Rozdział 45.1. - Sto meczów, sto zwycięstw

Kochani, witam Was po naprawdę długiej przerwie! Zanim jednak oddam Wam ten rozdział, mam do przekazania ważną informację.
Rozdział, ze względu na długość, która przekroczyła całkiem konkretną liczbę słów został podzielony na dwie części. Przed Wami znajduje się część pierwsza. Druga powinna pojawić się w niedalekim czasie.
Dobra! Nie przedłużam! Miłego czytania!

Opis:
kursywa - przeszłość
kursywa z podkreśleniem - myśli bohatera w przeszłych wydarzeniach
czcionka normalna - teraźniejszość
czcionka normalna z podkreśleniem - myśli bohatera obecnie

PS. Widzę, że tekst się źle  sformatował...darujcie, poprawię to później, żeby nie przedłużać. Wattpad w ostatnim czasie strasznie mi się zacina.

________________________________________________________________________________
Koszykówka.

To moje życie, moja pasja.

Jedyne, na czym naprawdę mi zależy.

Zwycięstwo.

Coś, co jest dla mnie powszechne.

A mimo to, wciąż tego pożądam.

Zwycięstwo to moja rzeczywistość. Nasza rzeczywistość.

Nie znam innej.

Ja nie wiem, czym jest porażka.

Byłam, jestem i będę zwycięzcą.

Ostatecznym zwycięzcą.


Pokolenie Cudów.

Siedmiu graczy.

Niesamowitych. Niezatrzymanych. Niepokonanych.

Kasamatsu Kaori wyprostowała się dumnie.

Wyewoluowała, jak rok wcześniej wyewoluowała reszta Pokolenia Cudów.

Przepaść, która powstała w ciągu jednego roku została zasypana. Z niezliczonych godzin gry, w

 której czyniła ciągły postęp, narodziła się nowa Kaori, Kaori z Pokolenia Cudów; osoba, którą by

 się stała w trzeciej klasie Teiko. Z rozwiniętymi możliwościami. Gotowa na kolejny krok.

Ewolucja, mająca na celu przeżycie nieistniejącego roku, powiodła się i została zakończona.

Teraz trzeba ruszać naprzód!

***

I

Na terenie gimnazjum Teiko każdy z klubów rozstawił swoje stanowisko. Ich celem było zaproszenie do siebie pierwszoklasistów, którzy już następnego dnia zaczynali nowy rok szkolny w tej szkole.
Kaori nabazgrała wymagane dane i zmierzyła wzrokiem stoisko klubu koszykówki. Rzeczą jasną od samego początku było, że nie może po prostu podejść i przekazać chłopakom tam siedzącym zgłoszenia, ponieważ prawdopodobnie uznaliby to, w najlepszym przypadku, za pomyłkę. O nie. Arkusik leciał prosto do dyrekcji, która rzecz jasna o wszystkim wiedziała. Mimo to, ostateczna decyzja należała do trenera, który miał porównać jej umiejętności z pozostałymi kandydatami do drużyny.
Pytaniem było proste: gdzie znajduje się gabinet dyrektora?

Środkiem alejki szło dwoje pierwszoklasistów, pogrążonych w rozmowie: granatowowłosy chłopak i różowowłosa dziewczyna, sporo od niego niższa.
-Nee, Dai-chan...-zaczęła Momoi - Czy już wiesz, do którego klubu się zapisujesz?
-Nie pytaj się o takie oczywiste rzeczy. - parsknął Aomine - Jasne, że do drużyny koszykówki. Podobno jest silna. Zapowiada się ciekawie.
-Hmmm...To może ja zostanę managerką? - zapytała - Robiłabym ci drugie śniadanie.
Na samo wspomnienie drugiego śniadania w wykonaniu Satsuki, skrzydłowy aż się wzdrygnął.
-Podziękuję...-powiedział tonem męczennika - Wtedy nie byłbym w stanie zagrać.
-Ej, co to ma niby znaczyć?!
Nagle Aomine poczuł uderzenie, tak jakby kogoś na niego wpadł.
-Wybacz. - powiedział ktoś, bardzo cichym głosem.
-Przepraszam. - rzucił Daiki, obracając się, ale nikogo nie zobaczył. - Ech?

-Uwielbiasz książki? - zawołał jeden z drugoklasistów, wyskakując z radością przed zielonowłosego. - Może klub książki?
-To książka telefoniczna. - mruknął niechętnym głosem Midorima, poprawiając szkiełka.
-To inny rodzaj literatury! - wydarł się z pasją chłopak.
Zielonowłosy westchnął ciężko.
-Nie. Według Oha Assy to dzisiejszy szczęśliwy przedmiot dla Raka.

Przy stanowisku klubu siatkarskiego zapanowało poruszenie. Kilku starszych zawodników otaczało niesamowicie wysokiego, fioletowowłosego chłopaka.
-Woow! Aleś wysoki!
-Niesamowite!
-Dołącz do drużyny siatkarskiej!
-Eeech? - odezwał się niewzruszony tym wszystkim Atsushi - A co niby miałbym tu robić? To takie upierdliwe.

Pierwszoklasista z pewnym zdenerwowaniem poprawił krawat.
-Hej, czy on nie jest przystojny? - szeptało kilka dziewcząt.
-Rzeczywiście, nieziemski. - pierwszoklasistki wyskoczyły przed blondyna - Uwielbiamy cię!
-Echh...-westchnął nieco zakłopotany Kise - To nie...

Kaori, która po oddaniu arkusza zgłoszeniowego chciała się już ulotnić, wyszła przed teren szkoły, pod którym stała czarna limuzyna, przy której ktoś rozmawiał. Dziewczyna podniosła wzrok i aż ją wryło w ziemię.
-...Chociaż w szkole pozwól mi być wolnym.
-Akashi?!
Czerwonowłosy chłopak odwrócił się w jej kierunku i także przystanął.
Seijuurou rozszerzył oczy, wydawał się równie zdziwiony.
-Kasamatsu? - po chwili się jednak opanował - Witaj...Nie widziałem cię od...-nagle urwał, przypominając sobie co wtedy miało miejsce. - Wybacz.
Machnęła ręką, na znak, że wszystko jest w porządku.
-Nie spodziewałam się tu ciebie. - mruknęła, wchodząc z nim na teren szkoły - Nie myślałam, że "Księciunio" wybierze Teiko.
-Prosiłem cię, żebyś mnie tak nie nazywała. - powiedział - A Teiko wybrałem ze względu na silną drużynę koszykówki.
Jej szczęka sięgnęła prawie że samej ziemi.
-Ty też grasz w kosza?!
-Tak. - spojrzał na nią, z lekkim niezrozumieniem - Nie rozumiem, co to za fenomen.
-Szczerze, to żaden. - powiedziała i zerknęła na zegarek. Dochodziła wyznaczona godzina. Położyła mu ręce na ramionach. - Przepraszam, muszę spadać, ale...Zobaczymy się na treningu!
Po czym zostawiła go na środku alejki. Akashi chwilę stał w bezruchu.
-Ach...-powiedział po chwili - Rozumiem, to byłaś ty. Jednak warkocze całkowicie zmieniają wygląd kobiety.

***

Trener Shirogane uniósł wzrok znad pliku dokumentów i zatrzymał go na postaci stojącej przed biurkiem i kiwającej się lekko na piętach.

-To są twoje wyniki? - skinęła głową. - Rozumiesz, że musimy je zweryfikować zanim ostatecznie przyjmiemy cię do drużyny?

-Jak najbardziej. - potwierdziła - Jedynie proszę się nie zdziwić, jeżeli przebiję wszystkich zawodników na sali.

Mężczyzna parsknął śmiechem.

-Jesteś pewna siebie.

-Jestem pewna swoich umiejętności, trenerze.

***

Na sali koszykarzy aż roiło się od graczy, zarówno starych wyjadaczy, jak i nowych zawodników, których marzeniem był pierwszy skład. 

