Rozdział 41 - Sayonara
Okej. Skończyłam. Wy sobie czytajcie, a ja idę czytać stertę książek na dzisiejsze zajęcia, z nadzieją, że się wyrobię i pan profesor nie urwie mi głowy.
Przed Wami napraaaaawdę długi rozdział. Nie bijcie za końcówkę.
Błędy poprawię później, soundtracki też wstawię. Lecę na zajęcia, trzymajcie się! ;*
________________________________________________________________________________
-Czy to znaczy, że ci się spodobało? - Ishikawa aż podskoczył słysząc głos Kaori tuż za sobą. Obrócił się w jej kierunku.
-Spóźniłaś się, Kaori. Prawie kończą pierwszego seta. - powiedział, opierając się przedramionami o barierki.
-Zagapiłam się. Wszystko w porządku? - zapytała, zatrzymując się obok niego.
-Tsa...Nie, żeby mnie to martwiło, ale mam nakazane wolne do końca tygodnia, od lekarza. - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
-Cwaniak. - prychnęła, kierując wzrok w stronę boiska. - Zawsze umiesz się ustawić, Ishikawa-san.
Akira przyjrzał jej się dyskretnie.
Pomimo tego, że była dopiero jedenasta godzina, widoczne było na jej twarzy zmęczenie. Szary dres, w którym przyszła nosił oznaki ostrego treningu. Ishikawa zdążył wywnioskować, że dzisiaj Kaori znowu w szkole nie była w ogóle, ani nawet na drużynowym treningu. Rękawy bluzy miała podwinięte do łokcia, a przedramiona znaczyło kilka otarć. Niebieskowłosy uniósł brwi, widział ją dzień wcześniej i nic jej nie było.
-Ej. - odezwał się. Dziewczyna oderwała wzrok od boiska i pytająco spojrzała na niego. - Nie przetrenuj się.
-I kto to mówi. - prychnęła - Wciąż masz zawroty głowy i małe zaniki pamięci, prawda?
Trzecioklasista zacisnął pięści.
-Harada ci powiedział?
Wzruszyła ramionami.
-A on wie? Ile czasu zajęło ci wejście po tych schodach?
Ishikawa zamrugał, nagle wszystko wydało mu się jasne.
-Hej! - wycelował w nią oskarżycielsko palec. - Nie mów mi, że i wczoraj, i dzisiaj jesteś tutaj, żeby robić za moją opiekunkę!
Spojrzała na niego jak na idiotę.
-Oszalałeś? Hayato był obecny na moich wszystkich meczach. Po prostu się rewanżuję.
Akira wciąż przyglądał jej się podejrzliwie, ale w końcu zaczął z powrotem obserwować mecz.
Tablica wskazywała dwadzieścia dwa do osiemnastu dla Itachiyamy.
Kaori uśmiechnęła się.
Czyżby nie taki straszny Sakusa, jak go malują?
W tym samym momencie Kiyoomi grzmotnął ze skosu. Piłkę próbował podbić przyjmujący drużyny lecz wyleciała ona na aut.
23:18
Nie...On jest dobry. Nawet bardzo.
Przeniosła wzrok na Yamadę, który pokrzykiwał coś w stronę drużyny.
Piłka wróciła na stronę przeciwnika. Blokujący Itachiyamy zagrywał. Z wyskoku zaserwował w stronę libero.
Nakagawa widział, że piłka leci w jego stronę.
Prosto na mnie!
I podbił ją, bez większych problemów kierując w stronę rozgrywającego. Okamino ruszyło do ataku.
Piłka poleciała w stronę Arakidy.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Przed atakującym wyrósł podwójny blok. Fioletowłosy uśmiechnął się.
-Tylko podwójny? - krzyknął, uderzając kulą prosto w blok. Mikasa przebiła się przez niego i wyleciała na aut. - Tak mnie nie zatrzymacie!
23:19
-Tak jest! - zawołała drużyna i rezerwowi.
-Kaori, twoja mina jest przepiękna. - parsknął śmiechem Akira.
Prychnęła, odwracając głowę.
-Zamknij się, Ishikawa-san.
Po czym z powrotem zwróciła wzrok w stronę boiska.
On tak na serio? Kiedy zrobił się taki silny?
Hayato serwował. Postanowił użyć swojej ulubionej, szybującej zagrywki.
Rozległ się gwizdek, podrzucił piłkę, wziął rozbieg i wyskoczył.
Ale nagle, niezbyt silna, ale wystarczająco mocna, błyskawica bólu przeszła mu przez żebra. Szarowłosy zacisnął zęby i nie mając już wyjścia uderzył zwyczajnie.
Ishikawa to zauważył. Kaori też.
Taki serw nie był wyzwaniem dla Motoyi, libero Itachiyamy podbił łatwo kulę i skierował do Tsukasy Iizuny, kapitana zespołu i jednocześnie rozgrywającego.
-Uważajcie na nich! - dobiegło z ławki Okamino.
Ale za wcześnie wyrwali się do bloku.
-Opóźniony atak?
24:19
-Cholera! - warknął Hayato, zaciskając pięści. Drużynie nie udało się podbić piłki, Itachiyama miała piłkę setową.
-JESZCZE JEDEN! JESZCZE JEDEN! - darły się zielonożółte sektory.
Do tego, na serwie stał Sakusa. Przyjmujący Okamino i libero cofnęli się do tyłu. Czarnowłosy z rozbiegu uderzył kulą po raz kolejny w stronę Nakagawy.
Ishikawa zmarszczył brwi.
Próbują złamać naszym morale, celując cały czas w libero?
-MAM JĄ! - krzyknął Ikuya. Potężny serw aż zwalił go z nóg, ale najważniejsze było to, że piłka była w grze. - Pokryjcie to!
Piłka trafiła do Kawanaki, przed którym wyrósł trzyosobowy blok. Itachiyama nie zamierzała łatwo odpuścić. Nie wtedy, kiedy mieli w zasięgu ręki zdobycie pierwszego seta.
-Yuuki! - wydarł się zespół, ponieważ atakujący postanowił uderzyć lewą ręką, podczas gdy jego dominującą była prawa. Robił to po to, by ominąć blok, który przecież skakał do jego prawej dłoni.
Hayato uśmiechnął się.
Yuuki jest jeszcze młody, ale naprawdę dobry. Z pewnością w przyszłości zostanie asem drużyny.
Piłka cudem ominęła blok. Jednak wypadła na aut.
25:19
Kibice i drużyna Itachiyamy wydarła się z radości.
-Przepraszam! - skrzydłowy skłonił się w stronę zespołu.
-Nie przejmuj się! Odbijemy się w drugim secie!
Kawanaka odetchnął i zszedł za innymi z boiska, ale cały czas był zły na siebie. Nastąpiła zmiana stron.
Zabrzmiał gwizdek. Rozpoczął się drugi set. Serwowało Okamino. Piłka uderzyła w siatkę i przeleciała na stronę przeciwnika. Ze wślizgu podbił ją stojący w drugiej linii Iizuna.
-Pokryjcie to dla mnie! - zawołał.
Motoya wyskoczył do przodu i wybijając się sprzed linii rozegrał piłkę na lewe skrzydło, prosto do drugiego skrzydłowego, który grzmotnął w Mikasę z całej siły. Prosto w Hayato.
Ach. - pomyślał tylko - Nie zdążę odebrać.
Kula odbiła się od klatki Yamady i to z taką siłą, że wróciła na pole przeciwnika. On sam aż się wywrócił. Nie tego spodziewali się zawodnicy Itachiyamy. Piłka walnęła prosto w linię.
Jeden do zera dla Okamino.
-Haha! - sapnął kapitan, powoli się prostując. - To było zamierzone!
***
Tymczasem, Akademia Okamino
Pięciu zawodników weszło na salę, witając się z trenerami. Ibuka udał się na ławkę, gdyż jeszcze musiał odbywać przerwę, do której zmusiła go kontuzja. Każda chwila jednak przybliżała powrót na boisko i już nie mógł się jej doczekać. Źle się czuł z tym, że jego koledzy trenują niemalże do upadłego, a on siedzi.
Również cała drużyna zdawała sobie sprawę z tego, że pozostało niewiele czasu do odjazdu trzecioklasisty. Starali się więc wykorzystać czas z Takahiro do maksimum, przy każdej okazji także go zapewniając, że wygrają wszystko.
Chłopcy zaczęli od rozgrzewki. Tymczasem Haruguchi podszedł do Akechiego, który przeglądał rozłożone na ławce papiery.
-Dotarłeś do czegoś nowego?
Blondyn potrząsnął głową.
-Nie wiem, czy Kaori ma rację, czy nie. - powiedział, prostując się. - Fakt faktem, że drużyny z członkiem Pokolenia Cudów są o wiele silniejsze od reszty. Wygląda na to, że mamy szczęście będąc w bloku, gdzie ewentualnie spotkamy tylko jedną. Poza tym, pomijamy jedną, dość ważną kwestię.
Yuu przestąpił z nogi na nogę.
-Jaką?
-To, że w naszej drużynie też mamy takiego wariata. - parsknął śmiechem Akechi - Zwiększa to nasze szanse.
Czarnowłosy westchnął przeciągle.
-Kayu, nie rób tego.
Skrzydłowy uniósł wzrok.
-Czego?
-Nie powierzaj jej wszystkiego. Kaori...
Ale Akechi wszedł mu w słowo:
-Kaori musi grać. Ona jest naszym asem i to ona będzie nas prowadziła do zwycięstwa. Tylko tyle.
-To jest AŻ tyle, Kayu, poważnie...
