Sixth Night
"Ile lekarze dają ci dni na przeżycie?"
Zapytał dziewczyny biorąc łyka wody. Dziewczyna spojrzała przed siebie na rozciągającą się ciemność.
"Dają mi kilka dni. Mama chciała żebym została w szpitalu na leczenie, ale odmówiłam."
Skończyła mówić i spojrzała na szatyna, który wpatrywał się w nią cały czas. Calum zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Też miał tylko kilka dni na przeżycie i również nie chciał się leczyć.
"Czyli mamy tak samo."
Zaśmiał się. Gdy usłyszała jego śmiech mimowolnie się uśmiechnęła.
"Jakie jest twoje marzenie?"
Zapytał zakładając ręce za głowę. Ona przez dłuższą chwilę zastanawiała się co mu odpowiedzieć. Nigdy nie zastanawiała się nad swoimi marzeniami.
"Zawsze chciałam mieć chłopaka, usłyszeć od tej osoby szczere 'kocham cię' i w koncu założyć szczęśliwą rodzinę. Ale to się nie spełni przez kilka dni."
Wyznała i zaczęła się bawić placami. Kąciki ust bruneta podniosły się ku górze. Dziewczyna wpatrywała się w gwiazdy. Poprawiła czapkę na głowie która lekko podtrzymywała jej peruke.
"A ty masz jakieś marzenia?"
Zapytała kierując wzrok na szatyna który również spojrzał na nią. Po dłuższym patrzeniu w swoje oczy Calum spojrzał ponownie na niebo.
"Zapytaj mnie o to jutro."
Odpowiedział i z uśmiechem zamkną oczy biorąc głębszy wdech. Lucy jedynie skinęła głową chodź wiedziała, że on tego nie widzi. Żadne z nich już się nie odezwało. Oboje patrzyli w gwiazdy w głębi duszy ciesząc się ze swojej obecności.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top