Prolog

Stoję  na środku chodnika patrząc na widok przed sobą.
Mój  dom płonie i to przeze mnie.
Mam łzy w oczach, ale nie mogę  nic zrobić.
Moja rodzina  zginęła, ponieważ ja nie panuje nad swoimi głupimi emocjami.
Upadam na kolana i głośno łkam.
Po chwili czuję  na ramieniu czyjąś dłoń.
Odrwacam  się  i widzę faceta  na wózku inwalidzkim.
Ma średniej długości  włosy  i zarost.
Uśmiecha się  smutno i pokazuję,  żebym wstała.
Nie chętnie  wykonuję  jego polecenie i wycieram załzawione  oczy.

-Chodź  ze mną- mówi spokojnym  głosem.

-Ale ja pana nie znam- powiedziałam niespokojnie.

-Wiem, ale ja znam ciebie- mówi zamyślony.
Na mojej twarzy pojawia się  zdziwienie.
Analizuje wszystko i nagle sobie  coś  przypominam.

- To pana widzę, za każdym  razem gdy dzieję  mi się  coś  złego - powiedziałam otwierając szeroko oczy.

- Tak to ja zawsze jestem przy tobie, ponieważ ty nie jesteś  zwykłym  człowiekiem - powiedział.

-O czym pan mówi? - pytam zaskoczona.

-Chodź  ze mną  to się dowiesz- zaproponował.

-W sumie to nie mam już  nic do stracenia- spoglądam  ostatni raz na płonący  dom i odchodzę.
Teraz moje życie  się  zmieni...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top