Rozdział 22 - Nowy początek
-Nie oczekiwałabym niczego innego. - powiedziała i przybiła mu piątkę. - A teraz spadajmy, bo odjadą bez nas.
Kise spojrzał na Kaori z rozbawieniem.
-Chcesz odjechać bez pożegnania z morzem? Zaraz będzie zachód, a to są dwie rzeczy, poza koszykówką i dogryzaniem Midorimacchiemu, które uwielbiasz, Kasschi. Pamiętasz tamten obóz treningowy?
Granatowowłosa parsknęła śmiechem.
-Nie zapomnę. Razem z Aomine spadliście z molo do morza i pociągnęliście za sobą Tetsu, a potem myśleliście że się utopił.
Blondyn uśmiechnął się.
-To idziemy?
-Jasne.
Z ośrodka do brzegu morza było całkiem blisko, a biegiem znaleźli się tam jeszcze szybciej. Oboje usiedli na molo. Ostatni mecz rozegrali nie popołudniu, ale wieczorem. To dlatego mogli zostać w nadmorskiej miejscowości tak długo, by zobaczyć zachód, który właśnie się rozpoczynał.
-Tylko mi nie mów, że jesteś dzieckiem Słońca, bo cię wepchnę do wody. - mruknęła.
-Ale ja jestem dzieckiem Słońca. -niby się oburzył.
Kaori podniosła się szybkim ruchem.
-Ostrzegałam. - celnym kopniakiem zrzuciła go z mola.
Chłopak wpadł do morza z głośnym pluskiem. Wynurzył się po chwili, ociekający wodą, z włosami przyklejonymi do czoła, a w oczach błyszczał czysty wyrzut.
Dziewczyna roześmiała się.
-Wyglądasz jak mokry golden retrevier.
-Bardzo śmieszne, Kascchi...-odparł - Bardzo śmieszne.
Błyskawicznym ruchem wyciągnął rękę, złapał ją za kostkę i pociągnął. Kaori również wpadła do morza.
-Osz, ty draniu...zmieniać tempo w takim momencie?! - mruknęła, wynurzając się - Życie ci niemiłe?
I plusnęła w niego wodą.
Ryouta wypluł wodę z ust i oddał z nawiązką.
***
-Przestań się gapić, pieprzony zboczeńcu, bo wylecisz z tej drużyny szybciej niż zostałeś do niej przyjęty. - warknęła Kaori, a zastraszony Kamata obrócił się tyłem, wyszedł z ośrodka i szybko poszedł do autokaru. -No co? -mruknęła, widząc spojrzenie ciemnowłosego - To ten debil mnie tam wciągnął.
-Zakładam, że najpierw musiał jakoś wpaść. - powiedział kapitan Kaijou, wzdychając i rzucając dziewczynie jeszcze koszulkę, którą wydobył z jej torby. Przyjrzała się jej uważnie, zanim weszła do łazienki. - Nawet on nie jest taki głupi...a w sumie jest.
-No widzisz, Yukio... - szybko się przebrała i wyszła z powrotem. Założyła jeszcze bluzę, która pozostała wcześniej w autokarze, więc nie zamokła. - Dzięki, braciszku.
-Nie dziękuj, baka.
W drodze powrotnej do Kanagawy wszyscy pozasypiali. Tym razem to Yukio zaklepał sobie miejsce koło kuzynki, nie chcąc by znów została przygnieciona przez wielkiego, blondwłosego potwora z Loch Ness, który został wygoniony na miejsce z tyłu.
Trener Kaijou obrócił się i spojrzał na dwójkę kuzynostwa, a następnie zmierzył wzrokiem pozostałą czwórkę zawodników w granatowych bluzach. Nigdy nie był sentymentalny, ale ta maleńka drużyna, posiadająca zaledwie minimalną ilość graczy wzbudziła jego sympatię i właściwie stała się częścią jego zespołu.
