Rozdział 15 - Jesteś najlepszy
https://youtu.be/Nxbtu-spNp8
Nieco wcześniej, Akademia Okamino
Drzwi od sali otworzyły się gwałtownie. Ryuji, Shinji, Rin i Shigeru spojrzeli w tamtym kierunku.
W progu stała cała drużyna Seirin.
Zagrali czterech na czterech z pełnym zachowaniem wszystkich zasad, jednak mecz trwał tylko dwadzieścia minut. W tym czasie Seirin w składzie: Hyuga, Izuki, Mitobe i Kagami zmiennie z Kuroko zdążyli ich całkowicie zniszczyć, przy jednoczesnych wykładach ze strony drugoklasistów.
-Wy gnojki...-syczał Hyuga, ze swoją straszną miną. - Zapamiętajcie sobie raz na zawsze, że takich rzeczy się nie robi. Niezależnie od różnicy punktów, gra się do samego końca!
Niezawodny strzelec.
Izuki wyminął Hideakiego i podał piłkę nadbiegającemu z prawej Mitobe.
-Krycie u ciebie nadal leży. Podajesz dobrze, ale to nie wystarczy!
Rozgrywający z Eagle Eye.
Czarnowłosy w starciu z Ibuką pod koszem wrzucił piłkę z haka.
Milczący środkowy.
Na każdej pozycji ktoś silny. Wydawali się jeszcze lepsi niż wtedy, kiedy z nimi grali.
Mecz zakończył się druzgocącą wygraną Seirin. Kapitan zespołu i wicekapitan popatrzyli na następców Wilków z Tokio.
-I jak? Ogarnęliście już? - rzucił Junpei.
-Dwa wpierdole jednego dnia...-jęknął Kamata odchylając głowę do tyłu. - Kocham tę szkołę.
Dwa?
Ale wydawali się inni. Pierwszoklasiści z Okamino, chociaż dostawali w dwudziestominutowym meczu spore baty, starali się jak mogli. Zawodnicy z Seirin to dostrzegli.
Przez następne pół godziny wyżyłowali ich o wszelkie wskazówki. Nie było tego wiele, ale Seirin pomogło. W miarę możliwości oczywiście.
*
-Arigatou.
-Nie pójdziesz do nich?- mruknął Izuki, bo Kaori zaczęła iść w stronę bramy. Na jego słowa zatrzymała się.
-Nie - powiedziała, zerkając na oświetloną salę. - Nie dzisiaj.
Shun spojrzał na nią z lekkim uśmieszkiem. Kaori zerknęła na zegarek. Wpół do dwunastej. Ciemno, a widoków na jedzenie w domu - chociaż o tej porze już nie powinni jeść - zero.
-Co poradzić...-westchnęła - Idziemy do MajiBurgera?
***
-Uznajmy, że był remis, dobra? - mruknął Hyuga, a jego wyraz twarzy mówił Nie zgódź się, a cię zamorduję.
Taiga zesztywniał, bo wyczuł straszliwą aurę drugoklasisty.
-Tak, kapitanie...-wymamrotał.
Yukio ostro trącił łokciem Kise.
-Tak, tak. Remis.- przyznał niechętnie blondyn.
Zawodnicy Kaijou, którzy wracali do hotelu, poszli w prawo. Gracze Seirin w lewo.
-Ktoś widział Kogę? - mruknął Tsuchida, rozglądając się na wszystkie strony.
Pięć minut później do MajuBurgera weszli Izuki i Kaori.
Ukryty w kącie Koganei uśmiechnął się. Obserwowanie kolegi z drużyny i członka Pokolenia Cudów było jego nowym hobby.
***
https://youtu.be/wx1GWA_NihQ
Kaori wyciągnęła klucze i żegnając się z przyjacielem weszła do domu. Nawet nie spojrzawszy się w stronę salonu, gdzie ojciec zapewne oglądał film pomimo później pory, wspięła się po schodach do swojego pokoju. Złapała za piżamę i weszła do łazienki.
Gdy się już wykąpała, stanęła przed lustrem.
-Galaretki...co?- mruknęła, spoglądając na swoje niewielkie względem Aomine mięśnie. - Masz rację, ale wiesz co, Ao-chan...Nawet z galaretki można zrobić coś naprawdę twardego.
Rozczesała długie włosy i związała je w warkocza. Wróciła do swojego pokoju i spojrzała na zawalone dokumentami biurko. Część papierów została w pokoju klubowym, ale akurat ta część, nad którą chciała dzisiaj popracować, była tutaj.
