Rozdział 1 "Gotowa na wakacje?"
Styczeń
Ewelina
Sięgałam po płaszcz, wiszący na wieszaku, gdy niespodziewanie moją talię zdusiły dłonie Hugona. Zamknął mnie w szczelnym uścisku tak, że nie miałam najmniejszych szans na wyswobodzenie się z jego silnych objęć.
– Chyba cię zaraz zjem – oznajmił ochrypniętym głosem i wtulił swój nos w moją szyję. Zaciągnął się bezwstydnie zapachem i wymruczał. – Niestety muszę cię zjeść kokosiku. – Odgarnął moje włosy na bok i pocałował kark.
Dotyk jego gorących warg sprawił, że ugięły mi się kolana i ponownie zadrżały mięśnie pomiędzy udami, a przecież ledwo co wyszliśmy spod wspólnego prysznica. Obydwoje byliśmy nienasyceni, ale jak tak dalej pójdzie, to spóźnimy się na samolot albo zarwiemy noc w samochodzie, na co nie mogłam pozwolić. Nie chciałam się spóźnić na nasze obiecujące wakacje, na samą myśl których drżałam z podekscytowania.
Hugo poluzował chwyt, więc ostrożnie się odwróciłam. Uniosłam głowę i zerknęłam w orzechowe oczy, z których bił teraz niebezpiecznie pobudzony błysk. Nie mogłam się powstrzymać i przygryzłam dolną wargę. Uwielbiałam, gdy tak na mnie patrzył łapczywie, jakby o niczym innym nie marzył jak o tym by naprawdę mnie pożreć.
– Lepiej bierz się za walizki i jedziemy. Reszta przyjemności musi poczekać – powiedziałam i dałam mu słodkiego całusa w usta od którego automatycznie zmiękł. Uśmiechnął się, tylko jednym kącikiem.
– Masz rację, ale później ci nie odpuszczę, nie myśl sobie, że ze mną będzie tak łatwo – sapnął i zdusił mój pośladek, aż jęknęłam z zaskoczenia i rodzącego się pożądania.
Hugo odsunął się z wielce usatysfakcjonowaną miną, a ja nie mogłam się skupić. Posłałam mu niby groźne spojrzenie, założyłam płaszcz i wyszliśmy na hotelowy korytarz.
Nadszedł czas by opuścić morze, do którego już zawsze będę powracała z nostalgią.
Jechaliśmy windą w milczeniu, spoglądając na siebie nieśmiało jak para zawstydzonych nastolatków. Za nami dopiero druga wspólna doba. Prawie się nie znaliśmy. Zaufaliśmy przyciąganiu, które było silniejsze od każdej przeszkody napotkanej na naszej drodze. I chyba to jest prawidłowa droga? Przecież to przeznaczenie tak zadecydowało, wybrało nas już 10 lat temu.
Gdy wysiedliśmy, zdążyliśmy zrobić zaledwie kilka kroków i minęła nas Dagmara, która zaszczyciła mnie nieprzyjaznym spojrzeniem.
– I co zadowolona? – odezwała się oskarżycielsko. Uniosłam wysoko brwi i zerknęłam zakłopotana na Hugo.
– O co tobie chodzi Daga? – zapytałam znudzonym głosem, lecz zdawałam sobie doskonale sprawę, że dotyczy to Rafała.
– Pytam czy jesteś z siebie zadowolona – powtórzyła wściekle, mierząc mnie i Hugona wzrokiem.
– Ewelina idę zaniosę walizki i czekam na ciebie przy aucie. – Hugo się wycofał.
Byłam mu wdzięczna, że dawał mi przestrzeń na dokończenie tych wszystkich niedomówień które powstały. Nie wtrącał się, tylko cierpliwie czekał. Tak było odkąd pojawił się na weselu. Czuł się zapewne trochę jak nieproszony gość, który namieszał w życiu niejednej osoby.
Odwróciłam się w stronę Dagmary.
– Mówiłam, że wszystko popsujesz? – powiedziała i zmrużyła oczy jak dzika kotka.
