Księga 1 Rozdział 6
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 6 – Wyzwanie najdzielniejszych
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciemność. Miranda błądziła w niej po omacku, próbując dostrzec coś w bezkresnej czerni. Blade światełko pojawiło się w oddali za jej plecami. Wyczuła je. Brunetka ruszyła do niego biegiem. Wyciągnęła rękę. Już miała je w dłoni, gdy nagle rozproszyło się na tysiące mniejszych iskierek, które zaczęły wirować w powietrzu, rozświetlając ponure miejsce. Dawno obumarłe, drzewa i zgliszcza spalonych domów prześwitywały przez gęstą mgłę pomiędzy innymi budynkami z kamiennego oraz różnorakiego piaskowca. Jedyne opustoszałe mieszkania jakie przetrwały w wojnie domowej. Miranda powiodła wystraszonym i zmartwionym wzrokiem po martwej ziemi. Ruszyła powoli jakby bała się zagłębiać w mroczną scenerię. Błotnista ziemia chlupała pod jej stopami z każdym krokiem, który stawiała. W oddali słychać było zniekształcone, znajome nawoływanie małego chłopca. Miranda rozpoznała ten głos. Tak dobrze go pamiętała. Bez wahania pobiegła w jego stronę. Mijała różne lasy i pola, gnając przez zmieszane ze sobą wspomnienia aż w końcu go ujrzała. Chłopiec o złocistych włosach i orzechowo-zielonych oczach, które w mroku traciły swój blask. Krzyknęła jego imię, które zginęło w głuchej pustce. Zaczęła biec do niego. Chciała go objąć, przytulić, zostać z nim i zapomnieć o tym całym koszmarze, jednak nie było jej dane. Grunt pod dziewczyną zapadł się. Błoto po którym biegła oplotło jej nogi i nie pozwalało uciec. Krzyczała starając się zwrócić na siebie uwagę chłopca ale znów głos zginął gdzieś w przestrzeni. Próbowała wygrzebać się z błotnistej mazi lecz tylko bardziej się w niej zagłębiała. Nagle jej pułapka przemieniła się w wodę. Wpadła pod jej taflę i choć uparcie rzucała się, chcąc wypłynąć jej ciało opadało na dno toni, niczym zatopiona łódź. Odpuściła. Lodowata woda oziębiała jej ciało i powodowała ciarki na skórze brunetki. Silny prąd wodny zmiótł dziewczynę w większą głębię i rozwiązał wstążkę, rozpuszczając jej włosy na wszystkie strony. Wyciągnęła rękę, sięgając po ważny dla niej przedmiot, lecz nie zdążyła i prezent matki zniknął gdzieś w ciemnych odmętach. Znów krzyknęła, a z jej ust wyleciały bąbelki powietrza. Natychmiast zaczęła się dusić, nie mogąc nabrać tlenu w wodzie. Gdy już myślała, że to jest jej koniec przebudziła się ze snu gwałtownie, od razu uświadamiając, iż był to jedynie koszmar. Przerażający, którego wolałaby nie pamiętać. Odgarnęła włosy, zarzucając je za głowę i przytrzymując na karku.
– Znowu się zaczyna – wyszeptała bezradna, czekając na pierwsze promienie słońca.
***
– Dajesz Mirka!! Idź na całość!!
Dopingował ją jej przyjaciel, opierając się o barierkę płotu. Fizek również kibicował dziewczynie, machając chorągiewką z napisem "nr 1".
– Po czyjej stronie ty stoisz??!
– Sorki tato! – odkrzyknął, wyszczerzając ząbki w uśmiechu.
Miranda uśmiechnęła się, atakując znów Quirina mieczem, jednak i on nie pozostawał jej dłużny. Atak za atakiem, blok za blokiem, kontratak za kontratakiem. Grzywka dziewczyny opadała na oko, ograniczając pole widzenia, a warkocz latał na boki przy każdym ruchu, dodając brunetce uroku ale i wrażenia potęgi. Poruszała się szybko i zwinnie, stawiając na ilość, a nie siłę ciosów.
