Epilog

Ewelina

50 lat później

Poprawiłam się na drewnianej ławce, by troszkę ulżyć plecom w tej niewygodnej pozycji i swój wzrok znów skupiłam na nagrobku. Kasia odeszła rok temu. Gdy zmarł Olaf jej serce nie wytrzymało i odeszła równo pół roku po nim. Starałam się jak najczęściej to było możliwe, by przyjeżdżać do nich z Krakowa i odbywać z nią nasze przyjacielskie pogaduszki.

Jej przyjaźń to był ogromny skarb. Odnalazłyśmy go razem na mapie naszego życia i potrafiłyśmy się nim dzielić przez ponad pięćdziesiąt lat. Mimo, że za nią potwornie tęskniłam, wiedziałam, że tam jest szczęśliwa, bo ma przy sobie miłość swojego życia.

Zapatrzyłam się z nostalgią na jej uśmiechnięte zdjęcie, gdy z zamyślenia wyrwało mnie ciche, nieśmiałe chrząknięcie. Odwróciłam pomału głowę w prawo, by zmrużyć oczy i przyjrzeć się stojącemu obok starszemu mężczyźnie.

– Witaj – powiedział i zdjął z głowy czarny kaszkiet. Mój wzrok powędrował w stronę ciemnobrązowych tęczówek, które nic nie straciły ze swojej mocy. Jego ręka powędrowała niepewnie do głowy i przeczesał nią swoje siwe, gęste jak na ten wiek włosy.

– Witaj, Rafał – odpowiedziałam z drżącym uśmiechem. Minęło ponad pięćdziesiąt lat odkąd, odbyła się nasza ostatnia rozmowa. Tak jak prosił, zniknęłam z jego życia i zerwaliśmy kontakt.

– Można? – spytał niepewnie i wskazał na wolne miejsce na ławce, tuż obok mnie.

– Oczywiście, siadaj – odparłam, przesuwając się na skraj, by miał jak najwięcej wolnej przestrzeni.

– Kopę lat – przyznał cicho i wpatrywał się w nagrobek. – Dobrze, że razem odeszli – westchnął i wskazał ręką na czarnobiałe fotografie naszych przyjaciół. – Moja Nadziejka nie żyje już dwa lata, a mi nadal ciężko pogodzić się z jej odejściem – powiedział z czułością o swojej żonie.

– Doskonale cię rozumiem – westchnęłam. – Hugon zmarł trzy lata temu, a ja nadal zanim tęsknię – wyznałam zduszonym głosem, na myśl o moim kochanym mężu.

Rafał pokiwał w zadumie głową. Przeniosłam swój wzrok na niego i obserwowałam jego profil, wciąż miał przystojną twarz, teraz usłaną nieregularnymi zmarszczkami. Musiał wyczuć mój wzrok, bo przechylił głowę w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy. Zawsze potrafiłam z nich czytać, teraz były zmęczone, ale najważniejsze, że nie były smutne.

– Wiesz, muszę ci powiedzieć, że miałem szczęśliwe życie u jej boku. Trafiła mi się wspaniała kobieta za żonę – wyznał tęsknie. – Dała mi syna, jestem teraz dziadkiem. Mam dzięki niej wspaniałe wspomnienia.

Uśmiechnęłam się skromnie, bo pomyślałam sobie o moich bliźniętach. O cudownych wnukach, którymi nas obdarowali. Byłam zadowolona ze swojego życia, a to chyba najważniejsze.

– Żyłem sobie spokojnie, kochany i zaopiekowany – kontynuował Rafał. – Za to ty odniosłaś wielki sukces, śpiewając z Baltazarem. Zostałaś gwiazdą, wiesz, że mam wszystkie twoje płyty? – powiedział zawstydzony. – Ale mam jedno pytanie czy byłaś szczęśliwa? Z nim? – zapytał ciężko, a mnie przejęło znów to duszące poczucie winy, że kiedyś złamałam Rafałowi serce. Tak naprawdę nigdy tego sobie nie wybaczyłam.

– Byłam. Byłam bardzo szczęśliwa – przyznałam z miłością w głosie. I widziałam, jak jego twarz spokojnie jaśnieje z tą wiedzą. – Rafał, chcę cię za wszystko przeprosić – nie wytrzymałam i wyrzuciłam z siebie te bolesne słowa.

– Nie masz za co kochanie. Nie można nikogo zmusić do miłości. Po prostu nie mogłaś odwzajemnić mojego uczucia. Cieszę się jedynie, że dałaś mi wtedy chociaż szansę – odparł spokojnie. – Przypominam ci, że wszystkiego byłem świadomy, wiedziałem na co się zgadzam. Nie odpuszczałem i chciałem być za wszelką cenę blisko ciebie.

– Ale wiesz, że to do końca nie jest prawdą? Darzyłam cię uczuciem, byłeś dla mnie i zawsze będziesz kimś wyjątkowo ważnym. A ja cię potwornie wykorzystywałam – jęknęłam, bo mimo upływu lat nadal to raniło serce.

– Wiem kochanie, że nie byłem nikim – szepnął i ostrożnie ułożył dłoń na moim przedramieniu. – Ale nie mów tak, nie myśl o sobie źle. Moim zdaniem próbowałaś sobie tylko radzić ze złamanym sercem, a wtedy człowiek chwyta się każdego ratunku.

– Jesteś niesamowity, wiesz? Jesteś chyba najmądrzejszym mężczyzną jakiego miałam przyjemność poznać – pochwaliłam go szczerze. Mimo bólu jakiego zaznał, wciąż był wyrozumiały.

– Bardzo mi miło – odpowiedział i chuchnął na swoje skostniałe od jesiennego wiatru dłonie. – Wiesz, na co bym miał teraz ochotę? Na gorącą herbatę w twoim towarzystwie, co ty na to? – powiedział z uśmiechem od ucha do ucha. – Mamy do nadrobienia sporo lat naszej przyjaźni.

– Z ogromną przyjemnością! – odparłam rozradowana. – A wiesz, że kiedyś wyobrażałam sobie ciebie, jak na starość podajesz mi ciepłe kapcie i gorącą herbatę?

– W końcu marzenia są po to, by je spełniać – odpowiedział beztrsoko i dźwignął się pomału z ławki.

– Zdecydowanie, ale kapcie to ja tobie podam – zaoferowałam.

– Myślisz, że Hugon nie będzie miał nic przeciwko? – spytał, niepewnie wyciągając w moją stronę ramię. Chwyciłam je bez zastanowienia i oparłam na nim swoje osiemdziesięcioletnie ciało.

– Nie. Jestem pewna, że jest szczęśliwy, bo wie, że przy tobie jestem bezpieczna – odpowiedziałam i poklepałam go delikatnie po dłoni.

Ruszyliśmy wolno razem, w stronę wyjścia z cmentarza. Nasze kroki się zgrały i pokonywały usłaną pomarańczowymi liśćmi ścieżkę w pełnej harmonii. Ułożyłam ostrożnie głowę na ramieniu Rafała i czułam, że jego twarz delikatnie się uśmiecha.

Mimo różnic, krzywd, złych słów prawdziwa przyjaźń nigdy nie przemija. Ona jest pokrewieństwem dusz.

A czym jest prawdziwa miłość? To już chyba wiecie.

Prawdziwa miłość jest wszystkim.

Koniec

*

Drogi czytelniku dziękuję Ci z całego serca, że poświęciłeś swój czas i przeczytałeś historię moją, Eweliny, Hugona i Rafała <3

Dziękuję za każdy głos, komentarz i wyświetlenie. Jesteś wspaniały/a! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top