Rozdział 3 - Zawodnicy różnego rodzaju, czyli jak grały Wilki z Tokio
Treningi odbywały się dwa razy dziennie, od siódmej rano i popołudniu od siedemnastej. Z racji tego, że szkoła dysponowała dużą ilością sal, nikt im nie przeszkadzał.
Ćwiczenia zawsze rozpoczynały się od dość długiej sesji biegania. Wierząc, że kapitan miała jakiś plan, chłopaki nie protestowali. Opiekunem klubu był Keishin Yumeda, który niezbyt zwracał na nich uwagę, od czasu, gdy się rozpadli. Od tamtej pory klub musiał radzić sobie samemu.
Kaori Kasamatsu powoli ożywała. Widząc zaangażowanie chłopaków miała nadzieję, że się utrzyma i że w końcu uda im się coś osiągnąć. Po którymś treningu powiedziała, że ma niespodziankę i po chwili wniosła na salę wielki karton, który widzieli już parę godzin wcześniej w pokoju klubowym.
-Klubowe stroje.- wręczyła każdemu paczkę z granatowymi dresami.
Przez ramię szedł gruby, popielaty pas, z cieniutką bordową otoczką, tak samo jak kołnierzyk. Mankiety bluzy były również w tym samym kolorze. Podobnie układ szedł na spodniach od dresu. Na plecach bluzy, jasnoszarą nitką był wyszyty napis: Klub Koszykówki Akademii Okamino. Do kompletu dochodziła granatowa koszulka z takim samym lecz drobnym napisem z przodu, krótkie granatowe spodenki oraz nierozpinana bluza, taka sama jak koszulka.
Kaori się nie przyznała, ale ze względu na podobny układ kolorów, zawodnicy Okamino byli często myleni z zawodnikami Akademii Touou, w każdym razie dopóki nie przeczytano napisu na plecach.
Chociaż granie z Ao-chanem w jednej drużynie mogłoby być ciekawe, gdyby nie...
-Woooooow! Teraz na serio poczułem się członkiem drużyny!- zawołał Kamata, przywdziewając na siebie bluzę.
Po chwili również dostali torby, również w tym samym kolorze, co dresy, z popielatą i bordową otoczką.
Bardzo przejęty wszystkim Shigeru, postanowił zrobić drużynową fotkę, która następnie została wywołana w paru egzemplarzach. Każdy zawodnik dostał zdjęcie, a jedna z kopii wisiała w pokoju klubowym.
Po wrzaskach zachwytu, pierwszoklasiści zostali wyprawieni do domu. Kaori tymczasem wróciła się do pokoju klubowego i spojrzała na kalendarz. Inter-High szybko się zbliżało.
-Shun, ja...my przegraliśmy.- zacisnęła zęby, uderzając ręką o ścianę.- Przegraliśmy z Yosen, nie ma już drużyny.
-Hej, spokojnie. Bywa i tak.
-Ale obieca...
-To nie ostatnie mistrzostwa. Poza tym...-tutaj Izuki zacisnął zęby- My przegraliśmy w Finałach Ligi.
-To też...
-Nie twoja wina. Po prostu taka jest gra. Ale pamiętasz naszą obietnicę?
Uśmiechnęła się lekko.
-Jeden na jednego w przyszłym roku?
-Tak. Jeden na jednego.
-Ogólnie rzecz biorąc...-mówiła do siebie, wpatrując się w plik kartek, zawierające najnowsze informacje o wszystkich drużynach z Tokio, leżących na biurku.- Ze względu na poprzedni rok, ominie nas, po raz pierwszy, Finał Ligi. Jednak warto było być w ćwierćfinale, choć tak paskudnym. A w tym roku, kto zwraca uwagę...-westchnęła, biorąc wybraną kartkę do ręki.- Dzięki Ci, Boże, że ich ominiemy, bo na pewno z nim dotrą do Finałów. Już teraz mogę stwierdzić, że dojdą co najmniej do ćwierćfinału Inter-High. Dodatkowo ten sadystyczny kapitan, mocny środkowy, właściwie cały pierwszy skład...Nie są wcale na to gotowi, Ao-chan...
