Rozdział 23 - Odrodzenie
Dziękuję za 5 000 wyświetleń! W sumie to już za 5 500.
Nie będę pisać żadnego rozdziału specjalnego, ani nic. Dlaczego? Wyjaśnię Wam to później.
W poniższym rozdziale, w końcówce, wchodzimy już w Finały Ligi. Kto wygra, a kto przegra, tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Chcę tylko powiedzieć, że to będą mecze opisywane już w ten sposób, jak ten z Yosen - bardzo, a nawet bardziej szczegółowo, co sprawi, że pisanie rozdziału będzie bardziej czasochłonne niż zazwyczaj, więc czas oczekiwania może się wydłużyć.
I w końcu jeden z Waszych z ulubionych bohaterów będzie miał swoje pięć minut.
________________________________________________________________________________
https://youtu.be/RLhaSbIqDNk
Piłka trafiła prosto w ręce Hideakiego.
-Okamino...-odezwał się Sakurai. - Gra innym ustawieniem, czyż nie?
-Kasamatsu...-mruknął Imayoshi, nie odrywając spojrzenia od boiska. - W ostatnim meczu zorientowała się. Tym razem nie przegrają.
Faktycznie, ustawienie Okamino przeszło sporo. Ich nowe, standardowe wyglądało tak, jak podczas meczy z Kaijou.
Hideaki na rozegraniu, Ibuka na środku, Nakamura na obronie, a Kasamatsu i Kamata na skrzydłach.
-Senshinkan. Nasz pierwszy przeciwnik do pokonania. Zebrałam wszystkie informacje o nich do kupy i odkryłam najsłabszy punkt. A mianowicie nie radzą sobie z kontrami, zmyłkami i wysokimi podaniami. A wiecie co to oznacza...-spojrzała na rozgrywającego i obrońcę, a oni kiwnęli głowami. - Nie pokazujcie wszystkich nowych zagrań. Chociaż mamy jeszcze czas, musimy zostawić coś na Winter Cup. Teraz już nasza współpraca i tak jest dużo lepsza niż wcześniej. Wykorzystajmy to.
O tym była mowa, właśnie zmierzali w stronę kosza przeciwnika. Był to jednak atak, a nie kontra, więc zawodnicy Senshinkan zdążyli się ustawić. Okamino, grające tego dnia w tradycyjnym granacie jednak kompletnie ich zaskoczyło.
Shigeru wybiegł do przodu i wybił się do góry, zmierzając w kierunku kosza. Dwaj przeciwnicy poszli jego śladem, ale podania do tyłu, a właściwie celowego wypuszczenia piłki wprost do obrońcy stojącego tuż przy linii trójek, się nie spodziewali.
Trzy punkciki dla Okamino.
Piłka dla Senshinkan. Jednak zanim ich rozgrywający zdołał rozeznać się w sytuacji, wszyscy, włącznie z nim zostali obstawieni.
Po każdym ataku natychmiast ustawiają się do obrony. Kryją jeden na jednego. - pomyślał Imayoshi, ale po chwili rozszerzył oczy. - Chwila, czy oni chcą...
Brr!! - wzdrygnęła się lekko Kaori - Ktoś nas przejrzał.
Skrzydłowy Senshinkanu wyrwał się spod krycia, a przynajmniej tak się wydawało. Ich rozgrywający, nie mając innego wyboru, podał w jego kierunku kulę, ale...
-Kradzież! - to Kaori wypuściła go celowo, by przejąć błyskawicznie piłkę.
Co za szybkość...
I zanim przeciwnicy się zorientowali, Wilki już ruszyły do przodu. Do Hideakiego podbiegł rozgrywający, chcąc zwolnić akcję. W tym samym momencie czarnowłosy z kozła podał kulę do nadbiegającego z prawej strony Ibuki, który przejął ją i ruszył w stronę kosza.
-Uważaj, bo ci pozwolę! - warknął środkowy.
Brązowowłosy jednak uśmiechnął się tylko i zręcznym dryblingiem minął chłopaka. Wybił się i wsadził piłkę do kosza.
5:0
Widownia już po tych dwóch zagraniach wyczuła sporą zmianę w zespole Okamino. Byli zupełnie inni niż latem. Stali się drużyną.
