Odpowiedzi Thorina
- Kto tym razem? - zapytała Idril, pochylając się nad ramieniem przyjaciółki.
- Thorin - odparła Miriel, po czym walnęła córkę Thranduila łokciem między żebra. - Nie mlaskaj mi tymi frytkami nad uchem.
Nim Ithildin zdążyła odpowiedzieć, do sali wszedł krasnolud.
- Pytania - rzucił krótko.
- Też cię kochamy - wyszczerzyła się Idril. - A poza tym, jesteśmy damami, nie przywitasz się?
- Nie - odparł siadając na krześle. - Pytania.
- Oczywiście - westchnęła córka Galadrieli, wyjmując z kieszeni różową podkładkę w lamorożce. - No to na początek... Czemu jesteś takim wrednym *cenzura*?
- Co znaczy, że jestem cenzurą? - zmarszczył brwi.
- Czytają nas dzieci, nie możemy przeklinać - wyjaśniła z firmowym uśmiechem Miriel.
- Ale...
- Czemu jesteś takim wrednym chujem, pasuje? - Idril wstała z niewygodnego stołka i usiadła na marmurowej podłodze. Wzięła do ust kolejną frytkę. - Nie patrz tak na mnie, Miriel. My jesteśmy dorośli, możemy przeklinać.
- Nie jestem chujem! - obruszył się Thorin. - Jestem bardzo uprzejmym krasnoludem!
- Aby na pewno? - córka Thranduila uniosła brew. - Wiesz, obrażasz elfów - zaczęła wyliczać. - nie troszczyłeś się o życie Bilba, no i masz gburowate usposobienie. Frytki? - zaproponowała.
- Nie dziękuję. Nie mam gburowatego usposobienia. Jestem za to bardzo majestatyczny!
Miriel zaliczyła facepalm'a.
- Przejdźmy do następnego pytania, bo to będzie się kończyć w nieskończoność - stwierdziła. - Pytanie namber tu...
- Ja chce! - obruszyła się Idril, wyrywając jej podkładkę. - Czy mogę przygarnąć Minty?
- Oczywiście, że nie! Nie oddam mojego majestatycznego kucyka elfce! - fuknął.
- Nie jej - córka Galadrieli odebrała swoją własność Idril. - To było pytanie.
- Aha - Dębowa Tarcza stracił rezon. - Ale i tak nie.
- Też bym nie oddała konia - córka Thranduila pokiwała głową ze zrozumieniem i wpakowała sobie do ust garść frytek. - No to następne pytanie. Miriel?
- Co się stało z Minty?
- Po ataku orków, znaleźli ją elfowie - wyjaśnił. - Potem została w Rivendell, była w dobrych rękach.
- No to lecimy dalej... STOP! CZY TY WŁAŚNIE NAZWAŁEŚ ELFIE RĘCE GODNYMI TWOJEGO KUCYKA? - Miriel opadła szczęka.
- Nie, miałem na myśli, że... no...
- Nie tłumacz się. - Ithildin machnęła dłonią. - Wiemy, co słyszałyśmy. - Mrugnęła do przyjaciółki. - Następne pytanie. Jak to jest mieć całe stada fangirlów?
- Fangirlów? - zdziwił się. - To jakiś gatunek zwierząt?
- Nie. Fangirl to...
- Orków?
- Nie...
- A może nowy rodzaj owiec?
- Thorinie...
- Choroba? Czy to zaraźliwe?
- THORINIE, SYNU THRAINA! - Miriel trzasnęła go opasłym tomiskiem po głowie. - Fangirl to fanki. Dziewczyny, które znają twoje wszystkie kwestie, mają twoje plakaty w pokoju, i najchętniej zostałyby twoją żoną.
- Mam fanki? - zdumiał się. - Przecież przed chwilą uznano mnie za chuja.
- Masz fanów i antyfanów - zaczęła filozoficznym tonem Idril. - Tak, czy siak...