Odłożyła karteluszek na bok. Były na niej wypisane najnowsze wiadomości o Akademii Touou, jakie udało się jej zdobyć.
Natomiast chwyciła kolejną, również o pewnej drużynie i po paru minutach niemalże walnęła pięścią o biurko. Wkurzona jak w trakcie tamtego meczu z tym samym przeciwnikiem, syknęła:
-Jeśli tylko drania spotkam, załatwię go na amen. Podwoję ich wynik choćbym miała zrobić to sama. Cholerny, Krzaczasty Drań.
Kolejny papier.
-Seiho...zyskali jakiegoś nowego pierwszaka. Ale zawsze są w innym bloku, więc...- odłożyła kartkę, biorąc do ręki następną- Shutoku...
Parsknęła lekko śmiechem.
-To wszystko zależy od horoskopu, prawda Midorima? Gra z Shutoku w tym roku będzie cholernie ciężka, a ja nie mam jakkolwiek wyszkolonej drużyny.
Spojrzała na kalendarz.
-To już niedługo. Ale przydałoby się kilka sparingów.
Jak na zawołanie, zadzwonił telefon.
Połączenie przychodzące od: Shun Izuki.
***
-Mecz sparingowy?- Kagami spojrzał zdziwiony na kapitana- Z kim?
-Z Akademią Okamino.- powiedział Hyuga, podnosząc piłkę i rzucając nią do kosza.
Seirin powoli kończyło trening. Większość już sprzątała salę, parę osób, w tym kapitan jeszcze ćwiczyło rzuty.
-Gra tam jeden członek Pokolenia Cudów.- mruknął Kuroko, powodując tym natychmiastowe zainteresowanie Kagamiego.
-Naprawdę? Jak się nazywa?
-Kasamatsu Kaori.- odpowiedział za Tetsuyę Izuki.- Jedyna dziewczyna ze składu...
-...i bliska przyjaciółka naszego Izukiego.- wtrącił Koganei.
Piłka wypadła z rąk Taigi.
-Dziewczyna?
-Tak. Ale niesamowicie dobra i szybka.- dopowiedział gracz widmo.
-To nazwisko coś mi mówi. Hm....- mruknął Kagami i przystawiając sobie rękę do brody zaczął intensywnie myśleć, w każdym razie do czasu, kiedy nie dostał piłką w łeb od kapitana.- Ałaaa!
-No nie wiem, może kojarzy i się z kapitanem Kaijou?- westchnął zirytowany Hyuga.- To jest dość bliska rodzina.
-Ale momencik...Ta szkoła jest w Tokio, prawda?- spytał skrzydłowy, a uzyskawszy potwierdzenie, kontynuował- Senpai, nie graliście z nimi w zeszłym roku?
Drugoklasiści popatrzeli na siebie.
-Graliśmy...-Hyuga ponownie rzucił piłkę do kosza.- I podwoili nasz wynik. Mimo wszystko...-mówił dalej, nie zwracając uwagę na wyraz twarzy asa- To nie jest ta sama drużyna. Z tamtego składu została tylko ona i jest kapitanem.
-Dziewczyna z Pokolenia Cudów jest kapitanem męskiego klubu koszykówki, hm...-Taiga ponownie przystawił sobie rękę do brody, po czym spojrzał na wicekapitana- Skąd się znacie, Izuki-senpai?
Zajęty zbieraniem piłek Shun najpierw wrzucił wszystkie do specjalnego kosza, a dopiero potem odpowiedział, nie patrząc na rozmówcę:
-Od najmniejszego, mieszkamy na tej samej ulicy.
-Oo, to graliście razem w koszykówkę?!- ożywił się gracz.
Czarnowłosy przez chwilę wyglądał, jakby rozważał jego słowa.
-Można tak powiedzieć. I gramy...Dalej- dodał, z udawanym uśmiechem, zupełnie niepodobnym do jego naturalnego.
Otwierający już usta Kagami zamknął je, gdy Kuroko potraktował go niewidzialnym kopem.
***
Kaori postukała długopisem w biurko.
-Do następnej soboty jest bardzo dużo czasu. Potrzebuję jeszcze jednego meczu i to w tym tygodniu, nie następnym. Zaraz jest Inter-High i mimo, że nie bierzemy udziału w eliminacjach, ja nawet nie wiem, jak ich ustawić...Ech...-walnęła głową w biurko.