Kayuzuki wstał.
-Haru. - powiedział, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. - W zeszłym roku Ayagewa wstrzymywał ją jak tylko mógł, a i tak mu się nie udało to w zupełności. Następnie zwalił na nią totalnie wszystko, od odpowiedzialności za mecz, poprzez prowadzenie do zwycięstwa, aż po drużynę, której w ówczesnym czasie w ogóle nie było. I dlatego Inter-High wyszło jak wyszło, ponieważ nie grała w nim nasza prawdziwa bestia, tylko przytłoczony wszystkim, szary, bezimienny gracz. Kaori to nasz as. Członek Pokolenia Cudów, którego powinna obchodzić tylko gra i wygrana. Nic więcej, nic mniej. Poradzi sobie na spokojnie.
-Ale...
-W końcu...-Akechi uniósł wzrok - Koszykówka to jej całe życie. Przekonasz się, jak wróci.
Czarnowłosy uśmiechnął się lekko.
-Dobra.
Blondyn parsknął śmiechem, po czym spojrzał na drużynę.
-Dobra! Zaczynamy trening!
Zrobimy z was najlepszą drużynę!
***
Trwał drugi set, z przewagą dla Itachiyamy. Okamino właśnie serwowało.
Motoya z niewielkim trudem odebrał zagrywkę przeciwnika i skierował piłkę w kierunku Tsukasy, który wystawił kulę w kierunku Sakusy.
Przed asem wyrósł trzyosobowy blok złożony z Hayato, Kawanaki i Mority. Kiyoomi jednak w ciągu milisekund zauważył, że jeden z nich spóźnił się z wyskokiem. I to właśnie w tę lukę skierował swój atak.
Libero rzucił się do przodu, piłka uderzyła w jego ramiona pod dziwnym kątem i wyskoczyła na aut.
Kolejny punkt dla Itachiyamy. Ich kibice wrzeszczeli z radości.
Ikuya podniósł się do pozycji stojącej, zaciskając zęby.
Yuuki spojrzał smutnym wzrokiem na kapitana, ponieważ to właśnie Hayato spóźnił się z wyskokiem. Yamada zaciskał ze zdenerwowania pięści. Od momentu, w którym odebrał piłkę za pomocą klatki piersiowej, czuł coraz to większy ból przy każdym najmniejszym poruszeniu się.
Cholera...-pomyślała Kaori - Debilu! Co ty jeszcze robisz na tym boisku?!
Serwowała Itachiyama, na zagrywce stał Sakusa. Z wyskoku posłał Mikasę w stronę kapitana przeciwników.
On wie.
Hayato chciał się pochylić, ale nagły, jeszcze ostrzejszy atak bólu przy poruszeniu się mu to uniemożliwił. Zacisnął zęby i spróbował odebrać i z takiej pozycji.
Kolejny punkt dla Itachiyamy, tym razem z asa serwisowego. Uciekała im już czterema punktami.
Wicekapitan spojrzał na szarowłosego. Yamada miał dużo bardziej spłycony oddech niż jak zwykle podczas gry.
Dla drużyny to, co zobaczyli wystarczyło. Zarówno ci stojący na boisku, jak i ci na ławce wymienili się spojrzeniami i pokiwali głowami.
Mikasa wróciła do Sakusy.
Serw poleciał w stronę kapitana, przed którego jednak wyskoczył Ikuya, z trudem podbijając kulę. Rozgrywający pobiegł w kierunku piłki, dwaj skrzydłowi wyskoczyli, ale szybki atak rozbił się o blok.
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał Hayato, łapiąc za ramię libero. - Miałem czystą pozycję do odbioru! O wiele lepszą niż ty!
Zamiast tamtego odpowiedział Ikeda Kenji, drugi blokujący i trzecioklasista.
-Ponieważ nie możesz się swobodnie ruszać, kapitanie.-powiedział twardo - Jesteś kontuzjowany. I nie próbuj się wypierać, bo to widzimy.
Zabrzmiał gwizdek. Yamada obrócił się gwałtownie. Przy linii stał już Nishimura Renzo, rezerwowy blokujący. W ręce trzymał tabliczkę z numerem jeden.
-Zdejmują kapitana? - rozległo się na trybunach. - Powariowali?
Kaori zacisnęła pięści, a zawodnicy Itachiyamy przypatrywali się całej sytuacji, milcząc.
-Skąd wiedzieliście? - zapytał cicho.
Przez chwilę nikt nie odpowiadał, aż w końcu odezwał się Renzo:
-Wiedzieliśmy od samego początku. - powiedział, a Hayato obrócił się i spojrzał na niego.
Yuuki jako pierwszy się przebrał i stanął przy drzwiach. Wyjrzał przez nie, sprawdzając czy kapitan się nie zbliża, a gdy się już upewnił zawołał:
-Hej, chcę wam coś powiedzieć. - wszyscy spojrzeli na niego - Nie wiem, czy zauważyliście, ale Yamada-senpai ma kontuzję.
Kawanaka nie był zdziwiony, kiedy nie wywołał tym większej reakcji. Miał taką nadzieję, że wszyscy się zgodzą z tym, co zamierzał powiedzieć. Członkowie drużyny popatrzeli po sobie.
-Wiemy. - odezwał się Ikeda, czarnowłosy blokujący z postawionymi na żel włosami i przy okazji wicekapitan zespołu. Zawodnicy pokiwali kolejno głowami. - Ale co mamy zrobić? Kapitan wyprze się wszystkiego.
-Ponieważ w jego mniemaniu, gdyby pozwolił nam grać bez siebie, to oznaczałoby, że nas zawiódł. - przemówił Arakida, przebierając koszulkę. - Ale tak nie jest, prawda, chłopaki?
Odpowiedziały mu liczne, potwierdzające krzyki.
-Ale...-Yuuki jeszcze raz wyjrzał na korytarz. - Dzisiaj...
-Jutro gramy z Itachiyamą. - powiedział Kenji - Najlepszą szkołą w kraju. Łatwo nam nie będzie bez kapitana. Kawanaka, wiesz, jak bardzo jest poważna jego kontuzja?
Skrzydłowy pokręcił głową.
-Zacznijmy od tego, że w ogóle nie powinien grać z kontuzją, ale cóż, naszemu kapitanowi trudno cokolwiek przetłumaczyć na jego własny temat. - stwierdził Nakagawa Ikuya, pierwszoroczny i podstawowy libero w zespole.
-Bo robi to dla nas i zwycięstwa. - mruknął cicho Yuuki.
Wszyscy pokiwali głowami, po czym spojrzeli w stronę wice-kapitana, który się nad czymś zastanawiał.
-Skoro daje radę, to może to nie aż taki poważny uraz, ale fakt faktem, może się w niego zmienić, jak nie będzie uważał. - rozległy się pomruki aprobaty, więc Ikeda kontynuował - Kapitan nie da się zrzucić z boiska, prędzej niebo na ziemię się zwali. Zróbmy tak...
-Będziemy grali, by zwyciężyć. - powiedział głośno Ikeda.
Cała drużyna, łącznie z siedzącymi dotychczas na ławce otoczyła Yamadę.
-Tak długo jak nasz kapitan da radę grać z nami, będziemy go osłaniać. - rozległy się kolejne głosy.
- Ale kiedy nie pozostanie nam wyjście lub stwierdzimy, że jest zbyt ryzykowne dla niego, by kontynuować grę...-mówił Yuuki.
-...Wtedy pokażemy mu, że sobie poradzimy. - dokończył zespół.
-Co wy...
Ikeda położył mu rękę na ramieniu.
-Hayato, ustąp. - powiedział, po czym zacisnął dłoń i spojrzał na szarowłosego. Jak i cała grupa. - Uwierz w nas, chłopie. W swoją drużynę.
Kaori oparła się przedramionami o barierki i obserwowała, jak Hayato schodzi poza linię boczną. Pochyliła się nieco, widząc jak Yamada zaciska ze zdenerwowania zarówno pięści jak i zęby.
Haya-chan...
Nagle przystanął i odwrócił się.
-Liczę na was, chłopaki!
Jedno zdanie. Jedno zdanie, zaledwie parę słów, które w tym momencie wzmocniło morale drużyny i jeszcze bardziej ją połączyło.
-Jasne, zostaw to nam. -kiwnął głową stojący w drugiej linii Ikeda. W oczach członków zespołu malowała się determinacja. - Załatwimy ci bilet na narodowy, o to się nie martw!
Yamada tylko zaśmiał się szczerze i usiadł na ławce. I chociaż był na siebie cholernie wściekły za tego typu sytuację, uśmiechał się, bo...
Wierzył w swoją drużynę. I to dla nich chciał oglądać grę z uśmiechem na ustach. Ponieważ mimo to, że siedział na ławce...
Rozległ się huk, drzwiczki od szafki omal nie wyleciały. Hayato spojrzał na przyjaciółkę, a potem na bandaż na jej nadgarstku i westchnął.
-Kaori-chan, przecież dobrze wiesz, że nie mogłaś i nie możesz grać z taką kontuzją.
Dziewczyna zaciskała drugą rękę w pięść niesamowicie mocno.
-Zamknij się.
-Kapitan nie zrobił ci tego na złość.
-Zamknij się, Yamada!
-On uratował twoją przyszłość.
Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
-Nieprawda. Ten drań zmieszał mnie z błotem i zmusił do zejścia! Czego on oczekiwał?! Że tak po prostu będzie mógł mną poniewierać, jak mu się żywnie podoba?! Kretyn! Cholerny, głupi kapitan!
