Rozdział 11 - Powrót Pioruna z Teiko
https://youtu.be/zT-b7WEtZ9s
Straszni...
Ogromni...
Jak mamy ich pokonać?
Jak mamy stawić im czoła?
Jak mamy zdobyć punkt?
Ogarnijcie się! Podejdźcie do tego na poważnie! To jest mecz, który przysięgaliście wygrać!
To tylko kolejni przeciwnicy do pokonania! Tak o tym myślcie! Nie jest ważne jak wyglądają, jaki prezentują poziom, zagracie z nimi i wygrajcie!
Dobra!
Zdecydowanie. Z pewnością.
Wilki z Tokio nie raz nie dwa stawały naprzeciwko potworów. I radziły sobie.
Staniemy do walki!
***
Od: Kazunari Takao
Powodzenia, Kaori-chan! Mam obóz, ale dojadę i będę Cię dopingował na miejscu!
***
Zbierały się ciemne chmury. Zrobiło się niemal całkowicie czarno, chociaż była dopiero godzina popołudniowa. Zerwał się spory wiatr. Na hali panowała, jak nigdy, całkowita cisza. Okamino zwracało uwagę kilkoma rzeczami. Pierwszą była obecność dziewczyny w zespole. Mało kto pamiętał ją jako Pioruna z Teiko; przepadła wraz z poprzednim rokiem. Ale byli tacy, co pamiętali. Drugą, był fakt, że nie mieli trenera. Trzecią, fakt że była ich tylko piątka. Ani więcej, ani mniej. Złośliwe drużyny typu Mukuro czy Kirisaki Daichii wykorzystałyby to. Ale nie reszta.
Budzące kiedyś grozę Wilki z Tokio dzisiaj, przy pokaźnych zawodnikach Yosen, wyglądały jak szczenięta.
Gwizdek rozdarł ciszę na sali równo z uderzeniem pierwszego pioruna. Deszcz lunął na ziemię.
Do piłki wyskoczyli obaj środkowi. W locie Ibuka spojrzał na Murasakibarę.
Cholera...jak duży on ma zasięg?
Atsushi pierwszy dotknął piłki, strącając ją w stronę Fukuia, ale...
Gwizdek.
-Błąd przy wyskoku! Biały numer dziewięć!
Znowu to zrobił...
-Eeeech...-gracze Yosen wydawali się załamani tym faktem. Przez tę tendencję fioletowowłosego, nigdy nie udało im się zacząć meczu od szybkiego ataku.
-Piłka dla granatowych!
Hideaki kozłując, rozejrzał się na wszystkie strony. Jego już krył Fukui, wszyscy z drużyny byli kryci za wyjątkiem Ibuki, bo Murasakibara faktycznie stał pod koszem.
Co to za typ obrony?
-Shinji! - rzucił kulę w kierunku środkowego, ale na linii podania stanęła Kaori, która właśnie zwiała przed blokującym ją Liu.
-Co ty wyprawiasz? - warknęła - Myśl o taktyce, nie panikuj!
Ruszyła z piłką do przodu. Chłopaki natychmiast załapali. Kaori wyminęła próbującego ją zatrzymać Okamurę, pochylając się w lewo i przechodząc mu praktycznie pod ramieniem, podczas gdy piłka przeszła pomiędzy jego nogami i pobiegła dalej w stronę niewzruszonego niczym Murasakibary.
-Hę? Nie wierzę, że tak łatwo na mnie wychodzisz, Atsu-chin!
Granatowowłosa wyskoczyła w powietrze. Ale Atsushi nie ruszył się, musiał być pewien, że zatrzyma rzut, nie skacząc. Ale...
Podała piłkę do tyłu, skąd Nakamura chciał wrzucić trójkę. Murasakibara przemieścił się szybko do przodu, w tym samym momencie Ryuji podał kulę w stronę Hideakiego, ale linię podania przecięła wielka łapa.
Próbują grać na szybkie podania...-przeszło przez myśl zdziwionemu Imayoshiemu - Ale są niedopracowane. Ta akcja mogłaby się udać, gdyby zgrali się ciut szybciej.
Inaczej mówiąc...-pomyślał Yukio - Grasz na przynętę. Ale skoro nie masz zamiaru atakować, jak chcesz wygrać?
Yosen poprowadziło kontrę. Okamura przedarł się przez próbującego go zatrzymać Kamatę. Shigeru nie dał rady siłowo, Kenichi przeszedł dalej, ale mignęły granatowe włosy. Kaori zdążyła wrócić i zabrać mu piłkę.
Tak jak myślałam...nie mogę zostawiać tyłów! Ale musimy zdobyć punkt!
Co ty wyprawiasz? - pomyślał Aomine - Dlaczego nie atakujesz sama? Kim ty jesteś, do cholery?
Piłka trafiła do Hideakiego, a następnie do Ibuki, który od razu zaszarżował na Murasakibarę.
Ale Atsushi podniósł tylko rękę, blokując wsad, który miał zamiar zrobić Shinji.
Cholera...Jest ogromny, silny i do tego ma wielki zasięg rąk. Nie przebiję się!
