Rozdział 26

*Valentino*
  Siedząc na kanapie rozmyślałem nad słowami dziewczyny. Co miała na myśli mówiąc, żebym nie zamykał się w klatce? Nie rozumiałem jej zawiłych myśli. Rozumiałem jednak to, że ktoś w tej chwili był w moim pokoju bowiem sufit lekko trzaskał a wszystko z winy źle położonych paneli. Wstając ruszyłem po cichu w kierunku mojego prywatnego pomieszczenia. Wchodząc na schody usłyszałem cichy płacz co mnie zaniepokoiło. Podchodząc ku lekko uchylonym drzwiom zajrzałem do wnętrza pokoju by zobaczyć brunetkę klęczącą na podłodze plecami do mnie, która w dłoniach trzymała gitarę. Nagle Nika zaśmiała się.
-Jedyne czego mnie nauczyłeś prócz bólu, prawda? - zapytała
Potem dziewczyna zaczęła grać melodię tę samą, którą grałem ja wczorajszego dnia. Jednak nie to mnie urzekło lecz to, że na dodatek Nika ją śpiewała. Znała tekst piosenki...śpiewała to tak pięknie.
Wszedłem cicho do pokoju siadając naprzeciw niej zaczynając śpiewać wraz z nią. Nika otworzyła oczy patrząc na mnie przestając śpiewać i grać.
-Przepraszam...nie powinnam - szepnęła odkładając giatarę jednocześnie wstając z podłogi.
-Ej...skąd znasz tę melodię? - zapytałem ciekaw jej odpowiedzi
-Grałeś ją wczorajszego dnia, nieprawdaż? - odparła pytaniem na pytanie
-Tak lecz ja grałem sam refren a ty od pierwszej zwrotki do przedostatniej. Skąd ją znasz? - dociekałem
-Nie wiem... - szepnęła zdziwiona
-Oglądałaś Titanica? - zapytałem
-Nie, a co to?
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia jednocześnie szczęśliwy, że mogę podzielić się z kimś czymś co uwielbiam. Wstając chwyciłem brunetkę za dłoń ciągnąc ją ku kuchni.
-Wpierw zrobimy kakao, weźmiemy ciastka a potem obejrzymy film, którego nie zapomnisz do końca życia. Co ty na to? -zapytałem
Jako odpowiedź usłyszałem perlisty śmiech Niki kiwającej zgodnie głową. Podszedłem do niej biorąc w ramiona okręcając ją dookoła na co śmiała się jeszcze donośniej. Patrzyliśmy sobie w oczy dopóty, dopóki dziewczyna nie odchrząknęła znacząco. Opuściłem ją pomału na podłogę pytając;
-Podgrzejesz mleko? A ja zajmę się ciastkami co ty na to?
-Okay - odparła z uśmiechem
Obserwowałem oparty dłońmi o blat stołu jak dziewczyna staje na palcach by dosięgnąć kubków lecz była za niska.
-Potrzebujesz pomocy? - zapytałem z uniesioną brwią i zawadiackim uśmiechem
-Nie, nie potrzebuję panie podrywaczu - odparła z uśmiechem
-Dobrze. W razie gdybyś zmieniła zdanie stoję dokładnie kilka stóp od ciebie - odparłem mrugając okiem na co zaśmiała się kręcąc głową niedowierzająco
Patrzyłem jak sięga po krzesło i morduje się by na nie wejść lecz po jej minie zauważyłem, że ma lęk wysokości. Podszedłem do niej i bez jej zgody złapałem ją za biodra podsadzając ku szafce z kubkami.
-Nie prosiłam o pomoc - powiedziała oburzona patrząc mi prosto w oczy
Patrzyłem na nią i jedyne co powiedziałem to;
-Weź kubki i bierzemy się do pracy
Posłuchała. Opuszczając ją na podłogę po niecałym kwadransie mieliśmy gotowe kakao. Ówcześniej z proszku czekoladowego stoczyliśmy wojnę w wyniku czego aktualnie czyliśmy kuchnię zamiast oglądać filmu.
-Wiesz, co? - zapytałem myjąc podłogę na kolanach
-Hm? - zapytała Nika, która szorowała blat
-Miło się z tobą sprząta. Jesteś inna niż sądziłem na początku.
-Dziękuję - odparła - natomiast ja wiedziałam jaki jesteś od samego początku.
-Jak to? - zapytałem zdziwiony
-Skrzywdzeni ludzie mają dwa wyjścia; schować się za jedną z masek których jest do wyboru do koloru lub nie robić nic narażając się na kolejne cierpienia. Ty wybrałeś to pierwsze i rozumiem dlaczego. - szepnęła odwracając się do mnie plecami
-Dlaczego? - zapytałem wstając z kolan, które mnie bolały
-Ponieważ ja wybrałam to drugie. Nie chciałam być kimś innym niż jestem pomimo cierpień. Wybierając tę drugą opcję naraziłam się na wiele cierpień, krzywd i ran lecz nie żałuję. Nie chciałam chować się za maską wiecznej radości, nienawiści czy czegoś innego. Chciałam pozostać sobą lecz nie wiedziałam, że pozostanie sobą nie jest możliwe w obu opcjach bowiem cierpienie zmienia nas nieodwracalnie bez naszej zgody. My mamy tylko wybór co z tym zrobimy. Czy cierpienie zmieni nas w złego człowieka pochłoniętego rządzą zemsty czy człowieka, który zaakceptuje swój los i będzie wybaczał mimo wszystko. Ja nie chciałam być tacy...jak oni. Nigdy...
  Słuchając dziewczyny zdałem sobie sprawę, że ona naprawdę musiała przejść przez piekło by dostrzec to wszystko...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top