Rozdział 37 ''Zaśpiewaj ze mną''
Z dedykacją dla TotylkoBuch
Jesteś wielka!
Listopad
Ewelina
Minął tydzień samotności. Co się zmieniło w moim życiu? Pustka, która gościła na co dzień, teraz na dobre rozgościła się w moim sercu. Nie czułam żalu, gniewu czy bólu. Ja po prostu nic nie czułam. Wszystko stało się bezbarwne i bez znaczenia.
Nawet próby pocieszania przez Kaśkę były mi obojętne. Rafała unikałam, zresztą z wszystkimi ograniczyłam kontakty. Po raz pierwszy w życiu chciałam pobyć sama.
Hugon się nie odezwał, ja również nie zamierzałam. Straciłam nadzieję, tę naiwną wiarę w nasze przeznaczenie. Babcia chyba faktycznie myliła się opowiadając mi bajki o zapisanej nam w gwiazdach miłości. O przyciąganiu spojrzeń, które w magiczny sposób porywają serce.
Pożądanie z miłością nie sztuka pomylić. Sztuką jest przemienić, to w wartościowe i trwałe dzieło. Nam się nie udało. Było pięknie, ale przez krótką chwilę. Nigdy tego nie zapomnę. Los, przeznaczenie i przypadek odegrały swoją rolę. A finał był z góry zaplanowany, my nie mieliśmy chyba na to żadnego wpływu.
Pomału zaczynałam odkopywać się z ruin swojej samotności. Na wieczór umówiłam się z Kasią, ale poprosiłam, żebyśmy odbyły rozmowę same. Nie byłam gotowa na towarzystwo Olafa, a tym bardziej Rafała, który ponoć wychodził z siebie. Starał się nie narzucać, więc zamęczał codziennie przesłuchaniami Kasię. Zamierzałam do niego dzisiaj zadzwonić, ale na początek miałam coś pilnego do załatwienia.
Ta sprawa czekała zbyt długo, bo całe pięć miesięcy. Ostrożnie tak, by nie uszkodzić tego co jest w środku, odwiązałam czarną kokardkę i zaczęłam rozwijać złoty ozdobny papier. Prezent Baltazara był kilka razy rzucony w kąt i nie mogłam już dłużej z tym zwlekać.
Ze środka wyjęłam plik zapisanych kartek.
Mój wzrok przebiegł po literach i po prostu zaniemówiłam z zachwytu.
*
Z wielką nieśmiałością zapukałam do drzwi. Stałam przed małym, uroczym domkiem, łudząco podobnym do mojego. W tej okolicy większość zabudowań była identycznie zaprojektowana. Wąskie podwórka, niewielkie domy z niskimi schodkami i tarasami od strony ulicy.
Ponowiłam pukanie i po krótkiej chwili usłyszałam, jak ktoś po drugiej stronie majstruje przy zamku. W końcu otworzył mi gospodarz, a jego twarz ozdobił szczery, szeroki uśmiech spowodowany moim widokiem.
- A co ty tutaj robisz, dziewczyno? - spytał zdziwiony Baltazar i gestem dłoni zaprosił do środka.
- Postanowiłam cię odwiedzić, ale przede wszystkim podziękować za pomoc - przyznałam ze wstydem. Wolałabym nie wracać do tamtego wieczoru, ale nie miałam wyjścia.
- Nie ma za co, Ewelinko - odparł serdecznie i pomógł mi zdjąć płaszcz, który odwiesił na wieszak. Ja w tym czasie wyciągnęłam z torby małą torebkę prezentową.
- To nic szczególnego, ale musiałam w jakiś sposób podziękować, bo nie dawało mi to spokoju. Naprawdę wiele, dla mnie znaczy, że wyciągnąłeś wtedy do mnie pomocną dłoń. - Baltazar przejął prezent i zajrzał do środka, wciąż kręcąc głową nieprzekonany.
- Nie było takiej potrzeby! - zaprotestował.