Niejako teraz miał do siebie żal, że Okamino wyprzedziło go i zgarnęło zawodnika takiego kalibru. Gdyby miał ją w swoim zespole, do pary z Kise staliby się niepokonani.
A tak, to przynajmniej mogą oglądać rywalizację wielu szkół.
Nagle czyiś telefon zaczął dzwonić. Jednak komórka była na tyle ściszona, by usłyszał ją tylko właściciel.
https://youtu.be/nflmoC2UgnA
-Kogo mam zabić? - spytała zaspana Kaori.
-Tylko ja mogę zadawać tego typu pytania. - zabrzmiał głos w słuchawce.
Natychmiast się rozbudziła.
-Akashi. -mruknęła - Sporo czasu. Tylko mi nie mów, że przewidziałeś już drabinkę do Winter Cup, bez eliminacji.
-Nie. - zaprzeczył krótko - Ale będę tam czekał. Na was wszystkich.
-I dzwonisz w nocy żeby mi to powiedzieć?
-Nie. - powtórzył - Dzwonię, żeby ci przypomnieć.
-O czym?
-O tym, co mi przyrzekłaś, Kaori.
Zesztywniała.
-Skąd wiesz? - zapytała, ale po chwili połączyła wątki. - Cholerny Hayama.
-Kaori...-w jego tonie głosu brzmiała ostrzegawcza nutka. - Ja jestem absolutny. I...
Chociaż wszyscy w drużynie Teiko szanowali Akashiego, nie było tam nikogo, kto by się go bał. On nigdy nie sprawiał, że ludzie się go bali. Sprawiał, że się go obawiali, a to było coś innego. I gorszego. Był całkowicie nieprzewidywalny, zwłaszcza od zmiany, która zaszła w gimnazjum.
-Akashi. Pamiętam. Do zobaczenia...-zgrzytnęła zębami. - Na Winter Cup.
Odłożyła telefon i westchnęła.
Siedzący za nią Kise ponownie przymknął oczy, udając, że śpi.
Nie rozumiał. Kompletnie nie rozumiał.
-Po prostu. Rób, co musisz, Akashi.
-To znaczy?
-To znaczy...Grajmy, jak zawsze. Ty, ja, Kise, Aomine, Murasakibara, Kuroko i Midorima. A jeśli stwierdzisz, że zdjęcie lub wstawienie któregokolwiek z nas będzie lepszym rozwiązaniem dla tego, co się dzieje na boisku, po prostu to zrób. Może to są nasze ostatnie wspólne mecze... Ale to nie znaczy, że musimy się ograniczać, prawda?
-Prawda.
Zabrzmiał dzwonek. Stał wtedy na schodach, za drzwiami. Po cichutku zaczął schodzić, ale gdy usłyszał głosy, zatrzymał się ponownie.
Wtedy usłyszał całą prawdę.
-Robisz błąd, Kasamatsu.
Przyparł do ściany.
-Nie wiem, o czym mówisz. - mruknęła - To mój wybór. Chcę pójść teraz.
-Zostawiasz wakat na pozycji akurat dla Kise.
Zamarł. Czyli jednak...
-Cholera, Akashi...-westchnęła - Jesteś zbyt spostrzegawczy, jak na ten świat. Posłuchaj...
Stał jak zaczarowany, nie mógł drgnąć, wsłuchiwał się jedynie w głosy obojga rozmówców i z każdą kolejną sekundą upewniał się, że to co słyszy, to wszystko jest realne.
-Prawda, że Okamino to moja szansa. I prawdą jest to, że Kise potrzebuje rozwinąć skrzydła.
-Usuwasz się w cień, Kasamatsu. To nie twój styl.
-Rozwiązuję ci problem.
-To nie problem, tylko rezygnacja. Zginiesz w tej szkole.
-Wcale nie.
W tamtej chwili odszedł od ściany i zszedł jak najciszej na dół. Nasłuchał się dość. Nie słyszał już końcówki rozmowy.
