Rozdział 30 - Bitwa wytrzymałości. Światło i Cień.
-Zupełnie nie rozumiem, czemu cię przetrzymali. - powiedział Rin na wejściu, rzucając przyjacielowi torbę. - Przecież to nie jest aż tak poważne...Co nie?
Ibuka złapał rzecz i zacisnął zęby.
-Nie. Ale co najmniej dwa tygodnie treningów mam w głowy. -mruknął, zawiązując buty. - Chyba woleli się upewnić, że nie pobiegnę z powrotem na mecz.
-Zawsze możesz skakać na jednej nodze. - parsknął śmiechem Hideaki i podał mu rękę. - Zbieraj się, mamy mecz do wygrania.
Ibuka stanął, jednak wciąż opierał się o ramię przyjaciela,
-Wiesz, w tej całej gównianej sytuacji jest jeden plus. - powiedział, a czarnowłosy spojrzał na niego pytająco. - Będę mógł wziąć wam czas.
Rozgrywający uśmiechnął się lekko.
-Obyś nie musiał. Dawaj, idziemy. Kapitan kazała nam być dużo wcześniej.
***
Wzrok wszystkich na korytarzu przyciągali gracze Akademii Touou, którzy ciągnęli za sobą wielki worek, w którymś coś, a raczej ktoś gwałtownie się ruszał i przeklinał.
Zawodnicy weszli na halę. Pierwszy mecz miał się rozegrać między Okamino a Shutoku. Następny, ostatni, między Seirin a Kirisaki Daichii.
-Wygląda na to, że zdążyliśmy. - powiedział Imayoshi, zatrzymując się.
Susa wypuścił worek, do którego podeszła Momoi.
-No, jesteśmy już. - powiedziała, rozwiązując supeł.
Materiał opadł na dół, ukazując nieco sponiewieranego, poprzez uderzenia o schody, Aomine.
-To była bezczelna zagrywka. - rzucił na dzień dobry.
-Po prostu jesteś głupi, Aomine. - odpowiedział na to Imayoshi, próbując ukryć uśmieszek.
Momoi westchnęła.
-Łatwiej cię złapać niż wróbla. - stwierdziła.
Daiki oczywiście złapał się na jedną ze swoich ulubionych gazetek. Przynajmniej tak się wydawało. Wyszarpnął magazyn zza marynarki mundurka.
-Poza tym to nie jest Horikita Mai-chan, tylko Horiuchi Mako-chan! - rzucił z pretensją w głosie.
-Eech? Co za różnica? - zapytał z całkowitym niezrozumieniem Imayoshi. - Obydwie są słodkie, więc w czym problem?
-Lubię, kiedy mają czym oddychać!
Akademia Touou weszła w pierwszy rząd.
-Te mecze mało mnie interesują. Ciekawie może być dopiero na Winter Cup.
-Skoro jesteś taki genialny...-burknął Wakamatsu, siadając na pierwszym wolnym krzesełku. - Co myślisz o tych meczach?
-Hm...-Daiki usiadł tuż nad nim i oparł rękę o podbródek. - Jeśli chodzi o pierwszy, to ciężko powiedzieć. W każdym razie to nie będzie remis.
-Ale z ciebie wróżbita!
As Touou kontynuował, jakby nie słysząc środkowego.
-Kaori i Midorima...żadnego z nich nie usatysfakcjonuje remis. Ci dwoje będą się bić do ostatniego, który utrzyma się na nogach.
-No dobra, a mecz Hanamiyi i Seirin?!
Aomine ziewnął przeciągle.
-Powiem ci, jak wejdą na boisko.
***
Kaori siedziała już przebrana w szatni i czekała na przybycie reszty drużyny. Oparła podbródek na splecionych dłoniach. Parę minut wcześniej otrzymała SMS od Hideakiego, że przyprowadzi ze sobą Ibukę, którego kontuzja - choć wyglądająca początkowo na bardzo poważną - nie była aż tak straszna.
Oczywiście ta niewiedza nie przeszkodziła w rozszarpaniu Kirisaki Daichii na strzępy. Dlaczego miałaby przeszkodzić?
Wszystko, co zrobiłam od początku tego roku, do tej chwili...nie żałuję niczego. Może jedynie tego, że nie patrzysz na nas, jak obiecałeś, kapitanie.
Nie wiem co robisz, co się z tobą dzieje.
Zacisnęła pięści.
Ale będziesz tego żałował. Jak ujrzysz nas na szczycie, a nie będziesz wiedział skąd się tam wzięliśmy.
W tym roku też dopadła nas kontuzja. Na szczęście niegroźna. Ale...
Dzień wcześniej, popołudnie, pokój klubowy koszykarzy
Chwilę patrzyła na niego jak na ducha, ale po kilku sekundach otrząsnęła się.
-Co z...Twoją nogą?
-W porządku, mniej więcej. -mruknął, poruszając kończyną. - Nadal nie jest idealnie, ale jest w pełni sprawna.
-Cieszy mnie to. - odpowiedziała - Skąd wiedziałeś?
Himura podszedł bliżej i oparł się o kant szafki.
-Kayu-san zauważył mnie na trybunach. Poza tym sam pomyślałem, że...chcę coś zrobić dla naszego klubu przed wyjazdem. Ojciec się odezwał - kontynuował - Zabiera mnie i rodzeństwo do Stanów.
Historia obrońcy Okamino nie była wesoła. Na początku zeszłego roku szkolnego zmarła mu matka. Został z ojcem i z czwórką młodszego rodzeństwa, z którego najmłodsze miało sześć lat. Nie było im lekko, więc mężczyzna wkrótce po tym wyjechał do Ameryki, celem większego zarobku.
A sam Takahiro dzielnie znosił obowiązki. Dzielił czas między szkołą, rodzeństwem i klubem.
Przez pewien czas było dobrze. Aż w pewnym momencie wszystko zwaliło się na biednego chłopaka naraz.
Przedewszystkim nagle urwał się kontakt z ojcem. Tuż przed mistrzostwami. Takahiro już wtedy wiedział, że skoro ojciec milczy, to sam musi jeszcze utrzymać rodzinę. Ledwo dawał radę.
Ale drużyna - i to była ich wspólna, szybka akcja - wsparła swojego zawodnika zarówno mentalnie, jak i finansowo, w miarę możliwości. Kapitan Ayagewa przymykał oko na brak Himury na treningach. Haruguchi, który jako jedyny z czwartoklasistów mieszkał samotnie, zaoferował się, że zajmie się po godzinach czwórką szkrabów. W końcu miał jedynie dodatkowe zajęcia przygotowujące do studiów i obowiązki klubowe. W jego ślady poszli Akechi, Kaori i paru pierwszoklasistów.
Ale dalej, były mistrzostwa.
Okamino kontra Toraichi.
Doznał kontuzji. I to tak poważnej, że z grą mógł się pożegnać. Jak się okazało, konieczna była operacja. I rehabilitacja.
Trwająca blisko rok.
Nie od razu, ale po wykładzie, który urządzili mu Ayagewa, Haruguchi i Akechi, zdecydował się.