-Ale...Nawet nie stojąc na boisku, wciąż mogłaś...
Wciąż mógł ich wspierać całą swoją siłą, choć w inny sposób. Podniósł głowę wysoko do góry i spojrzał na trybuny.
Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc.
-Normalnie miałbyś rację, Haya-chan. Ale to nie dla mnie. Ja jestem zawodnikiem w każdym, nawet najmniejszym calu. Ja mogę wspierać drużynę tylko na boisku. Chciałabym móc ich wspierać z ławki, w takich sytuacjach, wiesz? Ale nie potrafię. I kiedyś zamorduję tego debila gołymi rękoma! Idiota. Cholerny, głupi, głupi, głupi kapitan!
Spojrzał do góry. Kaori kiwnęła mu głową.
***
Przed siatkarzami znajdowało się wielkie wyzwanie. Byli w trakcie drugiego seta i nie mogli sobie pozwolić na przegraną, tak jak w pierwszym. Mimo że pozbawili się umyślnie kapitana, chcąc go ochronić i w ten sposób spadła ich siła defensywna jak i ofensywna, nie zamierzali przegrać.
Przed nimi był półfinał popołudniu. A dnia kolejnego finał.
I to był ich cel. To sobie obiecali. Pojadą na mistrzostwa.
Za wszelką cenę.
I nawet mistrzowska Itachiyama nie mogła tego zmienić. A widząc, jak kapitan się starał, czyli że znosił ból kontuzji i ukrywał to przed nimi, po to, by zwyciężyć, tylko wzmocnił ich morale i chęć zwycięstwa.
-KOOORAAAA! - wydarł się Ikuya, podbijając piłkę z zagrywki Sakusy i kierując ją w stronę atakującego. - Wal z drugiej!
Arakida posłuchał i wyskoczył w powietrze, ale blokujący przeciwnika zdążyli zareagować, wyrósł przed nim dwuosobowy blok. Naoki tylko zmarszczył brwi i ściął po skosie, a kula uderzyła przez pierwszą linią.
20:22
-Doganiają Itachiyamę! Mają jeszcze szansę!
Chwilę później Sakusa huknął z prostego.
Ikeda obejrzał się, piłka uderzyła w pole.
21:23
Serwowała Itachiyama. Ich blokujący zagrywał z wyskoku. Robiło się coraz goręcej, Okamino wiedziało, że nie może sobie pozwolić na stratę punktów. Chłopcy musieli nie tylko dogonić przeciwnika, ale go zatrzymać i przegonić.
Hayato ze zdenerwowania aż drżał. Czuł, że jeżeli nie zdarzy się cud, przegrają.
Ikuya nie spuszczał wzroku z piłki. Zawodnik wyskoczył i uderzył w Mikasę, ale nie była to petarda, tylko...
-Szybująca zagrywka!
Libero podbiegł do przodu i odebrał kulę sposobem górnym, kierując ją w stronę rozgrywającego, który zamierzał wykonać opóźniony atak. Jednak przeciwnicy zorientowali się w ich planach. Piłka uderzyła o blok.
-Jeszcze raz! - zawołał Nakagawa, podbijając Mikasę.
Kaori uniosła spojrzenie.
-Libero Okamino jest niesamowity. - skomentował ktoś niedaleko - Odbiera dzisiaj niemal wszystko, nawet petardy Sakusy.
Mimo, że Nakagawa Ikuya był dopiero pierwszakiem, świetnie odnalazł się w drużynie, w której był jednym z dwóch libero. Jednak, mimo wszystko, sporo mu brakowało do niekwestionowanego mistrza w prefekturze, to jest zawodnika Nekomy, Yaku Morisuke, który zawsze powtarzał:
Czy to nie zaszczyt grać jako libero dla Nekomy, która jest znana ze swojej obrony?
Ikuya był dopiero w pierwszej klasie, a już zwracał uwagę. Z jego podbicia Okamino ponownie zaatakowało, tym razem piłka trafiła do Kawanaki, który przebił się przez dwuosobowy blok.
22:23
-Jest! - Yamada zacisnął pięść z zadowolenia. Ławka rezerwowych wciąż zachęcała kolegów do dalszej walki. - Tak trzymajcie! Wygramy tego seta!
Sektory z kibicami Okamino wstrzymały oddech. Potrzebne było przełamanie. Ta jedna, znacząca zmiana, na remis, dzięki której wciąż mieliby szansę na wygraną. Rezerwowi również zamilkli. Na zagrywce stał Naoki. Na jego twarzy widoczny był szyderczy uśmieszek.
Kaori zacisnęła zęby.
Cholera!
-Oi! - wydarła się - Nie waż mi się tego spieprzyć!
Jasnowłosy uniósł wzrok i odnalazł wzrokiem Kaori.
Nagle spoważniał. I wtedy zabrzmiał gwizdek. Naoki podrzucił piłkę i wziął rozbieg. Drużyna wstrzymała oddech.
-Z wyskoku?
I przyłożył w Mikasę z całej siły. Kula grzmotnęła między Iizuną, a blokującym.
Przez chwilę panowała cisza. Rozległ się gwizdek sędziego i nagle wybuchły wrzaski.
-As serwisowy!
Siatkarze w granatowych strojach wydarli się głośno, ci stojący na boisku wręcz rzucili się na atakującego.
-OKAMINO! - zabrzmiało z trybun - OKAMINO!
23:23
Ishikawa tylko spojrzał na granatowowłosą. Kaori parsknęła śmiechem.
-Chyba naprawdę mnie nienawidzi.
***
Dwadzieścia cztery do dwudziestu trzech dla Itachiyamy.
-Czas dla Okamino!
Zawodnicy zebrali się wokół kapitana, który coś im tłumaczył. Po chwili cały skład wrócił na boisko.
-To ich ostatnia szansa. - mruknął Akira - Jeżeli nie zdobędą teraz punktu, to będzie koniec.
Koniec wszystkiego. Koniec marzeń. Koniec turnieju dla trzecioklasistów, którzy odchodzili i czwartoklasistów.
Serwowała Itachiyama. Zawodnicy Okamino pochylili się. Nie mogli sobie pozwolić na żaden, nawet najmniejszy błąd.
Gracze wymienili spojrzenia między sobą.
Wygramy dla naszego kapitana.
Przeciwnik wziął rozbieg i posłał petardę prosto w stronę Kawanaki, który nie miał najlepszego odbioru. To był jeden powód. Drugim była próba wyłączenia Yuukiego z ewentualnego ataku.
-Moja! - zawołał Nakagawa, wyskakując przed niego.
Hayato uśmiechnął się.
Ale się chłopak rozkręcił.
Był to jednak naprawdę potężny serw i chcąc nie chcąc kula wróciła na stronę przeciwnika.
-Wraca!
-Skupcie się! - wrzasnął Ikeda, cofając się. - Nie możemy im pozwolić na zdobycie punktu!
Motoya przyjął piłkę.
-Pokryj! - zawołał w stronę Iizuny.
Gracze Itachiyamy ruszyli do przodu. Hayato pochylił się do przodu.
-Nie dajcie się im! Skaczcie! - darli się rezerwowi.
Wszystko działo się przez tę chwilę jak w zwolnionym tempie. Ułożenie rąk Iizuny zmieniło się. Rozgrywający zamierzał zrobić przerzut. Ławka Okamino zamarła.
Nagle nad siatką pojawiły się czyjeś ręce. Tsukasa zacisnął zęby, piłka odbiła się od dłoni Ikedy i spadła na pole po stronie Itachiyamy.
24:24
-REMIS! - wydarła się ławka wraz z trybunami.
I wtedy to się stało. Rozgrywający opadał równo z Kenjim po drugiej stronie siatki. Różnica była jedna, a mianowicie taka, że Ikeda wylądował idealnie, natomiast Iizuna poślizgnął się.
Kostka trzecioklasisty wygięła się w nienaturalnym kierunku, padł na podłogę z okrzykiem bólu. Zawodnicy Okamino zamarli, Hayato aż podniósł się z ławki, a gracze Itachiyamy otoczyli swojego kapitana. Od zbiegowiska na dystans około metra trzymał się Sakusa, chociaż było widać, że zdrowie Tsukasy nie było mu obojętne, nie zamierzał zbliżać się do skupiska zarazków.
Zabrzmiał gwizdek. Rozgrywający, ze łzami w oczach został sprowadzony z boiska przez Motoyę i rezerwowego skrzydłowego, a w jego miejsce wszedł drugoroczny zastępca.
Natomiast zawodnicy Okamino zwrócili się w stronę swojego kapitana.
Hayato nic nie mówił. Jednak wpatrywał się w całą tę scenę charakterystycznym spojrzeniem.
Siatkarze Okamino wiedzieli.
Wiadomo. Nikomu nie życzyli kontuzji. Lepiej, gdyby wszyscy zawodnicy dokończyli grę i zeszli zdrowi, płaczący lub uśmiechnięci, niż kontuzjowani.
Ale w tym momencie wyglądało to na ich szansę zwycięstwa.
-W tym secie ich przeciwnicy nie mogą już wziąć czasu. - odezwał się Akira - Przez tę parę ostatnich minut ich ofensywa będzie dużo słabsza. Nasi muszą to wykorzystać, inaczej będzie po nich.
Wiem to...-pomyślał Ikeda, stojąc na zagrywce. - Wiem...Nie możemy pozwolić, by mieli piłkę meczową. Najlepiej, gdyby źle odebrali.
Podrzucił piłkę i zaserwował z wyskoku. Ale nie uderzył piłki mocno, a raczej wręcz przeciwnie - leciutko.
