Rozdział 14 - Arigatou
Egzaminy napisane, można pisać rozdział!
________________________________________________________________________________
https://youtu.be/Z5Ah9p80WQ8
Hayato wracał powoli do domu. Przegrali. Siatkarze przerżnęli w ćwierćfinale, dostali ostre baty w dwóch setach. Na domiar złego, pojawiły się u nich dwie kontuzje: przyjmującego i rozgrywającego, także Yamada musiał pozmieniać skład podczas przerwy. Jednak nic to nie dało, a wizja, w której wygrywają finał, pierwszy raz od dłuższego czasu, po prostu rozpłynęła się.
Historia klubu siatkarskiego Okamino nie była tak drastyczna jak koszykarskiego, ale dość podobna. Zwani Kłami Wilka z powodu częstych, skośnych ataków, które były nie do odebrania, praktycznie wbijały się w podłogę . Siatkarze, swojego czasu, też byli mistrzami. Były to dni chwały Okamino, kiedy zarówno klub koszykówki jak i siatkówki rok w rok odnosił sukcesy.
Poza nimi w szkole były jeszcze inne sportowe organizacje: oczywiście klub piłki nożnej, ręcznej, unihokeja, baseballowy, bokserski i jeszcze kilka.
Styl siatkarzy ukształtował ich stary trener, którego zwano Szczęką. To były dni słynnych skośnych uderzeń oraz mocarnych serwów. Ale tak jak i koszykarzy, siatkarzy dopadła seria porażek. I przy trzeciej z kolei, Szczęka po prostu już nie dał rady. Umarł.
Zarówno Wilki z Tokio jak i Kły Wilka chciały przywrócić szkole dawną chwałę. Kluby w obecnej chwili prowadziła dwójka kapitanów, którzy mieli ten jeden, wspólny cel.
Pogrążony w posępnych myślach, Hayato skręcił, zamiast do domu, w stronę szkoły. Zatrzymał się jak wryty przy siatkarskiej sali gimnastycznej, na której było dużo więcej osób, niż się spodziewał.
***
https://youtu.be/BeD4tsMIGKw
Akita, Liceum Yosen
-Nee, co to za gość, Masakochin? - ziewnął Murasakibara, podnosząc wielką łapę, a kobiecie zaraz wyskoczyła żyłka na czole.
-Masz do mnie mówić trenerze! -warknęła uderzając go bambusowym mieczem. Kiedy olbrzym jęknął cierpiętniczo, westchnęła i spojrzała na świeżego gracza.
-Nazwisko, imię, pozycja, poprzednia szkoła. - mruknęła, lustrując go wzrokiem.
Czarnowłosy wcale nie wydawał się przytłoczony srogą obecnością wielkoludów stanowiących niezwyciężoną Egidę, raczej wyglądał na zadowolonego z faktu, że udało mu się przenieść do takiej szkoły.
-Himuro Tatsuya. - powiedział - Rzucający obrońca, uczyłem się w liceum w Ameryce.
***
Pożegnawszy się z resztą zespołu Izuki ruszył w kierunku osiedla. Co jak co, ale tego ze strony drużyny nie spodziewał, jednak dobrze wyszło. Poprawił torbę na ramieniu, skręcił w prawo, w stronę boiska, na którym miał się spotkać z Kaori, chociaż do spotkania pozostawało dużo czasu. Zamierzał w końcu sprawdzić, jak się czuje po meczu. Od wczoraj nie odbierała telefonu, jedyna wiadomość to był ten SMS z propozycją spotkania.
Ostatnimi czasy trenowali znacznie rzadziej, ale od tej pory, wyłączając obóz treningowy mieli to robić codziennie. W końcu nadchodziły wakacje i czasu było dość.
Co do meczu Wilków z Yosen, już wiedział co się stało. Dowiedzieli się całkiem niedawno. To dlatego tak bardzo mu się spieszyło, by spotkać się z przyjaciółką. Miał nadzieję, że nie zrezygnuje.
Wróć.
Ona nie może zrezygnować.
***
https://youtu.be/wx1GWA_NihQ
-Podstawą wsadu...co? - spytał Aomine, gdy spojrzała na niego sceptycznie. Granatowowłosy westchnął i parsknął śmiechem. - No dobra, więc...-złapał piłkę i ruszył w stronę kosza. Wyskoczył i wsadził kulę do środka, po czym wylądował i spojrzał na dziewczynę- Tak.
