Rozdział 1 - Wilcza Akademia
Tokio, Akademia Okamino
W Akademii Okamino w Tokio właśnie zaczynała się ceremonia rozpoczęcia roku szkolnego. Hideaki Rin szukał gorączkowo sali gimnastycznej numer dwa, gdzie miało mieć miejsce rozpoczęcie i gdzie czekał na niego jego kumpel z gimnazjum- Ibuka Shinji.
Obaj równie przypadkowo trafili do tej samej klasy: 1-3. I obaj tak samo kochali koszykówkę.
Hideaki Rin, wysoki, czarnowłosy chłopak o wesołych, zielonych oczach, grał na pozycji rozgrywającego, mimo swojego wzrostu. Taką pozycję przydzielono mu podczas jego pierwszych mini zmagań koszykarskich i tak już pozostało. Chociaż chłopak sercem zawsze chciał zdobywać punkty ze wsadów, nigdy mu tego nie umożliwiono, ze względu na jego wyjątkowy talent do rozgrywania. Kończyło się na dwupunktowych rzutach. Do tego był bardzo szybki, nawet wśród rówieśników, a jedyny, który mu dorównywał w prędkości był Ibuka.
-Ta szkoła to istny labirynt - jęknął, gdyż mu się wydawało, że na obecnym korytarzu jest już po raz trzeci.- Auu!!
Czarnowłosy odskoczył do tyłu, kiedy się z czymś zderzył. A konkretnie to z kimś.
-Niech zgadnę, szukasz sali gimnastycznej numer dwa - powiedział szarowłosy, jeszcze wyższy od niego chłopak.- Pierwszak?
-Tak.- otrząsnął się Hideaki.- Przepraszam. Hideaki Rin.
-Yamada Hayato, druga klasa. Chodź, zaprowadzę cię.- starszy chłopak ruszył w kierunku schodów, a Rin podążył za nim.
Akademia obejmowała naprawdę ogromny teren. Oprócz kilku głównych budynków, w których odbywały się lekcje, znajdowały się też szatnie, pokoje klubowe i jeszcze inne miejsca, ale co najważniejsze: szkoła była za sportem, więc z tego powodu każdy sportowy klub miał swoją salę gimnastyczną oraz boisko. Nowicjuszom zawsze było trudno się odnaleźć, a nawet sami czwartoklasiści czasem napotykali problem.
Czwartoklasiści? O tak. Akademia Okamino oferowała czteroletnie wykształcenie, jako jedyna szkoła w Tokio. Przygotowywała swoich uczniów do nauki na uniwersytetach. Pierwsze trzy klasy były normalnie, jak w każdej innej szkole, w trzeciej zdawało się egzamin maturalny, a czwarta była dodatkową, w której chodziło się tylko na przedmioty już wykładane na studiach. Zwana klasą przygotowawczą. Czwarta klasa była więc z tego tytułu nieobowiązkowa, jednak absolwenci, którzy ją kończyli mieli wysokie wyniki i łatwiejszą drogę na najlepsze uniwersytety.
Ostatnie klasy również udzielały się w klubach, choć nie miały już tego obowiązku.
-Ta szkoła jest ogromna.- stwierdził po raz kolejny.
-O, tak. Przyznaję ci rację - zaśmiał się Hayato.- Ogarnięcie tego miejsca zajęło mi dwa miesiące, a na pierwsze lekcje i treningi zawsze się spóźniałem. Chociaż nikogo to nie dziwiło - dodał, uśmiechając się dziwnie.
Wyszli na zewnątrz. Okazało się, że by dojść do hal gimnastycznych, w szczególności do drugiej trzeba użyć innego wejścia.
-Treningi? W jakim klubie grasz?- zainteresował się Hideaki.
-Siatkarskim. Środkowy blokujący i od tego roku kapitan drużyny - pochwalił się Yamada.- A czy ty, zamierzasz do jakiegoś dołączyć?
-Tak, do klubu koszykówki.
Przez chwilę starszy kolega nic nie mówił. Dopiero po paru minutach się odezwał.