-Nie próbuj łatwych rozwiązań! - krzyknęła do niego Kaori - Nic z tego nie wyjdzie!
Yukio Kasamatsu zmarszczył brwi.
Minęły prawie dwie minuty, a nikt nie zdobył punktu.
Yosen poprowadziło kontrę. Tym razem jednak widząc zbliżającą się Kaori, Wei Liu podniósł ręce i rzucił piłkę do kosza.
-To nie rzut!- zawołała, nadbiegając i wyskakując w górę - To alley-oop!
W tym samym momencie wyskoczył Okamura. Był wyższy, miał większy zasięg ramion i szybciej dotarł do piłki.
Złapał ją i chciał wpakować do kosza, ale z drugiej strony jedną dłonią powstrzymywała go Kaori, z całej siły.
Jednak kapitan Yosen i tak był silniejszy. Wsadził kulę do kosza z taką siłą, że cała tablica z obręczą się zatrzęsła.
Dziewczyna wylądowała, ledwo zachowując równowagę.
Dwa do zera dla Yosen.
-W porządku, kapitanie? - zapytał Shigeru.
-Wracajcie zarówno do obrony jak i ataku. - powiedziała, ocierając usta koszulką. - Po to trenowaliście wytrzymałość.
***
https://youtu.be/8DUzUthSBi8
Niestety, nie udało im się zatrzymać kolejnych ataków.
10:0 dla Yosen w pierwszej kwarcie, która wciąż trwała. Jeszcze nie było aż tak źle.
Hideaki podał piłkę do Ibuki. Ten wyskoczył w górę, ale Murasakibara już był w powietrzu. Shinji nie mógł i wcale nie chciał rzucać, tylko podał piłkę górą do Nakamury. Ryuji zbierał się do wrzutu trójki, ale Atsushi zdążył wyrobić się w czasie, wtedy obrońca podał z powrotem do przodu, do Kamaty, który wyrzucił piłkę w kierunku kosza.
Fioletowowłosy nie zdążył cofnąć się i skoczyć trzeci raz, ale nie na darmo miał ogromny zasięg ramion, z łatwością strącił piłkę.
Niezwyciężona Egida.
Sam robił za całą defensywę. Taktyka Wilków nie działała. Była bezużyteczna.
I nie mogli wziąć czasu.
Cholera jasna...
Wybija piłki. Stara się jak może, by nie dopuścić przeciwnika do ich kosza. Ale nie mogą zdobyć punktu. Po prostu nie mogą!
Wei Liu trzymał kulę w rękach. Na widok zbliżającej się Kaori, podniósł ramiona do góry.
Pf! Myślisz, że nie ogarnę podania górą?!
Ale nie to miał w zamiarze.
-Tear drop*? - warknęła. Nie dosięgnęła piłki.
12:0.
***
https://youtu.be/yGdG03Y11_s
Było coraz gorzej. Wilki nijak nie mogły przejść niezwyciężonej obrony. Wraz z resztą zawodników, w polu pod koszem, nie było jak przejść.
Zabrzmiał sygnał końca pierwszej kwarty. Zeszli na chwilę na bok, by się czegoś napić i przedyskutować.
-Nie mamy jak przejść...-stęknął Rin.
Kaori spojrzała w stronę ławki przeciwnika. Wydawali się być wyluzowani.
-Grają strefą obronną dwa-trzy. - powiedziała - Murasakibara kryje obszar do trzech punktów, a reszta obstawia pozostałe. Nasza jedyna szansa, to zmuszenie go do interwencji i szybkie podawanie.
Beznadziejna taktyka.
-Słuchajcie...Zrobimy tak...
***
https://youtu.be/iqBHS41AdTo
Rozpoczęła się druga kwarta. Wilki zaczęły od zorganizowanego ataku. Kaori wciąż trzymała się nieco z tyłu.
To nic nie da...- pomyślał Moriyama - Brakuje im właśnie kogoś, kto to mógłby wykończyć. Ktoś taki jak Kise czy Kagami.
Tym razem Rin sam poszedł do ataku. Wysoki rozgrywający wyskoczył przed Murasakibarą. Z boku nadbiegał Ibuka.
Atsushi wyskoczył do góry, ale w tym samym momencie Hideaki wypuścił piłkę do tyłu, prosto w ręce Kamaty.
Shigeru, był za linią trzech punktów, ale składał się jak do rzutu za taką ilość. Właśnie wtedy Shinji podbiegł i zaczął blokować fioletowowłosego z całej siły. Kamata już był w powietrzu, gdy Murasakibara oparł się środkowemu i wyskoczył.
Ale na tym właśnie polegał cały plan Wilków. W momencie, gdy Murasakibara docierał łapą na wysokość piłki trzymanej przez blondyna, ten, podobnie jak wcześniej rozgrywający wypuścił ją, tym razem do stojącego przed linią trójek Nakamury. Z boku Ryujiego wspomagała Kaori, nie dopuszczając Kazutoshiego do niego. Popielatowłosy chwycił piłkę i równie szybko wyrzucił ją do góry.
Atsushi nie sięgnął.
