Rozdział 2

Po trzech dniach, przeprawy łodzią przez morze, dotarł w końcu do kraju Wiru. Nie chciał przechodzić przez most Wielkiego Naruto więc musiał jeszcze po drodze opłynąć kraj Fali.
-Co teraz? Wiesz przynajmniej gdzie znajduję się dokładnie wioska?-spytał blondyna kyuubi.
-Z map wynika że jest po środku wyspy, więc idziemy przed siebie. Wiesz nie miałem za dużo czasu na obmyślenie dokładnej drogi. Myślałem że później opuścimy Konohe.
-Trochę się to skomplikowało, ale przynajmniej nie jesteśmy ścigani, prawda?
-Tak.-wzdycha niebieskooki.
Po sześciu godzinach wolnego biegu dotarli do zrujnowanej wioski. Wszędzie walały się gruzy zniszczonych budynków, zarośniętych przez trawę i różne krzewy. W oddali, za rzeką, budynki były w lepszym stanie ale i tak nie nadawały się do zamieszkania. Naruro przechadzając się po wiosce wyobrażał sobie jak to miejsce musiało wyglądać przed wojna. Przechodząc przez, prawdopodobnie, główną ulicę wyobrażał sobie miejsce kolorowe i zatłoczone przez ludzi przy straganach, kobiety upominające dzieci biegające między dorosłymi. Wszędzie było widać wiry, takie jak ten na jego plecach.
-Jak myślisz, gdzie znajduję się ta biblioteka?-zapytał blondyn, dalej przyglądając się budynką.
-Nie wiem. Ty o niej chyba słyszałeś a nie ja, więc czego ode mnie oczekujesz?
-No wiesz, poprzednio byłeś zapieczętowany w mojej mamie, a ona pochodziła stąd. Myślałem że coś wiesz.
-Zostałem w niej zapieczętowany dopiero w Konosze*, nie miałem dostepu do jej wcześniejszych wspomnień, więc nic nie wiem o tajnej bibliotece.
-Rozumiem.-powiedział lekko zawiedziony-Więc trzeba szukać samemu.-westchnął.
Zaczął krążyć po wiosce i szukać czegoś, co wskazywało by na położenie biblioteki. Słońce powoli zachodziło a niebieskookiemu powoli kończyła się cierpliwość.
-Naruto, jak długo zamierzasz tutaj zostać?
-Trochę, a co?
-Masz zamiar spać cały czas pod gołym niebem?
-Ja... no wiesz... może.
Lis westchnął podziwiając głupotę swojego jinchuriki.
-Jeśli zamierzasz tu zostać na dłużej to może wybuduj jakiś prowizoryczny dom, co ty na to?
-To świetny pomysł. Co ja bym bez ciebie zrobił lisie?
-Zapewne zginął.-w jego głosie było słychać sarkazm.
-No wiesz co? Na pewno bym sobie jakoś poradził.
-Tak, tak a ja jestem słodkim pluszakiem.
Obrażony blondyn usiadł na kawałku jakiegoś domu i zaczął myśleć nad pomysłem lisa, przyznając że to naprawdę dobry pomysł.
-Dobra, nie sprzeczajmy się. Myślę że mógłbym wybudować dom gdzieś na skraju osady, ale z pomocą klo... -zamarł w pół słowa, i nagle poderwał się do góry-Ale ja jestem głupi.
-To już wiem od dawna.-niebieskooki nie usłyszał tej wypowiedzi, albo ją zignorował, i ciągną dalej.
-Przecież mogłem użyć klonów żeby szukały biblioteki. Jak mogłem o tym nie pomyśleć.
-Teraz i tak nic nie zdziałasz. Jutro przy pomocy klonów zaczniesz szukać biblioteki i zbierać rzeczy na budowę domu. Ale teraz lepiej idź spać.-powiedział rozkazującym tonem dziewięcioogoniasty.
-Masz rację. Dziś i tak jest już za późno.

~~~~~~

Następnego dnia Naruto, po zjedzeniu pieczonych ryb, wykonał swoje popisowe jutsu i rozesłał połowę klonów na poszukiwania biblioteki, a drugą na zbieranie materiałów na budowę jego tymczasowego domu.
Po dwóch dniach, kiedy dom był prawie ukonczony, klony odnalazły wejście do biblioteki. Podczas usuwania gruzu w środku miasta repliki Naruto znalazły dziurę w jednej z płyt, po jej odsunięciu można było zobaczyć schody prowadzące na dół. Niebieskooki gdy się o tym dowiedział zaraz poszedł to sprawdzić.
Teraz schodził na dół, jedną ręką trzymając się ściany a drugą palącą się pochodnie. Na oświetlonych ścianach było widać stare zdobienia. W końcu stanął przed ciemnym pomieszczeniem. Na jednie ze ścian zauważył pochodnie, wiec ją podpalił. Przechodząc dalej podpalał kolejne pochodnie aż w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Teraz mógł zobaczyć to co kryła o się w ciemnościach. Patrzył na ogromną ilość regałów przepełnionych księgami i zwojami. Połowa pomieszczenia nadal pozostawała w ciemnościach, ukrywając kolejne księgi.
