Rozdział 28 - Narodziny asa Akademii Okamino

Ten mem u góry tak bardzo mnie bawi...chociaż jest niezwiązany z rozdziałem musiałam go wrzucić. 

________________________________________________________________________________

https://youtu.be/sw3r4eumf7I

Masz to jak w banku, cholerny draniu! Nasz kolejny mecz to będzie twój pogrzeb!

Hanamiya wstał na równe nogi, już gotując się ze złości.

Ale to był dopiero początek. Początek pogrzebu.

-Faul w obronie, zielony numer cztery! Dwa rzuty wolne dla granatowych! - gwizdek zabrzmiał jeszcze raz. - Mecz zostaje wstrzymany do czasu wymiany kosza!

Zawodnicy zeszli na bok. Na trybunach zapanowało poruszenie.

-No tego...to nawet ja się nie spodziewałem. - przyznał zaskoczony Imayoshi. - Jednak emocje robią swoje.

Mina Aomine wyrażała czysty zachwyt.

Całkiem nieźle, to był porządny wsad. Jeszcze trochę ci brakuje, ale wreszcie jesteś na dobrej drodze.

Kaori-chan...kto by się spodziewał, że akurat w tym meczu dojdzie do czegoś takiego. - pomyślała Momoi.

Wakamatsu siedział nieco naburmuszony. A nawet bardzo.

A ja nigdy nawet nie urwałem obręczy! Hańba mi! Jestem gorszy od dziewczyny!

Hyuga w milczeniu przypatrywał się granatowowłosej.

Rozwal go.

Kagami uśmiechnął się.

To tylko sprawia, że czekam jeszcze bardziej na mecz rewanżowy.

Miyaji tylko uśmiechnął się z zadowolenia, zaś Takao siedział z rozwartymi szeroko ustami.

-Jutrzejszy mecz może być dla nas najtrudniejszy. - stwierdził Kimura.

-Najpierw musimy skupić się na Seirin. - zganił go Ootsubo, po czym spojrzał na boisko. - Szkoda, że nie ma tu Ayagewy. Zwariowałby ze szczęścia.

Poprzedniego kapitana Okamino na trybunach nie było, ale był na nich ktoś inny. Ktoś, komu właśnie lekki uśmieszek zamajaczył na ustach.

Kaijou jako jedyne wydawało się nie być zaskoczone. Trenowali z Wilczą Akademią całe dwa tygodnie. Wiedzieli, że dadzą radę. Choć urwanie obręczy było dość niespodziewaną akcją.

Obok Aomine, Murasakibary i Kagamiego, Kasamatsu była kolejną osobą, z grona niezwykłych graczy, która to zrobiła.

-Yyy, kapitanie? - Kaori uniosła wzrok. Shigeru wskazywał na jej rękę. - Możesz już to chyba puścić...

Faktycznie, cały czas trzymała obręcz w dłoni. Odłożyła ją na ławkę bez słowa.

Była w tej fazie.

Pierwszy mecz, z Seirin. Nie udało im się wygrać, ale też nie przegrali.

Mogło wyglądać na to, że w trakcie tych eliminacji ma zupełnie inne priorytety niż zwycięstwo. Pojedynek z Izukim, zemsta na Hanamiyi. Ale tak nie było. Pierwszą, najważniejszą sprawą był bilet na Winter Cup. Fakt faktem, mecz z Seirin nie do końca poszedł po jej myśli. Ale to tylko znaczyło, że musieli wywalczyć bilet w pozostałych dwóch meczach.

Zdobędę go bez względu na wszystko. 

A osobą, która stała na drodze był właśnie Hanamiya Makoto.

Więc zniszczę go. Odpowie za wszystko, co zrobił.

Hanamiya uniósł spojrzenie. Trybuny też to wyczuły.

Naprzeciwko Kirisaki Daichii nie stali już zawodnicy Okamino.

Stała tam wataha wilków, groźna, żądna krwi, z niemalże szyderczym wyrazem pysków. Aura złowrogiej sfory otaczała czterech graczy, prawie że można było dojrzeć tego warczącego wilka z wyszczerzonymi kłami, gotowego wykończyć ofiarę. Graczom tym już nie zależało na druzgocącym zwycięstwie nad przeciwnikiem, tylko na jego kompletnej destrukcji.

***

Ziewając, Kumiko usiadła przy stole.

-A gdzie tamta? - zapytała, zauważając brak jednej osoby.

-Kto? Kaori...Jest w trakcie meczu. - odpowiedział ojciec, który właśnie wszedł do kuchni.

-Trwają eliminacje do krajowych mistrzostw. - odezwała się matka - Trzy dni z rzędu mają mecze eliminacyjne.

Kana prychnęła.

-I znowu przylezie z tym śmierdzącym strojem. - zmarszczyła nos z niesmakiem. - A ja myślałam, że nie ma nic gorszego od smrodu konia. Wczoraj to chyba tylko zremisowali?

Matka obróciła się i położyła miseczki z ryżem na stole.

-Wczoraj grali z Seirin. Z tego, co mówią, mecz był strasznie zacięty.

Kana wzięła pałeczki w dłonie.

-Seirin? - powtórzyła, zajadając się ryżem. -Tam chyba gra ten jej chłopak?

Kobieta usiadła przy stole i zmarszczyła brwi.

-Daj spokój Shunowi, to naprawdę miły chłopiec. Zajmij się lepiej sobą. - zwróciła uwagę córce.

-Tsa...zapomniałam, że ona nie ma chłopaka.

-To dzisiaj są finały? - wtrąciła Kumiko, dolewając sobie herbaty.

-Tak. - mruknął ojciec, wcinając kanapkę na stojąco, opierając się o ścianę. - Ale jakaś taka zdenerwowana była.

-Może wie, że przegra. - skomentowała Kana.

Matka spojrzała na nią karcąco.

-Nigdy się nie nauczysz? Zawsze się czepiasz. Daj sobie spokój.

Kumiko niemal niedostrzegalnie zadrżała.

-To z kim grają dzisiaj? - spytała już spokojniej najstarsza.

-Przeszły cztery drużyny. - odpowiedział mężczyzna, kończąc kanapkę i myjąc ręce. - Oni, Seirin, Shutoku i...

-Kirisaki Daichii. - odezwała się nagle Kumiko.

-Właśnie. Poza tym w tamtych dwóch szkołach grają członkowie z jej dawnej drużyny. A ta trzecia...

Wszystkie kobiety znieruchomiały. Tata pewnie już nie pamiętał, że Hanamiya Makoto był właśnie z tej ostatniej szkoły, ale one owszem.

-Ponoć paskudna drużyna, grają niesportowo.

Siostry spojrzały po sobie i równocześnie wstały od stołu.

-Hej, gdzie...

A one wybiegły z domu i skierowały się w stronę, gdzie były przeprowadzane eliminacje. I właśnie trafiły na wznowienie trzeciej kwarty.

Kana szła przodem, szukając wolnego miejsca i nagle przystanęła.

-Yukio. - powiedziała, zauważając kuzyna. Ten drgnął i obrócił się.

-Kana, Kumiko. Dawno was nie widziałem. - powiedział, zwracając przy tym uwagę Kise i reszty Kaijou.

Blondyn oniemiał.

-Słodkości! - zapiszczał, bacznie przyglądając się jasnowłosej. Moriyama za to spojrzał na Kanę, ale nie doznał szoku - choć zarówno obie siostry były ładniejsze niż Kaori, to nie był jego typ. Jego typ właśnie znajdował się na boisku i miażdżył przeciwnika.

O tak. To lubił.

Kise wywalił się z hukiem do tyłu, kiedy Kasamatsu go kopnął.

Ten typek przypadkiem nie był z nią w jednej drużynie? - pomyślała Kana - Widziałam go jeszcze na jakimś magazynie.

-Aaaaaa! Za co, Kasamatsu-senpai?! - zawołał z wyrzutem.

Ciemnowłosy uniósł pięść do góry, która zadrżała.

-Odwal się od mojej kuzynki! - warknął.

Kobori parsknął śmiechem.

-Gdzieś to już słyszałem. -powiedział cicho.

Kolejna żyłka wystąpiła na czole kapitana.

-Wszyscy macie się odwalić od wszystkich moich kuzynek!

-To w końcu ile ty masz tych kuzynek, senpai?!

-Cichoooo! - uciszył blondyna Moriyama. - Zaczyna się.

Yukio tylko prychnął, po czym odwrócił wzrok od Kise i spojrzał na obie dziewczyny.

