Rozdział 46 - Kiseki No Sedai no Esu - Aomine Daiki
W wolnym tłumaczeniu: As Pokolenia Cudów - Aomine Daiki
Życzę miłego czytania!
________________________________________________________________________________
Kilka minut przed meczem Seirin i Touou
-Aomine, Kuroko, Kagami...-zaczął wyliczać kapitan - Jak myślicie, kto wygra?
-Ciężko powiedzieć - przyznał Ryuji, siadając na krzesełku w trzecim rzędzie. - Podczas Finałów Ligi do Inter-High Touou zdeklasowało Seirin. Jednak to było jakiś czas temu. Dziwne byłoby, gdyby nikt się nie rozwinął.
-Kasamatsu-san? - zapytał Shinji, widząc jak dziewczyna nie spuszcza wzroku z rozgrzewających się na boisku graczy - A jak ty uważasz?
Granatowowłosa śledziła wzrokiem Kagamiego. Po chwili przeniosła wzrok na Aomine.
-Mecz będzie zależał od asów - powiedziała krótko i nie dodała nic więcej.
Być może na tym rozmowy by się skończyły, ale...
-O, tutaj są jeszcze miejsca! Dalej, dalej!
-Ech? - Kaori spojrzała w prawo i od razu na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie.
Takie samo odczucie było widoczne na twarzy Midorimy. Zza jego pleców wyłonił się Takao.
-Ohayo, Kaori-chan!
Uśmiechnęła się lekko.
-Ohayo, Kazu. Dzień dobry - dodała, widząc nadchodzącego trenera i całą drużynę Shutoku. Ci także odpowiedzieli na powitanie.
-Przesuń się o jedno. - rzucił niedbale Shintarou.
Granatowowłosa tylko uniosła wzrok i prychnęła.
-Czemu numer trzy rozkazuje numerowi jeden? - mruknęła z frustracją, utrzymując pozory.
Na czole obrońcy wystąpiła żyłka.
-Czemu nadajesz nam numery, nanodayo?!
-Zajęłam pierwsze miejsce w Finałach Ligii, Marchewo. - odpowiedziała, celowo zadzierając głowę, najwyżej jak mogła.
-To o niczym nie świadczy! - warknął Midorima. Stojący za nim Takao wręcz dusił się ze śmiechu.
-Och, jak mi przykro...numerze trzy.*
Kiedy wreszcie Shutoku rozsiadło się wygodnie, ponownie zapanowała cisza. Tym większa, ponieważ Kaori i Shintarou siedzieli obok siebie, z czego żadne nie było zadowolone.
Dziewczyna rozejrzała się po trybunach. Kącik jej ust drgnął, gdy zobaczyła po drugiej stronie trybun Kumiko, pośród grupy wspierającej graczy Touou. Wakamatsu też ją zauważył. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, chłopak wyprostował się, chcąc wyglądać poważnie i okazując gotowość do gry. Jednak jego wyraz twarzy zmienił się wręcz natychmiastowo, gdy dwa sektory dalej, na samej górze, dostrzegł Hanamiyę.
Kaori podążyła za jego wzrokiem, ale widok znienawidzonej Żmii nie zrobił na niej absolutnie najmniejszego wrażenia.
-No dobra. Zobaczymy, jak daleko uda im się dojść. Hmmm? To przecież Kacchan! Jest ich trenerem? Nie dziwne, że są tacy silni!
Trener Shutoku spojrzał w prawo, ponieważ rozpoznał głos należący do mężczyzny, który właśnie usiadł obok.
-W ogóle się nie zmieniłeś, Tora. - powiedział i westchnął ciężko.
Kagetora spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Mabo?!
-Nie przypuszczałem, że cię tutaj spotkam. - mruknął czarnowłosy mężczyzna.
-Ej, kopę lat, Mabo! - zawołał z entuzjazmem ojciec Riko, waląc dawnego kolegę z drużyny po plecach.
-Proszę, nie nazywaj mnie tak, kiedy tuż obok siedzą moi zawodnicy. - szepnął ledwo dosłyszalnie.
Zawodnicy, którzy za wszelką cenę próbowali utrzymać powagę.
Mabo... - Ootsubo i Miyaji siedzieli w milczeniu, ale ich oczy zdradzały emocje.
Znają się? - pomyślał Kimura.
Następnym razem tak do niego powiem. - zaśmiał się w duchu Takao.
-Zaczęło się. - zwrócił uwagę wszystkich Haruguchi.
Tak się zagadali, że zapomnieli o początku meczu! Oczy wszystkich skierowały się na boisko w momencie, kiedy Touou już prowadziło, a Kuroko wykonywał podanie. Bardzo specjalne podanie.
Ignite Pass: Kai!
***
Mecz toczył się dalej. Chociaż początek ciężko było nazwać wyrównanym, później Touou nie miało już tak łatwo. Gołym okiem można było zobaczyć, jak duże postępy zrobili zawodnicy Seirin, zarówno drużynowo, jak i indywidualnie.
Szczególne poruszenie wywołał Kagami, rezygnując w pierwszej części meczu z pojedynku z Aomine. Wywołało to falę krytyki ze strony "znawców" tematu na trybunach. Ale lepsi gracze wiedzieli.
Wiedzieli, że nie zrezygnował, bo się przestraszył, ale po prostu dobrze ocenił sytuację.
Barrier Jumper Hyugi również spowodował niemałe zamieszanie w szeregach Touou. Za to Seirin tryskało radością.
Piłka przeleciała przez obręcz. Tym samym na tablicy pojawiły się kolejne trzy punkty dla białych.
-W porządku, Sakurai? - zapytał Susa, podchodząc do obrońcy - Potrzebujesz pomocy?
-Nie, spokojnie. - powiedział powoli i zacisnął pięści - Sam sobie poradzę.
Nie zamierzał się temu poddać, co zapoczątkowało pojedynek strzelców, już w jednym z pierwszych meczów podczas Winter Cup.
-Heee...-mruknęła Kaori - Co ty na to, Shinshin?
Midorima jednak nie odpowiedział.
-Nie ignoruj mnie, Czterooki! - a kiedy nie reagował, przeniosła wzrok na boisko.
Ale...-pomyślała - Nic jeszcze nie zrobił.
Za to ona...-Midorima spojrzał na Momoi - Swoje już zrobiła.
Wraz z zniszczeniem Vanishing Drive przez Aomine, który zamknął oczy, gdy Tetsuya wykonywał ruch, szala znowu przechyliła się na stronę Touou. To był moment, w którym Daiki nareszcie wszedł w grę i nic, ani nikt nie mogło go powstrzymać.
Niebieskowłosy nie mógł tego znieść. W momencie, gdy Izuki podawał mu piłkę, uniósł dłoń. Shun, widząc to, zmarszczył brwi.
Co on...?
-Przestań, Kuroko! - zawołał - Hyuga i Kiyoshi wciąż są kryci!
Na próżno. Ignite Pass: Kai tym razem zostało zatrzymane przez granatowowłosego.
-Naprawdę sądziłeś, że drugi raz nabiorę się na tę sztuczkę? - powiedział głośno Aomine - Zawiodłem się na tobie, Tetsu. Jeżeli chcesz mnie pokonać w ten sposób, powiem ci coś...To bezużyteczny wysiłek!
As Touou bez żadnego problemu minął Tetsuyę, Izukiego i Kagamiego, po czym wrzucił kulę do kosza.
30:24
-Cień nie istnieje bez światła. - warknął, patrząc wprost na niebieskowłosego.
