XIV

Jeszcze tylko kilka rozdziałów i będzie maraton wohop


W poprzednim rozdziale: Annabae prawie zostaje zasztyletowana, jest ciemno i Percy myje zęby


Leżeliśmy tak kilka minut, wpatrując się w sufit. Szukałam odpowiednich słów, które pomogłyby mi wyrazić to, co wtedy czułam. Chciałam się wygadać - opowiedzieć o mojej sytuacji rodzinnej, stresie przed następnymi meczami w lidze, balu. Ale jakoś nie potrafiłam się otworzyć.

- Tajemnica za tajemnicę? - spytał w końcu Percy.

Uśmiechnęłam się w ciemności. Może i on chciałby pozbyć się ciężaru sekretów?

- Ty pierwszy. - odpowiedziałam.

Percy westchnął głośno.

- Grałem w drużynie Blue Wolves. - wyznał.

Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Percy, co do cholery? - uniosłam ręce w geście absolutnego poddania się.

Chłopak wbił we mnie wzrok swoich przenikliwych oczu, które tak dobrze znałam.

- Pomyślałem, że... Że...

- Że? - burknęłam podirytowana.

- Że uznasz mnie za interesującego, jeśli będę pochodził z innej części Stanów! - wyrzucił z siebie Percy. - A tymczasem wywalali mnie z każdej szkoły po kolei, bo do niczego się nie nadawałem, okej?! Nikt mnie nigdy nie lubił i miałem na pieńku z nauczycielami! Kto chciałby zadawać się z kimś takim jak ja?! Jestem życiową porażką i nie zasługuję na towarzystwo nikogo oprócz mnie samego!

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.

- Widzisz? - jęknął Percy ze smutkiem w głosie. - Nie ma już o czym gadać.

Wstał z materaca i wyszedł z pokoju, delikatnie przymykając za sobą drzwi.

- Boże. - mruknęłam do siebie w bezsilności.

Trybiki w mojej głowie gwałtownie przyspieszyły swoje obroty, stopniowo analizując słowa Percy'ego. Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu.

Wstałam z łóżka, powitana zimnym powiewem wiatru. Czułam, że chce mi coś przekazać, chociaż nie do końca byłam pewna co.

Zgarnęłam moją bluzę z podłogi i pospiesznie ją na siebie włożyłam.

Muszę go znaleźć.

Znaleźć i wszystko wytłumaczyć.

Wybiegłam z pokoju, ślizgając się na drewnianych panelach. Otaczała mnie nieprzenikniona ciemność, gęsta niczym ciasto na babeczki mojej babci. Nie miałam pojęcia, gdzie mógłby pójść Percy, całkowicie zdałam się więc na mój kobiecy instynkt.

Zamknęłam oczy, ponieważ zmysł wzroku i tak był tutaj zupełnie nieprzydatny. Wyciągnęłam ręce przed siebie, żeby przypadkiem nie rąbnąć głową w ścianę czy futrynę drzwi i wytężyłam słuch do granic możliwości.

I usłyszałam go.

Nieczęsto zdarza się, żeby chłopak płakał.

Płacz mężczyzny przemawia za jego nieudolnością, niemożnością radzenia sobie z problemami i ludzką niegodziwością. Większość dziewczyn, które o to pytałam, czy przypadkiem, czy zupełnie celowo, odpowiedziały, że nie zamierzają umawiać się z chłopakiem, który płacze w nocy w poduszkę.

Jakby to było coś złego.

Podążyłam za cichym, urywanym szlochem, przepełnionym niesamowitym cierpieniem i rozpaczą, aż dotarłam na miejsce, gdzie płacz był już bardzo wyraźnie słyszalny.

Otworzyłam oczy.

Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie to było bardzo jasno oświetlone, przez księżyc, rzecz jasna. Smugi srebrnego światła przenikały przez drobne, delikatne zasłonki w błękitnym odcieniu, ujawniając sylwetkę młodego mężczyzny skulonego na samym środku pokoju. Oprócz bogato zdobionego lustra, w pomieszczeniu nie było nic.

Podeszłam do Percy'ego i kucnęłam obok, otulając go rękami. Chłopak rozpaczliwie przyciągnął mnie do siebie, wtulając głowę w moje rozpuszczone włosy.

Nic nie mówiłam, on też nie.

I tak było dobrze.

»»»«««

- Dziękuję.

Po tylu godzinach nieustannego płaczu jego głos był zachwiany oraz zachrypnięty i wciąż czuło się w nim psychiczny ból. Nie obchodziło mnie to jednak, najważniejsze, że wreszcie opuścił krainę krzywdzących wspomnień.

- Drobiazg. - odpowiedziałam, puszczając jego dłoń z zamiarem odsunięcia się.

Percy przytrzymał mnie jednak, nie dając uciec.

- Zostań jeszcze. - szepnął, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

Nie odpowiedziałam, ale nie próbowałam już się odsunąć.

Zapadła cisza, spokojna i kojąca niczym upragniony lek. Gdzieś w oddali szczekał pies, dało się też słyszeć świst wiatru i trzepot skrzydeł jakiegoś drobnego ptaszka zrywającego się do lotu.

- Moja siostra kiedyś tu mieszkała.

Poczułam jak tabun myśli próbuje przerwać się przez mur oddzielający rzeczy ważne od tych nieistotnych.

- Pamiętam jak przychodziłem tu każdego dnia, zaraz po lekcjach, a ona uczyła mnie malować. - kontynuował Percy, uparczywie wpatrując się w jedyną rzecz w tym pokoju - ozdobne lustro. - Akwarelami. Miała ich mnóstwo. Każdy kolor, jaki można sobie wymarzyć. A potem, kiedy odstawiliśmy już malunki do wyschnięcia, dawała mi ołówek i pomagała szkicować. Nigdy nie będę tak doskonały jak ona.

Odetchnęłam głęboko.

- Co się z nią stało? - spytałam, obawiając się najgorszego.

- Zginęła w wypadku samochodowym cztery lata temu. - Percy przeniósł wzrok na mnie. - Z każdym dniem zapominam ją coraz bardziej i nienawidzę siebie za to.

- Moje... Moje kondolencje.

Percy kiwnął powoli głową, z powrotem zapatrzony w lustro.

- Mówiła, że nie mam prawa go dotknąć. - powiedział cicho, mając zapewne na myśli lustro. - Więc tego nie zrobiłem.

Westchnął.

- Wiem, że to głupie, ale czy mógłbym cię prosić, żebyś obejrzała to lustro?

Kiwnęłam głową, wstając z podłogi.

Delikatnie dotknęłam nieskazitelnie czystej tafli. Dlaczego nie zbierał się na niej kurz? I jeszcze te wszystkie zakamarki między złoconymi zdobieniami? Coś mi tu nie pasuje...

Zdjęłam lustro z haczyka i odwróciłam. Na odwrocie przylepiona była kartka z zaledwie trzema słowami, napisanymi prostą, lekko pochyłą czcionką.

- Percy? - szepnęłam, czując rosnącą mi w gardle gulę.

- Coś tam jest? - spytał, podnosząc się z podłogi.

Kiwnęłam głową, czując jak moje ręce zaczynają drżeć. Rozpaczliwie chciałam przekazać mu lustro, bojąc się, że w końcu je upuszczę.

Percy stanął tuż za mną, łapiąc mnie za nadgarstki.

To jasne, że nie miał zamiaru złamać zakazu siostry.

Czułam jego nierówny oddech na karku, kiedy wyszeptał:

- "Znajdź mnie, Percy".


Co może znaczyć ta wiadomość i przez kogo została pozostawiona?


Mam dosyć wszystkiego lalala


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top