-Kaori się wkurzyła. Hanamiya kontuzjował jej gracza, grają w czterech. - wyjaśnił krótko sytuację.

-A ta...obręcz? - zapytała Kumiko, wskazując leżącą rzecz na ławce Okamino.

Ryouta uśmiechnął się lekko.

-To Kascchi urwała.

-Ta, akurat. - obie siostry usiadły na dwóch z trzech wolnych miejsc obok kuzyna.

-Czyżby sprowadziło was to, o czym myślę? - zapytał cicho.

-Koszykówka koszykówką, ale tej mendzie należy się ostre manto. - odpowiedziała kątem ust Kana. - Skoro mam już okazję to zobaczyć, nie przepuszczę tego.

Trzecia kwarta została wznowiona.

***

https://youtu.be/QETwEYmPQJw

Drużyny stanęły na boisku. Najpierw miały być wykonane rzuty wolne. Kaori trafiła bezbłędnie obydwa. Okamino zbudowało już kilkupunktową przewagę w ciągu zaledwie dwóch minut.

-I co, Kasamatsu. - prychnął Hanamiya - Naprawdę sądzisz, że wygracie ze mną w czwórkę?

Nie odpowiedziała, jedynie przeszła na swoją połowę.

-Tsk. Zabiję.

Piłka dla Okamino. Ryuji rozejrzał się i spojrzał na Hideakiego. Tracący powoli zimną krew Hanamiya poruszył się w tamtą stronę, ale to była najbardziej klasyczna z klasycznych zmyłek piłka poszła prosto do Kamaty, który natychmiastowo przekierował ją do Kaori.

Granatowowłosa od razu zaczęła kozłować piłkę. Na jej drodze stanął Hara.

-Tak łatwo mnie nie przejdziesz!

Nie.

Przeszła jeszcze łatwiej, nawet nie zorientował się kiedy.

Wyskoczyła do wsadu. Środkowy Matsumoto zaczął atakować łokciami. Wygięła się w drugą stronę, jednak z tej pozycji nie mogła już zrobić wsadu.

Kaori była zawsze zwinna, ale nie aż w takim stopniu jak Aomine. Umiała rzucić i z boku, czy z fadeaway'a, lecąc równolegle do podłogi, ale na pewno nie ze wszystkich pozycji jak on. Pozostawał jeszcze inny fakt, a mianowicie taki, że nie robiła wsadów póki co idealnie.

Byli podobni. Ale nie tacy sami.

Pięćdziesiąt dziewięć do czterdziestu czterech, w ciągu kilku minut Wilki objęły ponad dziesięciopunktowe prowadzenie.

-Cholera...-wysyczał Hanamiya.

Od samego początku miał zamiar się jej pozbyć. Nic a nic mu to nie wychodziło.

Uniósł ręce niby w geście bezradności, a na twarz wpłynął mu najbardziej paskudny z całego arsenału uśmieszków.

Widzę, że muszę się tym zająć samemu.

Spojrzał w tył. Obserwowała go.

Tym dzikim wzrokiem.

-Kasamatsu od tej chwili leci również na Animal Instinct. - powiedział Midorima - Żaden z nich nie da rady jej sfaulować, tym bardziej, jak łączy to z nową umiejętnością Bat Ear. Możliwość zwierzęcej reakcji z wiedzą o każdym ruchu przeciwnika...

-Hanamiya w  momencie, gdy Kaori wsadziła piłkę, przegrał ten mecz. - mruknął Daiki - Ceremonię pogrzebu możemy uważać za otwartą. Ale chyba nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

Kirisaki Daichii wznowiło grę. Makoto kozłował piłkę tuż przed Nakamurą. I w pewnym momencie minął go, a rzucającego obrońcę dość brutalnie zasłonił Yamazaki. Hanamiya zamierzał podać, ale tuż przed nim pojawiła się Kaori, wybijając mu w tempo piłkę.

Przeszła do przodu, ale ten pociągnął ją za materiał stroju.

Obdarzyła go złowrogim spojrzeniem.

-Łapy precz od koszulki!

Kula wyleciała na aut. Piłka dla Okamino.

-No to słuchajcie. Ja i Kamata pójdziemy jako główny atak. - powiedziała, zwracając wzrok ku jasnowłosemu. Mieli czas sędziowski w trzeciej kwarcie.- Korzystaj z Side Three ile dasz radę. Jeśli będziesz miał czystą okazję na zbiórkę czy wsad, zrób to. Tylko wtedy. Jeśli nie, co jest bardziej pewne, przechwyć piłkę...-spojrzała na niego z błyskiem w oczach. - Wiem, że dasz radę.

Chłopak kiwnął głową.

-A wy, zostaniecie w obronie. - zwróciła się do dwóch pozostałych graczy. - Również, jeśli nadarzy się wam okazja, rzucajcie. W trakcie kontrataku wesprze was jedno z nas.

-Nie. - powiedział Nakamura - Wystarczy, że cofnie się Kamata.

-Huh?

Blondyn uśmiechnął się.

-Sama powiedziałaś kapitanie, że możesz być albo w obronie, albo w ataku. A jeśli chcesz przejść dalej, nie możesz się cofać.

Musisz przejść do ataku.

Nie możesz się cofać.

Prawdziwe wykorzystanie Bat Ear leży w ataku.

Jedyne co musisz zrobić, co musisz zmienić, to stać się asem!

-Dlatego zostaw tyły nam. - odezwał się Hideaki - Powierz nam je. Terytorium watahy nie zostanie zniszczone.

Zostaw im tył, zaufaj im, przejdź do przodu i ich poprowadź!

Terytorium watahy?

-Słuchajcie, pierwszaki! - zawołał Ayagewa - My to wilki. A kosz to takie nasze terytorium, które trzeba bronić. Taki nasz dom! Łapiecie?

Uderzyła się teatralnie otwartą dłonią w czoło. 

Znowu zaczyna te swoje wywody...

-Ech, Ayagewa...-pokręcił głową Haruguchi. - To chyba tak nie działa.

-Co nie działa, jak nie działa?! Wataha ma swój dom, który musi bronić!

-Wataha ma swój dom, który musi bronić. - powiedziała nagle - Zaraz, skąd wy...

-Nieważne. - uciął szybko Kamata - W każdym razie, prowadź, kapitanie!

Wznowienie z auty, podanie poszło do jasnowłosego.

-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, pierwszaku! - krzyknął Furuhashi, ale Shigeru, choć oberwał z bara, oddał piłkę do kapitan.

Naprzeciw której stanął czarnowłosy.

Uśmiechnęła się leciutko.

-Hanamiya kryje Kasamatsu!- zawołał środkowy Touou.

Kaori zmierzyła wzrokiem przeciwnika.

-To będzie jeden na jednego!

Granatowowłosa wyprostowała się, kozłując jedną ręką. I po chwili przeszła, po prawej stronie przeciwnika.

-Choleraaaaa! - zawył, ruszając w pogoń. Kaori wybiła się tuż przed koszem. Poszedł w jej ślady. Równo wyskoczył Matsumoto, który oczywiście znów sobie nie szczędził z uderzeniami. Hanamiya również. Ale...

Zawodniczka uśmiechnęła się. Podniosła rękę i z piłką...

...i wsadziła ją do kosza, jednocześnie...

Zabrzmiał gwizdek.

Cała trójka już lądowała. Kolejna informacja dźwiękowa dotarła do jej uszu, podkurczyła nogi. Tamci dwaj wylądowali wcześniej, wiedząc o tym wyciągnęła nogi do przodu. W efekcie wylądowała krzywo, jednak bez problemu zachowując równowagę i...

-Faul w obronie, zielony numer cztery!  Kosz zaliczony. Dwa rzuty wolne dla granatowych!

Hanamiya prawie że podskoczył ze zdenerwowania. Zamierzał się na Kaori nogą, jego faul został ujawniony, choć ledwo ją dotknął.

-Ty naprawdę sądzisz, że możesz mi dorównać? - prychnęła - Dawno ci udowodniłam, że to niemożliwe.

-Czteropunktowa gra...-powiedział cicho Takao - Co za technika.

63:44

Kirisaki Daichii miało piłkę. Hara, który właściwie był podczas ataków przeciwnika odpowiedzialny za krycie Kaori, szedł do przodu. Zaraz pojawiła się przed nim.

Ale to też cały czas był plan.

Kazuya tylko ją zauważywszy, oddał piłkę do Hanamiyi. Nie przewidział jednego.

A mianowicie tego, że przeciwniczka od razu za nim popędzi.