-Najpierw odbędzie się egzamin wstępny. - powiedział młodszy trener - Tylko zawodnicy pierwszego składu grają w oficjalnych meczach.
Rozległy się szmery.
-Podobno z testu nikt od razu nie awansował. - szepnął jakiś chłopak.
-Poważnie? W najlepszym wypadku pozostaje drugi skład?
Kaori, stojąca obok, westchnęła, dość głośno, jakby chcąc przekazać swoją dezaprobatę tym kilku rozmówcom. Skutek był natychmiastowy, od razu na nią spojrzeli.
-A ty co tu robisz? - zapytał brązowowłosy - To jest męski klub koszykówki, nie żeński.
Wzruszyła ramionami.
-Moja zajebistość jest zbyt wielka na żeński klub. - odpowiedziała z pełną naturalnością - Nikt tam nie mógł dotrzymać mi kroku.
Sprawdzanie zawodników rozpoczęło się na dobre. Trenerzy chcieli zobaczyć absolutnie wszystko. Kaori podniosła piłkę i przystanęła, po udanej próbie rzutu z dwutaktu. Koło niej przebiegli kolejni gracze.
Spośród wszystkich biorących udział w egzaminie, zdążyła mniej więcej, tak na szybko, wyodrębnić tych lepszych. Ale i wśród nich kilka osób się wyróżniało. W tym fioletowowłosy gigant, którego jednak ominęła wzrokiem, z tego względu, że kojarzyła go z meczów w podstawówce. Więcej zainteresowania okazała Akashiemu, ale wystarczyło jej parę sekund, żeby poczuć, iż on jest jej równy, jeżeli nie lepszy.
Prychnęła pod nosem.
Kolejna rzecz, w której Księciunio jest taki dobry.
Zielonowłosy obrońca, z wiecznie niezadowoloną miną też miał w sobie "to coś". Jednak najbardziej jej uwagę zwrócił granatowowłosy chłopak, który punktował co chwilę, a robił to z taką naturalną swobodą i lekkością oraz nieodłącznym, radosnym uśmiechem, że sprawiał wrażenie, jakby urodził się tylko po to, by grać w koszykówkę.
Piłka potoczyła się po ziemi, prosto pod jej nogi.
-Oi. - mruknęła, zwracając jego uwagę - Spotkaliśmy się już gdzieś?
-Nie sądzę. - parsknął śmiechem, prostując się - Zapamiętałbym ślicznotkę grającą w koszykówkę. Tym bardziej, jeśli jest jedyną wśród chłopaków. Co ty tu robisz, tak w ogóle?
-Gram z chłopakami o pierwszy skład. - burknęła, kątem oka spoglądając na młodszego trenera, który już miał zamiar ich pogonić - Jak się nazywasz?
-Aomine Daiki.
-A więc Aomine...-podniosła piłkę i rzuciła prosto w niego. Machinalnie ją złapał - Coś czuję, że pierwszy skład masz w kieszeni.
-I nawzajem. - odparł - Nie chcę sobie odpuszczać gry z miłą dziewczyną.
-Miłą? - uniosła brwi - Skąd taki wniosek?
-Po prostu...- zaśmiał się - Tylko mili kolesie grają w koszykówkę.
Czym także wywołał u niej leciutki uśmieszek.
To była naprawdę krótka chwila, kiedy wymieniła z nim pierwsze zdania. Żadne z nich jeszcze nie wiedziało, jak bardzo ta znajomość wpłynie na ich życia. Już po paru tygodniach byli jak najlepsi kumple. Głównie, na boisku.
To dla mnie prawdziwa radocha; gra z Aomine. To, że mogłam z nim trenować i grać przez te parę lat jest dla mnie równie niesamowite, jak dla niego było to, że dziewczyna, czyli istota z cyckami, jest na tym samym poziomie, w koszykówce, co on.
Dla niego mają znaczenie tylko koszykówka, żarcie, spanie i magazyny z Mai-chan.
Bum!
-Uważaj, jak łazisz, dupku! - warknęła do jasnowłosego chłopaka.
Ten zamrugał i się do niej zbliżył, jeszcze bardziej.
-Hę?! Do mnie mówisz, kobieto? Ty wiesz, kim ja jestem?
-Tak. - prychnęła, mierząc go wzrokiem - Ofermą, której twarzy nie warto zapamiętywać.
Taka wtedy była. Dumna. Egoistyczna. Jednak nie uznawała się za boginię. Jeszcze nie.
Ewolucja, którą przeżyła, miała mieć też negatywne skutki, tak jak i w przypadku reszty z Pokolenia Cudów.

***

Wszyscy nowi zawodnicy ciężko dyszeli. Test przeszedł najśmielsze oczekiwania większości z nich.
-Ogłoszę wyniki testu! - zawołał młodszy trener - Najpierw trzeci skład. Kiedy was wywołamy, stańcie na linii.
I tak się rozpoczęło. Obok Kaori zaczęło się robić więcej przestrzeni, gdyż wielu graczy zostało przydzielonych do trzeciego składu.
-Teraz, drugi skład.
-Taak! - rozległo się niedaleko niej - Udało nam się!
Grantowowłosa parsknęła śmiechem, całkowicie pewna swoich umiejętności.
Jakim przegrywem trzeba być, żeby cieszyć się z drugiego składu?
Dla wielu wydawało się to szczytem marzeń. Ale trener jeszcze nie skończył.
Na boisku pozostało pięciu graczy.
Mężczyzna odchrząknął.
-Teraz przeczytam pierwszy skład. -wszystkich nagle zamurowało. Zapadła cisza.
-Niemożliwe...-rzucił ktoś, z tyłu.
-Numer osiem, Aomine Daiki. - z lekkim uśmieszkiem chłopak wystąpił do przodu. Tych, którzy kojarzyli go jeszcze z podstawówki, przeszedł dreszcz.
-Numer dwadzieścia dziewięć, Akashi Seijuurou. - może i był niski, ale prezencję miał o wiele większą. Chłopak stanął tuż obok Daikiego.
-Numer jedenaście, Midorima Shintarou. - zachowując całkowitą powagę, dołączył do reszty. Niczego nie dał po sobie poznać.
-Numer dwadzieścia trzy, Murasakibara Atsushi. - środkowy stłumił ziewnięcie. Nie wzruszyło go wcale. Dla innych szczytem marzeń był pierwszy skład, ale on...miał to gdzieś.
-Numer siedemnaście, Kasamatsu Kaori. To wszystko.
Granatowowłosa, ani w najmniejszym stopniu nie kryjąc zadowolenia, ruszyła w wyznaczone miejsce. Podniósł się spory gwar. Mężczyzna zmierzył wzrokiem całą grupę. Grupę chłopaków, pośród której znajdowała się jedna, jedyna dziewczyna. I właśnie to było tematem głośnych rozmów.
-Uspokójcie się!
-Ale! - ośmielił się odezwać koleś z drugiego składu, który wcześniej ją zaczepiał - To dziewczyna!
Kaori zatrzymała się wpół kroku.
Niesamowita spostrzegawczość, nie ma co.
-Właśnie! Co ona tutaj robi?!
-Przecież to wbrew regułom!
Cała uwaga skupiła się na niej. Akashi spoglądał na granatowowłosą, zainteresowany, co zrobi, podobnie patrzyła się reszta z przyszłego Pokolenia Cudów.
Ale Kaori nic nie zrobiła. No, prawie nic. Niewzruszenie ruszyła dalej, zasłoniwszy dłonią usta, podczas teatralnego ziewania.
W tej samej sekundzie u owych chłopaków z drugiego składu wybuchła nienawiść do niej.
Stanęła tuż obok olbrzyma. A przy nim wyglądała naprawdę niepozornie.
-Ara, ara. - przemówił Atsushi - My się znamy...mała złodziejko.
Dziewczyna zadarła głowę do góry, by spojrzeć na twarz zawodnika.
-Owszem, Tytanie. - odezwała się, a na jej usta wpłynął lekki uśmieszek- Świsnęłam ci piłkę niejeden raz.
Fioletowowłosy westchnął bardzo ciężko.
-Ara. Nie denerwuj mnie, bo cię zmiażdżę. - mruknął, wyciągając wielką łapę w jej kierunku.
Rozłożyła ręce niby w geście bezradności.
-Droga wolna...-uśmiechnęła się drapieżnie - O ile zdołasz.
-Hę? - uniósł brwi chłopak, a jego ręka zatrzymała się - Jesteś mała i krucha jak polewa czekoladowa.
-Za to ty jesteś wielki, ale łagodny jak cukrowy baranek.
Murasakibara spojrzał na nią, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
-Ne, mała złodziejko, lubisz słodycze?
-Uwielbiam. - odpowiedziała prosto z mostu - Pączki po treningu?
-Pączki po treningu. - kiwnął głową środkowy.
Szybko i łatwo się dogadali.