***
Gra w drugiej kwarcie toczyła się bez Kuroko. Kagami zatrzymał się, gdy drogę zabiegł mu Aomine. Nie rozmyślając za dużo podał piłkę do Kiyoshiego, który minął Wakamatsu i zdobył dwa cenne punkty.
-Choleraaaaa! - zaklął głośno środkowy.
-Dobry rzut! - darła się ławka Seirin.
Touou wznowiło grę. Aomine ponownie stanął przed czerwonowłosym, kozłując piłkę.
- O nic się nie martw. - mruknął as Seirin - Nie mam zamiaru uciekać.
Na te słowa granatowowłosy instynktownie przestał marszczyć brwi. Tym samym...
Zmienił tempo. - pomyślał Murasakibara.
Ale są ustawieni dokładnie tak samo. - stwierdził Kise - Postawa pełna spokoju.
I w tym momencie Aomine cofnął się z zamiarem szybkiego przemieszczenia się do przodu. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, że Kagamiemu prawie udało się sięgnąć do piłki.
Prawie. As Touou ominął go i wyskoczył, chcąc wrzucić kulę do kosza. Jednak natychmiast wyczuł za swoimi plecami obecność. Taiga doścignął go w powietrzu i wytrącił piłkę z rąk.
-Ooo...-mruknęła Kaori, prostując się - Coś nadchodzi.
Zarówno Touou, jak i Seirin zaskoczone było tym zwrotem akcji. Kagami...
Nareszcie zaczyna nadążać!
Co wywołało uśmiech na twarzy Aomine.
-Dobrze! - zawołał, obracając się w stronę przeciwnika - Nareszcie zacząłeś grać! Nie spodziewałem się po tobie zbyt wiele, ale naprawdę się poprawiłeś. Być może...- w jego oczach pojawiła się iskra ekscytacji - W końcu będę mógł zagrać na poważnie!
Ruszył z piłką do przodu. Kagami znalazł się znów przed nim. Daiki uniósł rękę i odbił kulę po wysokim koźle.
-To alley-oop z Wakamatsu!
-Zostawcie to mnie! - zawołał głośno środkowy, wyskakując.
-Hę? - mruknął Aomine, mijając czerwonowłosego - Chyba wam się coś pomyliło!
Niemalże natychmiast wybił piłkę koledze z zespołu i sam, tyłem, wrzucił ją do kosza.
Kaori parsknęła śmiechem.
Zawsze taki sam.
-Nie ogarniam cię, Aomine! - warczał Wakamatsu, gdy wracali na własną połowę.
-Po prostu się nie wtrącaj, gdy mam piłkę. Nareszcie...- uśmiech pojawił się na jego ustach - Znalazłem odpowiedniego przeciwnika!
***
Oglądający ten mecz mogli tylko powiedzieć jedno.
Kagami gra na równi z Aomine.
Do tej pory wydawało się to niemożliwe. A jednak działo się i to na oczach wszystkich, zgromadzonych w tej jednej hali. Kagami Taiga z minuty na minutę rósł w siłę i coraz sprawniej stawiał czoło przeciwnikowi z Touou. Walka była wyrównana. Już w tym momencie asom w ciszy pozwolono na całkowitą swobodę. Każdy z graczy obecnych na boisku, wiedział, że nie może pomóc, a jedynie by przeszkadzał.
Gracze Touou również nie wierzyli temu, co się dzieje.
Kagami...jest lepszy?
-Ale...-powiedział cicho Kise - To nie jest ich sto procent. Ten balans wkrótce się złamie.
Mimo to...Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że Aominecchi mógłby przegrać.
-Ponieważ to jest Aomine. - odezwała się nagle Kaori. - Kagami...To jest właśnie ten, którego cały czas szukał. Pierwszy raz od dawna...Jest szczęśliwy. Ale jeszcze nie wrócił do siebie. Tak naprawdę, jeszcze nie jest w stu procentach poważny.
Mimo jej słów, wciąż wyglądało, jakby to Kagami miał przewagę. Odpowiedź na to była zaiste prosta.
Animal Instinct.
Taiga przebudził w sobie bestię, bestię, która była na tyle silna, by móc podejmować obecnego Aomine. Problem, którego na razie nikt z zawodników nie dostrzegał, właśnie przed chwilą wskazała Kaori.
Ale jeszcze nie wrócił do siebie.
Nadal nie był starym sobą.
Nadal nie pokazał, na co naprawdę go stać.
Nadal nie wiedział, czy jego przeciwnik dalej będzie w stanie stawić mu czoło, gdy pokaże swoje maksimum. Czekał na tą jedną chwilę, w której się upewni.
Ta chwila właśnie nastąpiła, gdy Kagami chciał wykonać Formless Shot.
-Nie żartuj! - wrzasnął Aomine, wyskakując przed nim - Na to o sto lat za wcześnie!
Zdołał zmienić kurs piłki i spowodować, że nie wpadła do kosza. Seirin nie zdołało wyrównać w końcówce drugiej kwarty.
Daiki wylądował i spojrzał na swoje palce. Opuszek palca był lekko przytarty. Chłopak uśmiechnął się.
W końcu znalazł godnego siebie przeciwnika, przeciwko któremu mógł zagrać na poważnie.
Był zachwycony.
Zabrzmiał gwizdek, kończący drugą kwartę.
***
Obie drużyny już znajdowały się na hali, gotowe do gry, gdy Aomine w końcu wrócił. Zawodnicy z jego zespołu zamarli na sekundę, widząc uśmiech na jego twarzy.
Również Kuroko pojawił się na boisku. Wakamatsu nie krył ponurego zdziwienia - był wręcz w szoku, że po laniu sprawionym przez asa, niebieskowłosy miał odwagę wrócić na boisko.
Rozległ się gwizdek sędziego. Kapitan Touou kozłował piłkę. Zatrzymał się, widząc, że na jego drodze stoi Izuki. Bez najmniejszego zawahania odrzucił kulę do Aomine.
Kagami spojrzał na przeciwnika. I od razu zrozumiał.
On...
Nie mógł dokończyć myśli, ponieważ Daiki minął go momentalnie.
Co tu się dzieje? Myślałem, że grał już na pełnych obrotach, a teraz jest jeszcze szybszy! To niemożliwe!
-Baaakaaa...-przeciągnęła głoski Kaori - On dopiero zaczyna.
Seirin wznowiło grę. Hyuga złapał Ignite Pass i od razu je wykorzystał. Przewaga Touou ponownie zmalała.
Imayoshi kozłował piłkę. Stojący naprzeciw niego Shun rozszerzył oczy.
Coś się zmieniło!
Kapitan Touou zamarkował rzut, Izuki wyskoczył przed niego, jednak była to zmyłka. Kula trafiła do Wakamatsu, który odrobił stratę. Coś nadchodziło i gracze Seirin nie mogli się w tym połapać.
-Nie przejmuj się, Izuki! - zawołał Hyuga - To my kontrolujemy mecz!
I wtedy to się stało. Seirin wznawiało grę. Shun rozejrzał się, chcąc rozpocząć atak. Od razu to zauważył, a w ślad za nim pozostali zawodnicy; także ci, którzy siedzieli na ławce, nie wierzyli własnym oczom.
-Chyba nas nie doceniliście...- mruknął Shoichi.
-Imayoshi...kryje Kuroko? - szczęki rezerwowych sięgnęły samej ziemi.
Czarnowłosy trzecioklasista uśmiechał się triumfalnie.
***
-Taka ciekawostka...-zaczął Imayoshi - Niektóre rzeczy można zobaczyć tylko w lustrze.
-Ale...-pomyślała Riko - Normalna osoba nie powinna dostrzec wzroku Kuroko!
