Rozdział 6 "Tęsknisz za mną?"
Luty
Ewelina
Minęło ponad półtora miesiąca, odkąd po raz ostatni rozmawiałam z Rafałem. Nie odbierał ode mnie telefonów, nie odpisywał na wiadomości. Cisza. Całkowicie zerwał kontakt. Było mi przykro i bolało mnie to, ale nie mogłam nic poradzić. O ile zaakceptował moją decyzję, że nie jestem nim zainteresowana jak partnerem, to fakt, że wybrałam Hugo wyprowadził go całkowicie z równowagi.
Nie chciałam stracić Rafała, brakowało mi go jako przyjaciela. Teraz dopiero zrozumiałam, że odgrywał bardzo ważną rolę w moim życiu. Do tej pory zawsze przy mnie był, więc głowiłam się w jaki sposób mogę go przeprosić i spróbować odzyskać. Potrzebowałam jego spokoju, bezpieczeństwa, poczucia humoru i obecności.
Kasia powiedziała, że w końcu ma przyjechać do knajpy po ponad dwu tygodniowej nieobecności, więc zaproponowała, żebym zaczekała na niego tutaj.
Tak więc czekałam. Było już zamknięte, sala uprzątnięta, a światła przygaszone i panował mrok. Siedziałam przy stolik w kącie sali i czekałam. Zza zaplecza słychać było dobiegające odgłosy krzątaniny pracowników, którzy w pośpiechu sprzątali, żeby czym prędzej wrócić już do domów.
Zerknęłam na zegarek, było już późno, grubo po dwudziestej drugiej. Obawiałam się, że jednak już się nie zjawi, gdy nagle otworzyły się drzwi wejściowe.
Rafał wpadł do środka i ruszył energicznie przez salę, rozglądając się przy tym dookoła, jakby sprawdzając czy przez jego nieobecność nie narobiono zbyt dużych szkód. Śledziłam go wzrokiem, z tym, że on mnie nie widział. Bardzo się bałam, ale zacisnęłam pięści, przełknęłam ślinę i gdy przechodził kilka stolików dalej, odezwałam się cicho :
– Cześć Rafał. – Podskoczył nerwowo i złapał się za serce.
– Co ty tu robisz? Wystraszyłaś mnie – powiedział poddenerwowany. Zatrzymał się i przestępował z nogi na nogę.
– Przyszłam porozmawiać, bo mnie unikasz – odparłam spokojnym tonem, chociaż w środku drżałam. Rafał spuścił głowę i westchnął.
– Ewelina... – przeczesał ręką swoje ciemnobrązowe włosy. Nie wiem o czym myślał, ale było mi go szkoda. Męczył mnie wstyd, bo to była moja wina. Uniósł brodę i spojrzał na mnie, a ja w dalszym ciągu siedziałam i czekałam aż podejdzie.
– Rafał przepraszam cię. Porozmawiaj ze mną – poprosiłam.
Wahał się, stojąc twardo w miejscu. Gdy już byłam pewna, że nic nie wskóram, on ruszył niepewnym krokiem w moim kierunku. Usiadł naprzeciwko i splótł dłonie na stole. Ucieszyłam się, widząc go i nie byłam w stanie powstrzymać szczerego uśmiechu, który sam wykwitł na mojej twarzy.
– Przepraszam – szepnęłam. Rafał jedynie przypatrywał się smutnym wzrokiem.
I co ja mam zrobić? Jak mam naprawić swoje błędy? Przecież już nigdy nie będzie między nami tak samo. Dlaczego musiał się zakochać?!
– Naprawdę nie chcesz już mieć ze mną kontaktu? Nie chcesz ze mną rozmawiać? – dopytywałam, nie dowierzając temu.
– Nie wiem Ewelina, naprawdę nie wiem co mam powiedzieć.
– Powiedz wszystko co chcesz. Tylko cokolwiek powiedz, nie odcinaj się, bo bardzo za tobą tęsknię – wyznałam pośpiesznie, strzelając słowami niczym z karabinu, aby żadne z nich nie utknęło niewypowiedziane.
– Tęsknisz za mną?
– Tak Rafał, tęsknie okropnie. Uwielbiam z tobą rozmawiać, spędzać czas, być blisko ciebie. Zachowałam się paskudnie, wiem i przepraszam z całego serca, ale nie chcę stracić najlepszego przyjaciela. – Słuchał mojego monologu, wzdychając raz po raz. – Ostrzegam, że nie dam tobie spokoju. Będę cię nachodzić niczym duch, aż w końcu znowu zechcesz się ze mną zaprzyjaźnić – zaczęłam mu się wygrażać, żeby tylko trafić do niego. – Będziesz miał przekichane. – Teraz już nie wytrzymał i się roześmiał.
Poczułam jak kamień spada mi z serca. Cieszyłam się, że chociaż na chwilę był w stanie się uśmiechnąć.