A jaką, to się miało dopiero okazać. Jednak było widać na pierwszy rzut oka, że chcą zdobyć bilet na Winter Cup, bez względu na wszystko.
Minęła już połowa pierwszej kwarty. Wilcza Akademia prowadziła już dwanaście do dwóch.
-Nieźli są...-przyznał Ootsubo.
-Tego to chyba nikt się nie spodziewał. - przyznał Imayoshi, podnosząc okularki.
-O co chodzi? - zapytał Sakurai. Kapitan spojrzał na niego.
-Nie zauważyłeś? - mruknął, zwracając wzrok z powrotem na boisko. - Już od samego porządku jest widoczne, kto ma miażdżącą przewagę. Wczuj się w atmosferę.
Pierwszak z większą uwagą zaczął przyglądać się grze. I naraz zauważył kilka rzeczy.
Po pierwsze, sama aura zawodników Okamino była zupełnie inna niż latem. Teraz emanowali krwiożerczością i chęcią wygranej. Nie chodziło o zniszczenie przeciwnika. To był pierwszy, oficjalny mecz od ich fatalnej przegranej. Jakby mecz, który muszą wygrać, by zdobyć zaufanie, zburzone przez ich ostatnią grę z Yosen oraz by odzyskać twarz. Co najlepiej zrobić dużą ilością punktów, by wywrzeć jak najlepsze wrażenie, bo czemu nie. I o to chodziło Imayoshiemu.
Po drugie, sami zawodnicy Senshinkan wydawali się nieco przytłoczeni. Jakby reagowali z opóźnieniem. Ale to nie była do końca prawda. Czuli się jakby byli otoczeni przez watahę wilków, która pięć minut wcześniej wydawała się nic nie znaczącą grupką szczeniaków. Prawda była natomiast taka, że Okamino miało wyćwiczony każdy ruch. Poza tym wzmocnili swoją szybkość i każdy z nich skupiał się na grze i na zawodnikach wokół siebie.
A po trzecie...te dwie drużyny od zawsze były w tym samym bloku i nigdy nie pałały do siebie sympatią. To właśnie dlatego...
-Jest to mecz o tytuł Króla.
***
Koniec pierwszej kwarty. Na tablicy widniał wynik dwadzieścia dwa do dziesięciu. Chwila przerwy, by złapać oddech i uzupełnić płyny i mieli wracać na boisko.
Kaori odłożyła bidon z wodą na ławkę, otarła usta i spojrzała na boisko obok.
Kirisaki Daichii kontra Mesei.
45:12
Czyli już zaczął...-pomyślała, odchylając głowę do tyłu. - A Shutoku wygrało sto pięćdziesiąt jeden do czterdziestu dziewięciu, nie mogę być gorsza od tego zielonowłosego, Horoskopowego Świra. Z drugiej strony...wszyscy to przeanalizują. A zresztą...muszę oszczędzać siły na trzy kolejne dni.
Zawodnicy Seirin usiedli na trybunach. Gracze Shutoku stali przy barierkach, nad ostatnim rzędem.
Na boisku tymczasem Wilki znów zastosowały krycie jeden na jednego. W pewnym momencie jednak kapitan Senshinkan wydobył się spod krycia i chwilę później zdobyli punkt.
Piłka dla Okamino.
-Za dużo się nie zmienili. - mruknął Sakurai.
-O czym ty gadasz? - zaśmiał się Imayoshi.- Celowo to robią.
Pierwszak obrócił ku niemu zdziwioną twarz.
-Huh?
-Ona nie jest głupia. - powiedział czarnowłosy - Ten mecz oglądają Seirin i Shutoku, ich kolejni przeciwnicy. Specjalnie się wstrzymują.
No tak. Jeżeli dzisiaj pokażą wszystko, trzy kolejne mecze będą prawdziwą katorgą.
Ponadto...-pomyślał Imayoshi - Obok...
Kula wyleciała poza boisko. Ibuka ruszył w tamtym kierunku. W tym samym momencie piłka z drugiego pola też wyskoczyła i zderzyła się z tą drugą.
