Rozdział 3
Porada od zranionej...
*Nika*
Wszyscy dookoła mnie patrzyli tylko i wyłącznie w jednym kierunku; na mnie. Wiedziałam dlaczego. Wiedziałam, że niektórzy założyli się, że za jakiś czas znów tu wrócę. Gdybym miała cokolwiek to podbiłabym ich ofertę. Od dawna nie wierzę w to, że ktokolwiek mnie przygarnie i pokocha jak własną córkę. Przestałam się starać. Siedząc na stołówce w najdalszym jej kącie przesuwałam widelcem w tę i w tamtą. Nie byłam głodna. Od samego myślenia o tym, że jutro zabiorą mnie z miejsca w którym choć trochę czuję się jak w domu. Rzucając widelec na talerz wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Schowałam się w "swoim" pokoju siadając na łóżku licząc, że pozostałe dziewczyny nie wejdą do niego. Siedząc po turecku zasłoniłam twarz włosami czując napływające łzy. Z nerwów wbijałam paznokcie w dłonie czując ból. Nagle do sali weszła Kate - nieliczna z dziewczyn z którymi dzielę pokój.
Obserwowałam ją. Usiadła naprzeciw mnie i przyglądając mi się, szepnęła;
-Jak to jest? To znaczy...jak to jest być adoptowanym?
Zazwyczaj nie rozmawiałam z ludźmi ale Kate znałam z widzenia i wiem, że nie zrobiłaby nikomu krzywdy więc unosząc głowę odpowiedziałam w niecodzienny sposób. Podeszłam do niej klękając naprzeciw niej.
-Wszystko zależy od rodziny do jakiej trafisz. Módl się by adoptowały cię jedynie dobre rodziny... Mnie nie było to dane... - szepnęłam ze łzami w oczach
-Nie rozumiem... - powiedziała zmieszana
Podciągnęłam rękaw lewej ręki do samego łokcia ukazując rany.
Kate wciągnęła głośno powietrze.
-Co to? - zapytała zszokowana patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami
-To - wskazałam palcem na ranę przy nadgarstku - jest rana po gaszeniu papierosa. To jedna z nielicznych o których i tak nie powinnaś wiedzieć. Zapamiętaj jedno; nigdy nie ufaj do końca.
Wychodząc z pokoju poszłam na dach budynku co oczywiście było zabronione ale uwielbiałam patrzeć na widok, który rozprzestrzeniał się przede mną. Siedząc na krawędzi budynku rozłożyłam ramiona czując lekki powiew wiatru we włosach. Uśmiechnęłam się choć wewnątrz drżałam z niepokoju o dzień jutrzejszy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top