Hanamiya splunął.
-Ale on potrafi.
-Jest niesamowity, ten twój senpai - powiedział Matsumoto - Może jest mądrzejszy od ciebie?
-Tego nie wiem. - mruknął Makoto, obserwując rozgrywającego z narastającym obrzydzeniem - Ale na pewno nie chciałbym z nim zagrać w pokera.
W tym samym momencie Shoichi przechwycił podanie kierowane do Kuroko i ruszył w kierunku kosza przeciwnika. Niebieskowłosy rozszerzył oczy.
-Jest w stanie odczytać twoje myśli na podstawie wyrazu twarzy oraz rzeczy, które robisz. Jest w tym...- kapitan Kirisaki Daichii uśmiechnął się ze wstrętem. - Naprawdę niezły. Prawdziwe medium.
-Tam jest. - Imayoshi zatrzymał się na sekundę i skierował głowę w prawo - Słyszę cię, Hanamiya!
Makoto aż wrzasnął ze strachu.
-Kim on jest, że słyszy mnie z tej odległości?! Pieprzony potwór!
A Imayoshi, zupełnie się nie przejmując ani reakcją Hanamiyi, ani blokiem Izukiego, po prostu wrzucił trójeczkę.
49:53.
Shun wznowił grę, podając od razu do kapitana.
-Odwdzięczę się tym samym!
Hyuga cofnął się, chcąc wykonać Barrier Jumper, ale Sakurai natychmiast doskoczył do niego, uniemożliwiając rzut. Kolejna technika Seirin została unieszkodliwiona przez Momoi.
Natomiast Touou cały czas miało Aomine. Niepowstrzymanego, nieomylnego asa Pokolenia Cudów, który z minutę na minutę coraz bardziej się rozkręcał.
Chłopak minął czerwonowłosego przy pomocy pełnego obrotu i wsadził piłkę do kosza.
-Co to było?! - wydarły się trybuny - Co to za potwór?!
-To proste. - powiedział Midorima - W Kagamim przebudził się Animal Instinct. Ale nie tylko on go posiada. - przeniósł wzrok na Aomine - Jego instynkt najprawdopodobniej był uśpiony, ponieważ rzadko kiedy mógł grać na poważnie.
-Ale dzięki walce z Kagamim, jego Instinct się ponownie się przebudził. - dołączyła się Kaori.
Zielonowłosy spojrzał na nią z irytacją.
-Musisz się wtrącać?!
-Zluzuj i zamknij się, Midorima.
Touou kompletnie przejęło inicjatywę. Różnica punktów tylko się powiększała. Zarówno Kagami, jak i Kuroko nie mogli nic zrobić.
76:50 dla Touou.
-Kryją Kurokocchiego...- powiedział Kise - Oni go widzą!
-Jego Misdirection kompletnie się wyczerpało. Seirin...-mruknął Yukio - Nie ma już czego zrobić. Kompletnie niczego. Przegrali.
Cisza panowała zarówno na trybunach, jak i na ławce.
-Ale, nie ma się czego wstydzić. - powiedział pogodnie Imayoshi, nie spuszczając wzroku z Izukiego - Naprawdę nieźle się spisaliście! Dostaliście się na Winter Cup mając tylko drugoklasistów i pierwszoklasistów. Spróbujcie w przyszłym roku.
Kuroko stał ze spuszczoną głową, ciężko oddychając. On i cała drużyna wiedzieli...
-Hyuga, muszę ci coś powiedzieć. - powiedział Kiyoshi, kozłując piłkę - To są ostatnie zawody, w których będziemy mogli wspólnie zagrać.
Tetsuya zatrzymał się jak wryty.
-Co? - kapitan zamarł, a po chwili podbiegł do środkowego - Myślałem, że za rok dasz jeszcze radę.
-Też tak myślałem. - odpowiedział Teppei, wstając. - Może to przez moją lekkomyślną grę, ale moja kontuzja pogarsza się szybciej, niż przypuszczałem. Według lekarza, nie mogę brać udziału w kolejnym Inter-High.
...
-Nieważne, jak wspaniała byłaby moja przyszłość po operacji, to chcę walczyć z wami właśnie teraz.
...że nie mają kolejnego roku.
-Dlatego nie możemy czekać...Kolejny rok to za późno! Nie w przyszłym...- Tetsuya wyprostował się - Wygramy teraz!
Całe Seirin wróciło do gry razem z nim. Nie zamierzali odpuścić. Nie stracili woli walki. Nie brali pod uwagę porażki. Chcieli wznieść to pożądane trofeum, puchar Winter Cup wraz z ich środkowym.
A Touou podziwiało tę determinację. I chociaż pewni byli wygranej, także nie tracili skupienia.
-Twoje Misdirection się wyczerpało. - mruknął Imayoshi - Sama chęć zwycięstwa to za mało!
-To nie do końca prawda. - powiedział Izuki, uśmiechając się triumfalnie. - Nie wyczerpała się. My ją wyczerpaliśmy!
Zaczął kozłować piłkę i po sekundzie zniknął sprzed oczu rozgrywającego Touou.
-Cooo?
Trzecioklasista obrócił się w momencie, w którym Shun wrzucał kulę do kosza. Graczy Touou zamurowało. Każdy z nich sobie zadawał pytanie: Ale jak?
Kaori nie mogła sobie odpuścić małego uśmieszku.
Czyżby właśnie nastąpiło coś, czego nie przewidziałeś, Imayoshi-san?
To jakaś nowa technika Izuki-sana? - pytała siebie w myślach zszokowana Momoi - Ale to niemożliwe, to...
-To Vanishing Drive Kuroko. - powiedział zszokowany Shoichi.
To technika, która może zadziałać tylko wtedy, gdy "Misdirection" Kuroko się wyczerpie.
Misdirection Overflow!
***
Gracze na trybunach nie mogli uwierzyć własnym oczom. Zarówno zawodnicy Pokolenia Cudów, jak i inni, trenerzy oraz zwykli kibice, którzy przyszli zobaczyć mecz, nie byli w stanie pojąć, że to się stało naprawdę.
Podobne uczucie towarzyszyło graczom Touou, którzy szybko wznowili grę, chcąc się otrząsnąć z szoku. Korzystając z ich zdezorientowania Hyuga przechwycił piłkę i ruszył w stronę kosza. Drogę zdołał zabiec mu Sakurai, lecz kapitan Seirin, podobnie jak chwilę wcześniej rozgrywający, zniknął.
Niemożliwe! - pomyślał Wakamatsu - Hyuga też tak może robić?!
Na tablicy pojawiły się kolejne punkty dla Seirin.
-Zmniejszyli przewagę Touou do dziesięciu punktów!
Kuroko stał pochylony i oddychał ciężko.
Co tu się dzieje? - rozmyślał zdenerwowany Imayoshi - "Misdirection" Kuroko się wyczerpało...Dobrze go przecież widzę, więc dlaczego...
Widzę?!
-Przekierowuje uwagę swoich przeciwników dzięki obecności Kagamiego - powiedział Midorima- W tym tkwi sekret Vanishing Drive'u.
-Hmm...Powiedziałabym, że to ciekawe. - mruknęła Kaori - Ale jest w tym zasadniczy problem. Seirin...Rezygnuje z przyszłości.
-Huh? - zawodnicy Okamino wychylili się, by spojrzeć na swojego asa - Jak to?
-Tetsu dokładnie teraz pokazuje, jak to działa. Kiedy ten mecz się skończy... Misdirection już nigdy nie zadziała na Touou...
Sakurai przerzucił piłkę nad Hyugą i podał do Wakamatsu. Środkowy ruszył na połowę przeciwnika.