Ale wciąż nie rozumiał.
Dlaczego wzięła wtedy winę Aomine na siebie?
Dlaczego rezygnowała dla niego?
Kaori odwróciła wzrok od szpary między fotelami. Blondyn spał.
Zanim odłożyła telefon, wysłała jeszcze jednego SMSa.
Do: Ao-chan
Czekaj na mnie, jutro o 22:00 na boisku.
***
Wszyscy zawodnicy, ziewając wyszli z autokaru. Powoli już świtało, a Akademię czekała jeszcze droga do Tokio. Okamino ustawiło się w linii tuż przed trenerem Kaijou i jego zespołem.
-Dziękujemy! - pięć osób skłoniło się.
-Dziękujemy za propozycję obozu i pożytecznie spędzony czas. - powiedziała kapitan.
Trener uśmiechnął się półgębkiem. Naprawdę ich polubił. Można było uznać, że są jego drugą drużyną.
-Dowiedźcie swojej wartości na Winter Cup.
Yukio podszedł do kuzynki.
-Dzięki, braciszku. Za wszystko.
-Tak, tak...-mruknął kuzynek. - Do zobaczenia niebawem.
Kaori podniosła torbę i założyła ją na ramię.
-Masz u mnie nocleg za tą sprawę. - dodała i podeszła do Ryouty. - Trzymaj się, Kise i nie przeginaj.
-Jasna sprawa, Kascchi. - uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę - Do naszego prawdziwego pojedynku.
Rin i Shinji najpierw skłonili się trzecioklasistom, a następnie drugoklasistom, którzy im pomagali. To samo zrobili Ryuji i Shigeru, który wprost rzewnymi łzami żegnał swojego mistrza.
Na podjazd wjechał bus, ten sam, co zawiózł ich do Kanagawy. Zawodnicy Kaijou machali Okamino, dopóki ci nie zniknęli za zakrętem.
-Woah. - ziewnął Kamata, rozkładając się na dwóch fotelach. - Będę dzisiaj odsypiał...
-Dzisiaj? - parsknęła śmiechem Kaori, a wszyscy spojrzeli na nią. - Dzisiaj jest trening!
Miny wszystkich chłopaków wyrażały ogromne zdziwienie.
-Haaaaa?!
-Przecież nie od razu. Popołudniu. - dokończyła, a oni odetchnęli. - Ale tak poważnie, to zabieramy się do składania do kupy wszystkiego, czego się nauczyliśmy na obozie. Nie przejmujcie się, jeśli tego nie skończyliście, będziemy to dopracowywać, ale najwyższa pora zacząć wplatać to w grę.
-Kasamatsu-san.- wtrącił Ryuji, podnosząc się. - Nie pomóc ci może z tym wszystkim?
-Huh? - zdziwiła się - Co tak nagle?
Zanim Nakamura odpowiedział, odezwał się Shigeru.
-Bo robisz wszystko sama. - mruknął, poprawiając bluzę złożoną na kształt poduszki, którą miał pod głową.
-Ech, wy...-westchnęła - Chcecie pomóc, to pokażcie mi swoje postępy, żeby łatwiej było skombinować taktykę.
-Okej! - potwierdzili.
***
https://youtu.be/UItlaaoaFJE
Pierwszy trening po obozie wyglądał nieco inaczej. Wszystkim jakoś lepiej i łatwiej szła gra zespołowa. Mini mecz zagrali w czwórkę, a ich kapitan stała z boku, obserwując jak grają.
Zarówno Hideaki jak i Ibuka poprawili krycie. Wymagało to jeszcze treningu, ale i tak było lepiej, niż na samym początku. Za to Nakamura nabrał większej pewności siebie. Grał bardziej zdecydowany i perfekcyjnie współpracował z Kamatą. Shigeru natomiast ani razu nie wykorzystał ani Devil Claw, ani trójek.
Dlaczego?
