Rozdział X: Rękawica Nieskończoności


Victoria wciąż trzymała jego dłoń, ale nic więcej nie robiła. On za to nie wytrzymał, obrócił dłoń i zaplótł swoje palce z jej. Był bardzo ciekawy rezultatu. Jego ręka zaczęła się zmieniać w ludzką. Zwykle trwało to dobre kilkanaście minut, ale dotyk Victorii sprawiał, że niemalże od razy zaczynał się zmieniać z powrotem.

- Hm... ciekawe - wymruczał pod nosem i spojrzał na nią. Jej twarz oblała się rumieńcem.

Loki zaczął się śmiać, dosłownie wyśmiał ją prosto w twarz.

- Ale jesteś naiwna - puścił jej rękę. - Myślisz, że trzymałbym cię za rączkę, bo mi się podobasz? Jeżeli tak, to grubo się mylisz. Wybacz, ale nie interesują mnie takie rzeczy, a w szczególności ty, Midgardko - ostatnie słowo niemal wypluł.

Odszedł. Victoria stała w ostatniej pozycji. Była na siebie wściekła, że dała się tak podejść. Była taka głupia! On po prostu chciał sprawdzić... jakąś rzecz, a ona zareagowała, jak jakaś małolata!

Tak naprawdę jednak nie wiedziała czy była zła na siebie, że dała się podejść, czy przypadkiem nie przez to, że znów poczuła wyrastający mur pomiędzy nią a Lokim.

Przy kolacji wszystko było jak dawniej. Victoria jak zawsze aż tryskała energią i nie przestawała mówić. Opowiadała, jak to widziała walczący swój zespół, nikt nie omieszkał dodać coś od siebie, więc wyszła bardzo ciekawa i przyjazna rozmowa. Star i Victoria oczywiście pogodzili się. Wprawdzie żadne z nich nie zaczęło, ale wystarczył jeden uśmiech Victorii, aby Starkowi przeszedł cały gniew do niej. Uwielbiał tą dziewczynę. Spośród wszystkich Avengersów była jego ulubienicą i zawsze w miarę możliwości starał się ją rozpieszczać.

Najbardziej z nich wszystkich przechwalał się Tony i Thor. Co chwilę padały nazwy ich super wyczynów i rozwijały się z tego ciekawe historyjki, które przerywał przeważnie Clint, gdyż to właśnie on miał najlepszy podgląd z pozycji kampersko-snajperskiej. Wówczas wszyscy wybuchali śmiechem i toczyło się błędne koło.

- Victoria, skąd wiedziałaś, że Loki jest ranny? - zagadnęła Jane, która miała już dość przechwałek mężczyzn. Ponadto samcza duma wzrastała w powietrzu coraz bardziej i w każdej chwili mogło dojść do walki.

Każdy obecny spojrzał na Victorię.

- Cóż, widziałam jak nadział się przez przypadek na miecz - odpowiedziała szczerze.

- Widziałaś go? - zdziwił się Thor. - A my wszyscy podejrzewaliśmy go, że gdzieś się schował.

- Nieprawda! Loki wybijał ich jak mrówki! - zaprotestowała z uśmiechem na twarz.

Tony przekręcił oczami. Znał ten wzrok swojej ulubienicy. Był to wzrok pełen satysfakcji i ekscytacji. Zdawała sobie sprawę, że Loki zrobił coś, co zachwyciło młodą kobietę i teraz uważała go za wzór. Za kogoś niesamowitego.

Wzdrygnął się. Na samą myśl, że Victorii podobał się ktoś taki jak Loki, aż go mdliło. Nie był zadowolony z tego powodu. Kiedyś Vicki patrzyła tak na niego i za każdym razem, gdy zjawiał się w Tarczy, od razu ta leciała do niego i prosiła, aby opowiedział jej coś ciekawego. Momentami myślał, że jest w nim zakochana. A teraz tak myślała o Lokim. A jeżeli on to źle odbierze? Jeżeli zrobi jej krzywdę albo ją wykorzysta?

Stark przeraził się sam swoich myśli. Odezwał się w nim... ojcowski instynkt?! Nigdy nie miał dzieci i jakoś nie było mu śpieszno do tego, ale Vicki... była dla niego jak córka.

- Którą zresztą bardzo kocham.

Nagle wszystkie oczy zwróciły się w kierunku Tony'ego, a ten bardzo się zmieszał.

- Czy ja to powiedziałem na głos?

- Tak - odpowiedziała Wanda.

- Cholera. Nie przejmujecie się mną. Tak tylko myślałem o Pepper - machnął lekceważąco ręką.

- Pepper jest kochana - podsumowała Victoria, z tym swoim dziecinnym uśmiechem.