-Koszykówki, co...Ach, już jesteśmy.- wskazał na budynek, pod drzwiami którego czaił się...
-Shinji!- przywitał przyjaciela Rin.
Tamten podszedł bliżej. Był jeszcze wyższy niż Hideaki, a pod jasnobrązowymi włosami widać było czekoladowe oczy. Chodził też na siłownię - to było widać. Pozycja środkowego była dla niego naturalna, zarówno we wzroście jak i sile.
-Hide, myślałem że się zgubiłeś.
-Bo tak było.- mruknął czarnowłosy- Ale pomógł mi starszy kolega.- wskazał na chłopaka.
-Yamada Hayato.- przedstawił się, po raz kolejny tego dnia siatkarz.
-Ibuka Shinji- powiedział szatyn- Chodźmy już na to rozpoczęcie.
Pożegnali blokującego, którego ceremonia zaczynała się dopiero za półtorej godziny i weszli do środka. Tymczasem szarowłosy stał przez chwilę przed zamkniętymi drzwiami.
-Klub koszykówki, tak?- szepnął sam do siebie.- Być może coś z tego będzie.
***
Nakamura Ryuji może nie był specjalnie wysportowany, wysoki i silny, ale w każdym razie inteligentny. Przechodząc rok w rok na wyróżnieniach, dostał ofertę szybszego skończenia szkoły o rok, co wymagało zrobienia dwóch klas w trakcie jednej, ale odrzucił ją.
Co do pasji, miał taką samą, jak jego brat: Nakamura Shinya.
Koszykówka.
Średniego wzrostu Ryuji, o popielatych włosach, od samego początku grał jako rzucający obrońca. Z dala od kosza, z dala od bijącego się w zbiórce tłumu, a za dużą ilość punktów. Jednak, gdy poszedł do gimnazjum, brakowało rozgrywającego, na którego pozycji równie dobrze się czuł. Młodszy z braci porzucił wtedy pozycję obrońcy i zajął się podaniami. Nie korzystał wtedy często ze swoich trzypunktowych rzutów, co spowodowało nieco zanik umiejętności.
Ryuji nie był złym zawodnikiem. Dodatkowo, ostatnio odkrył w sobie talent, talent, do którego nie udało jeszcze znaleźć mu się zastosowania.
Chłopak odetchnął głęboko, słuchając przemowy dyrektora. Cieszył się, że wybrał tę szkołę, która- w przeciwieństwie do szkoły brata- znajdowała się w Tokio. Udało mu się również trafić do pierwszej, z dwóch zaawansowanych klas: 1-5. Nie celował w 1-6, wiedząc że znajdują się tam geniusze, którym on, według siebie nie był.
Wilcza Akademia dawała mu też nadzieję, że może na Inter High spotka się z bratem twarzą w twarz i w końcu go pokona.
Zaś Shinya, w tej samej chwili, starał się nie zasnąć na rozpoczęciu swojego drugiego roku w Liceum Kaijou.
***
Kamata Shigeru wydał z siebie potężny jęk.
Zaspał.
Cholera jasna, zaspał.
Parę minut zabrało mu ogarnięcie się. Wskoczył w nowy mundurek, czyli granatową z popielatymi akcentami marynarkę i spodnie o takim samym kolorze, białą koszulę oraz bordowy krawat, którego nie mógł i nie umiał zawiązać.
Szczęśliwie dla niego, do szkoły miał pięć minut piechotą. Biegiem, pokonał tą odległość jeszcze szybciej i obserwując otoczenie, szybko się zorientował, gdzie jest odpowiednia sala.
Przed samymi drzwiami zaczął się skradać, chcąc niezauważonym wejść do pomieszczenia. Udało mu się to i po chwili zaczął namierzać swoją prawdopodobną klasę.
***
Rozpoczęcie dla pozostałych miało rozpocząć się półtorej godziny po ceremonii dla pierwszych klas. Hayato, starym zwyczajem czekał na dachu na swojego towarzysza.
Czy raczej towarzyszkę.
Nagle drzwi otworzyły się.