Nie była trenerem. I nawet nigdy nie chciała być kapitanem. A teraz miała na głowie oba te problemy. Plus, jeszcze nie miała drużyny, tylko pojedynczych graczy. Jak miała grać?
Jednak nie było innego wyjścia. Dodatkowo, na tą chwilę naprawdę niewiele wiedziała o czterech pierwszakach i właśnie o to chodziło - potrzebowała jak największej liczby sparingów, żeby ustalić w miarę dobrą taktykę na zbliżające się rozgrywki.
Tworzenie z powietrza było za trudne, zwłaszcza że pierwszoklasiści grali na podobnych pozycjach. Obecnie, miała w drużynie dwóch środkowych i dwóch rozgrywających, z których jeden potrafił rzucać trójki, które są tak ważne w meczu. Niby kwestia przypadku, a jednak nie...
Ją samą poprzedni kapitan postawił na środku. Nie była typowym środkowym, bo jej styl gry na tej pozycji był całkowicie odmienny od reszty. Nie robiła wsadów. Nie robiła zbiórek. Przynajmniej początkowo.
Nie dopuszczała przeciwnika do sfery podkoszowej.
Sprawiała, że piłka trafiała w ręce właściwej osoby.
Stała, jak ściana.
Podniosła głowę do góry i wyciągnęła telefon z kieszeni. Weszła w listę kontaktów i zaczęła przewijać w dół. Jeden numer się podświetlił, znieruchomiała z palcem tuż nad ikonką z słuchawką.
Kapitan Sadysta - połącz
-Nie...aż tak to zdesperowana nie jestem. - parsknęła lekko śmiechem. - Ostatni sparing z nimi był całkiem ciekawy, ale...
Przewinęła dalej.
Wybrała pewien numer i przystawiła komórkę do ucha.
- Oha-Assa Ci dziś widocznie nie sprzyja, zostaw Shin-chanowi wiadomość... - zabrzmiał w słuchawce nieznany jej głos, a następnie ów ktoś roześmiał się i zakończył nagranie.
Normalnie może by się i uśmiechnęła, ale dzisiaj wyjątkowo nie była w nastroju do żartów.
-Midorima, kono yaro...
Midorima- zakończ
Tym razem dojechała do początku listy.
Akashi- połącz
Zmarszczyła brwi.
Krzaczasty Drań
-...Po co ja ciągle mam jego numer? - już miała wcisnąć usuń, ale się powstrzymała- Ech...
Kise Ryouta- połącz
-Racja...po co tak kombinować...- zjechała w dół, prawie na sam koniec kontaktów.
Nii-chan - połącz
-No, braciszku...w tobie ostatnia nadzieja.
***
Kanagawa, Liceum Kaijou
Drzwi trzasnęły. Na twarzy Kise pojawiła się dziwna konsternacja. Telefon, który Yukio zostawił na wierzchu torby wciąż wibrował.
-Nie przejmuj się - mruknął Moriyama- Ma gorszy dzień.
-Co go tak zdenerwowało, senpai? - zapytał blondyn, drapiąc się po głowie. Yoshitaka jednak nie umiał jednoznacznie odpowiedzieć i kręcąc głową usiadł przy ścianie.
Zawibrował telefon. Ale tym razem jego. Ryouta sięgnął do torby i spojrzał na połączenie przychodzące.
-KASCCHI! - ryknął radośnie, a po drugiej stronie Kaori odstawiła komórkę od ucha.
Tak, jak dawniej. Aż się nawet stęskniłam.
-Cześć, Kise. Ale...Kascchi?- zapytała, bo zwykle zwracał się do niej Kasamatsucchi.
-Ach, wybacz...-choć tego nie widziała, blondyn uśmiechał się zakłopotany.- Kasamatsu-senpai powiedział, że mam jakoś odróżniać jego od ciebie.
-Rozumiem. I właśnie mam do niego sprawę. Macie teraz trening?
-Um...tak. Przerwę nawet.