Brązowowłosy podniósł ją i wyprostował się, spoglądając jednocześnie na czarnowłosego gracza z drugiego boiska, który mierzył go spojrzeniem.
To on.
Łobuz, Hanamiya Makoto.
Lekki uśmieszek pojawił się na twarzy kapitana Kirisaki Daichii, gdy obrócił się z powrotem, wracając na boisko.
Gra toczyła się dalej. Senshinkan miało prawdziwe problemy z zatrzymaniem zawodników Okamino, ale w pewnym momencie...
Ibuka dostał podanie od Hideakiego.
-Podwójne krycie?
Nie miał zbyt wielu możliwości ruchu, ale...
Kaori uśmiechnęła się lekko.
Frajerzy.
Górne podanie trafiło prosto w jej ręce. Ruszyła w stronę kosza i omijając obrońcę, wybiła się z linii rzutów wolnych.
Ta forma... - przemknęło przez myśl Kagamiemu. - Wsad?
Nie... - pomyślał Hyuga - To...
-Nie pozwolę! - ryknął środkowy i wyskoczył do góry.
https://youtu.be/rU_1BWq9HJI
Oboje znajdowali się w powietrzu. Nagle chłopak zaczął odchylać się do tyłu.
-Fadeaway? - warknęła przez zaciśnięte zęby.
Granatowowłosa zaczęła powoli odchylać się do tyłu.
Nigdy nie była w stanie zrobić to w takim stopniu odchylenia, w jakim robił to Aomine, ale potrafiła.
-Ten ruch...w gimnazjum w Teiko była taka jedna, co tak robiła!
-Niemożliwe...to ta sama?
Gimnazjum Teiko.
Oprócz Szóstego Gracza Widmo, był siódmy zawodnik, Piorun z Teiko. Piorun ten zaginął w trakcie roku, który stał się pustym okresem.
Ale teraz pojawił się od nowa. I zaczął się przypominać.
***
Piłka idealnie wpadła do kosza.
Widownia zamarła. Gwizdek rozdarł ciszę.
-Osiemdziesiąt cztery do trzydziestu jeden wygrywa Okamino!
-Tak jest! - drużyna objęła się, ciesząc się pierwszym zwycięstwem. Przeszli. Przeszli dalej. Zagrają o bilet na Winter Cup.
Kamata klepnął w ramię Ibukę. Rin i Ryuji przybili piątki. Kapitan Senshinkan podszedł do Kaori i wyciągnął rękę.
-Wygrajcie za nas, Wilki z Tokio.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona i uścisnęła jego dłoń.
-Jasne.
Okamino schodziło powoli z boiska. Przechodzili akurat obok sektora, w którego drugim rzędzie siedzieli gracze Seirin.
Na ustach Kaori zatańczył mały uśmieszek. Przeszła dalej, nie podnosząc głowy, nie mówiąc absolutnie nic.
Czuła na sobie to spojrzenie.
Teraz będzie nasz czas.
Nasz mecz.
Nasz pojedynek.
Shun!
***
Zawodnicy Seirin powoli wracali do domów.
-Tak czy siak, zostały tylko trzy mecze. - odezwał się Furihata, spoglądając w rozpiskę, którą trzymał Fukuda. - Eliminacje minęły błyskawicznie.
-O czym wy mówicie, idioci? - zapytał Hyuga, zatrzymując się i obracając w kierunku pierwszaków. - To dopiero początek. Naszym kolejnym przeciwnikiem jest Okamino. W składzie mają kolejnego członka Pokolenia Cudów. Przegraliśmy z nimi w zeszłym roku. Tym razem wygrajmy!
-Tak jest! - zawołała drużyna.
Junpei potoczył wzrokiem po drużynie idącej za nim.
Huh? A gdzie Izuki?
Kaori już dawno wyszła z łazienki. Nigdy nie przebierała się z chłopakami w szatni z wiadomych powodów. Wpatrywała się w tablicę, czekając na resztę, na której przyczepiona była kartka z tabelką.
Dzień pierwszy
Seirin kontra Okamino
W końcu nadchodzi czas.
Zaszurało i po chwili obok pojawili się członkowie jej drużyny.
-Wracamy do szkoły. - mruknęła - Przedstawię wam taktykę na Seirin.