18:3
Na te znaczące punkty zapracowała cała drużyna.
-Udało im się!
***
Wciąż trwała druga kwarta. Zawodników Yosen, choć mieli sporą przewagę, zirytowała ta strata punktów. Pierwsza strata na tych mistrzostwach.
Fukui kozłował piłkę. Drogę zostawiał mu Rin.
-Żebyście nie myśleli...-zawołał, w efektowny sposób mijając rozgrywającego. - Że tylko on coś potrafi!
Podał piłkę do Suzuki Kazutoshiego, który wrzucił trójkę.
28:3
Kaori podniosła kulę.
-Spokojnie! Jest dobrze! - zawołała i rzuciła ją do Nakamury. Ten pobiegł do przodu i podał piłkę do Kamaty, ale ukradł ją Okamura. Yosen pobiegło z kontrą.
Dziewczyna przystanęła.
Co się z wami dzieje, co? Dlaczego...Go nie zatrzymacie? Dlaczego...Nie wracacie?
Sama pobiegła w tamtą stronę. Okamura zatrzymał się, bo zabiegła mu drogę. Kozłował, myśląc jak ją tu minąć.
Bat Ear: Echolocation!
I znowu...Jakieś zakłócenia...
Muszę wrócić!
Słyszała szmer piłki. Odbijanie od ziemi i powrót do ręki skrzydłowego.
Ten czas. Ta chwila.
To miejsce!
Wybiła mu kulę spod ręki i ruszyła do przodu. Kiwnęła głową w kierunku Ibuki. Ten potwierdzająco skinął głową.
Kaori zatrzymała się i składała do rzutu.
-Za trzy?! - krzyknął ktoś na trybunach.
-Atsu-chiiiiiiiiiiin!- ryknął, wyskakując do góry. Ona jednak z kozła, pomiędzy jego nogami podała piłkę do Ibuki, który chwycił ją i skoczył, wraz z próbującym go blokować Liu.
Wei był wyższy. Ibuka jednak wykorzystał co innego. Wyciągnął rękę, ale pod ramieniem przeciwnika. Włożył piłkę do kosza, jednocześnie zderzając się ze skrzydłowym.
Zaś tymczasem, Kamata, widząc co się dzieje, wyskoczył między nimi a Murasakibarą i Kaori, starając się ograniczyć pole manewru wielkoludowi.
-Faul w obronie! Biały numer jedenaście! Kosz zaliczony! Jeden rzut wolny!
28:5
Ibuka wykonywał rzut wolny. Czy wzięło go zdenerwowanie i stres, czy może po prostu nie umiał rzucać wolnych, spudłował.
Coś zaczęło się psuć. Zawodnicy jakby tracili ducha.
-Nie poddawajcie się! - krzyknęła do nich - Mamy jeszcze dużo czasu!
***
https://youtu.be/pHIc5EX1B-0
Wynikiem czterdzieści do pięciu skończyła się druga kwarta. Nie mogli nic zrobić.
-W co wy gracie?! - warknęła na nich w szatni.- Bo na pewno nie w koszykówkę! Skupcie się, do cholery! Ten mecz się sam nie wygra!
-Wygra? - powiedział dziwnym głosem Ibuka - Tu nie ma nic do wygrania, Kasamatsu-san.
Zmarszczyła brwi.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Że przegrywamy trzydziestoma pięcioma punktami! - zawołał Rin, nagle jakby stając po stronie środkowego. - Nie jesteśmy nic w stanie zrobić!
Nie...jesteśmy w stanie nic zrobić?
-Mecz się jeszcze nie skończył- ucięła, obdarzając każdego złowrogim spojrzeniem. -Mamy jeszcze całą drugą połowę.
Trzasnęła drzwiami i wyszła z szatni. Oparła się plecami o ścianę, wzdychając.
-Kascchi! - spojrzała w prawo. W jej stronę biegł Kise.
-Co jest? - zapytała.
-Jakie macie plany? - spytał, stając przed nią. - Jakaś taktyka, cokolwiek?
-Co tak nagle się interesujesz? W końcu jesteśmy przeciwnikami. - prychnęła -Będziemy grać dalej i...Co? - mruknęła, widząc jego poważną minę.
-Naprawdę tego nie widzisz, Kascchi?
-O czym ty...- nie skończyła, bo ten blondyn, ten Kise Ryouta, który przecież nigdy nie skrzywdziłby muchy, złapał ją za koszulkę i pociągnął do przodu, po czym popchnął na ścianę.
-To ty tu stanowisz problem, Kascchi! Nie działasz jak powinnaś, zostawiasz wszystko w ich rękach, a sama stoisz z tyłu i patrzysz na pogrom z założonymi rękami! Nie jesteś sobą, nigdy byś tak nie zagrała! Obudź się!
Zapadła cisza.
-Zostaw mnie, Kise.- powiedziała, odpychając jego ręce. Puścił ją, a ona ruszyła w stronę sali.- Ja...Nie przegram.
***
Rozpoczęła się trzecia kwarta.
Podanie Kaori nie trafiło do Hideakiego. Znaczy trafiłoby, ale...Chłopak nawet nie wyciągnął rąk.
