Rozdział 7

Foxy- Tylko ta na ciebie pasuje.- Pokazał mi zgniłozieloną blaszkę, ale po chwili kontynuował- Ale jest zgniłozielona, więc odpada.- powiedział zrezygnowany.

Ja- Jest dobrze...mogę?- wskazałam na blaszkę, a on dał mi ją.- Za chwilkę wrócę!- krzyknęłam przesuwając lustro i wchodząc. Zrobiłam parę kroków od lustra i zmieniłam blaszkę ze zgniłegozielonego na biały. Poszłam w stronę lustra i znowu weszłam do pomieszczenia. Tym razem był tam też Springtrap.
Stanęłam oszołomiona, ale po chwili się otrząsłam i podeszłam do stołu, po czym usiadłam i podałam blaszkę.
Foxy spojrzał na mnie ze ździwieniem, tak samo jak Springtrap, ale ten drugi próbował to ukryć.

Foxy- Ale...jak ty to zrobiłaś?

Ja- Emm....farbą- uśmiechnęłam się lekko i wzruszyłam zakłopotana ramionami.

On bez słowa powąchał blaszkę.

Foxy- Po pierwsze, gdyby to było pomalowane farbą, sprejem lub czymkolwiek to by tak szybko nie wyschło, a po drugie to nawet nie śmierdzi farbą- odparł podejrzliwie.

Ja- Emm...- Byłam zakłopotana. Rozglądałam się nerwowo po pokoju, byleby coś wymyśleć.

Spring- Ehh..jak nie chcesz nam mówić to nie.- Odparł sucho.
Foxy spojrzał na niego, a potem na mnie i się chyba lekko uśmiechnął. Podszedł do mnie. I mocował mi blaszkę, co zajęło bardzo krótko. Zwykle jak ja sobie sama zmieniam części to trwa to około pół godziny.
Kiedy już skończył, spojrzałam na siebie w lustrze. Uśmiechnęłam się.

Ja- Dziękuję

Foxy- Nie ma sprawy. - spojrzał na zegar- Jest 9:30. Idziemy do kuchni?

Ja- Emm....- Przypomniała mi się sytuacja z rana. Podrapałam się zakłopotana po karku, jak to zwykle robią chłopacy, i spojrzałam smutna na podłogę.
Foxy i Springtrap chyba zrozumieli o co mi chodziło.

Foxy- Nikt się nie będzie smiał. Wiesz ile razy Springowi się to zdarzyło?- powiedział, a ja spojrzałam zaciekawiona na Springtrapa. Myślałam że tylko ja tak mam...
Spojrzałam ponownie na podłogę.

Ja- Dobrze...możemy iść- powiedziałam cicho, ale słyszalnie. Po tym poszliśmy do kuchni. O dziwo połowa nadal tam była. Kiedy staneliśmy w progu to wszyscy na nas spojrzeli. Poczułam się niepewnie i już chciałam się wycofać, ale jak się odwróciłam to wpadłam na Springtrapa. Spojrzałam na niego i usiadłam do stołu. Czułam na sobie wzrok pozostałych, więc wzięłam kosmyk włosów w rękę i się nerwowo nim bawiłam. Po chwili głos zabrał Freddy.

O.Freddy- Za pół godziny toy'owie idą na scenę, a old'owie zostają tutaj jak zawsze. Macie się przygotować, bo za chwilę przyjdzie tutaj strażnik, jak co tydzień.- teraz zwrócił się w stronę Springtrapa i powiedział trochę ciszej.- Ty jak zawsze pójdziesz do swojego pokoju.
Czy wszystko jasne? Dobrze.- I wszyscy powrócili do rozmów.
Ja podeszłam do Freddiego.

Ja- Emm....proszę pana...- Pociągnęłam skrawek jego koszuli i zająknęłam się bo nie wiedziałam jak mam do niego mówić. Spojrzał na mnie- Przepraszam że przeszkadzam....
...ale chciałam się spytać pana, gdzie ja mam pójść..- zawstydzona opuściłam głowę.

O.Freddy- No tak- Zastanowił się na chwilkę.- Możesz pójść do swojego pokoju albo do Springtrapa, jak wolisz.- Pff...co to za pytanie? Jasne że idę do siebie. Po chwili zastanowienia, kontynuował.- Emm....tak z ciekawości....jak mnie nazwałaś?- zapytał z uśmiechem.

Ja-....emm.....panem...ale jak panu to przeszkadza to mogę pana nazywać..-- przerwał mi

O.Freddy- Nie! Spokojnie...
słuchaj...ja mam tylko 19 lat, mów mi Freddy- odparł ze śmiechem.

Ja- Dobrze..dziękuję.To ja już pójdę- odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam w stronę pokoju z zapasowymi częściami, mijając różne drzwi. Dotarłam do pomieszczenia, ale nie poszłam za lustro, tylko usiadłam na metalowym stole na przeciwko niego (lustra). Po chwili usłyszałam kroki. Nie chciałam się odwracać. Patrzyłam na swoje odbicie, a za mną ukazał się Springtrap. Spojrzałam w odbiciu na niego.

Ja- O co chodzi?- spytałam obojętnie, ale też smutno.

Spring- Zwykle w pokoju mi się nudzi...mógłbym z tobą pooglądać kamery?- spytał drapiąc się po karku.

Ja- Jasne.- Zeszłam ze stołu i poszłam w stronę lustra, a potem je odsłoniłam i weszłam, a za sobą usłyszałam kroki. Doszliśmy do pokoju. Po chwili zamarłam. Nie mam drugiej pufy...a z nim na jednej napewno nie usiądę.- Emm...poczekaj tu chwilkę i nie otwieraj drzwi.- On tylko spojrzał podejrzliwie na mnie i wzruszył ramionami. Ja wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, po czym z cienia uformowałam zieloną pufę. Otworzyłam drzwi i weszłam ciągnąc ją za sobą i przysunęłam do niego, a on usiadł. Poszłam po pilota i włączyłam telewizje. Wpisałam kod dostępu do wszystkich kamer. Przeszłam na tą z kuchni i wpisałam kod który hackuje dostęp do wszystkiego. Na serio. Po chwili obraz się pojawił, a ja przełączyłam na kamerę ze sceną. Ujrzeliśmy animatrony, które jeszcze mogły ze sobą gadać bo nikogo nie było.

Spring- Nie ma tutaj dźwięku?- spytał opierając głowę o rękę na znak znudzenia.

Ja- Nie.

Spring- Szkoda.

Oglądaliśmy występ animatronów. Po pewnej chwili do sali wszedł jakiś koleś. Nie było widać jego twarzy, ponieważ stał w mroku. Po chwili animatrony spojrzały na niego i się wzdrygły, ale dalej prowadziły występ, tylko bardziej...nerwowo.
Spojrzałam na Springtrapa. On nie zauważył zachowania animatronów tylko dalej oglądał występ.

Ja- A ten tutaj, to kto?- Zapytałam się, podchodząc do telewizora i pokazując palcem na tego kolesia w mroku. Springtrap spojrzał na faceta, wytężył wzrok, po czym przestraszony powoli oddalił się do telewizora.

Spring- Musimy powiadomić innych- Powiedział cicho i już chciał pobiec, ale złapałam go za nadgarstek. On odwrócił się i spojarzał ze złością w oczach...

-----------------------

Sory że tak długo nic nie wstawiałam, poprostu nie miałam weny.

Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał.

Do następnego!!

~ Plushy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top