– Niesamowite.
Twarz alchemika rozpromieniła się z zachwytu, a oczy zaczęły błyszczeć niczym gwiazdy na niebie. W końcu wynik został przesądzony. Walka zakończyła się remisem. Wyczerpana ale zadowolona Miranda wyprostowała się. Podała dłoń swojemu przeciwnikowi, odgarniając niedbale włosy do tyłu.
– Gdzie się nauczyłaś tak walczyć?
Spytał ją Varian, podając butelkę z wodą, gdy jego ojciec wrócił do swoich zajęć w polu.
– W domu – odparła krótko, biorąc kilka łyków. Jej wiewiórek otarł czoło swojej pani. – Myślisz, że jestem gotowa na "Wyzwanie najdzielniejszych"?
– Żartujesz? Jesteś bardziej niż gotowa! – oznajmił radośnie. – Rozniesiesz konkurencję w pył, mówię ci. Żaden ci nie podskoczy!
Miranda mimowolnie parsknęła śmiechem i zakryła usta wierzchem dłoni, uśmiechając się do niego.
– Varian, ja pytam na poważnie.
– No i ja też! Przez ostatnie kilka dni nic tylko trenujesz od rana do nocy, a efekty są wręcz powalające!
Miranda jednak nie była zbytnio przekonana. Mimo to nie zamierzała się sprzeczać o taką błahostkę.
– Skoro tak uważasz. – Wzruszyła ramionami.
Varian nagle trzepnął się w czoło. – Prawie bym zapomniał! Chodź! Pokażę ci coś!
Brunetka uniosła brew do góry i nawet nie zorientowała się kiedy alchemik zaprowadził ją na tyły jego domu, gdzie czekała uśpiona maszyna. Miranda stanęła jak wryta, nie mając zielonego pojęcia co ten szaleniec znowu wymyślił. Roboto-podobny stwór przypominał budową masywnie zbudowanego człowieka w najprostszej formie. Varian jak zwykle przeszedł samego siebie.
– Wow – wydusiła z siebie jedynie, będąc w ciągłym szoku.
– Przedstawiam ci wstępną wersję twojego głównego przeciwnika! – Zaprezentował z dumą swoje dzieło, mówiąc jak nakręcony. – Zainspirowałem się automatonami z Coroniańskich legend.
– Zaprawdę fascynujące – odparła sarkastycznie. – Przejdź do rzeczy.
– Okej. Jako, że wielokrotnym zwycięzcą od lat jest Wrak Łupieżca postanowiłem sobie go sprawdzić i przygotowałem tego oto automatona – poklepał swoje dzieło z dumą – abyś wiedziała z kim będziesz się mierzyć. Oczywiście to tylko prototyp , więc ma kilka słabych punktów w swojej budowie, dlatego postaraj się go nie zniszczyć. Za bardzo.
– Nic nie obiecuję – zachichotała, ustawiając się na pozycji bojowej.
Varian włączył dla niej maszynę, która od razu zaczęła analizować otoczenie. Brunetka zmarszczyła brwi w skupieniu, czekając na ruch przeciwnika. Wiewiór patrzył zaciekawiony czy jego pani sobie poradzi z machiną, co ruszyła na nią. Dziewczyna zwinnie uniknęła pierwszego ataku, robiąc przewrót w bok. Machnęła mieczem i znów odskoczyła, atakując po raz kolejny. Zachowała odległość od przeciwnika. Pierwszy cios był wycelowany w zgięcie nogi, gdzie powinien być cienki materiał, zaś drugi w ciało przeciwnika, by sprawdzić jak grubą ma zbroję. Broń odbiła się przy drugim ataku, wyprowadzając dziewczynę lekko z równowagi. Wykorzystała to i skoczyła ponownie do tyłu na rękach. Po automatonie nie widać było nawet śladu zadrapań.