Kiedy zarządziła przerwę i odprowadziła go w bok, odpowiedział:
-Moja forma nie jest jeszcze dokończona. Co do Devil Claw, muszę go wyćwiczyć z partnerem, jeszcze bardziej.
Sam sprawował się całkiem nieźle, zarówno w ataku jak i obronie. Widać było, że to właśnie Kamata najszybciej przystosował się do zmian. Tak jak i reszta, był zawodnikiem wszechstronnym, ale jemu najszybciej udało się zaadaptować.
Kiedy wymienili się partnerami, zmieniło się co nieco. Duet Kamata - Ibuka był naprawdę silny i sprawił przeciwnikom sporo kłopotu. U drugich natomiast ujawniło się to, że chociaż Hideaki ma o wiele lepszy zmysł rozgrywania od Ryujiego, Nakamurze też to idzie dość dobrze.
Co równało się posiadaniu dwóch rozgrywających.
I nie tylko.
Dwóch środkowych. Sama zamierzała absolutnie zrezygnować z tej pozycji. Mając w drużynie trzech graczy wyższych od siebie i silniejszych, nie było sensu dalej trzymać się dawnego ustawienia. Poza tym o wiele lepiej czuła się i grała jako niski skrzydłowy.
Trzech skrzydłowych.
Ale, tak jak Kagami miał Kuroko. Tak jak Midorima miał Takao. Tak jak Kise miał Yukio. Też przydałby jej się partner. W zależności od obranej taktyki, z kim najlepiej by się jej współpracowało? Ktoś kto wesprze ją zarówno w ataku, jak i w zbiórkach.
-Kasamatsu-san.- odezwał się Ryuji - Czy moglibyśmy mieć wolne treningi, tak jak na obozie?
Kaori spojrzała na nich, zdziwiona.
-Czy ja dobrze rozumiem, że z własnej woli chcecie trenować do późna? - pokiwali głowami. Granatowowłosa parsknęła śmiechem - Zobaczę co da się zrobić.
***
Lekcja angielskiego dłużyła się w nieskończoność. Hayato niemalże spał, co wcale nie było do niego podobne.
-Ciężka nocka? - mruknęła Kaori, która wcale nie wyglądała lepiej.
-I kto to mówi. - burknął, podnosząc głowę, którą opierał na przedramionach.- Znowu nie spałaś do trzeciej?
-Cóż poradzić. - westchnęła - Ślęczę nad taktykami, wiesz, jak to jest.
-Tsaaa...dobrze, że chociaż ty masz plan, kiedy śpisz więcej, a kiedy nie. Ja nie jestem w tym ani trochę systematyczny.
-Yamada, Kasamatsu! - warknęła na nich nauczycielka, poprawiając za wielkie okulary spadające z nosa. - Rozumiem wasze próby zdobycia mistrzostwa, ale skupcie się na lekcji.
W sali rozległy się nieliczne śmiechy.
Stara prukwa.- pomyśleli oboje. - Już my ci pokażemy.
-Hayato...-Kaori ściszyła głos, a chłopak pochylił głowę w jej kierunku - Mam prośbę.
Szarowłosy uniósł wzrok znad ławki i spojrzał na nią.
***
Kamata przemierzał korytarz w poszukiwaniu biblioteki. Nieco załapał, co się gdzie znajduje, ale akurat lokalizacji miejsca wszelkiej wiedzy nie znał.
Blondyn zmarszczył brwi, wyczuwszy kogoś. W tym samym momencie obok niego przebiegła Kasamatsu. Zdążył zauważyć jedynie ciemne włosy, ale nawet nie otworzył ust, by coś powiedzieć, wiedział, że nie zdąży.
Gdzie tak leci?
Tak pomyślał i skręcił w kierunku schodów prowadzących na drugie piętro.
Tymczasem Kaori, dopadła do wyjścia prowadzącego na tyły szkoły i skierowała się w stronę hal gimnastycznych, zatrzymując się dopiero pod czwartą.