-Krótka! - wrzasnęła ławka Itachiyamy.
-Kono yaro! - warknął Motoya - Cały czas zagrywał impulsywnie!
Gracze Okamino wycofali się i przyjęli piłkę. Rozgrywający ruszył do przodu. Hayato aż nie mrugał, jedynie bezgłośnie krzyczał z całą resztą rezerwowych.
Rozgrywający, Morita Koji, w lot pochwycił spojrzenie Ikedy i ledwo dostrzegalnie kiwnął głową.
W tym samym momencie do ataku ruszyło trzech zawodników. Nishimura zamienił się miejscem z Arakidą, oni obydwaj i Yuuki już znajdowali się w powietrzu, a blokujący Itachiyamy poszli w ich ślady, nie chcąc dopuścić do straty punktu. Rozgrywający wystawił piłkę do znajdującego się na środku, Kawanaki, mimo to piłka ominęła jego rękę...
-Opóźniony atak?!
...I trafiła prosto do Ikedy w drugiej linii, który uderzył z prostego. Przyjmujący przeciwnika zdołał dotknąć kuli, ale niedokładnie, wyleciała ona na aut.
Nie damy sobie wydrzeć tego seta!
Zawodnicy Okamino wylądowali. Przez chwilę panowała cisza. Aż zabrzmiał gwizdek.
25:24
-TAK JEST!
-Okamino...-rozległo się na trybunach -Ma piłkę setową!
Ishikawa aż pochylił się do przodu.
Nadeszła chwila prawdy. Jeden punkt dzieli was od wygranego seta, który otworzy wam drogę do trzeciego, do szansy na zwycięstwo. To ostatni punkt! Nie dajcie im się!
-OKAMINO! - darły się trybuny. Baner ruszał się lekko. - OKAMINO!
Zaserwowali. Piłka przeszła nad siatką. Motoya podbił ją i skierował w stronę rozgrywającego. Ten szybko się zorientował, kto gdzie stoi i podał do atakującego z lewej strony.
-SKACZCIEEEEEEE! - wydarł się Hayato.
Do bloku wyskoczyli Morita, Arakida i Kawanaka.
-W trójkę?!
Skrzydłowy Itachiyamy zmarszczył brwi. Nie miał szans na prosty atak, więc postanowił ściąć po skosie, ale zauważył Nishimurę, który ustawił się idealnie do odbioru. Zacisnął zęby, nie miał wyjścia, musiał walnąć po bloku. Włożył w to całą swoją siłę.
Bum! Atak przebił się przez blok. Renzo ani drgnął.
Nie zdążę...
-MAM JĄ! - znikąd na boisku pojawił się Ikuya, z trudem podbijając piłkę. Nishimura drgnął i obejrzał się - nawet nie zauważył kiedy Ikeda zbiegł z boiska i zamienił się z libero.
Kula była w grze. To było najważniejsze.
-SZANSA NA PIŁKĘ! - wrzasnęli rezerwowi.
-Uważajcie! Atakują! - wydarła się ławka Itachiyamy.
Gracze Okamino cofnęli się. Morita podbiegł pod siatkę i wyciągnął ręce.
Ostatni atak...
-W ostatniej akcji...-mówił Ikeda- Zrobimy to. Cały mecz graliśmy bez tego typu ataku, to będzie właśnie nasza niespodzianka. Pokażemy, że z nami też się trzeba liczyć. Tym ich zaskoczymy, naszym nowym...
Rozgrywający uśmiechnął się, bo Yuuki już był w powietrzu.
-Szybkim atakiem!
Wystawił, a Kawanaka przyłożył dłoń i walnął ze skosu. Zanim przeciwnicy zdążyli się zorientować, piłka uderzyła o ich pole.
Zabrzmiał gwizdek.
Zapadła cisza. A po chwili na całej sali wybuchły wrzaski.
26:24 dla Okamino.
-UDAŁO SIĘ! - zawodnicy rzucili się na siebie w radości. Wygrali drugiego seta. Mogli jeszcze zwyciężyć cały mecz. - UDAŁO SIĘ!
Okamino zostało pozbawione kapitana. Itachiyama też.
Niespodziewanie szanse się wyrównały.
I właśnie rozpoczynał się trzeci set, który miał zadecydować o zwycięzcy.
***
Trwał zacięty pojedynek, żadna z drużyn nie zamierzała pozwolić drugiej na zbyt dalekie odskoczenie z punktami. Natomiast na dwóch sąsiednich boiskach mecze dobiegły końca, zarówno Nekoma jak i Fukurodani nie miały większego problemu ze swoimi przeciwnikami, wszystko zamknęło się w dwóch setach. Obie drużyny przeszły ćwierćfinał, a ponieważ były w tym samym bloku, to miały zagrać przeciwko sobie w półfinale już za parę godzin.
Na twarzach obojga kapitanów rozkwitły uśmieszki, ponieważ od meczów treningowych czekali na tę chwilę. Tymczasem Akaashi stanął z boku, obserwując zmagania Kłów Wilka z mistrzami prefektury.
Tymczasem mecz przeciwników, któregoś z tych dwóch zespołów, miał się rozpocząć za kilka minut. Nohebi, wychodząc na boisko, minęło się w drzwiach z Nekomą. Na twarzy Daishou pojawił się wredny uśmieszek.
-Szkoda, że nie spotkamy się w finale, cholerny kocurze. - rzucił złośliwie do kapitana Kotów.
Kuroo tylko uśmiechnął się wrednie.
-Taak, wielka szkoda...Że przed tobą twój ostatni mecz, wężowy draniu. - prychnął.
Odpowiedź Suguru zagłuszył gwizdek, ale widać było, że się oburzył.
Obaj obrócili głowy w tamtym kierunku.
22:22
-Serio...? - mruknął Kuroo - Idą łeb w łeb?
Daishou spojrzał na niego z politowaniem.
-Oni jeszcze mają szansę dotrzeć do półfinału. Ale spotkają się z wami po stronie przegranych, cholerny kocurze.
-Szkoda...-Kuroo uśmiechnął się szeroko. -...Że żyjesz w świecie marzeń, pieprzony wężu.
Rozgrywającemu Itachiyamy udało się zmylić blokujących przeciwnika. Podał na prawe skrzydło, wprost do Sakusy. Jedynie Ikeda zdążył się przemieścić i wyskoczyć. Hayato zacisnął zęby. Kiyoomi zmienił prostą w skos, ale Kenji to odczytał.
Atak przebił się przez jego ręce. Ikeda skrzywił się, czując ból we dwóch palcach prawej ręki, ale zawołał:
-Dotknięta!
Ikuya podbił piłkę do góry.
-Przepraszam, pokryjcie!
Rozgrywający wystawił w kierunku Kawanaki, który zrobił kiwkę, omijając dwuosobowy blok przeciwnika.
Dwadzieścia trzy do dwudziestu dwu dla Okamino. Zawodnicy wydarli się z radości. Ale Hayato podniósł się z ławki.
-Ikeda?
Zwrócił tym uwagę drużyny.
-Czas dla Okamino!
Cały zespół zszedł w stronę ławki i otoczył Kenjiego, z którego ręki mocno ciekła krew.
-Nieźle przyłożył się do ataku...- mruknął Yamada, po czym zwrócił się do rezerwowych - Podajcie bandaż!
-Dawaj łapę, senpai. - Nishimura odebrał bandaż i podszedł do blokującego.
-W porządku. - odezwał się Ikeda, wyciągając rękę. - To nic. Tylko rozwalone paznokcie i wybity palec, poradzę sobie.
Niby to było nic. Ale nie u siatkarza, zwłaszcza u blokującego.
Nawet musiał sobie poradzić. Pośród całej drużyny było tylko czterech środkowych blokujących. A Hayato już siedział na ławce. Natomiast ostatni był na ostatnim etapie leczenia kontuzji, której się nabawił w trakcie niedawnego meczu treningowego i nikt nie chciał, by z powrotem zrobił sobie krzywdę.
-Słuchajcie.- odezwał się Yamada, zwracając uwagę całego zespołu. - Dwa punkty dzielą nas od awansu do półfinału. Zaledwie dwa. Nie pozwólcie zdobyć im żadnego punktu!
Rozległ się gwizdek.
-Wejdźmy tam i zakończmy to! - krzyknął Ikeda.
-Tak jest! - zawołała drużyna, wchodząc na boisko.
Serwowało Okamino. Itachiyama powoli traciła już zimną krew. Motoya podbił piłkę i skierował ją w stronę rozgrywającego. Skrzydłowi ruszyli do ataku.
-Skupcie się! - darła się ławka Okamino - Nie dajcie im zdobyć punktu!
-Zamknijcie się! - syknął rozgrywający - Otworzę drogę...Dla naszego asa!
I wystawił do Kiyoomiego, przed którego wyskoczył dwuosobowy blok.
Bach! Piłka walnęła za boczną linią, nie tykając bloku. Zielonożółte sektory zamarły. Hayato i rezerwowi również.
-Szczęście! - wydukał Morita, będąc w takim samym szoku jak reszta.
Może im się wydawało, może nie...
Ale czyżby to nie był dzień mistrzowskiej Itachiyamy?
Dwadzieścia cztery do dwudziestu dwóch dla Okamino.
-Przepraszam. - odezwał się cicho Sakusa.
-Nie przejmuj się! - zawołali pozostali - Zaraz się odkujemy!
Po stronie Okamino zapadła całkowita cisza.
Jeden punkt. - pomyślała drużyna - Jeden punkt i ich pokonamy.