***

Kaori po raz kolejny odebrała piłkę przeciwnikowi i omijając wszystkich pozostałych, dobiegła do linii i wrzuciła ją do kosza.
-Ładnie! - zabrzmiało z ust paru osób.
To była jedna z jej podstawowych umiejętności - ominięcie wszystkich z przeciwnej drużyny. Potrafiła to zrobić po prostu instynktownie, jak i wspomagając się czasami Bat Ear: Stream. Słyszała szmer piłki, mogła skupić słuch na danym przeciwniku na dalekiej odległości, a do tego była cholernie sprytna, więc potrafiła wywnioskować jak prawdopodobnie gracze będą próbowali ją zablokować.
To właśnie to zainspirowało mnie do Bat Ear: Echolocation. Z tym, że ono nie opiera się na prawdopodobieństwie, lecz na fakcie i daje stuprocentową pewność odnośnie poruszania się przeciwników.
-Nie powiem, że się nie zdziwiłem. - odezwał się Niijumura - Jest nie do zatrzymania. Jak ona to robi?
Kaori zatrzymała się i na zupełnym luzie podała kulę do Akashiego. Swoje umiejętności wykorzystywała równie dobrze w podaniach. Może i nie miała wszechwidzących oczu, ale miała absolutny słuch, co w połączeniu z refleksem, umożliwiało jej skonstruowanie perfekcyjnego podania.
-Bestia. - skomentował jeden z graczy - Pomimo, że jest dziewczyną.
Wszędzie było jej pełno. To, co jeszcze dziwiło starszych graczy to jej niesamowita prędkość. Potafiła bardzo szybko przemieszczać się na boisku, do tego stopnia, że ciężko czasem było ją uchwycić. Jednak dzięki temu zwiększała krycie.

I oczywiście - Demon Hand.

Tyle straciła umiejętności przez ten rok. Ale teraz...to wszystko wróciło. I ewoluowało.
-Hm...-dobiegło ją z prawej - Nie wytrzymasz całego meczu.
-Masz jakiś problem? - zwróciła się w stronę obrońcy.
-Robisz całe mnóstwo ruchów. Aż za dużo. - powiedział z pewnym obrzydzeniem zielonowłosy - Szczerze...Nie podoba mi się twój styl gry. Przy tych wszystkich ruchach zdobywasz naprawdę znikomą liczbę punktów. To bez sensu.
Zmarszczyła brwi.
-Przypomnisz mi swoje nazwisko?
-Midorima Shintarou. - prychnął, poprawiając okularki.
-No...-podeszła do niego i klepnęła go w plecy, uśmiechając się przy tym sztucznie - Zamknij się, Midorima.
Część graczy parsknęła stłumionym śmiechem, a zielonowłosy posłał jej lodowate spojrzenie.

***

Z sali gimnastycznej aż huczało. Trening pierwszego składu przerwała jedna sytuacja, której bohaterami była nienawidząca się dwójka.
-Weź się już zamknij i lepiej zejdź z tego boiska!
-Huuh?! Śmiesz tak do mnie mówić, kobieto?
Koszykarze ze starszych klas westchnęli ciężko. O ile spora część chłopaków zaakceptowała Kaori jako jedną z nich, istniała część, która ją po prostu ignorowała, albo nienawidziła za różne rzeczy, chociażby za umiejętności czy charakter. Do tej trzeciej grupy zaliczał się Shogo, a wręcz można powiedzieć, że znajdował się w jej ścisłej czołówce.
Wokół zapanowała cisza. Kaori i Haizaki stali naprzeciwko siebie, niemalże twarzą w twarz i patrzyli na siebie gniewnie. Prawie można było zobaczyć błyskawice zdenerwowania, idące z ich oczu.
-Przestać powtarzać ten sam tekst! Niczym się nie różnisz ode mnie! No może tylko tym, że moje umiejętności są stokroć lepsze!
-Baba nigdy nie dorówna facetowi, na to nie licz!
-Czyżby? Zaraz rozniosę cię w strzępki, draniu!
Niijumura westchnął ciężko i wszedł między dwójkę pierwszaków, rozdzielając ich.
-Dwadzieścia kółek. - powiedział twardo kapitan - Biegacie pojedynczo. Nie chcę was razem widzieć na tej bieżni.
Haizaki spojrzał z jeszcze większym wkurzeniem na Kaori, która tylko westchnęła i wybiegła z sali na bieżnię.
-I jeszcze przez tę sukę mam karne okrąże...ałaaa! - jęknął, gdy Niijimura ponownie go uderzył.

***

Atsushi mruknął z zadowolenia i powoli ruszył w stronę wyjścia z cukierni. Kaori stanęła na zewnątrz, jedną ręką przytrzymując drzwi, a w drugiej trzymając pączka nadziewanego czekoladą.
Środkowy wyszedł na ulicę, tuląc w ramionach pudełka z pączkami o różnych nadzieniach. Dziewczyna stanęła obok niego i po chwili oboje ruszyli naprzód.
-Ne, Atsu-chin...-mruknął znacząco i po chwili oboje skręcili w jedną z mniejszych uliczek, prowadzącą na najbliższy plac zabaw.
Przeskoczyli przez płotek okalający miejsce i usiedli na huśtawkach. Murasakibara otworzył jedno z pudełek i widząc, że to nie są te pączki, które on zakupił, wyciągnął je w kierunku koleżanki i zapytał:
-Atsu-chin, mogę?
Kaori parsknęła śmiechem.
-Możesz, ale daj mi jednego.
Fioletowowłosy jęknął.
-Muszę?
-Musisz!
Atsushi pokręcił głową, gdy brała pączka, ale nic nie powiedział. Sam następnie spałaszował pozostałe pięć, które znajdowały się w tym pudełku.

***

Dwa granatowe łebki wyjrzały zza rogu i rozejrzały się czujnie, zarówno w prawo jak i lewo. Dopiero utwierdziwszy się w przekonaniu, że na korytarzu panuje cisza i spokój, wyszli i sprintem ruszyli w stronę rządków z metalowymi szafkami.
-Czasami jest strasznie wkurzający. - mruknął Aomine, kończąc montaż pewnej rzeczy w szafce - Jesteś pewna, że to miało być to?
-Spędziłam na słuchaniu tej całej Oha-Assy piętnaście minut swojego życia. - prychnęła, rozglądając się na wszystkie strony - Oby to nie był zmarnowany czas.
Dzisiejszy horoskop głosił, że Rak jest na ostatnim miejscu, a tym, co z pewnością przyniesie mu nieszczęście będzie pistolet z wodą.
-Swoją drogą co ma znaczyć "unikaj pistoletów na wodę"? Nie ogarniam tego. - rzucił Daiki, wiążąc sznurek do zamka szafki, od strony wewnętrznej.
-Mnie się pytasz? - mruknęła i nagle się wyprostowała - Ktoś idzie!
Aomine urwał końcówkę sznurka i zamknął szafkę, po czym oboje dopadli do końca korytarza i skręcili w prawo, chowając się za rogiem. W tym samym momencie dało się słyszeć kroki i po chwili na schodach pojawił się Midorima. Oboje koszykarzy przyparło do ściany, oddychając jak najciszej. Dopiero, gdy usłyszeli, że się zatrzymał, wystawili głowy i spojrzeli w tamtym kierunku.
Midorima właśnie przekręcał zamek kodowy w drzwiach szafki. Daiki chwycił Kaori za ramię, praktycznie już trzęsąc się z emocji. Shintaro pociągnął drzwiczki do siebie i...
CHLUST!
-Co to jest, nanodayo?!
Oboje prawie przewrócili się ze śmiechu, starając się śmiać jak najciszej. Widok był przepiękny, Midorima stał przed szafką, zmoczony praktycznie od czubka głowy do pasa. Woda wręcz z niego kapała. Dopiero, gdy wkurzony obrońca odszedł szybkim krokiem w stronę łazienki, zostawiając za sobą niewielkie kałuże, ponownie wyjrzeli zza rogu.
-Misja wykonana.
-W tym momencie całkowicie wyglądał jak żaba.
Oboje przybili piątkę.
-To co, idziemy grać? - zapytał chłopak.
-Pytanie. - parsknęła śmiechem Kaori - Kto ostatni na sali, ten stawia jutro obiad!
-Hej!