Himura Takahiro opuścił klub tuż przed jego rozpadem. Nie z powodu braku zwycięstw, braku wiary. Lecz po prostu z przyczyn osobistych.
I to odróżniało go od całej reszty, bo Himura Takahiro nie był zdrajcą. Poddał się operacji...która zakończyła się pozytywnie. Do dnia, w którym pojawił się w pokoju klubowym, przechodził rehabilitację.
Wyjeżdżał. Ale najpierw chciał pomóc swojej drużynie. Wspomóc ją w potrzebie, tak jak ona go wspomogła.
Gdy tylko usłyszał o faulowaniu i kontuzji gracza Okamino od razu ruszył z odsieczą, mając w torbie swój strój, z numerem sześć. Ale zanim zdążył dobiec, rozpoczęła się czwarta kwarta. A wszystkowiedzący vice kapitan go zauważył. Wice-kapitan, który dosłownie chwilę potem zdołał uzyskać informacje o kontuzjowanym środkowym. I jednocześnie przewidując, że za dużo pytań padnie naraz, polecił mu pojawić się u niej popołudniu.
Długo rozmawiali. Praktycznie do samego wieczora. Himura już znał rozkład jazdy na mecz z Shutoku. Miał również swoje pomysły, które od razu wpletli w taktykę.
Kaori westchnęła lekko, wstała i zaczęła grzebać w torbie.
Shutoku. Ostatni mecz, który musimy wygrać. Winter Cup nie może wymknąć się nam z rąk. Nie może...nie wymknie!
Wyciągnęła z wnętrza torby zdjęcie. Zrobione w drugiej klasie gimnazjum, na którym znajdowali się wszyscy członkowie Pokolenia Cudów w klubowych strojach. Cała ich siódemka, wraz z Satsuki.
Na samym środku z tyłu górował Murasakibara. Ona stała obok, wówczas starając się powstrzymać wielką łapę środkowego przez zmierzwieniem jej włosów, jak to miał w zwyczaju robić, na powitanie lub kiedy go zdenerwowała. To był pewnego rodzaju ceremoniał, który lubił.
Masz takie mięciutkie włosy, Atsu-chin.
Parsknęła śmiechem.
Przed nimi stał Akashi, który trzymał piłkę w obu dłoniach, a po jego prawej stronie znajdował się Kuroko wraz z przyczepioną do ramienia Momoi. Obok nich Kise i Aomine przepychali się, bo Ryouta chciał lepiej się ustawić, a Daiki nie miał zamiaru dać mu się przepchnąć na pierwszy plan. Natomiast po lewej stronie Akashiego, stał poprawiający okulary Midorima, jak zwykle z nieodłącznym szczęśliwym przedmiotem oraz tym obojętnym wyrazem twarzy. Zdjęcie zostało zrobione tuż po dołączeniu Kise do drużyny.
Spojrzała na fioletowowłosego.
Niezwyciężona Egida, Yosen, Klątwa Mistrzów.
Tyle obietnic. Yosen...Yukio...Kotaro. Ale w tym wszystkim były jeszcze dwie ostatnie.
Jedna ich wspólna. Pokolenia Cudów.
Druga zawarta razem z Nim, kiedy opuszczała Teiko.
Przeniosła wzrok na czerwonowłosego.
Z pewnością zobaczymy się na Winter Cup.
Akashi.
-Co nie zmienia faktu... - schowała zdjęcie do torby i wyprostowała się. - Że muszę najpierw wygrać z tą zielonowłosą marudą.
Nagły skurcz przypomniał o nieprzyjemnej przypadłości. Spojrzała w boczną kieszeń torby, skąd wystawało małe opakowanie. Szybkim ruchem zapięła zamek.
-Ze wszystkim możliwych dni...-syknęła - Akurat dzisiaj...
Rozległy się kroki i rozmowy. Rzuciła torbę na podłogę i wkopała pod ławkę. Drzwi szatni otworzyły się, do środka weszli Nakamura, Kamata, Hideaki i Ibuka.
-Kapitanie. - przywitali się. Kiwnęła im głową i spojrzała pytająco w stronę środkowego.
-Co najmniej dwa tygodnie, o ile nie trzy. - przekazał natychmiastowo. - Kapitanie...
-Stop. - od razu podniosła rękę - Wiem, że mnóstwo pytań kłębi się wam w głowach. Poczekamy na Himura-senpaia.
-Tylko jedno. - zaprotestował Hideaki i widząc przyzwalający wzrok, kontynuował -Jak z grą? Przecież...
Drzwi otworzyły się.
-To nie będzie żaden problem. - odezwał się wysoki chłopak, wchodząc do szatni. - Zwyczajnie grajcie, jak zawsze. Co do...-spojrzał na Kaori. - Na jakiej pozycji w końcu grasz?
-Niski skrzydłowy.
-Idealnie. - uśmiechnął się Takahiro.
***
Tymczasem, w szatni Shutoku...
Miyaji skończył się rozciągać i spojrzał znacząco na Midorimę.
-Pierwszy. - powiedział od razu Shintarou, wyciągając z kieszeni pałeczki do ryżu.
-Chociaż raz. To nie będzie łatwy przeciwnik.- odpowiedział z lekkim przekąsem skrzydłowy i wstał. Rozejrzał się dookoła. - Ech? Takao?
Kazunariego nie było w szatni.
-Midorima, ściągnij go. - odezwał się Ootsubo. - Trener zaraz tu będzie.
Zielonowłosy wstał i wkładając z powrotem do kieszeni pałeczki do ryżu, wyszedł z pomieszczenia.
Znalazł się na korytarzu. Ale nigdzie nie zauważył ani pomarańczowej bluzy, ani charakterystycznej, czarnej czupryny.
Obrońca skręcił w prawo, kierując się do bocznego wyjścia. Gdy tylko tam doszedł, popchnął drzwi i zatrzymał się.
Takao siedział na schodkach i podpierając się z tyłu rękami, miał głowę odchyloną do góry i patrzył w niebo. Na dźwięk skrzypienia, wygiął głowę jeszcze bardziej, tak że widział chłopaka, który stanął za nim.
-Shin-chan.
-Zaraz przyjdzie trener. - powiedział Midorima, chowając dłonie w kieszenie. - Niedługo zacznie się mecz.
-Wiem. - mruknął Kazunari, a pierwsze krople deszczu spadły na jego twarz.
-Takao. Skup się.
-Shin-chan, wiesz...-rozgrywający pochylił się do przodu. - Nie zaprzątam sobie głowy obecnie niczym innym, niż meczem. Niczym. Musimy zdobyć bilet na Winter Cup. Za wszelką cenę.
Milczenie było odpowiedzią. Potwierdzającą.
Tak jak i wyciągnięta dłoń Midorimy.
Czarnowłosy uśmiechnął się lekko i chwycił rękę zielonowłosego, który podniósł go do pionu.
-Tak.
***
-Co on...tutaj robi?!
Gracze Wilczej Akademii obrócili się. Miyaji i Kimura z Shutoku byli szczerze zdziwieni, a przyczyną tego zdziwienia był Himura Takahiro.