Ta...wiem, że nie nadaję się do tłumaczenia.
Już lepiej.
Schylił się i podniósł piłkę.
-Z niezbędnych rzeczy, potrzebujesz szybkości, ale to masz, no i siły. Nie wykrzeszesz więcej czy tyle samo, jak taki Murasakibara, ale do wsadu chyba powinno ci wystarczyć to, co masz. Mocno musisz trzymać piłkę. Chodzisz na siłkę, nie? - pokiwała głową - To nie powinno być problemu z samym wsadem.
-Tyle, że podczas gry wygląda tu zupełnie inaczej. - mruknęła.
-Dokładnie.-przytaknął Aomine - Na przykład tego matoła z Seirin łatwo było zatrzymać, bo robił tylko wsady. Ty już na tę chwilę masz więcej alternatyw.- rzucił w jej stronę, z kozła, kulę. - Próbuj, ja będę ci przeszkadzał, ale najpierw ogarnij samą technikę.
Zaczęła kozłować piłkę i wzięła kilka głębszych wdechów. Ruszyła w kierunku kosza.
Z dwutaktu?
Wyskoczyła do góry, ale piłka wyślizgnęła się jej z dłoni.
Daiki zmarszczył brwi.
-Czekaj. - powiedział, kiedy szykowała się do drugiej próby. Spojrzała na niego. - Chcę coś sprawdzić, teraz ci przeszkodzę.
-Dobra.
Ponownie ruszyła w stronę słupa z tablicą. Aomine przypatrywał jej się chwilę, po czym w odpowiednim momencie błyskawicznie dobiegł i wyskoczył przed nią.
Bach!
Kula potoczyła się kilka metrów dalej.
-Musisz poprawić chwyt. Łatwo ci w tym momencie wybić z ręki. -powiedział, lądując na ziemi i prostując się -Wiem, że to odruch od używania Demon Hand, lekko i błyskawicznie, ale przy wsadach nie możesz tak robić. Przecież on wybije ci piłkę jednym palcem, jak będziesz tak trzymać.
Demon Hand. Tak nazywała się technika wybicia i przechwytywania piłki w biegu. Gdy korzystając z Bat Ear zabierała przeciwnikowi kulę, szybko i bez zawahania, błyskawicznie.
Miała już z tym problem, kiedyś. Problem, który pojawiał się, gdy chciała od razu złapać piłkę, przy przechwycie. Nie umiała złapać jej dostatecznie mocno, jedną ręką w locie. Do pewnego czasu próbowała to ćwiczyć, ale mimo wszystko...
To chwyt był słaby. I on to zauważył.
Przy następnych próbach nie przeszkadzał jej. Stwierdził, że najpierw powinna ogarnąć samą technikę.
Zrobiło się już ciemno, ale technika wcale go nie satysfakcjonowała. Ani trochę.
-Jednak musisz nieco pomachać hantelkami. Od tych galaretek - wskazał na jej mięśnie, które w porównaniu z jego to duże nie były. - To nawet sama obręcz się nie zatrzęsie. Chwyt i siła, Kaori. Bez tego nie zrobisz dobrego wsadu.
-Galaretek?!
Chłopak westchnął.
-Dobra. Będę ci z tym pomagał, dopóki nie zrobisz się mniej beznadziejna w te klocki. Codziennie.
W gimnazjum nie było potrzeby, byś robiła wsady. Rzucałaś, owszem, a tak to zgarniałaś wszystko, co było możliwe do zgarnięcia. Jeśli opanujesz to i coś jeszcze, będzie bardzo dobrze.
Zmarszczył brwi.
Tyle, że musisz wybrać. Bo albo wykorzystujesz "Bat Ear" w ataku lub tylko w obronie. Nie zrobisz jednego i drugiego. A żeby Go zatrzymać, musisz stanąć przeciwko niemu. Ale dobrze to wiesz, co nie?
Ale na widok jej zdeterminowanej miny i licznych prób, których nie przerywała nawet gdy ręka jej się ślizgnęła i nie złapała obręczy, tym samym lądując na asfalcie, uśmiechnął się tylko.
Nakręca mnie to.
***
Kosz zatrząsnął się niebezpiecznie, kiedy Hayama wrzucił do niego piłkę z ogromną siłą.
-To rzadkie, by Kotaro był aż tak nakręcony podczas treningu. - mruknął Eikichi.
Mibuchi westchnął i podniósł piłkę.