***

Bawić się, bawili świetnie. Od samego początku. Jednak ciężko było powiedzieć, że na starcie było łatwo im się dopasować. Pomimo ich świetnych umiejętności, które przecież się dopełniały, zintegrowanie się na boisku nie należało do najprostszych rzeczy. Zwłaszcza, w przypadku współpracy z Murasakibarą.
W meczu trzech na trzech: Kasamatsu, Akashi i Murasakibara kontra Aomine, Haizaki i Midorima doszło do kilku nieprzyjemnych sytuacji. Jedną z nich był kompletny brak wspólnego działania pomiędzy Daikim, Shogo i Shintarou. O ile Midorima jeszcze miał to gdzieś i gdy tylko miał piłkę, po prostu wrzucał trójki, tak pozostała dwójka wciąż skakała sobie do gardeł, przeszkadzając wzajemnie i to całkowicie celowo. Drugą sytuacją był brak koordynacji w drużynie przeciwnej.
Rozległ się huk. Aomine odchyli się w tył i wyciągnął rękę, odbijając się od posadzki i robiąc coś w stylu fikołka, by nie spaść na czerwonowłosego. Midorima podbiegł do nich, a Murasakibara odwrócił się przerażony, by wzrokiem napotkać leżącą na parkiecie Kaori.
Jak to się stało, że gdy się obrócił, znokautował obu swoich współgraczy w powietrzu i to za jednym zamachem...Nie wiedział. Wiedział jedynie, że z lewej strony wyskoczył Mine-chin...
Atsushi podniósł swoją dłoń i spojrzał na nią uważnie.
Natychmiast w ich stronę ruszył trener i paru innych zawodników. Zielonowłosy podszedł do Akashiego i podniósł go do siadu. Widać było jednak, że Akashi ma nieco zaburzone postrzeganie; mrugał szybko i właściwie sam się nie mógł podnieść. Trener zarządził zmianę, po czym sam ruszył z chłopakiem do pielęgniarki, wcześniej upewniwszy się, że z resztą zawodników uczestniczących w zderzeniu jest w porządku. Kaori pierwotnie wstała bez żadnego problemu.
-Spokojnie, żyję. - machnęła ręką. Aomine nie podszedł bliżej, ale nie spuszczał z niej wzroku.
Jak się okazało, słusznie. Już mieli wznowić grę, kiedy granatowowłosa zachwiała się potężnie i tylko szybka reakcja skrzydłowego pozwoliła jej nie upaść z powrotem na podłogę.
-Mam cię. - mruknął cicho Daiki - Spokojnie.
-Jakoś mnie to nie uspokoiło. - prychnęła, odpychając go. - Zabieraj te łapska.
Uniósł ręce w obronnym geście i zaśmiał się krótko.
-Przynajmniej wiemy, że nic ci się nie stało.
Kaori skierowała się w stronę ławki, z Aomine depczącym jej po piętach. Opuściła głowę. Zderzenie trochę nią wstrząsnęło, ale nic poważnego się jej nie stało. Mimo to potrzebowała chwili, by w pełni wrócić do całkowitej przytomności. Usiadła na ławce.
-Żyjesz, Kasamatsu? - zapytał Niijumura.
-Tak. Trochę mnie zarzuca, ale za chwilę nic mi nie będzie.
Jednak współgracze nie pozwolili jej na kontynuację gry. Przesiedziała do końca mini meczu.
-Atsu-chin...-dobiegło nagle z góry. Zadarła głowę.
W fioletowych oczach widoczne było zagubienie. Murasakibara nie wiedział co powiedzieć, a także nie ukrywał, że sytuacja, która wynikła, jednocześnie go zdenerwowała i przeraziła.
Kaori wstała i złapała go za ramię. Pociągnęła go za rękaw, dając znak, by jeszcze bardziej się pochylił.
-Stawiasz pączki. - mruknęła cicho.
Atsushi kiwnął głową.
-Dobra.

***

Jako jedyna dziewczyna na całą drużynę Teiko, nie licząc Momoi, miała czasem naprawdę ciężką przeprawę. Zwłaszcza na początku, kiedy musiała dać nauczkę paru chłopakom, których szczerze zawiódł fakt, że dziewczyna nie przebiera się z nimi w jednej szatni.
Najpierw usłyszeli huk, a następnie krzyk. Murasakibara się nie przejął, natomiast Akashi i Midorima unieśli głowy, podobnie jak pozostali zawodnicy.
Aomine Daiki dosłownie wleciał do sali, upadł na podłogę z krzykiem i ślizgnął się po niej jeszcze kilka metrów. Natychmiast jednak zerwał się na kolana i zaczął się kłaniać, uderzając wyciągniętymi rękami o parkiet.
-Wybacz mi, wybacz mi, wybacz miiiii!
Nagle wszyscy mogli zbliżającą się demoniczną aurę, która następnie pojawiła się w drzwiach. Kasamatsu Kaori weszła do środka z przerażającą miną. Miała na sobie dresowe spodnie i bluzę zapiętą po szyję, jednak każdy bardziej spostrzegawczy mógł dostrzec fakt, że pod bluzą brakowało jednej, znaczącej części kobiecej garderoby.
Chłopak pisnął i nie obracając się, na czworakach wycofał się w kąt sali.
-Przepraszam! Już nigdy więcej tego nie zrobię!
Niijumura westchnął i gestem wyprosił wszystkich obecnych na korytarz. Ledwo zamknęły się drzwi, dało się słyszeć upiorny wrzask skrzydłowego - to Kaori właśnie dawała mu wycisk za podglądanie jej w czasie kąpieli.
Od tamtego momentu żaden chłopak z drużyny nigdy więcej nie poważył się podglądać koleżankę, czy podbierać jej części garderoby, a szkolną łazienkę na pierwszym piętrze omijali szerokim łukiem.
Rzecz jasna, w kwestii podglądania, nijak się to miało do Aomine. Gość nauczył się naprawdę świetnie ukrywać.
W każdym razie dopóki nie zaczął mu towarzyszyć pewien blondyn.

***

Rozgrywali właśnie mecz treningowy. Trener, oczywiście słusznie, uznał że musi sprawdzić swoich zawodników przed prawdziwym turniejem.
Przed gimnazjalnym Inter - High.
Póki co, prowadził obserwacje. I bardzo mu się podobały już widoczne efekty.
Kaori rozejrzała się uważnie i spojrzała na przeciwników. Jej wzrok spoczął na skrzydłowym, który właśnie otrzymywał podanie od rozgrywającego. Teoretycznie pierwszego zawodnika powinien kryć Haizaki. Skupiła na skrzydłowym przeciwników swój cały słuch za pomocą "Bat Ear: Stream" i uśmiechnęła się szeroko.
Uśmiech ten dostrzegł stojący z tyłu Murasakibara. Był to jeden z pierwszych meczów, niewiele jeszcze o sobie wiedzieli.
Wszystko zadziało się szybko. Granatowowłosa nagle zmieniła krycie i z użyciem Light Transfer znalazła się po prawej stronie skrzydłowego, wybijając mu natychmiastowo piłkę. Ten rozszerzył oczy, kulę natomiast przejął Murasakibara, który odrzucił ją do Midorimy.
Trzy punkty dla Teiko. Kaori spojrzała na Atsushiego, który dalej po prostu niewzruszenie stał. W pewnym momencie spojrzał na nią, a w jego oczach dostrzegła zrozumienie.
Nagle dziewczyna została dość silnie popchnięta, niby przypadkiem. Spojrzała przez ramię.
Haizaki Shogo był wściekły.
-Dlaczego kryjesz mojego przeciwnika? - wywarczał - Wpieprzasz się tam, gdzie cię nie chcą, kretynko!
Kaori jedynie westchnęła i wywróciła oczami.
-Odwal się ode mnie, Haizaki.

***

Murasakibara ziewnął i ruszył w stronę wyjścia z sali. Nagle obok niego śmignęła piłka, która uderzyła prosto w otwarte drzwi, zamykając je. Olbrzym obrócił się powoli. Za nim stała granatowowłosa.
-Czego ode mnie chcesz, Atsu-chin? - zapytał leniwym tonem.
Kaori wzięła kolejną piłkę i wprawiła ją w ruch na wskazującym palcu.
-Potrenuj ze mną, Atsu-chan.
Chłopak wywrócił oczami.
-Niby dlaczego miałbym robić coś tak bardzo upierdliwego? - stanął przed nią - Irytujesz mnie, Atsu-chin.
-Wiem, że mnie rozumiesz, to raz. Oraz...dlatego, żeby...-dziewczyna uśmiechnęła się - Robić jak najmniej w trakcie meczu.
Atsushi uniósł brwi.
-Huh? Chyba nie rozumiem. - wyciągnął w jej kierunku wielką łapę. Kaori złapała go za nadgarstek.
-Nie byłoby fajnie, gdybyś nie musiał nic robić? - zapytała - Po prostu byś stał pod koszem. A ja ogarnę resztę.
Fioletowowłosy się zamyślił.
-Dorzucam pudełko pączków po każdym takim treningu. - dodała.