Itachiyama przyjęła zagrywkę przeciwnika i z szybkiego ataku zdobyła punkt.
Dwadzieścia cztery do dwudziestu trzech.
I zagrywali mistrzowie kraju.
-Okamino wciąż ma punkt meczowy! Ale jeśli Itachiyama zdobędzie punkt...
Wiemy to. - pomyślał Ikeda - Wiemy. Jeżeli teraz tego nie zrobimy, to będzie nasz koniec.
Powiódł wzrokiem po całej drużynie stojącej na boisku. Pokiwali głowami.
Wszyscy to wiemy.
https://youtu.be/eFxMD3I2BIA
Ikuya odetchnął głęboko, słysząc gwizdek. Przeciwnik zaserwował, jednak...
-Krótka! - wydarła się ławka Okamino.
-Kono yaro! - krzyknął Arakida, ledwo podbijając kulę, która jednak wróciła na stronę przeciwnika i to prosto do Sakusy, który był w pierwszej linii już nad siatką.
-SZANSA NA PIŁKĘ! - ryknęły zielonożółte sektory.
Hayato aż wstał z miejsca.
-SKACZ, IKEDA! - wrzasnęli rezerwowi.
Blokujący nawet ich nie słyszał. Po prostu automatycznie wyskoczył do pojedynczego bloku.
Sakusa się nie przejął i uderzył po skosie, ale Kenji zdołał to odczytać i zmienił ułożenie rąk. Ikeda zacisnął zęby, na bandażu wykwitła plama krwi, ale to nie miało znaczenia, ponieważ:
-DOTKNIĘTAAAAA!
Ikuya wybiegł poza boisko, w ślad za piłką, która zmierzała ku ziemi po prawej stronie. Libero rzucił się do przodu, wpadł w ustawione barierki, ale podbił kulę.
-SZANSA NA PIŁKĘ!
Rezerwowi aż wstali z miejsca, drąc się głośno. Wtórowały im trybuny.
-Nie dajcie im się!
Morita wystawił piłkę do Kawanaki, przed którym jednak wyrósł blok przeciwnika.
-Trzech w bloku!
Yuuki ściął po skosie, jednak blokujący przeciwnika odczytał to. Mikasa odbiła się od jego ręki i wróciła na stronę Okamino. Kawanaka rozszerzył oczy.
-Mam ją! - zawołał Morita, rzucając się na podłogę. - Pokryjcie to!
Ponieważ piłkę podbił rozgrywający, ktoś inny musiał wystawić.
Naszą szansą jest szybki atak. - przeszło przez myśl Kenjiemu- Nie rozegramy teraz, musimy odegrać piłkę i spróbować z drugiego podejścia. Ale nie możemy dopuścić, by zdobyli punkt! Chyba, że...
Posłał znaczące spojrzenie libero.
-Ikeda-senpai!
Podbiegł do siatki i uderzył z prostego, jednak prosto w ramiona przyjmującego, który odegrał w stronę rozgrywającego, a ten z kolei posłał kulę w stronę Sakusy.
-Zamień się ze mną! - wrzasnął Ikuya, zamieniając się miejscem z Moritą.
Przed atakującym wyrósł trzyosobowy blok. Kiyoomi jednak, tak jak poprzednio Yuuki ściął potężnie po skosie. Piłka uderzyła ponownie w przedramiona Nakagawy, ale tym razem wyskoczyła na aut, daleko poza boisko.
-CHOLERAAAAA! - zaklął Ikuya.
Ale z boiska pędem wyskoczył Morita, który biegł do kuli jak oszalały.
-Uważajcie! - ryknęła ławka Itachiyamy.
-SZANSA NA PIŁKĘ! - wydarli się rezerwowi Okamino.
Rozgrywający uniósł rękę, miał wyciągnięte trzy palce. Cała drużyna natychmiastowo to pojęła. Koji dobiegł do piłki, w momencie gdy ją wystawił, wszyscy, za wyjątkiem libero ruszyli do ataku.
-Super długa wystawa!
Pierwsza linia wyskoczyła do ataku. Każdy zawodnik wyciągnął rękę, jakby to dla niego była dedykowana wystawa.
-Skaczcie do bloku! - krzyknął kapitan Itachiyamy.
Posłuchali, wyskoczyli. Mikasa jednak nie zmierzała w pierwszą linię, tylko...
-Atakują z drugiej!
Arakida idealnie zgrał się z wystawą spoza boiska. Przyłożył rękę i uderzył z drugiej linii, ze lewego skrzydła, celując w koniec pola przeciwnika.
-Nieee! - wydarł się przyjmujący, rzucając się do tyłu.
Kula odbiła się od jego ramion i wyleciała na aut, gdzie uderzyła o ziemię.
Zapadła absolutna cisza. Po chwili rozdarł ją gwizdek.
Trybuny z szokiem spojrzały w stronę tablicy z punktami.
25:23 dla Okamino.
-YATTAAAAAAAA! - wydarli się rezerwowi.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzeszczały trybuny.
I zanim zawodnicy Okamino stojący na boisku zdołali zrozumieć, co właściwie się stało, rezerwowi wyskoczyli na boisko i rzucili się na nich w niesamowitej radości.
-WYGRALIŚMY! WYGRALIŚMY Z MISTRZAMI! JESTEŚMY W PÓŁFINALE! JESTEŚMY W PÓŁFINALE!
Natomiast zespół Itachiyamy stał, nie bardzo rozumiejąc co właściwie się stało. Z oczu kapitana i trzecioklasistów poleciały łzy, gdyż właśnie przepadła ich ostatnia szansa na turniej.
Wspaniale się patrzyło na zawodników Okamino, objętych nawzajem ramionami, stojących w kółku i podskakujących z radości. Baner Kłów Wilka poruszał się mocno, ponieważ trybuny również wariowały, z kibicami ze szkoły najbardziej. Wszyscy cieszyli się tak, jakby siatkarze Okamino zwyciężyli eliminacje.
Ishikawa bił brawo, wydzierając się do chłopaków, chociaż żaden go nie mógł usłyszeć, a Kaori nie spuszczała z nich wzroku.
Że Arakida będzie kiedyś asem drużyny...Nigdy bym nie pomyślała.
Parsknęła śmiechem, nie spuszczając wzroku z fioletowowłosego, cieszącego się wraz z drużyną.
-Dobra robota.
***
Kilka godzin później...
-Hey, hey, hey! - zawołał Bokuto, podskakując. Kibice wrzeszczeli z radości.
Fukurodani było w finale.
Kuroo westchnął przeciągle, zakładając bluzę. Chociaż Nekoma uległa Sowom, miała jeszcze ostatnią szansę. Mecz o trzecie miejsce, rozgrywany pomiędzy dwoma drużynami, które odpadły w półfinale.
Czarnowłosy spojrzał na boisko obok, chcąc sprawdzić jak dwóm zespołom z przeciwległej strony drabinki.
I zamrugał parokrotnie, zdziwiony.
22:20 dla Nohebi w trzecim secie.
-Nie wytrzymują fizycznie, to ich drugi dzisiejszy mecz z trzema setami.- odezwał się stojący obok niego Yaku. - Mecz z Itachiyamą musiał kosztować ich więcej sił, niż na to wyglądało.
-Do tego...-mruknął Kai - Grają w osłabionym składzie.
Hayato dalej siedział na ławce i wydzierał się w stronę składu, stojącego na boisku i walczącego o każdy, najmniejszy punkt. Ikeda natomiast cały czas grał, z niewielką aczkolwiek bolesną kontuzją, którą odczuwał przy każdym udanym zablokowaniu przeciwnika, a sam zespół jeszcze dobrze nie odpoczął, po meczu ćwierćfinałowym.
W ciągu paru chwil punktacja zmieniła się na dwadzieścia cztery do dwudziestu jeden. Kły Wilka nie mogły zmniejszyć przewagi przeciwnika.
-OKAMINO! OKAMINO! - szło z jednej strony.
-NOHEBI! NOHEBI! - szło z drugiej.
Problem był jeszcze innej natury, Nohebi było bardzo przebiegłą drużyną i wycwanioną w różnego rodzaju chwytach.
Piłka wyleciała na aut po stronie Kłów Wilka.
-Szczęście!
24:22
Zabrzmiał gwizdek.
-Czas dla Okamino!
Ikeda uderzył się dłoniami po twarzy.
-Jesteśmy już tak blisko! Wracajmy tam i wygrajmy to!
Yamada uśmiechnął się lekko. Nawet nie musiał się odzywać.
-KORAAAAAAAA! - wydarł się Kawanaka, przebijając piłkę przez blok. - Żryjcie to!
24:23
-BARDZO DOBRZE! JESZCZE JEDEN!
-Ale...-odezwał się Ishikawa - Nohebi dalej ma punkt meczowy. Ściana, którą nasi muszą pokonać jest dość wysoka.
Suguru Daishou uśmiechnął się podstępnie. Węże podbiły piłkę i ruszyły do ataku.
Hayato zadrżał.
-Uważajcie! Coś kombinują!
Blokujący wyskoczyli przed Suguru, który zamierzał zaatakować, ale to była podpucha, ponieważ kula trafiła do Kuguriego.
-ZMYŁKAAAAA! - ryknęła ławka rezerwowych.
Nishimura ustawił się pod przyjęcie. Mocny atak aż zwalił go z nóg, ale najważniejsze było to, że kula była w grze.
-Atakuuuuuuuujcie!
Morita i Kawanaka wymienili spojrzenia.
I nagle piłka uderzyła po stronie przeciwnika.
