Piękny finał wojennego romansu

(1 sierpnia 1999 r.)

*Artykuł zawiera lokowania produktów.

Piękny finał wojennego romansu;

napisała Rita Skeeter; zredagowała Rita Skeeter; korekta Rita Skeeter.

Lato w pełni, więc nadszedł czas, aby i miłość zakwitła.

Pamiętacie artykuł sprzed roku, napisany przez mojego redakcyjnego kolegę Arthura Coopera? "Miłość zrodzona na polu bitwy" uplasowała się na drugim miejscu, zaraz za "Harry Potter nieśmiertelny", jako jeden z najbardziej poczytnych artykułów roku 1998.

Dzisiaj, drodzy czytelnicy, macie okazję przeczytać o dalszych losach najsłynniejszej pary ostatniej dekady, a wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń.

Zacznijmy jednak od początku, przybliżając historię gorącego związku między Hermioną Granger oraz Ronaldem Weasleyem, najlepszymi przyjaciółmi Harry'ego Pottera.

Wszystko zaczęło się 1 września 1991 roku, kiedy to cała trójka została przydzielona do jednego z Hogwarckich domów - Gryffindoru. Od tego momentu stali się praktycznie nierozłączni.

Początkowe uczucie łączące Ronalda i Hermionę miało wymiar czysto platoniczny i opierało się na przyjaźni. Dopiero długie, zimne wieczory w namiocie, podczas kilkumiesięcznej wyprawy, sprawiły, iż tą dwójką zawładnęło całkowicie nowe uczucie - pożądanie.

Po wygranej wojnie z Sami Wiecie Kim, panna Granger przeniosła się do rodzinnego domu pana Weasleya, gdzie ich więzi się zacieśniały.

Wraz z początkiem minionego roku szkolnego nadeszło wymuszone, bolesne, kilkumiesięczne rozstanie, lecz czy było w stanie namącić w silnym związku, zrodzonym na krwawych polach? Otóż nie!

Moi mili, z przyjemnością donoszę, iż w ostatnią sobotę lipca odbyło się huczne wesele naszej złotej pary! Zgodnie z dobrym obyczajem, wasza zawsze gotowa na opisanie sensacji reporterka, została osobiście zaproszona przez Ronalda Weasleya na ślub i zabawę weselną.

Ślub odbył się w plenerze, nad jeziorem należącym do włości rodziny Weasley. Goście tłumnie przybyli w zaskakującej liczbie 256, wśród nich nie zabrakło rodziny, Harry'ego Pottera, kadry nauczycielskiej Hogwartu oraz wielu innych znajomych. Ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych swoją obecnością nie zaszczyciła młodej pary siostra pana młodego, Ginevra Weasley, aktualnie skłócona z dużą częścią rodziny (jak donosi mój anonimowy informator). Piękna ceremonia została uwieczniona na zdjęciach, z których część można podziwiać poniżej artykułu.

Młodzi nie zaskoczyli pierwszym tańcem wybierając jako podkład muzyczny utwór Leonarada Barra "Amortencja jest niczym wobec naszej miłości".

Panna młoda zaprezentowała się w śnieżnobiałej kreacji od Mauricio Carneiro, jednego z droższych i bardziej szanowanych projektantów pochodzenia mugolskiego. Pan młody zaś postawił na skromny smoking od Luigiego La Torre, młodego, acz ambitnego czarodzieja krawiectwa.

Ale to nie jedyna gorąca wiadomość, jaką przygotowałam dla was!

Hermiona, od niedawna, Weasley jest w ósmym miesiącu ciąży. Według naszych obliczeń, jest to wynik balu Bożonarodzeniowego, z którego relację możecie przeczytać w 355 wydaniu naszej gazety z ubiegłego roku. Ronald nie próżnował.

Specjalnie dla naszych czytelników, Ronald Weasley [RW] oraz kilkoro weselników zgodziło się na ekskluzywny wywiad.

RS: Cudowne przyjęcie, godne aurora na tak wysokim stanowisku. Stres już minął?

RW: Jak najbardziej! Gdy tylko zobaczyłem Hermionę kroczącą w stronę ołtarza, całe napięcie mnie opuściło. Przedtem martwiłem się, jak to wszystko wyjdzie, ale obyło się bez niespodzianek.

RS: Niespodzianek?

RW: Powiem tak: są osoby, które nie życzą nam dobrze, ale nasza miłość pokonała wszystkie przeciwności losu.

RS: Rozumiem. Czy walizki już spakowane?

RW: Tylko czekają, żeby wyruszyć z nami w podróż. Niestety muszą nam wystarczyć dwa tygodnie miesiąca miodowego - tylko na tyle pozwolił lekarz Hermiony. Tak czy inaczej, dziękuję redakcji Proroka za tak hojny prezent ślubny. Pobyt w Magic Day Spa oraz szereg atrakcji, które zostały nam zapewnione stanowią świetną odskocznię od uganiania się za śmierciożercami.