Jakby nie patrzeć...Miała swój udział w stworzeniu potwora.

***

I od tej chwili zostali partnerami.
Partnerami, którymi w praktyce nigdy nie byliśmy.
W końcu rozpoczął się długo oczekiwany przez wszystkich turniej. Gimnazjalne Inter - High. Teiko przywitało się z przeciwnikami.
-Haha...-zaśmiał się jeden z zawodników w zielonym stroju - Tak jakbyśmy mieli przegrać z drużyną, w której jest dziewczyna.
Niijimura położył rękę na ramieniu Kaori. Aura dziewczyny przypominała ogień.
-Zachowaj emocje na mecz. - powiedział cicho.
Kapitan był doświadczonym zawodnikiem. Na początku, jak wszyscy, był zdziwiony faktem przyjęcia przez trenera dziewczyny do męskiej drużyny koszykówki. Jednak bardzo szybko zrozumiał dlaczego.
Kasamatsu Kaori była potężnym graczem. Aż zbyt potężnym, jak na swój wiek, podobnie jak reszta Pokolenia Cudów. Prawdopodobnie w tym leżało to, że grała wśród chłopaków. Żeby jeszcze bardziej zmniejszyć różnice.
Był to ich pierwszy mecz na dużym turnieju, wymagający wiele wysiłku. Pod koniec gry wszyscy dyszeli. Za wyjątkiem jednej osoby.
Kaori wręcz podskakiwała z radości i praktycznie nic nie wskazywało, że przed chwilą odbyła czterdziestominutową, ciężką grę.
-Ależ ona ma chorą wytrzymałość. - mruknął Niijumura, ocierając usta wierzchem dłoni.

***

-Patrz...-jeden z zawodników w jasnozielonej bluzie trącił drugiego, wskazując mu coś. Brązowowłosy podniósł głowę.
-O - uśmiechnął się wrednie.
Korytarzem szła dziewczyna z drużyny Teiko. Doszła do końca korytarza i stanęła przy automacie z napojami.
Obaj gracze zespołu, który przed chwilą zmiażdżyło sławne gimnazjum tam podeszli.
-No hej... - przywitali się. Kaori odwróciła się, ale zdążyli już odciąć jej drogę. - Ponownie się spotykamy.
Uniosła brwi.
-Tak bardzo boli was porażka? - nawet nie drgnęła, jeden walnął pięścią tuż obok jej głowy. - To zacznijcie trenować.
-Zamknij się!
Nie wiadomo, jakby to się skończyło, gdyby nie Murasakibara.
-Zostawcie Atsu-chin, albo was zmiażdżę. - dobiegło z prawej strony. Obaj chłopacy zdrętwieli na widok środkowego. Wyglądał jeszcze straszniej niż na boisku, wokół niego unosiła się mordercza aura. Fioletowowłosy wyciągnął w stronę dziewczyny rękę. Ta chwyciła ją i w mgnieniu oka wlazła mu na plecy, dokładając do jego wzrostu jeszcze więcej.
Dwaj zawodnicy zdecydowali się na taktyczny odwrót. Atsushi podszedł do drugiego automatu, z przekąskami, kupił pięć paczek chipsów i wyszedł na zewnątrz.
-W porządku, Atsu-chin? - zapytał, idąc wzdłuż murku okalającego trawnik.
-Pewnie. - mruknęła - Pojawiłeś się w samą porę, Atsu-chan. Stawiam pączki po meczu finałowym.
Olbrzym wyprostował się powoli, a w jego oczach coś błysnęło. Kaori już chciała zeskoczyć z jego pleców, kiedy wielka łapa ją przytrzymała, uniemożliwiając jej zejście.
-Nikt, nigdy nie dotknie Atsu-chin.
Rzecz jasna, za pączki.

***

Pierwszy skład Teiko za chwilę rozpoczynał finał gimnazjalnego Inter - High. Leżący na torbie telefon Akashiego wydał z siebie dźwięk. Rozgrywający wziął go do ręki.
-To Haizaki. - powiedział do Niijumury.
-Haaa? - warknął zirytowany kapitan - Dawaj.
Wyrwał czerwonowłosemu telefon z ręki.
-Haizaki, gdzie jesteś?
-Przepraszam, przeziębiłem się. - zabrzmiało po drugiej strony. Po chwili chłopak zakaszlał.
Wokół Niijumury wybuchła mroczna aura.
-Haizakiego złapało przeziębienie. - powiedział do trenera. Ten na chwilę się zamyślił, a potem spojrzał na granatowowłosą.
-Kasamatsu.
Wstała i stanęła naprzeciwko mężczyzny.
-Tak?
-Haizaki dłużej nie będzie startowym.
-Tak jest!
Kaori wypruła na boisko wraz z pozostałymi graczami.
Gra rozpoczęła się. Teiko poprowadziło akcję. Akashi rozejrzał się dookoła i podał piłkę prosto do granatowowłosej. Ta, nie rozglądając się zbytnio, ruszyła do przodu, mijając skrzydłowego, po czym zatrzymała się centralnie na środku boiska.
Gdy w jej stronę zaczęli zmierzać przeciwnicy, uśmiechnęła się.
-Aomine!
W mgnieniu oka odrzuciła piłkę do skrzydłowego, który bez większego wysiłku zdobył dwa punkty.
-Jej! - oboje przybili piątki.
Chociaż działali razem, już wtedy nie można było tego nazwać współpracą. Chociaż jeszcze wtedy starali się grać drużynowo...Chociaż jeszcze wtedy nie byli robotami do zdobywania punktów.
Natomiast sprowokować ją było naprawdę łatwo.
-Oiii, Ka-sa-ma-tsu...-zaczął cicho Niijimura, gdy przebiegała obok linii - A ponoć jesteś lepsza od nich.
Kaori zatrzymała się gwałtownie, słysząc słowa kapitana. W jej oczach coś błysnęło.
Przeciwnicy wznowili grę. Wręcz kipiąca chęcią wykazania się, granatowowłosa od razu uderzyła w kierunku rozgrywającego. Przecięła linię podania idealnie, zdobywając kulę. Teiko ruszyło do ataku.
Ale jej nie obchodzili wówczas współgracze. Minęła obu skrzydłowych bez żadnego problemu. Obrońca w ogóle nie stanowił dla niej przeszkody.
Pod koszem, do którego zmierzała stał środkowy. Kaori, patrzyła centralnie na niego, zbliżając się z każdą sekundą.
-Nie pozwolę ci!
Na próżno.
Przeszła przez przeciwnika, który wręcz oniemiał. Bez żadnego problemu wrzuciła kulę do kosza.
Sparkle. Technika przenikania przez przeciwnika. W praktyce było to bardzo szybkie poruszanie, które połączone z niesamowitym refleksem Kaori pozwalało jej na ominięcie przeciwnika, który miał wrażenie, że dziewczyna wręcz przez niego przenika.
Elementem Sparkle stało się również Bat Ear: Stream, czyli technika, która pozwalała dziewczynie skupić słuch na danym przeciwniku, niezależnie jak daleko on stał. Stream był techniką na długi dystans, która miała swoją wadę, ale połączenie jej ze Sparkle pozwalało na zaplanowanie przejścia jeszcze przed dotarciem przeciwnika do zawodniczki.
Trener z uśmiechem pokiwał głową.
I to była ta chwila, w której Haizaki znalazł się na wylocie.

***

Drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypieniem. Granatowowłosy podniósł głowę, w progu stała pozostała czwórka z pierwszego składu. Seijuurou wysunął się do przodu.
-Aomine.
-Akashi. - mruknął, nie ukrywając swojego zdziwienia.
Rozgrywający rozejrzał się po sali, po czym wszedł do środka. Kaori ziewnęła i ruszyła w ślad za nim.
-Ostatnio coś cię nie widziałem. Więc to tutaj się zaszyłeś. - mruknął czerwonowłosy.
Daiki wzruszył ramionami.
-Tak, na tamtych halach jest za ciasno. Zawsze we dwóch tu trenujemy.
-We dwóch? - Akashi zamrugał kilkukrotnie.
I nagle go zauważyli. Niepozornego niebieskowłosego chłopaka. Mogli przysiąc, że dosłownie sekundę wcześniej go nie było.
-Łoo...To jest u nas ktoś taki? - mruknął Murasakibara, a Kaori walnęła go w bok. - Ała...Za co to było, Atsu-chin?
-Nawet interesujący.
Midorima spojrzał ze zdziwieniem na czerwonowłosego.
Kaori uniosła brwi.
Nie przypominam go sobie...Ale że Księciunio okazał zainteresowanie? Tego też sobie nie przypominam.
-Wybaczcie, ale chciałbym z nim chwilę porozmawiać.
Oho. Tryb władcy wszechświata został włączony.
I tak właśnie poznali Kuroko.