- Była, a to jest tylko drobny upominek. W żaden sposób nie równa się z tym co dla mnie zrobiłeś - dobitnie dodałam i stanowczą miną dałam znać, że koniec dyskusji. Baltazar przewrócił oczami i nie miał wyjścia, jak tylko odpuścić.
Weszłam w głąb domu i rozejrzałam się z zaciekawieniem po wnętrzu.
- Jak tu pięknie! Jak w babcinym domu! - oceniłam z zachwytem.
Na ścianach wisiało pełno ramek z rodzinnymi zdjęciami. Podłoga została zakryta grubymi, brązowymi dywanami, które idealnie komponowały się z jasną boazerią i drewnianymi meblami. Dojrzałam, że w salonie przy oknie stał bujany fotel. Od razu zapragnęłam w nim usiąść i pozwolić swoim myślom odpłynąć.
- Dzięki! Bo to raczej był komplement, prawda? - powiedział roześmiany Baltazar, obserwując moją dziecięcą fascynację. Przyłożyłam dłoń do piersi i z wzruszeniem kiwałam głową. Nawet zapach był tutaj specyficzny. Mdły, przykurzony od bibelotów, przynosił od razu na wspomnienie babcine kąty.
Teraz Baltazar już śmiał się na całego. Jego twarz rozjaśniła się jasnym blaskiem, a błękit oczu przybrał odcień cejlońskiego szafiru.
- Ale chodź! Muszę ci coś jeszcze pokazać! - wykrzyknął zaaferowany i chwycił moją dłoń. Przyspieszył kroku, ciągnąc mnie w głąb korytarza.
Układ mieszkania był niemal identyczny jak mój, więc szybko zorientowałam się, że kierujemy się do drzwi prowadzących do piwnicy. Zmarszczyłam brwi i teraz już z niepokojem przyglądałam się jego rozradowanej buzi. Po co prowadził mnie do piwnicy?!
Baltazar otworzył szeroko drzwi i bez ostrzeżenia, mocniej pociągnął mnie w swoją stronę.
- Co ty robisz? - zaoponowałam w ostatniej chwili. Ale chłopak w dalszym ciągu prawie wychodził z podekscytowania, które wyraźnie w nim szalało.
- Chodź! - ponaglił zniecierpliwiony i znów ciągnął moją dłoń. - Jak się cieszę, że tutaj jesteś! - pisnął, a podniecenie wręcz wychodziło mu uszami.
Schody pokonaliśmy w błyskawicznym tempie. Baltazar przycisnął włącznik i pomieszczenie rozświetliło przytłumione światło. Moją twarz gwałtownie przejął szok. Oczy miałam wielkie jak pięć złotych, a usta tak szeroko otwarłam, aż zabolała mnie cała szczęka. Bo właśnie o to staliśmy po środku domowego studia nagrań!
- Ty to zrobiłeś?! - krzyknęłam, nadal będąc tak oszołomiona, że nie dowierzałam w to co widzę. Baltazar energicznie pokiwał głową, a jego blond grzywka rozsypała się na czole.
Poprowadził mnie przez kolejne drzwi i znaleźliśmy się w pokoju za szybą. Pomieszczenie było całe zabudowane i wytłumione od środka, więc akustyka musiała być tutaj rewelacyjna. Zerknęłam na stojące obok siebie dwa mikrofony. Po całym szoku, którego doznawałam odkąd tutaj weszłam, zdołałam się ocknąć i przypomniałam sobie, po co tak właściwie przyszłam.
- A właśnie, bo bym z tego wrażenia zapomniała! - oprzytomniałam. Wyjęłam z torebki kartki, które dostałam od niego na urodziny. - Baltazar ty to napisałeś?
Chłopak przygryzł policzek od środka i zawstydzony kiwnął głową.
- Baltazar one są piękne... Gdy to czytałam... - jąkałam się, bo nagle dopadło mnie ogromne wzruszenie. Teksty piosenek, które trzymałam w rękach były perfekcyjne, wręcz magiczne. Dopracowane w każdym calu, pozostawało tylko siąść i je zaśpiewać.