- Jeśli mam ich całe stada... to starczą na armię! - Thorinowi zaświeciły się oczy. Wstał z krzesła tak mocno, że to odleciało pod ścianę. - To nawet lepsze niż Siedem Krasnoludzkich Armii. Szczerze oddane, walczące do ostatniej kropli krwi!
Idril i Miriel zaliczyły potrójnego facepalm'a.
- Razem z nimi, mogę odbić Morię z łap orków! - kontynuował z pasją. - Ile ich mam? Dziesiątki, setki, tysiące? - zwrócił się do elfek.
- Tysiące? - bardziej zapytała niż odpowiedziała córka Galadrieli.
- Tysiące! Hah! Najadę to parszywe Leśne Królestwo! Najadę Mordor! Wybiję każde orkowe ścierwo w tym świecie! Podbiję krainy smoków! Wszyscy zapłacą za krzywdy mojego ludu!
~^~
*kilka godzin później, po wytłumaczeniu Thorinowi, że nie może najechać całego Śródziemia*
*ogrody w Minas Tirith*
- Pytanie piąte - zaczęła Miriel, rozsiadając się wygodniej na kamiennej ławce. - Jak to możliwe, że chodziłeś po lodzie, który można było bez problemu przebić mieczem?
- Magia. - Wzruszył ramionami. - Poza tym, może i krasnoludy są ciężkie i krępe, ale stąpamy lekko i cicho niczym elfowie.
- Już to widzę - prychnęła Idril, przerywając na chwilę polerowanie łuku.
- Cicho siedź - burknął, nie tracąc rezonu. - Tak czy siak, to był gruby lód, miał z pół metra. Wytrzymał chodzenie po nim, ale elfia klinga przebiła go bez problemu. Mistrzostwo kowali z Gondolinu.
- Właśnie pochwaliłeś elfich kowali - zauważyła Miriel. - Co się z tobą dzisiaj dzieje, Thorinie?
- Nic - warknął. - Następne pytanie, jeśli można.
- Jak to możliwe, że jak dostałeś maczugą w twarz od Azoga to byłeś w stanie wstać i dalej walczyć, a jak Bilbo rzucał kamieniami w głowy orków to od razu padali martwi? - przeczytała Idril.
- Jestem wyszkolonym, majestatycznym wojownikiem! Maczuga mnie nie powstrzyma. Jeśli chodzi o orków, to są słabi i głupi, a kamienie są ciężkie - zauważył filozoficznie.
- Tja... - odchrząknęła Miriel. - Co czułeś, gdy dotarłeś do Ereboru?
- Dumę, uczucie ulgi, niedowierzanie, radość, podziw, zafascynowanie... dużo tego było. Tyle wystarczy?
- Z pewnością. - Córka Thranduila sięgnęła po następne pytanie. - No proszę, wkraczamy na teren sercowy. Czy kiedykolwiek się zakochałeś?
- Ja? - zarumienił się. - Nie! Oczywiście, że nie! A nawet gdybym się zakochał, to bym wam nie powiedział! - obruszył się.
- Okey, spokojnie.
- No dobra, powiem wam! - westchnął. - Nazywała się Ellen, jej ojcem był krasnolud, matką zaś jedna z kobiet z Dale. Blisko przyjaźniła się z moją siostrą, Dis.
- Jaka była? - zapytała ostrożnie Idril.
- Piękna - rozmarzył się. - Czarne, aksamitne włosy, wąska talia. Nieco niższa ode mnie, nie miała też brody. Delikatne rysy twarzy i zielone, niczym wiosenna trawa, oczy. Bardziej przypominała elfa niż krasnoludzicę - nagle jego głos nabrał szorstkości. - Zmarła, gdy Smaug napadł na Erebor. Wyniosłem jej ciało i pochowałem nieopodal Góry.
Zapadła cisza.