RS: Wszyscy żyjemy waszym szczęściem! Wybraliście już imię dla nowego członka rodziny?

RW: Płeć dziecka nie jest nam znana. Hermiona chce mieć niespodziankę. Zastanawialiśmy się nad Rose po babci Hermiony dla dziewczynki, a dla chłopca Fred, na cześć mojego zmarłego w czasie bitwy o Hogwart brata.

Od dziś do końca tego tygodnia możecie odpowiadać na pytanie ankietowe za pomocą zwrotnej sowy: Owocem miłości zrodzonej na polu bitwy będzie: a. Dziewczynka lub b. Chłopiec. Wśród czytelników biorących udział w ankiecie rozlosujemy nagrody rzeczowe: dwa egzemplarze książki Rity Skeeter wraz z autografem "Na tropie prawdy - Yeti z Madagaskaru, a może wilkołak?", a także pięć zdjęć podpisanych przez waszą ulubioną reporterkę.

RS: Przygotowany na tak diametralną zmianę w życiu?

RW: I to jak! Wykupiłem chyba wszystkie możliwe książki traktujące o wychowaniu dzieci dostępne w Esach i Floresach.

RS: Moglibyśmy wrócić trochę wstecz?

RW: Naturalnie.

RS: Doszły nas słuchy, jakoby po Balu Bożonarodzeniowym pańska żona była w niebezpieczeństwie.

RW: O tak. Śmierciożercy przypuścili atak na Hogwart, kiedy my badaliśmy zniszczenia w Hogsmeade. Na szczęście w porę ją znaleźliśmy. Bardzo się o nią bałem...

RS: Nie była sama.

RW: Towarzyszył jej były zresocjalizowany śmierciożerca.

RS: Czy to dowodzi, że tacy ludzie mimo swoich niezaprzeczalnych win mogą chodzić pomiędzy prawymi obywatelami?

RW: A jaki to ma związek z dzisiejszą uroczystością?

RS: Żaden. Przygotowuję równolegle artykuł o zresocjalizowanych śmierciożercach.

RW: Nie mogę udzielać informacji na ten temat.

RS: Dziękuję za wywiad, chciałby pan coś jeszcze dodać?

RW: Nie. Dziękuję. To wszystko, co mogę powiedzieć.

W grad pytań wzięłam także Molly Weasley [MW], matkę pana młodego.

RS: Podekscytowana tym, że pierwsze dziecko opuszcza rodzinne gniazdko ze swoją drugą połówką?

MW: Drugie.

RS: Co proszę?

MW: Dwa lata temu Bill, mój najstarszy syn, wziął za żonę Fleur Delacour.

RS: Faktycznie! Fleur reprezentowała Beauxbatons w Turnieju Trójmagicznym i zajęła zaszczytne czwarte miejsce!

MW: Czy ja wiem...

RS: Wracając do pytania: podekscytowana?

MW: Och, tak. Zawsze życzę moim dzieciom jak najlepiej, a Hermiona jest tym najlepszym dla Ronalda. Gdy tylko zobaczyłam ją po raz pierwszy, wiedziałam, że skradnie serce najmłodszego z moich synów. Jest taka inteligentna! Lepiej nie mogła wybrać.

RS: Niedługo zostanie pani babcią.

MW: Nie mogę się doczekać! To będzie mój pierwszy wnuk... albo wnuczka. Już uszyłam dziesięć par śpioszków oraz koce na chłodniejsze dni.

RS: Czy radości ze szczęścia syna, nie przyćmiewa fakt, iż pani jedyna córka nie pojawiła się na uroczystości?

MW: Ginevra jest dorosłą kobietą, potrafi decydować o sobie.

RS: Nie smuci pani to zachowanie?

MW: Oczywiście, że smuci. Mam nadzieję, że przejrzy na oczy i któregoś dnia pojmie, że rodzina jest ważniejsza od zachcianek.

RS: Ponoć ta zachcianka jest byłym śmierciożercą o niewyczerpalnym majątku.

MW: Mhym.

RS: Czy zresocjalizowany śmierciożerca nie zasługuje na równe traktowanie z innymi członkami naszego społeczeństwa?

MW: Oni zabili mojego syna. Nic ich nie usprawiedliwia. Przepraszam. Koniec wywiadu.

Molly Weasley opuściła zakątek dziennikarski ze łzami w oczach na wspomnienie o synu, poległym bohaterską śmiercią z ręki Sami Wiecie Kogo. My również pamiętajmy o poświęceniu Freda Weasleya. Jego sylwetka została przybliżona w artykule „Niemi bohaterowie".

Lecz to nie koniec wywiadów. Wasza niezawodna dziennikarka złapała druhnę Hermiony Weasley, Lunę Lovegood [LL].