– Musisz wykorzystać jego słabe punkty! – zawołał Varian z bezpiecznej odległości. – Tylko mi go nie zniszcz!
– To się mija z celem Varian! – rzuciła z irytacją w biegu, atakując maszynę z góry.
Ogromny robot zamachnął się, powodując, że Miranda poleciała na drugi koniec podwórka.
– Mirka!
Wystraszony alchemik podbiegł razem ze zwierzakiem do przyjaciółki i pomógł jej wstać.
– Aaaał moje plecy – jęknęła, czując ból w kręgosłupie przy przeciąganiu się. – No dobra, starczy mi na dziś. Jak to wyłączyć?
Chłopak nie odpowiedział, uświadamiając sobie coś ważnego. Zbladł jedynie, ściągając usta w ciasną linkę nerwowy i czasem pogwizdując niewinnie. Zaczął spoglądać gdziekolwiek, byleby uniknąć niedowierzającego wzroku przyjaciółki, która stała z otwartymi ustami.
– Nie dałeś mu wyłącznika?! – spanikowała zdenerwowana. – Wiesz co? Chrzanie te maszynę. Rozwalę ją na kawałki!
Ruszyła wściekła na robota, który zdążył uformować ze swojego ramienia miecz i zamachując się na dziewczynę. Fizek zakrył oczka przerażony ale podejrzał z pomiędzy palców. Miranda przyspieszyła i w ostatniej chwili wślizgnęła się pod robota, wznosząc mnóstwo kurzu wokół siebie jako osłonę. Korzystając z dystrakcji zakradła się na plecy robota i dostrzegła miejsce gdzie prześwitywały trybiki. Wbiła tam ostrze. Robot wykrzywił się i upadł na ziemię z głośnym metalicznym hukiem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że już jest po wszystkim i wyciągnęła miecz, zataczając się lekko.
– HAHA! TAK!
Patrzyła z politowaniem na Variana, który uskuteczniał swój taniec zwycięstwa ze śmiechem. Zwierzaczek wskoczył na ramię swojej brunetki i wtulił się w jej polik. Miranda podrapciała go pod mordką, widząc, że prawie zszedł na zawał.
– Udało ci się! Pokonałaś mojego automatona! – cieszył się alchemik. – Proszę o wielkie brawa dla tej walecznej kobiety!
Krzyknął, udając komentatora zawodów sportowych i zmieniając swój głos na zabawnie niższy, przeciągając niektóre sylaby. Miranda zaśmiała się radośnie, zapominając już o tym jak wściekła była na niego za niedopatrzenie.
***
Varian przebijał się przez tłum z Fizkiem na ramieniu, co chwila przepraszając kogoś za podeptanie.
– Przepraszam. Sorki. Idzie się. Pani wybaczy. – Nagle zauważył w tłumie znajomą twarz i od razu do niej podbiegł, depcząc jeszcze więcej osób. – Pan Rider!
– O nie, to znowu ten wariat – wymamrotał cicho do siebie mężczyzna. – Po raz setny, jestem Julek.
Alchemik dosiadł się z uśmiechem, nie zwracając uwagi na zirytowany ton Szczerbca. – Tak, tak, wiem. Jeszcze się nie przestawiłem. – Zaśmiał się, lekko prychając przy tym, po czym rozejrzał po trybunach. – Wow, ile ludzi. Nie wiedziałem, że to takie wielkie widowisko.
– No wiesz, sam Wrak Łupieżca będzie walczył. Gość jest niepokonany! – zachwycił się i wyjął swoją kibicującą rękawicę. – Dajesz Wrak! Rozwal ich!!
Zaczął krzyczeć, kibicując, a Pascal zadął w ogromny róg, przez co wszyscy na trybunach musieli zatkać uszy. Jeden z prowadzących był zmuszony przesadzić ich najwyżej jak się dało, co Julek uznał za przeniesienie do strefy dla VIP-ów. Varian z Fizkiem również uznali, że się przeniosą, żeby dotrzymać mu towarzystwa. W tym czasie Miranda rozgrzewała się, starając się nie zwracać uwagi na komentarze innych zawodników.