-Porzucili wszystko dla tego meczu...-powiedział zszokowany Takao - Naprawdę?
Kuroko wyprostował się i spojrzał na Aomine, który również temu wszystkiemu nie dowierzał.
-To i tak lepsze, niż przegrana tutaj.
Kiyoshi wybił kulę z rąk Wakamatsu, który przeklął pod nosem. Piłkę przechwycił Izuki i od razu podał ją do Kagamiego. Taiga pobiegł w kierunku kosza przeciwnika, jak mógł najszybciej.
Z uśmiechem na ustach drogę zabiegł mu Daiki. Ale czerwonowłosy zniknął mu sprzed oczu i zdobył kolejne dwa punkty dla Seirin.
70:62 dla Touou.
- Będziemy się martwić o przyszłość, gdy ona nadejdzie! - zawołał niebieskowłosy.
Nie jest dobrze. - pomyślał Shoichi- Jeżeli nie damy z siebie wszystkiego, przegramy ten mecz.
Spojrzał na tablicę i dostrzegł, że gra się skończy za trzy sekundy.
-A co mi tam...
Wyskoczył i wyrzucił piłkę, kompletnie zaskakując Izukiego.
-Buzzer Beater na sam koniec kwarty. Niszczone nadzieje. - mruknął cicho Kasamatsu - Naprawdę jesteś w tym najlepszy, Imayoshi.
Krótka przerwa dobiegła końca. Ale to, co rzuciło się w oczy członkom Pokolenia Cudów to Daiki, który z ręcznikiem zarzuconym na głowę, nadal nie wstawał z ławki.
Kaori pochyliła się do przodu, wytężając słuch.
Aomine wstał i zrzucił ręcznik. Na jego twarzy malowało się mocne skupienie, którego nie widzieli od dawna.
-Słuchałeś instrukcji? - zapytała różowowłosa.
-Wybacz, ale nie. - mruknął, wchodząc z powrotem na boisko.
Momoi nie spuszczała z niego wzroku, nawet kiedy Hyuga zdobył trzy punkty. Czuła się, jakby wróciła do starych czasów.
Daiki przechwycił piłkę. Trzymał ręce wysoko. Drogę zastąpił mu Kagami. Wyraz twarzy czerwonowłosego uległ zmianie. Kuroko też to zauważył.
Nie przejmując się nikim dookoła Kaori wstała. Midorima pochylił się do przodu. Kise także nie spuszczał wzroku z granatowowłosego.
Tylko trochę, ale jestem tego pewna...-pomyślała Momoi - Wrócił do starego siebie.
Aomine, pierwszy raz od dawna, się uśmiechał.
Uśmiecha się!
***
Bum! Granatowowłosy po raz kolejny wsadził piłkę do kosza. Obręcz ugięła się z mocnym skrzypieniem.
-Szybko odzyskali stracone punkty. - powiedział kapitan Kaijou.
Tablica wskazywała 75:65 dla Touou.
Kagami otarł usta wierzchem dłoni, nie spuszczając wzroku z Aomine.
Nie mogę go zatrzymać. Cholera!...Nie jesteśmy w stanie zmniejszyć tej przewagi! Co teraz? Jak mamy go powstrzymać?
Kaori zacisnęła mocniej dłonie na barierkach.
Jak tak dalej pójdzie, to nic się nie zmieni!
Hyuga, przechodząc obok Kagamiego, walnął go w plecy.
-Przestań. Teraz nasza kolej - a widząc niezrozumienie na twarzy skrzydłowego, mówił dalej - Byłeś w stanie kryć tego potwora, ponieważ jesteś równie dobry. Ciebie też nie są w stanie zatrzymać. Skupmy się teraz na trójkach!
Pierwsze podanie poszło prosto do niego. Hyuga bez zawahania wyskoczył i wyrzucił piłkę w górę.
Te rzuty...-pomyślał Sakurai - W ogóle się nie boi? Tak bardzo w nie wierzy?
-Tak, wierzę...-powiedział kapitan Seirin - W swoją drużynę! Rzucam nie dlatego, że wiem, że nie spudłuję...Rzucam dlatego, że wiem, że mogę sobie pozwolić na spudłowanie!
Pod koszem Kagami i Kiyoshi przepychali się z Wakamatsu i Susą. Jednak nie doszło do zbiórki, ponieważ piłka przeleciała idealnie przez obręcz.
75:68, kolejne trzy punkty dla Seirin.
Sakurai złapał piłkę i z żądzą zemsty w oczach ruszył pod kosz przeciwnika. Zatrzymał się i wyskoczył równo z Hyugą.
Trafił o wiele więcej trójek, niż ja! Odzyskam te punkty!
-Sakurai! - krzyknął Imayoshi - Niedobrze, wypadł z rytmu!
-Przestańcie się tak martwić! - zawołał Aomine, biegnąc w tamtym kierunku - Podaj!
Obrońca skierował do niego kulę. Natychmiast koło Daikiego znalazł się Kagami, ale as Touou minął go bez żadnego wysiłku. Na jego drodze stanął Kiyoshi, który wyskoczył przed nim.
Dopiero wówczas się zorientował, że Aomine poczekał.
Cholera, to zmyłka!
Dopiero wówczas granatowowłosy skoczył i wykonał kolejny rzut, z haka, przy okazji zderzając się z Kiyoshim.
77:68.
-Szarżowanie, biały numer siedem! Jeden rzut osobisty!
Po sali przetoczyło się zdziwienie.
-Odzyskał te trzy punkty! - krzyknął Kamata.
-Jest nie do zatrzymania! - zawołał ktoś na trybunach, blisko Kaijou.
Kise zacisnął pięści.
Wiedziałem o tym od samego początku. Ale...
68:78.
Blondyn spojrzał na Kuroko, który omawiał coś cicho z Kiyoshim i Kagamim.
Kurokocchi tak łatwo się nie podda.
***
Tablica wskazywała 86:78 dla Touou. Do końca gry zostało nieco ponad pięć minut.
Cholera, w ogóle ich nie doganiamy!
Piłka trafiła do Aomine. As odwrócił się i nagle zatrzymał. Przed nim stali Kagami, Kuroko i Kiyoshi.
-Potrójne krycie! - zawołało Kaijou.
-Seirin chce się z nim zmierzyć! - krzyknął Takao.
Midorima nie spuszczał wzroku z dawnego asa Teiko.
-Aomine jest przerażający nie tylko z powodu jego szybkości czy umiejętności. Jego głównym atutem są rzuty, które jest w stanie wykonać z każdej pozycji. Nawet Animal Instinct Kagamiego nie pozwala mu go powstrzymać. - powiedział i poprawił okularki. - Nawet jeżeli ofensywa Seirin się poprawiła, nie będą w stanie zmniejszyć tej przewagi. Jeżeli nie wymyślą czegoś, by zatrzymać Aomine...przegrają ten mecz.
-Nie ma nawet jak podać... - syknął ktoś.
Kaori parsknęła śmiechem.
Tak, jakby kiedykolwiek zamierzał. Każdy to wie, Imayoshi-san. Nawet potrójne krycie go nie zatrzyma....
Aomine ominął wszystkich trzech przeciwników i pędził do kosza. W odpowiednim momencie wyskoczył. Jednak Kiyoshi go dogonił. Przez chwilę wydawało się, że as Touou nie ma jak rzucić.
Wydawało. Granatowowłosy zmienił pozycję w powietrzu. Trybuny zamarły.
-Leci do boku?
Kise nie spuszczał wzroku z Kuroko.