-Yamamoto-senpai...-weszła na salę. Trzecioklasista podniósł głowę i zaraz do niej podbiegł.- Mam sprawę.
***
https://youtu.be/HxbrXkaOGso
I tak leciał pozostały czas. Wszyscy, każda drużyna była zajęta własnymi treningami. Przygotowywali się na eliminacje, na całe Winter Cup.
Było wczesne popołudnie. Drugi trening zaczynał się dopiero za kilka godzin. W pokoju klubowym koszykarzy ktoś przesiadywał.
Nasze nowe główne ustawienie, wygląda tak, jak graliśmy już z Kaijou. Hide na rozgrywaniu, Ibuka na środku, Nakamura na obronie, a ja i Kamata na skrzydle.
Tak było. Ale teraz siedziała nad czym innym. Przed nią leżały dane o siedmiu innych drużynach na eliminacjach.
A tego dnia właśnie dostała informację, kto z kim gra.
Ich przeciwnikiem było Senshinkan. Chwilę temu opracowała na nich strategię. Poradzili sobie z nimi w zeszłym roku i poradzą w tym. Ten mecz miał przejść bez większego problemu.
Seirin. Shutoku. Kirisaki Daichii. Mesei. Suginami. Josei.
Nie trzeba było być Einstein'em, żeby wiedzieć, kto przejdzie do Finału Ligi.
Nie tak brzmiało pytanie.
Tylko co z nimi zrobić.
Kuroko, Kagami, Izuki, Hyuga, Kiyoshi. Midorima i Takao. Hanamiya i Seto.
A największym problemem z nich był...
-Shun.
***
https://youtu.be/JDgr45RiA7o
Rozpoczęcie eliminacji do Winter Cup
Tokio, Liceum Seirin
-Oo, idzie Ci coraz lepiej! - zawołał Furihata, widząc popisy lewej ręki Kagamiego.
-Tak. - potwierdził czerwonowłosy. - Ostatnio nawet lepiej mi się nią je.
-Ale...-mruknął chłopak, patrząc się prosto na asa - Nadal masz problemy ze zaśnięciem przed meczem.
Faktycznie, czerwone oczy Kagamiego mówiły wszystko.
Drużyna Seirin w końcu zgromadziła się przed budynkiem szkoły. Znalazł się i Kuroko, który tym razem niemalże się spóźnił.
-Nie zapomnieliście niczego? - rzucił Hyuga.
Cały zespół zaprzeczył.
-Co ty gadasz...?- parsknęła Riko - Po najważniejsze właśnie idziemy!
Wszyscy krzyknęli potwierdzająco i ruszyli w stronę miejskiej sali.
W tym samym czasie, Liceum Shutoku
Midorima siedział w szatni, kończąc tejpować palce i przyglądając się drewnianej figurze niedźwiedzia z rybą w pysku, który dzisiaj robił za jego szczęśliwy przedmiot.
-Hej, Shin-chan. - Takao stanął w drzwiach i oparł się o futrynę - Wszyscy się już zgromadzili.
-Idę. - powiedział zielonowłosy, a w tym samym momencie jego telefon zawibrował.
Obrońca podniósł go i odczytał wiadomość, a następnie przewrócił oczami.
Kanagawa, Liceum Kaijou
Kise sięgnął po komórkę.
Od: Midorimacchi
Zgiń.
-SENPAI! - wydarł się oburzony blondyn, a siedzący obok Yukio niemal podskoczył. - CO MA NA MYŚLI OSOBA, KTÓRA KAŻE CI ZGINĄĆ, KIEDY ŻYCZYŁEŚ JEJ POWODZENIA?!
Na czole kapitana wystąpiła żyłka. Kilka kopniaków i as Kaijou leżał znowu na ziemi.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie to, co napisała!
Tokio, Akademia Touou
Spokojny odpoczynek Aomine na dachu przerwała, standardowo, Momoi.