-TO DLACZEGO TEN DRAŃ NIE ODBIERA?! - tym razem to Ryouta odsunął komórkę od głowy, a następnie westchnął lekko i zaczął zmieniać buty przed wyjściem z sali.
-Senpai przed chwilą wyszedł.
Po drugiej stronie dziewczyna uderzyła głową w ścianę.
-Cały Yu...Co ty robisz?- zapytała, bo od strony przyjaciela dobiegły ją dziwne szelesty, a nagle usłyszała krzyk rozmówcy.
-SEEEEENPAAAAAI! TELEFON DO CIEBIE!
-Do mnie? Z twojego?- mruknął Kasamatsu, a Kaori już z daleka wyczuła jego wojowniczy nastrój.- Jeśli to jakaś kolejna twoja psychofanka, to cię zabiję.
Dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
-Czego?
-Nic się nie zmieniłeś, Nii-chan.- wyobraziła sobie jego minę, najpierw oczy, w których pojawiło się zdziwienie, potem nagle zwykła mina typu nic mnie nie obchodzi.
-Przepraszam.- zreflektował się i poszedł do przodu, nie chcąc by Kise był świadkiem rozmowy.- O co chodzi i czemu nie dzwonisz do mnie?
-Bo nie odbierasz, geniuszu.- w tej samej sekundzie walnął się mentalnie ręką w głowę, gdyż zorientował się, że faktycznie wypadł z sali nie zabierając ze sobą urządzenia.- Mam małą prośbę.
Westchnął lekko.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem...Czy mógłbyś mi załatwić u waszego trenera sparing w tym tygodniu?
Yukio ze świstem wypuścił powietrze z płuc.
-Jasne.
***
Jako że Hyuga szedł w podobnym kierunku, co Kuroko i Kagami wracał razem z nimi. Szli w milczeniu poboczem, jednak Taiga postanowił zadać pytanie drugoklasiście.
-Kapitanie...
Junpei zatrzymał się.
-Chcesz wiedzieć dlaczego?- zapytał, podchodząc do barierki i opierając się na niej.
-Um...tak.- mruknął czerwonowłosy, drapiąc się po głowie - Czy nie uraziłem czymś Izuki-senpaia?
-A skąd.- parsknął lekko kapitan, po czym spojrzał w niebo. - Wam może się wydawać, że Izuki zachował się dziwnie. On się cieszy, ale stara się tego nie pokazywać.
-Cieszy?- mruknął Kuroko.
Obrócił się w ich kierunku.
-Tym, który zachęcił Kasamatsu Kaori do koszykówki, był jej kuzyn, obecny kapitan Kaijou. A osobą, która namówiła Izukiego do gry, była właśnie ona. Obiecali, że zagrają przeciwko sobie, jeden na jednego. Ale w zeszłym roku...-Hyuga ściszył głos- Rozgrywający Okamino, z którym każdy miał na pieńku sfaulował go z czystej złośliwości.
-Jak to?!- zawołali chórem obaj gracze.
-Tylko Eagle Eye uratowało go wtedy przed kontuzją, która prawdopodobnie wyeliminowałaby go z gry na długi czas. Jednak zdjęliśmy go z boiska, tak na wszelki wypadek, uwierzcie, naprawdę wyglądało to groźnie...
Druga połowa meczu wciąż nie układała się po ich myśli. Kasamatsu Kaori, nie dość, że uprzedzała Mitobe w zbiórkach i to opierając się na szybkości, nie na sile, równie dobrze kradła większość możliwych podań, jakie wymieniali między sobą na połowie przeciwników.
Arakida zgrzytnął zębami, gdy Seirin było w ataku. Doceniał środkową, ale nie lubił jej. Kryty przez niego Izuki właśnie minął go, ale to było częścią planu Naokiego i gdy tamten zamierzał rzucić, wpadł na niego z całą siłą, celując w lewą nogę. Jednak przeliczył się, bo Eagle Eye zareagowało i chłopak zdążył cofnąć się odrobinę. Wywrócili się obydwaj.
-Faul! Granatowy, numer dziesięć! Dwa rzuty wolne!
W ogólnym zamęcie, nikt prócz Riko, Kaori i Ayagewy nie dostrzegł, że rozgrywający, który już wstał, krzywi się przy ruchu nogą.