– Jakoś nie zauważyłam, żebym cokolwiek popsuła Kaśce. – Skrzyżowałam ramiona na piersi. Daga udała uśmiech, który był tak sztuczny, że aż mnie zemdliło.
– Jaka ty jesteś słodka i niewinna, a bzykasz się z żonatym facetem! – uniosła głos, nie spodziewałam się po niej tak bezczelnej uwagi. Otworzyłam szeroko usta, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przystanęła obok nas Kasia.
– Przestań Dagmara, daj jej spokój – upomniała ją wymownym spojrzeniem. – Ewelina niczego nie popsuła!
– Robię to wyłącznie dlatego, że ty mnie o to prosisz. Ona jest nic niewarta. – Daga spojrzała na mnie z pogardą. Miałam wrażenie, że gdyby mogła to splunęłaby na moje buty. Wzburzona uniosła ręce w geście poddania, obróciła się na pięcie i poszła w drugim kierunku.
Kaśka głośno westchnęła i spojrzała na mnie ciepło.
– Nie przejmuj się nią, nikim się nie przejmuj, tylko walcz o swoje szczęście. – Uśmiechnęłam się do niej wdzięczna, gdyby nie jej wsparcie nie wiem czy bym miała tyle siły i odwagi.
– Dziękuję ci jesteś kochana. – Przytuliłam ją mocno.
– Skup się na sobie i jedź na te swoje wymarzone wakacje. Obie będziemy na „urlopie miodowym" – zachichotała jak nastolatka, czym mnie rozbawiła, ale jedynie na krótką chwilę, bo końcem korytarza szedł Rafał.
Odruchowo skierowałam się w jego stronę. Zobaczył mnie i opuścił głowę. Zrobiłam krok gotowa znów za nim pobiec, ale Kasia złapała mnie za dłoń i zatrzymała.
– Daj mu czas Ewelina. – Odetchnęłam głęboko, wpatrzona w jego przygarbione plecy.
– Zraniłam go – przyznałam ze łzami w oczach.
– Nie zorientowałam się, że między wami coś się dzieje, gdybym wiedziała na pewno bym wspomniała, że Hugo się kontaktował. Też zawiniłam – wyznała na co energicznie potrząsnęłam głową, to była wyłącznie moja wina.
– Co teraz będzie? Potrzebuję go. Nie mogę go stracić w taki sposób.
– Daj mu czas, wybaczy. Za dużo was łączy, żeby ot tak to się skończyło. To jest zbyt piękna przyjaźń, pamiętaj, że ja nigdy się nie mylę. – Kasia postukała się w ten swój niezawodny nos.
– Może masz rację, dam mu czas – uznałam, choć w środku nie radziłam sobie z bólem jaki mu zadałam.
– A teraz czas na zabawę! I wakacje! Pełne seksu, seksu i jeszcze raz seksu – piszczała uradowana. – A moja noc poślubna była cudowna! – chichotała. Przewróciłam oczami i się zarumieniłam, bo przypomniałam sobie o swojej nocy tuż po ich ślubie.
Zresztą każda chwila u boku Hugona przyprawiała mnie o szybsze bicie serca i rosnące w oka mgnieniu pożądanie. Nie wiem jak on to zrobił, ale zawładnął nie tylko nad moim ciałem, ale i duszą. W ciągu trzech tygodni oddałam się cała obcemu mężczyźnie o orzechowych oczach, z którym miałam spędzić teraz dziesięć dni sam na sam i mam nadzieję, że resztę życia.
Wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie pożegnałyśmy się, tuląc się długo w ramionach po czym każda ruszyła w swoją stronę. Pech chciał, że niedaleko samochodu Hugona zaparkował Rafał. Rzuciłam na niego niepewnie okiem i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zakuło mnie serce z powodu smutku bijącego z jego oczu, ale przeszłam obok bez słowa, tak jak radziła Kasia.
Hugo zauważył naszą wymianę spojrzeń, której nie omieszkał skomentować.
– Nie przejmuj się nim, nie jest wart twojej uwagi skoro nie chce z tobą porozmawiać. Nie tak traktuje się przyjaciół. – Zrobiłam wielkie oczy z przerażenia, Hugo odezwał się na tyle głośno, aby Rafał mógł wszystko dobrze usłyszeć.