-Aomine-kun! Znowu opuściłeś trening!
Chłopak przewrócił oczami.
-Zamknij się, Satsuki, jest w porządku.
-Właśnie nie jest! - zirytowała się dziewczyna. - Tetsu-kun ma nową technikę!
-Trening niczego nie zmieni...-mruknął Daiki, podnosząc się do siadu - Jedyną osobą, która może mnie pokonać, jestem ja sam. - nawet nie tłumił ziewnięcia - Poza tym mamy zapewniony udział na mistrzostwach. Nic dziwnego...-przechylił się w prawo i położył z powrotem. - Że chce mi się spać.
-Idiota!
Akita, Liceum Yosen
-Specjalne grupowanie? - mruknął znudzony Atsushi, nie przerywając sobie w jedzeniu.
Idący obok Himuro miał nos zatopiony w informacji dotyczącej zawodów.
-Tegoroczny Winter Cup upamiętnia jakąś rocznicę. Pierwsza i druga drużyna z Inter-High automatycznie awansowała. - powiedział, czytając dalej - Inaczej mówiąc, twoi kumple, Akashi-kun i Aomine-kun są już rozstawieni. My i Kise-kun zapewniliśmy sobie udział normalną drogą.
-Mmm...-Murasakibara spojrzał na czarnowłosego. - Tak w ogóle, Muro-chin, jesteś nieźle podekscytowany.
-Ponieważ nie było mnie na Inter-High. - odpowiedział drugoklasista - Cieszę się, że mogę zagrać przeciwko Taidze i twoim kolegom. Nie odpuszczę.
-Mhm...-potwierdził fioletowowłosy - Atsu-chin też pewnie mi nie odpuści.
Himuro zatrzymał się.
-Atsu-chin?
***
https://youtu.be/8Pv2vbIbkxE
Tokio, Akademia Okamino
Pięciu zawodników w granatowych bluzach szło w kierunku wejścia sali.
Na przedzie szła kapitan zespołu, a za nią, krok w krok czterech zawodników. Towarzyszyły im liczne spojrzenia, skupiające się szczególnie na plecach graczy, na których widniał napis Okamino. Znaczna część właścicieli tych spojrzeń pamiętała o zwycięskich dniach Wilczej Akademii i ich niesamowicie ogromnej drużyny. Wtedy budzili strach i podziw. Teraz już nie. Piątka graczy, z dziewczyną w składzie wyglądała bardziej na szczenięta, niż na prawdziwe Wilki z Tokio.
Niektórzy przypomnieli sobie o Siódmym Cudzie, przy ostatnim jej oficjalnym meczu. Nie wszyscy jednak go oglądali, ale wieści się rozniosły. Pojawili się też starzy fani, wyjadacze, którzy pamiętali i serię zwycięstw oraz serie porażek Okamino, ci, którzy nigdy ich nie porzucili. Jednak znacznie więcej było takich, co odpuścili.
Celem nowej drużyny było odzyskanie i zaufania fanów, i honoru.
-...Po to tu jesteśmy. Po to będziemy walczyć o bilet na Winter Cup. Jest osiem drużyn. Po dzisiejszych meczach zostaną cztery. - powiedziała Kaori - Powalczą one o dwa miejsca objęte awansem. Naszym przeciwnikiem jest ktoś, kto w trakcie naszej nieobecności, odebrał nam tytuł jednego z Trzech Króli Tokio. My zrobiliśmy im to samo, w zeszłym roku. Liceum Senshinkan. Gramy zaraz po Seirin. Skupcie się!
Potwierdzili.
Wyglądało to na koniec przemowy, ale wcale tak nie było. Podniosła się złowieszcza aura.
-I ani mi się ważcie...zwątpić.
***
https://youtu.be/8DUzUthSBi8
Kagami przechwycił piłkę i ruszył do przodu. Gdy znalazł się dostatecznie blisko, wyskoczył do góry.