Baltazar podszedł do mnie bliżej i ostrożnie ułożył dłoń na moim ramieniu.
- Czułaś się wtedy lepiej? Podnosiły cię na duchu? - zapytał przejęty w oczekiwaniu na moją reakcję.
Wpatrywałam się w jego czyste, jasnobłękitne oczy i zalewała mnie fala szczęścia. Nie czułam się tak od miesiąca, a nawet i dłużej. Błogo, spokojnie, wreszcie z nadzieją, że przecież na pewno jeszcze będzie pięknie.
Przytaknęłam w zwolnionym tempie głową, a Baltazar nabrał powietrza w płuca.
- Cieszę się, bo taki był zamysł. Napisałem je z myślą o tobie - wyznał. A ulga która z niego wypłynęła, była tak wielka jakby właśnie pozbył się męczącego go od wieków ciężaru. - Ewelina zaśpiewaj ze mną w duecie. Zróbmy wspólnie koncert w sylwestra. Proszę wręcz błagam, powiedz, że chociaż to przemyślisz! - Złożył ręce jak do modlitwy i wpatrywał się we mnie migoczącymi, proszącymi oczętami.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a Baltazar ujął czule moją dłoń.
- Przy tobie czuję się bardzo swobodnie. Czuję dziwną więź pomiędzy nami. Wiem, że brzmię jak szaleniec, ale czuję jakbyśmy spotkali się już w innym życiu - mówił bez tchu.
- Zaśpiewać z tobą? - jeszcze chyba nie docierało do mnie co się dzieje. Baltazar schylił głowę i uważnie wpatrywał mi się w oczy.
Nagle usłyszeliśmy kroki na schodach, więc przerwaliśmy nasz kontakt wzrokowy i przenieśliśmy spojrzenia w kierunku z którego dochodziły skrzypiące dźwięki. Po chwili ujrzeliśmy na nich wysokiego, szczupłego bruneta.
- O przepraszam, nie wiedziałem, że masz gościa - powiedział speszony, przenosząc wzrok na Baltazara. Nieznajomy niósł w rękach dwie kawy i reklamówkę z mojej ulubionej piekarni.
- Nic nie szkodzi. Chodź. - Baltazar machnął ręką do chłopaka, żeby ten podszedł do nas bliżej. - Chciałbym ci kogoś przedstawić. To jest Ewelina.
Nieznajomy odstawił na stolik wszystko co mu zajmowało ręce i wyciągnął do mnie dłoń. Stałam trochę onieśmielona, więc z opóźnieniem chwyciłam jego rękę.
- Ach, to ta słynna Ewelina. Ja natomiast jestem niesławny Paweł - przedstawił się żartem i posłał mi szeroki uśmiech, ukazujący szereg białych równych zębów.
Baltazar zamyślił się jakby przez chwilę, ale zaraz zrobił krok w kierunku Pawła. Przystanął przy nim i nieoczekiwanie objął go w pasie.
- Paweł jest moim partnerem - odchrząknął zmieszany.
No tak! Że też na to wcześniej nie wpadłam! Baltazara cechowała taka wrażliwość i kobiecość, że nawet głupi powinien się domyślić, że jest homoseksualistą. A to jak doskonale rozumiał kobiety, przecież było najlepszym dowodem.
Obdarzyłam ich ciepłym uśmiechem. Wyglądali razem zjawiskowo. Dwie tak różne urody, ale gdy stali obok siebie nie miałam żadnych wątpliwości, że są dla siebie stworzeni.
- Właśnie zaproponowałem Ewelinie wspólne śpiewanie - odezwał się Baltazar, a Paweł otoczył go troskliwie ramieniem.
- Musisz się zgodzić kobieto, bo suszy mi głowę o tobie od kilku miesięcy! Naprawdę dłużej już tego nie zniosę! - zażartował Paweł, a Baltazar natychmiast obdarzył go srogą miną. Zaśmiałam się wesoło, widząc ich słodkie przekomarzania.