– To już chyba wolę od razu się poddać – powiedział i znów spochmurniał, bo zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Chciał mi wybaczyć tego byłam pewna.
Wstałam ostrożnie, usiadłam na krzesło obok i przysunęłam się do niego bliżej. Widziałam teraz dokładnie jego profil.
– Przepraszam – wyszeptałam. Spojrzał na mnie biedny. Zmęczony. Zraniony. I to wszystko przeze mnie. Chciałam go dotknąć przytulić, ale wiedziałam, że nie mogę. Mogłam, wyłącznie pogorszyć sprawę.
– Przestań już to powtarzać – odparł sfrustrowany, a ja przełknęłam nerwowo ślinę. – Wystarczy, że powiesz to raz, a szczerze. I wierzę w twoje przeprosiny, ale nie jestem w stanie ot tak zapomnieć – wyjaśnił i obrócił głowę przed siebie, byle na mnie nie patrzeć.
Znowu cisnęło mi się na usta przepraszam, ale zagryzłam zęby. Chciałam ciągle przepraszać, jakby to miało sprawić, że wszystko wrócić do normy. Przeżyliśmy wspólnie wiele pięknych chwil.
Byliśmy taką małą paczką znajomych. Gdy poznałam Kaśkę, byłyśmy jak papużki nierozłączki. W końcu poznała Olafa, na którego punkcie całkowicie straciła głowę, a wraz z Olafem zjawił się Rafał. Nic nie wskazywało, że może zrodzić się między nami głębsze uczucie. On był zajęty, ja byłam w związku, więc od początku między nami kiełkowała czysta przyjaźń. Aż stało się i się zakochał.
– Wiem – wymamrotałam i oparłam czoło o ramię Rafała. Miałam wrażenie, że zamarł. Obydwoje ciężko oddychaliśmy, a ja jak zwykle szukałam w nim oparcia.
Nagle odwrócił się w moją stronę, wstał na nogi i podnosząc się do góry, złapał mnie za ramiona, i postawił obok siebie. Bez słowa zgarnął mnie blisko i z całych sił przytulił. Przywarłam do niego całym ciałem. Rafał trzymał mnie kurczowo, zduszając tylko coraz mocniej, aż zaczynało brakować mi tchu, lecz nie protestowałam. Też tego potrzebowałam.
Staliśmy tak dłuższą chwilę i żadne z nas nie chciało się oderwać. Niespodziewanie usłyszeliśmy chrząknięcie.
– Przepraszam, dzień dobry szefie. – Odkleiliśmy się od siebie natychmiast. Przy barze stał zakłopotany pracownik Rafała. – Nie chce przeszkadzać, ale już wszystko zrobiliśmy i chcemy zamykać, zostaję pan? – spytał. Rafał spojrzał na mnie kątem oka i odpowiedział :
– Zostaję. Możecie iść, ja zamknę – powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Byłam na dobrej drodze, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Pracownicy w pośpiechu opuścili knajpę, zostawiając nas samych. A my w dalszym ciągu staliśmy w ciszy.
– Napijesz się piwa? – zapytał Rafał.
– Z chęcią – odparłam. Zdecydowanie to mi pomoże, bo ręce się trzęsły z przejęcia.
– Chodź usiądziemy przy barze – zadecydował i ruszył w jego stronę.
Bez słowa poszłam za nim i przysiadłam na barowym stołku. Obserwowałam jak napełniał kufle. Rzadko się zdarza, żeby szef bądź właściciel stawał za barem, ale Rafał twierdził, że uwielbia to robić. Mówił, że nie widzi siebie jako srogiego kierownika, rozkazującego jedynie za biurka swojego gabinetu. Potrzebował ciągłego kontaktu z ludźmi. Miał rewelacyjny zespół lojalnych pracowników, którzy traktowali się jak prawdziwa rodzina.
Trzeba przyznać też, że Rafał miał odwagę, bo przejął podupadający lokal i można śmiało uznać, że stworzył jedno z najpopularniejszych miejsc tutaj. Naprawdę odniósł wielki sukces.
Rafał obszedł bar i usiadł na krześle obok. Chwyciliśmy kufle.
– Za nas? – spytał.
– Za nas – odpowiedziałam i wznieśliśmy toast. Za nas. Za naszą przyjaźń.
I jak gdyby nigdy nic. Jakby nic się nie wydarzyło, zaczęliśmy rozmawiać. Na pewno z dystansem, uważając na słowa. Unikaliśmy tematów, które mogłyby znowu postawić mur. Nie porozmawiamy już o miłości, uczuciach, ale zostaje nam pełen wachlarz wspólnych zainteresowań.
W ten sposób spędziliśmy ze sobą kilka godzin. Było już dobrze po pierwszej w nocy, ale żadne z nas się nie spieszyło. Piliśmy już kolejne piwo i rozluźnieni, co chwilę wybuchaliśmy głośnym śmiechem.