-Niesamowite. Nie sądziłem że będzie tak ogromna.-powiedział patrząc na regały.
-Haha, napewno nie będziesz się nudzić.
-Masz rację.-odpowiedział podchodząc do jednej z półek, na których leżały zwoje. Jeden z nich przykuł uwagę niebieskookiego, był to duży, czerwony zwój. Posiadał dwa złote paski po bokach i tego samego koloru zdobienia. Wziął go w dłonie zdmuchując z niego kurz.
-Nie wierze, to niemożliwe.-usłyszał w głowie niedowierzający głos kyuubi'ego.
-Kurama, co jest niemożliwe?
-Myślałem że zaginął wieki temu, jak on się tu znalazł?
-Powiesz mi w końcu o co chodzi!?-powiedział zdenerwowany blondyn.
-Czy ty wiesz co trzymasz właśnie w rękach?
-Gdybym wiedział to chyba bym nie pytał, prawda?
-Trzymasz właśnie zwój do przywoływania lisów. Myslalem że zaginął w czasie jednej z wojen, widać że twój klan trzymał go w tajemnicy.
-Nie wiedziałem że istnieje taki zwój, ale szkoda ze nie będę mógł go użyć.-popatrzył z żalem na przedmiot w jego rękach.
-Niby dlaczego nie będziesz mógł go użyć?
-Przecież mam już pakt z żabami, wiec jak niby miałbym przywoływać lisy?
-Z jednej strony masz rację, nie można posiadać dwóch paktów. Ale jako mój jinchuriki masz prawo do podpisania też tego zwoju.
-Ale dlaczego? Co ma bycie jinchuriki do podpisania zwoju?
-To że jesteś moim nosicielem, a to ja stworzyłem ten zwój wieki temu, przy pomocy mojej chakry, którą ty masz w sobie.
-Rozumiem. To kiedy będę mógł go podpi... -resztę wypowiedzi niebieskiego zagłuszył dźwięk burczenia w brzuchu.
-Ty lepiej pomyśl o jedzeniu, zwój przecież nie ucieknie.-słychać było rozbawione nutki w głosie lisa.
-Bardzo śmieszne, ale masz rację. Chociaż mam już dość tych ryb. Przydałoby się zjeść coś innego.
-Wiesz... gdybyś teraz wysłał klona do kraju Fali to jutro na wieczór powinien wrócić. Mógłby zdobyć coś do jedzenia i od razu jakieś ciuchy dla ciebie, bo nie mogę patrzeć na ten pomarańczowy dres.
-To dobry pomysł. Dobrze że chociaż pieniądze wziąłem ze sobą.
-Jeśli nie chcesz się nudzić radził bym wziąść jeden ze zwoji o pieczetowaniu.
Naruto szukał wzrokiem zwoju traktującego o pieczetowaniu. Dwie półki dalej znalazł takowy- ,, Podstawy pieczętowania ".
Wychodząc z podziemi Naruto gasił wcześniej podpalone pochodnie. Gdy wyszedł już na świeże powietrze była już noc, więc od razu udał sie na północ, w kierunku swojego domu. Pod jego nieobecność klony skończyły budować dom. Może nie był jakiś wspaniały, ale na pewno lepszy niż ten, w którym mieszkał do tej pory.
Dom był cały drewniany, w środku znajdował się pokój, kuchnia, łazienka i mały gabinet. Wszystko połączone długim korytarzem.
W kuchni znajdował się blat i kilka szafek. Był też kamienny piec, na którym mógł gotować i zlew z wodą pobieraną z rzeki.
Łazienka też miała dostęp do wody. Znajdował się w niej prysznic z zasłonką wykonaną z jakiegoś znalezionego materiału, szafka, prowizoryczne lustro, zlew oraz toaleta.
W pokoju znajdowało się łóżko, szafka nocna, duża i pusta szafa oraz biurko.
Gabinet był połączony drzwiami z pokojem.
Był w nim regał, biurko z szufladami i stołkiem oraz dwie półki na zwoje.
Zwoje od razu odłożył na jedną z półek w gabinecie i poszedł pod prysznic. Woda była oczywiście zimna, ale czego spodziewać się po wodzie prosto z rzeki? Po umyciu się poszedł do pokoju i położył się na łóżku rozmyślając. Po jakimś czasie dopadły go objęcia morfeusza.

~~~~~~

Konosze - Czy mógłby mi ktoś powiedzieć czy jest to dobrze odmienione?

~~~~~~

Wiem że rozdział powinien być wczoraj, ale wypożyczyłam niedawno Trylogię Niezgodna, i się po prostu zaczytałam. Ale ważne że rozdział już jest.
Tak jak w poprzednim rozdziale dziękuję za gwiazdki oraz Maduli, za komentarz i radę.
Myślę że kolejny rozdział pojawi się w czasie przerwy świątecznej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top