Atak Kirisaki Daichii miał na celu puszczenie Makoto środkiem. Pozostali gracze obstawiali przeciwników, nie pozwalając im iść do przodu, ale jednak grzywka nie miał startu do członka Pokolenia Cudów, który mógł natychmiast zwolnić i zatrzymać się oraz przyspieszyć.

A Makoto zmierzał do kosza Okamino z uśmieszkiem na ustach, który jednak zrzedł, gdy zauważył przed sobą Kaori.

-Nie zdobędziesz już ani jednego punktu, Hanamiya! - jej głos niósł się echem po sali. Zablokowała piłkę, którą parę sekund wcześniej wyrzucił do góry. - Zwycięstwo w tym meczu...-Yukio drgnął lekko. - To moja odpowiedzialność jako kapitana!

Piłkę przechwycił Nakamura. Trzech graczy Okamino poszło do przodu. Podanie popielatowłosego trafiło do Kamaty. Shigeru stanął bokiem, gotów już do rzutu, ale Furuhashi i Yamazaki obstawili go we dwójkę.

-Tsk. - jasnowłosy nie miał wyboru, jak tylko oddać piłkę wbiegającemu do środka Hideakiemu.

A ten znalazł się jeden na jednego z środkowym, który wyskoczył do góry. Ale Rin to przewidział. Przewidział zdenerwowanie przeciwnika i wstrzymał się z rzutem.

Dopiero po chwili rzucił.

65:44

-Okamino ma coraz większą przewagę! Wygrają ten mecz!

-Kirisaki Daichii od początku trzeciej kwarty nie zdobyło żadnego punktu!

Hideaki i Nakamura przybili piątki.

-Tak się to robi! - zawołał Kamata, podbiegając do nich i unosząc ręce. - Jesteśmy świetni! Wygramy to!

Hanamiya zatrząsł się ze złości.

-Załatwię ci bilet w jedną stronę, ty cholerna suko.

Kaori zmierzyła go długim spojrzeniem.

***

https://youtu.be/RLhaSbIqDNk

Mecz od trzeciej kwarty zupełnie przestał iść po myśli Kirisaki Daichii. Byli już dwadzieścia jeden punktów do tyłu.

Zawodnik z ławki rezerwowych poprosił o czas.

Czarnowłosy kopnął ławkę.

-Cholerna Kasamatsu...zabiję ją...zabiję! - warczał, chodząc w tą i w tamtą. Nosiło go i to ostro.

-Co robimy, Hanamiya? - zapytał Furuhashi. - Radzą sobie z nami w całkiem niezły sposób.

-To nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli się jej pozbędziemy. - powiedział, nieco spokojniej. -Czy to geniusz, czy fenomen, będzie zwykłym śmieciem, jak ją zniszczymy.

-Jakoś nam to nie idzie.- mruknął Hara, strzelając balonikiem z gumy. - Jakieś pomysły?

Makoto zmierzył wzrokiem swoją drużynę.

-Grajcie jak zawsze. Ja się nią zajmę. - na usta wpłynął mu wredny uśmieszek, połączony z szyderczym tonem. - Umrzesz, Kasamatsu.

Po drugiej stronie absolutnie nic się nie działo. Czwórka zawodników siedziała na ławce i jedyne co robiła, to uzupełniała płyny.

Teraz to ja będę patrzeć, jak cierpi.

-O cholera. - stwierdził Hayato, który wszedł jakieś pięć minut wcześniej na salę, wraz z towarzyszącym mu pierwszakiem z drużyny siatkarskiej. - Ja stąd wychodzę.

-Yamada-senpai? - zapytał Kawanaka Yuuki, skrzydłowy - Co się stało?

-Nic. Chodź, poćwiczymy trochę.

Pierwszoklasista był nieco zdziwiony nagłą reakcją kapitana, ale ruszył za nim. A Hayato wiedział jedno.

A mianowicie to, że w siatkarskich eliminacjach, które zaczynały się w przyszłym tygodniu, jedną drużynę musi zmieść całkowicie.

Zawodnicy wrócili na boisko. Grę wznawiało Kirisaki Daichii. Furuhashi podał do Yamazakiego. Ten minął Nakamurę, którego brutalnie zasłonił Hara. Obrońca przedarł się pod kosz Okamino i rzucił trójkę.

65:48

Ryuji podał piłkę do Kamaty. Ten oddał ją natychmiast do kapitan. Kaori przeszła do przodu, pokozłowała i widząc nadbiegającego przeciwnika postanowiła oddać kulę z powrotem do Shigeru.

Ten złapał piłkę, jednak od razu wybił mu ją Furuhashi, który poszedł do przodu.

Ale blondyn tylko na to czekał. Zaczął gonić skrzydłowego, a kiedy był już wystarczająco blisko...

Devil Claw!

Sprzątnął piłkę przeciwnikowi, spod ręki i to od tyłu, po czym obrócił się natychmiastowo i ruszył w kierunku ich kosza.

Stojącemu w górnym rzędzie jasnowłosemu opadła szczęka.

-Hej...to moja technika!

Technika pozwalająca zabrać przeciwnikowi piłkę w trakcie kozłowania, najskuteczniejsza od tyłu, ale skuteczna z każdego miejsca, Devil Claw. Wręcz zgarnianie piłki dla siebie i przekształcanie tego od razu w kontrę. Nadal było trochę prymitywne w wykonaniu i dalekie od perfekcji, z którą ją używał jej twórca, ale zadziałało.

Długie podanie poszło do stojącej na przedzie kapitan. Ominęła próbujących ją zatrzymać Harę i Yamazakiego. Hideaki, który chwilę wcześniej wbiegł w sferę podkoszową, zastawił Matsumoto, nie pozwalając mu się ruszyć. Środkowy warknął ze złości, sędzia stał za blisko, by mógł faulować.

Pod koszem pojawił się Hanamiya.

Kaori wyskoczyła do góry. Poszedł w jej ślady.

-Ha! - zaśmiał się - Nie wygrasz ze mną, Kasamatsu!

Ale jej nie było przed nim. Raptownie spojrzał w dół. Jeszcze nie wyskoczyła.

Zmyłka?! Cholera jasna!

Dopiero po kilku sekundach wybiła się do góry, jednocześnie rzucając piłkę do kosza. Hanamiya wyciągnął nogę. Po chwili wylądowała tyłkiem na podłodze.

Zapadła cisza.

Kaori wstała z podłogi i zmierzyła wzrokiem przeciwnika.

-Byłeś przegrany już w momencie, kiedy postanowiłeś mnie wkurwić.

-Ty suko...-zesztywniał, wygrażając pięścią, ale kolejny gwizdek go powstrzymał.

-Faul w obronie, zielony numer cztery! Rzut wolny dla granatowych!

Hanamiya nagle stanął zamrugał.

Znowu ledwo ją dotknął, a sędzia to dopatrzył.

-Trzeci faul? - syknął pod nosem - W ciągu jednej kwarty?! Ty cholerna suko! Wiem co kombinujesz!

66:48

***

Yamazaki wznawiał grę. Poszło podanie do Hary, który zaczął biec do przodu. Przedarł się na połowę przeciwnika i oddał piłkę wbiegającemu tam Furuhashiemu. Ten wyrzucił ją lekko, ale piłka odbiła się od obręczy.

Matsumoto i Kamata wyskoczyli do zbiórki. Shigeru pierwszy dotknął piłkę, kierując ją w stronę Nakamury, ale przed nim nagle pojawił się Hanamiya, który zapunktował.

66:50

Kaori spojrzała na niego.

Widząc nadlatujące podanie od Nakamury, złapała je. Hara próbował zabiec jej drogę, ale ominęła go, zanim zdążył się dobrze ustawić. Chłopak obrócił się.

Granatowowłosa stała przed nim, ale nie miała już piłki.

Rin złapał kulę.

-Znowu się zgubiłem. - westchnął cicho. - Dlaczego ja się zawsze gubię w szkołach?

Stał właśnie na środku alejki na terenie swojego nowego gimnazjum i zachodził w głowę jak dotrzeć do sali gimnastycznej, gdzie miała mieć miejsce ceremonia rozpoczęcia roku szkolnego.

Rozejrzał się i ruszył w stronę kosza przeciwnika.

I wtedy go spotkałem. Zwyczajnie wskazał mi drogę i się przedstawił.

-Yo! - obrócił się. Za nim stał brązowowłosy chłopak. Co go zdziwiło to fakt, że był wyższy od niego i bardziej umięśniony. - Pierwsza klasa? To tak jak ja. Ibuka Shinji!

