zaręczyny, kiedy uratował mi dupę w parku, poratował mnie 99 centami w sklepie, kiedy mnie łaskotał, a ja tam schodziłam na zawał, pobudka w jego łóżku i podkoszulku. Czy to już mój koniec?

Z mojego okropnego snu wybudził mnie ten najpaskudniejszy dźwięk na świecie, ale w tej sytuacji był dla mnie zbawieniem. Prawdę mówiąc byłam ciekawa, co stanie się dalej, ale za bardzo byłam przerażona. Nie chciałam, żeby znowu wróciły codzienne koszmary. Louis. Eh. Co by tu dużo mówić. Najgorszy cham, jakiego świat widział. Był prawdopodobnie gorszy od Chrisa. W sumie walczyli o pierwsze miejsce. To głupie uczucie: Wydawało mi się, że sen to rzeczywistość. Jesteś w święci przekonana, że właśnie umierasz i to przez chłopaka, który kiedyś był dla ciebie najważniejszym człowiekiem. A tu nagle nad głową dzwoni ci budzik i powracasz do życia. Tak na prawdę nigdy nie miałam snu, w którym umarłam. Kończyło się na przed śmiercią. Dziwnie brzmiało, ale tak właśnie było. Np. spadałam w dół z mostu i budzę się przed samym końcem albo ktoś próbował mnie zadźgać nożem, ale w ostatniej chwili się obudziłam. Wtedy czuję ulgę. Ulgę, że jednak żyję, a wszystko to było jednym wielkim, okropnym snem. Oczywiście czasami zdarzają się cudowne. Bardzo chciałam się dowiedzieć, co dalej, ale wtedy się budziłam w najlepszych momentach. Nie rozumiem życia.

***

— Hej, Sarah! — Przytuliłam blondynkę na przywitanie.

— Cześć, Vans — obdarowała mnie swoim słodkim uśmiechem. — masz ochotę wybrać się dzisiaj ze mną na zakupy do centrum? Mają duże promocję — zatrzepotała rzęsami.

— Z wielką chęcią. Wiesz musisz kogoś poznać.

— Ymm, czyżby jakiś przystojniak?

— W sumie jego też, ale akurat chodziło mi o moją przyjaciółkę Nicole. Przyjechała ze mną i mamy razem pokój w akademiku. Studiuję pedagogikę i na pewno się dogadacie, też kocha zakupy — pozwoliłam sobie zachichotać.

— Ooo to świetnie, jak najszybciej chcę ją poznać — rozpromieniła się dziewczyna.

— Ale to po tych zajęciach, teraz nie zdążymy.

— Pewnie.

Z Sarah jeszcze chwilę rozmawiałyśmy, po czym udałyśmy się do auli gdzie miałyśmy zajęcia z projektowania. Od razu w tłumie zauważyłam przystojnego bruneta o ciemnej karnacji. Usiadłam obok niego razem z Sarah. Poznałam ich ze sobą. Nie mieliśmy jednak dużej możliwości, żeby dłużej porozmawiać, bo usłyszeliśmy głos wykładowcy.

— Kevin? — Zrobiłam maślane oczka. — Pożyczysz mi notatki z wczoraj? Błagam.

— Przestań, nie musisz prosić. A właśnie! Dlaczego nie było cię wczoraj na zajęciach? — zapytał cicho, zadziornie się uśmiechając.

— Długa historia. — Wystawiłam mu język i założyłam pojedyncze pasmo włosów za ucho.

Były dosyć długie i czasami mi przeszkadzają. Zdarza się, że je upinam, ale dzisiaj miałam ochotę zostawić je rozpuszczone.

— Wiesz, że ci nie odpuszczę i będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko od początku, aż do końca. — Puścił mi oczko.

— Z tobą nie wygram. — Przewróciłam oczami

Kevin to jeden z nielicznych ludzi, którym tak szybko zaufałam. Czuję się jakby był moim przyjacielem, mimo że znamy się dopiero około 2 dni. Zabawne prawda? Jednak wydaję mi się, że znamy się lata.

— Dostałem sms. Kail robi domówkę dzisiaj wieczorem o 19, mogę zabrać kogo chcę i mam ochotę wziąć was. Oczywiście, ty też możesz kogoś wziąć. Tą swoją przyjaciółkę? Nicole tak?

— Świetnie, Nicole na pewno będzie w siódmym niebie.

Po tych zajęciach zabrałam Sarah i Kevina do Nicole. Chciałam ich ze sobą poznać, bo Nicole to bardzo ważna dla mnie osoba, była dla mnie jak siostra. Dlatego miałam nadzieję, że się polubią. Miałam zamiar spędzać z nimi czas i beznadziejnie by było gdybym miała spotykać się z nimi z osobna.