– Hej, mała! To zawody dla dorosłych, a nie zapasy w kulkach dla dzieciaków! – krzyknął jeden z nich, a cała banda się zaśmiała.
Miranda westchnęła cicho i wyprostowała się. – Więc co ty tu jeszcze robisz?! – odkrzyknęła mu, ignorując swoją zasadę "nie zwracaj uwagi". – Wracaj do mamusi zanim sobie zrobisz krzywdę maleńki!
Pośród zawodników rozniosło się głośne – Uuuu – co tylko jeszcze bardziej sprowokowało osiłka. Podszedł do dziewczyny i nachylił się.
– Słuchaj no mała. – Brunetka skrzywiła się i pomachała ręką, próbując odgonić koszmarny oddech lecący z ust dryblasa.
– O stary, weź zainwestuj w tik-taki, bo ci jedzie.
Mężczyzna nie wytrzymał i chciał chwycić dziewczynę, by nauczyć ją lekcji ale ta z łatwością go ominęła i podłożyła nogę, przez co jej przeciwnik się przewrócił, upadając twarzą w błoto. Zawodnicy znów zaczęli się śmiać, widząc jakiego łupnia dostał ich kolega.
Z pewnym siebie, aroganckim uśmiechem brunetka wzięła swój miecz i schowała do pochwy zawieszonej na plecach, po czym skierowała się w stronę stadionu. Jednak drogę zagrodziła jej pewna kobieta, która miała twarz wysmarowaną miodem, a na niej siedziały pszczoły.
– Coś się Pani chyba przykleiło do twarzy.
Dziewczyna przybrała taktykę Julka, próbując ominąć kobietę ale ta uparcie stała na jej drodze.
– To nie jest miejsce dla dzieci – powiedziała groźnie. – Może i pokonałaś tego idiotę ale z Wrakiem Łupieżcą nikt nie ma szans. Odpuść zanim stanie ci się krzywda.
Choć mówiła to wrogim głosem czuć było, że jest to zwykła przestroga z czystej kobiecej troski.
– Cóż – Miranda złączyła dłonie jak do pacierzu i podłożyła sobie je pod buźkę. – Odpuściłabym, gdyby to nie było dla mnie ważne ale dzięki za przestrogę, Pszczółko. Mogę tak cię nazywać, co nie? Swoją drogą czy ja cię czasem już gdzieś nie spotkałam? Na przykład w Vardaros?
– Bardzo możliwe – odparła Pszczółka i wyminęła ją, dając dziewczynie wolną drogę na stadion. – I mam na imię Maja – dodała, gdy ją mijała.
– A, aha. Miło było cię poznać. Powodzenia! – powiedziała głośniej, by mogła ją usłyszeć, patrząc jak odchodzi.
Gdy weszła na stadion zapowiedziana przez komentatora wszyscy powitali ją gromkimi brawami. Julek zmrużył oczy, siedząc na szczycie trybun z zamyślonym wyrazem twarzy obok Variana i Roszpunki. Nie mógł stąd wiele dostrzec ani usłyszeć.
– To dziwne ale wydaje mi się, że te dwie obok siebie to Cassandra i Miranda.
– Na prawdę? – zdziwiła się księżniczka i pochyliła, mrużąc oczy, by coś zobaczyć. – Znaczy wiedziałam, że Cassandra bierze w tym udział ale Miranda?
– A ja nie wiedziałem, że Cassie bierze w tym udział – odparł Varian, siorbiąc swoim piciem i poprawiając sobie ostrość w szkiełkach przy goglach założonych na oczach.
– Chwila moment! – wykrzyknął Julian. – Miranda bierze w tym udział!?