Wicekapitan Akechi Kayuzuki chwycił Arakidę za koszulkę.
-Co ty wyprawiasz?- syknął, potrząsając nim, a jego głos rozniósł się po sali - Tak się nie gra!
Ayagewa podszedł do ich obu i również zaczął wykład. Himura Takahiro trzymał mocno rękę na ramieniu Kaori, jakby chcąc się upewnić, że ta nie podejdzie i nie znokautuje Naokiego, a gracze Seirin zgromadzili się wokół rozgrywającego.
-Nic mi nie jest.- zaprotestował Izuki, ale Aida już mierzyła go wzrokiem. Nie była to poważna kontuzja, raczej porządne zbicie, gdyby się nie cofnął, byłoby tylko gorzej. Ale wszyscy wiedzieli jedno. Po stracie Kiyoshiego nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko.
-Zejdź...-mruknął cicho Hyuga, klepiąc go w plecy, a pomruki kolejnych członków drużyny tylko upewniły Izukiego, że nie ma sensu dyskutować.
Jednak zanim ogłosili zamiar, usłyszeli sygnał zmiany.
-Granatowi, zmiana!
Zdziwieni, spojrzeli na przeciwników.
Akechi wywlókł Arakidę z boiska, a w jego miejsce wszedł Haruguchi Yuu, rozgrywający z czwartej klasy. Kapitan tymczasem podszedł do graczy Seirin.
-Przepraszamy za niego.- kłaniając się, podał rękę najpierw Hyudze, a potem Izukiemu dodając- Mamy nadzieję, że ta kontuzja nie jest poważna. Proszę, grajmy dalej fair i nie kryjmy urazy.
Nieco zaskoczeni, skinęli głowami.
Taki był właśnie Ayagewa Shoyo i tak grały Wilki z Tokio. Nie spodobało im się zagranie Arakidy, nawet jeśli miałoby im to pomóc. Nigdy się nie chwytali brudnych sztuczek, absolutnie zawsze grali czysto. Nie chcieli zwycięstwa poprzez osłabienie przeciwnika, chcieli normalnej gry i radości z nią związaną.
Junpei ponownie spojrzał w niebo.
-P-Poważnie?- Kagami był zszokowany. Pierwszy raz o czymś takim słyszał. Żeby drużyna sama siebie osłabiła, tylko przez nieczyste zagranie jednego ze swoich.
-Tak. Do starcia między Izukim a Kasamatsu nie doszło, natomiast Okamino przegrało z Yosen w ćwierćfinale Winter Cup. Wtedy zawarli kolejną obietnicę...- kapitan się wyprostował.- W następnym oficjalnym meczu zagrają przeciwko sobie, na pełnej mocy. Ale Okamino straciło niemal całą drużynę i nie było wiadomo, czy się podniosą. Ale, jak widać, jest ich już tylu, że mogą grać. Izuki... On woli o tym nie rozpowiadać. Cieszy go sama myśl o tym i nie odda gry przeciwko niej nikomu.
-Okej, to rozumiem, ale...- mruknął Kagami, ale kapitan go uprzedził.
-Dalsza część to już sprawy między nimi.
* W tym wypadku ilość graczy Seirin się nie zgadza, bo gdyby z boiska wypadł jeszcze Izuki, graliby w czwórkę. Uznajmy jednak, że było w porządku
***
-Zbiórka!
Chłopaki ustawili się w linii przed kapitanem.
-Udało mi się umówić dwa sparingi.-powiedziała, podnosząc rękę na znak, że mają jeszcze nie hałasować- Jeden w ten piątek, z Kaijou...-Nakamura poruszył się lekko, wiedział, kto tam na niego czeka.- A w następną sobotę z Seirin. W obu tych szkołach są zawodnicy z Pokolenia Cudów. W Kanagawie spotkacie Kise Ryoutę...
-TEGO Z PHOTOBOOK'A? - zawołał podekscytowany Kamata, a reszta spojrzała na niego z politowaniem.
Kaori parsknęła śmiechem.
-Tego, który skopiuje każdy twój ruch.- mruknęła- Co do Seirin, poszedł tam szósty zawodnik widmo, Kuroko Tetsuya.