Rozszerzyła oczy.
Co ty wyprawiasz?
Fukui przechwycił piłkę, Yosen ruszyło do ataku. Ale nikt się za nimi nie ruszył, o nie.
Cała czwórka stała w milczeniu na boisku jak słupy.
-Wy!- wrzasnęła, wracając do obrony. - Ruszcie się!
42:5
Piłka dla Okamino.
Znowu zaczynała Kaori.
-Hej! - zawołała do drużyny.
Żaden się nie obrócił.
-CO WY DO CHOLERY WYRABIACIE?!
Żaden nie podbiegł.
-RUSZCIE SIĘ! MECZ SIĘ NIE SKOŃCZYŁ!
Żaden nie zawołał Do mnie!
Zaryzykowała jeszcze raz i podała. Ale ponownie piłkę przechwyciło Yosen. Udało ponownie jej się wybić piłkę Okamurze. Ale...
Nikt z jej zawodników nie drgnął.
Sama ruszyła do przodu. A Yosen, widząc, że ani jeden z przeciwników nie poszedł ze wsparciem dla swojej kapitan, postawiło podwójne krycie, złożone z Okamury i Liu.
Kaori była zawsze szybka. Ale w tamtym momencie coś poczuła.
Bariera nadpękła.
Zawsze zależało jej na meczach. Na grze...
A nogi...I całe ciało...jakby się odblokowały.
Minęła ich na pełnej szybkości, praktycznie się nie zatrzymując.
Przyspieszyłam? Odblokowałam ją?! Ale...Jak?
Ale dawno tego nie używała, mimo to, to i tak do końca nie była jej dawna szybkość. I zbliżając się do pola podkoszowego, wyskoczyła do góry. Murasakibara poszedł w jej ślady.
Atsushi nie był jakoś bardzo wkurzony, ale irytowało go to. I widząc zmierzającą do kosza Kaori, postanowił ją zablokować...
Bach! Zabrzmiał gwizdek.
-Faul w obronie! Biały numer dziewięć!
Kaori kuliła się na podłodze. Natychmiast otoczyli ją gracze...Yosen.
-Czas sędziowski!
Zawodnicy z Okamino nawet nie drgnęli. Nawet nie patrzyli. Nawet nie spojrzeli.
Murasakibara przeszedł z prawej strony i ukucnął obok niej.
-Atsu-chin...-dotknął delikatnie jej ramienia. Spojrzała na niego.
Gdzieś głęboko w fioletowych oczach widziała ukryte przerażenie.
Nikt nie dorównuje mu rozmiarem.
Nikt nie dorównuje mu siłą.
Z tego powodu nigdy nie zagra pełnią mocy, gdyż mógłby skrzywdzić swoich kolegów z zespołu.
A tak naprawdę...
W głębi duszy...
Nie chce nikogo skrzywdzić.
-Przepraszam...-wszyscy zawodnicy Yosen skamienieli, a ich szczęki sięgnęły samej podłogi.
-C...Coś ty powiedział? - mruknął zszokowany Fukui.
Kaori uśmiechnęła się.
-Nie szkodzi, Atsu-chan. Nic mi się nie stało.- podał jej rękę, a ona stanęła na równe nogi. - Ale wisisz mi paczkę chipsów.
-Ale to po pączkach, dobra?
Gracze Yosen stali trochę zaskoczeni. Okej, rozumieli, że ci dwoje byli partnerami i w ogóle...
Ale tak podczas meczu, podczas walki na śmierć i życie gadać o pączkach?!
-Dwa rzuty wolne dla Okamino!
-Nie powinnaś atakować w ten sposób, mogłaś zrobić sobie krzywdę. - powiedział jeszcze, zanim odszedł na bok.
42:7
***
https://youtu.be/pHIc5EX1B-0
Mecz zamienił się w istną rzeź. Trwała trzecia kwarta, a czterej zawodnicy Okamino stali jak słupy soli, czasem tylko się przebiegli z jednego miejsca w drugie, ale ani nie próbowali blokować, ani nie odbierali podań, ani nie wymieniali ich między sobą.
Widział to sędzia. Widziały to też trybuny. Niektórzy już wychodzili, nie chcąc patrzeć na tak ohydny mecz.
Kise spojrzał na Kasamatsu-senpaia, który zaciskał z emocji dłonie w pięści tak mocno, że aż mu pobielały.
Moriyama ledwo oglądał.
Ale Yosen, mimo tego, że przeciwnikiem była jedna, jedyna Kaori, uszanowało ją. Grali, jakby grali przeciwko całej drużynie. I stawali przed nią, jakby była całą drużyną.
Dziewczyna uwolniła swoją naturalną prędkość. Choć nie było to jeszcze to, co kiedyś, była szybka. Jak Piorun z Teiko. Ale w ciągu tego meczu, mimo rosnącego zmęczenia, stawała się coraz szybsza. Jakby coś ją opuszczało.
68:7
Blokowała.
70:7
Wybijała.
73:7
Stawała przeciwko wsadom i za każdym razem lądowała na tyłku. I za każdym razem się podnosiła i biegła dalej.