-Huh? - Takao spojrzał w stronę starszych kolegów. - Co jest grane?
-Chodzi o niego. - Ootsubo schylił się i podniósł piłkę, po czym wyprostował się. - Numer sześć Okamino.
Czarnowłosy skierował tam wzrok.
-Nie było go na Inter-High. Wróć. Nie było go nawet wczoraj. Z szóstką grał tamten koleś, co go znieśli!
-Ten gość...wraz z Kasamatsu, w zeszłym roku, roznieśli nas w kawałki. Wiem tyle, że później za sprawą poważnej kontuzji odszedł z klubu...-kapitan westchnął - Ale widocznie wyleczył ją i postanowił wrócić. Nieomylny strzelec, filar obrony Okamino, Feniks, Himura Takahiro. Gdyby nie Midorima i jeszcze jeden gość, byłby najlepszym licealnym rzucającym obrońcą w kraju.
-Huh? - Takao prawie wypuścił piłkę z dłoni. - Poważnie?
-Taki był przynajmniej w zeszłym roku. Nawet Hyuga z Seirin nie mógł sobie dać z nim rady. Jak zagra dziś, skoro miał kontuzję i wrócił dopiero teraz...-Ootsubo spojrzał na rozgrzewającego się chłopaka. - Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że do pary z Kasamatsu tworzą duet równy twojemu z Midorimą.
Kazunari uśmiechnął się wesoło.
Czyżby bitwa Światła i Cienia Shutoku przeciwko Światłu i Cieniowi Okamino?
Podążył wzrokiem za Kaori, która właśnie wykonywała dwutakt.
Ciekawe.
Ibuka usiadł na ławce.
Na trybunach pojawili się wszyscy gracze Kaijou. Akademia Touou siedziała po drugiej stronie trybun.
Seirin było nieobecne.
Granatowowłosa spojrzała do góry. Akechi pomachał im z trzeciego rzędu.
-Kasamatsu. - powiedział Takahiro - Może go tu nie ma, ale sercem i myślami na pewno jest z nami. Ten nasz genialny, złotousty kapitan.
Parsknęła śmiechem.
-Nie musisz mi tego mówić, senpai.
Kayuzuki uśmiechnął się lekko.
-Gdybyśmy grali tu razem...ile razy by się już...
-Kayu! - rozległ się głos. Blondyn spojrzał w stronę źródła, w jego kierunku szedł krótko ścięty brązowowłosy.
-Ooo, Yuu! Wyrobiłeś się! - zawołał Akechi.
Haruguchi dotarł do niego.
-Jakoś. Najwyżej będę pisał poprawkę. - przybił mu piątkę i spojrzał na boisko. - To jest nasza nowa drużyna?
-Tak. - skinął głową blondyn- Rozwalili Kirisaki Daichii potrójnym wynikiem i to w czterech.
-I dobrze, bo Kirisaki się należało. - chłopak usiadł koło przyjaciela. - Noo...widzę, że ściągnąłeś im Himurę. Jak zwykle, ratujesz dupę drużynie, nawet w niej nie będąc, Kayu.
-To akurat był przypadek, ale tak.
Haru spojrzał na niego nieco sceptycznie.
-Tak, tak, wmawiaj sobie. Bez ciebie Ayagewa by niczego nie ogarnął. Szkoda, że studia nie pozwoliły nam wpaść do nich wcześniej. Może potoczyłoby się to inaczej.
Akechi westchnął przeciągle.
-Co zrobić, to już za nami. Możemy jedynie im pomóc, ich dopingować. Ale też studiujemy i pracujemy dorywczo. Dorosłe życie jest jednak do dupy.
-Tak. Całkowicie do dupy.
Na chwilę zamilkli. Drużyny na dole zaczęły się rozgrzewać.
-Znalazłeś...go? - podjął nagle Haruguchi.
-Nie. -pokręcił głową Akechi. - Ale nie może być daleko, czyż nie? Kochał tę szkołę i ten klub najbardziej z naszej trójki. A jednak to my tu jesteśmy, a nie on.
Na dole tymczasem wciąż trwała rozgrzewka. Po lewej stronie Wilki ćwiczyły dwutakty. Po prawej Shutoku wrzucało z wolnych.
-I co, powiesz może coś wreszcie? - prychnął Wakamatsu.
-Tylko tyle...-Daiki przeciągnął się. - Że to będzie naprawdę zacięty pojedynek.
Shutoku.
Ootsubo jako środkowy. Miyaji jako niski skrzydłowy. Kimura jako silny skrzydłowy. Takao na rozegraniu. Midorima na pozycji rzucającego obrońcy.
Okamino.
Himura jako silny skrzydłowy. Hideaki na rozegraniu. Kamata na środku. Nakamura jako rzucający obrońca. Kasamatsu Kaori na pozycji niskiego skrzydłowego.
Rozległ się dźwięk gwizdka. Kapitanowie podeszli do środka.
Ootsubo pierwszy wyciągnął rękę.
-Nie graliśmy ze sobą od zeszłego roku. Powodzenia.
Uśmiechnęła się i uścisnęła mu dłoń.
-I nawzajem, Ootsubo-san. Niech wygra lepszy.
Takao mrugnął do niej z daleka.
Kapitan Shutoku został przy środku, do którego podszedł Kamata, pełniący tego dnia funkcję środkowego oraz drugiego najwyższego gracza w zespole.
-Rzut sędziowski!
***
Ootsubo jako pierwszy dotarł do piłki i strącił ją w stronę Takao. Kazunari tylko uśmiechnął się lekko na widok Hideakiego, próbującego go zablokować i nawet się nie rozglądając podał w kierunku Midorimy.
Tak od razu z grubej rury?
Szybka akcja Shutoku zakończyła się trzema punktami.
-Ooo, natychmiastowo objęli prowadzenie!
Granatowowłosa uniosła brwi.
Rozumiem.
Hideaki wznowił grę. Podanie poszło prosto do Himury. Ten rozejrzał się i leciutko uśmiechnął.
-Kasamatsu...- wyrzucił piłkę wysoko w górę.
-Pokaż im! - wydarło się dwóch studentów z trybun.
Granatowowłosa minęła Miyajiego i zmierzała w stronę kosza.
-Alley-oop? - krzyknęli zawodnicy Shutoku.
Nie grała z nim blisko rok, a są w stanie tak się dopasować? - przeszło przez myśl Takao.
Wsadziła kulę do środka.
3:2
-Tak jest! - przybiła piątkę z obrońcą.
-Od razu wsad? Z grubej rury!
Wznawiało Shutoku.
Takao kozłował piłkę. Rozejrzał się dookoła. Wszyscy jego koledzy z zespołu byli kryci. Przed nim stał Hideaki.
-Okamino nie ma zamiaru pozwolić Shutoku na przejęcie kontroli nad meczem. - powiedział Imayoshi - Wiedzą, na czym stoją. Nie mogą przegrać.
