Rozdział 1

     Przeszłość i teraźniejszość...
     
     *Nika*
    Siedząc na parapecie oparta o ścianę podziwiałam ogród należący do domu dziecka w którym jestem już siedem lat. Miałam dziewięć lat, gdy mnie tu zabrano. Siedem lat, które tu już spędziłam uczyniły ze mnie człowieka, którego rodzice by nie poznali. Nie poznali by z charakteru. Kiedyś piękne i radosne dziecko szczęścia z dwoma brązowymi kucykami i szczerbą między zębami, które potrafiło cieszyć się wszystkim dookoła. Teraz człowiek, który po tylu tułaczkach z domu do domu, z rąk do rąk jest tylko i wyłącznie narzutą. Emocje które chciałam przed laty ofiarować mojej nowej matce i ojcu zastępczemu wyginęły z powodu rozdawania ich na prawo i lewo a wszystko po to by na koniec usłyszeć, że nie jestem dzieckiem, którego oczekiwali. Byłam jak paczka, którą zamówiono przez internet; po otwarciu okazywałam się kimś innym niż chciano bym była. Wpierw błagałam by mnie nie oddawano; ja mała dziewczynka przyklejona do nogi obcego człowieka żebrzącego o trochę miłości. Żądałam zbyt wiele...
Z czasem przestałam w ogóle się starać. Teraz gdy ktokolwiek chce mnie adoptować odmawiam ale to nie skutkuje więc zaczynam krzyczeć na rodziców zastępczych i odpuszczają. Byłam pusta. Wszyscy z ośrodka mnie unikali bo wiedzieli jak mną szastano. Próbowano się ze mną zaprzyjaźnić wiele razy lecz ja uciekam od wszystkich ludzi. Nie ufam im...już nie.  Jeszcze kilka lat temu mi zazdroszczono, że tak wiele rodzin mnie zabiera zaraz po tym jak wcześniejsza mnie oddała. Nikt jednak nie widział, nikt nie słyszał jak płakałam za każdym cholernym razem, gdy mnie oddano! Nikt!
Czułam jak po policzku spływają mi łzy. Otarłam je szybko dłonią. Nie chciałam rozpaczać nad sobą bo nie ma w tym sensu. Jednak płakałam mimo to bo największym bólem w mym sercu było to, że odkąd trafiłam do ośrodka nie słyszałam o moich prawdziwych rodzicach, nie widziałam ich... Nie pamiętam jak wyglądają... Nie pamiętam własnych rodziców ani nic z mojego prawdziwego domu. Bolesne było to, że ani razu nie próbowali mnie odzyskać a od opiekunki wiem, że gdyby chcieli to by mnie odzyskali. Gdy pytałam dlaczego tak mówi...ona milczała. Sądzę, że nie chciała mnie ranić. Jednak nie wiedziała, że raniła mnie także milczeniem...
Zabrano mnie z mojego prawdziwego domu z powodu braku środków do wychowania mnie. Sąsiedzi nasłali opiekę społeczną na moją rodzinę a kilka miesięcy potem mnie zabrano...
  Nie chciałam być adoptowana nigdy więcej... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top