24:24
Kibice i ławka Okamino wydarli się głośno.
Nohebi stało, jak zamurowane.
-Szybki atak?
Yuuki i Koji przybili piątki.
-Tak jest!
Hayato zacisnął zęby. Owszem, cieszył się, że wyrównali, ale to nie był koniec meczu. Obie drużyny teraz już tylko wymieniały ataki. Nikogo nie było stać na dobitkę.
Aż w końcu doszli do niesamowitego wyniku.
32:31 dla Okamino.
-As serwisowy w takim momencie gry! Kim jest ten koleś?!
Fioletowowłosy uniósł otwartą rękę.
-Jeszcze raz!
Kaori nie spuszczała z niego spojrzenia.
Naprawdę się odnalazł w tej siatkówce.
Oba zespoły ciężko dyszały. Yamada z nerwów aż drżał.
Zakończcie to teraz!
Arakida zaserwował. Libero przeciwnika jednak tym razem zdołał przyjąć, choć sporo problemów sprawiła mu ta piłka. Nohebi ruszyło do ataku, ponownie korzystając ze zmyłki. Nishimura i Kawanaka złapali się na to. Rozgrywający wystawił prosto do Daishou, który miał wolne pole.
Ale nagle tuż przed nim wyrósł jednoosobowy blok.
-Nie myśl, że po tym wszystkim ci pozwolę...-warknął Kenji, wyciągając dłonie. -...Wyrwać nam punkty!
Widząc, że Suguru postanowił zmienić sposób ataku, przesunął ręce na lewą stronę. Mikasa wyrżnęła o jego przedramiona, poleciała w bok i zatańczyła na siatce. Nikt nie spuszczał z niej spojrzenia. Piłka przechyliła się i spadła po stronie Nohebi.
Kuguri starał się jeszcze ją podbić, ale nie zdążył.
Zabrzmiał gwizdek.
33:31 dla Okamino.
-UDAŁO SIĘ! - wydarli się siatkarze, zarówno skład stojący na boisku jak i siedzący na ławce. - UDAŁO SIĘ! JESTEŚMY W FINALE! JESTEŚMY W FINALE!
Rezerwowi ruszyli z wrzaskiem na boisko.
Co było równoznaczne z tym, że już jechali na mistrzostwa, ponieważ Tokio miało trzech reprezentantów, z trzech pierwszych miejsc.
-OKAMINO! OKAMINO! - zabrzmiało z trybun - NAPRZÓD! OKAMINO!
Kaori włożyła ręce w kieszenie i obróciła się.
-Już idziesz? - zapytał Akira, podnosząc głowę. - Nie pooglądasz, jak się cieszą?
Westchnęła lekko.
-Ten ich mecz...Natchnął mnie do grania. Do jutra, Ishikawa-san.
-Rozumiem. - kiwnął głową niebieskowłosy - Uważaj na siebie.
***
Wieczorny trening dobiegł końca. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, chłopcy postanowili odpuścić sobie jedną noc wolnego treningu i zamiast tego zintegrować się. Akechi, Haruguchi i Himura poparli ich pomysł, dodając, że bez wzajemnego zrozumienia poza boiskiem, nie zrozumieją się na nim. Fakt faktem, mimo że się już znali pół roku, niewiele o sobie wiedzieli. Najbliżej byli ze sobą Ibuka i Hideaki, którzy znali się już kilka lat i znów chodzili do jednej klasy.
-Wszystko dzieje się tak szybko, że nie chce mi się wierzyć, że wcześniej nie zdecydowaliśmy się na takie spotkanie. - mruknął Hideaki, zajmując siedzenie przy oknie i kładąc tacę z dwoma burgerami, frytkami i colą na stoliku.
-Po prostu skupiliśmy się od razu na mistrzostwach, które dla nas się zakończyły wiecie w jaki sposób. - odparł na to Nakamura.
Zapadło milczenie, wciąż trudno im było wspominać ich pierwszą porażkę i to w takim stylu.
-Po prostu fatalnie zagraliśmy i przegraliśmy. Nie doceniliśmy Pokolenia Cudów i naszej Kasamatsu-san. - odezwał się Shigeru, pałaszując burgera. - Ale zostawmy to już, tego nie zmienimy. Po prostu nie przegrajmy drugi raz.
Rozległy się pomruki aprobaty.
-Z innej beczki...-blondyn spojrzał na środkowego. - Dlaczego ci kolesie z Shinzen się ciebie doczepili?
Rin spuścił wzrok, Shinji westchnął lekko.
-W gimnazjum miałem dość...Ciężki okres. - zaczął Ibuka - Można powiedzieć, że dość...Buntowniczy. Skumałem się z tymi gośćmi i zaczęliśmy robić różne nieciekawe rzeczy. Łącznie z różnego rodzaju bójkami. Nie lubię tego wspominać. To okres, do którego nigdy nie chciałbym wracać.
Widząc, że dzisiaj brązowowłosy nie ma ochoty poruszać tego tematu, przemówił Rin:
-Po prostu później stwierdził, że to nie ma sensu i ponownie się kumplowaliśmy.
Pozostali dwaj zrozumieli aluzję. Przyszli porozmawiać, by dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Fakt, że Shinji nie chciał rozmawiać na dany temat, znaczył, że jeszcze nie jest na to gotowy, by im się przyznać. Rozumieli to jak najbardziej.
Wobec tego stery przejął kapitan i zaczął im opowiadać o swoim dzieciństwie, dorastaniu o rodzeństwie i o tym, jak ma w domu. Koledzy zdziwili się szczerze, nie sądzili, że ktokolwiek mógł tak postąpić - porzucić siódemkę dzieci i do tego żonę w ciąży. Shigeru opowiedział im również o swojej dziewczynie, Akari, co wywołało powszechną wesołość.
-Nie wiedziałem, że masz dziewczynę. Dobra robota. - parsknął Ryuji, waląc go po plecach. - Co do rodzeństwa, to naprawdę podziwiam. Podziwiam cię, że masz tyle zajęć, a dodatkowo jeszcze chodzisz do klubu. Szacun, stary.
-Prawda. Godne podziwu. - przytaknęli dwaj pozostali.
-Ja mam tylko starszego brata...-mruknął Nakamura - Gra w zespole Kaijou. Całe życie pokazywał, że jest lepszy ode mnie...Silniejszy...Mądrzejszy. Chcę mu udowodnić, że nie jestem śmieciem.
Zapadło kłopotliwe milczenie.
-Na pewno ci się uda! Zwyciężymy wszystkich! - zawołał kapitan, podnosząc kubek z colą.
Czterej zawodnicy wznieśli toast. Hideaki odstawił kubek i powiedział:
-To teraz moja kolej. W sumie...-spojrzał na blondyna - Troszkę odwrotna co do twojej. Co prawda jestem jedynakiem, chociaż zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Nie znałem swojego ojca, nie wiedziałem kim jest, ani jak się nazywa.
Pozostali słuchali go w skupieniu.
-Ale pewnego razu przyszedł. Arai Yosuke, tak się nazywał. Dopiero wtedy go poznałem, swojego własnego ojca. - Rin zacisnął pięści - Ale gdyby się nie zjawił, zostałbym sam.
Shigeru zbladł śmiertelnie.
-Czyli...Nie wiedział o tobie? Skąd się dowiedział? Jak to, byłbyś sam? - dociekał.
-Tak. Dowiedział się z listu matki. - pokiwał głową Rin. - Ona już nie żyje...Możliwe, że dlatego się odezwał. - zmierzył wzrokiem jasnowłosego - Co ci jest?
-A...-zachłysnął się Shigeru - Czyli...Twój ojciec nazywa się Arai Yosuke?
-Tak. - kiwnął głową Rin. - Nie znałem go od małego, pojawił się tuż przed śmiercią mamy. Coś się tak skrzywił?
Blondyn pochylił głowę i zacisnął pięści, wpatrując się w stół.
-Wybacz za to pytanie, ale...Kiedy umarła ci mama?
-Jak miałem dwanaście lat...-Rin nagle podniósł wzrok i spojrzał centralnie na kapitana. - Czy to możliwe, że...
-Tak. Mój ojciec też się tak nazywał. - powiedział powoli Kamata - I odszedł od naszej rodziny, gdy miałem dwanaście lat. Nigdy nie dowiedziałem się dlaczego. Aż do teraz.
Pozostali dwaj zawodnicy milczeli, a czarnowłosy i blondyn nie spuszczali z siebie spojrzenia.
-Czy to oznacza, że...-Hideaki nie zdołał dokończyć.
Kamata zasłonił ręką oczy.
-Tak, stary. Jesteśmy przyrodnimi braćmi.
***
-O, Kasamatsu. Idealnie na czas. Grasz dzisiaj w pierwszym meczu, pod Kirikim. Bardzo na ciebie nalegał. - powiedział Hasegawa, wyciągając z kartonu siatkową, zieloną koszulkę z numerem dziesięć i rzucając ją w stronę granatowowłosej.
Ta złapała ją, uśmiechając się leciutko.
-Co takiego zrobiłam, że Kiriki-san chce mnie dzisiaj koniecznie u siebie? - zapytała, ściągając bluzę od dresu i zakładając rzecz na swoją białą koszulkę.
Wakatsu tylko nagryzmolił coś na kartce, po czym wrzucił podkładkę do kartonu, a sam zaczął szukać czegoś w torbie.
-Pewnie nie słyszałaś albo nie wiesz, bo zbliża się twój własny turniej, ale...-wyciągnął kolorową ulotkę i wygładził ją. - Za trzy tygodnie miasto organizuje Turniej Streeball'a dla dorosłych, to zupełnie inny niż ten oficjalny doroczny dla uczniów szkół średnich.