-Hideaki Rin. - powiedział, po czym spojrzał na wyciągniętą dłoń przybysza i ją uścisnął. - Jestem z klasy 1-2.

-To tak samo jak ja. - uśmiechnął się chłopak. - Szukasz sali gimnastycznej?

-Tak. - westchnął cierpiętniczo. - Nigdy na początku nie mogę odnaleźć się w nowej szkole.

Brązowowłosy tylko to skwitował lekkim uśmiechem i walnął go w plecy.

-Bez obaw! Ze mną nigdy się nie zgubisz!

Zaprzyjaźnili się. W dzień, gdy dostali polecenie zapisania się do klubu, okazało się, że mają tą samą pasję.

Koszykówkę.

Poszedł do przodu. Zerknął na prawe skrzydło. Kapitan zaganiała Kazuyę i Hanamiyę w jedno miejsce, nie pozwalając im przejść, a jej wzrok mówił jedno.

To twoja chwila.

Obaj stali przed wejściem do pokoju klubowego koszykarzy, nieco drżąc. Kapitan był podobno dość ostrym gościem, jednak przyjął ich z radością. Klub nie miał wielu członków, zaledwie dwunastu, a teraz z nimi czternastu.

Z lewej strony Kamata starał się na raz ogarniać Matsumoto i Furuhashiego.

Mecz na gimnazjalnym Inter-High. Remis i ostatnie sekundy meczu. Rozejrzał się i bezbłędnie podał do Shinjiego, który wpadł w pole pod koszem i wsadził do niego piłkę.

-Yeey! Dobre podanie, Hide! - przybili razem piątki. Dookoła cała drużyna poklepywała ich po plecach i wrzeszczała z radości.

Z prawej Nakamura, nie miał zamiaru przepuścić Yamazakiego.

Trzecia klasa. Przegrali na gimnazjalnym Inter-High w drugiej rundzie. Ich przeciwników zmiażdżyła w następnej rundzie inna szkoła, a ci następnie przegrali z Teiko.

Dali z siebie wszystko. Ale nic to nie dało. Nie zapomniał łez ani swoich, ani Ibuki, ani kapitana. Ani nikogo. Żalu z powodu przegranej...mimo że dali z siebie sto procent.

Chwycił piłkę w obie dłonie.

https://youtu.be/25kqrM3Kct8

-Do jakiej szkoły idziesz? - zapytał, gdy siedzieli na dachu szkoły podczas śniadaniowej przerwy, wpatrując się w słońce.

-Do Okamino. Ponoć mają tam niezłą drużynę.

-Huh? - zaskoczony, spojrzał na brązowowłosego. - Ja tak samo!

-No widzisz, stary. - parsknął śmiechem Ibuka - Jednak wielkie umysły myślą podobnie. Może być różnie, ale przynajmniej się nie zgubisz.

-Ej! - walnął przyjaciela w bok, po czym obaj się roześmiali.

Na jego drodze stanęli Yamazaki i Matsumoto.

A w Okamino czekała ich niespodzianka. Nie dość, że stali się od razu pierwszym składem, gdyż członków było tylko pięciu, to jeszcze kapitanem była dziewczyna. Dodatkowo, z Pokolenia Cudów.

Pamiętali, że Pokolenie Cudów to była siódemka graczy, z czego jednym był gracz widmo.  Ale skojarzyli ją dopiero później.

Jako część duetu Niszczącej Ściany, o którą rozbijał się totalnie każdy atak.

I mimo że i on i Ibuka mieli po przegranym meczu z Yosen podobne wrażenia, nie poddali się. A ich kapitan doceniła to.

Shinji, brachu.

Trafiliśmy do naprawdę świetnej drużyny.

Nie bój nic, stary.

Wygram za ciebie!

-Nie tylko kapitan jest zajebista! - krzyknął czarnowłosy, wyrzucając piłkę do tyłu.

-Właśnie! - krzyknął Kamata, wbiegając w sferę trójek i wyskakując bokiem. - Żryjcie to, do cholery!

To właśnie wyróżniało Hideakiego Rina na tle innych rozgrywających. Był w stanie podać dokładnie. Zawsze. Mimo że nie posiadał takich zdolności ocznych jak Izuki, Takao czy Akashi, umiał podać do tyłu, dokładnie w tempo, gdy Kamata wyskakiwał w powietrze.

To było Accurate Pass, ale połączone z czymś jeszcze.

Z Visualisation.

Technika, która pozwalała Rinowi, jak sama nazwa wskazuje, zwizualizować, w którym miejscu będzie przyjaciel z zespołu. Zarówno z przodu, z tyłu jak i z boku. Ćwiczył z nimi to na obozie z Kaijou i po nim, na osiedlowym boisku po treningach. Nie wychodziło im wszystko idealnie, najwięcej problemów miał z Ryujim i właśnie Kamatą. Ibuka instynktownie wiedział, po trzech latach grania z Hideakim gdzie ten wyrzuci piłkę, a z Kaori chłopak tego jeszcze nie ćwiczył. Właściwie zrobił to celowo, to miała być niespodzianka dla kapitan, którą jednak postanowił wcześniej ujawnić. Jednak żaden z pozostałych członków drużyny nie wyćwiczył z nim tego doskonale, on sam też do końca idealnie tego nie potrafił jeszcze zrobić, technika wymagała nadal sporo treningów, ale tym, co pozwoliło Kamacie się dopasować...

...Był to Animal Instinct.

Visualized Pass, tak brzmiała nazwa tej techniki.

Kula wpadła do kosza. Za trzy punkty.

69:50

-Wooooooooooooooooooooow! - zabrzmiało na trybunach -Jak oni to zrobili?!

Kamata i Hideaki prawie że rzucili się na siebie z radości.

-Tak jest!

Jasnowłosy stanął na równe nogi i zaczął odprawiać radosny taniec zwycięstwa.

-Jesteśmy najlepsi! Jesteśmy najlepsi! Zesłali nas bogowie koszykówki!

-Huh?! - powiedzieli jednocześnie Kaori, Aomine, Midorima i Kise. Za to w Akicie oraz w Kioto, Murasakibara i Akashi poczuli dziwne uczucie. - Nikogo nie zsyłaliśmy!

Kaori przyjrzała się nadal tańczącemu Kamacie, nieco zażenowanemu tym Rinowi, który pocierał dłonią kark z zakłopotaniem i próbującym uspokoić obydwóch Ryujiego.

Oni się świetnie bawią. Kto by się spodziewał, że Kirisaki Daichii tak ich wkurzy, że aż niszczenie ich tak bardzo ich samych bawi i cieszy. To wzmacnia więzi w drużynie.

Informacja o dźwięku parsknięcia ze złości dotarła do jej uszu. Spojrzała dyskretnie w tył.

Hanamiya stał z drwiącym uśmieszkiem na ustach.

Nie bój nic. Zaraz ci wbiję kolejny gwóźdź do trumny, Krzaczasty Draniu!

***

https://youtu.be/lpBDPPMT3ro

First Attack II, jeśli słuchacie soundtracków, włączcie sobie ten od 2:30.

Hanamiya zamierzał podać do Yamazakiego, ale nic z tego nie wyszło. Nawet nie na linii podania, ale tuż obok niego pojawiła się Kaori, która za pomocą Bat Ear zabrała mu piłkę.

-Cholera...

Nie patyczkowała się, tylko wsadziła piłkę do kosza.

71:50

Kolejny przechwyt. Shigeru ukradł piłkę Furuhashiemu i podał ją do przodu. Nakamura wrzucił za trzy punkty, unikając zderzenia z Yamazakim.

Hanamiya niemalże warknął.

74:50

Hara przedarł się przez obronę. Matsumoto przydepnął Kamatę, będąc kryty przez Hanamiyę i Furuhashiego.

74:52

Matsumoto zamierzał podać do Hanamiyi. Przed nim znikąd pojawiła się Kaori. Poszła środkiem boiska.

-Niech cię szlag! - ruszył za nią w pogoń, jednak nie udało mu się jej dogonić.

76:52

-Suka!

Kasamatsu puściła obręcz i gładko wylądowała.

Jeśli myślisz, że zadowoli mnie tylko wbijanie ci punktów i nie dopuszczanie cię do piłki, grubo się mylisz, Hanamiya. Nie wystarczy mi dopóki nie zniszczę cię do cna. Nie będzie czego po tobie zbierać.

Kirisaki Daichii wznawiało grę. Wszyscy gracze byli obstawieni. Hanamiya nie miał do kogo podać, choć sam nie był kryty. Wobec tego ruszył indywidualnie z atakiem.