– No tak. – Varian zdjął na chwilę gogle, dając je na głowę. – Nie wspominała? – Znów wziął łyczek picia, siorbiąc z niewinną minką.
Szczerbiec chwycił się za głowę i ruszył po schodach na dół. – Z drogi ludzie! Pewna problematyczna dziewczyna właśnie popełnia największy błąd swojego życia!
– Teraz już rozumiem, dlaczego ostatnio chodziła taka zestresowana – rzekła księżniczka. – Ciężko pracowała na bilet, żeby się tam dostać.
– Ale nie potrzeba biletu, żeby się zapisać – wtrącił się Varian. – Wystarczy pewność siebie i umiejętność walki. Jak u Mirki. – Dodał dumny ze swojej przyjaciółki.
Roszpunka nabrała głośno powietrza. – A więc jeszcze mogę się zapisać!
Szybko wstała i trzymając sukienkę, by się nie potknąć o falbany zeszła po schodach na dół. Varian nie chcąc siedzieć sam poszedł za nią i dołączył do Julka stojącego przy barierce i drącego się do brunetki.
– Miranda! Czy tobie już do reszty odbiło dziewczyno!? – dramatyzował. – Wiedziałem, że Cassandra nie ma za grosz rozumu ani wyobraźni, żeby się w to wpakować ale ty!?
– Oj no weź, Julek! Nie bądź pradziad! – Wzięła się pod boki. – Umiem o siebie zadbać! Zachowujesz się jak nadopiekuńczy ojciec!
– Bo się poczuwam do odpowiedzialności za ciebie, młoda damo! Minerva chociaż o tym wie?!
Miranda zastanowiła się chwilę. – No nie! – odparła, niezbyt się tym przejmując. – Ale ona jest pewnie zajęta tym swoim kochasiem – rzuciła zazdrosna.
Nagle komentator ogłosił dołączenie księżniczki Roszpunki jako jeszcze jednej uczestniczki, a Julek myślał, że zaraz wybuchnie.
– Nie no ja z wami oszaleje. Kobiety czy wy jesteście normalne?!
Varian kompletnie się nie przejmując kibicował z Fizkiem na ramieniu. – Mi!Ran!Da! Księż!Nicz!Ka! Rosz!Pun!Ka! Mi!Ran!Da! Księż!Nicz!Ka! Rosz!Pun!Ka!
– Ej, młody! Weź je nie nakręcaj co? – chwycił chłopaka za ramiona i przywrócił do porządku.
Nagle na stadion wszedł ogromny mężczyzna od kroków którego ziemia aż się trzęsła. Wyglądał jak napakowany wsiok ale jednak budził grozę w ludziach. Wielki czempion – Wrak Łupieżca. Rzucił swoim trofeum z dzika w widownię i ryknął niczym zwierzę na cały głos, po czym zaczął się przechwalać o tym jak wszystkich zmiażdży. Varianowi jak i Fizkowi mina zrzedła, a Julek już zaczął wyrywać sobie włosy z nerwów.
– O nie – powiedzieli oboje jednocześnie.
– Em..Miranda? – Chłopak zawołał przyjaciółkę z nerwowym chichotem. – Może jednak to przemyślisz? Najlepiej tutaj. Na trybunach.
Dziewczyna jednak zignorowała go i tylko się uśmiechnęła. Pobiegła na pierwszą konkurencję jaką było przejście po belce, unikając ruchomych elementów jako przeszkadzajek. Podczas gdy reszta ledwo przeszła tor Miranda ustawiła się na miejscu z pewnym siebie pół uśmieszkiem.
– Wycofaj się proszę, wycofaj – powtarzał jak mantrę Julian, nie mogąc patrzeć na to co wyczynia brunetka.