Finały Ligi.
Seirin.
Shutoku.
Okamino.
Kirisaki Daichii.
Te cztery drużyny miały zmierzyć się ze sobą.
***
-Całkiem nieźle! - zawołał Aomine, lądując lekko na asfalcie i prostując się. - Naprawdę się poprawiłaś w dwa tygodnie. Ćwiczyłaś z Nim, co nie?
Była już godzina jedenasta wieczorem, a ta dwójka ciągle trenowała, właściwie już kończyła. Wszędzie dookoła było już ciemno, cicho i pusto.
-Trochę...-mruknęła, schylając się i podnosząc piłkę.- Ale nadal sporo mi brakuje. Poza tym jesteś lepszy przy koszu, od niego. Muszę więcej trenować.
As posłał jej poważne spojrzenie.
-Co?
-Nie zauważyłaś. - wyciągnął ręce, a ona z kozła podała mu kulę. - Fakt faktem, że jeszcze trochę brakuje, ale ćwiczysz cały czas tę technikę z silnymi graczami. Więc...- obrócił się w stronę kosza i wbił piłkę do środka, po czym spojrzał na nią ponownie. - Jesteś w stanie zrobić wsad przy kryciu zawodnika ze wzrostem powyżej metra dziewięćdziesiąt.
Kaori zamrugała szybko.
-Ale...-kontynuował Daiki - Jeszcze nie na tyle, by próbować na kogoś większego.
-Na Niego mam jeszcze czas. - powiedziała dziwnym, zaciętym tonem i podniosła piłkę, po czym podeszła do ławki i zgarnęła torbę. - Do jutra, Ao-chan.
https://youtu.be/yGdG03Y11_s
Chłopak westchnął ciężko.
-A na kogo nie masz?
Dziewczyna zatrzymała się wpół kroku.
-No? - ponaglił ją. Robił to z premedytacją. - Na kogo?
Kaori stała wciąż tyłem do niego, z rękami w kieszeniach bluzy. Materiał nad nimi ledwo dostrzegalnie się wzniósł, co nie uszło jego uwadze.
-Wiesz, na kogo.
Aomine wzruszył ramionami.
-Na niego wystarczy tylko to, o czym myślisz. Nie musisz korzystać ze wsadu jako broni, dopóki nie chcesz.
Obróciła głowę i spojrzała na niego, z błyskiem w oczach.
-To znaczy?
-Wiesz co... - powiedział, unosząc ręce. -Myślę, że nie opierdalałaś się cały rok.
Na jej ustach pojawił się mały uśmieszek.
-Dokładnie. Wymyśliłam prawdziwe tortury.
Ziemia nagle zatrzęsła się mocno. Oboje stracili równowagę, a płyta boiska pękła przy linii bocznej.
-Znak, że trzeba spadać do domu. - wymamrotał, podnosząc się.
***
-Ej, idioto, skończ już! - warknął Hyuga, odpychając Izukiego do tyłu. -Jutro...
-Mamy mecz, tak wiem. - rzucił rozgrywający - A z kim? A z Okamino, Hyuga. I...
BUM!
Rozgrywający zgiął się w pół.
Chłopak domyślił się w momencie, kiedy zobaczył brak Shuna w grupie wracającej z eliminacji. Kolejnego dnia mieli grać z Okamino. A jedno plus drugie oznaczało, że posiadacz Eagle Eye wymknął się na dodatkowy trening.
-Nie czekałeś, aby na ten pojedynek? Czekałeś! To wasze starcie, więc skup się na nim! - zawołał kapitan, łapiąc czarnowłosego za bluzę. - A nie przetrenowujesz się po kątach! Chcesz skończyć jak w zeszłym roku? I jak ja mam potem spojrzeć jej w t...-Izuki rozszerzył oczy, a Junpei od razu się zorientował, że powiedział za dużo, zaciął się i po chwili milczenia dodał normalnym tonem. - Cholera, wygadałem się.
-Hyuga...-w tym momencie to Izuki spoważniał - Co...
Brązowowłosy pokręcił głową i uniósł ręce w geście bezradności.
-Eech...nie odpuścisz, co nie? Bo ty...