I zaraz piłkę sprzątnęła mu sprzed nosa granatowowłosa.

-Kusooooooooo! - wrzasnął, bo zanim się zorientował, była już przy ich koszu.

78:52

-Hanamiya za każdym razem traci piłkę! I to nawet nie w podaniu...tylko w bezpośrednim starciu!

-Wpadł w swoją własną pułapkę. - stwierdził Imayoshi. - Ta bystrzacha padła ofiarą własnej bystrości, wykorzystanej przez innego geniusza.

Zabierała mu każdą piłkę. Dosłownie każdą. Inni gracz Kirisaki Daichii mogli ją mieć - to jakby jej nie przeszkadzało. Ale nie on. Wskutek czego podań do pozostałych zawodników również nie było. Ale nie przechwytywała ich. Po prostu zabierała mu kulę. Za każdym razem, gdy ją posiadał. A to on wznawiał grę. Pozostali zawodnicy Okamino skupili się na obronie.

90:52

Idź za ciosem, kapitanie!

-Wkurzająca...tak bardzo wkurzająca...-warczał Hanamiya, zaciskając pięści. Postanowił ją zaatakować samemu. Stracił już wszelką cierpliwość. I opanowanie, i zdrowy rozum przy okazji też.

Kaori po raz kolejny zabrała mu piłkę i ruszyła w stronę kosza. Na jej drodze pojawił się Hara, który uciekł obstawiającemu dwóch graczy Kamacie.

-Koniec. Wkurzasz mnie jak nie wiem!- syknął Hanamiya, unosząc dłoń. - Tak bardzo chcesz umrzeć? To droga wolna!

Pstryknął.

Tym razem nie zamierzał zostawić sfaulowania jej komu innemu. Pstryknięcie miało oznaczać zasłonienie widoku sędziemu, by on mógł zrobić, co chce.

Uniósł łokieć. I tym razem napotkał opór.

Piłka wyskoczyła spod ręki Kaori, która wyglądała, że zarobiła ten cios. Przechwycił piłkę i ruszył pod kosz przeciwnika.

Ale nie przewidział, że to była podpucha.

-Powiedziałam ci to już...-znikąd Kaori pojawiła się obok.- Nie zdobędziesz już ani jednego punktu! - wybiła mu piłkę i przechwyciła ją. - Zwycięzcą nie będziesz ty...tylko ja!

Był całkowicie pewien, że nic nie widać.

-Szarżowanie! Zielony numer cztery! Rzut wolny!

Tymczasem Kasamatsu w przerażająco szybkim tempie dobiegła do kosza i już wisiała na obręczy. A piłka właśnie uderzała o ziemię.

92:52

Trzypunktowa gra.

https://youtu.be/pnOc8Kz7Xwc

Dziewięćdziesiąt trzy do pięćdziesięciu dwóch, po rzucie wolnym.

Ujawnię wszystkie twoje faule.

Zemsta była obmyślona w najmniejszych szczegółach. W takich momentach w Kasamatsu Kaori budził się potwór.

Na trybunach zapadła cisza.

-Hanamiya ma cztery faule...- powiedział Wakamatsu.

Imayoshi parsknął śmiechem.

-Teraz dopiero się zacznie. Cóż za złowroga kobieta...

Środkowy popatrzył na niego z niezrozumieniem.

-Kasamatsu jest strasznie zawzięta na Hanamiyę.- powiedział Shoichi, poprawiając okularki - Obiecała, że go zniszczy. Jak widać nie chodziło jej tylko o sam mecz. Od samego początku staje przeciwko niemu. Obróciła jego technikę przeciw niemu, zmieniła strategię, rozpracowała jego drużynę i nie pozwala mu zdobywać punktów. Ale to jej nie wystarczy. Ujawnia jego faule, żeby wyleciał z boiska i nie mogąc nic zrobić, obserwował porażkę Kirisaki Daichii.

Wakamatsu przełknął ślinę.

-Straszna kobieta. Jak ona może się jednocześnie szczerze uśmiechać i grać w ten sposób?

Hanamiya już ledwo panował nad sobą. A przed nim stała Kaori Kasamatsu, z której emanowała aura demona.

-Dlaczego Kasamatsu-san jest tak zawzięta na Hanamiyę-san?- zapytał Sakurai.

-Racja, wy nie wiecie...-mruknął Imayoshi - W zeszłym roku, w eliminacjach, tuż przed Finałem Ligi do Winter Cup, Okamino grało z Kirisaki Daichii. Ich wicekapitan, bardzo dobry skrzydłowy, Akechi Kayuzuki został brutalnie sfaulowany pod koszem. Oczywiście niczego Kirisaki Daichii nie udowodniono, ale wiem, że na Winter Cup, Akechi próbował przezwyciężać kontuzję, żeby pomóc drużynie, jednak z tego co wiem, w tamtym okresie nie wrócił do pełnej sprawności. W przegranym meczu z Yosen nie zagrał. To jednak nie koniec historii.

-Jak to?

Shoichi ponownie się roześmiał.

-Jakby chodziło tylko o to, ona po prostu zniszczyłaby w meczu Kirisaki Daichii. Ale ona ma zatarg do samego Hanamiyi. Chodzi o jej siostrę.

-Siostrę? - mruknął Wakamatsu.

-Taak. Hanamiya kiedyś w rewanżu za przegrany mecz w gimnazjum postanowił się oczywiście zemścić, a na cel wybrał sobie młodszą siostrę Kasamatsu, Kumiko-chan. To było tylko dziecko. Brutalnie zabawił się jej kosztem. Skończyło się zapewne na złamanym serduszku, tonie wylanych łez, ale też...-tutaj drwiąca nutka zniknęła z jego głosu - Na próbie samobójczej.

-Auć...-wzdrygnęli się zawodnicy Touou.

-No...Kumiko-chan uratowali w ostatniej chwili, ale Kasamatsu nie wybaczyła Hanamiyi. Nawet nie wystarczyło jej to, że wdarła się raz do Kirisaki Daichii i ścigała go po całej szkole, skąd wyciągał ją siłą poprzedni kapitan Okamino, Ayagewa Shouyou.

-Huh? -mruknął Wakamatsu. - Co za straszliwa kobieta...

P-Przerażająca! - pomyślał Sakurai

-Innymi słowy to potrójna zemsta. Zniszczy go całkowicie, za Akechiego, za siostrę i tym bardziej, że grają obecnie przez niego w czwórkę.

Na boisku Kaori uśmiechała się w wredny sposób.

-Imayoshi-san...-wtrącił Wakamatsu. - Tak swoją drogą to skąd wiesz o tym wszystkim?

Makoto aż zadrżał.

To pieprzone medium siedzi na trybunach.

-Skąd wiem? - powtórzył Imayoshi - Po prostu wiem. Co ze mnie byłoby za medium, skoro bym nie wiedział. - zakończył, pozostawiając blondyna ze znakiem zapytania na twarzy.

A z rzędu wyżej obserwował go Daiki.

Aha...a Kaori nadal zachodzi w głowę kto mógł przekazać jej kapitanowi informację, że chce zamordować Hanamiyę na jego własnym terenie. Za to ty...uwielbiasz go gnębić, kapitanie.

Trzecia kwarta toczyła się dalej. Zostały trzy minuty.

Hanamiya drżał cały. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest na wylocie. Do pierwszego faulu go zmusiła. Trzy następne ujawniła. Ten ostatni był nawet przypadkowy, wcale się na niego nie zamierzał.

Cholerna suka! Próbuje wywalić mnie z boiska!

Jednak nie mógł się opanować. Za bardzo go to wszystko wkurzało, by mógł się zatrzymać i na spokojnie przemyśleć co zrobić i jak.

-Nadal sądzisz, że nie urwała tej obręczy? - zapytał Yukio kącikiem ust.

-Po tym co tutaj zobaczyłam i zobaczę...-mruknęła Kana, obserwując jak po raz kolejny siostra wbija wsad do kosza. Obręcz aż zadrżała. - Nic mnie już nie zdziwi. Jedyne, czego chcę, to to, by go wykończyła.

-Więc to jest osiemdziesiąt procent jednego z dwóch najszybszych członków Pokolenia Cudów? - powiedział cicho Kagami, tak cicho, że tylko stojący obok Kuroko go usłyszał. Taiga uśmiechnął się. - Nie mogę się doczekać, aż zobaczę jej sto procent.

Piłka dla Kirisaki Daichii. Hanamiya szybko podał do Matsumoto. Na jego drodze stanął Kamata.

-Krycie jeden na jednego na połowie boiska!