Pierwsza w nocy. Miała jeszcze trochę czasu.
-No to...-uśmiechnęła się lekko - Zaczynamy od początku. Trzeba to posegregować.
Tokio.
Akademia Touou.
Znała Aomine bardzo dobrze, wiedziała jaki jest niebezpieczny. Właściwie cała drużyna była niebezpieczna, a prowadził ją Imayoshi, Kapitan Sadysta.
Ale mimo wszystko Akademia Touou grała jutro w półfinale. Na Winter Cup byli rozstawieni, tak samo jak Kaijou, Yosen, Rakuzan. Specjalne wyróżnienie, które w zeszłym roku przypadło Wilkom z Tokio, dziś należało do Touou.
Co znaczyło tylko tyle, że nie zagrają w eliminacjach.
Chociaż biorąc pod uwagę obecną, poprawiającą się sytuację, chętnie zagrałaby z Aomine. Pytanie wtedy pozostawałoby jedno, a mianowicie takie, czy drużyna dałaby sobie radę z Touou.
Cholera, ciężko być kapitanem.
Shutoku.
Ootsubo, Kimura i Miyaji. Biorąc pod uwagę, to, co chciała zrobić, to Miyaji był jej przeciwnikiem. Teoretycznie.
W praktyce byli jeszcze Midorima i Takao, którzy w duecie byli dwa razy bardziej niebezpieczni. Kazunari posiadający Hawk Eye. Widział wszystko. Natomiast ona słyszała wszystko.
Midorima.
Zawodnika Pokolenia Cudów może zatrzymać tylko inny zawodnik Pokolenia Cudów.
Niemniej to, to dopiero po jutrzejszym treningu...
Chwilę później plik kartek Shutoku wylądował na kupce opisanej: Do opracowania. Chwilę później poleciał tam drugi plik Seirin.
Seiho się już nie liczyło. Przegrali na eliminacjach Inter-High z Seirin, więc nie mieli już nawet matematycznych szans na Winter Cup.
Senshinkan. Z Senshinkanem sobie poradzą, tak jak ostatnio. Kto pozostawał jeszcze jako pretendent do Finałów Ligi?
Czyj plik został w pokoju klubowym?
Przewróciła stosy kartek. I wyciągnęła tą jedną, najbardziej zmiętoloną.
Oczywiście.
Oni.
***
https://youtu.be/TpZq3l1JFXI
PARĘ GODZIN WCZEŚNIEJ
Kotaro łaził bez celu po Tokio. Było późno, ale blondyn, zamiast pójść spać, by odpocząć przed półfinałem z Yosen, szlajał się po mieście, gdyż na treningu za mało się wyszalał, mimo że włożył w niego więcej energii, niż kiedykolwiek. I chociaż wiedząc, że dostanie baty od staruszka Shirogane, wykład od Reo-nee, potwierdzające te baty i wykład beknięcie od Ei-chana oraz zimne spojrzenie Akashiego (tego to się chyba bał najbardziej), łaził dalej.
-Heeee? - Hayama zatrzymał się na środku chodnika, bo wypatrzył coś ciekawego. A mianowicie na jakimś osiedlowym boisku ktoś ćwiczył, ale nie to zwróciło jego uwagę.
Bardziej chodziło mu o ciemnowłosego kolesia, który oparty o drzewo obserwował poczynania dwójki zawodników na boisku.
Blondyn podszedł najciszej jak umiał i nagle uderzył lekko gościa w ramię.
Ten obrócił się, a jego oczach błyszczała mordercza intencja, która jednak zniknęła, gdy rozpoznał Hayamę.
-To ty - mruknął, wycierając rękę o białą bluzę chłopaka. - Nie masz co z życiem robić, że tu przylazłeś? Tak bardzo nie zależy ci na finale?
-Jestem na spacerku - odpowiedział Kotaro, chowając ręce w kieszeni.- I mógłbym spytać o to samo.
-Ja...-parsknął czarnowłosy - Analizuję przeciwnika.
-Raczej obmyślasz sposoby mord. - zauważył blondyn, a pochwyciwszy spojrzenie tamtego powiedział - No właśnie w twoich oczach to widać, gościu!
Chłopak westchnął ciężko.
-Nic tu po mnie, jeśli przylazłeś i mnie demaskujesz. - odepchnął się od drzewa i ruszył do przodu. Uniósł rękę w geście pożegnania - Nie przegraj, Hayama.