– Zaśpiewasz w mojej knajpie? – zapytał niepewnie Rafał.
– Oczywiście, że tak! Z ogromną przyjemnością! Uwielbiam to tutaj robić – odparłam podekscytowana.
– Kiedy?
– Kiedy, tylko chcesz – odpowiedziałam, niemal podskakując na krzesełku, na czego widok Rafał zaśmiał się pod nosem.
– A jak ta nowa sala, opowiadaj. Śpiewałaś już tam?
– Tak, były już dwa koncerty. Sala wcale nie jest taka zła. Jest po prostu inna, wyniosła. Dobrze mi się na niej śpiewa – stwierdziłam, nie mogąc ukryć wahania w głosie.
– Ale? – zapytał.
Uśmiechnęłam się, jak zwykle wszystko wiedział. Potrafił mnie rozszyfrować, tylko z Hugonem mu nie wyszło. Co prawda mówił, że się domyślał, ale wierzył w co mówiłam. A ja kłamałam, kłamałam, kłamałam. Potrząsnęłam głową, dosyć. Nie powinnam do tego wracać, teraz miałam szansę, której nie mogłam zmarnować.
– Ale nie podoba mi się jej szef. Czuję się przy nim bardzo nieswojo. Nie umiem tego wytłumaczyć – wyznałam nieśmiało. Rafał pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Czyli trzeba mieć na niego oko? – Wzruszyłam ramionami. – A może, po prostu ty mu wpadłaś w oko – dodał i wypił naraz całą zawartość swojego kufla, i odwrócił ode mnie spojrzenie.
Może wpadłam mu w oko... Ale ja doskonale wiedziałam, że mu się spodobałam. I bardzo mnie to niepokoiło.
Hugo
Chwyciłem szklankę i podszedłem do barku. Ciągle byłem zły. Nie mogłem się zrelaksować choćby na krótką chwilę. Moją głowę męczyły natrętne myśli, a wszystko to działo się z jednego powodu. Cierpiałem, bo nie było przy mnie Eweliny.
Nalałem sobie whisky i pociągnąłem spory łyk mocnego trunku. Najgorsze, że z całej tej poranionej sytuacji nie ma wyjścia. Naprawdę, żadne z nas go nie widziało. Kurwa przecież tak nie może być. Nieustannie za nią tęsknie. Brakuje mi jej ciała, ust i spojrzenia. Jakby ktoś wysłał mnie na odwyk i zablokował dostęp do używki. A za każdym razem jak wychodziłem na wolność, znowu jej próbowałem i uzależniałem się tylko mocniej.
Bez Eweliny nie potrafiłem już funkcjonować. Ciągle się zamartwiałem o nią, o nas, że ją stracę. Nie było mnie tam, nie pilnowałem swojego skarbu.
Usiadłem przy biurku i otworzyłem laptop. Wcisnąłem przycisk i patrzyłem jak ospale się uruchamia. W dodatku dzisiaj poszła porozmawiać z Rafałem. W dalszym ciągu jej nie wybaczył. Ignorował próby pojednania, a Ewelina nie dawała za wygraną. Bardzo jej zależało na tej przyjaźni. Nie wiem co się pomiędzy nimi wydarzyło, wolałem nawet sobie nie wyobrażać. Może szukała w jego ramionach ukojenia. Miała do tego prawo, była pewna, że się nią zabawiłem.
Na samą myśl, że mogła się z nim przespać, robiło mi się niedobrze, ale nie mogłem robić awantur. Sam miałem żonę i uprawialiśmy seks po tym jak poznałem Ewelinę. Nasz ostatni raz był po tej imprezie, na której dowiedziałem się kim jest tajemnicza nieznajoma. Gdy zobaczyła Klaudię uciekła i nie wróciła już, więc zacząłem topić smutki w alkoholu. Dużo nie było trzeba, żeby się zapomnieć, a że miałem pod ręką własną żonę, nie wahałem się nawet przez sekundę. To był nasz ostatni seks. Był dziwny, wręcz okropny, bo zamykałem oczy i wyobrażałem sobie Ewelinę. Od tamtej pory nie mogłem już tego robić z Klaudią.
Laptop się włączył. Wpisałem szybko to co najbardziej mnie ostatnio niepokoiło i przez co nie mogłem spać. Złota sala. Bez trudu znalazłem dane menagera. Karol Jagiełło.
Odpaliłem Facebook i poszukałem konta. Nie podobał mi się już z samych opowieści, a gdy, tylko zobaczyłem tego osobnika na własne oczy, zrozumiałem, że trzeba się go bać. Nie umiem uzasadnić tego przeczucia, ale wiedziałem, że nie można mu za grosz zaufać.
Wpatrywałem się w jego profilowe zdjęcie. Zagryzłem boleśnie zęby, a dłoń zacisnąłem na szklance. Wszystko mi się nie podobało. A najbardziej, że Karol w znajomych miał Klaudię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top