No, prawie. Jedynym nieobstawionym zawodnikiem był Hanamiya.

Nie sądź, ty cholero, że dam się na to nabrać!

Ale piłka nawet do niego nie dotarła, bo Shigeru wyłuskał ją środkowemu i podał do Nakamury. Ten stanął oko w oko z Yamazakim lecz mimo to wyrzucił piłkę do góry.

-To nie rzut! - ryknął przez boisko Makoto.

Bo to był kolejny tego dnia alley-oop, wykonany dla odmiany z kapitan.

95:52

Kumiko odwróciła wzrok od Hanamiyi, który już po raz kolejny gotował się ze złości. Zazwyczaj bladą twarz miał już kompletnie czerwoną.

Piłka wyleciała na aut. Nakamura wznawiał z bocznej linii.

A-aach. Nigdy nie sądziłem, że w meczu takim jak ten wszyscy się tak rozszaleją. Naprawdę zdenerwowali nas ci przeciwnicy. Ja też nie odpuszczę im do samego końca!

Podał do Hideakiego, który w lot zrozumiał jego spojrzenie i po chwili odrzucił mu piłkę. Przed nim stanął, kolejny raz tego dnia, Yamazaki.

Nigdy nie byłem jakoś dobry w przejściach. Dlatego do Winter Cup chcę to poprawić. Mam już swoją broń, którą zamierzam szlifować. Jednak dzisiaj i tak wypadam słabo między wami, chłopaki!

Wyskoczył do góry.

-Taka nagła trójka, bez żadnej zmyłki?!

Jedyne, co mogę na dzień dzisiejszy zrobić, to zablokować atak przeciwnika lub wrzucić trójkę. Ale nie uczyniłem jeszcze z tego swojej indywidualnej broni. Koniec z ukrywaniem się! Żryjcie to!

-Hideaki!

Czarnowłosy zrozumiał, górne podanie poszło do niego, a on sam rzucił piłkę do tyłu. Prosto do Kamaty.

Side Three wleciało prościutko do kosza.

-Co za kombinacja!

98:52

-Kapitanie. - powiedział, a granatowowłosa spojrzała na niego. Wziął głęboki wdech. - Zajmij się Hanamiyą. My zajmiemy się resztą.

-W trakcie krycia jeden na jednego nie mogą faulować, przynajmniej nie tak ostro. - odezwał się Rin. - Damy im radę.

-Nie przepuścimy ich pod nasze terytorium. - potwierdził Kamata - Roznieśmy ich w kawałki i idźmy do domu.

Spojrzała w bok. Gra została już chwilę temu wznowiona. Oszalały ze wściekłości Hanamiya biegł indywidualną akcją w stronę ich kosza.

-Huh? - Imayoshi pochylił się do przodu, bacznie obserwując wyraz twarzy obojga kapitanów. - Ta akcja...to będzie koniec meczu.

Już na początku tej kwarty to powiedziałam. Midorima, obserwuj sobie ile chcesz. Akashi...wiem że to i tak dotrze do ciebie.

"Reinforcement" dodało mi wystarczająco dużo sił, by dokończyć ten mecz na takich obrotach. 

Moja drużyna tak wkręciła się w grę, że sam kapitan chyba by się zapłakał z radości. Kayu-san, to wszystko dzisiaj było głównie dla ciebie. Wilki zawsze pomszczą swojego towarzysza, stukrotnie większą ofiarą.

Można spokojnie powiedzieć, że już wygraliśmy. Teoretycznie moglibyśmy spokojnie zwolnić tempa, a i tak być pewniakami. Ale jak im to powiedzieć, skoro pierwszy raz tak się wkręcili? Nie da się. Przynajmniej nie latają wariacko w tą i w tamtą, tylko walą z dystansu, jak nienormalni, z siedemdziesięcioprocentową skutecznością.

Moglibyśmy już odpuścić. Ale nie zrobimy tego. Kirisaki Daichii nas popamięta.

Ale przed tym, mam do zrobienia jeszcze jedną, ostatnią rzecz...

-A mianowicie dobić Krzaczastego!

Hanamiya szedł w stronę kosza. Był coraz bliżej linii rzutów za trzy. Nagle poczuł zmianę ruchu powietrza, a kiedy spojrzał z powrotem do przodu, już przed nim znajdowała się Kaori.

Te parę minut, unikał jej jak tylko mógł. Starał się podawać, ale przerywała każdą jego akcję, gdy tylko miał piłkę przy sobie. Nie chciał ryzykować piątego faulu.

Ale teraz już o tym nie myślał.

Zabrała mu piłkę i przeszła do ataku. Miała prawie że wolne pole, jedyną osobą, którą ominęła był Yamazaki.

A Hanamiya w tym właśnie momencie stracił resztki opanowania i zdrowego rozsądku. Puścił się za nią w pogoń.

A ona specjalnie zwolniła, pozwalając mu się doścignąć. Stanęła na linii trójek dokładnie w tym momencie, kiedy przed nią wyskoczył.

Czekałam. I obserwowałam. Aż przez narastającą frustrację...

Popełnisz błąd.

Ugięła kolana i wyskoczyła. Do przodu. Unosząc ręce do góry, jakby chciała rzucić za trzy.

-Sama powiedziałaś kapitanie, że możesz być albo w obronie, albo w ataku. A jeśli chcesz przejść dalej, nie możesz się cofać.

-Nie zmarnuję szansy, którą ofiarowała mi drużyna. Hanamiya...wykończę cię w tej kwarcie!

-Nie zrobisz tego! Kasamatsu!

Uśmiechnęła się.

-Ty chyba nie wiesz, do kogo mówisz! Znaj swoje miejsce!

Wpadła w niego z pełnym impetem. W ten sposób, że to był jego faul. A piłka, zupełnie przypadkowo, zakręciła się na obręczy i wpadła do środka.

-Tacy jak ty...potrafiący uciekać się tylko do brudnych sztuczek...nie ma możliwości, żebym przegrała z kimś takim!

Zabrzmiał gwizdek.

Hanamiya rozszerzył oczy. Tym razem sam nie zamierzał faulować. Ale zmusiła go do tego. Co gorsza był to faul defensywny podczas rzucania trójki.

101:52

https://youtu.be/JDgr45RiA7o

Trybuny zamarły. Drużyna Kirisaki Daichii również.

A po chwili wybuchły wrzaski.

-Faul dyskwalifikujący, zielony numer cztery! Opuścić boisko! Trzy rzuty wolne dla granatowych!

A Kaori stanęła i podniosła leżącą obok piłkę.

-Świetne uczucie zostać załatwionym własną bronią, nie? - a kiedy posłał jej złowrogie spojrzenie, posłała mu jeszcze straszniejsze. - Zapłacisz mi za wszystko.

Pierwszy faul oleje.

Przy drugim będzie coś podejrzewał.

Podczas trzeciego się zorientuje.

Czwarty najgorszy do zdobycia.

A piąty, gdy straci zimną krew.

-Szach i mat. Przegrałeś, Hanamiya.

Ostatni gwóźdź do trumny został wbity.

I patrzyła na niego wzrokiem wilka, który właśnie zapędził swoją ofiarę w kozi róg.

-Hahaha...-roześmiał się Imayoshi.- Cały czas chodziło o to, by pozbawiony możliwości gry wariował na ławce. To jest dopiero nienawiść.

-Taką technikę mogła użyć tylko ona. - skwitował Midorima - Pierwszy faul wyglądał na przypadek. Trzy następne ujawniła, a do ostatniego go zmusiła. Nigdy nie widziałem, by kogokolwiek załatwiła w ten sposób. Naprawdę go nie cierpi.

-Trafiła trójkę, sześciopunktowa gra! - zawołał zachwycony Hayama - Dajcie mi już Winter Cup! Albo chociaż jakiś towarzyski!

Hanamiya schodzi z boiska. Nic już ich nie powstrzyma. - pomyślał Hyuga - Okej. Tę obietnicę już załatwiłaś. Teraz moja kolej.

Makoto zaciskał zęby i pięści i bluzgał co niemiara pod nosem, ale nie mógł już zrobić absolutnie nic.

Oprócz wydania polecenia.

-Kusoooo! - aż się w nim zagotowało. - Zabijcie ją!

Dyskwalifikacja. Mecz zaczął się toczyć czterech na czterech.

Kaori spojrzała na swoich graczy.

-Wracamy do ustawienia z pierwszej kwarty. - zawodnicy Okamino skinęli głowami - Rzuty z dystansu. Ja obstawię wnętrze. Pamiętajcie, teraz liczy się zwycięstwo i to, byśmy wyszli z tego cali.