-To to nie legenda?!- zawołał Rin.
-A skąd.- machnęła ręką na znak zaprzeczenia- Prawdziwy mistrz podań. Słuchy niosą o jeszcze jednym, bardzo zdolnym zawodniku z Seirin...Ale to przekonamy się na miejscu. Na sam początek: Kaijou i...- uderzyła dłonią w tablicę, która stała za nią.- Coś na kształt taktyki.
Na białej tablicy wszystko było rozrysowane.
-Nie mamy jeszcze standardowej strategii. To, co planuję, wymaga dużo treningów, ale jestem przekonana, że dacie sobie z tym radę. Na tę chwilę, oprzemy taktykę na zdobywaniu punktów z zewnątrz jak i w środku. Tak zwane w i na, taka normalna taktyka. Zobaczymy, jak to nam wyjdzie w meczu. Co do pozycji...-tu chłopaki przestąpili z nogi na nogę.- Hideaki zagrasz jako rozgrywający. Ibuka i Kamata, skrzydłowi. Nakamura, jako rzucający obrońca, wiem...-pochwyciła jego spojrzenie od razu.- Musisz przypomnieć sobie technikę rzucania trójek. Ja zagram w środku, ale nie będę robić wsadów, tylko podawać wam piłki.
-To to, o czym kapitan mówiła na treningach?- zapytał Shigeru.
-Dokładnie tak. Na razie trzymam się pozycji, na której grałam w zeszłym roku. Ewentualnie podczas meczu może się coś zmienić - podniosła głowę.- Czy wszystko jest jasne?!
-Tak, kapitanie!
-Świetnie. Piątek, o dziewiątej rano. A i będziecie jeszcze potrzebować...-wskazała na kolejne, duże pudło.- Włóżcie to.
W środku znajdowały się dwa komplety strojów do gry, jeden miał oczywiście odwrócone kolory. Blondyn pierwszy podszedł do kartonu, wyciągając koszulkę.
Była granatowa, od pach w dół szedł popielaty, gruby pas z bordową otoczką, która szła też dookoła szyi, na rękawach i na samym skraju koszulki. Napis Okamino Gakuen Kokou z przodu był w również w tym kolorze, a numery oznaczał kolor popielaty.
-Piątka należy do Hideakiego.- powiedziała, a Shigeru podał rozgrywającemu strój.- Szóstka jest Ibuki, ósemka twoja, Kamata, a dziewiątka dla ciebie, Nakamura. Czwórka jest moja.
Sam jej strój nie był skrojony w typie damskim lecz wciąż w męskim. Za duża byłaby różnica i za dużą uwagę by zwracała. Poza tym...Zawsze był wygodniejszy.
-Dziękujemy!
***
-Co myślicie o tej taktyce?- zapytał Shigeru, pakując pieszczotliwie strój do torby.- Wydaje się, nieco...
-...Dziwna? Tak, przyznaję.- odpowiedział Ibuka- Nie ujmując nic Kasamatsu-san, jest druga najniższa w zespole, ma prawdopodobnie najmniej siły i gra na pozycji, na której wzrost i siła liczą się najbardziej.
-To musi mieć związek z tym Bat Ear.- stwierdził Rin, zakładając dresowe spodnie.- Ale w starciu z silnym środkowym, to może nie wystarczyć.
-Moim zdaniem to jest próba.- odezwał się Ryuji- Prawdopodobnie zmieni się ustawienie po kwarcie lub dwóch. Kasamatsu-san na razie nie wie, jak gramy w prawdziwym meczu, więc najważniejsze zostawiła dla siebie.
-W sumie...-dodał Ibuka.- Sama mówiła, że w zeszłym roku grała na środku. Musiała sobie radzić.
-Widziałem zeszłoroczny mecz.- zaskoczył wszystkich Kamata- Kasamatsu-san nie zbierała piłek, tylko je wybijała i to zanim ktokolwiek zdążył ją złapać. Jakby wiedziała, że nie wpadnie i gdzie poleci. Jakby ją słyszała. Nie wychodziło jej to za każdym razem, ale...Powiedzmy osiemdziesiąt procent zbiórek sama ogarnęła i to nie łapiąc piłki od razu tylko ją wybijając i po chwili samemu chwytając.