Kotaro stał przed dobrą chwilę w bezruchu.
-Ja? - powiedział, jego oczy zabłysły, a na twarzy pojawił się drapieżny uśmiech - Ja nie przegrywam.
***
Mimo że Kaori przespała zaledwie dwie godzinki, wstała o piątej bez większego problemu, może tylko nieco zaspana. Spojrzała na telefon i odczytała kilka nowych wiadomości od Takao.
Od: Takao Kazunari
4:04
Co powiesz na spotkanie w sobotę?
Od: Takao Kazunari
4:14
Kaooori-chan?
Od: Takao Kazunari
Przypuszczam, że śpisz, więc poczekam na Twoją odpowiedź rano. Miłych snów, Kaori-chan! ❤
Co za gość. Z dnia na dzień lubiła go coraz bardziej. Trudno właściwie było nie czuć sympatii do kogoś, kto potrafił nawet wywołać uśmiech na twarzy Midorimy.
Ubrała się w strój sportowy i wybiegła z domu. Po zrobieniu rundki zatrzymała się, rozciągnęła i pobiegła dalej.
-Wcześnie na nogach, Kaori-chan! - zawołał Hayato, który swoją drogą również biegł, ale na trening.- Jak tam?
-W porządku.- zwolniła, by mógł ją dogonić. W związku ze zniszczeniem blokady biegała niemal jak dawniej, ćwiczyła by jak najszybciej odzyskać dawną prędkość i dalej ją poprawiać. Kiedyś równa Aomine, dzisiaj wątpiła, by tak było, zwłaszcza że on też był coraz lepszy (nawet nie trenując). Teoretycznie na treningach z nim dawała radę, ale to był tylko trening.
W każdym razie szybko trzeba wrócić do dawnej formy.
-Dzięki za wczoraj.
-Huh? Nie ma sprawy. - mruknął - Zawsze do usług.
Zatrzymała się.
-Właściwie to...-Hayato spojrzał na nią.
***
https://youtu.be/lJc4H1RjdY8
Takao ziewnął i po omacku sięgnął ręką po telefon.
Od: Będzie moim Skarbem ❤
Sobota brzmi dobrze. Wieczorem?
Natychmiastowo się rozbudził.
Od: Takao Kazunari
20? Przyjdę po Ciebie. Nazwijmy to randką, Słońce. ❤
Dopiero po dwóch godzinach, gdy przebierał się przed treningiem w szatni, obczaił, co napisał.
-To palnąłem z grubej rury...-zaśmiał się zakłopotany - Za szybko przystąpiłem do ataku.
Spodziewał się odmowy, ale jednak odpowiedź brzmiała:
Od: Będzie moim Skarbem ❤
Okej.
Po prawdzie to pomógł jej dwa razy, coś mu się za to należało. Tak myślała i dlatego się zgodziła. Ale też lubiła go i podobało jej się jego nastawienie do życia i wszystkiego. Był towarzyski i wesoły, a w jego obecności wszyscy się uśmiechali, nawet ponura, zielonowłosa maruda. Zdolny koszykarz i niezawodny kolega- bo ze względu na krótki czas - na przyjaciela jeszcze nie awansował.
Odkąd się poznali, nie było dnia, w którym nie napisałby do niej chociaż jednego słowa. Czasem nie odpisywała od razu, bo też nie chciała mu robić od razu nadziei lub była zajęta albo spała (lubił pisać w nocy), trenowała lub robiła cokolwiek innego, ale tak to starała się odpisać. Sporo już o nim wiedziała, to że fascynował się grą jej kuzyna też wiedziała, a on o niej też dużo rzeczy już poznał.
Szczery wesołek, który umiał być poważny, a swoją postawą i nastawieniem poprawiał humor każdemu, kto znalazł się w jego towarzystwie, taki był Takao.
A Kaori, którą przecież poszukiwał po głosie, od razu podbiła jego serduszko już na pierwszym spotkaniu, nawet o tym nie wiedząc.
-Kaori-chaaaaaan...Zaraz!- krzyknął, zorientowawszy się co to znaczy i złapał się za głowę.- Randka! Muszę się wykazać! Ootsubo-senpaaaaaaaaaaai!