-Całe wakacje, co Hayato?- na dach weszła długowłosa dziewczyna o ciemnoniebieskich włosach i oczach tego samego koloru. Była niższa od niego, ubrana w szkolny mundurek, na który składały się: granatowa marynarka i spódniczka z popielatą otoczką, biała bluzka z bordową kokardą i czarne zakolanówki.
-Całe.-potwierdził, przybijając z nią piątkę, na przywitanie- Jak minęły?
-A dobrze.- mruknęła, wpatrując się boisko, które było doskonale widoczne z dachu- A co nowego u ciebie?
-Oprócz znaczka kapitan drużyny, to po staremu.- uśmiechnął się. Chciał zobaczyć jej reakcję.
-Ooo, to super, gratuluję! -zawołała, uśmiechając się - Teraz jesteśmy na równi.
-A i owszem. A propos klubu, to chyba będziesz mieć kilku chętnych.
-Dobrze by było.- odpowiedziała, odchylając głowę do tyłu i patrząc w niebo- Oby przyszło ich tylu, żeby była z tego drużyna. Musimy wejść do rozgrywek i odzyskać, co nasze.
-Siatkarze tak samo.- uśmiechnął się tym razem Yamada.- Sięgnijmy po mistrzostwo tym razem, oboje.
-Jasne!
Przybili piątki.
***
https://youtu.be/emN9JiB7zUI
Pokolenie Cudów, z definicji było pełne "cudów", które świeciły jak gwiazdy na ciemnym niebie.
Niezwykłą tą drużynę, rodem z Teiko, stanowili:
Akashi Seijurou, kapitan i drugi najniższy gracz w zespole, posiadacz Emperor Eye, świetny zawodnik, który nigdy nie zaznał porażki, rozgrywający zespołu. Został uczniem Rakuzan w Kioto.
Aomine Daiki, as drużyny i niezwykle utalentowany gracz, zdolny zdobyć kosza z absolutnie każdej pozycji, w której znajdowało się jego ciało. Z własnego wyboru i prawdopodobnie wrodzonego talentu do wylegiwania się, niczym kot, na dachu, wybrał nie tak bardzo silną szkołę, jak inni lecz również dobrą: Akademię Touou w Tokio.
Kise Ryouta, przystojny blondyn, model i potężny zawodnik, który mimo że zaczął grać dopiero w drugiej klasie gimnazjum, okazał się geniuszem. Gość potrafiący skopiować dużo i jeszcze więcej zagrań, przekładając je na swoje, obdarzony niezwykłym, koszykarskim zmysłem. Jego wybór padł na Liceum Kaijou w Kanagawie i była to dla niego najlepsza opcja.
Kuroko Tetsuya, "szósty gracz widmo", zawodnik nieprzeciętny, mistrz podań. Tak naprawdę wiele osób go nie widziało podczas meczy, stąd wziął się przydomek. Kuroko, pod koniec gimnazjum, stracił wiarę w swoją drużynę. Wybrał całkiem niedawno powstałe Liceum Seirin w Tokio, chcąc w końcu pokazać swoją koszykówkę Pokoleniu Cudów.
Midorima Shintarou, niezawodny i najlepszy strzelec, zdolny zdobyć kosza za trzy z każdego miejsca na boisku. Absurdalnie wysokie rzuty były swojego rodzaju etykietką Teiko, a następnie stały się znakiem rozpoznawczym Shutoku z Tokio, do którego wybrał się rzucający obrońca.
Atsushi Murasakibara, leniwy lecz niesamowicie uzdolniony i do tego ogromny środkowy, którego wzrost przekraczał dwa metry. Zakochany w słodyczach i wszelkiego rodzaju przekąskach. Na co dzień stał pod koszem, blokując każdy rzut czy wsad lecz biada, gdy się zdenerwował. Wkurzenie Murasakibary kosztowało zazwyczaj ponad sto punktów straty i to wyłącznie z jego ręki, oraz czasem złamany kosz. Zasilił szeregi Yosen w Akicie.