-Po tym, co widzieliśmy, to się nie dziwię.
Środkowy obrócił się, jego mina wyrażała kompletne zdziwienie.
-Hę? O czym mówisz, Reo? Może to dlatego, że gramy jutro półfinał?
Obrońca przewrócił oczami, ale nawet się nie odezwał.
Hayama wylądował i wyprostował się. Jego mina była poważna, jak nigdy.
Tamto uczucie...było takie samo, jak wówczas, w meczu w gimnazjum. Nie, wróć. Było podobne.
Kto jest teraz lepszy trudno stwierdzić. A on musi to wiedzieć. Po prostu musi. Musi ją zniszczyć w meczu. W zemście za gimnazjum. W odwecie za wszystkie lata.
Więc montuj tą drużynę do cholery!
-K...Kotaro? - pisnął Mibuchi, bo wokół jasnowłosego zebrała się demoniczna aura.
***
Kaori szła w kierunku boiska, na którym miała spotkać się z Izukim. Szczerze, to nawet nie czuła się jakoś bardzo zmęczona, choć fakt faktem, że Aomine trenował z nią aż do tej chwili, w której nie stwierdził, że na dzisiaj wystarczy. Sam nawet się przyznał, że w meczu półfinałowym nie będzie brał udziału.
Za to przykazał jej poprawiać chwyt cały czas i się wzmocnić. Dalej, cały czas się wzmacniać.
Normalnie, ktoś by pomyślał, po co będzie słuchał takiego debila. Ale prawda była taka, że Aomine w koszykówce nie mylił się nigdy.
Dziewczyna westchnęła lekko i ruszyła dalej. Po jakimś czasie była już na boisku, na którym czekał czarnowłosy.
Izuki na jej widok przestał kozłować piłkę.
-Słyszałem o wszystkim. - powiedział od razu, na wstępie. - N...
Wiedziała, co chciał powiedzieć.
-Dopóki nie przyznam przed sobą, że to koniec...-wtrąciła, wciąż trzymając dłonie w kieszeniach -To nie będzie koniec.
Dlatego właśnie powinieneś to zrobić.
-Dlatego właśnie to zrobię. Złączenie i poprowadzenie tej drużyny...
To moja...
-...Odpowiedzialność jako kapitana.
Shun uśmiechnął się i rzucił w jej kierunku piłkę z dużą szybkością. Słowa były już niepotrzebne. Wszystko było w najlepszym porządku.
Kaori wyciągnęła rękę. Kula odbiła się od dłoni i spadła na ziemię.
Będę w stanie ją złapać z taką prędkością jedną ręką.
***
https://youtu.be/t7CF8BCvMUE
-Ja wszystko rozumiem...-mruknął Kagami, spojrzawszy się w bok - Ale co ty tu robisz, do cholery?
-Co! - oburzył się Kise - To ja nie mam prawa już wejść do MajiBurgera?!
-Przegrałeś pojedynek z Aomine! - zawołał Taiga, odpakowując kolejnego burgera z papieru.
Kuroko przewrócił oczami.
-Co to ma do rzeczy? - krzyknął blondyn - Na pewno w lepszym stylu niż ty, Kagamicchi!
-Oooo nie...- na te słowa czerwonowłosy wstał. - Ta zniewaga krwi wymaga!
-Taak? - Kise również wstał. Obaj zmierzyli się wzrokiem. - Jeden na jednego!
-Uspokójcie się! - wrzasnęła Riko - Kagami, jesteś kontuzjowany, siedź na dupie!
-A ty przed chwilą wyplułeś się z całej energii, żryj nie marudź!- wywarczał Yukio, kopiąc blondyna.
Wydawało się, że emocje opadły. Kise opuścił ręce.
-Kto powiedział, że chodzi o koszykówkę? - powiedział cicho, poważnym tonem, a złote włosy spadły mu na oczy.
-Dokładnie...-dodał Kagami, na którego twarz rzucał się cień.
-BURGER CHALLENGE! - zawołali jednocześnie.
Zawodnicy z Seirin i Kaijou stali oniemiali. Spodziewali się, że ta dwójka nie zważając na nic, pójdzie grać, a nie że...Zacznie się obżerać.
-Ktoś...-zaczął Hyuga.
-Wyjaśni mi...-mruknął Kasamatsu.
-Co się tutaj dzieje? - dokończył Koga.
Tymczasem, dwóch asów dwóch zespołów rzuciło się na jedzenie w ekspresowym tempie.