-Shutoku od razu zaatakuje. - powiedziała. Czekali w szatni na rozpoczęcie meczu i wysłuchiwali ostatnich wskazówek. - Nie będą się cackać, chcą zdobyć jak największą przewagę na samym początku meczu. Właśnie dlatego, że nas doceniają, tak zagrają. Oczywiście, w kwestii szybkiego oddalenia się liczą na Midorimę, mimo to, nie użyją go tak od razu. To on jest ich bronią, jednak nie na nim jest oparta cała struktura Shutoku. - wzięła głęboki wdech - W tym są podobni do nas. Każdy z nich jest na swój sposób niebezpieczny.
-Co zatem proponujesz? - zapytał opierający się plecami o szafkę Himura.
-W pierwszej fazie meczu zagramy normalnie. Zobaczymy, jak sprawy się rozwiną. Dalej...
Kazunari spojrzał w bok i bezbłędnie podał piłkę do Miyajiego. Ten szybko przeszedł pod kosz przeciwnika. Wyskoczył, chcąc wrzucić piłkę, ale pojawiła się tam Kaori, która mu ją wybiła.
Kulę przechwycił Kamata, który w mgnieniu oka znalazł się na połowie boiska.
-Cholera!
Zawodnicy Shutoku już mieli wracać, ale zatrzymali się.
Naprzeciwko blondyna stał Midorima.
Shigeru zacisnął zęby. I obrócił się natychmiastowo w bok.
-Idioto! - krzyknął Nakamura przez boisko - Nie...!
Wyskoczył i rzucił. To było Side Three...
Ale Midorima zdołał musnąć. Kula zatańczyła na obręczy i wypadła poza kosz. Himura pobiegł w tym kierunku, ale Ootsubo zdążył zebrać piłkę pierwszy.
Podał prosto do zielonowłosego.
-Głupcze. - powiedział, mierząc zawodnika Okamino chłodnym wzrokiem i szykując się do rzutu -Tak się to robi...
Ktoś przebiegł przez boisko i wyskoczył przed Midorimą. Ten rozszerzył oczy, Kaori wybiła mu piłkę z rąk, w tym momencie, w którym zaczął ją wypuszczać.
Sędzia zagwizdał.
-Aut! Piłka białych!
Na trybunach zapanowało poruszenie.
-Nikt nie zamierza oddać kosza. - powiedział Sakurai - Są aż tak bardzo zawzięci na siebie?
-Skądże znowu. - parsknął śmiechem Imayoshi. - Te dwie szkoły to nawet się lubią. Zwłaszcza, gdy kapitanem Okamino był Ayagewa, panowały między nimi praktycznie koleżeńskie stosunki. Po prostu obie drużyny trzymają się wyznaczonej taktyki.
Kamata stał lekko oszołomiony na boisku.
-Ała! - jęknął, gdy dostał podwójny cios przez łeb, od kapitan i Nakamury. - Przepraszam...
-Nie czas na popis! Trzymaj się taktyki!- warknęła - Nie będę ci bronić rzutów, ale twoje pole dzisiaj to środek! Mecz dopiero się zaczął! A Midorima już rozgryzł twoją technikę w całości! Idiota!
I właśnie dzielił się tym z całą drużyną.
-Jego limit w tej technice to połowa boiska. - powiedział - Nie rzuci z dalszej odległości.
-Tsk. - warknął blondyn i wrócił na swoją pozycję.
Himura wracał wraz z Kaori.
-Kasamatsu...-powiedział cicho.
-Wiem. - warknęła - Nie ma na co czekać.
***
Takao wznawiał z autu.
Szybkie podanie od czarnowłosego trafiło do Ootsubo. Pałający chęcią wykazania się, Kamata stanął na jego drodze. Taisuke rozejrzał się i oddał piłkę do Kimury.
Ten przystanął. Zawodnicy Shutoku zmarszczyli brwi. Koło niego znajdował się Himura. Naprzeciwko Miyajiego stała się Kaori.
-Dalej, ja i Himura-san przejdziemy do ataku. Kamata, pilnujesz kosza. Wy dwaj...-spojrzała na rozgrywającego i obrońcę - Z tyłu. A ty...-przeniosła wzrok na kontuzjowanego środkowego. - Obserwujesz.
-Tak jest.
-Nie możemy pozwolić Shutoku na przejęcie inicjatywy. Jeśli nie damy radę opanować sytuacji w pierwszej kwarcie, nie opanujemy jej w ogóle. To mecz o najwyższą stawkę. O Winter Cup. Nie możemy sobie pozwolić na przegraną!
Skrzydłowy odrzucił piłkę do Kazunariego. Takao kozłował kulę. Od razu do niego podbiegł Hideaki.
-Daruj sobie. - uśmiechnął się czarnowłosy i próbował przejść po prawej. - Och?
Lekko się zdziwił, bo Rin zorientował się, którędy rozgrywający przeciwnika zamierza przejść.
Lecz...
Kula, po koźle, przechodzącym przez nogi gracza Okamino, trafiła do wchodzącego tuż za nim Miyajiego.
Cholera, tego się nie spodziewałem!
Przed skrzydłowym stanęła Kaori. Jasnowłosy zmarszczył brwi.
-Pojedynek?!
-Nie. - powiedział cicho Kiyoshi - Przynajmniej na razie. - odrzucił piłkę do Kimury.
Na trybunach trochę zaszumiało.
-Nie zamierza stawać do pojedynku? Przecież to ona była tym zawodnikiem, która go rozwaliła w zeszłym roku!
Imayoshi odwrócił głowę z powrotem na boisko.
-Amatorzy. - powiedział głośno - Żaden gracz Shutoku nie zamierza tak łatwo stracić piłki.
-Gdyby wyzwał Kasamatsu-san na pojedynek, przechwyciłaby piłkę i od razu Okamino poszłoby z kontrą. - zauważył Sakurai.
-To samo zrobiłby Midorima. Z tym, że po prostu by rzucił. - skomentował Daiki - Ale nie czujesz tej atmosfery? Jest co najmniej dziwna.
Kimura ruszył do przodu. Na jego drodze stanął Takahiro. Zawodnik Shutoku zacisnął zęby. I przeszedł. Ale bez piłki.
-Co?
-Okamino w kontrze!
Podanie trafiło do Hideakiego. Gracze ruszyli w stronę kosza przeciwnika. Rin rozejrzał się i podał do Kamaty, który wykonał podanie górą.
-Kapitanie!
Kaori biegła w stronę kosza. Złapała piłkę. Na jej drodze stanął Takao, który jako jedyny został we własnym polu podkoszowym.
-Wybacz, Kaori-chan. - uśmiechnął się - Ale nie mogę cię przepuścić.
Kozłowała kulę.
-I tak powinno być, Kazu. Na boisku wrogowie...-wyciągnął rękę, ale nagle zrobiła kozła do tyłu. - A poza boiskiem przyjaciele!
Piłka trafiła prosto do Himury, który stał tuż przed linią trójek. Chłopak odchylił się.
Ale ktoś przed nim wyskoczył.
-Midorima!
Lecz nie zdążył.
5:3
-Woow! Trójeczka! Okamino ma przewagę!
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
Miał wystarczająco dużo czasu, by...
Takao ponownie wznowił grę. Kimura, widząc, że Himura nie zamierza odpuścić, rozejrzał się i dostrzegł biegnącego w stronę kosza przeciwnika Ootsubo.