***

Jakiś czas później niebieskowłosy do nich zawitał. Tym razem został wystawiony w meczu. I nikt nie potrafił oderwać wzroku od boiska.
-Oi, oi, co to ma być? - Niijumura także nie ukrywał swojego zdziwienia - Jestem zaskoczony podaniami, ale naprawdę go można stracić z oczu?
Pod wrażeniem był nawet trener.
-Skąd go wytrzasnąłeś? - zapytała cicho Kaori.
-To ten duch z sali. - zaśmiał się Aomine, pocierając ręką o kark.
Skrzydłowa parsknęła śmiechem i zarzuciła warkoczem.
-Okeeeej....- wyprostowała się i uniosła obie ręce do góry - Moja kolej...Oi! - zawołała, wchodząc na boisko - Zagrasz teraz ze mną.
Kuroko spojrzał na nią, z lekką niepewnością, ale skinął głową. Kaori wymieniła się z niskim skrzydłowym i stanęła po prawej stronie.
Gra rozpoczęła się i zawodnicy ruszyli. Piłka trafiła do niebieskowłosego, który przekierował podanie do przodu.
Jakie było zdziwienie jego i całej sali, gdy kula nie dotarła do celu, tylko utkwiła w rękach dziewczyny.
-Co? - zabrzmiało na sali.
-Cała Kasamatsu. - westchnął cicho Akashi. - Nigdy nikomu nie odpuszcza.
Kuroko rozszerzył oczy i momentalnie posmutniał.
-Jednak...-odezwał się ponownie Niijumura - Nie ma takiej techniki, która zadziałałaby na każdego. Mimo to...
Chłopak szybkim krokiem wszedł na boisko i zdzielił Kaori prosto w głowę.
-Czy ty łaskawie możesz przestać rozwalać nowych rekrutów?! - warknął, po czym złapał ją za koszulkę nad karkiem i wywlókł z boiska.
-Ałaaa...Nawet pobawić się nie dasz, kapitanie Niijumura!
Aomine stanął obok Tetsuyi.
-Nie przejmuj się. To jedyna osoba, na którą twoja technika nigdy nie zadziała.
-Dlaczego? - zapytał niebieskowłosy.
-Ponieważ...Kaori nie patrzy, tylko słucha.
Kuroko spojrzał na dziewczynę, którą kapitan właśnie przetransportował za linię boczną.
-"Słucha"...
Jednak czy Ucho przezwycięży Oko?

***

Ćwierćfinał gimnazjalnego Winter Cup
-Midorima wchodzisz!
Położył ostrożnie małą, szklaną figurkę smoka na złożonym ręczniku i przybił piątkę ze schodzącym z boiska Niijimurą. Mecz nie był łatwy. Ale odkąd zebrali się, wszyscy razem, nie było też dla nich jakiegoś wielce skomplikowanego meczu.
Zwłaszcza jego rzuty wszystko ułatwiały. Jednocześnie zdobywał trzy punkty jednym ruchem oraz demotywował przeciwników.
Ta absurdalnie wysoka trajektoria może dobić niejednego.- tak kiedyś powiedziała mu Kaori Kasamatsu, obok której właśnie stanął.
-Jak tam twoje szczęście? - zapytała, wciąż pozostając w pozycji pochylonej, gotowej do biegu.
-Jestem dzisiaj ostatni. Dlatego wolałbym nie grać. A ty...jesteś pierwsza, Kasamatsu.
Uśmiechnęła się lekko.
-Wiesz, że mi na tym nie zależy. Chcę się dobrze bawić. Ale dzięki za tego pluszowego dalmatyńczyka, jest uroczy.
Poprawił okulary i lekko się uśmiechnął.
-Jak nastrój? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Spojrzał na nią. Jej wyraz twarzy kompletnie się zmienił.
Granatowowłosa obserwowała czujnie blondyna z przeciwnej drużyny. Kojarzył go mętnie, gdzieś mu się przewinęło, że nazywają go Bestią Błyskawicy. W tym meczu sprawował się wcale nieźle, chociaż nie radził sobie właśnie z nią, w bezpośrednim starciu.
Mimo to, coś było nie tak i Midorima czuł to od samego początku.
Złotowłosy zacisnął szczękę i pięści. Był zdenerwowany, chociaż desperacko starał się tego nie pokazywać. Jednak, mimo upływu lat wciąż nie potrafił zrozumieć jednej zmiany w grze Kaori (nie, żeby nie była według niego i innych na plus) i postanowił ją sprowokować.
-Co jest, Kaori? Już dawno straciłaś swoje ząbki, prawda? Pamiętasz, jaka byłaś kilka lat temu? - Kotaro parsknął śmiechem; mimo to starał się utrzymać poważny ton. - Teraz wcale nie jesteś straszna. Gdzie się podziała Królowa Demonów?
Z tego, co zauważył Shintarou, granatowowłosa od początku tego meczu wydawała się jakaś inna, jakby nieobecna, chociaż wciąż doskonale grająca, ale to właśnie słowa Hayamy stały się wstępem do czegoś zupełnie innego.
Przekroczyła granicę, której obiecała nie przekraczać.
On tak mówi do mnie? W takim razie pokażę ci, że się mylisz.
Kaori powoli wyszła naprzód. Zielonowłosy zmarszczył brwi.
To uczucie....
Gra została wznowiona. Rozgrywający rozejrzał się i rzucił piłkę w kierunku wybiegającego do przodu Kotaro.
Kula jednak nie doszła do skrzydłowego, ponieważ, nagle znikąd, pojawiła się przed nim Kaori i przechwyciła ją. Dziewczyna od razu podała do Midorimy, który wrzucił piłkę za swoje standardowe, trzy punkty.
-Faul w ataku, niebieski numer dziewięć!
Kaori wylądowała miękko, zwalając Hayamę z nóg, a jej mina wyrażała czyste szaleństwo. Całe Teiko milczało. Blondyn podniósł się powoli i spojrzał jej w oczy.
-A jednak...wciąż jest w tobie Królowa Demonów.
Wówczas...zawiodłam nie tylko samą siebie. Zawiodłam też Yukio...i przede wszystkim zawiodłam Shuna.
Hayama został pozbawiony całkowicie wszystkiego. Kaori nie zamierzała dać mu spokoju, a z każdą kolejną minutą jej zagrania były coraz to ostrzejsze i brutalne.
-Faul w obronie, niebieski numer dziewięć! Jeden rzut wolny!
Kotaro nerwowo otarł usta brzegiem koszulki. A naprzeciw niego stała Kasamatsu Kaori, którą - ku własnemu nieszczęściu - udało mu się sprowokować.
-Stoisz w miejscu, Hayama. - powiedziała ponurym głosem. - Na tym poziomie, na jakim jesteś, nie masz ze mną nawet najmniejszych szans.
Wówczas zabrzmiał sygnał zmiany. Jasnowłosy obrócił się, był kompletnie zszokowany.
Trener zdejmował go z boiska.
Przegrał z nią...Ponownie.
Ponownie...Stał się bezużyteczny.
Chłopak zacisnął zęby i spuścił głowę.
Zemszczę się, Kaori. To ja będę ostatecznym zwycięzcą.
Granatowowłosa zrobiła krok do przodu, jednak drogę zastąpił jej Midorima.
-Wróć tutaj. - powiedział cicho.
Zmierzyła go zimnym wzrokiem. Jednak zanim zdołała coś powiedzieć...
-Wystarczy, Atsu-chin. - wielka łapa spoczęła na jej ramieniu. Murasakibara postanowił wkroczyć do akcji. - Wystarczy...słyszysz mnie?
Powoli wszystko ustępowało. Srebrny kolor zanikał, ukazując granatowe tęczówki. Dziewczyna zamrugała i spojrzała na obrońcę.
-Midorima...-powiedziała cicho - Powiedz trenerowi, że potrzebuję zmiany.
-Kaori...-Aomine podszedł z drugiej strony.
Zacisnęła zęby.
-Zrób to!
Kiwnął głową. Przekazał to trenerowi. Po chwili zabrzmiał sygnał zmiany.
Kaori bez słowa zeszła za linię, jedynie przybijając słabą piątkę z Kuroko. Shintarou odprowadzał ją wzrokiem, a to, co mu się rzuciło w oczy to bardzo mocno zaciśnięte pięści dziewczyny.
Cudem odzyskałam wtedy kontrolę. Jeszcze chwila i byłoby po mnie. Podobnie jak w meczu z Shutoku. Midorima wiedział...I zadziałał.
Jednak tym razem mam już wszystko pod całkowitą kontrolą. Winter Cup będzie mój!