Nagle, przed Aomine pojawił się przed Kagami. Daiki rozszerzył oczy.
Dał się ominąć specjalnie?
Taiga wyciągnął rękę, chcąc zablokować piłkę. Jednak as Touou był szybszy. Przechylił się w dół i z krótkiego zamachu rzucił kulę w kierunku kosza. Zawodnicy rezerwowi z jego drużyny się podnieśli. Wszystkim się wydawało, że wpadnie.
Piłka odbiła się od obręczy. Zawodnicy Touou i całe Pokolenie Cudów zamarli.
Wynik wciąż wynosił 86:78.
-Spudłował? - szczęka Wakamatsu sięgnęła samej ziemi - Aomine...Spudłował?
Nie tylko gracze z jego zespołu, ale cała sala wydawała się tym poruszona.
-Nie spudłował. - powiedziała Kaori - On został do tego zmuszony. Wszystko dzięki Overflow Tetsu.
Na boisku Aomine mierzył wściekłym spojrzeniem Kuroko.
-Tetsu...Ty draniu...
Imayoshi aż otworzył usta ze zdziwienia.
-To przez niego spudłował?
Kaori uśmiechnęła się pod nosem.
Historyczny moment. Czyżby po raz drugi nastąpiło coś, czego nie przewidziałeś, Imayoshi-san?
Wakamatsu podniósł piłkę i obrócił się. Natychmiast na jego drodze stanął Kiyoshi. Naprzeciw Susy znajdował się Kuroko, Izuki zasłaniał Imayoshiego, a Hyuga Sakuraia.
-Krycie strefowe 1-1-2-1! - zawołał Kise - Świetna formacja do łatwego przechwytu piłki, ale słaba, gdy zostanie przełamana. Ale czemu robią to teraz?
-Tylko teraz mogą. - odezwał się Kasamatsu - Seirin...Wyczuło moment prawdy.
Izuki minął Wakamatsu i wrzucił piłkę do kosza.
86:80.
-Sześciopunktowa różnica!
Touou wznowiło grę. Pierwsza piłka podana do Susy została przechwycona przez Kuroko i natychmiastowo skierowana do Hyugi. Kapitan Seirin wyskoczył, chcąc wrzucić trójeczkę...
Bum! Sakurai wpadł na niego z rozpędu. Zabrzmiał gwizdek. Obrońca Touou podniósł się, a w jego oczach pojawiło się przerażenie.
-Faul defensywny podczas rzucania trójki...-powiedział cicho Takao.
-Trzy rzuty osobiste. - dodał Midorima.
Na boisku Seirin wręcz oszalało. Wiedzieli, że jak zdobędą wszystkie rzuty wolne, przewaga przeciwnika zmniejszy się do zaledwie trzech punktów. A ponieważ rzucał ich kapitan, mieli pewność, że zdobędą te upragnione punkciki.
-Hej, Ryo.
Sakurai zadrżał ze strachu, słysząc głos Aomine.
-Tak? - zesztywniał i zaczął się kłaniać przed granatowowłosym - Przepraszam! Przepraszam! Bardzo przepraszam!
-Świetny moment - powiedział skrzydłowy - Skup się teraz na zbiórkach.
Chociaż zdziwiony, obrońca nic nie odpowiedział, tylko posłusznie stanął przy linii. Hyuga właśnie mierzył do kosza.
Aomine powoli wypuścił powietrze z płuc.
Na trybunach panowała wrzawa, ale w sektorze C ostatni rząd ucichł na dobrą chwilę. Cała trójka, Kaori, Kise i Midorima wyczuli to.
-Hej, Shinshin...- mruknęła cicho dziewczyna - Widzisz to, co ja?
-Widzę - potwierdził. - Aomine...
-On nareszcie...-szepnął Kise sam do siebie - Dobrze się bawi!
Daiki stał na boisku i głęboko oddychał.
Od kiedy...Zacząłem ziewać, kiedy wychodziłem z domu na mecz?
Od kiedy... Przestawałem cokolwiek czuć, kiedy wygrywałem mecz?
Szukałem jedynie przeciwnika, z którym mógłbym w końcu zagrać na poważnie.
Cały czas czekałem...
Na mecz, który nie był z góry przesądzony...
Aomine uśmiechnął się szeroko.
-Jestem ci wdzięczny...Tetsu.
86:83.
Imayoshi ruszył wznowić grę. Jednak on też wyczuł, że się coś zmieniło. Coś nadchodziło.
As Touou powoli szedł w jego stronę. Jego twarz wyrażała niesamowite skupienie. Powoli podniósł obydwie ręce, czekając na podanie.
Imayoshi instynktownie rzucił kulę w jego kierunku. Od razu, za plecami Daikiego stanął Kagami, gotów go zatrzymać.
Jednak nie zdołał nawet mrugnąć, gdy Aomine ominął go i zdobył kolejne dwa punkty. Taiga rozszerzył oczy, ponieważ prędkość przeciwnika wzrosła jeszcze bardziej, co przecież wydawało się niemożliwe.
Zarówno na trybunach, jak i na boisku zapadła całkowita cisza. Zarówno zawodnicy Seirin, Touou, jak obserwujący mecz gracze Kaijou, Okamino i Shutoku byli w szoku.
Aura skrzydłowego kompletnie się zmieniła.
-To niemożliwe...-wydusił Kise.
-Czyżby...-Midorima nie dowierzał własnym oczom - Wszedł w Zone?
Kaori zacisnęła pięści i pochyliła się.
Otworzył te wrota!
Granatowe wiązki błysnęły w oczach Aomine.
Zone. Stan niesamowitego skupienia, w którym wszystkie niepotrzebne myśli znikają, a zawodnik całkowicie oddaje się swojej grze.
Tylko ci, którzy trenowali i trenowali, zasłużyli sobie, by stanąć przed tymi drzwiami, które otwierają się niespodziewanie.
Ostateczne wrota, dostępne tylko dla wybrańców.
Jednakże...
Aomine samą siłą woli zmusił je do otwarcia.
-Nigdy wcześniej tego nie widzieliśmy. - mruknął Murasakibara.
Daiki stał na boisku, a aura, którą roztaczał wprawiała w szok każdego, który ją czuł.
-To...-Akashi nie spuszczał zachwyconego wzroku ze skrzydłowego - Prawdziwa forma Aomine!
***
Jeżeli wcześniej skrzydłowy Touou był nie do zatrzymania, ciężko było stwierdzić, jaki był teraz.
Jego szybkość wzrosła, jego zdolność percepcji również, zdobywał wszystkie punkty i przechwytywał piłki ze stuprocentową skutecznością. Nawet wyćwiczone i zazwyczaj nieomylne podanie między Hyugą a Izukim było dla niego niczym.
-To nawet nie jest śmieszne! - zawołał Takao - Prawdziwe monstrum!
-Przeważnie, podczas meczu niemożliwym jest wykorzystanie stu procent swojego potencjału. - powiedział Midorima - Nawet zawodowcy osiągają góra osiemdziesiąt procent...
-Jednak, dzięki Zone jest to możliwe. - kontynuowała Kaori - Co więcej, sto procent Aomine to jedna wielka niewiadoma. Wydaje się dwa razy szybszy niż zwykle.
Daiki właśnie to udowadniał. Przeszedł przez Izukiego i Kagamiego, dosłownie przez nich, korzystając z niewielkiej przestrzeni między nimi. Wszystko to, zanim zdołali stanąć całkowicie ramię w ramię.
-Nie byli w stanie nawet zareagować!
90:83. Zostało pięć minut.
