Rozdział 4

(T.i) pov.
Próbowałam wrócić , w końcu, po szkole do domu ale Cil szedł za mną przez całą drogę i nalegał abyśmy się spotkali i poćwiczyli role,  niechętnie zgodziłam się spotkać u niego w domu dzisiaj, bo pan Marvul będzie dłużej w pracy i raczej nie zauważy mojej nieobecności. Szkielet jak tylko usłyszał że się zgadzam, mocno złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po około 10 minutach dotarliśmy na miejsce, jego dom był całkiem ładny, z białego drewna, miał czarne dachówki i ładny ogródek pełen czerwonych i żółtych kwiatków. Otworzył przedemną drzwi i zaprosił do domu, szybko ściągnął buty co nakazał też mi więc to zrobiłam, a później pociągnął mnie z nowu za sobą ale tym razem do jego pokoju. Przelotnie przywitał się jeszcze ze swoim bratem który jadł pudding w kuchni, zapytał Cila kogo przyprowadził ale ten mu już nie odpowiedział.

(Rurik) pov.
Mój młodszy braciszek Cil przyprowadził sobie do domu dziewczynę no proszę, jeszcze trochę, a zostanę wójkiem. Dokończyłem zjadać mój pudding od którego jestem uzależniony bardziej niż "Polak od cebuli" cokolwiek to znaczy. Wracając do tematu dziewczyny Cila, całkiem ładna jest i to jest jeśli się nie mylę ta sama co na zdjęciach w pokoju tego małego pirata. Tak Cil ma MNÓSTWO jej fotek PRAWIE wszędzie w pokoju nie widziałem wszystkich ale na pewno znalazły by się jakieś zrobione w dziewczęcej szatni i tak, włamałem się mu do przestrzeni osobistej lecz nikt z tym nic nie może zrobić bo nikt o tym nie wie, puddingowy sadysta górą.

(T.i) pov.
Siedząc w pokoju Cila czułam się naprawdę przeciwnie niż "bezpiecznie". Mogłam pomyśleć wcześniej, zgodzić się przyjść do domu swojego prześladowcy, to tak jakby samemu się pchać w paszczę lwa. On obecnie szuka czegoś w szafkach, a ja siedzę na miękkim,czerwonym dywanie obok łóżka zastanawiając się czy coś mi zrobi czy jednak nie.

-Aha, znalazłem!-krzyknął, przez co lekko podskoczyłam ze strachu. Dosiadł się obok mnie ze szkicownikiem w ręku   i zaczął szukać czystej strony, a kiedy już ją znalazł szybko naszkicował jakąś postać.-Wstań.

-Co?-nie powtórzył drugi raz, rzucił szkicownik na podłogę i chwycił mnie mocno za biodra.-Ah!-pisnełam kiedy nagle wstał stawiając mnie tym samym do pionu i z nowu  czegoś szukał po szufladach, tym razem była to miara krawiecka.

-Nie ruszaj się teraz dobrze?-rozwinął miarę i zmierzył najpierw mój wzrost, długośc rąk i ramiona, a przy mierzeniu talii i klatki piersiowej znowu patrzył na mnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem.

-Co Cię tak bawi?-nagle Cil zaczął mnie łaskotać i przewrócił nas na ziemię tak że nie miałam jak uciec.-Przestań ha ha mnie-hah łaskotać!- chwilę później udało mi się go ze mnie zrzucić, nawet jeśli to szkielet to i tak jest ciężki. Zaczęliśmy się wygłupiać i żartować z roli które mieli odgrywać w przedstawieniu nasi znajomi, aż przerzuciliśmy się na nasze role i w końcu zaczęliśmy nasz trening. W międzyczasie Cil zaczął projektować stroje do przedstawienia, teraz wiem po co mu były moje wymiary.

-(T.i), mam pomysł zmieńmy się na chwilę rolami!- ten pomysł był naprawdę dziwny i głupkowaty ale zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć za drzwi dobiegł nas głos Paletta.

-Ta i jeszcze może będziesz UKE W tym związku, Cil?!- różowo włosy złożył swoje ręce w pistolety i przyłożył je do czoła wdychając powietrze i je wypuszczając.