Trafiła wszystkie trzy rzuty wolne. 

***

https://youtu.be/wx1GWA_NihQ

Na trybunach huczało. Chociaż została jeszcze ostatnia kwarta i z minuta trzeciej, już było wiadomo, kto będzie zwycięzcą. Okamino zdobyło sporą przewagę w trzeciej ćwiartce meczu, jednocześnie pozbywając się z boiska Hanamiyi. Ofiara Wilka już nie miała najmniejszej drogi ucieczki. 

I chociaż punktowali wszyscy, największym potworem okazywała się Kasamatsu Kaori, członek Pokolenia Cudów, Demon Błyskawicy, która pozbyła się Hanamiyi, nie uciekając się do brudnej taktyki w zaledwie dziewięć minut.

-To...-warknęła, biegnąc w stronę kosza i wybijając się z linii rzutów wolnych. - Za mojego środkowego!

Hara już tracił cierpliwość. Gdy biegła, zastawił jej drogę. Ale nic sobie z tego nie zrobiła. Kazuya, widząc że próbuje go przejść, wystawił łokieć.

Ale nie napotkał oporu.

-To...-krzyknęła, wbijając kolejny wsad - Za małą!

Gra została wznowiona przez Kirisaki Daichii. Ale niedługo mieli posiadanie piłki. Kamata ponownie za pomocą Devil Claw sprzątnął piłkę Furuhashiemu i oddał ją granatowowłosej.

-To...za głupiego kapitana! - kolejny wsad znalazł się w koszu.

Matsumoto, klnąc podniósł kulę i rzucił ją w kierunku Hary, który nie chcąc tracić czasu, podał ją do Yamazakiego.

-A to...-przechwyciła piłkę w locie i wrzuciła - Za Kayu-sana!

Równo z końcem trzeciej kwarty.

104:52

-No. - powiedział jasnowłosy chłopak - Tak to ma wyglądać, młoda. Jedynie w koszykówce. Macie prawdziwą szansę na Winter Cup. Nie zmarnujcie tego.

Nie odrywał spojrzenia od boiska. Od obecnego kapitana drużyny z jego szkoły średniej, którą skończył rok temu. Był naprawdę dumny. I z siebie...i z nowej drużyny Wilków z Tokio.

-Ja cię!- krzyknął zachwycony Kotaro, z gwiazdkami w oczach. - Oni są genialni! Nie mogę doczekać się meczu z nimi!

-Kirisaki Daichii traci piłkę cały czas. Nie mogą zdobyć punktów. - powiedział Imayoshi - Wkurzyli Okamino tak bardzo, że ci nie zamierzają im odpuścić ani na trochę.

A taktyka Kirisaki Daichii, chociaż wyćwiczona, bez kapitana była kompletnie bezużyteczna. Zwłaszcza, że natrafili na najgorszy rodzaj przeciwnika. Przeciwnika, którego nie mogli sfaulować. Każda ich próba zwiększała tylko ryzyko że któryś następny wyleci z boiska, a akurat w tym meczu narodził się nowy as Akademii Okamino, który zdobywał najwięcej punktów. Dodatkowo stracili jednego gracza, więc ukrywanie fauli przed sędzią było straszliwie kłopotliwe.

Jasna sprawa, że pozostawało jeszcze trzech zawodników, ale z nimi również nie było łatwo. Kirisaki Daichii zostało daleko w tyle.

Ale Hanamiya przykazał im ją zabić. Oni sami byli straszliwie zdenerwowani.

-Nie obchodzi mnie jak...-wywarczał, zanim weszli sami na boisku. - Po prostu ją zabijcie! Niech ginie w męczarniach! Ona! Zlejcie resztę i załatwcie ją!

***

https://youtu.be/686eMXnMZLA

Ale czwarta kwarta miała się zupełnie inaczej do trzech poprzednich.

Furuhashi kozłował piłkę tuż przed Hideakim. Jego uwagę zwrócił wielki uśmieszek rozgrywającego.

-Czego tak się szczerzysz? - warknął.

-Bo wiesz...-powiedział naturalnym głosem Rin - Cieszy mnie myśl, że zostaniecie przy pięćdziesięciu dwóch punktach. Przerwiemy...-tu jego głos zrobił się mroczny. - Każdą waszą akcję! Dla naszych senpaiów!

-Ty pieprzony draniu...Wasi senpaie was nie widzą! - Furuhashi przeszedł, ale nie spodziewał się, że Rin zrobił to specjalnie.

Tuż zza jego pleców wyszedł Kamata, który świsnął mu piłkę.

-Devil Claw!

Jasnowłosy poszedł  do przodu i nieblokowany przez nikogo ustawił się bokiem i wyrzucił piłkę do góry.

107:52

Kirisaki Daichii poszło z kontrą. Na drodze Yamazakiego stanął Ryuji.

Jest zdenerwowany. Nie będzie się patyczkował.

Rzuci!

Obrońca przeciwników rozszerzył oczy, kiedy Nakamura wyskoczył przed nim, nie pozwalając mu oddać rzutu. Piłka poleciała na lewo, gdzie przechwyciła ją Kaori.

Wypruła do przodu i wsadziła piłkę do kosza.

109:52

-Kurwa mać...-przeklął Hara.

Na trybunach zaszumiało.

-Kirisaki Daichii w tej kwarcie nie oddało żadnego rzutu.

To nie Okamino wpadło w pajęczą sieć. Okamino odwróciło sytuację tak, że Kirisaki Daichii wpadło w swoją własną pułapkę. I nijak nie mogło się z niej wydostać.

Pozbawieni możliwości faulowania, nie mieli innego wyboru jak grać fair. A że już dawno odzwyczaili się od takiego rodzaju gry, mieli niesamowity problem, tym bardziej, że aż ich nosiło, by zrobić krzywdę tym wrednym Wilkom.

A ze strony Okamino latały i trójki i wsady, alley-oop'y, każde przechwycenie piłki przez Wilki kończyło się oddaniem rzutu i chociaż nie wszystkie wpadały, nic na tym Kirisaki Daichii nie mogło ugrać, ponieważ Okamino nie zamierzało ich przepuścić do własnego kosza.

Hideaki wyrzucił piłkę do góry, nie trafił. Matsumoto wyskoczył i zgarnął piłkę. W czwartej kwarcie środek miała obstawiać Kaori, która nie wyskoczyła do zbiórki, tylko po prostu zabrała kulę Harze, któremu podał ją środkowy i podała do stojącego na zewnątrz Nakamury, który rzucił za trzy. Okamino już nawet nie miało potrzeby wracać na swoją połowę, zabierali piłki już na części boiska należącej do przeciwnika.

-W czwartej kwarcie mecz toczy się prawie jedynie na połowie Kirisaki Daichii.

Furuhashi wznawiał grę. I rozejrzał się.

Kasamatsu. Skrzydłowy z numerem osiem. Obrońca z numerem dziewięć. I czarnowłosy rozgrywający z numerem pięć. Ustawieni w różnych częściach boiska. Tak, by nie dopuścić ich  do kosza.

-Przestańcie nas nie doceniać! - warknął, ruszając do przodu. Na jego drodze stanął Kamata.

-My...Was? - mruknął, a pewien siebie uśmieszek pojawił mu się na twarzy. - O nie. Właśnie dlatego, że was doceniliśmy, przegracie ten mecz bez ani jednego punktu w tej kwarcie.

Zabrał skrzydłowemu piłkę i wrzucił ją za trzy.

-Wygląda na to...-odezwał się Daiki. - Że bez Hanamiyi i jego cwaniactwa są niczym.

Tutaj nie było już się nad czym zastanawiać. Kirisaki Daichii straciło kompletnie grunt pod nogami, z czego nie wahały się skorzystać Wilki z Tokio, bombardując przeciwnika trójkami i wsadami. Wkręcili się do tego stopnia, że wynik wzrastał z sekundy na sekundę.

I wtedy to się stało. 

Trybuny aż się zachłysnęły.

Na Kasamatsu Kaori, która znajdowała się już na połowie przeciwnika postawiono nie podwójne, nie potrójne, ale poczwórne krycie.

-W czwórkę?!

Zawodnicy Kirisaki Daichii olali pozostałych trzech zawodników na boisku i obstawili tę niebezpieczną, tę znienawidzoną przez nich granatowowłosą.

I atakowali łokciami. Raz za razem. Na tak ciasnej powierzchni nie miała szans uciec przed ich ciosami.

Nie miała.

Ale wiedziała o tym.

I nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia.

