Rozdział 8
Emily
Milczałam. Co innego miałam zrobić? Powiedzieć prawdę? Że już nie dawałam rady, że całym sercem zaczynałam nienawidzić Ericka i cieszyłam się, kiedy wyjeżdżał?
Tyle razy już myślałam o tym, aby odejść... ale za każdym razem, pojawiał się strach. Bałam się, że nie poradzę sobie sama, że świat dorosłych mnie przytłoczy, zmiażdży i będę musiała wrócić z podkulonym ogonem.
Jev patrzył na mnie uważnie, jednak widząc chyba, że nie zamierzałam odpowiadać, zrezygnował z dalszego drążenia.
Już miał o coś zapytać, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. Niepewnie sięgnęłam po komórkę i napięłam się jak struna, widząc, że dzwonił Erick. Wcale nie chciałam odbierać, ale jednocześnie miałam świadomość, że każda chwila zwłoki działała na niego jak płachta na byka.
Nauczył mnie zbyt dobrze, że nie było warto go denerwować.
Odebrałam zatem natychmiast, starając się brzmieć na uradowaną faktem, że dzwonił.
- Cześć, Tatusiu! - zawołałam piskliwym głosikiem, który wydał mi się tak sztuczny, że nie wierzyłam, że Erick to kupi.
- Cześć słonko. Jak tam? Nudzisz się całe dnie? Pewnie przez to tęsknisz za Tatą, co?
- Tęsknię. Myślę cały czas o tobie. Chciałabym być przy tobie - mruknęłam, nie wierząc, że takie słowa przechodziły mi przez gardło.
- Tęsknisz? Jak bardzo? Może przyślesz coś Daddy'emu w ramach dowodu, co?
- Ale... - Zmieszałam się. - Co?
- Jakieś ładne zdjęcie. W staniczku i majteczkach... A najlepiej bez. - Zaśmiał się, a mi zrobiło się gorąco.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Oczywiście, że nie chciałam tego robić. Za bardzo bałam się, że te zdjęcia gdzieś wypłynął. Już nawet nie do końca chodziło o brak zaufania do Ericka, ale wystarczyłoby, że ja niechcący bym je komuś udostępniła.
- Co? Wyślesz Tatusiowi jakieś gorące zdjęcie? - Cisza. - Halo? Emily? Postawiłaś sobie za cel mnie zdenerwować?!
- Nie. Przepraszam. Ja... po prostu się wstydzę.
- Wstydzisz się? Mnie? - Brzmiał na zdenerwowanego. - Podejrzewasz, że pokazałbym komuś te zdjęcia?!
- To nie tak...
- Myślisz, że będąc z tobą w związku wrzuciłbym je do sieci, czy gdzieś? Naprawdę masz mnie za takiego człowieka?
- Nie... - Chciałam się wtrącić.
- Nic już od ciebie nie chcę. Porozmawiamy sobie jak wrócę do domu - powiedział i zaraz się rozłączył.
W moich oczach zakręciły się łzy. Może faktycznie, nie powinnam była okazywać braku zaufania.
W końcu był moim Tatusiem. Mieszkaliśmy razem i w gruncie rzeczy chciał dla mnie dobrze. Nie powinnam była mu odmawiać. Zwłaszcza, że skoro bałam się, że ja gdzieś nieopatrznie pokarzę komuś to zdjęcie, to mogłam je usunąć.
- Przepraszam - odezwał się nagle Jev. - Wiem, że powinienem wyjść, gdy odebrałaś, a zostałem i słuchałem, ale... Dlaczego ty wciąż z nim jesteś?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie był po jego stronie?
- Przecież on traktuje cię skandalicznie! Do niczego nie powinien cię zmuszać, przecież nie na tym polega DDlg! A on użył potwornego szantażu, żeby wymusić na tobie wysłanie mu zdjęć! Groził ci...
- Ma takie prawo. Za nieprzestrzeganie zasad może dać mi karę...
- A która z zasad mówi o tym, że ma prawo zmuszać cię do tego, czego nie chcesz robić?! Ponoć macie hasła bezpieczeństwa i co? Gdybyś go użyła, wściekłby się, więc byś mu uległa i pozwoliła robić to czego nie chciałaś?! Ina dokładkę zgodziłabyś się na karę?!
- Okazałam mu brak szacunku. Nie zaufałam mu...
- Nie! Zachowałaś się racjonalnie. I zrobiłaś dobrze informując o granicy. Nie zgodziłaś się. Subtelnie, ale się nie zgodziłaś. Próba sforsowania postawionej granicy w taki sposób jest obrzydliwa. Więc chciałbym cię o coś prosić. Jako zastępczy Tatuś. - Podkreślił. - Bez względu na to, w jaki sposób ci groził, nie wysyłaj mu żadnych zdjęć i nie rób tego, czego nie chcesz. Obiecaj - powiedział stanowczo, więc niepewnie przytaknęłam, zastanawiając się, czy na pewno dochowam tej obietnicy.
Wtem rozległ się dźwięk telefonu Jev'a. Odebrał natychmiast z kwaśną miną.
- Tak Ericku?
Spięłam się.
- Jest grzeczna. Właśnie robi lekcje. - Skłamał, ale w zasadzie byłam mu za to wdzięczna.
Nawet przez głowę przemknęła mi myśl, że gdyby Erick był taki jak Jev... znów polubliłabym DDlg.
- Karę? Za co karę? - Zmarszczył brwi, a ja cała zesztywniałam.
- Nie była przygotowana na ćwiczenia i ją z nich wyrzucili? - Spojrzał na mnie, kręcąc głową.
Erick go okłamywał.
- Aha. Ma mieć szlaban? Okej. Na wyjścia, na słodycze... - Powtarzał za nim. - Na wszystko. Okej. Dobrze. No, do usłyszenia - rzucił i zaraz się rozłączył. - Nie chcę ci się mieszać w życie, ale ja rzuciłbym go w cholerę. Jesteś śliczną, wartościowa dziewczynką. Jestem pewien, że gdzieś jest facet, który takiej dziewczynie jak ty, złożyłbg cały świat pod nogami. - Aż się zarumieniłam. - Oboje bylibyście szczęśliwi, tylko najpierw śliczna, musisz uwolnić się z tego toksycznego związku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top