– Ty się lepiej nie odzywaj – usłyszałam głos Rafała i odwróciłam się natychmiast w jego stronę. Stał i patrzył na nas.
– Jak będę miał coś do powiedzenia to się będę odzywał. Nie uciszysz mnie – odparował wrogo Hugo, przystanął tuż za mną i objął mnie wymownie w talii.
O matko! Wstrzymałam oddech. Rafał rzucił ostatnie spojrzenie przepełnione smutkiem i złością, nic nie odpowiedział i wsiadł do samochodu.
Jak zdołam to naprawić? Czy on mi kiedykolwiek wybaczy?
Hugo puścił moje biodro i zamknął otwarty bagażnik, czym skutecznie wybił mnie z moich skomplikowanych rozmyślań. Wsiedliśmy do samochodu i spojrzeliśmy na siebie. Zaskoczyła mnie jego agresywna postawa, ale najwidoczniej miał już dosyć. Wcale się nie dziwię, też bym była zazdrosna na jego miejscu.
Pierwszy raz widziałam go tak bojowo nastawionego, uważam nawet, że byłby wstanie uderzyć Rafała. Bałam się, że usłyszę nieprzyjemny komentarz, ale Hugo tylko złapał moją dłoń i ucałował palce.
– Gotowa na wakacje? – zapytał i uniósł zmysłowo brew, jakby w ogóle przed chwilą nic się nie wydarzyło. Jakbyśmy byli tylko my i nic więcej nie miało znaczenia.
– Gotowa! – Miał rację, nie było czym sobie zawracać głowy.
Hugo nim ruszył, zaczął coś przyciskać w radiu i po chwili samochód wypełniła muzyka. Usłyszałam słowa i zdusiłam wargi w uśmiechu. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a w tle leciały słowa. Miałeś być przy niej, miałeś być na każdy znak...
Miłość do muzyki połączyła mnie z miłością życia.
*
Okazało się, że Hugo miał opracowany szczegółowy plan. Na początek jechaliśmy do Warszawy. Mieliśmy przenocować u jego mamy, gdzie się spakuje. Następnego dnia, z samego rana wyjazd w góry i wylot wieczorem z Krakowa. Wszystko zaplanowane od A do Z. Muszę przyznać, że zaimponował mi. Biła od niego taka pewność siebie, która wręcz onieśmielała.
Przez całą drogę Hugo mnie dotykał. Trzymał za rękę, łapał za kolano. Potrzebował ciągłego kontaktu i nie ukrywam, podobało mi się to. Czułam się kimś wyjątkowym. Nie sądziłam, że można kogoś kochać mocniej, pragnąć mocniej niż ja, ale da się, bo z każdą minutą, z każdym dniem moje uczucie rosło. Zatracałam się w nim coraz głębiej, a że nie potrafiłam dobrze pływać, to na pewno już nie miałam drogi powrotnej.
– Jestem pod wrażeniem, jaki jesteś obeznany w tym wszystkim – powiedziałam z nieskrywanym zachwytem, bo sprawiał wrażenie jakby podróże to był jego chleb powszedni. Hugo wzruszył ramionami.
– Od dziecka podróżowałem z rodzicami po całym świecie. Prześcigali się tylko między sobą, kto wymyśli coś bardziej spektakularnego. Jakby rywalizowali o to komu, wyjdzie lepiej – odparł smutno. Złapałam go za udo.
– W zasadzie jeszcze nic o nich nie mówiłeś. Czym się zajmują? – spytałam zaciekawiona. Obawiałam się co usłyszę. Wyglądał na zamożnego. Zaczęłam się obawiać różnic, które pomiędzy nami wypływają. Zbagatelizowałam swoje powątpiewania i wsłuchałam się w jego niski głos.
– Tato jest kardiologiem, mamę zdradził z pielęgniarką ze swojego oddziału... – zacisnęłam mocniej dłoń na jego udzie. – A mama jest nauczycielem muzyki, kiedyś uczyła gry na fortepianie. – Gdy to usłyszałam zjeżyły mi się włoski na całym ciele i zabrałam rękę jak poparzona.