Czego by nie powiedzieć, wspaniale się to oglądało. Ruchy skrzydłowego były perfekcyjne, a każdą akcję kończył zdobytymi punktami. Nikt nie mógł mu dorównać, ani przeszkodzić.
To dzięki tobie, Kagami.
Kaori po raz kolejny parsknęła śmiechem.
Nareszcie.
Kiyoshi dotarł na pole podkoszowe przeciwnika i wrzucił piłkę, tuż nad głową Wakamatsu.
90:86.
-Właśnie tak...-powiedział Aomine z zachwytem wymalowanym na twarzy. Granatowe wiązki wydobywały się z jego oczu, gdy wyrzucił piłkę do góry - Tak powinno być!
Formless Shot, po raz kolejny przeleciał nad głowami zawodników Seirin i wpadł do kosza.
92:86.
Kuroko oddychał ciężko. Nie mógł już niczego zrobić. Jego Misdirection Overflow również się wyczerpało. A przewaga przeciwnika wciąż rosła.
-Nie może już niczym go zatrzymać. - mruknął cicho Midorima.
94:86.
Zabrzmiał sygnał przerwy. Czas dla Seirin.
Drużyna, chociaż wydarzenia na boisku nie szły po jej myśli, nie zamierzała się poddawać.
Ławka skrzypnęła, gdy Kagami podniósł się i stanął przed Hyugą. Cały zespół uniósł wzrok i spojrzał na niego.
-Kapitanie, pozwól mi się z nim zmierzyć jeden na jednego. - odezwał się czerwonowłosy - Muszę to zrobić.
W oczach asa było widać zdecydowanie i pewność.
-Masz jakiś pomysł? - zapytał Koga - Nawet w trójkę nie mogliście go zatrzymać!
-Nie mam. - przyznał szczerze Kagami - Ale muszę to zrobić...Nie mam teraz zamiaru sam pokonywać Pokolenia Cudów. Mógłbym nawet zejść na ławkę, jeżeli to miałoby pomóc nam wygrać. Ale...Muszę się z nim zmierzyć sam.
Kuroko patrzył na niego, a w głowie przewijały mu się wspomnienia.
-Nigdy nie znajdę tego, czego szukam. - Aomine opuścił dłoń zwiniętą w żółwika - Jedyną osobą, która może mnie pokonać jestem ja sam.
Taiga wyprostował się. On też o czymś myślał.
Widząc twoją grę dzisiaj, ten, o którym ci mówiłam...-Kaori podniosła głowę - Będzie dla ciebie najgorszym przeciwnikiem. Zrozumiesz to, kiedy z Nim zagrasz.
-Dobrze. - Hyuga wychylił się do przodu - Masz dwie minuty. Jesteś asem. Rób, co musisz.
-Kapitanie...
-W międzyczasie - Junpei wstał i spojrzał na drużynę - Dajmy z siebie wszystko! Liczymy na ciebie, Kagami!
Motywacja Seirin wróciła. Zawodnicy ze zdecydowanymi minami wstali. Deklaracja ich asa nie tylko podniosła ich na duchu, ale także zdeterminowała do dalszej gry. Do dalszej walki o mistrzostwo kraju. Wiedzieli, jakie jest ich zadanie. Zostawić Aomine Kagamiemu i jednocześnie umożliwić mu jak najlepszą grę.
Dwaj skrzydłowi stali naprzeciwko siebie na boisku.
-Jeden na jednego?
-Dwie minuty, które rozstrzygną wszystko...-powiedział Kasamatsu - Seirin, czy Touou?
Czyli zostawiają wszystko swojemu asowi? - pomyślał Imayoshi .
-Myślisz, że jesteś mi równy? -zadrwił Aomine - Nie pokonasz mnie! Już ci przecież mówiłem...
Minął go po prawej stronie i ruszył w kierunku kosza.
-...Twoje światło jest zbyt słabe!
96:86.
Kagami oddychał ciężko.
Więcej...
Więcej!
Nie przegramy!
Seirin ruszyło z atakiem. Z pomocą Overflow Izuki próbował minąć Imayoshiego. Jednak nie udało się to. Technika Kuroko straciła na efektywności. Sam Tetsu szybko już tracił siły.
Piłka trafiła do Kiyoshiego, który wrzucił ją do kosza.
96:88
Kolejna zagrywka, z Barrier Jumper Hyugi również skończyła się bez zdobycia punktu. Sakurai nie pozwolił się zaskoczyć. Ofensywa Seirin łamała się z sekundy na sekundę.
Aomine po raz kolejny minął Kagamiego i zdobył punkty.
Cholera.
Tablica wskazywała 98:93.
Do diabła, dlaczego?
Dlaczego jestem tak słaby?
Musimy wygrać.
Nie chcę więcej już przegrywać.
Nie chcę, by wszystko się tutaj skończyło.
Mam tego dosyć...Mam dosyć oglądania płaczu moich przyjaciół!
Jeśli teraz niczego nie zrobię...
To kiedy?!
Piłka, którą Aomine jeszcze ułamek sekundy temu miał pod ręką, znajdowała się poza linią boiska.
-Nani?! - Pokolenie Cudów na trybunach zamarło.
Granatowowłosy przystanął. Wyczuł, że aura skrzydłowego Seirin zmieniła się. A oznaczało to jedno.
Z oczu asa wydobywały się czerwone wiązki.
Daiki obrócił się i uśmiechnął się szeroko.
-Cofam wszystko, co powiedziałem, Kagami! - Aomine odwrócił się w kierunku rywala, a na jego twarzy malował się czysty zachwyt -Jesteś najlepszy!
***
Był to niesamowity pojedynek dwóch asów. Nikt na boisku nie mógł za nimi nadążyć. Nikt nawet nie próbował. Losy meczu zostały przez obydwie drużyny złożone w ich ręce. Asów, którzy widzieli tylko siebie wzajemnie. Mieli jeden cel - wygrać mecz. Byli na takim poziomie, że obrona nie mogła zrobić czegokolwiek.
Daiki...Zawsze taki był, odkąd tylko zaczął grać w uliczną koszykówkę. Im silniejszy był jego przeciwnik, tym z większym zaangażowaniem i skupieniem grał. Podczas pojedynku z czerwonowłosym dobrze się bawił.
Aomine i Kagami. Ich gra zachwyciła całą salę. Wydawało się, że ten pojedynek będzie trwał bez końca.
Jednak to Touou wciąż miało przewagę.
Jeżeli to się tak skończy nic się nie zmieni...-Kise zacisnął pięści - Nie chcę, żeby tak się stało...
-Wygrajcie, Seirin! - krzyknął.
-Nie ważcie się poddawać! - dołączyła się drużyna Kaijou.
Kaori zwinęła dłonie w pięści.
Kagami!
Hyuga nie był w stanie wykonać rzutu. Zostało zaledwie kilka sekund, gdy piłkę złapał Taiga. Czerwonowłosy wyskoczył do wsadu, ale Aomine skoczył równo z nim, blokując kulę.
-Kagami-kun! - zawołał Kuroko.
I wtedy ponownie coś sobie przypomniał.
Chyba nie sądzisz, że możesz pokonać go w powietrzu? - zapytał Midorima, podnosząc piłkę i podając mu ją. - To tylko połowa odpowiedzi.
Taiga zacisnął zęby i skierował piłkę do Kiyoshiego.
-Podanie?! - Daiki nie wierzył własnym oczom.
-Nie myśl, że ci pozwolę! - wydarł się Wakamatsu, wyskakując przed środkowego Seirin. Ten tylko spojrzał na niego i wyskoczył chwilę później. Piłka wpadła do kosza, po czym zabrzmiał gwizdek sędziego.