-No tak, ale co to ma wspólnego ze mną i dzisiejszą grą?
-Kilkanaście osób od nas chce wziąć udział. Na tę chwilę Hirano, Kiriki i Shiro się zdeklarowali i zbierają swoje własne drużyny. Turniej jest niby dla dorosłych, ale...-podał jej ulotkę i puścił oczko. - Kto by się tam tym przejmował?
Chwyciła karteluszek i szybko go przeanalizowała, po czym spojrzała na Wakatsu.
-Sugerujesz coś, Hasegawa-san?
Spojrzał na nią z powagą w oczach.
-Ja? To ty tu przyszłaś, z gadką, że chcesz grać jak najwięcej. Skoro to twój cel, to chyba warto spróbować? Dodatkowa motywacja zawsze się przyda.
Uśmiechnęła się tylko i zerwała się do biegu, poruszając się wzdłuż linii bocznej. W pewnym momencie minęła fioletowowłosowego, który na jej widok zmrużył oczy.
***
Nadszedł dzień finału eliminacji, Fukurodani przeciwko Okamino. Trybuny były niemal pełne, a ze szkoły przyszło naprawdę wielu kibiców, chcąc wspomóc siatkarzy w ostatnim meczu. Chociaż było już wiadomo, że Kły Wilka jadą na mistrzostwa, nie było jeszcze znane ich miejsce: pierwsze lub drugie. Oczywiście wszyscy obstawiali za pierwszym, jednak pierwszy set meczu dobitnie im uświadomił, że nie będzie to takie proste.
Po prostu Bokuto Koutarou był tego dnia w swojej najwyższej formie.
Równocześnie toczył się mecz o trzecie miejsce, między Nekomą, a Nohebi. Kibice Nekomy wspomagali swój zespół, jak tylko mogli.
Kaori westchnęła, opierając się o barierki. Kły Wilka poświęciły dosłownie wszystko, by dojść do miejsca, w którym się znajdowali. Dali z siebie więcej niż sto procent w poprzednich meczach i w trakcie finałowej rozgrywki wydawali się wypompowani już od samego początku. Nadal grali bez Yamady, którego zastępował Nishimura, a Ikeda, już z usztywnionymi przez tejp palcami, czuł jedynie lekki dyskomfort podczas bloku.
Natomiast as Fukurodani, wręcz przeciwnie, był pełny energii, jak zawsze. Tymczasem Nekoma na drugim boisku starała nie wpaść się w sidła Nohebi, jednak sprawa się utrudniła. Ich libero, Yaku, starając się podbić piłkę, wychodzącą poza boisko, źle wylądował i skręcił kostkę. W jego miejsce wszedł pierwszoroczny zastępca, Shibayama, który, choć pierwotnie przerażony atmosferą gry, ostatecznie wkręcił się i przyczynił się do zwycięstwa.
Nekoma mogła już odetchnąć. Tymczasem Okamino walczyło w drugim secie. Trudno było uwierzyć, że po trzech setach z mistrzami kraju, tak ciężko im idzie w dwóch setach z Fukurodani. Sowy już zdobyły pierwszy i zamierzały skończyć mecz szybko.
Zabrzmiał gwizdek.
-Zmiana dla Okamino!
Skład na boisku obrócił się, przy bocznej linii stał Hayato, w ręce trzymał tabliczkę z numerem dwa.
-O nie, nie, nie...- Kenji popędził w tamtym kierunku. - Ani mi się waż.
Szarowłosy obdarzył go poważnym spojrzeniem.
-Schodzisz, Ikeda.
Wicekapitan zacisnął pięści.
-Zwariowałeś chyba! Nie poszedłeś wczoraj do szpitala, wiem to! Nie pozwolę ci grać w takim stanie!
Kapitan oparł mu dłoń na ramieniu i odepchnął.
-Nie masz nic do gadania! Muszę wejść...-syknął, nieco ciszej. - Nawet na cholerną minutę...
Kawanaka z rozpaczą spojrzał na najwyższy rząd, gdzie stali Kaori i Akira.
-Wariat, co on...-zaczął Ishikawa, ale dziewczyna wyciągnęła rękę - Co mnie uciszasz?
Przez chwilę milczała.
-Ponieważ...-odezwała się wreszcie - To pojedynek.
Uśmiechnęła się pod nosem.
Rozumiem...Zrobiłam to samo w meczu z Seirin. Po przebiegu meczu można wywnioskować, że nie zdążycie doścignąć punktowo Fukurodani. Więc chcesz chociaż stanąć do pojedynku, nawet jeżeli ma trwać zaledwie minutę.
Więc de facto nie mam prawa cię strofować.
-Ech...-stęknął niebieskowłosy. - I pomyśleć, że gdyby Shinzen do nas nie wpadło, nie mielibyśmy dzisiaj tego problemu.
Prychnęła.
-On sam się tam wepchnął.
Akira przewrócił oczami.
-Przecież i tak wiedziałaś, że to zrobi.
Zmiana była zarządzona. Ikeda nie mógł protestować.
Hayato stanął na boisku i spojrzał na Akaashiego. Uśmiechnął się pod nosem.
Gra została wznowiona.
Bokuto zagrywał z wyskoku. Ikuya z trudem przyjął piłkę.
Cholera, krótka!
-Przepraszam, pokryjcie!
Morita wyskoczył i rozegrał do drugiej linii, wprost do Arakidy, który uderzył z prostego. Piłka obiła się bokiem o blok przeciwników, ale przyjmujący zdołał ją uratować. Fukurodani ruszyło do ataku. Mikasa trafiła do Akaashiego, który wystawił na lewe skrzydło, do Konohy.
Ten również uderzył prosto, ale nie spodziewał się, że przeciwnik przesunie się idealnie pod jego atak.
Piłka wróciła do Kojiego, który postanowił zrobić przerzut. Nie udało mu się to, zablokował go Akaashi.
-BRAWO, FUKURODANI! FUKURODANI!
Piłka wróciła na stronę Sów. Bokuto jeszcze raz zagrał z wyskoku, jednak piłka uderzyła w siatkę.
-Choleraaa! Przepraszaaaaaam! - krzyknął z rozpaczą.
-Nie przejmuj się!
Zawodnicy Fukurodani znali swojego asa i wiedzieli, że tym razem, pod koniec meczu finałowego się nie rozsypie. Nadal jednak mieli komfortową dla siebie sytuację, to jest wynik, który wskazywał dwadzieścia trzy do osiemnastu dla nich.
Kawanaka zrobił kiwkę.
23:19
Akaashi wystawił Bokuto, który uderzył z potężnego skosu, piłka wyrżnęła w podłogę tuż przed pierwszą linią.
24:19
-Hey, hey, hey!
Gracze Okamino odetchnęli. Nie zamierzali się poddać, mimo że praktycznie nie mieli już szans.
-JESZCZE JEDEN! - grzmiało ze strony Fukurodani - JESZCZE JEDEN!
Konoha zaserwował. Ikuya podbił piłkę i skierował ją do Mority. Okamino ruszyło do ataku i przebiło Mikasę na drugą stronę.
-Mam ją! - zawołał Sarukui.
Piłka pomknęła w stronę Akaashiego.
Czas to zakończyć!
-Bokuto-san!
Koutarou wyskoczył do ataku.
Ach...-pomyślał, widząc piłkę - Jest perfekcyjna.
I uderzył z całej siły, celując w koniec boiska.
Hayato rzucił się przez pół pola, starając się podbić kulę. Zdołał ją dotknąć, jednak nie udało mu się skierować jej w odpowiednim kierunku.
Zabrzmiał gwizdek. Mecz zakończył się, wynikiem dwadzieścia pięć do dziewiętnastu dla Fukurodani.
-Hey, hey, hey! - wydarł się Bokuto, rzucając się na całą drużynę. Fukurodani oszalało ze szczęścia, podobnie jak ich kibice. Tymczasem sektory kibiców Okamino biły brawo swoim zawodnikom. Mimo iż przegrali, po długiej i wyczerpującej bitwie, jechali na mistrzostwa, jako drudzy reprezentanci.
Hayato, wstał i ledwo oddychając, spojrzał na Akaashiego.
I w tym samym momencie upadł na boisko.
***
Drzwi otworzyły się gwałtownie.
-Jesteś największym, najbardziej popierdolonym idiotą na świecie, Haya-chan i nawet nie waż się mówić, że to nieprawda. - powiedziała, wchodząc do sali. Nagle zatrzymała się. - Gomene.
W sali szpitalnej znajdował się gość. Czarnowłosy nieznajomy obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem ciemnozielonych oczu.
Cholera. Wtopa.
-Nie wiedziałam, że masz gościa. - wyciągnęła do nieznajomego chłopaka rękę. - Kasamatsu Kaori.
Ten wstał i uścisnął jej dłoń.
-Akaashi Keiji.
-Też się cieszę, że cię widzę, Kaori. - prychnął szarowłosy - Nie tęskniłem.
-Ależ nie musisz dziękować. - prychnęła, podchodząc bliżej i grzebiąc w swojej torbie. - Coś sobie myślał? Wiesz ile strachu napędziłeś drużynie? Kawanaka i Nakagawa prawie płakali, jak musieli cię zbierać z boiska. Wyglądało to całkiem poważnie.
-Wiem...Muszę ich przeprosić...
-...Za doprowadzenie ich do nerwicy i płaczu. Ikedę nadal nosi, czuje się winny za to, że w ogóle ci na to pozwolił.
