Rozdział 13🌟

Pierwsze co poczułam to zaduszone powietrze przepełnione kurzem, w pierwszej chwili chciałam się wycofać, bo zaledwie przekroczyłam próg, a już przez te kilka sekund zaczęło drapać mnie w gardle i kręcić w nosie. Potrzebowałam świeżego powietrza, z oczu zaczynały płynąć mi łzy, wiedziałam, że jeśli tu zostanę poczuje się tylko gorzej, ale mimo to coś mi szeptało bym weszła głębiej. Serce waliło mi jak oszalałe w klatce piersiowej, bałam się zrobić chodź by krok dalej, bałam się, że gdy zobaczę te wszystkie należące do niego rzeczy, te cztery puste ściany pozbawione jego obecności to ponownie się załamie. To niby tylko pokój, ale tu było jego królestwo, całe życie. W innych pomieszczeniach nie spędzał tyle czasu co tutaj, to w tym pokoju wyczuwany był jego zapach i dusza, sam urządzał swój pokój, sam wybierał wszystkie meble i dodatki, sam wszystko ustawiał z pomocą ludzi pracujących w rezydencji, on był samodzielny, kiedy ja jedynie wybierałam wszystko z katalogów i czekałam na gotowe w domu przyjaciółki zajmując się dosłownie niczym. Wracałam dopiero, gdy wszystko było już zrobione i wywietrzone. Od maleńka przeszkadzał mi najmniejszy kurz czy inny specyficzny zapach, kiedy on sam malował farbą ściany. Byliśmy tak różni, a mimo to kochaliśmy się najbardziej na świecie. 

Mimo obaw zamykam za sobą drzwi, po czym wchodzę w głąb pomieszczenia, z każdym krokiem nogi drżą mi coraz bardziej, zaczynam kasłać i kichać, czuje, że jest mi duszno, ale mimo to się nie zatrzymuje tylko po omacku podchodzę do drzwi tarasowych, po czym odsuwam rolety przez które w pokoju panuje ciemność, następnie otwieram drzwi tarasowe dzięki czemu do pokoju wpada świeże morskie powietrze, zaciągam się nim i natychmiast czuje się lepiej, biorę kilka głębokich oddechów by oczyścić płuca, a potem zapatruje się na plaże, która mieści się zaledwie parę kroków od tarasu. Zawsze zazdrościłam bratu, że to właśnie jemu przypadł w udziale ten pokój, wystarczyło, że wyjrzał przez okno i miał ten piękny widok na wyciągnięcie ręki. W każdej chwili mógł tak po prostu wyjść i poczuć pod stopami piasek lub fale uderzającą o brzeg, mógł podziwiać wschody i zachody słońca przez okno, jeśli akurat nie chciało mu się wychodzić na zewnątrz lub siedząc na huśtawce mieszczącej się na tarasie obstawionym dużymi kwiatami w donicach. To była jego prywatna oranżeria, o wszystkie kwiaty dbał osobiście podlewając je, nawożąc i rozmawiając z nimi jakby były ludźmi, śmieszyło mnie to, często mu z tego powodu dokuczałam mówiąc, że to jedynie kwiatki i, że one nie reagują na to co on do nich gada, zawsze wtedy z powagą w głosie odpowiadał mi, że się mylę, bo kwiaty też mają dusze i tak jak ludzie potrzebują miłości i zainteresowania, do życia nie wystarczy im jedynie woda i nawóz, aby rozkwitać, potrzebują uwagi i cierpliwości osoby, która je pielęgnuje i o nie dba. Nie wierzyłam w te farmazony, a jednak z jakiegoś nie jasnego dla mnie powodu jego kwiaty zawsze były piękne i zielone, a mi usychały nawet głupie kaktusy, które wcale nie powinny tego robić, bo one przecież są kwiatami pustynnymi, teraz mimowolnie spojrzałam w to miejsce w których zawsze stały i aż zapiekło mnie pod powiekami, te piękne kiedyś kwiaty dziś wszystkie co do jednego były uschnięte, a przecież nasz ogrodnik regularnie je podlewał i nawoził, nie zostawił ich samych sobie miał do nich idealny dostęp, zamknięty pokój nie był żadną przeszkodą do tarasu na którym stały można było dostać się od zewnątrz, a mimo to te kwiaty umarły tak samo jak ich właściciel, nie mogły znieść tęsknoty za nim tak samo jak ja, bez jego obecności, miłości, zainteresowania, ciepła i głosu nic już nie ma znaczenia, wszystko traci blask nawet pokój pomimo odsłoniętych rolet pogrążony jest w mroku, plaża pomimo świecącego słońca wydaje się jakaś smutna tak samo jak jego ukochane ptaki mewy, bez niego nawet inaczej skrzeczą, jakoś tak przygnębiająco, bez niego wszystko umiera, wszystko pogrąża się w smutku, on był życiem i sam dawał życie wszystkiemu co znajdowało się wokół niego, teraz gdy sam zmarł wszystko powoli umiera.  Moim jedynym ratunkiem jest chłopak, który właśnie teraz opuszcza rezydencje i to tylko dlatego, że zostałam powierzona nie temu co trzeba. Przez tamtego chłopaka stracę szanse na to by zacząć życie na nowo i na to by przeżyć prawdziwą miłość. Dopóki się nie pojawił Kerem byłam przekonana o tym, że to Selim jest moim przeznaczeniem, myślałam, że go kocham, ale teraz wiem, że to nie prawda, do tego jest szansa na to, że jest zły, a ja musze mieć co do tego pewność. Nie wiem dlaczego, ale czuje, że odpowiedź na to nurtujące pytanie jaka jest tak naprawde prawda na temat Selima znajduje się właśnie tu w tym pokoju, pokoju mojego brata. 