-Jesteś pewny, że możesz tyle żreć? W końcu jesteś modelem! - wrzasnął Kagami, pochłaniając na raz trzy burgery.
-Nie przegram, Kagamicchi!
Yukio westchnął ciężko.
Ale to tylko znaczy, że zamierza być silniejszy, co nie?
***
https://youtu.be/FTFJmrkHPgo
-Poprawiłeś szybkość, czy mi się wydaje? - zawołała, podnosząc piłkę i wyrzucając ją do góry - Nie zamierzam przegrać, Shun!
22:20
Izuki w odwecie, ominął ją i wyrównał wynik.
22:22
Dzisiejszy mini meczyk mogli nazwać lekkim. Nie skupiali się na nim tak bardzo, jak zawsze, pozwalali sobie na pewne zagrania, ale też jedno było po ostrym obozie treningowym, a drugie dzień po paskudnym meczu oraz po zużywającym sporo energii treningu z asem Touou.
-Troszkę...-uśmiechnął się - A ty, wydajesz się weselsza, niż przez ostatnie miesiące.
Ominęła go efektownym dryblingiem.
24:22
-Grasz jak kiedyś. Rozkręcasz się, czy mi się wydaje?
-Może. - parsknęła śmiechem. - Po prostu coś mnie bardzo ucieszyło.
Zablokował jej kolejny rzut.
-Co takiego? - zapytał, biegnąc do przodu. Stanęła przed nim i zaczęła go blokować.
-To dzięki meczowi z Yosen. Odblokowałam się...-wyciągnęła rękę i wybiła piłkę, gdy ta była w powietrzu pomiędzy boiskiem a jego ręką. - Shun.
26:22
-Widzę.- mruknął, podnosząc kulę. - Masz już jakiś pomysł...-znalazł się pod koszem i wyrzucił kulę do góry -...Co?
26:24
-Mam. - zaczęła kozłować - I to niejeden.
Wesoły uśmieszek, który cały czas gościł na jej ustach, odkąd przyszła, utwierdził go tylko w fakcie, że naprawdę tak jest.
-Dobra. - wyprostował się - Spotkajmy się w meczu.
Zamrugała oczami.
-Oczywiście. Dlaczego mówisz coś tak oczywistego? - ruszyła do przodu i przerzuciła kulę pomiędzy jego nogami, po czym złapała i wrzuciła do kosza. - Mamy pojedynek do rozegrania.
28:24
-No...- zaczął obracać piłkę w rękach - Ale chyba do drużyny potrzebujesz pięciu osób?
Zacisnęła zęby.
-Spuściłam im wczoraj srogie manto z Takao z Shutoku.
-Huh? Z Takao? - czarnowłosy wiedział, że Kaori złapała kontakt z Kazunarim, ale nie sądził, że aż tak dobry, w tak krótkim czasie. Jednak że to był Takao, a jego nie dało się nie lubić, więc w sumie nie było to nic dziwnego.
-Byłeś na obozie. -mruknęła, nie chcąc, by to zabrzmiało oskarżycielsko. - Nie chciałam zawracać ci głowy, a Yukio miał mecz do rozegrania.
Czyli że...
-Nie jestem jasnowidzem, więc nie wiem, jak zareagują. - powiedziała, przechodząc i stając naprzeciwko niego, ustawiona do blokowania - Zagroziłam im, że ich wyrzucę, ale...
-Nie masz takiego zamiaru. - stwierdził, kozłując kulę i przesuwając się powoli do przodu - Po prostu chciałaś im pokazać, jakich mają przeciwników.
-Taak. - odpowiedziała - Nie pozwolę im odpuścić, jak już powiedziałam. Zmienię wszystko i wygram Winter Cup. Będziemy trenować do ostatniej kropli potu, dopóki nie wygramy z Yosen, dopóki nie powrócimy na piedestał. To jest moja obietnica. Obietnica...jako Pioruna z Okamino.
Izuki wyprostował się i złapał kulę. Spojrzała na niego.
-Chodź, coś ci pokażę.
Spakowali się, ubrali bluzy i wyszli z boiska. On prowadził, a ona szła obok, przynajmniej do chwili, gdy skręcił w stronę terenu Akademii Okamino.
-Hę? Co chcesz mi pokazać w mojej szkole? - mruknęła zdziwiona.
Shun rozejrzał się dookoła i przeszedł alejkami w stronę sal gimnastycznych.