- Następne pytanie brzmi - odchrząknęła Miriel. - Czemu jesteś taki przystojny?
- Ponieważ jestem niesamowity i majestatyczny - odparł, rozpierając się na krześle. - Czyż nie jestem uosobieniem przystojności?
- Nie - odparła natychmiast Miriel.
- No trochę... - stwierdziła w tym samym czasie Idril. Przyjaciółka spojrzała na nią z niedowierzaniem. - No co? - spaliła buraka. - Jest brunetem i...
- A nie mówiłem? - zadrwił.
- Zamknij się. W porównaniu z Lindirem jesteś niczym gąsienica przy pięknym motylu - burknęła.
- Gąsienice przemieniają się w motyle - zauważył.
- Zamknij się. Czas na następne pytanie - zmieniła temat. - Gdybyś mógł cofnąć czas, co byś zmienił w swoim postępowaniu?
- Nic - orzekł natychmiast. - Czekajcie - przerwał im, widząc, że chcą już przejść dalej. - Uratowałbym Ellen, byłbym bardziej uprzejmy dla mości Bilba Bagginsa. Tylko to.
- Jak się stać takim majestatycznym? - zapytała Miriel.
- Nie można się stać, trzeba się z tym urodzić - odparł. - Pomaga też futro, czarne włosy; bycie Królem pod Górą też jest użyteczne.
- Czy wiesz, że smoki mają przechlapane? Ich łzy są bardzo drogocenne, jedna ma mniej więcej wartość połowy złota w Ereborze. Okrutnicy często porywają młode smoki i na ich oczach mordują ich rodzinę. Czy zdajesz sobie sprawę, że Smauga też mogło to spotkać?! Jeśli się ma takie urazy z dzieciństwa, to chyba normalne, że się to odreagowuje! Powinniście mu zafundować profesjonalną pomoc psychologiczną, a nie! Poza tym, nie wszystkie smoki są okrutne! To te najgorsze wyrobiły nam... znaczy się im, tą opinię! Nie wszystkie smoki są okrutne, tak jak nie wszystkie krasnoludy są chciwe, a elfy zniewieściałe! *wchodzi na podium i zaczyna mówić w stylu "podnieśmy bunt"* Ludzie, słuchajcie! Walczcie ze stereotypami! Dołączcie do naszej akcji "Pomóż smokowi.pl"! To przez nienawiść spowodowaną przez niewielu, mój... znaczy się ich, gatunek jest na wymarciu! I co ty na to, panie Dębowa Tarcza? - przeczytała Idril.
Thorin zmrużył podejrzliwie oczy.
- Że co? - elfka powtórzyła mu treść pytania. - Nie. Po prostu nie.
- "Nie" to nie odpowiedź - zauważyła Miriel.
- "Nie" znaczy nie - burknął.
- No to last kłeszczyn... - westchnęła córka Galadrieli. - Jakie to uczucie gdy na Twoje wezwanie stawia się dwunastu krasnoludów, ale wiesz, że będą Ci wierni i, że są gotowi za ciebie umrzeć?
- Piękne i smutne - odpowiedział po chwili namysłu. - Masz przed sobą ludzi, którzy w ciebie wierzą, wierzą w twoją ideę, są gotowi za tobą pójść. Ale jednocześnie wiesz, że twój plan, cała wyprawa, to samobójstwo, że prawdopodobnie oni wszyscy zginą. Za ideę, obietnicę, ciebie. To trudne stanąć przed nimi i mówić im, że wszystko będzie dobrze, że damy radę, wrócimy do domu. Że to nie są tylko złudne nadzieje głupca, ale coś, co da się zrealizować.
Pokiwały głowami w milczeniu.
- W takim razie, dzięki za odpowiedzi - podsumowała lakonicznie Idril, po czym machnęła ręką i Thorin zniknął w białym obłoku dymu. - Kto jest następny na liście?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top