Mroczne spojrzenie, którym ich obdarzyła było o stokroć gorsze od najgorszego, jakie widzieli kiedykolwiek u swojego kapitana.

-Zawadzacie, wy dupki!

Nie wiedzieli jak, nie wiedzieli kiedy, ale wybiła się do góry, wytrącając z równowagi stojącego na przedzie Yamazakiego i wyrzuciła piłkę.

-TRÓJKA W TAKIM MOMENCIE?!

-Nie. - powiedział Midorima. - Nawet jeśli nauczyła się rzucać trójki, to w takim kołchozie nie miała najmniejszych szans wymierzyć. Ale sam fakt, że wydostała się z tego krycia, jest niesamowity. Nawet jak na osobę z duetu Niszczącej Ściany.

Hideaki biegł do przodu.

-To alley-oop!

Czarnowłosy wyskoczył do góry, czemu przypatrywali się skamieniali zawodnicy Kirisaki Daichii, którzy w żaden sposób nie mogli nadążyć.

Rin złapał piłkę i wrzucił ją do kosza.

-No wiesz! - dobiegł go głos Kamaty. - Mogłeś przynajmniej zrobić wsad!

-Zamknij się!- zawołał Rin, jednak z nutką wesołości. - Nie umiem ich robić! Jeszcze!

https://youtu.be/rU_1BWq9HJI

Hara podniósł piłkę i ruszył do przodu. Chociaż nie mieli już żadnej szansy na zwycięstwo, mogli zakończyć mecz punktem. Wilki z Tokio od czwartej kwarty nie pozwalały im zdobyć żadnego punktu.

Hyuga zmarszczył brwi, bo Kaori nie ruszyła się ani o centymetr, cały czas tkwiąc pod koszem przeciwnika.

Nie jestem tu sama.

Kazuya wyskoczył przed koszem Okamino, ale został zaskoczony. Kamata Shigeru już tam był.

-Nie zdobędziecie żadnego punktu w tej kwarcie! - krzyknął i jednym ruchem wybił mu kulę z ręki.

Piłka potoczyła się po podłodze. Zabrzmiał gwizdek oznaczający koniec meczu.

-Sto pięćdziesiąt sześć do pięćdziesięciu dwóch wygrywa Akademia Okamino!

Trybuny wybuchły wrzaskami.

-Ztriplowali ich...-Seirin i Kaijou stało jak wryte. Zawodnicy Shutoku zamarli, z otwartymi ustami. 

-T-T-Ta bestia...-wydusił Miyaji. - Zdobyła dzisiaj z siedemdziesiąt punktów sama.

Wakamatsu siedział nieruchomo z otwartą gębą, również Touou było zaskoczone. Pierwsza połowa meczu była jeszcze niepewna i sugerowała wygraną którejś z drużyn skromnymi paroma punktami przewagi. 

A nie trzykrotnie wyższym wynikiem.

Usunięcie Hanamiyi z boiska sprawiło, że Kirisaki Daichii komplentnie się pogubiło. A Okamino się rozkręciło. Zdenerwowanie, połączone z chęcią zemsty i zniszczenia, a także tygodnie treningów gry dały efekt. Dość niespodziewany, można było powiedzieć.

Okamino się rozszalało i potroiło wynik znienawidzonego przeciwnika.

-Tak. Zasługujecie na miano Wilków z Tokio. - powiedział blondyn.

-Są niesamowici! Niesamowici!

Wiele osób zwróciło w tym momencie uwagę na poruszający się lekko transparent.

Szybcy, silni i wytrwali. Niezwyciężona wataha.

-Niezwyciężeni! Skopać tak Kirisaki Daichii...takie rzeczy tylko na krajowym, a to tylko eliminacje!

Na trybunach znajdowali się również dawni, wytrwali fani Okamino. Którzy właśnie uznali, że są świadkami narodzin nowych Wilków z Tokio. Znowu uwierzyli w tą drużynę.

I ich zadaniem było to, by przywrócić wiarę innym, którzy ją opuścili.

-Więc to się dzieje...-powiedział Imayoshi, prostując się. - Kiedy wkurzysz członka Pokolenia Cudów i jego watahę Wilków z Tokio. Ten mecz będzie niezapomniany.

Obie drużyny stanęły przy środkowej linii.

-Ukłon!

-Dziękujemy bardzo!

Zawodnicy Kirisaki Daichii, wkurzeni i rozżaleni jednocześnie zbierali się powoli z sali, cały czas zaciskając pięści i uciekając wzrokiem od każdego z siebie nawzajem. Zostali zniszczeni własną bronią i to przez osłabionych w liczbie przeciwników. Dodatkowo potrójną ilością punktów.

-Pieprzony Demon Błyskawicy. - wymamrotał pod nosem Hara, cały czas żując gumę.

Hanamiya wyglądał, jakby brakowało mu sekund do kolejnego wybuchnięcia.

3...

2...

1...

-Cholera! Niech cię szlag trafi, Kasamatsu! Kuuuuuuuuuuso! - wydarł się na całą salę.

Ale oni szli dalej. Nie zważając na pokonanych przeciwników.

Kaori przystanęła i obróciła się w kierunku drugiego końca pomieszczenia, gdzie stało Seirin.

A Junpei załapał.

Wyciągnęła w jego kierunku żółwika.

Twoja kolej, Hyuga.

-Taak...zrobili to, co obiecali. - powiedział Imayoshi - Ale...

-Najtrudniejszy mecz...-odezwała się Riko, nie odrywając spojrzenia od boiska. - Jest dopiero przed nimi.

Wilki schodziły z boiska, szli w stronę wyjścia z sali, jako przerażający zwycięzcy. Ci, którzy rozgromili Kirisaki Daichii i to w czterech. Słuchy o tym wyczynie już się niosły. A przez drzwi, w których kierunku zmierzali właśnie wchodzili zawodnicy Shutoku.

Kasamatsu minęła się z zielonowłosym.

-Nie zwal tego, Midorima. Chcę jutro zagrać przeciwko twojej pełnej mocy.

-Oczywiście, nanodayo. - prychnął - Cały czas na to czekam.

Wilki ruszyły korytarzem, chcąc jak najszybciej dotrzeć do szatni, a następnie do wyjścia. Mecz Seirin i Shutoku zaczynał się dopiero za pół godziny, ale chcieli zebrać rzeczy i dowiedzieć się co z ich środkowym.

-To był świetny mecz. Udało wam się wypełnić obietnicę. Kolejną. - dobiegł ich głos. Dla chłopaków nieznany. Ale dla Kaori jak najbardziej. Zatrzymała się jak wryta. - Ale naprawdę chcesz dać mi tę obręcz w prezencie?

Przy wylocie korytarza stał wysoki, jasnowłosy chłopak, w białej, sportowej bluzie i takich samych spodniach. Ręce miał schowane w kieszeniach. Na ich widok odepchnął się od ściany. Światło padło pod innym kątem i teraz można było spokojnie zobaczyć naszywkę z flagą Japonii i odczytać niewielki napis, nad nią, z przodu bluzy Japan - U20.

-Co robi tutaj zawodnik z reprezentacji kraju do lat dwudziestu? - zapytał zszokowany Kamata.

Na twarzy nieznajomego pojawił się uśmieszek.

-No widziałby kto! - roześmiał się - Fakt, skąd byś miała wiedzieć. Pewnie miałaś i tak dużo na głowie. Ale ja wiedziałem, jak najbardziej, że dzisiaj gracie z Kirisaki Daichii. To jak, przywitasz się ze starym przyjacielem?

Kaori wciąż stała jak skamieniała.

-K-K-K...Kayu-san!

Nakamura, Hideaki i Kamata spojrzeli po sobie, kompletnie zaskoczeni.

-Huuh?!

Absolwent Akademii Okamino i przy okazji były wicekapitan Wilków z Tokio, Akechi Kayuzuki uśmiechnął się szeroko.

________________________________________________________________________________________

Uch! *aż ciężko oddycha* Ile emocji przy pisaniu tego meczu...aż musiałam to sobie rozłożyć!

Za dużo do powiedzenia dzisiaj nie mam...po prostu skomentujcie i powiedzcie, jak Wam się podobało!

A! W związku z tym, że na YouTube zaczęły znikać soundtracki z Kuroko No Basket, mam coraz bardziej ograniczony wybór, więc w niektórych momentach może ich nie być.

Następny w kolejności jest mecz z Shutoku, ale najpierw rozdział przerwy.

Edit. Znowu mi wariuje Wattpad i nie mogę dodać nic na konwersacjach. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top