– Przypomnij mi jak się twoja mama nazywa?
– Tamara, a czemu pytasz? – zerknął na mnie, marszcząc brwi.
– Twoja mama to Tamara Batycka?! – krzyknęłam. Hugo się zaśmiał, widząc moją reakcję, ale mi wcale nie było do śmiechu.
– Dokładnie tak, nie zmieniła nigdy nazwiska po mężu – pobladłam.
O matko! Jego matka to Tamara Batycka! Moja wykładowczyni. Kobieta u której na zajęciach, lał się ze mnie pot i łzy. Włożyła w moją naukę kawał serca. Obiecała, że odniosę sukces. Uwielbiałam ją, była fascynująca.
– Była moją nauczycielką!
– Czyli byłaś w najlepszych, możliwych rękach. Ciekawe czy cię pamięta? – zastanawiał się.
Struchlałam. Nie odniosłam takiego sukcesu na jaki liczyła. Zawsze czułam, że ją zawiodłam. A teraz w dodatku zakochałam się w jej synu! Niemożliwe!
*
Podjechaliśmy pod mały domek otoczony zewsząd drewnianym płotkiem i usytuowanym na skraju brzozowego lasu. Zaczarowana okolicą, wysiadłam z samochodu, nie mogąc oderwać oczu od otaczającego mnie malowniczego krajobrazu. Czułam jakbyśmy znaleźli się na wsi, a nie na obrzeżach polskiej stolicy.
Hugo poinformował swoją mamę o naszym przyjeździe, więc pewnie oczekiwała nas niecierpliwie. Nie zdawała sobie sprawy, kogo za chwilę przywiezie jej syn.
Ciągle się zastanawiałam czy mnie pamięta. Byłam wręcz przerażona. Hugo przez całą drogę się śmiał, w niczym mi nie pomagając. Ale on nie rozumiał ile znaczyła dla mnie Tamara. A teraz była w dodatku matką mojego ukochanego! Nieprawdopodobne!
Hugo zadzwonił do drzwi i otworzył nie czekając na zaproszenie. Z kuchni błyskawicznie wyleciała Tamara. Jego mama. Moja nauczycielka. Nic się nie zmieniła. Tak samo dostojna i piękna, mimo, że na sobie miała teraz fartuszek w kolorowe kwiatki.
Szła uśmiechnięta, dopóki nie spojrzała na mnie. Jakby dopiero dotarło do niej kogo przed sobą widzi. Pobladłam ze stresu.
– Ewelinka! Co ty tu robisz?! – spytała, niedowierzając. A jednak pamiętała mnie.
– Mamo to jest moja Ewelina – powiedział Hugo poważnym tonem.
– Dzień dobry, pani Profesor – uśmiechnęłam się nieśmiało.
Mina Tamary z początkowego szoku, zmieniła się w nieskrywany zachwyt. Ręce złożyła jak do modlitwy, a jej oczy zaczęły skakać z Hugo na mnie.
– Niesłychane synu! Wybrałeś sobie najlepszą kobietę na świecie! – zaczęła krzyczeć, a w oczach zdawało mi się, że widzę łzy wzruszenia.
Hugo zaczął się śmiać, a ja stałam w dalszym ciągu jak zamurowana i przejęta tak bardzo, że ledwo oddychałam.
– Musisz stanąć na głowie, żeby jej nie stracić! A ty droga Ewelinko, proszę cię bądź wyrozumiała, Hugo ma ciężki charakter, ale to złoty chłopak – paplała bez przerwy i żadne z nas nie przerywało.
Hugo tylko ostentacyjnie przewrócił oczami.
– Dobrze już dobrze, wchodźcie zapraszam. Ewelinko jak ty pięknie wyglądasz! Musisz mi wszystko opowiedzieć. Jak twoja kariera, co się z tobą działo skarbie! – złapała mnie pod ramię i zaprowadziła do kuchni.
Usiedliśmy przy stole, a Tamara zaczęła szykować nam herbatę w dzbanku.