Ostatnim graczem i zarazem jedyną dziewczyną w zespole była Kaori Kasamatsu. Posiadaczka Bat Ear i przy okazji jeden z dwóch najszybszych graczy w zespole, obdarzony piorunującą szybkością reakcji, niesamowitą wytrzymałością i bardzo wysokim intelektem. Refleks i wyczucie czasu miała rewelacyjne.
Kasamatsu Kaori, której kuzyn, Yukio, był kapitanem Kaijou, tylko przez dwa lata grała w zespole Teiko. Na początku drugiej klasy dowiedziała się, że Akademia Okamino wyciąga do niej ręce i chętnie by ją już przyjęła, a nawet oferuje miejsce w męskiej drużynie koszykówki. Wymagało to zrobienia dwóch klas w jeden rok, zakańczając oczywiście egzaminami. Dziewczyna, która była w klasie sześć, postanowiła to zrobić i udało się jej, nawet nie rezygnując z klubowych zajęć.
Tym samym ominęła ją zmiana Cudów Teiko w maszyny do wygrywania.
Granatowowłosa grała w koszykówkę od małego. Zachęcił ją do tego, nie kto inny, jak dwa lata starszy kuzynek. Również od najmniejszego znała pewnego chłopaka, z którym następnie trafiła do podstawówki. Wtedy to ona zachęciła go grania w mini koszykówkę i okazało się, że też miał talent. Na wiele lat stali się swoimi partnerami do gry. Ale on był rok starszy i rok szybciej poszedł do gimnazjum. Gdy Kaori również tam poszła, ich treningi stawały się rzadsze, ale wciąż starali się je robić i nadal mieli bardzo silny kontakt. Co właściwie nie było niczym dziwnym, bo mieszkali niedaleko siebie.
Mieli swoją obietnicę. Mieli spotkać się na zawodach lecz jego drużyna odpadła długo przed możliwością gry z Teiko. Było tak przez dwa lata, bo następnie poszedł do szkoły średniej. W tym samym roku szkolnym, Kaori szybciej skończyła gimnazjum i wyrównała różnicę szkolną między nimi.
Ponieważ obie szkoły znajdowały się w Tokio, spotkali się na Finałach Ligi. Okamino wtedy odzyskiwało tytuł jednego z Trzech Króli Tokio, wykopując z impetem z tej pozycji uzurpatorów z Senshingan.
Razem z Shutoku i Seiho zmiażdżyli wtedy szkołę przyjaciela Kaori. Jednak wówczas nie stawili sobie czoła, jeden na jednego. Grali na różnych pozycjach, a kryjący go rozgrywający Okamino był bardzo skrupulatnym człowiekiem.
Nie widziało jej się kompletne zniszczenie tamtego liceum, jednak wiedziała, że nie chciałby, żeby się powstrzymywała, więc nie zrobiła tego.
Okamino wtedy podwoiło wynik przeciwnika, a duży udział w tym miała członkini Pokolenia Cudów, która zabierała większość piłek.
Przyjaciel nie był zły. Gratulował jej zwycięstwa, choć był smutny tak jak jak cała jego drużyna, ale kibicował jej i całej drużynie na Winter Cup. Ale wtedy w meczu z Yosen miało miejsce tamte wydarzenie.
Wtedy złożyli kolejne przyrzeczenie, że zagrają przeciwko sobie kolejnym razem na pewno. Wtedy już, jeden na jednego.
Na żadnych zeszłorocznych mistrzostwach nie udało jej się również stanąć przeciwko kuzynowi. Yukio, który czasami potrafił być ogromną zrzędą, zażądał, po godzinnym wywodzie, że kolejny rok ma należeć do nich.
Zamierzała wypełnić obietnicę daną i przyjacielowi, i kapitanowi, i kuzynkowi.
Stworzyć drużynę, dostać się na mistrzostwa i odzyskać utraconą chwałę. Pokonać Yosen i odzyskać honor.
Zagrać mecz przeciwko Seirin...
I zmierzyć się z Izuki Shunem.
Przy okazji pokazać kuzynkowi kto naprawdę rządzi.
________________________________________________________________________________
Cztery klasy? Tak, na potrzebę opowiadania. W niektórych momentach, ale bardzo rzadko, będę naginać pewne zasady.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top