RS: Miło mi gościć na naszych gorących krzesłach taką osobę jak pani. Przypominam naszym czytelnikom, iż rodzina Lovegood wydaje konkurencyjne pismo "Cyrkowiec".

LL: Mnie również jest miło, a nasze pismo nazywa się Ż...

RS: Zaskoczona tak rychłym ślubem?

LL: Niezupełnie.

RS: Proszę rozwinąć.

LL: Ron oświadczył się we wrześniu, każdy wiedział, że wcześniej czy później będzie ślub.

RS: No, tak. Jesteś druhną, a równocześnie partnerką życiową drużby - Georga Weasleya.

LL: Nie zaprzeczam.

RS: Opowiesz coś więcej o waszym związku?

LL: Po co? Prorok wstawia informacje o nas do rubryki towarzyskiej przynajmniej raz na tydzień.

RS: Nasi czytelnicy chcieliby dowiedzieć się prawdy, a nie tylko plotek od informatorów.

LL: Plotki od informatorów są faktami. Macie świetnych informatorów. Jakby śledzili każdy nasz ruch. Zaskakujące. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś nas śledził. To z pewnością pluskwy...

RS: Jest i nasz drużba [GW]! Panie Weasley, co sądzi pan o uroczystości?

GW: Ślub jak ślub.

RS: Pani Lovegood złapała welon, czy czeka nas kolejna uroczystość?

LL: Zapewne niedługo będą chrzciny...

GW: Skeeter pytała o nasz związek.

LL: Rozumiem. George nawet się nie oświadczył.

RS: Jaka wygadana z was para! Doskonale do siebie pasujecie, a czy uważacie, że państwo młodzi również dobrali się tak dobrze, jak wy?

LL: Przeciwieństwa się przyciągają.

RS: Dziękuję za ten wylewny wywiad.

Wasza nieustraszona tropicielka sensacji właśnie wtedy natrafiła na prawdziwą bombę.

RS: Panie Cold. Chyba nikt nie spodziewał się pana na tej uroczystości. Naszym czytelnikom wyjaśnię, że Casimir Cold [CC] jest psychomedykiem, zajmującym się przypadkiem Draco Malfoya. Panie Cold, kim pan jest dla Hermiony?

CC: Terapeutą. Przepraszam, nie powinienem udzielać wywiadu.

RS: Czy jest pan tutaj w związku z załamaniem nerwowym panny Granger, które miało miejsce dwa tygodnie temu podczas uroczystej kolacji z Ministrem Magii?

CC: Proszę mnie zostawić w spokoju.

Casimir Cold powiedział tak niewiele, ale my wiemy swoje.

W oczekiwaniu na kolejną osobę chętną na wywiad wybrałam się do panny Granger, aby złożyć jej najszczersze życzenia, niestety nie zostałam wpuszczona do namiotu dla rodziny.

Uroczystość trwała do białego rana, mówiąc poetycko. Niestety zostałam wyproszona z przyjęcia po incydencie z panem Coldem.

Podsumowując. Ślub jak z bajki uznać można za zwieńczenie lat przyjaźni, przeradzającej się w miłość.

Wszystko wygląda ładnie na papierze, jednakże wasza ulubiona reporterka wietrzy podstęp i nie spocznie...

*

Draco wydarł stronę z Proroka, mnąc zdjęcie, na którym nieśmiało uśmiechająca się Hermiona, pozowała z promieniejącym Weasleyem. Długa biała suknia podkreślała jej delikatną opaleniznę. Kulka papieru poleciała na podłogę, gdzie dopadły ją szczęki smoka miniaturki, drąc na strzępy.

Arystokrata odchylił się na krześle. Zaciskając pięści, łapał oddechy. Dawno nic nie wywołało w nim takiej wściekłości.

Weasley sprzedał swój związek za wyjazd na jakieś zadupie, wystawiając Hermionę na pastwę sępów.

To już nie twoja sprawa, Draco - szepnął szydzący głosik. Głosik miał rację.

Spojrzał na bawiącego się strzępkami papieru smoka. Podjął decyzje. Ponoć pierwsza myśl jest tą najlepszą. Gwałtownie poderwał się z krzesła i ruszył do drzwi. Pokonał korytarz i pognał w dół schodów.

- Draco? - Narcyza opuściła kuchnię i stanęła w progu. Jej twarz pokrywały zmarszczki zmartwienia, a niegdyś piękne blond włosy zaczęły siwieć.

Syn nawet się nie zatrzymał, zmierzając do wyjścia.

- Gdzie idziesz? - błagalny głos ponaglił go do odpowiedzi.

- Do Astorii. Czas zatroszczyć się o siebie.

*

Jeden z krótszych rozdziałów.

Następny rozdział postaram się napisać najpóźniej do niedzieli, gdyż będzie on trochę dłuższy i nadzwyczaj ważny ;)

A później już tylko epilog ;D


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top