-On nigdy nie odpuszcza. - mruknęła granatowowłosa, patrząc przed siebie. Kapitan Seirin uważnie słuchał, co mówi. - Dobrze, że nic mu się nie stało. Tego drania już ustawiłam, nie martw się.
Pokręcił głową.
-Nie można odpowiadać za czyjeś faule. - powiedział.
Był wczesny wieczór, słońce powoli zachodziło. Kaori i Junpei spotkali się na moście, przy jednej z głównych ulic. Gdy dostał od niej wiadomość, z treścią, że chodzi o Izukiego, nie zwlekał. Czarnowłosy był jego najlepszym przyjacielem.
-Nic mu nie jest.- odezwał się ponownie. - Zagra w meczu przeciwko Shutoku i Seiho.
Granatowowłosa oparła się przedramionami o barierkę.
-Obiecasz mi jedno, Hyuga?
Uniósł głowę.
-Co takiego?
Obróciła się w jego kierunku tak, że teraz stała plecami do barierek.
-Proszę...bo mnie nie posłucha. Ciebie tak. Proszę, miej go na oku, by nigdy nie przegiął z mojego powodu. To dlatego ten dupek go sfaulował. Z powodu naszego pojedynku, On w siebie nie wierzy. Boi się, że nie podoła jednocześnie go podjąć i grać jako rozgrywający, podawać wam. Przetrenuje się, bo czuje wątpliwość, a naprawdę zależy mu na naszym pojedynku. Mnie również, ale bardziej zależy mi na nim samym.
Parsknął śmiechem.
-Masz to jak w banku. Nie dam mu strzelić jakiejś głupoty.
-I właśnie dlatego masz nie zrobić sobie krzywdy, głąbie! - warknął, potrząsając czarnowłosym.- A Seirin sobie bez ciebie nie poradzi, debilu! Mogę spokojnie grać, bo wiem, że mam ciebie za plecami! Jesteś genialny, poradzisz sobie w obu sytuacjach jednocześnie. A jeśli pojedynek zajmie cię tak, że aż wyłączy z gry, pamiętaj, że jesteśmy tuż obok ciebie! Poradzimy sobie i w tym. A ty nadal uważasz się słaby? Przecież dobrze wiesz, że nie o to chodzi!
Teraz to Izuki się zaśmiał.
-Aleś walnął kazanie. Nie czuję się słaby...-podniósł piłkę i wyprostował się. - Już nie.
***
Następnego dnia rano, Tokio, Akademia Touou
Słońce świeciło w pełnej krasie. Drzwi od wejścia na dach otworzyły się. Aomine ziewnął i zaczął powoli wspinać się po drabinie.
Nagle zatrzymał się, widząc czyjeś buty. Podniósł głowę nieco wyżej.
-Aomine-kun...-powiedziała groźnie Momoi, przechylając się do przodu.
-Satsuki, przesuń się. - rzucił, chcąc dostać się na swoje ulubione miejsce. - To czas na moją drzemkę.
-Mowy nie ma! - zawołała - Mieliśmy obejrzeć dzisiaj mecze fazy finałowej!
Daiki westchnął ciężko.
-Pokonałem ich, więc po co mam tam iść? - mruknął, patrząc w prawo, a następnie zwracając wzrok z powrotem na nią - Tak poza tym, Satsuki, to twoje szczęśliwe majtki? Nieźle pokręcone.
Dziewczynę wpierw zamurowało, a następnie spróbowała go kopnąć, w akompaniamencie krzyku:
-Zboczeniec!
Nie trafiła, a Daiki odbił się rękami od poprzeczki drabinki, wykonał coś w stylu fikołka, tak że znalazł się tuż nad powierzchnią dachu, a następnie lekko wylądował i padł luzacko na ziemię.
Boże, daj mi siły na tego kretyna. - pomyślała różowowłosa, podchodząc do niego.
-Pomijając Midorina, dzisiejszym przeciwnikiem Tetsu jest Kaori-chan!
-Huh? - Aomine otworzył jedno oko - Poważnie?
-No! - kontynuowała Momoi, myśląc że go przekonała - Musimy to obejrzeć.