-Z linii rzutów wolnych? - zawołał zaskoczony Imayoshi.
Taiga zmierzał do kosza, chcąc zrobić wsad. Widownia zamarła, czekając na rezultat.
I nagle...
Kuroko wpatrywał się w Kagamiego.
Leżący na dachu Aomine nagle otworzył oczy i podniósł się do siadu, marszcząc brwi.
Kise zatrzymał się i obrócił.
Midorima patrzył się bez ruchu przed siebie.
Kaori stanęła wpół kroku.
Oparty o filar Atsushi milczał.
Akashi ani drgnął.
Dowodów brak. Jednak wszyscy to wyczuli. Są geniuszami z talentem, jaki się zdarza raz na dziesięć lat.
Pokoleniem Cudów.
Żaden gracz im nie dorównuje. A gdyby się taki pojawił, byłoby to w dalekiej przyszłości.
Przynajmniej tak myślano.
Usłyszeli otwierające się wrota. Wyważane siłą, choć dostępne tylko dla wybranych.
Ktoś stanął w progu.
-Są niesamowici. - stwierdził Sakurai - Jak tak dalej pójdzie, dostaną się na mistrzostwa.
-O czym ty mówisz? - parsknął Imayoshi, wstając. - Prawdziwe potwory dopiero zaczną się ukazywać. Nadchodzi...-zmierzył wzrokiem całą drużynę Seirin, a następnie wchodzącą na salę Okamino. - Prawdziwy sztorm.
***
Dwa boiska. Dwa mecze jednocześnie. I tylko czterech zwycięzców. Seirin poszło na pierwszy ogień i przeszło dalej, tak samo jak Shutoku, grające obok. Kolejnego dnia już miały rozpocząć się finały, z których dwie drużyny uzyskiwały bilet na Winter Cup. Istniał jednak jeszcze jeden, ostatni haczyk.
Przeciwnikiem Okamino było Senshinkan. Zespół, z którym zwyciężyli rok temu. Ale Wilki z Tokio miały teraz zupełnie inną drużynę, z czego sprawę zdawali sobie przeciwnicy, więc nie obawiali się ich. Całkiem niesłusznie.
A na boisku obok miało zagrać Kirisaki Daichii.
-Cześć, Kasamatsu. - przywitał się Hanamiya, gdy się mijali, w drodze na boisko.
Kaori zesztywniała i zatrzymała się. Makoto zrobił to samo. Stali obok siebie, bok w bok, jedno skierowane w prawo, drugie w lewo.
Imayoshi spojrzał na dwójkę zawodników. Mógł się jedynie domyślać, co mówią.
I chociaż nikt tego nie słyszał, między nimi, przez te parę sekund stoczyła się ogromna walka.
-Zapamiętaj, Hanamiya. - mruknęła. - Już niedługo zapłacisz mi za wszystko.
-Chcę to zobaczyć, baaakaaa. - syknął ze swoim uśmiechem i ruszył dalej.
Zacisnęła pięści.
Kono yaro...
-Kasamatsu-san...-odezwał się Kamata.
Wypuściła powietrze z płuc.
-Zróbmy to.
Obie drużyny ustawiły się na boisku.
-Powodzenia. - kapitanowie nawzajem sobie uścisnęli ręce.
Do wybicia podszedł Ibuka i środkowy przeciwników.
Kaori spojrzała na trybuny, w miejsce, gdzie zazwyczaj wisiał transparent. Było puste, od pamiętnego meczu z Yosen z zeszłego roku.
Ten ostatni mecz...To był koniec pewnego etapu.
-Rzut sędziowski!
A to...to jest właśnie nowy początek!
________________________________________________________________________________
To wchodzimy w eliminacje Winter Cup. Teraz dopiero się zacznie.
Trochę za dużo dialogów powychodziło mi w tym rozdziale, ale trudno. Od następnego już lecimy z meczami i...co to będzie. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top