Varian trzymał kciuki za dziewczynę, wiedząc, że sobie poradzi. Bardziej martwił go niepokonany czempion, z którym przyjdzie jej się zmierzyć. Owszem, dopiero teraz dotarło do niego w co wpakowała się Miranda. Dziewczyna spojrzała po kolei na każdy z ogromnych młotów. Dmuchnęła na przeszkadzający jej kosmyk włosów i z łatwością pokonała tor przeszkód, robiąc akrobatyczne skoki. Ludzie zaczęli bić brawa, a Fizek tańczył taniec zwycięstwa, machając swoją chorągiewką. Varian podskoczył uradowany i objął jakiegoś gościa ramieniem, pękając z dumy.
–To moja przyjaciółka!
Julek podejrzał pół okiem i ożywił się ale widząc, że teraz kolej Roszpunki znów zamknął oczy. Gdy rozległy się kolejne brawa po tanecznym przejściu blondynki mężczyzna zrobił dosłownie to samo co Varian wcześniej, krzycząc – To moja dziewczyna! – Po kilku konkurencjach takich jak skok przez tyczkę, strzelanie do celu czy bieganie po ruchomej kłodzie nadszedł w końcu czas na śmiertelny krąg. Organizatorzy wyzwania dali uczestnikom kilka minut przerwy przed ostatnią konkurencją. Miranda położyła miecz na wózku, który miał zawieźć bronie do śmiertelnego kręgu. Przeciągnęła się. Do tej pory wszystko szło jej gładko. Była wręcz pewna swojej wygranej.
– Peruki sprzedaję! Piękne peruki księżniczki! Komu, komu, bo idę do domu! – nawoływał Julek taszcząc ze sobą wózek pełen peruk.
– A ty czemu nie na trybunach? – spytała zdziwiona.
Zatrzymał się tuż przed dziewczyną. – Nie uwierzysz w ten skandal! Przenosili mnie na różne strefy VIP aż całkiem mnie wynieśli z trybun na jakąś świnię i teraz żydzą ode mnie pieniądze za drugi bilet, bo tamten został na jednej z ławek! A ten twój wariatuńcio miał swój przy sobie i mnie zostawił! Wyobrażasz to sobie?! – tłumaczył się oburzony.
– No cóż, peszek – wzruszyła ramionami z uśmiechem.
Julek dźgnął ją palcem lekko. – Ty mnie tu nie czaruj. Wiesz w ogóle w co się pakujesz? Wrak cię rozniesie po tym kręgu – mówi przerażony.
Miranda westchnęła. – Julek, umiem sobie z takimi poradzić, naprawdę. Zaszłam już tak daleko i nie zamierzam się wycofać – oznajmiła dobitnie patrząc mu w oczy.
Patrzyli na siebie przez chwilę w ciszy, po czym zabrzmiał głos komentatora.
– Prosimy uczestników o zjawienie się na ostatnią konkurencję!
– No nic. Życz mi szczęścia.
Posłała mu ciepły uśmiech, kierując się na stadion. Ustawiła się na pozycji. Gdy tylko usłyszała sygnał pobiegła po swój miecz i od razu schyliła się przed wielką łapą Wraka. Unikając jego pięści i maczugi wyeliminowała z łatwością kilku przeciwników, którzy nie byli zbytnio doświadczeni w walce. Nagle dziewczyna zrobiła gwałtowny krok w tył. Tuż przed nosem Mirandy przeleciał jeden z uczestników ciśnięty przez Wraka.
– No patrz, Wrak spudłował – powiedział ogromny mężczyzna, śmiejąc się do siebie.
Miranda założyła dłuższy kosmyk za ucho i skupiła swoją uwagę na przeciwniku, trzymając miecz oburącz.
– No patrz, Wrak jednak nie jest taki wspaniały jak mówią – przedrzeźniła mężczyznę, prowokując go tym do ataku.
Uniknęła ciosu maczugą, odskakując w bok. Zamachnęła się mieczem, robiąc przy tym obrót tak jak przy walce z automatonem. Jej przeciwnik zablokował cios i wykopał brutalnie dziewczynę wprost na słup po środku stadionu. Poczuła znów ten przeszywający ból w całym kręgosłupie z walki z robotem Variana. Wydała z siebie bolesne i stłumione jęknięcie, a po tłumie rozniosły się przerażone westchnięcia wywołane brutalnością Wraka. Varian zacisnął ręce na barierce, martwiąc się poważnie o przyjaciółkę.