Ta diabelska wytrzymałość, którą posiadała i którą wyrobiła teraz się sprawdzała.
Ale nie potrafiła podnieść ducha drużyny. Ten duch został zniszczony.
To nie były Wilki.
To były szczenięta.
Cztery szczenięta i wilk, który nigdy nie powinien być Alfą.
***
https://youtu.be/ofQEsY7sBPk
Zabrzmiał gwizdek. Mieli kilka minut. Zawodnicy Okamino, nie odzywając się usiedli na ławce.
Wszyscy, którzy spodziewali się darcia mordy podczas tej krótkiej przerwy, zostali zaskoczeni. Kaori nie odezwała się ani słowem, tylko odpoczywała, chcąc zregenerować jak najwięcej sił.
-Żadna przemowa nie miałaby sensu. - powiedział Shintarou, szczerze oburzony zachowaniem zawodników. - Ich już nic nie ruszy. Weszli na boisko jako przegrani.
Wszyscy zawodnicy i z Kaijou, i z Touou i z innych szkół, dalej obserwowali mecz, ale byli naprawdę zawiedzeni i zdenerwowani. Gracze z Kanagawy milczeli, a z głośniejszych widzów wyróżniał się Wakamatsu, który po prostu darł się, ile wlezie.
Przerwa skończyła się. Nadeszła czwarta, ostatnia kwarta.
Chociaż wiadomo było, kto będzie zwycięzcą...
Kasamatsu Kaori wstała i weszła na boisko.
Mimo to...
-Hej! - sędzia zagwizdał. - Wychodźcie na boisko!
Dopiero po tym, czterech graczy Okamino weszło na parkiet.
-Co...-Kise niemal się zakrztusił.
Hideaki, Ibuka, Nakamura i Kamata stali po bokach boiska.
A cała sfera była pusta.
Schodzili z drogi przeciwnikom. Ułatwiali im zadanie.
Ale nie wszyscy.
Na samym środku stała Kaori.
***
https://youtu.be/i4zj_Z279QM
Biegała w każdą stronę.
73:7
Wybijała wszystko co się dało.
75:7
Zabierała. Kradła podania. Zbliżała się do kosza przeciwnika tak bardzo, jak tylko mogła.
89:7
Z obrony do ataku. Z ataku do obrony.
94:7
Upadając i wstając. Biegnąc dalej.
100:7
-Nic..-zaczął Aomine, wstając. Wszyscy z Touou spojrzeli na niego - Nie jest bardziej nudne, od gry przeciwko komuś, kto się poddał. - dokończył i ruszył w stronę wyjścia.
Czterej pierwszoklasiści Okamino się poddali, mieli dość i czekali tylko na ostatni gwizdek. Ale nie ich kapitan.
Może nie potrafiła ich teraz natchnąć. Stali jak te słupy, załamani, nie reagujący na żadne słowo, żadne podanie. A ona...Ona jedyna walczyła dalej. Biegając w tą i z powrotem, za każdym z zawodników z przeciwnej drużyny...Blokując co się da, przechwytując co się da...Grała za wszystkich pięciu. Nie. Została zmuszona do grania za pięciu.
-Gch.- wzdrygnął się Moriyama - To nawet nie jest krycie.
-To raczej jak więzienie.- dodał Kobori, patrząc jak Yosen potroiło krycie na samej Kaori.
Wybijała. Blokowała. Próbowała robić zbiórki. Wstawała po nieudanych blokadach wsadu. Biegała w tą i w tamtą pokazując wytrzymałość przewyższającą nawet tą Aomine.
Ale w końcu, w siódmej minucie czwartej kwarty...
Po raz kolejny została zablokowana przez Murasakibarę.
Kasamatsu Kaori ukucnęła na boisku, podpierając się ręką i nie wstawała. Grube krople potu spływały ciurkiem na po twarzy.
-Grała przez pierwsze dwadzieścia minut z poświęceniem. Biega siedemnaście minut za całą drużynę sama.- powiedział cicho Midorima.- Zwiększyła swoją wytrzymałość od gimnazjum jeszcze bardziej, ale nic nie zrobi. Pierwsza połowa kosztowała ich sporo sił. Nawet członek Pokolenia Cudów, nawet Kasamatsu, której wytrzymałość była największa z nas wszystkich, nie da fizycznie rady grać samemu przeciw pięciu w drugiej połowie meczu.
Atsushi spojrzał na nią, podczas gdy reszta Yosen zmierzała w stronę kosza przeciwnika.
-Ara, Atsu-chin.- powiedział i wciągnął nad nią wielką łapę.- Granie samemu przeciw piątce nie jest fajne, co?
-Kupię ci te pączki- powiedziała, między wdechami.- Ale...Najpierw...
Odepchnęła się od ziemi ekspresowym tempie i wypruła w kierunku prowadzących atak przeciwników. Wybiła piłkę spod ręki Fukuia. Kiedy ten odwrócił się zaskoczony, warknęła:
-Przestańcie nie doceniać Pokolenia Cudów!
Z środka boiska poleciała torpeda. Atsushi nie nadążył, gdyż po prostu...Zdziwił się.
