Rozdział 32
*Valentino*
Siedząc obok dziewczyny oglądaliśmy tak dobrze mi znany niemalże na pamięć film - Titanic.
Po minie dziewczyny mógłbym wnioskować, że ogląda go po raz pierwszy w życiu lecz nie mieściło mi się w głowie, że ktoś mógłby go nie obejrzeć. Większość czasu przypatrywałem się dziewczynie aniżeli oglądałem. Nim się spostrzegłem film dobiegł końca a brunetka nad czymś mocno rozmyślała. Widziałem jak marszczy brwi w skupieniu. Nagle uniosła palec do góry jak dzieci, które wpadły na świetny pomysł.
-Przedyskutujmy ten film. Co ty na to? - zaproponowała z uśmiechem
-Zgadzam się. Jaką kwestię chcesz przedyskutować? - zapytałem ciekaw jej odpowiedzi
-Uważam, że Rose mogła zrobić miejsce dla Jake'a na tej tratwie i oboje by przeżyli - powiedziała to takim tonem jakby miała wyrzuty do głównej bohaterki filmu co mnie rozśmieszyło.
Dyskutowaliśmy długo na ten temat i nim się spostrzegliśmy nastał wieczór a do domu wrócili rodzice. Odkąd usłyszeliśmy trzask drzwi frontowych dobiegły nas krzyki co nie było dobrą oznaką.
-Valentino! - usłyszałem krzyk ojca
Patrząc na dziewczynę spokojnie pocałowałem ją w czoło szepcząc;
-Poczekaj tutaj na mnie. Będzie dobrze
Sam nie wierzyłem w swoje słowa lecz nie chciałem by się martwiła. Brunetka pokiwała tylko głową na moje słowa wyginając nerwowo palce. Schodząc na parter ujrzałem nabuzowanego ojca i zrozpaczoną matkę.
-Nika wraca tak skąd przyszła - powiedział patrząc mi w oczy wzrokiem, który nie przyjmuje odmowy. W tej chwili jednak mało mnie to obchodziło.
-W takim razie ja również odchodzę - powiedziałem podchodząc ku niemu
-W takim razie pakuj manatki! - krzyknął
Nagle matka podeszła do ojca i uderzyła go prosto w twarz. Patrzyłem na rodziców zszokowany.
-Syn i Nika zostają w domu. Jeśli tobie to nie odpowiada to TY pakuj manatki! - krzyknęła matka
Ojciec patrzył to na mnie to na matkę po czym wszedł do swojego pokoju by po chwili wyjść z domu z wielką torbą.
-Muszę się napić - powiedziała matka idąc do kuchni
Nie miałem pojęcia co za cyrk odbywał się w moim domu ale wiedziałem, że nie mam zamiaru brać w nim udziału...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top