– A wiecie, że wy mogliście się poznać mając już po 20 lat? – powiedziała rozbawiona. Spojrzeliśmy na nią zainteresowani. – Nie pamiętacie? Ewelinko skończyłaś pierwszy rok i zmieniałaś stancję. Musiałaś spakować cały swój dobytek i przewieźć. Nie wiedziałaś jak to zrobić, więc ja zaoferowałam swoją pomoc. Poprosiłam Hugona, żeby pomógł nosić tobie kartony do samochodu. Myślałam, że mogę liczyć na swojego syna – zmrużyła groźnie oczy, posyłając mu wymowne spojrzenie.
Uśmiechnęłam się lekko. Już pamiętałam. Chociaż wtedy nie było mi do śmiechu, bo mogłam się spóźnić na ostatni pociąg do Krakowa, a jechałam na urodziny babci.
– Ale ty kochanie, w ostatniej chwili ot tak poinformowałeś „nie będę nosił pudeł jak sługus dla jakiejś piosenkareczki. Mam lepsze rzeczy do roboty", to są twoje słowa synku. Ależ mi było wstyd za ciebie! Ewelina pamiętam, że bardzo się spieszyła, na szczęście twój brat uratował mój honor i pomógł.
Hugo przetarł twarz dłonią.
– Już mnie nie kompromituj. Przepraszam was obie. Pamiętam, że Marek zadzwonił i powiedział, że wszyscy idą nad Wisłę. A ja miałem spędzić popołudnie na targaniu rzeczy. Jak zwykle źle wybrałem.
– Najważniejsze, że teraz dobrze wybrałeś. – Tamara poklepała go po dłoni. – Najwidoczniej tak musiało być. Nie wiadomo, jakby to się potoczyło, gdybyście się wtedy spotkali – podsumowała i miała rację.
Na wszystko przychodzi swoja kolej. Jeśli ma się wydarzyć, wydarzy się.
Tak minął nam przyjemny wieczór w domowej atmosferze. Czułam się cudownie. Tamara przede wszystkim nie sprawiała wrażenia zawiedzionej moją karierą. Mówiła, że zawsze miałam wrażliwą duszę i podejrzewała, że nie zostanę gwiazdą w blasku jupiterów. Według niej byłam za delikatna.
Posprzątaliśmy po kolacji. Hugo poszedł spakować walizkę, a ja poszłam się wykąpać. Tamara przygotowała nam gościnny pokój. Zarzuciłam na plecy różowy szlafrok, który dostałam razem z ręcznikiem i wróciłam po cichu, na palcach do pokoju.
Wstrzymałam powietrze w płucach, bo na łóżku siedział Hugo, który w dodatku był bez koszulki. Na widok jego wyrzeźbionego ciała odruchowo przygryzłam usta. Gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się na równe nogi i błyskawicznie stanął obok. Złapał mnie za pasek od szlafroku i posłał psotny uśmieszek.
– Zapomnij! Nie ma mowy! Za ścianą jest twoja matka – powiedziałam i próbowałam go odsunąć. Ale on złapał mnie za talię i przysunął bliżej siebie.
– Żartujesz? – mruknął do ucha, aż dostałam ciarek.
– Nie.
– Kokosiku – szepnął i zaczął całować szyję. Pokręciłam głową na znak protestu, ale Hugo nie zaprzestawał pieszczot. Jego wargi sunęły coraz niżej, zostawiając na mojej skórze mokre ślady.
– Wykluczone! Idź się kąpać, a potem spać. – Dalej się z nim siłowałam, próbując go odsunąć. Hugo podciągnął szlafrok i ścisnął moje pośladki, aż zapiekła skóra.
– Ewelina – odparł groźnym tonem, czym mnie rozbawił.
– Nie – szepnęłam mu słodko do ucha. Chociaż tak naprawdę drżałam już z podniecenia.
– Pożałujesz tego – powiedział, gryząc mnie w szyję. Odsunął się powoli i wyszedł z pokoju.
Oparłam plecy o drzwi i oblizałam spierzchnięte usta. Nie mogłam już się doczekać naszych wakacji, by móc być z nim sam na sam. I mieć go na wyłączność.
Przed nami było dziesięć dni w raju.
Jak myślicie Rafał wybaczy Ewelinie?
Zachęcam do komentowania i głosowania, jeśli się podobało ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top