Do kosza wpadła trójka. To był całkowity przypadek, który jednak zadziwił całą widownię. Daiki przystanął i obrócił się w kierunku boiska.
100:10
To...
-To uczucie... - mruknął Aomine. - Czyżbyś...?
Zaczęło Yosen. Ale wraz z rozpoczęciem akcji, ktoś przebiegł obok Fukuia tak szybko, że prawie tego nie zauważył. Za to natychmiast zauważył brak piłki pod palcami.
Nie może wszystkiego robić sama.
Ale co ma zrobić w takiej sytuacji?
Kiedy nikt inny nie gra.
Kiedy na nikogo nie może liczyć.
A podobno...
Ten pieprzony sport...
To sport drużynowy!
-KUUUUUUUSO!- warknęła, wyskakując w stronę kosza.
-Wsad?!- ryknął ktoś z widowni.
Aomine Daiki zacisnął pięści.
Murasakibara wyskoczył do góry.
Leniwym ruchem wielkiej łapy wybił jej piłkę.
-Nieważne jak się starasz, Atsu-chin, nic nie zdziałasz! - zawołał ze złością, gdyż drażniła go już ta sytuacja.
https://youtu.be/nflmoC2UgnA
Yosen poprowadziło atak. Goniąca Okamurę Kaori nagle przystanęła.
Rozległ się spory huk, gdy wyrżnęła kolanami o podłogę. Pozostawała w tej pozycji, podpierając się jedną ręką, z twarzy spływał ciurkiem pot.
Kapitanie. Gomene. Jednak...Nie dam rady...
Nie grasz tak, jak zawsze.
Otrząśnij się, Kaori!
-Huh?
Może as prowadzi drużynę do zwycięstwa. Ale to kapitan niesie na barkach odpowiedzialność za drużynę. Beznadziejny ze mnie kapitan, skoro moja drużyna stoi i nic nie robi, udaje, że mnie nie słyszy.
Cholera, Yukio, zawsze masz rację.
To ty tu stanowisz problem, Kascchi! Nie działasz jak powinnaś, zostawiasz wszystko w ich rękach, a sama stoisz z tyłu i patrzysz na pogrom z założonymi rękami! Nie jesteś sobą, nigdy byś tak nie zagrała! Obudź się!
Masz rację, Kise. Ty też.
Kiedy przestałaś grać?
Kiedy się wycofałaś?
Kiedy pozwoliłaś na przejęcie inicjatywy innym?
Kiedy się poddałaś, Kaori?!
Wszystko ustawiałaś pod drużynę! Byleby nie przejąć inicjatywy! Byle nie prowadzić tej drużyny jako as!
Bariera. Bariera, która powstała w zeszłym roku. Zablokowała wszystko. Ale dlaczego ona powstała?
Przez zmianę szkoły.
Bo straciłaś wiarę w siebie. Wiarę w drużynę. Wiarę w zwycięstwo.
Straciłaś miłość do koszykówki.
Może i ten mecz jest przegrany. Może przeciwnik ma dziewięćdziesiąt punktów przewagi. Może nie istnieje szansa na zwycięstwo...
Nie...
To nieprawda.
To dlatego, że kocham tak koszykówkę, nie mogę odpuścić.
Szansa na zwycięstwo istnieje dopóki choć jeden zawodnik gra dalej...
Chociaż jeden...
-I właśnie dlatego nie poddam się, do cholery!- ponownie odbiła się od ziemi, wypruwając do przodu. -Kocham koszykówkę i rozwalę tę pieprzoną barierę!
Na dworze grzmotnęła szczególnie głośna błyskawica.
Aomine drgnął lekko.
To uczucie...
Akashi też je poczuł. Wyczuł je również Kise, Midorima, Kuroko i sam Murasakibara.
Siódmy cud rozbłysnął ponownie, z jeszcze większą siłą, niż poprzednio. Wrota, za którymi stało Pokolenie Cudów, wrota oddzielające ich od reszty graczy rozwarły się, a do środka wszedł błyszczący, siódmy cud i już nie zamierzał nigdy więcej stamtąd dać się wyrzucić.
A ona biegła. Biegła cały czas do przodu.
Nie dzisiaj, to jutro, ale...Z pewnością wygram! Nie poddam się do samego końca! Będę grać choćby do upadłego nawet z najgorszym przeciwnikiem...Z takim poświęceniem to nie jest przegrana!
-Bo takim był...-wyskoczyła do góry, przed skrzydłowym Yosen - Piorun z Teiko!
I udało jej się. W ostatnim akcie desperacji wybiła piłkę zbierającemu się do wsadu Okamurze...
Wybiła mu piłkę spod ręki w trakcie próby wsadu?! - pomyśleli Kise, Yukio, Aomine, Imayoshi, Momoi, Midorima, Takao i Hayama.-Jak?!
-Powiedziała Piorun z Teiko?
-To jest Piorun z Teiko?! Nie poznałem jej!
...i zabrzmiał gwizdek kończący mecz.
Aomine uśmiechnął się.
-A jednak. Tego się, szczerze mówiąc, nie spodziewałem.