Wrzuciła mu na łóżko torbę z kilogramem żelek, którą Hayato od razu chwycił i rozerwał.
-Co powiedział lekarz? - zapytała, siadając na wolnym krzesełku.
Zamiast szarowłosego, zajętego wcinaniem żelek, odpowiedział Keiji:
-Pęknięte żebro. I to prawdopodobnie już od wczoraj.
Przewróciła oczami i pokręciła głową z rezygnacją.
-Idiota.- mruknęła, po czym spojrzała na czarnowłosego - Skądś cię kojarzę, Akaashi-san.
- Gram w Akademii Fukurodani. - uśmiechnął się Keiji - Rozgrywający.
-Aaa...Rzeczywiście. Zupełnie inaczej wyglądasz, niż na boisku. Zagraliście dzisiaj świetny mecz, gratuluję zwycięstwa. - mruknęła, po czym spojrzała z powrotem na szarowłosego. - W przeciwieństwie do tego matoła!
-Weź, zejdź już ze mnie. - prychnął Hayato, zajadając się żelkami. - Jedziemy na mistrzostwa? Jedziemy. Tylko to się l...
Trzask! Krzesło walnęło oparciem o ziemię.
Keiji aż wstał.
-Kono yaro...-syknęła Kaori, trzymając siatkarza za koszulkę. - Teraz...Po tym wszystkim...Ani mi się waż przegrać!
Hayato spojrzał w jej oczy. Tak rozgniewanej dawno jej nie widział, ale rozumiał, czym to było spowodowane.
Wyciągnął w jej kierunku dłoń zwiniętą w żółwika.
-Dojdę do finału.
Parsknęła śmiechem. I przybiła.
-I ja również.
***
Eliminacje do mistrzostw w siatkówce zakończyły się. Na turniej jechały trzy drużyny: Fukurodani, Okamino i Nekoma. Semestr także powoli dobiegał końca. Dla wszystkich zespołów w kraju, które jechały na mistrzostwa, szykowały się pracowite wakacje.
Obręcz zadrżała. Piłka uderzyła o ziemię.
-Widzę, że wracasz pełny energii. - uśmiechnął się Akechi.
Brązowowłosy uśmiechnął się i podniósł kulę.
-Tylko nie przesadź.
Ibuka kiwnął głową.
-Jasne. - wziął rozbieg, wybił się
-Dobra! - zawołał Haruguchi, odkładając telefon i wracając na salę. - Kończcie tę rozgrzewkę i zaczynamy trening do meczu towarzyskiego!
-Tak jest!
Czarnowłosy przeszedł boisko, kierując się w stronę ławek.
-To znaczy, że ci się udało? - mruknął Kayuzuki, wyciągając dłonie z kieszeni.
-Tak. - odpowiedział Yuu - Teraz, kiedy wrócił nam środkowy, musimy się na powrót zgrać.
Blondyn spojrzał na niego, po czym schylił się i pogrzebał w stosie dokumentów, które leżały na ławce.
-A propo środkowego...- powiedział, wyciągając w kierunku przyjaciela nieduży plik kartek -Mam tutaj notatki, które opracowywała Kaori, odnośnie chłopaków i...Zresztą sprawdź sam i powiedz mi, co o tym sądzisz.
Haruguchi zamrugał i przyjął od Akechiego dokumenty. Przejrzał je dokładnie, po czym podniósł wzrok na skrzydłowego, w jego oczach było widać spory podziw.
-Próbowała zrobić coś takiego?
-Najwidoczniej.
-Zmienna Formacja, gdzie gracze zmieniają swoje pozycje nie od początku trwania meczu, ale w jego trakcie? Doskonała taktyka na zaskoczenie przeciwnika, nikt się nie spodziewa, że na przykład rozgrywający, po zmianie pozycji na skrzydłowego zrobi wsad.
-Właśnie. - kiwnął głową Kayuzuki.
Czarnowłosy skrzyżował ręce na torsie i przez chwilę rozmyślał.
-To jest do zrobienia.
-Jak najbardziej. - ponownie kiwnął głową Akechi, próbując nieudolnie ukryć uśmieszek zadowolenia.
Rozgrywający spojrzał na niego.
-No dobra, ale co z Kaori? Zostawiamy ją w spokoju?
-Niech drużyna się szkoli po swojemu, a ona po swojemu. Nie zawiedzie nas. Nie ona.
Haruguchi westchnął lekko.
-Niech będzie.
***
Semestr dobiegał końca. Cała drużyna koszykarska zdała z większymi bądź mniejszymi problemami, ale za pierwszym razem. Wszystkie egzaminy zostały zaliczone. Za tydzień oficjalnie zaczynali wakacje, a przed nimi nastał ten dzień.
Dzień wyjazdu Himury i jego rodzeństwa do Ameryki.
-Senpai...-zaczął kapitan - Uratowałeś nas. Została nas czwórka, a ty przybyłeś, pomimo wszystko i nas wsparłeś. Dzięki tobie wygraliśmy z Shutoku i zdobyliśmy bilet na Winter Cup. - pochylił się do przodu - Dziękujemy za wszystko!
W jego ślad poszli trzej pozostali zawodnicy.
-Dziękujemy!
Takahiro uśmiechnął się lekko.
-Zamiast mi się kłaniać i dziękować...-odezwał się, a pierwszoklasiści się wyprostowali. - Dojdźcie do finału.
Kamata zacisnął zęby, starając się nie popłakać.
-Z pewnością dojdziemy do finału! - zawołał, a zespół poparł go kolejnymi krzykami.
Akechi uśmiechnął się.
-Odprowadzimy was na lotnisko. - powiedział, a następnie zawołał - Zbierać się, drużyno!
Himura złożył swój strój i dres i ruszył do magazynku, chcąc go tam zostawić, jednak drogę zastąpił mu Ibuka.
-Zostaw go sobie...Na pamiątkę. - powiedział środkowy.
Wszyscy zbierali się do wyjścia. Haruguchi już czekał przy drzwiach z zamiarem zamknięcia ich. Takahiro po raz ostatni omiótł wzrokiem salę, na której spędził tyle miłych i niemiłych chwil.
-Nazywam się Himura Takahiro. Gram na pozycji rzucającego obrońcy.
-Buzzer Beater! - zawołał kapitan, komentując jego rzut - Przeszliśmy do kolejnej rundy!
Granatowowłosa spojrzała na niego.
-Współpracujmy. Zajmę się ich skrzydłowym.
Dzieciaki ucieszyły się na widok Haruguchiego, którego dość dobrze poznały w czasie, gdy ten pomagał Himurze w opiece nad nimi. Jednak było widać po ich twarzach, że nie chcą wyjeżdżać. Zostawiali w Tokio całe swoje dotychczasowe życie, w tym szkołę, swoich przyjaciół i przyjaciółki, a udawali się do nowego kraju i tak naprawdę nie mieli pojęcia co na nich czeka, co ich spotka. Tak samo nie wiedział tego sam Takahiro, ale on wyjeżdżał z poczuciem, że udało mu się przed odejściem zrobić coś dobrego.
Zapewnił swojej co prawda prawie w zupełności nowej, aczkolwiek ukochanej drużynie awans na mistrzostwa kraju.
Weszli na halę i skierowali się w stronę bramek. A tam zobaczyli Kaori, która również przyszła się pożegnać.
-Idź. - powiedział Yuu, machając ręką, na znak, że zajmie się dzieciakami i ich podręcznymi bagażami.
Takahiro kiwnął głową, zostawił swoją walizkę i podszedł do Kaori, która obserwowała pas startujący.
-Himura-san. - przywitała się, gdy stanął obok.
-Kasamatsu.
Przez chwilę panowała cisza.
-Himura-san...-spojrzała na niego i skłoniła się wpół. - Dziękuję za wszystko!
Obrońca nic przez dłuższy moment nie mówił. A gdy się wyprostowała, powiedział:
-Wygraj to, Kasamatsu.
Kiwnęła głową.
-Wygram.
Czarnowłosy uśmiechnął się i przeszedł przez barierkę. Pokazał pani stojącej przy wyjściu bilet i zaganiając rodzeństwo wyszedł na zewnątrz.
-To było krótkie...-powiedział cicho Kamata. - Ale nigdy go nie zapomnę.
Takahiro upewnił się raz jeszcze, że całe rodzeństwo jest i ma wszystko, po czym usiadł w fotelu i spojrzał po raz ostatni na szklany budynek, gdzie przez szybę widział niewyraźnie te siedem osób. Swoją drużynę.
-Sayonara, przyjaciele.
Zespół już powoli zmierzał do wyjścia. Kayuzuki obejrzał się.
-Oi, Kaori, rusz się!
Spojrzała po raz ostatni na odlatujący samolot.
-Sayonara, Himura-san.
________________________________________________________________________________
* płacze * Nigdy Cię nie zapomnę, Himura-senpai. Byłeś tu krótko, ale pomogłeś drużynie. Oni będą zawsze o Tobie pamiętali...I zagrają dla Ciebie.
Wkręciłam się w mecz siatkówki i nagle zaczęło mi wychodzić Haikyuu zamiast Kuroko No Basket, haha. Oczywiście mecze nie są zbyt dokładnie opisane, ponieważ tak jak mówiłam, skupiamy się tutaj, mimo wszystko, na koszykówce. Jednak do tych meczów zostaną dodane soundtracki z Haikyuu. Ale to wieczorem, gdyż teraz lecę na zajęcia.
Dajcie znać, jak Wam się podobało i do zobaczenia! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top