***
Dochodziła siódma. Drzwi od sali otworzyły się i równo wmaszerowało czterech pierwszoklasistów. Przyszli razem, nie bojąc się, zdecydowanie, nie rozmawiając. W milczeniu stanęli równiutko w linii przed swoją kapitan. Dopiero, gdy cisza stała się nie do zniesienia, odezwał się Hideaki.
-Niezależnie od tego, co powiesz, kapitanie...-zaczął. - Nie opuścimy klubu!
Popatrzyła na ich twarze. Zdeterminowani. Pewni.
-Ta decyzja nie należy do was. - powiedziała.
-Mimo to...-zawołał Kamata - Usiądę tu sobie i będę siedział do chwili, w której mi powiesz, że zostaję w klubie! Nawaliliśmy, to fakt! Nie ma co się przed tym bronić. Ale nie chcę być zdrajcą! Nie poddam się już nigdy!
https://youtu.be/LhCylHBa83s
Ty...
-Obiecujemy jeszcze raz...-zawołali razem - Pokonać Yosen i stać się mistrzami!
Cisza.
-To jaka jest twoja decyzja, kapitanie? - zapytał Nakamura. Niby Hayato im uświadomił, że to test. Ale wątpliwości i tak pozostawały.
Ayagewa-san.
-Obiecuję ci, że stworzę drużynę, która pokona Yosen i zostanie mistrzem!
Kapitan uśmiechnął się.
-Trzymam cię za słowo. - wyciągnął zwiniętą w żółwika dłoń - Będę obserwował. Będę.
Yukio.
Kuzyn wstał na równe nogi i wyciągnął do niej rękę. Spojrzała na niego.
-Zagrajmy na tegorocznym Winter Cup. Jeszcze raz mi to obiecaj.
-Obiecuję.
Shun.
Izuki złapał piłkę w dłonie i spojrzał na nią.
-Spotkajmy się w meczu.
-Mamy pojedynek do rozegrania.
Kotaro.
Hayama położył piłkę na ziemi, podniósł bluzę i zarzucił ją sobie na ramię.
-Do zobaczenia w meczu, Kaori.
I ty, Krzaczasty Draniu...
Wylądowała i wskazała na niego palcem. Kula spadła na ziemię, zabrzmiał gwizdek oznaczający koniec meczu.
-To był tylko wstęp, Hanamiya. Następnym razem z pewnością Cię zniszczę.
-Ech...-westchnęła. Drużyna patrzyła na nią wyczekująco - Cóż poradzić, ale na pięciu pozycjach nie zagra jedna osoba.- szerokie uśmiechy pojawiły się na twarzach chłopaków. Nagle ton jej głosu zmienił się, na mroczniejszy- Ale zróbcie taki numer jeszcze raz to was pozabijam!
-Z-Zrozumiano!
Podniosła leżącą piłkę i rzuciła nią prosto w niespodziewającego się tego Kamatę.
-Do roboty!
***
Inter-High, półfinał, blok A, Rakuzan vs Yosen
Drużyny już były na boisku. Jednak ani Murasakibara, ani Akashi nie grali w meczu. Zawodników Yosen naprawdę wkurzał ten fakt.
Dobrze wiedzieli, że Rakuzan jest silniejsze, że znajduje się tam aż trzech Niekoronowanych Króli, a ten wielki dupek odmówił gry!
-Zabiję go...-syczał Fukui. - Zamorduję gołymi rękami.
-Nic nie zrobisz. - powiedział ponuro Okamura - Nie wyręczaj naszej trener.
Kensuke rzucił okiem w kierunku ławki, aura wydobywająca się z ich trenerki była po prostu przerażająca. Chłopak przełknął ślinę.
-Możemy już za...Ale że co?
Kapitan spojrzał w tym samym kierunku. Po stronie Rakuzan z pewnością coś się działo, a szło właściwie o to, że...
-Gdzie. Jest. Hayama. - powiedział zdenerwowany Shirogane.
-Eeeeem...-zaczął Reo, a mężczyzna i drużyna spojrzeli na niego - Tak jakby...
-Tylko mi nie mów, że znowu gdzieś zniknął -mruknął trener, przykładając rękę do czoła.
-Ach, przepraszam, przepraszam! - zawołał Hayama, biegnąc w ich kierunku w ekspresowym tempie, z pięcioma kubkami kawy z MajiBurgera. Oczy miał straszliwie podkrążone. - Już jestem!
***
Nagle zadzwonił jej telefon. Wzięła go i wyszła z sali.
Nii-chan - połączenie przychodzące
-Co tam, Yukio? - zapytała - W porządku?