Odblokowałaś wszystko, co wcześniej ograniczyłaś i zamknęłaś.
Trybuny kompletnie zwariowały. Nie dlatego, że Yosen nabiło Wilkom dziesięć razy tyle punktów ile mieli. Nie dlatego, że wygrali.
Ci, którzy byli koszykarzami, mniej lub bardziej utalentowanymi poczuli.
Niezłomnego ducha, którego nie powstrzymała nawet poddająca się drużyna. Niesamowitego, ostatniego Wilka z Tokio, który gryzł do samego końca. Jedynego i prawdziwego koszykarza w drużynie Okamino.
W osobie Kasamatsu Kaori.
https://youtu.be/8nn0XLBQLv0
Nogi dziewczyny już nie wytrzymały, walnęła kolanami o boisko i podparła się rękami, ze zwieszoną głową, ciężko oddychając.
Zapadła niesamowita cisza.
Yukio zrobił dwa kroki do przodu, ale ktoś chwycił go za ramię. Obrócił się, zgrzytając zębami.
Kobori pokręcił głową. Kapitan Kaijou w milczeniu strząsnął jego dłoń i oparł się o barierkę, obserwując dalszy rozwój wydarzeń.
Moriyama, zapewne po raz pierwszy w życiu, nie był w stanie nic powiedzieć.
Też miałaś rację, Kascchi.-pomyślał Kise- Nie przegrałaś. Oni tak. Ale nie ty. Ty, tak naprawdę...Nigdy nie poczułaś smaku porażki.
Większość ludzi opuściła już halę, nie chcąc patrzeć na tak smutny koniec Wilczej Akademii. Na klęskę zawodników, którzy porzucili swojego kapitana.
-Takao! - zawołał Midorima, bo czarnowłosy zaczął przełazić przez barierki - Co ty robisz?!
-Czego się czepiasz! - warknął (zapewne po raz pierwszy do niego) Kazunari. - Nie będę stał i się gapił, jak nie może wstać!
Rozgrywający dotarł na boisko. Żaden z graczy Okamino nie podszedł do niej, żaden nie wyciągnął ręki, żaden nie pomógł. Dalej stali jak słupy soli, a oczy mieli tragicznie puste.
Takao kątem oka spojrzał na sędziego, ten tylko kiwnął lekko głową.
Kaori nadal ciężko oddychała, była cała mokra od potu i cholernie zmęczona. Wykorzystała cały zapas energii, ale wyszło przynajmniej coś dobrego: odblokowała siebie.
-Hej, Kaori-chan...-dobiegł ją znajomy głos. Takao z Shutoku podniósł ją do pionu, a następnie przełożył jej ramię przez swój kark i objął w pasie. - Pomogę ci.
-Dzięki. - powiedziała i zaraz obdarzyła go lekkim uśmiechem - Oglądałeś.
-Tak. - przytaknął i razem podeszli do środkowej linii.- Oglądałem.
Obok ustawili się zawodnicy z Okamino. Na ich twarzy nie było widać ani żalu, ani smutku. Nie wyrażały kompletnie nic.
-Sto do dziesięciu wygrywa Liceum Yosen!
-Dziękujemy bardzo! - grający skłonili się.
Okamura chciał podejść, coś powiedzieć, ale jednak zrezygnował.
-Zwycięzca nie ma co powiedzieć przegranemu, który dał z siebie wszystko.
Aomine Daiki splunął i wyszedł, nie czekając na drużynę. Nikt nie wiedział, gdzie poszedł, ale wszyscy wiedzieli, jak bardzo wymowna była ta reakcja.
Gracze Akademii Touou w milczeniu opuścili budynek.
Midorima czekał koło wyjścia z hali na Takao. Kiedy czarnowłosy w końcu wyszedł, nieco bladawy na twarzy, obrońca zapytał:
-Idziemy?
-Tak. - mruknął Kazunari, a dziwna zawziętość zabrzmiała w jego głosie. - Idziemy.
-Kasamatsu, uspokój się! - Kobori trzymał kapitana w żelaznym uścisk. - Odpuść! To nie jest najle...
-Kiedy im się należy, Kobori-senpai! - zawołał Kise - Coś taki...
-Zamknij się, idioto! - Yukio wyrwał się Kojiemu i znokautował Ryoutę. - Ja bym ich nauczył, jak się ludzi, traktuje, ale teraz nie o to mi chodzi! - stanął i poprawił bluzę - Ona tam pewnie już ich zamordowała!
-Boję się jej...-przyznał Moriyama. Ale i tak mi się podoba!
Kagami stanął i obejrzał się.
-Izuki-senpai? - rozgrywający siedział na ławce, wpatrując się w telefon oniemiałym wzrokiem. -Coś nie tak?
Czarnowłosy podniósł głowę.
-Spójrz na to. - podsunął mu komórkę pod twarz.
Inter-High, trzecia runda
Yosen-Okamino
100-10
-...
***
https://youtu.be/542igR1umwI
-Tak myślałem, że przegramy. - powiedział Rin, wyciągając z szafki koszulkę i naciągając ją na siebie. Starał się, by jego głos był jak najbardziej wyluzowany. - W końcu nic dziwnego polec przeciwko takim przeciwnikom.