-Eee, nie. Wynik jest oczywisty.- mruknął Daiki, obracając się na bok - To będzie remis. Obecnie Okamino i Seirin są na tym samym poziomie. Interesujące to mogą być ich mecze z Midorimą. Zwłaszcza Kaori. Oni się niezbyt lubią.
Na samo wspomnienie wielu starć tych dwojga, Satsuki pokręciła głową. Shintarou i Kaori, nie nienawidzili się wzajemnie, ale trudno powiedzieć, że pałali do siebie sympatią. Granatowowłosą drażnił często charakter zielonowłosego i jego zachowanie oraz horoskopowe uzależnienie i podciąganie pod Oha Assę wszystkiego, za to Midorima nigdy tego nie mógł zrozumieć. Jego również często irytowało zachowanie Kasamatsu oraz potrafił się wściekać o fakt, że z każdym potrafiła się dogadać. Kaori uważała go za wkurzającego marudę, on ją za wariatkę, mimo to w meczach doskonale współpracowali.
Przynajmniej tak to wyglądało. Mało kto wiedział, że ta dwójka, mimo że wiecznie skakała sobie do gardeł i żarła się przy dosłownie każdej okazji, potrafi stać za sobą nawzajem murem wraz ze szczęśliwymi przedmiotami dla tego drugiego. W razie potrzeby, rzecz jasna.
-Fakt...-przyznała cicho Satsuki.
-Albo...-spojrzał w chmury, jakby się mocno nad czymś zastanawiając, po czym zamknął z powrotem oczy - Nie, mniejsza o to.
***
https://youtu.be/JDgr45RiA7o
Wieczorne trzęsienie ziemi, chociaż nie spowodowało żadnych większych szkód, dało się w znaki miejskiej hali gimnastycznej. Uszkodzeniu uległo jedno z dwóch boisk przeznaczonych na Finały Ligi. Mecze i tak były rozłożone na trzy dni, ale zmieniło się tyle, że nie były rozgrywane dwa jednocześnie, ale dwa po sobie.
A na pierwszy ogień coś specjalnego. Wielu ostrzyło sobie zęby na to spotkanie.
Okamino kontra Seirin.
Kasamatsu Kaori, Hideaki Rin, Ibuka Shinji, Kamata Shigeru i Nakamura Ryuji.
Hyuga Junpei, Izuki Shun, Kiyoshi Teppei, Kagami Taiga i Kuroko Tetsuya.
Zawodnicy już stali na boisku, byli po rozgrzewce. Lada moment miał rozpocząć się mecz.
I pierwsze, oficjalne starcie między dawnym Piorunem z Teiko, a ich Szóstym Graczem Widmo.
-Uach, zdążyłem! - dobiegł ich znajomy głos, wśród wielu innych.- Razem, panowie!
Pięciu zawodników w granatowych strojach uniosło głowy jak na alarm. Nie tylko ich uwagę zwróciła ta akcja, ale wielu innych.
Przez barierki zostało przerzucone coś dużego i granatowego. Materiał powoli opadł i został przywiązany, a cała drużyna siatkarska, jednak bez Arakidy, z Hayato na czele szczerzyła zęby w uśmiechu.
A na trybunach zawisł dawno niewidziany transparent, który Yamada zwinął, podczas swojej ostatniej wizyty w magazynku koszykarzy.
Szybcy, silni i wytrwali. Niezwyciężona Wataha.
Przypominający o chwale Wilczej Akademii, ale nie tylko.
Zwiastujący nowy rozdział w historii szkoły, pod tytułem:
Odrodzenie.
________________________________________________________________________________
I zaczyna się. Jeden z meczy, na który wszyscy czekają, czyli Seirin kontra Okamino. A to oznacza, że w końcu muszę otworzyć moją Szafkę Zagłady, gdzie trzymam wszystkie luźne kartki, na których piszę różne fragmenty opowiadania, znaleźć wszystkie dotyczące tego meczu, chociaż nie jest w pełni opisany, posegregować i opisać w całości.
Ja Wam powiem, będzie się działo. To są Finały Ligi, prawda? Co oznacza jeszcze mecze z Midorimą i Hanamiyą.
Haha...Wy mnie za to zabijecie...
Pozostałe soundtracki dodam później, bo aktualnie bardzo się spieszę.
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top