Fourth Night

Kolejna noc. Dziewczyna leżała w ciszy wpatrując się tradycyjne w gwiazdy. Tym razem wypatrzyła jedną dużą gwiazdę, która znajdowała się między wieloma małymi. Patrząc na nią przypomniała sobie jak zawsze chciała być kimś wielkim, żeby jak umrze była w pamięci wielu ludzi. Jak dorastała te marzenia stawały się dla niej śmieszne. W końcu i tak z czasem ludzie by zapomnieli o niej.

On tym razem przyszedł trochę później. Gdy przyszedł na to miejsce co ostatniej nocy zastał już tam dziewczynę. Leżała z przymkniętymi powiekami. Szatyn położył się metr od niej patrząc w niebo jak każdej nocy. Zawsze między gwiazdami wypatrywał tych najmniejszych. Między tymi dużymi one były wręcz niezauważalne, ale nie dla niego. Zawsze dostrzegał małe życzy, bo dla niego one wydawały się najpiękniejsze.

"Jak masz na imię?"

Usłyszał głos dziewczyny. Odwrócił głowę w jej stronę sprawiając tym, że ich spojrzenia się spotkały, przez co mógł zobaczyć jej błyszczące oczy.

"Jestem Calum. A ty?"

"Lucy."

Odpowiedziała krótko po czym zapadła cisza. Oboje skierowali wzrok na gwiazdy, które rozjaśniały niebo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top