-To musi być to całe Bat Ear.- mruknął Hideaki.
***
Izuki zasunął roletę i usiadł na łóżku. Szczerze mówiąc, nie był do końca przekonany, czy mecz z Okamino to dobry pomysł. Wręcz przeciwnie, wydawał mu się całkiem zły.
Ćwierćfinał poprzedniego Winter Cup dał się we znaki Wilkom. Z powodów, które Shun i Hayato znali, jako jedni z nielicznych, klub rozpadł się. Czwartoklasiści, którzy kończyli szkołę, co prawda nie odeszli od razu, ale po jakieś chwili. Został tylko kapitan i Kaori.
Ogólnie rzecz biorąc, sam fakt, że czwartoklasiści mimo wszystko udzielali się w zajęciach klubowych uważał za niesamowity.
W związku z tym całym zdarzeniem i niemocą, siła Bat Ear znacznie osłabła, tak jak i zmniejszyła się naturalna szybkość dziewczyny. Dodatkowo, kontuzja nadgarstka nabyta w meczu drugiej rundy, osłabiła prędkość wybicia.
Nowi gracze Wilczej Akademii mylili się w pewnej kwestii. Wystawienie siebie, jako gracza środkowego, miało sprawdzić umiejętność Bat Ear.
Tak naprawdę naturalną pozycją Kaori nigdy nie był środkowy. To skrzydłowy, pozycja pozwalająca zarówno na atak jak i obronę, była idealna dla kapitana drużyny Okamino. Tak jak grała w Teiko, jako niski skrzydłowy, czyli na wszechstronnej pozycji, towarzysząc Atsushiemu lub samej idąc do przodu. Ale w gimnazjum nie służyła tylko za wsparcie, chociaż nie była samodzielnym atakującym. Była raczej jak ściana, którą ciężko było obejść.
Tyle, że jej pole krycia było niesamowicie duże. W poprzednim roku Akademia dość dobrze radziła sobie z atakiem, ale miała braki w obronie. Gdy postawili tam zawodnika z Pokolenia Cudów, ich defensywa drastycznie wzrosła.
I ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Musiała przetestować nowych rekrutów. Dopóki nie przekona się, jak działają w obronie, gdy przeciwnik ma dobrą ofensywę, najważniejsze rzeczy musiały pozostać w jej rękach. A każdy, nawet pierwszy lepszy zawodnik umie rzucić piłkę do kosza.
Natomiast Aomine Daiki stwierdził zupełnie coś innego. Przyznawszy, że Kaori ma naturalny talent do grania z tyłu, gdzie wybija piłki i podaje je atakującym, stwierdził że między naturalnym talentem a prawdziwym talentem jest spora różnica.
Aomine, jako doświadczony i niezwykle utalentowany gracz, jako jedyny zdawał sobie sprawę z pewnej rzeczy.
Dopóki nie przejdziesz do prawdziwego ataku, nie rozwiniesz się w pełni.
Byli do siebie niesamowicie podobni. Ich prędkość była niemal identyczna. Ale mimo wszystko szybkość reakcji to Kaori miała lepszą. Jednak Daiki był bardziej zwinny i ogólnie jego umiejętności były wyższe.
Dobrze wiedział, że prawdziwym talentem Kaori byłoby wykorzystanie Bat Ear w ataku. Wtedy byłaby silnym skrzydłowym, nie do powstrzymania. Gdyby robiła wsady, a nie tylko towarzyszyła atakującym...
________________________________________________________________________________
Na tym się kończą gotowe rozdziały. Tak naprawdę to zmiksowany rozdział trzeci z fragmentami z czwartego.
To opowiadanie miało "szkielet" i ta pierwsza wersja była zakończona. Jednak w związku ze złośliwością rzeczy martwych, przepadła. Nie jest mi żal tej wersji, bo była właśnie zaledwie "szkieletem", pamiętam co było i w jakiej kolejności, ale żal mi najbardziej tego, że znajdowały się tam dokładne opisy meczów, gdyż je w późniejszym czasie edytowałam.
Także...nie oczekujcie, że kolejny rozdział pojawi się od razu. Teraz muszę go napisać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top