– Przecież on ją zabije – wymamrotał do siebie. – Wstawaj Mirka, no dawaj.
Fizek zaczął buczeć, a za nim cała reszta tłumu. Mężczyzna wściekł się i ryknął na ludzi, strasząc ich. Miranda korzystając z zamieszania mimo bólu wdrapała się na szczyt słupa i z niego zeskoczyła wprost na plecy Wraka, już mając mu wykręcić kark tak by go chwilowo sparaliżować. Mężczyzna jednak nie dał się podejść i rzucił znów dziewczyną. Miranda tym razem wylądowała na nogach oraz jednej ręce, sunąc po ziemi. Kurz wzniósł się w powietrze, ukrywając jak niewiele brakowało do przekroczenia przez dziewczynę granicy kręgu. Bez chwili wytchnienia ruszyła ponownie na swojego przeciwnika tym razem, rzucając piasek prosto w jego oczy. Ominęła go i trafiła go kopniakiem prosto w splot słoneczny, nie patyczkując się z olbrzymem.
– Auuuuł – pisnął Julek, czując ten ból jakby sam dostał.
Tłum zaczał wiwatować w tym jej przyjaciel razem z ukochanym wiewiórem. Brunetka wykorzystała pewną sztuczkę, chwytając mężczyznę za ucho i pociągnęła poza granicę samej nie wychodząc. Spojrzała na walczącą księżniczkę i Cassandrę. Wyglądały jakby miały ze sobą jakiś konflikt ale Miranda się tym nie przejęła. Już wcześniej zauważyła między nimi obiema zgrzyty, które tylko się pogłębiały z każdą kolejną konkurencją. Została tylko ich trójka, a ona nie zamierzała się przemęczać. Usiadła niedaleko przeciwniczek pomimo protestów widowni i czekała aż same się wykończą. Jednak w tej chwili komentator ogłosił, że za sprawą sędziów Miranda zostaje zdyskwalifikowana za "niesportowe zachowanie". Brunetka rozłożyła ręce do komentatora.
– Żartujesz sobie ze mnie koleś??!
Julek zdążył wrócić w idealnym momencie i zabrał dziewczynę, która chciała się kłócić z jury. Varian razem z Fizkiem pobiegł za przyjaciółką do namiotu dla zawodników.
– Ałć – syknęła, gdy Varian ją opatrywał.
– Nie ruszaj się. Napędziłaś nam wszystkim stracha.
Mruknął skupiony na ostrożnym przykładaniu lodu do jej bladej skóry. Dziewczyna wzięła od niego worek i przycisnęła mocniej do siniaków.
– Ale wygrałam, więc co za różnica?
– Nie wygrałaś.
– Owszem wygrałam. Sędzia kalosz.
Uparła się na swoim, zarzucając nogi na stół i odchylając do tyłu na krześle. Alchemik wzdechnął jedynie, a Julek w końcu wtrącił, tracąc cierpliwość do dziewczyny.
– Najważniejsze, że jesteś cała, a ja nie stracę głowy przez twoją ciotkę. Pomyślałaś w ogóle co ona powie??
Dziewczyna podrapciała po brzuszku domagającego się pieszczot wiewióra, wzruszając ramiona.
– A powinnam? Przecież ona świata nie widzi poza swoim Nochalem. Po co ma się przejmować?
– Nie no nie wierzę – załamał się brunet, wychodząc.
Varian nakleił na polik przyjaciółki plasterek i uśmiechnął się lekko do niej z wzajemnością, podczas gdy Miranda głaskała z rozczulonym spojrzeniem wiewióra, co zdążył zasnąć na jej nogach.
~💜💜💜~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top