- Ta...

- Cieszę się, że wszyscy jesteście - do sali nagle wparował Loki.

W ręku trzymał kilka ksiąg, z trzaskiem rzucił je na stół, aż niektóre półmiski podskoczyły. Thor chrząknął, dając wszystkim znać, że to poważna sprawa.
Loki pootwierał książki na odpowiednich stronach, na niektórych znajdowały się obrazki rękawicy. Każdy bardzo uważnie przyjrzał się obrazkom widniejącym na ilustracjach.

- To jest Rękawica Nieskończoności - zaczął poważnie tłumaczyć. - Jak widzicie posiada miejsca na sześć klejnotów: Rzeczywistości, Mocy, Przestrzeni, Czasu, Duszy i Umysłu. Jeżeli rękawica zapełni się wszystkimi klejnotami, osoba posiadająca ich moc będzie miała władzę zupełnie nad wszystkim, będzie niepokonana. Stanie się bogiem nad bogami. Rękawica została skradziona z naszego skarbca podczas ataku trolli. Ktoś wykorzystał naszą nieuwagę i ją zabrał.

- A może to ty? - wtrącił Fury, ale Loki go zignorował. - Jakoś nie widziałem cię podczas ataku. Clint, widziałeś go?

- Nie, ani razu.

- A ja go widziałam. Co chwilę gdzieś przewinął mi się przed oczami - broniła go Victoria. Fury spojrzał na nią, wziął wdech i dopuścił do dalszego głosu Lokiego.

- Na rękawicy nie było żadnych klejnotów. Teraz zacznie się o nie wyścig.

- Czy znamy jakieś klejnoty? - spytała Wanda.

- Oczywiście i to aż cztery. Jeden z nich masz ty, dziwna maszyno - Loki pokazał na czoło Visiona. - Masz klejnot Mocy. Tesseract to klejnot Przestrzeni, Jane miała w sobie klejnot Rzeczywistości - Eter. Ty, Panie Ameryko, podczas swojego utonięcia prócz Tesseract'u miałeś jeszcze do czynienia z kamieniem Czasu. Kamień Umysłu był w mojej włóczni.

- Czyli pozostał kamień Duszy - skwitował Rogers.

- Tak. I nie mam pojęcia, co to może być. Jeszcze nikt go nie widział, ale wiadomo, że istnieje, a twój klejnot Czasu także gdzieś zniknął.

Victoria słuchała tego wszystkiego i próbowała zrozumieć. Zdała sobie sprawę, ile ją minęło. Jedyne co pamiętała, to włócznię Lokiego, która jako jedyna pokazała jej prawdę. Jedno jest pewne - włócznia jest bezpieczna. Tesseract ponoć znajduje się w najlepiej strzeżonej bazie na Ziemi, nie ma mowy, że ktokolwiek go ukradnie. Jest pilnowany dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.

- Czy są jakieś informacje o tym kamieniu Duszy?

- Tylko to, że ponoć niegdyś był w Asgardzie, ale już kilka pokoleń temu wszyscy szukali tego kamienia, nawet sam osobiście zwiedziłem wszystkie zakamarki. Nic. Kompletne zero.

- Miejmy tylko nadzieję, że skoro my nie wiemy, gdzie on jest, to ten ktoś także nie będzie wiedział - oznajmił James.

- Świetnie, więc najlepiej będzie, jeżeli ja i Stark udamy się na Ziemię, po kamienie. Myślę, że tutaj będą bezpieczne - oznajmił Thor.

- Niech będzie. My w tym czasie spróbujemy w razie czego przygotować zamek na dalsze ataki.

Wszyscy byli zgodni, co do planu, jaki wymyślił Thor. Każdy życzył sobie nawzajem szczęścia i rozeszli się w swoje strony. Jedynie Vicki została z Lokim w jadalni. Pomogła mu posprzątać książki, gdy chciał je od niej zabrać, nie oddała mu.

- Jest ich zbyt wiele. Jeszcze się przewrócisz - rzuciła.

Bożek przewrócił oczami i ruchem głowy wskazał, aby szła za nim. Zaprowadził ją do wielkiej biblioteki. Victoria stanęła w progu, otwierając usta z oszołomienia. Ogromne regały uginały się pod ciężarami książek. Na oko było można zobaczyć, które księgi są nowe, a które stare. Przy ścianach znajdowały się schody, prowadzące na mini balkoniki, po których swobodnie było można się poruszać.

Victoria czym prędzej położyła książki na najbliższym biurku, po czym jak zaczarowana zaczęła podchodzić do różnych regałów, dotykała książek palcami, kilka wyciągnęła, sprawdziła okładki i odkładała. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top