Podanie przeszło prawie pół boiska. Taisuke wyskoczył do wsadu. A w jego ślady poszedł Kamata.
Kapitan Shutoku był jednak silniejszy.
5:5
Grający w bieli zawodnicy wracali na swoją połowę. Nakamura stał w miejscu. Obok niego przebiegł Midorima.
Dlaczego...nic nie zrobił?
-Nakamura!
Ryuji obudził się, gdy już leciało do niego podanie. Nie zdołał złapać piłki, którą przechwycił zielonowłosy.
Szlag!
Niewiele myśląc, wyskoczył do góry.
Nie miał czasu na Analysis...-pomyślał Hideaki, który pilnował Takao. - Nie uda mu się!
8:5
Shutoku zdobyło punkty.
-Himura-san...
Skinął głową.
-Masz to.
Po raz kolejny Rin wznowił grę. Tym razem podał do Himury. Chłopak ruszył w stronę kosza przeciwnika. Zręcznym dryblingiem minął Kimurę i podał do Kamaty.
Ten wyskoczył, chcąc zrobić wsad. Ale był już tam Ootsubo, który wybił mu piłkę z dłoni. Kulę jednak przechwycił Nakamura, który od razu odrzucił ją do Kaori.
Naprzeciw której stanął Miyaji.
-Męczą mnie takie podchody! - zawołała, wyskakując do góry i rzucając piłką do kosza.
8:7
Granatowowłosa wylądowała.
Wciąż coś jej nie grało.
-Uspokój się. - zwrócił jej uwagę Himura - Od samego początku meczu jesteś zdenerwowana, nie myślisz jasno.
Prawdę mówiąc, było gorzej. I nie był winny temu tylko brak skupienia.
-Kayu...-powiedział cicho Haruguchi - Mówiłeś, że wczorajszy mecz był na miarę rozgrywek Winter Cup. Teraz wygląda to, jakby naprzeciw drużyny z liceum, stali gimnazjaliści.
-Bo był. -odpowiedział Akechi - Nie mam pojęcia, co się stało. Ale wygląda to na...
***
Pierwsza kwarta toczyła się dalej. Niemniej zarówno widzom jak i zawodnikom gra wydawała się dziwna.
Dwadzieścia do piętnastu dla Okamino. Kaori zdobyła dwa punkty ze wsadu.
A Midorima nawet nie drgnął. Od początku meczu rzucił może z trzy lub cztery razy.
Co tu jest grane? Dlaczego nie gra tak, jak zawsze?
Kusooo! Co tutaj się dzieje?! I dlaczego się nie mogę skupić? Dlaczego akcje nie idą tak, jak powinny?! Niby zdobywamy punkty, ale coś tu jest nie tak.
Miyaji uzyskał kolejne punkty. Nawet nie drgnęła.
Co takiego zmieniło się od wczoraj?
Rozgrywający wznowił grę. Nie słyszała nawoływań, choć pewnie były takie. Gracze w granatowych strojach ruszyli do ataku. Popielatowłosy wymknął się zielonowłosemu i spod jego ręki wyrzucił piłkę do góry. Kula zatańczyła na obręczy, ale wypadła poza nią.
Środkowy w białym stroju wyskoczył do zbiórki równo z blondynem. Tym razem to jasnowłosy był szybszy, lekko pchnął piłkę, która wpadła do kosza.
22:17
Zacisnęła pięści.
Nie oddaliliśmy od nich za bardzo. Co się dzieje? Dlaczego, mimo że myślami jestem na boisku, nic nam nie wychodzi?
Nagły cios od tyłu wytrącił ją zarówno z przemyśleń jak i równowagi, wywaliła się na podłogę, a nad nią stał Himura.
Zawodnicy przystanęli.
-Ałaaa...-stęknęła i podniosła głowę do góry. - Za co to było, senpai?!
Takahiro pochylił się i złapał ją za strój, pociągając do góry.
-Przestań tyle myśleć! Mecz już dawno się rozpoczął! Skup się na grze! Kasamatsu...-tutaj ściszył głos - Zachowujesz się jak nie ty. Bez ciebie ten łańcuch nie połączy się, jesteś ostatnim ogniwem. Jeśli czujesz, że nie ogarniasz, pomyśl o wczorajszym meczu.
Rozszerzyła oczy.
Nie kuś losu, Kasamatsu.
Ciekawe, czy utrzymają tę tchórzliwą taktykę?
Nic z tych rzeczy, kono baka!
Ten ich rozgrywający to ciekawy kandydat na ofiarę.
Na samo wspomnienie szyderczego wyrazu twarzy i wszystkich świństw, zagotowało się w niej.
Krwiożercza aura wystrzeliła dookoła tak nagle i niespodziewanie, że pierwszacy Wilczej Akademii aż zadrżeli.
Zniknęły wszelkie myśli, od których pękała głowa.
Zawodnika Pokolenia Cudów może zatrzymać tylko inny zawodnik Pokolenia Cudów.
-Aaach! - warknęła, prostując się i zginając parę razy. - Koniec tej zabawy. - ruszyła w stronę właśnej połowy, po czym obróciła się w stronę graczy Shutoku - Denerwujecie mnie! Zmiażdżę was!
Himura uśmiechnął się lekko. Kayu i Haru parsknęli śmiechem.
Za to pierwszoklasiści Okamino spoglądali z nabożnym podziwem na senpaia, któremu udało się zarówno okiełznać, jak i przywrócić do gry członka Pokolenia Cudów.
On jest bogiem!
Zawodnicy wrócili na swoją połowę. Kaori odetchnęła. Raz i drugi.
Nagle coś do niej trafiło.
Midorima, czy ty...
Akurat zabrzmiał gwizdek oznaczający koniec pierwszej kwarty.
***
Zawodnicy zeszli za boczne linie. Ibuka usiadł powoli na ławce. Hideaki porozdawał wszystkim ręczniki.
-Wiem, co wykombinowali i kombinują. - poinformowała ich - Ale na początek...-skłoniła się - Bardzo przepraszam! Zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje na boisku!
Pierwszoklasiści chwilę stali zaskoczeni. To była dla nich nowość - choć granatowowłosa nigdy nie twierdziła, że jest nieomylna, nie zdarzyło się jeszcze, by ich tak oficjalnie przepraszała, właściwie za nic.
-Ale...ale...-powiedział Kamata, unosząc dłonie. - Nic się nie stało, kapitanie. Każdemu zdarza się słabszy dzień.
-Nie u mnie! - zawołała - Nie powinnam miewać...
-Kasamatsu. - odezwał się Himura - Czy jesteś z Pokolenia Cudów, czy nie, nadal jesteś człowiekiem. Na wczorajszy mecz z Kirisaki Daichii poszło ci nie tylko wiele siły fizycznej, ale i psychicznej. Masz prawo do odpoczynku.
Wskutek czego zaczęła myśleć o meczu z Shutoku jako obowiązku, który musi wykonać. Za wszelką cenę.
Wyprostowała się.
-Kapitanie, przecież i tak sobie radzimy. - powiedział Hideaki - Także uspokój się i działajmy dalej.