***

Półfinał
-Dalej, przywitaj się. - warknął Niijumura, trzymając delikwenta mocno za włosy.
-...Czeeeeść...-wyjąkał jasnowłosy.
Haizaki...Wygląda okropnie!
-Rezerwowy widział, jak sobie grał na mieście. Więc go przyprowadziłem. - powiedział z całą naturalnością kapitan.
Teraz jest ledwo żywy!
Zawodnicy usiedli na ławkach. Mężczyzna stanął przed nimi.
-W tym meczu wyjściowymi będą...-zaczął trener - Akashi, Midorima, Aomine, Kasamatsu i Murasakibara. Ciebie, Kuroko-kun wystawię w drugiej połowie.
Haizaki posłał wściekłe spojrzenie Kaori. Zdarzało się, że grywał, ale już nie na tej pozycji. Powoli gra w pierwszym składzie wymykała mu się z rąk.
-Chwileczkę! - zawołał, wstając. - Dlaczego nie ja? Dlaczego na boisko wystawiasz tę dziewczynkę?
Zanim jednak trener zdołał odpowiedzieć, włączyła się. Kaori wstała również i stanęła naprzeciwko Haizakiego.
-Sam to na siebie ściągnąłeś. Mając głęboko gdzieś mecze i drużynę. -powiedziała spokojnym tonem.
-Nie waż się tak do mnie mówić, ty s...
Mężczyzna już miał zareagować, gdy Kaori się do niego zwróciła:
-Trenerze, co pan na to...-zaczęła - Jutro wieczorem, po finale, zmierzę się z Haizakim. Wygrany zostanie startowym zawodnikiem.
-Nie uważam tego za dobry pomysł. - odparł mężczyzna - Szykujcie się do gry.
Pierwszy skład Teiko wymaszerował na boisko.

***

Rozpoczęła się druga połowa meczu. Nastąpiła zmiana. Midorimę wymienił Kuroko. Kaori odetchnęła.
Wreszcie trochę spokoju od tej marudy.
Jednak nie wszystko poszło po ich myśli. Zachwycające na treningu podania Tetsuyi teraz jakby straciły na mocy. Chłopak nie mógł się dopasować i nie wiedział co jest tego przyczyną.
Piłka wyleciała na aut.
-Słuchaj no ty...-odezwał się grubym tonem Murasakibara, kładąc wielką łapę na głowie niebieskowłosego - W co ty grasz? Lecisz w kulki?
-W nic nie lecę. - zaprzeczył cicho Tetsuya.
-Zmiażdżę cię. - powiedział Atsushi lecz nagle zachwiał się potężnie, gdyż ktoś go kopnął. - Ałaaa...To bolało!
-Uspokój się. - mruknęła Kaori i wskazała mu przeciwników - Tych zmiażdż, dobra?
Murasakibara spojrzał na nią, a następnie na przeciwników i westchnął przeciągle.
-Dobra, niech ci będzie, Atsu-chin.
-Pączki po meczu. - powiedziała cicho, klepiąc go w plecy i przechodząc za nim, na swoją pozycję. - Skup się, Atsu-chan.
Midorima, który wstał po nieudanej akcji, usiadł ponownie na ławce.
Rozumiem. Potafię dostrzec jego styl. Z pewnością jest interesujący.
Akashi nie spuszczał wzroku z Kuroko.
Popełnia za dużo błędów. Denerwuje się...czy zwyczajnie nie dopracował techniki? A może oba?Tak...To był mecz. Ale wiesz, Atsushi...
Już nigdy...
Tak nie zagramy.

***

Sześciu zawodników siedziało na murku, przed halą sportową. Żadne z nich się nie odzywało, w każdym razie dopóki Aomine nie postanowił zabrać się za drugie śniadanie. Chłopak wyciągnął pudełko z torby i gdy je otworzył, aż się wzdrygnął.
-Mine-chin, co to jest? - zapytał leniwym tonem Murasakibara.
-Kuchenne rewolucje Satsuki. - odpowiedział pobladły Aomine i wyciągnął w kierunku środkowego pudełko - Chcesz?
Fioletowowłosy uniósł brwi.
-Wygląda koszmarnie, więc nie.
Aomine westchnął.
-Skoczę szybko do automatu. - pobiegł w stronę wejścia do hali.
Siedząca dotąd z odchyloną głową Kaori wyprostowała się, słysząc jakiś dźwięk.
-Coś upadło. - powiedziała, nawet nie patrząc w tamtym kierunku.
Murasakibara podniósł się powoli i sięgnął po leżącą na chodniku rzecz.
-Ara? Czy to nie portfel Mine-china?
Granatowowłosa odchyliła głowę ponownie i spojrzała w niebo, kompletnie niezainteresowana wymianą zdań między współgraczami. Dopiero gdy Kuroko pobiegł za Aomine, dziewczyna spojrzała znacząco na Akashiego.
-Zauważyłaś? - zapytał z lekkim uśmiechem.
-Nie...-mruknęła - Usłyszałam.
Rozgrywający nagle wstał jak poparzony i wszedł do środka hali. Midorima zmarszczył brwi i ruszył za nim.
Tymczasem Atsushi, którego krótka rozmowa z Kuroko musiała wymęczyć, sięgnął po pudełko z drugim śniadaniem Aomine.
-Ja bym tego nie jadła.
Murasakibara nie posłuchał. Chwilę później, po prostu padł na murek, zemdlony i zielony na twarzy.
Kaori westchnęła głęboko.
-No teraz to czeka nas zmiana, jak nic.

***

Finał
Midorima obejrzał się i westchnął ciężko. Tego, co się stało, nikt nie przewidział.
Przeciwnik był silny. Wystarczająco silny i denerwujący, co sprawiło, że Atsushi ruszył do ataku. Ale fioletowowłosy nie poszedł sam.
Kasamatsu wybiegła do przodu, od razu uderzając na kapitana przeciwnego zespołu i pozbawiła go piłki. Przeszła, łapiąc kulę i nawet się nie obracając, ani nie patrząc, podała ją do tyłu.
Prosto w dłonie nadbiegającego Murasakibary. Środkowy jeszcze nigdy nie był tak przerażający, jak w tym meczu. Szedł do przodu i za każdym razem zdobywał punkty. I wcale, a wcale nie musiał cofać się do defensywy, co tylko jeszcze bardziej sprawiało, że był nie do zatrzymania.
Sto procent kradzieży na całym boisku było zasługą Kaori. Przeciwnicy nie byli w stanie zdobyć jakichkolwiek punktów. Do niej także należały idealne podania, które trafiały dokładnie tam, gdzie znajdował się lub wchodził Murasakibara. Czas reakcji, czas wejścia, wszystko...było idealnie dopasowane.
Dzięki niej. Dzięki Bat Ear, które umożliwiało usłyszenie szmeru kuli i określenie jej odległości. 

Również Kuroko sprawdził się w tym meczu. Wreszcie udało mu się dopasować wyczucie czasu do swoich współgraczy.

-Kasamatsu! - zawołał Niijimura, podając jej piłkę. Przystanęła, jedynie na momencik.
-Tak, tak, wiem. - potwierdziła, łapiąc wzrokowy przekaz kapitana i z półobrotu mijając przeciwnika - Atsushi!
Fioletowowłosy przechwycił kulę i po chwili wbił ją do kosza.
-Tak jest! - oboje przybili piątki.
-Co za potwory...- przeciwnicy nie mogli uwierzyć temu, co się działo na boisku. - Sto procent kradzieży i sto procent zdobytych punktów, przy zerowej stracie?!
Trener pokiwał z uznaniem głową. Wraz z tym meczem zyskał całkowitą pewność. Talenty defensywne Murasakibary i Kasamatsu się uzupełniały, a zawodnicy, pomimo różnic w charakterach, współpracowali ze sobą idealnie. Kaori potrafiła wykorzystać zdenerwowanie Murasakibary na korzyść swoją i Teiko. Przechwytywała i następnie podawała piłki tam, gdzie akurat się znajdował, dzięki czemu nigdy nie przerywał ataku. On z kolei korzystał z tego, że przez większą część meczu, o ile nie całość, nie musiał wiele robić. A gdy się denerwował, wszystko mu szło idealnie. Każdy atak, każda kontra była zakończona jego punktami. Właśnie, dzięki niej.
Utworzyli potężny duet, który nigdy już nie pozwolił przekroczyć przeciwnikom linii trójek. Nieco później ich wspólny zasięg wynosił całą połowę boiska należącą do Teiko.
Właśnie w ten sposób narodziła się kombinacja Burzy - składająca się z Tytana i Pioruna.