-(T.i) kochana, zaczekaj chwilkę zaraz wrócę.-powiedział uśmiechając się po czym wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Sekundę później z korytarza dało się słyszeć krzyki, trzaskanie i usprawiedliwienia Paleta, Cil musiał się serio wkurzyć na brata. Spojrzałam na zegarek i z przerażeniem stwierdziłam że muszę jak najszybciej wrócić do domu bo jak pan Sheet zobaczy że mnie nie ma to będzie się martwił. Spakowałam szybko swoje rzeczy i zostawiłam Cil'owi kartkę z wiadomością na biurku . Musiałam się pośpieszyć więc zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam, do domu dotarłam w niecałe 20 minut i miałem jeszcze trochę czasu żeby się przebrać z moich galowych ciuchów na te wygodniejsze.

(Cil) pov.
Kiedy skończyłem już znęcać się nad moim starszym braciszkiem z a to co powiedział, zaskoczony odkryłam że dziewczyny nie było już w moim pokoju i zostawiła po sobie tylko kartkę z wyjaśnieniem że musi już wracać do domu. Szkoda że musiała pójść tak szybko, pewnie rodzice już po nią dzwonili. Uśmiechnąłem się sam do siebie przypominając sobie jej dzisiejszą wizytę u mnie,nigdy bym nie pomyślał że taka cicha myszka jak ona może nosić pończochy i to jeszcze z koronką. Kiedy ją łaskotałem jej spódniczka się trochę podwinęła i sobie tam zerknołem, różowy rumieniec pojawił mi się na twarzy kiedy sobie o tym pomyślałem. Sięgnąłem po mój szkicownik, moim zadaniem jest zaprojektować strój między innymi dla Czerwonego Kapturka czyli mojej (T.I), jej strój był już mniej więcej zaprojektowany ale zamiast zwykłych rajstop narysowałaem pończochy z kokardkami i falbankami na górze. Jak tylko sobie pomyślę jak będzie wyglądać w tym stroju to aż mi dusza szybciej bije,a po przedstawieniu ten kostium może się jeszcze przydać~.

(T.I) pov.
-(T.I) , wróciłem!- usłyszałam głos pana Sheeta z dołu, zeszłam szybko po schodach jednocześnie się witając z moim opiekunem.-Jak było w szkole, coś nowego słychać?

-Bardzo dobrze, będziemy wystawiać przedstawienie.- odpowiedziałam robiąc przy okazji kawę dla pana Marvula i herbatę dla siebie.

- A o czym będziecie robić przedstawienie? Pewnie coś związane z Świętem zakochanych?-dopytywał.

-Tak ale niestety nie Romeo i Julię bo na przedstawienie przychodzą młodsze dzieciaki ,a w tym dramacie oboje z bohaterów na końcu umierają i dyrektor nie zezwolił na takie drastyczne sceny.-zaśmiałam się. Pan Sheet zrobił zdziwiona minę i napił się kawy mówiąc że seriale i filmy kłamią.

-W każdym razie, kiedy macie to przedstawienie?

-W Święto zakochanych, nie będziemy mieć w tedy lekcji tylko będzie jakiś festiwal w szkole z różnymi atrakcjami.-wypiłam herbatę, poszłam się wykąpać i dokończyć lekcje. Zaraz po mnie do łazienki poszedł pan Malvul. Kiedy skończyłam odrabiać lekcje znowu zeszłam na parter ale tym razem do salonu gdzie na kanapie siedział mój opiekun.

(Sheet) pov.
Oglądałem właśnie jakiś amerykański serial o policjantach kiedy przyszła do mnie ta mała kochana paskuda, położyła mi na kolanach poduszkę, a na nią swoją głowę. Przykryłem ją kocem i tak oglądaliśmy dalej serial. Odcinek był o morderstwie jakiegoś gościa, który robił przekręty i ktoś go kropną. Po zakończeniu drugiego odcinka okazało się że mała śpi więc zaniosłem ją do jej łóżka i ucałowałem w czoło na dobranoc. Jest dla mnie jak córka chociaż cały czas mówi na mnie Pan, czasami jestem ciekawy jakby to brzmiało gdyby nazywała mnie "Tatą". Może kiedyś moje marzenie się spełni.
==================================================================
Nie bijcie bo będę bronić się patelnią!
Zdaję sobie sprawę że dawno nie było rozdziału ale w końcu mi się udało także miejcie litość

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top