-Wdech i wydech. - odezwał się krótko Nakamura.
Poszła za jego radą. Jakby coś z niej zeszło.
-Wiem, co zrobili. Rozpracowali nas, dlatego gorzej się nam gra. Jednak okazuje się, że na tym etapie wciąż jesteśmy dość przewidywalni, przynajmniej dla nich.
-Ale...-wtrącił Nakamura- Zauważyłem, że mają problem z Himura-senpaiem, bo dawno lub w ogóle nie grali przeciwko niemu. Sprawia ich skrzydłowym wiele kłopotu.
-Prawda. - potwierdziła - Ale to nasz as w rękawie. Himura-san...długo nie grał, na razie się wciąż rozgrzewa. - Takahiro skinął głową- Co do reszty...chcą przeprowadzić dokładnie taką samą taktykę, co my.
-Co?
Takao usiadł na ławce i od razu chwycił podany mu bidon. Trener stanął przed zawodnikami.
-To prawda, że nie spodziewaliśmy się powrotu ich obrońcy. Jednak nie sprawia na razie nam wielkiego problemu. Okamino nie zdołało nam odskoczyć, dzięki temu, że znamy ich zagrania. Poza tym tylko ich kapitan może dobrze współpracować z tym obrońcą. Reszta go nie zna. Skoro poprosili o czas, to znaczy, że wreszcie się zorientowała. Innymi słowy...-skierował wzrok na zielonowłosego - Teraz zacznie cię kryć. Nasz plan i tak zakładał użycie Midorimy w drugiej kwarcie.
Kaori wypuściła powietrze z płuc.
-Ich początek właściwie się nie różnił. Nie jest to aż tak zacięta gra. Od samego początku mieli plan utrzymania nas w ryzach i udało im się to.
Moja wina.
- W drugiej kwarcie użyją Midorimy. W pełnej skali.
Mam pewne podejrzenia, ale muszę je potwierdzić.
-A co z nim? - zapytał Kamata - Czy mogę...
-Nie. Na pewno nie teraz. - podniosła natychmiast rękę, ale spojrzała na niego łagodnym wzrokiem. - Nie mogę zabronić ci zemsty, skoro sama tak zadziałałam w poprzednim meczu. Ale nie teraz, Kamata. Mimo że wierzę w twoje umiejętności, może dorównasz mu w liczbie rzutów, ale nie zablokujesz. Bo to nie jest gość...którego tak po prostu można zablokować. Nakamura już dzisiaj się na tym przejechał. Dlatego...
-Tylko Midorima zatrzyma Kasamatsu...
-Tylko ja mogę zatrzymać Midorimę.
-Znasz ją na wylot. - powiedział mężczyzna - Dodatkowo, tak jak mówisz...
-Znam go. Dam radę go zablokować, nawet jak wyjdzie z czymś nowym.
-Jednak nie będziesz jej krył cały mecz. Znacie założenie tej taktyki. Wiesz, co masz robić, Midorima.
-Mimo to pójdę z wami do ataku i obrony.-powiedziała.
-Popełni ten błąd. Będzie chciała zająć się wszystkim. - dokończył trener Shutoku. - Zwłaszcza, że stracili środkowego. Ten drugi nie jest tak mocny. Jeśli zajmiemy Kasamatsu, reszta się pogubi. Tak, jak w pierwszej kwarcie. Bo tylko ten obrońca ich ratował.
Zielonowłosy siedział cicho i wpatrywał się w podłogę.
Wygram z nią.
Przez trybuny przechodziła szukająca miejsca grupa, w czarno-biało-czerwonych strojach. Na samym końcu szedł czarnowłosy chłopak, nieodrywający wzroku od boiska.
Shun Izuki nie zamierzał przegapić meczu.
-Kasamatsu...-powiedział Himura - Dasz radę?
Zacisnęła zęby.
-Nie zawiodę.
***
Zawodnicy wrócili na boisko. Rozpoczęła się druga kwarta.
-Tak jakby...-odezwał się Haruguchi. - Atmosfera się zmieniła.
Akechi wciągnął głośno powietrze.
-Ach, tak...zdecydowanie czuć tutaj zdecydowanie...
Przyjaciel spojrzał na niego z rozbawieniem.
-Himura-san. - Takahiro przystanął i popatrzył pytająco na koleżankę z zespołu. - Walnij mnie jeszcze raz.
Chłopak uśmiechnął się.
-Nie widzę potrzeby.
Ustawiła się na boisku. Tuż obok stanął Midorima.
Z tym obojętnym wyrazem twarzy.
-Jeżeli chcesz coś powiedzieć, to wal.
Zielonowłosy zmierzył ją poważnym spojrzeniem.
-Przegrasz, Kasamatsu. Nad członkiem Pokolenia Cudów nie może ciążyć odpowiedzialność za drużynę.
Prychnęła.
-Racja. Ale jeżeli opierasz to na Oha-Assie, to nikt z nas nie wygra tego meczu.
Gra została wznowiona.
***
Z podania Hideakiego, piłka trafiła prosto do Himury. Ten rozejrzał się i natychmiast oddał piłkę Nakamurze. Ryuji ruszył do przodu, na jego drodze stanął Miyaji.
Zmienili krycie. - pomyślał - Tak jak się spodziewaliśmy.
Oddał piłkę wbiegającemu w pole Kamacie. Ten złapał piłkę i cofnął się. Stał tuż przed linią trójek.
I stanął bokiem.
-To Side Three!
25:17
Kazunari, nie zwlekając podał do Midorimy. Shintarou, stojący przy swoim własnym koszu chwycił kulę.
-Głupcy.
Nagle mignęły mu przed oczami granatowe włosy.
-Nie dam ci!
Midorima syknął, gdy wybiła mu piłkę.
Nie wiem, jaką taktykę ma Shutoku...-pomyślał Kise- Ale duma Midorimacchiego dostaje ostro w kość.
Piłkę przechwycił Himura i nie zwlekając, wrzucił ją do kosza.
28:17
Takao wznowił grę. Spojrzał w bok, gdzie obok Midorimy wciąż czaiła się Kaori. Kazunari uśmiechnął się smutno. I podał do Ootsubo.
Shutoku pobiegło ze wspólnym atakiem. Brali w nim udział wszyscy, oprócz Midorimy.
Kaori drgnęła lekko.
-By was...! - krzyknęła, gdy Ootsubo podał do Miyajiego, a ten łatwo ominął Nakamurę.
Himura jednak nie zamierzał odpuścić. Jasnowłosy zerknął na niego i oddał kulę Takao.
Kazunari wyskoczył tuż przed koszem. Tam znajdował się blokowany przez Ootsubo Kamata, nijak nie mogący się uwolnić. Z drugiej strony przebił się Hideaki, ale za późno, rozgrywający Shutoku wrzucił kulę przez obręcz.
28:19
-Cholera. - syknęła.
Wznawiało Okamino. Hideaki podał piłkę w kierunku Nakamury, ale na linii podania stanął Takao. Shutoku pobiegło z natychmiastową kontrą. Ruszył z nimi także Midorima, wciąż mający Kaori obok siebie, bo nie zamierzała mu pozwolić na rzuty.