-Mógłbym zapytać o to samo. - powiedział - Ogarnęłaś ich? Żyją wszyscy?
-No wiesz...Nie rób ze mnie zawodowego mordercy -prychnęła, zamykając drzwi.- Tak. O co chodzi?
Usiadła na schodkach prowadzących do wejścia do sali.
-Dzwonię z propozycją- mruknął, pocierając kark.- Kaijou chce jechać na obóz treningowy.
-Huh? Chcesz mnie dobić, czy j...
-Nie przerywaj! - rzucił, a ona natychmiast się zamknęła, a na jej wargach zatańczył uśmieszek. Yukio miał poważną sprawę. - Brakuje nam pięciu osób do dwutygodniowego wyjazdu nad morze. Wyjazd za tydzień, w poniedziałek, o czwartej rano, przy Kaijou. Piszesz się, czy nie?
https://youtu.be/EbvGW_LFZlk
-...
Wymagało to zgody opiekuna klubu. Załatwi bez większego problemu.
Wymagało to zgody dyrekcji. Na piękne oczka się uda.
Obóz z Kaijou.
Obóz z jedną z ośmiu najlepszych szkół w kraju.
Z dobrą defensywą i wspaniałą ofensywą.
Obóz z kuzynkiem, jako charyzmatycznym kapitanem.
Oraz z tym, który stał się ich asem; ten sam z którym musiała coś wyjaśnić.
Kise.
-Yukio, ty...-wzięła wdech, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Jesteś najlepszy.
-Hm, wiem - mruknął, starając się nie zdradzić, jaki jest zadowolony z jej słów.
-Kocham cię, braciszku.
***
Po skończonym treningu Kaori szła w kierunku boiska, na którym miała spotkać się z Aomine. Trening wyszedł bardzo dobrze, a propozycja od kuzyna tylko uczyniła go lepszym. Do ćwiczenia i poprawiania było sporo rzeczy, właściwie, można powiedzieć dopiero zaczynali. To, co chciała zrobić z drużyną - czyli poprawiała wciąż ich szybkość i siłę- robiła od samego początku. Niby poprawili nieco podstawy, ale niewystarczająco. Miała nadzieję, że obóz z Kaijou pomoże im rozwiązać niektóre sytuacje. Chłopacy przez dwa kolejne dni mieli się zastanowić, co chcą zrobić ze sobą i co chcą poprawić, a następnie jej to przedstawić. Nie mieli prawdziwego trenera i tylko przez współpracę mogli osiągnąć to, co chcieli.
Patrząc po indywidualnych umiejętnościach, Kamata na treningu zawzięcie trenował trójki. Hideaki wspomniał kiedyś coś o robieniu wsadów, Ibuka chciał więcej siłowni, a Nakamura...
A Nakamura miał talent, do którego nie znalazł jeszcze zastosowania. Jednak zauważyła to, chociaż w meczach talent ten był niewidoczny- w końcu nie umiał go używać. Ale podobny talent mieli Mitobe z Seirin i Kobori z Kaijou, więc mniej więcej miała punkt zaczepienia.
Mijała akurat stary, zdemolowany plac, który oświetlała już tylko jedna lampa, wyłączająca się od czasu do czasu, co w środku nocy czasami dawało przerażający efekt.
Ale coś zwróciło jej uwagę. Światło zniknęło na chwilę, po czym latarnia zaświeciła się ponownie, a przez plac potoczyła się powoli piłka do koszykówki. Gdy po chwili lampa wykonała znowu ten sam rytuał, na placu już stała ciemna postać, z rękami w kieszeniach.
Kaori zmierzyła wzrokiem postać i wypuściła powoli, z sykiem, powietrze z ust.
Tylko jedna osoba może mieć takie wejście szatana, ale ty, nie jesteś nią...
-...Hanamiya.
__________________________________________________________________________________________
Ta da da dam...a kogo my tu mamy? Jest i On! Jedna z trzech postaci (obok Takao i Haizakiego) przy której Fujimaki-sensei się nie spodziewał, że będzie taka popularna.
I jak widzicie zaczynamy teraz z drugą połową opowiadania, bohaterowie szykują się do Winter Cup. Kaijou zaprosiło ich na obóz, a co na obozie? Teraz czekają opisy treningów i różnych innych rzeczy, ale to dopiero w rozdziale 17. Bo przed tym, jest coś jeszcze do roboty, haha.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top