-Co jest? O tej porze tu niko...-urwała, po poprowadził ją pod salę siatkarzy, na której paliło się światło.
Co? Hayato i reszta mieli przecież dzisiaj mecz, a jeszcze trenują?
Podeszli bliżej. Drzwi od sali były uchylone.
https://youtu.be/tnn2PXlHwo4
Rozległ się wielki huk.
-Ej, Rin! - stanęła jak wryta, gdy usłyszała głos Ibuki. - Z dupy tego nie zrobisz, tylko się połamiesz!
Shun i Kaori uchylili nieco drzwi. Na sali gimnastycznej było zaledwie czterech pierwszaków, którzy ćwiczyli.
Trenowali.
Włożyła rękę do kieszeni i wyczuła pod palcami klucze od koszykarskiej sali.
Ryuji i Shigeru wrzucali piłki, z linii trójek.
-Nie, nie tak! - zawołał Nakamura, obserwując jak kula rzucona przez Kamatę odbija się od obręczy - Za dużo siły! Pamiętasz, co dzisiaj powiedział Hyuga-senpai? Z wyczuciem, stary, z wyczuciem!
Hyuga?
-Tak swoją drogą, do której Hayato-senpai pozwolił nam zostać? - zapytał Ibuka.
-Określił się tylko tyle, że jak tu rano przyjdzie, ma być pusto i ma być porządek. - powiedział Rin - A i dodał, żebyśmy się nie pozabijali.
Hayato...
-No, wycisku od kapitana i Seirin nic nie przebije. - mruknął Kamata - Swoją drogą ile samozaparcia ma ten Kagami? Gdyby ich trener nie usadziła go na ławce, rozwaliłby nam kosz!
Seirin?
Kagami?
-W każdym razie jutro rano jest trening, co nie? - zawołał Ryuji, podnosząc kule i wkładając je do specjalnego kosza. - Musimy trenować do Winter Cup. Mam dość oglądania Rakuzan na szczycie.
-Rakuzan...-prychnął ze śmiechem Shigeru. - Najpierw rozpieprzmy Yosen do cna.
-Popieram! Ale naucz się rzucać trójki, bo Hyuga-senpai ci tego nie wybaczy! - krzyknął Nakamura, uśmiechając się szeroko.
-Ja też! Ale ty naucz się dokładniej podawać, bo Izuki-senpai ci urwie głowę! - wrzasnął Shinji z drugiego końca boiska.
-Haa?! Powiedziałeś, co wiedziałeś!
Kaori zamknęła drzwi i natychmiastowo odeszła na dalszą odległość. Shun poszedł za nią. Zatrzymali się dopiero przy boisku koszykarzy.
-Shun...- spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem -...
-No co? -powiedział czarnowłosy, podnosząc ręce niby w geście bezradności.- Nie miałem pojęcia, że zrobiłaś z nimi wcześniej porządek.
Było ciemno, a mimo to na sali gimnastycznej numer jeden paliło się światło.
Sali siatkarzy. Nie koszykarzy. Ale z tej odległości, mógł jasno stwierdzić, że huki, dochodzące z sali, na pewno nie były efektem uderzeń piłek siatkowych.
Ktoś dotknął jego ramienia. Obok stał Hyuga i cały zespół.
-Czas dać wycisk pierwszakom. - powiedział kapitan, uderzając pięścią w drugą, otwartą dłoń.
Niby są przeciwnikami.
Niby są rywalami.
Przecież spotkają się ze sobą w meczu, prędzej czy później.
A jednak...
-Arigatou.
________________________________________________________________________________
Okej, nareszcie skończyłam! Miałam z tym rozdziałem niemały problem, a chciałam zakończyć w takim momencie, w jakim został zakończony. Zwykle piszę dłuższe, ale ten jest wyjątkowo krótszy, gdzieś o 500 słów. Przez egzaminy i pracę nie miałam za bardzo czasu napisać go wcześniej i przepraszam za to, że musieliście tyle czekać.
Soundtracki dodam jutro, bo zaraz lecę do pracy. Słucha ich ktoś w ogóle? Bo ja je dodaję, żeby wprowadzić odpowiedni nastrój do fragmentu, jednak nie zawsze są idealnie dobrane. Błędy też poprawię jutro.
Ale następny rozdział na pewno pojawi się dużo szybciej!
A wyczekiwany debiut pewnej postaci jest coraz bliżej!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top