Kazunari podał do Kimury. Temu piłkę wybił Himura. Okamino odzyskało kulę.
-Kasamatsu!
Proste podanie trafiło do niej. Złapała piłkę w obie ręce i ruszyła pod kosz przeciwnika.
-Kasamatsu! - krzyknął Midorima.
-Heh. - uśmiechnęła się lekko - Żryjcie to!
Wybiła się z linii rzutów wolnych. Shintarou poszedł w jej ślady.
Zablokuje! - Kise wychylił się do przodu.
-Huh? - warknęła - Że niby co chcesz zrobić, Midorima?!
Wsadziła piłkę z impetem, tuż nad jego głową.
30:19
-Okamino odzyskuje dwucyfrową przewagę!
Wylądowała. I wypuściła szybko powietrze z ust.
Akechi zmarszczył brwi.
Kimura ruszył do przodu. Zanim Himura i Hideaki zdążyli się dobrze ustawić, podanie Takao przeleciało całe boisko. Pod koszem Okamino znajdował się Kamata. Skrzydłowy Shutoku spojrzał w bok i zanim blondyn do niego podbiegł, oddał piłkę Miyajiemu.
-Cholera! - warknęła Kaori, zostawiając Midorimę i biegnąc w tamtą stronę.
Jasnowłosy zerknął do tyłu i oddał piłkę Takao. Ten całkowicie wycofał grę.
Prosto do niekrytego zielonowłosego.
Midorima wyrzucił piłkę, która trafiła prościutko do kosza przeciwnika.
30:22
-Shutoku nie zamierza oddać gry! Rzucając trójki szybko nadrobią!
Rin podniósł piłkę i rozejrzał się. Kamata wyciągnął rękę. Hideaki uśmiechnął się i podał prosto do blondyna. Ten tylko mrugnął i od razu ruszył w stronę kosza przeciwnika. Miał puste pole.
Rozgrywający Okamino zastawił Takao. Nie zamierzał pozwolić mu przejść. Himura tymczasem krył Kimurę. Jedynym, który mógł zatrzymać Shigeru był Ootsubo.
Blondyn zatrzymał się raptownie, gdy naprzeciw niego pojawił się kapitan Shutoku.
Kozłował piłkę, stojąc w miejscu. W pewnym momencie wyskoczył. Ale to Taisuke był wyższy i silniejszy i bez większego wysiłku pozbawił Kamatę piłki.
Trzydzieści do dwudziestu czterech, Shutoku stopniowo zmniejszało przewagę przeciwnika.
-Grają bardziej zacięcie niż w pierwszej kwarcie. - stwierdził Moriyama. - Co nie zmienia faktu, że to pierwsza była pod zdobycie kontroli.
-Prawda. - powiedział Yukio - Ale to Shutoku lepiej się trzyma. Zmuszają Okamino do biegania w kółko.
-Tak. - potwierdził Kise - Sporo zyskują, ale też sporo tracą.
Zielonowłosy zmarszczył brwi, bo Kaori już stała przed nim.
Takao kozłował piłkę. Blokował go Hideaki.
-Kasamatsu kryje Midorimę! Jeden na jednego na całym boisku!
To w tej chwili najlepsza opcja. Krycie każdy na swego. Najlepsza, ale...
Najsłabsza, gdy formacja zostanie przełamana!
-Daj sobie spokój. Już przegrałaś.
-Zamknij się, Midorima! Dopóki nie przyznam tego przed samą sobą...nie przegram!
Kazunari podał w kierunku Ootsubo. Kapitan przebiegł parę kroków i oddał piłkę Miyajiemu.
Jasnowłosy miał wolne pole. Nakamura nie mógł go doścignąć, a Kamatę blokował Taisuke, który właśnie w tym celu tam pobiegł.
-Niech to! - granatowowłosa po raz kolejny tego dnia zostawiła Midorimę bez obrońcy i ruszyła na pomoc obronie.
I doścignęła skrzydłowego.
-Oooch, szybka jest!
Ale Mijayi oddał kulę Kimurze. Wkurzona już Kaori natychmiast znalazła się przy silnym skrzydłowym. Zza jego pleców wybiegał Takao.
Wykorzystał ten sam manewr co Koganei w meczu z Seirin!
-Shin-chan! - zawołał Kazunari, łapiąc piłkę i natychmiastowo przekierowując ją do obrońcy.
Midorima złapał kulę i wyskoczył. Był zupełnie po drugiej stronie boiska. Tuż przy swoim koszu.
Każdy może wyskoczyć do rzutu. Każdy może po jakieś chwili dopasować się w czasie.
Ale nikt, poza mną...
Nie potrafi zablokować go w dziewięćdziesięciu procentach.
Ale tutaj jest haczyk, który z pewnością rzuciło Shutoku. Doskonale wiem, o co wam chodzi.
I mam to totalnie gdzieś!
Zablokowała go, w chwili, gdy wypuszczał piłkę z dłoni. Kula wyleciała na aut.
-Tsk. - syknął Shintarou.
Daiki ziewnął przeciągle.
-Tak jak w przypadku gry z Kirisaki Daichii, to coś więcej niż zwykły mecz. Ani Midorima, ani Kaori nie zamierzają ze sobą przegrać. Będą walczyć do upadłego. Ten, który padnie pierwszy...-spojrzał w stronę boiska. - Przegra ten mecz. To po prostu...bitwa wytrzymałości.
***
W porównaniu do pierwszej kwarty, to jednak druga była ostrzejsza i bardziej zacięta. Oboje członkowie Pokolenia Cudów nie zamierzali pozwolić temu drugiemu na łatwe zdobywanie punktów.
Ale to Okamino na tym cierpiało. Nie wliczając w to Kasamatsu i Midorimy, to Shutoku lepiej grało.
A że mieli Takao, łatwiej im się rozgrywało i zdobywało punkty. Nawet jeśli zielonowłosy nie miał manewru. Ale Shintarou również się rozkręcił.
Ich taktyka była bardzo prosta.
-Tylko Midorima zatrzyma Kasamatsu. Znasz ją na wylot. - dodał mężczyzna, patrząc na swojego zawodnika. - Dodatkowo, tak jak mówisz, nie pociągnie za długo. Musimy zmusić ją do biegania.
I tak w rzeczywistości było. Zielonowłosy i tak rzucał. Zmuszając Kaori do biegania zyskiwał czas.
Po prostu nie mogła nadążyć.
Normalnie prawdopodobnie dałaby radę. Ale nie tego dnia. Nie po takim meczu. Nie, mając gdzieś na końcu głowy myśl, że obrona nie daje rady.
Mimo wszystko, jednak polegało to na zupełnie czymś innym, niż tym, co wydawało się ich trenerowi.
Ona zdaje sobie z tego sprawę. - pomyślał Haruguchi - Dlaczego tak gra?
Czterdzieści osiem do czterdziestu pięciu, Shutoku objęło prowadzenie.
Kaori przeklęła.