***

Niijimura uniósł wysoko puchar, a cała drużyna Teiko, zgromadzona wokół niego szalała z radości. Udało im się, zapewnili sobie trzecie zwycięstwo w tym roku. Baner "Sto meczy, sto zwycięstw" powiewał dumnie na barierkach. Trener pokiwał głową z zadowoleniem i kątem oka spojrzał na pierwszy skład, do którego w zupełności należała cała wygrana. Midorima uśmiechał się kącikiem ust. Aomine, Kuroko i Kasamatsu nie kryli swojej radości, twarz Murasakibary wskazywała na radość, chociaż trudno było określić, czy to dzięki zwycięstwu, czy przez smak czekoladowego batona w buzi, natomiast Akashi...Cóż, dla niego wygrana nie była niczym specjalnym.
Jeden Haizaki gotował się ze wściekłości, nie spuszczając wzroku z granatowowłosej zawodniczki.
I stwierdził, że w całym tym kołchozie nikt nie powinien zauważyć. Podkradł się do niej i uniósł nogę, chcąc nadepnąć ją z całej siły; tym samym kontuzjować.
Jednego nie wziął pod uwagę. Bat Ear.
W momencie, gdy już opuszczał kończynę, Kaori obróciła się błyskawicznie, blokując go swoją lewą nogą. Shogo warknął. Cała sytuacja zwróciła uwagę drużyny.
-Ej, ej, ej... - Niijumura złapał Haizakiego za włosy i odciągnął do tyłu. Granatowowłosa opuściła nogę i spojrzała na trenera.
-Może jednak pan zmieni zdanie? - zapytała, ze stoickim spokojem.

***

Trener westchnął głęboko. Nie był zwolennikiem takich rozwiązań, ale skoro jego gracze, do tego z pierwszego składu, się uparli, to postanowił na to przystać.
-Kto pierwszy zdobędzie pięć punktów, zostanie wyjściowym zawodnikiem.
Cała drużyna stłoczyła się przy linii bocznej.
-To nie powinno tak wyglądać. - odezwał się Niijumura. Akashi spojrzał na niego - Ale skoro trener wyraził zgodę...
-Grają na tej samej pozycji. - stwierdził czerwonowłosy - Prędzej czy później pewnie i tak by do tego doszło. Zwłaszcza z takim podejściem u Haizakiego. Lepiej tak, niż mieliby się pobić w drodze powrotnej.
Kaori weszła na boisko, nie spuszczając wzroku ze szczerzącego się złośliwie jasnowłosego.
Dobrze, dobrze. Napal się na grę.
Nikt, tym bardziej ktoś taki jak ty, nie odbierze mi gry w pierwszym składzie.
Haizaki kozłował piłkę, z uśmiechem na ustach. Stojąca kilka metrów dalej Kaori obserwowała go czujnie.
-Nie oszczędzaj się. - powiedział cicho Aomine. - To twoja najważniejsza walka.
Spojrzała na niego kątem oka. A później...
To było zaledwie mrugnięcie.
Jasnowłosy ruszył do ataku, jednak przy próbie minięcia Kaori coś się stało.
Przeszedł, ale bez piłki.
Natomiast dziewczyna była już w drodze do jego kosza.
Grała już jakiś czas z Haizakim. Wzięła pod uwagę wszystko, co o nim wiedziała. A resztę zrobiło Bat Ear.
-Przewidywalny, jak zawsze. - prychnęła, wrzucając piłkę do kosza. - I niedoceniający przeciwnika...jak zawsze.
Jeden do zera dla Kaori.
Obróciła się w kierunku Daikiego, jakby chciała mu powiedzieć "nie musisz mi tego mówić".
I rzeczywiście, nie musiał. Nie zamierzała popuścić Haizakiemu ani trochę.
Do tego stopnia, że już było wiadomo, kto wygra.
-Trzy do zera dla Kasamatsu!
Shogo nie czekał. Od razu ruszył w kierunku kosza przeciwniczki, z zemstą w oczach. Był już niemalże na miejscu, kiedy granatowowłosa, nie ukrywając swojego znudzenia - w praktyce robiła to celowo, żeby go bardziej zdenerwować - piorunująco szybko znalazła się przed nim
Oboje wyskoczyli, a chłopak wyrzucił piłkę do góry.
Jednak Kaori zbiła ją z toru lotu. Kula potoczyła się po boisku i wypadła za linię boczną.
-Aut dla Haizakiego!
-Cholera! - warknął jasnowłosy, podnosząc piłkę i wracając z nią na boisko. - Baby i tak zawsze będą słabsze! Tylko dlatego, że są babami! Słyszysz?
Granatowowłosa najpierw jakby zesztywniała, a następnie obróciła się w stronę przeciwnika, a w jej oczach wręcz płonął ogień.
-Coś powiedział, draniu?
Tymi słowami wydał na siebie wyrok. - pomyślał Aomine - Ona nie cierpi, gdy ktoś ją lekceważy albo obraża tylko z tego powodu, że jest dziewczyną.
"Sparkle!"
Shogo znieruchomiał, gdy Kaori, dotąd stojąca po drugiej stronie boiska, śmignęła jakby przez niego. Piłka, którą kozłował, nie wróciła do jego ręki. Nieco zdrętwiał, czując przytłaczającą aurę.
-Nigdy więcej nie wejdziesz mi w drogę, Haizaki.
Dziewczyna skierowała się w kierunku kosza przeciwnika. Jasnowłosy splunął i ruszył za nią w pogoń. Gdy się zbliżał, Kaori nawet na niego nie patrzyła. Jedynie skupiła się na dźwiękach. Nadbiegający z prawej Haizaki wyciągnął rękę, chcąc zdobyć piłkę.
I rozszerzył oczy, gdy przeciwniczka, nie tracąc przy tym tempa, płynnie się obróciła i obiegła go z lewej strony, jednocześnie wyrzucając kulę do kosza. Ta, bez żadnego problemu, przeleciała przez obręcz.
-Cztery do zera. - odezwał się cicho Aomine.
-Kasamatsu...-mruknął Midorima, mając w pamięci jedno wydarzenie - Ona chce go zniszczyć.
-Co masz na myśli? - zapytał Akashi, nagle okazując zainteresowanie.
-Po prostu...Mam takie wrażenie. - powiedział zielonowłosy - Wygląda jak bestia, która chce zadręczyć swojego wroga na śmierć.
-Zaki-chin nie ma możliwości ruchu. - zauważył Atsushi, jedząc batonika.
Haizaki minął Kaori i uśmiechnął się wrednie. Jednak nie przewidział jednego.
Tego, że specjalnie go przepuściła. Poczuł za sobą jej aurę.
Demon Hand!
Granatowowłosa w mgnieniu oka wybiła piłkę spod ręki Shogo, a następnie zgarnęła ją i popędziła w kierunku kosza przeciwnika.
-Suka! - wywarczał Haizaki, rzucając się za nią w pogoń.
Jednak nie zdążył. Kula wpadła do kosza. Chłopak zatrzymał się gwałtowanie.
-Huh?
-Koniec meczu! - zawołał trener - Zawodnikiem wyjściowym zostaje Kasamatsu!
Jasnowłosy ze zdziwienia aż rozdziawił usta. Totalnie go zatkało.
-Miałam rację...-mruknęła, przechodząc obok niego - Nie warto było zapamiętywać twojej twarzy...ofermo.
Haizaki Shogo zacisnął pięści. Niby był w drużynie. Niby wciąż w pierwszym składzie.
No właśnie. "Niby".
Jasnowłosy obrócił się i wzrokiem pełnym nienawiści zmierzył odchodzącą dziewczynę.
-Zapamiętam to sobie, Kaori. Nie wiem kiedy, ale...pewnego dnia z pewnością tego pożałujesz.
________________________________________________________________________________
Jak już wiecie rozdział został podzielony. Wydarzenia tutaj obejmują pierwszy rok Pokolenia Cudów w gimnazjum. Kolejny rozdział zawiera drugą i trzecią klasę.
Dajcie znać w komentarzach jak się podobało! Do zobaczenia! ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top