— Cześć kochana — ucałowałam ją w policzek. Jeszcze rano byłam na nią zła, ale ludzie robią różne głupie rzeczy, a zwłaszcza Nicole.

— Heja, skarbie. — Już drugi raz przedrzeźnia Chrisa, bardzo zabawnie jej to wychodzi. Niestety musiała mi tym przypomnieć incydent z wczoraj.

— Mówiłam ci już, żebyś tak do mnie nie mówił — powiedziałam oburzona.

Po chwili razem z rudowłosą wybuchłyśmy śmiechem, co nie uszło uwadze Sarah i Kevinowi oraz całej reszcie, która obok nas przechodziła. Blondynka i brunet wymienili się spojrzeniami mówiącymi "o co chodzi?" A ja znowu się zaśmiałam. Och tak, ja i Nicole mamy bardzo specyficzne poczucie humoru. Sama nie wiem, kto bardziej. My czy mój braciszek? Możliwe, że na równi.

— Ah nieważne, my z Nicole po prostu jesteśmy bardzooo dziwne.

— Ok, nie wnikamy.

— Ej, Vaness, a nie przedstawisz mi tej dwójki? — Nicole patrzyła się na moich znajomych i się szeroko uśmiechała.

— Ah tak, zapomniałam po co tu jesteśmy — zachichotałam.

— Więc Nicole, to jest Sarah i Kevin, świetni ludzie serio. Jesteśmy razem w grupie.

—Ojej miło mi was poznać — moja przyjaciółka rzuciła się, żeby ich przytulić. Oby ich tylko nie udusiła.

Zanim rozpoczęły się kolejne zajęcia jeszcze rozmawialiśmy. Cieszę się, bo widać, że Nicole zakolegowała się z Kevinem i Sarah. Blondynka i ruda kochały zakupy i modę, więc miały wspólne tematy. Kevin wpatrywał się w Nicole jak w lusterko. Czyżby wpadła mu w oko? Niestety rudej podobał się Will. No chyba, że już się jej coś odwidziało.

***

Wdech, wydech, wdech, wydech.

— Spokojnie, dasz sobie radę. — Rudowłosa mnie uspokoiła, ale mi to wcale nie pomogło.

— No właśnie jestem pewna, że świetnie ci pójdzie. — Tym razem to Kevin się odezwał

— Przecież ty nawet nie widziałeś jak tańczę.

— Fakt, ale mogę się założyć, że tańczysz niesamowicie.

Oni jeszcze coś mówili, ale ja się wyłączyłam. Musiałam skupić się całkowicie. Mike miał rację, to dziwne, że jest casting. Powinny być po prostu zapisy. Może są osoby, które chcą dołączyć, żeby nauczyć się tańczyć? Niesprawiedliwość. Mam jednak wielką nadzieję, że mnie wybiorą. Jeszcze nie widziałam tej całej Diane. Ciekawe jaka jest. Stawiam na to, że jest wysoką blondynką o cudownej figurze. Tona tapety na twarzy, krótka bluzka i spódniczka, szpilki i najdroższa torebka. Taka typowa "gwiazda".

— Pokarz im co potrafisz skarbie! — krzyknęła Nicole.

O SŁODKI JEZU. Przeżegnałam się i weszłam na środek sali gimnastycznej. Miałam rację co do Diane. Jest prawie taka jak ją opisałam. Jedynie ma czarne rurki zamiast spódnicy. Mam na sobie ten komplet i on już mi się podoba. Liczę na to, że założę go jeszcze wiele razy.

— Ile masz lat? — powiedziała oschle. Będzie ciężko.

— Dziewiętnaście.

— Co studiujesz?

— Przepraszam bardzo, ale co to ma wspólnego z tańcem? — Widać, że ją zaskoczyłam tym pytaniem. Zobaczyłam w jej oczach pioruny.

— Lepiej mi odpowiedz, bo inaczej... — Nie dałam jej skończyć.

— Bo inaczej co? Wydłubiesz mi oczy? — Powinnam się uspokoić, ale kiedy widzę takie lafiryndy, które myślą, że mogą wszystko to, aż mnie skręca.

— Pyskata — powiedziała po cichu i raczej do siebie.

— Słyszałam!

— Tańcz zanim dojdzie do rękoczynów! — Serio miała ochotę mnie pobić?