-Pchanie, czarny numer sześć! Jeden rzut osobisty!
Wakamatsu podniósł się z niedowierzaniem w oczach. Całe Touou również zamarło. A powodem tego był wynik.
Seirin zmniejszyło ich przewagę do jednego punktu.
Kagami spojrzał na Aomine. Ten uśmiechnął się.
Nie przypuszczałem, że podasz.
-Całkiem nieźle. - powiedział.
***
Jeden rzut. Ostatnie sekundy gry.
-Jeżeli trafią, skarzą siebie na porażkę - powiedział Midorima - Nie mają sił na dogrywkę, mam rację, Kasamatsu?
Kaori, która opierała podbródek na splecionych dłoniach, spojrzała na zielonowłosego.
-Owszem, masz. Seirin, mimo wszystko...-ponownie spojrzała na boisko - Jest wyczerpane znacznie bardziej niż Touou.
Kula odbiła się od obręczy.
Ignite Pass skierowało piłkę przez całe boisko wprost do obydwóch skrzydłowych. Asy drużyn wyskoczyły do kuli. Pierwszy chwycił ją Taiga. Aomine wciąż był przed nim.
-Wsadź to, Kagami! - wydarła się drużyna.
Ręka asa była coraz bliżej kosza. W oczach Daikiego pojawiła się maleńka iskra niepewności.
Bum! Obręcz ugięła się pod ciężarem czerwonowłosego. Kula uderzyła o parkiet. Cała sala zamarła. Zabrzmiał gwizdek sędziego. Chwila ta wydawała się wiecznością, aż w końcu zawołał:
-Koniec czasu! 101:100 wygrywa Liceum Seirin!
Zespół wybuchnął radością. Zawodnicy wręcz skakali z radości po boisku. I trudno było się im dziwić.
Pokonali wicemistrza Inter-High. Nie pozwolili, by Touou stało się ich klątwą. Zasłużenie przeszli do kolejnej rundy.
Można się było cieszyć razem z nimi, taką energią emanowali.
Kaori nie spuszczała wzroku z Aomine.
-Prze...grałem? - wyraz twarzy Daikiego zmienił się kompletnie. - Rozumiem...Ja...Przegrałem.
Kuroko stojący blisko niego, chciał coś powiedzieć, ale zachwiał się i niemalże przewrócił. W samą porę Taiga chwycił go za ramię.
-W porządku? - zapytał, przekładając jego ramię przez swój kark.
-Ech...Ledwo możesz stać- mruknął Daiki - Ciężko powiedzieć, kto tu wygrał. Ale...-spuścił wzrok -Może to właśnie to jest ta różnica.
-Dlaczego się zachowujesz, jakby wszystko się skończyło? - zapytał poirytowany Kagami - Dopiero wszystko się zaczyna. Zagrajmy jeszcze kiedyś. Pokonam cię.
Aomine parsknął śmiechem.
-Zamknij się, głąbie.
Tetsuya otworzył oczy.
-Aomine-kun... - ten podniósł głowę.
Twoja koszykówka nie może wygrać.
I spojrzał w dół.
-Wygrałeś, Tetsu.
-Mogę cię o coś poprosić? - zapytał. Daiki uniósł wzrok - Wciąż nie przybiłeś ze mną żołwika.
-Haaa? - zdziwił się Aomine - Kogo to obchodzi?
-Nie. - odpowiedział Kuroko -Postaw się na moim miejscu.
Niebieskowłosy wyciągnął w jego stronę rękę.
Daiki zamilkł. A przed oczami stanęły mu te wszystkie żółwiki z gimnazjum.
-Dobrze...-mruknął, wyciągając zwiniętą dłoń - Ale to...ostatni raz.
Przybili.
Momoi zalewała się łzami, a Kaori uśmiechnęła się pod nosem.
-W końcu do nas wróciłeś, baranie.
Mówiłam ci, że znajdziesz swojego przeciwnika już niedługo.
Wszyscy po tym meczu byli trochę zmienieni. Na twarzach Pokolenia Cudów malowała się zawziętość i zdecydowanie. Dziewczyna wzięła torbę i podniosła się.
-Kasamatsu-san, dokąd idziesz?
-Potrenować!
Udała się w stronę wyjścia, chcąc opuścić salę przed gromadą ludzi. Midorima myślał nad czymś przez moment i po chwili ruszył w tę samą stronę.
Kaori skręciła w lewo i nagle zatrzymała się.
Naprzeciw niej stał Kise, który czekał na nią od dobrych paru minut.
-Czekam, Kascchi. - powiedział prosto z mostu - W finale.
-I wzajemnie, Ryo-chan.
***
Aomine leżał na zimnym chodniku i wpatrywał się w nocne niebo. Powoli do niego docierało co się stało. Powoli docierała do niego porażka. I wyciągnął z tego jeden, bardzo ważny wniosek.
Usłyszał kroki, które z sekundy na sekundę były coraz bliższe.
-Znalazłam cię! - powiedziała Momoi, pochodząc do niego powoli - Nie uciekaj tak!
Daiki na dźwięk głosu podniósł głowę i po chwili opuścił ją ponownie, widząc, że to tylko różowowłosa.
-Chodź. - powiedziała łagodnie - Dołączymy do reszty drużyny.
Nie reagował.
Dopiero po chwili, nadal wpatrując się w niebo, zapytał:
-Satsuki, jesteś jutro wolna?
-Co? - zdziwiła się, przestępując z nogi na nogę. - Chyba tak.
-Pójdziesz ze mną na zakupy?
Uniosła brwi jeszcze wyżej.
-Co...? Co cię w ogóle napadło?
-Chcę kupić nowe buty do koszykówki... - przeciągnął się i ziewnął - Muszę potrenować.
Na twarzy Momoi najpierw pojawiło się zdziwienie, które po chwili ustąpiło szerokiemu uśmiechowi.
-Niech będzie, pójdziemy Dai-chan! Ale stawiasz obiad!
-Ech?
Kise i Kaori widzieli ich z daleka, przechodząc kawałek dalej. Oboje uśmiechnęli się.
-Myślisz, że od teraz będzie w porządku? - zapytał blondyn.
-O tak. - mruknęła, z pełnym przekonaniem - Będzie.
***
Drugi dzień mistrzostw
Shutoku spokojnie miażdżyło przeciwnika.
Do końca meczu pozostały zaledwie trzy minuty i chociaż wiadomo już było, kto jest zwycięzcą, żadna z drużyn nie odpuszczała.
Czarnowłosy grał ze zwykłym dla siebie uśmiechem i zaangażowaniem, chociaż gdzieś głęboko w jego serduszku nieco mu było smutno, gdy zdawał sobie sprawę, że podaje dzisiaj idealnie, a Kaori Kasamatsu go nie ogląda. Mimo to, rozumiał - dziewczyna miała tego dnia własny mecz i aktualnie się do niego przygotowywała.
Takao już miał podać piłkę do Kimury, kiedy nagle zamgliło mu się przed oczami. Kula wyślizgnęła mu się z rąk wyskoczyła na aut.
-Aut! Piłka dla białych!
Kazunari zamrugał. Widział normalnie, więc był pewien, że to była chwilowa niedogodność, spowodowana narastającym zmęczeniem.
-Przepraszam! - zawołał w stronę drużyny.
Ci pokiwali głowami na znak, że wszystko w porządku.
Gra została wznowiona, przeciwnicy ruszyli z kontrą. Ootsubo z łatwością ich zatrzymał i rzucił piłkę w kierunku rozgrywającego. Takao złapał ją i od razu podał do Mijayiego, który wsadził kulę do kosza.