Nie mogę grać jak wcześniej, na same kradzieże, bo tylko się cofnę. A Shutoku to nie tylko Midorima. Wiedziałam to. Wiedziałam od samego początku. Ale co mogłam zrobić? Chłopaki nie nadążają. Ja próbuję być wszędzie. Tak się nie da. Niestety, ale...
-W tych eliminacjach nie Seirin było dla Okamino najgorszym przeciwnikiem. - odezwał się Imayoshi.
-Huh? - Sakurai spojrzał na kapitana.
-Pomimo tego, że grał tam Izuki, który zna sposób gry Kasamatsu na wylot. - mruknął czarnowłosy - To właśnie Shutoku jest dla nich najgorszym przeciwnikiem.
Kaori syknęła. Ale zanim wstała...
Himura położył jej rękę na ramieniu.
-Spokojnie. Zajmij się Midorimą. Ja zadbam o resztę.
-Himura-san...
-O nic się nie martw. Wygramy ten mecz.
Po czym wrócił na swoją pozycję, jak gdyby nigdy nic.
Jak za starych, dobrych czasów.
Wstała na równe nogi. I stanęła naprzeciw Midorimy. Kolejny raz.
Aomine zmarszczył brwi.
Ty masz coś w zanadrzu, czy lecisz na żywioł?
Tym razem w ogóle nie dopuściła go do piłki.
Oddychała ciężko. Druga kwarta miała się już ku końcowi.
Takao rozgrywał. Posiadacz Hawk Eye rozejrzał się czujnie. Wszyscy, włącznie z nim zostali obstawieni. Okamino nie zostawiało luki. Nawet jeśli mieli taką taktykę, jaką mieli, nic nie było łatwe.
Mecze z Pokoleniem Cudów nigdy nie były łatwe.
Kazunari zacisnął zęby i robiąc zmyłkę wzrokiem w prawo, podał w lewo. Hideaki złapał się na to, kula trafiła do Miyajiego.
Jasnowłosy wraz z goniącym go Nakamurą przeszedł do przodu. Ale gdy był już blisko kosza, Kamata wybiegł stamtąd.
Devil Claw!
Nie udało mu się to jednak w pełni, nie złapał kuli, jedynie ją wybił. Przechwycił ją zielonowłosy.
-Midorima!
Zaraz, chwila...-pomyślał Hyuga - Przecież on był przed chwilą po drugiej stronie boiska!
Znikąd pojawiła się przed nim granatowowłosa. Ten jednak podał. Prosto do Kimury, który wbił wsad.
-SHUTOKU ZWIĘKSZA PRZEWAGĘ!
Okamino wracało na swoją połowę. Himura spojrzał w tył.
-...Kasamatsu?
-Kapitanie!
Kaori stała jak słup na boisku.
-Cholera!
-Koniec. - powiedziała Riko, nie spuszczając wzroku z członka Pokolenia Cudów. - Skończyły jej się wszelkie zapasy.
-Jak to? - odezwał się Koga.
-Wygląda na to, że na oba mecze i nasz, i z Kirisaki Daichii, szczególnie na ten drugi, przeznaczyła energię, którą powinna zostawić na Shutoku.
-Jak to możliwe?
-Reinforcement.- powiedział Aomine- To nie są dodatkowe siły brane znikąd. Wczoraj nie brakowało jej gazu. Chciała je wykorzystać, by zniszczyć przeciwnika, jeszcze dodatkową siłą. A dziś, zwyczajnie...
-Kasamatsu zawsze wiedziała ile energii jej zostało. - powiedział Midorima - Ma niesamowitą wytrzymałość i dlatego też doskonale wie, ile jeszcze wytrzyma. Wczoraj w emocjach oraz tym, że grali w czwórkę wykorzystała sporą część energii, którą powinna była zostawić na dziś. Energii, której nie miała. Energii, dzięki której mogła mieć Reinforcement.
-Po prostu się zmęczyła. - dokończył Yukio - Nawet Pokolenie Cudów nie ma w swoich szeregach potwora, który nigdy się nie męczy.
A na boisku Kaori parsknęła tylko drwiącym śmiechem.
-Pieprzycie i pieprzycie, a żaden z was nie ma racji. - wyprostowała się i założyła ręce na boki - Zapominacie wszyscy o jednej rzeczy! - wszystkie oczy zwróciły się na nią. - Mecz z Seirin wczoraj...Midorima, ty też...-wskazała na niego palcem - Właśnie osiągnąłeś swój ostatni limit!
Wszystkie oczy, łącznie z graczami Shutoku zwróciły się na zielonowłosego.
Shintarou już nie stał prosto i spokojnie, a raczej garbił się i ciężko oddychał. Widać było, że oboje trzymają się tylko dzięki silnej woli.
Szlag. - pomyślał Ootsubo - Nie przewidzieliśmy tego.
-Wiedziała od samego początku. - odezwał się trener. - Nie tylko my chcieliśmy ją zmęczyć. Oni także chcieli zmęczyć Midorimę. To skutek nie tylko tego meczu.
Dwóch członków Pokolenia Cudów grało tego dnia przeciwko sobie. Każde było po solidnym meczu z dnia poprzedniego, gdzie oboje przekroczyli swoje dotychczasowe limity.
I nie było nawet najmniejszej możliwości, by zagrali na takich samych obrotach trzeciego dnia.
Ale...
Piłka poszła w ruch. Przechwyciło ją Shutoku.
Nie byli sami na tym boisku. Oboje mieli u swojego boku całą resztę drużyny.
Drużyny, który liczyły na nich.
I właśnie dlatego...
-Nie mogę przegrać! - krzyknęli jednocześnie. Shintarou był już w pozycji do rzutu, a przed nim już wyskoczyła Kaori. - To nie koniec! Midorima! Kasamatsu!
Ostatni rzut. I ostatni skok.
-Widzisz? - mruknął Aomine w stronę Wakamatsu. - Mówiłem. Ten, który utrzyma się na nogach, wygra ten mecz.
Z biurka, w pokoju klubowym Okamino, ze sterty dokumentów spadły dwie kartki. Obie nałożyły się na siebie tak, że było widać tylko część informacji na jednej z nich.
Wiek: 16 lat
Data urodzenia: 11 czerwca, Bliźnięta
Poprzedni klub sportowy: Klub Koszykówki Fukuro Junior High
________________________________________________________________________________
Nareszcie! Wiem, że ostatnio często mówię, że każdy kolejny rozdział jest ciężki, ale ten był specyficzny. Oha-Assa mi nie dopisywała przez długi, długi czas, co do przerwy między tym, a poprzednim rozdziałem, to naprawdę wiele czynników miało na to wpływ.
Okej. Nie czytałam po napisaniu. Jeśli zrobiłam jakiś spory błąd - poprawię go jutro. Edit. Już co nie co poprawiłam.
A teraz jeszcze dodam, że dzisiaj, 29 października, Wasza @RainGuardian1 ma, uwaga, ujawniam się, urodziny. Także ten rozdział to taki prezent urodzinowy ode mnie dla Was. :D Mam nadzieję, że się podobał.
A soundtracki zostaną dodane później. Do zobaczenia (oby niedługo!)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top