Podałam jej przyjaciółce pedrive, na którym zgrałam sobie piosenkę "Bad boys". No i zaczęłam. Wyginałam się na różne strony, robiłam podskoki. Wymachiwałam rękoma i robiłam różne ruchy.  Ręka w górę, noga w bok, szybki obrót, zejście do parteru... Płynęłam przez melodię, zapominając o tym, że oglądało mnie naprawdę dużo osób. W tańcu czułam się jak ryba w wodzie, toteż nie miałam problemu, aby pokazać się. Aby się wykazać. Czułam, że szło mi dobrze, bo wszystko, co robiłam, robiłam od serca.

Mogłam śmiało powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona. Układ wyszedł mi tak, jak tego chciałam. Zero potknięć. Jak na tak krótkie przygotowanie to nieźle mi poszło. Próbowałam unormować oddech. Podniosłam z ziemi butelkę wody i wzięłam kilka łyków. Spojrzałam na minę Diane, była jakby zaskoczona? Stała razem ze swoimi koleżaneczkami i o czymś rozmawiały.

Nadeszła chwila prawdy.

— Jesteś w Moonlight Katies. Pierwsze zajęcia w poniedziałek o czwartej — warknęła, zarzuciła włosami, po czym odwróciła się i odeszła.

Miałam ochotę skakać i piszczeć, ale opanowuję się i tylko szeroko się uśmiecham. Wreszcie mam jakieś zajęcie, które kocham robić. Szybkim krokiem wyszłam na korytarz gdzie czekała na mnie Sarah z Kevinem. A gdzie Nicole? Mocno ich uścisnęłam i zaczęłam skakać jak głupia.

— Gratulację, wiedziałem, że ci się uda — oznajmił Kevin.

— Ona mnie nie lubi. — Przewróciłam oczami.

— Bez przesady, ona nikogo nie trawi poza swoimi przyjaciółeczkami, które wykorzystuje. Szkoda mi ich.

— Nie słyszeliście naszej rozmowy?

— Słyszeliśmy, słyszeliśmy i jesteśmy z ciebie dumni. — Kevin poklepał mnie po ramieniu.

— Co? Czemu? To przecież nic wielkiego.

— Nikt się jej nie stawia, bo boi się, że dostanie albo, że ich zniszczy psychicznie. Już nie raz się biła.

— Co za baba!

— No dlatego radzę ci uważać — powiedziała cicho Sarah.

Nagle pojawiła się Nicole z ogromną czekoladą i malutkim misiem. Czyżby dostała od Willa?

— Gratuluję babo!!! — rzuciła się na mnie i wepchnęła mi do ręki czekoladę i misia.

— Dziękuję bardzo, ale za co to? — patrzyłam na nią zdziwiona.

— No prezencik.

— Ale z jakiej okazji? — zaśmiałam się.

— No z okazji, że jesteś w Moonlight Katies — jeszcze raz mnie przytuliła i obie zaczęłyśmy skakać w kółko.

W sumie to nic wielkiego dla innych, ale dla mnie to coś niesamowitego. Zawsze chciałam uczęszczać na jakieś zajęcia, ale jakoś nic z tym nie zrobiłam.

Powiedziałam , że idę się przebrać w normalne ciuchy, a oni żeby zaczekali na mnie koło sali gdzie za dziesięć minut zaczynają się kolejne zajęcia. Już ostatnie na dzisiaj. Kiedy już się przebrałam, zauważyłam, że świeci się wyświetlacz w moim telefonie. Wzięłam go do ręki i odblokowałam. Miałam jedną nową wiadomość. Nie na messengerze. Nowość.

Od Nieznajomy:

Masz fajny tyłek skarbie, w ogóle świetnie się ruszasz :*

Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Mam dosyć już tych wiadomości. Kto ma mój numer telefonu i skąd? Ale chwila. To "Skarbie" ja dobrze znam. Skąd ten idiota ma mój numer?

Do Nieznajomy:

Skąd masz mój numer dupku?

Od Nieznajomy:

Mam swoje źródła informacji :*

Przewróciłam oczami chyba po raz setny dzisiaj. Jak on potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Nagle mnie olśniło. Słodki Jezu.

Do Nieznajomy:

Kiedy ty w ogóle widziałeś jak tańczę co?

Przecież to niemożliwe, żeby był na sali. Widziałabym go. Z resztą co on by tam robił? A no tak! Kapitan drużyny futbolowej i liderka cheerleaderek. Na pewno ze sobą kręcą albo sypiają.

Od Nieznajomy:

Wyglądasz bardzo seksownie w tym stroju

Czyli jednak był. Mój Boże! Przecież tam były takie ruchy, że masakra. On to wszystko widział. Chyba spalę się ze wstydu kiedy go spotkam. Jak ja go nienawidziłam. Cholerny dupek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top