- Skoro jesteś w tak doskonałym humorze, oczywiście dzięki nam, to zaśpiewajmy chociaż jedną! Spróbujmy - odparł błagalnie Baltazar i już podekscytowany ustawiał mikrofony.
Paweł w między czasie się wycofał i wyszedł do reżyserki. Widziałam jak z zapałem przyciska różne klawisze. Baltazar wykorzystał moment mojego roztargnienia i sprawnym ruchem założył mi na uszy, grube słuchawki.
Nagle rozbrzmiała spokojna melodia. Wdarła się bez ostrzeżenia w głąb mojego serca. Ze ściśniętym od emocji gardłem spojrzałam na Baltazara, który wskazywał mi na kartce, która to piosenka.
- Twoje są zwrotki, ja dołączę tylko na refren. - Odgiął jedną słuchawkę i szepnął mi do ucha.
Chwyciłam w dłoń kartkę i spojrzałam na wydrukowane litery. Dokładnie tak ją sobie wyobrażałam! Moje oczy momentalnie zrobiły się łzawe. Nos zaszczypał i byłam pewna, że lada chwila wybuchnę ckliwymi łzami. Ale nie miałam na to czasu, bo Baltazar zaczął śpiewać.
Spojrzałam na niego jak zahipnotyzowana. Zerknęłam na jego usta i skupiłam się na ruchach jego warg. Po krótkiej chwili, nie czekając już dłużej dołączyłam do niego.
Ref.
Los okrutnie sobie ze mnie drwi,
Odkąd postawił na mej drodze ich.
Jeden jak ogień co rozpala żar,
Drugi jak woda, bezpieczeństwa dar.
Serce i rozum same gubią się,
Jaką tu podjąć decyzję?
1
Miłość, to nie jest łatwa sprawa,
A wszyscy myślą, że to tylko zabawa.
To burza uczuć, które Tobą targają,
A emocje za Ciebie drogi wybierają.
Rozdarta między sercem, a rozumem,
Ostatecznej decyzji podjąć nie umiem.
2
On jest jak wulkan, rozpala namiętność,
Właśnie przy nim szaleje mi tętno.
Ta magia, co pomiędzy nami jest,
Sprawia, że kocham jego każdy gest.
Moje serce śpiewa właśnie do niego,
A rozum nie chce wtrącać się do tego.
3
On jest jak morze, daje ukojenie,
Właśnie przy nim czuje rozluźnienie.
Być sobą to nie łatwa sztuka.
A on sprawia, że wypełnia się luka.
W moim sercu, które wciąż jest rozbite,
A rozum, wiecznie płata figle.
4
Czy można kochać dwie osoby naraz?
To pytanie wciąż zaprząta myśli me.
Ta sytuacja to wielki ambaras,
A ja bardzo chcę wydostać się z niej.
Jaki finał czeka na mnie tuż za rogiem?
Co wybrać? Serce, rozum, ogień czy wodę?
Melodia mnie porwała i czułam jak płynę do brzegu. Że w końcu odnalazłam dawno zgubioną drogę. Babciu czy mnie słyszysz?! Jesteś ze mnie dumna?! Mam już siłę, tę którą tak chciałaś mi mocno wpoić. A to wszystko dzięki temu anielskiemu chłopakowi.
Gdy skończyliśmy Paweł stał za szybą i bił gorące brawa.
- Zakochałem się w was! - krzyknął głośno, a ja roześmiałam się, bo rozpierała mnie radość tak błoga i tak naturalna, jakbym odnalazła właśnie swoje miejsce.
Spojrzałam na Baltazara oczami pełnymi łez szczęścia, który równie mocno wzruszony szczerzył się sam do siebie.
- Tak zaśpiewam z tobą! - wykrzyknęłam z całych sił.
Autor @totylkobuch, Wattpad
Jeszcze raz dziękuję @TotylkoBuch za przepiękną piosenkę, którą napisała specjalnie dla mojej Dylogii <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top