-Zamknij się, Hideaki. - wywarczał Kamata, trzaskając drzwiczkami. - Zjebałeś większość szybkich podań.
-Sugerujesz, że to moja wina? A kto niby opierdalał się ze zbiórką?!
-No na pewno nie ja, idioto!
-Gdybyś nauczył się wrzucać trójki...-czarnowłosy chwycił blondyna za poły bluzy. - Może byśmy coś z tego mieli!
-A gdybyś ty mógł wykonywać wsady, to może dalibyśmy mu radę!
-Przestańcie! - Ryuji i Shinji przyskoczyli do nich, bo obaj zaczynali się już okładać. Poodciągali ich od siebie.
-Spokój! Przegraliśmy, mówi się trudno! - krzyknął Ibuka - To nie jest wina żadnego z nas!
A niby kogo...-pomyślał Ryuji.
Hideaki wyszarpał się.
-Mieliśmy pełne prawo się poddać! - krzyknął - Kto by się nie poddał, będąc siedemdziesiąt, osiemdziesiąt i w końcu dziewięćdziesiąt punktów w plecy?!
-No nareszcie gadasz coś z sensem! - wrzasnął Shigeru - Nie wiedzieliśmy, w co się pakujemy!
-Nie wiedzieliśmy, co przysięgamy...-powiedział cicho Ryuji, ale niezbyt przekonanym głosem.
Wszystko ucichło. Ale nagle, poczuli napływającą z prawej strony aurę. Aurę czarną jak śmierć, przerażającą, powodującą natychmiastowe sztywnienie. Aurę, która była też niczym burza, niczym straszliwy sztorm, mroczna i straszna, która zniszczy wszystko bez wahania. Aura dzikiego zwierzęcia, który tylko czeka na ten jeden nierozważny ruch, żeby cię pożreć.
Problem w tym, że właśnie zrobili ten jeden nierozważny ruch.
Przed nimi stał prawdziwy Demon. Zaciśnięte z wielką siłą zęby, usta ściągnięte w krechę, a z oczu pałająca złość, całkowite wkurzenie. Wszelkie kurtyny opadły i teraz stała przed nimi prawdziwa wersja złowrogiej Kaori Kasamatsu w trybie największego wkurwienia, takiego jakiego nikt nie widział od dawien dawna.
-Nie jest wina...żadnego z nas? - mówiła wolno, mrocznym tonem -Kto by się nie poddał? Nie wiedzieliśmy, w co się pakujemy? Co przysięgamy?!
Z niesamowitą szybkością podniosła rękę. Po chwili wszyscy trzymali się za obolałe twarze, na których wykwitły ciemne siniaki.
Spodziewali się jakiegoś ochrzanu, który by się rozszedł po kościach. Bo przecież i tak będzie dobrze, prawda?
Otóż nie.
-Jeżeli nie zobaczę jutro któregoś na porannym treningu...-wywarczała - Będzie to koniec jego koszykarskiej kariery w tej szkole.
***
https://youtu.be/Z5Ah9p80WQ8
Nie było łez.
Nie było płaczu.
Tak naprawdę nie było przegranej.
Dała z siebie sto procent.
Ale...co w takim razie tak bolało?
Pieprzona drużyna. Gnoje poddali się, jak cioty.
Kretyni.
Nie mieli szans od początku? Co to niby do cholery ma znaczyć?! To żadne wytłumaczenie!
Uduszę gołymi rękami.
Cholera jasna.
-Szlag...-warknęła, waląc głową w najbliższy murek. Burza już się skończyła, padał jeszcze lekki deszczyk, ale już miał się ku końcowi. - Dranie...
Nie umiała ich poprowadzić.
Nie umiała ich zachęcić.
Co z niej za kapitan?!
Odetchnęła raz i drugi.
Nie wiedziała, która jest godzina, ale było już ciemno. Wyciągnęła telefon z torby i włączyła go.
Na ekranie pojawił się motyw powitalny i po chwili urządzenie zawibrowało setką powiadomień.
10 nieodebranych od: Nii-chan
8 nieodebranych od: Shun
4 nieodebrane od: Kise
6 nowych wiadomości od: Nii-chan
5 nowych wiadomości od: Shun
2 nowe wiadomości od: Tetsu
1 nowa wiadomość od: Ao-chan
Spośród wszystkich nadawców, Kaori zainteresował najbardziej ten ostatni.
Od: Ao-chan
Boisko. Teraz.
Wysłana dwie minuty temu.
________________________________________________________________________________
* ten ruch głównie wykonują rozgrywający, ale tutaj zostało wykorzystane przez niskiego skrzydłowego.
Uuuch! Siedziałam nad tym rozdziałem całe pięć godzin. Chociaż powiedziałam, żebyście się go szybko nie spodziewali, tak gładko mi poszedł, że stwierdziłam, że zdążę go dodać.
A teraz...
* wystawia Murasakibarę przed drzwi od pokoju * Nie zawaham się go użyć, proszę mnie nie zabijać!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top