Odrywam wzrok od krajobrazu i wycofuje się do pomieszczenia w którym dzięki otwartym drzwiom tarasowym robi się o wiele lepiej, teraz można chociaż jakoś umiarkowanie oddychać, już nie kicham i kaszle tylko sporadycznie. Teraz w świetle dnia dostrzegam dobrze pokój, wszystko jest tak jak zapamiętałam, tak jak on wszystko zostawił, łóżko jest idealnie zaścielone, wszystkie modele statków stoją równiutko na szafce, na ścianach wiszą jego medale i odznaki za zawody w pływaniu, w witrynie stoją puchary i inne nagrody za zdobyte miejsca na podium, na innych ścianach wiszą zdjęcia z różnych etapów wiekowych i z przeróżnych sytuacji, na jednych jest sam, na drugich ze mną, na innych jeszcze z Selimem i całą naszą czwórką, to smutne, ale nie ma ani jednego z rodzicami, to tak jakby wcale nie byłoby ich w naszym życiu i chyba trochę tak właśnie jest. Robi mi się przykro z tego powodu, ale wiem, że to nie nasza wina tylko ich, mimo to, że nie ma tu naszej rodzinnej fotografii na wszystkich innych mój brat się uśmiecha i to szczerze, nie na pokaz i to sprawia, że czuje ciepło w sercu. Podchodzę bliżej i głaszczę twarz brata oprawioną w ramkę. 

- Tak bardzo chciałabym byś tu był, byś poznał Kerema i byś doradził mi co mam robić, byś pomógł mi odkryć prawdę o naszym przyjacielu, a od dziś moim narzeczonym. Przyjęłam go tak jak tego chciałeś, ale ja nie wiem czy dobrze zrobiłam, nie kocham go, zgodziłam się tylko, ze względu na ciebie, ale ja mam podejrzenia, że on jest nieszczery. Kochany braciszku, pomóż mi, musze poznać o nim prawdę. Dziś odkryłam, że moje serce należy do chłopaka któremu uratowałeś życie i który ma w sobie cząstkę ciebie, przy nim poczułam, że moge normalnie oddychać. Proszę, daj mi znać co mam zrobić, jaką podjąć mam decyzje - szepcze i spuszczam wzrok, a wtedy gdzieś w pokoju słyszę jakiś hałas przez który podskakuje w miejscu ze strachu.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 


                                         ******


Kochani!

Witam Was w nowym rozdziale i w Nowym Roku. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, choć jest trochę krótszy. Możecie zgadywać w komentarzach co sprawiło hałas lub kto. 

A z racji Nowego Roku życzę Wam dużo zdrowia, wszelkiej pomyślności, spełnienia wszystkich marzeń oraz wszystkiego co najlepsze. Niech ten 2025r. okaże się dla Was pomyślny! 💖🎆🎉🎇🍾🥂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top