Wizja ponownie się rozmyła. Rozgrywający gwałtownie zamrugał. Zwróciło to uwagę Midorimy.
Takao?
Ostatnia minuta meczu przebiegła bez większych problemów. Lekki niepokój, który pojawił się u zielonowłosego, gdy ujrzał nieco dziwną reakcję rozgrywającego, zniknął dosłownie parę sekund później. Cokolwiek to było, nie miało to negatywnego wpływu na ich grę.
Ale Shintarou miał przez moment to dziwne wrażenie. Wrażenie, którego nie czuł już od jakiegoś czasu. Jednak jedyne w swoim rodzaju.
Rozległ się dźwięk gwizdka. Mecz zakończył się gładkim zwycięstwem Shutoku. Obydwie drużyny ukłoniły się i zaczęły zbierać rzeczy. Midorima podszedł do ławki, przy której rozgrywający pakował torbę.
-Takao? - odezwał się - W porządku?
Czarnowłosy podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
-Wow, Shin-chan, martwisz się o mnie?
-Widziałem, że coś było nie tak. - mruknął, poprawiając okulary. - I...
-Eee? Wszystko jest w porządku - odpowiedział mu tak samo radośnie jak wcześniej Kazunari - Chyba ci się coś przywidziało, Shin-chan!
-Możliwe...-powiedział powoli Midorima - Pamiętaj, że to najważniejsze mistrzostwa. Tu nie ma miejsca na żadne wątpliwości.
-Wiem o tym! - odrzekł nieco urażony rozgrywający - Chodźmy już, bo senpaie nam uciekną!
Takao szybko ruszył za resztą drużyny. Kiedy tylko odwrócił się tyłem do zielonowłosego, uśmiech zniknął z jego twarzy. Wątpił, żeby ktokolwiek poza Midorimą zauważył, co się stało; były to zaledwie ułamki sekund. Jednak zmartwiło go to, ponieważ nie wiedział co się dzieje, a mistrzostwa dopiero się zaczynały. Jakakolwiek przeszkoda nie wchodziła w grę.
A na całym obiekcie znajdowała się jedna osoba, która wiedziała doskonale o co chodzi.
Akashi przymrużył oczy.
***
Dzień drugi, Akademia Okamino kontra Liceum Oonita
Akademia Okamino, Wilki z Tokio przechodziły korytarzem. Prowadził ich jeden trener, drugi był w drodze, ledwo skończywszy własny mecz.
Mimo że, w kierunku chłopaków z Okamino patrzyła większość korytarza, ten wzrok nie był utkwiony w którymkolwiek z nich. Wzrok wszystkich obserwujących tkwił w Kaori, która po odbiciu się od dna, wróciła na piedestał, na którym stało Pokolenie Cudów.
Nic nie znaczyło, że przechodziła tym korytarzem w zeszłym roku, pół roku temu. Była bezimiennym, martwym graczem. Dopiero teraz, na Winter Cup wchodziła jako członek Pokolenia Cudów, ze wszystkimi swoimi umiejętnościami oraz majestatyczną aurą i została rozpoznana przez wszystkich.
Trener nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. Przeszli przez nie, wchodząc na halę.
-Ogromne...- Hideaki był pod wrażeniem rozmiaru boiska, jak i całego pomieszczenia. Podobnie pozostali pierwszacy; wręcz zamarli od razu po przekroczeniu progu.
Wraz z wejściem Okamino rozległy się krzyki. Nie brzmiała w nich aprobata.
-To oni! Najmniejsza drużyna zawodów!
-Okamino! Znowu przyszli zebrać manto!
Zdziwienie Wilków z Tokio ustąpiło chęci krwi.
-Nie wiem, jak wy...-Kamata starał się trzymać nerwy na wodzy, ale wszyscy widzieli, że jego również to zdenerwowało. Chłopak uderzał pięścią o otwartą lewą dłoń - Pokażmy im, że nie jesteśmy tutaj z przypadku.
Ale tamte głosy przebiły inne, kiedy do ławki podeszła Kaori.
-To ona! Piorun Pokolenia Cudów, Kasamatsu Kaori!
-Będzie co oglądać!
Drużyna Okamino ponownie zaniemówiła i wtedy sobie zdali, po raz kolejny, sprawę, jak bardzo zawalili ostatnie mistrzostwa, zarówno pod względem gry, jak i wizerunku. Oraz jaka przepaść dzieli ich od Kaori, członka Pokolenia Cudów. Równocześnie, już po raz kolejny, wzrósł ich respekt do dziewczyny.
Seirin szło po schodach, szukając miejsca. Towarzyszyła im Alex, trenerka Kagamiego, którą poznali dzień wcześniej.
Blondynka zachwiała się, gdy potrącił ją fioletowowłosy facet, także szukający miejsca, ale na górze. Był, na oko, parę lat młodszy od niej.
-Uważaj trochę! - krzyknęła za nim.
Ten nawet nie przystanął, tylko zwrócił głowę w jej kierunku. Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła brązowe oczy, w których widoczna była czarna iskra.
Zespół w końcu znalazł odpowiednią ilość miejsc i usiadł w środkowym rzędzie w sektorze D, czyli tuż nad połową Okamino.
-No nieźle...Każdy gracz tutaj jest niesamowity. - mruknęła Alex. Doświadczenie pozwalało jej ocenić zawodnika dosłownie w parę chwil - Szczególnie numer siedem, który właśnie wszedł na boisko.
-Podczas zeszłorocznego Inter-High udało im się dostać do najlepszej czwórki. - odezwał się Izuki - To Kobayashi Keisuke z Liceum Oonita.
-W Japonii rzadko kiedy można spotkać tak wysokiego rozgrywającego. - dodał Hyuga - Wszechstronnie uzdolniony gracz, który podaje i rzuca. Jeden z najlepszych zawodników w tym kraju.
-Jest w nim coś wyjątkowego...-kontynuowała Garcia - To widać.
-Ale ich dzisiejszym przeciwnikiem są...-zaczął Kagami i spojrzał w kierunku Okamino.
Blondynka rozszerzyła oczy, wyczuwając aurę Kaori Kasamatsu, skrzydłowej Pokolenia Cudów.
Dodatkowo...
-Taigaaaa! - zawołała Alex, przyciągając go ostro do siebie- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że gra między nimi dziewczyna?! Jak tak mogłeś, przecież to wspaniałe!
-D...Dusisz!
Granatowowłosa podniosła głowę do góry i obróciła się dookoła.
Na trybunach mignęły jej łebki w kolorach zielony, blond i błękitny. Oznaczało to dla niej tyle, że zarówno Shutoku, Seirin, jak i Kaijou przyszło zobaczyć mecz.
Obydwie drużyny ustawiły się na odpowiednich pozycjach.
Na środek wyszedł sędzia z piłką w rękach. Kamata i zawodnik z drużyny przeciwnej już czekali.
-Rzut sędziowski! - obaj środkowi wyskoczyli do piłki.
________________________________________________________________________________
* Zainspirowane mangą One Piece.
Skończyłam! Oficjalnie, po kilku miesiącach, w końcu napisałam!
Od razu chcę Wam życzyć wesołych i radosnych Świąt wielkanocnych, dużo zdrowia i szczęścia! Zajączek przykicał i przyniósł Wam rozdział ode mnie w prezencie!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał, chociaż w dużej mierze był oparty na odcinkach z anime. Oczywiście to nie znaczy, że całe opowiadanie takie będzie - odsłaniam kilka kart - wręcz przeciwnie, pamiętajcie, że od tej pory wszystko się może zdarzyć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top