Dracon Malfoy; Sesja 26

(25.01.99; 19.10)

[Pacjent spóźniony]

J: Witam.

DM: [Posępne spojrzenie; brak odpowiedzi]

[Wygląd pacjenta mizerny]

J: Miło, że tym razem postawiłeś na trzeźwą wersję siebie. Doceniam to. Mamy postęp.

DM: Alkohol się skończył. Blaise nie chce użyczyć mi swojego barku. Straciłem przyjaciela...

[Skłonności do przesady; Nadmierne spożywanie alkoholu - brak postępów]

J: On tylko chce dla ciebie dobrze.

DM: Szczerze wątpię. Gdyby był moim przyjacielem, pomógłby mi zwalczyć kaca!

J: Może eliksiru?

[Pacjent wyrywa z moich rąk fiolkę z eliksirem przeciw skutkom nadmiernego spożycia alkoholu]

DM: O jak dobrze...

J: Czy możemy przejść dalej? Draco, co ty robisz?

[Pacjent rozkłada się na kozetce. Pacjent transmutuje czajnik z herbatą w podgrzewaną poduszkę]

DM: Idę spać, nie widać?

J: Ale przeprowadzamy terapię!

[Pacjent mnie ignoruje]

J: Draco?

[Pacjent mnie ignoruje]

J: Marnujesz czas.

[Pacjent mnie ignoruje]

J: Nie wyjdziesz stąd, póki nie omówimy wszystkich zaplanowanych tematów.

[Pacjent mnie ignoruje]

[A mogłem zgodzić się na tę sesję zdjęciową dla "Czarującej Czarownicy"]

[Sprawdzić, czy wciąż są zainteresowani moimi półnagimi fotkami]

[Pacjent mnie ignoruje]

[Pacjent chrapie]

[Przerwa na kolację]

(25.01.99; 19.45)

[Pacjent wciąż śpi]

(25.01.99; 20.00)

[Pacjent wciąż śpi]

(25.01.99; 20.05)

[Pacjent nie śpi]

[Kupić nowe filiżanki do herbaty]

DM: Co! Ty! Kurwa! Wyprawiasz!

J: Przeciąg.

DM: Okno jest zamknięte!

J: Poltergaist.

DM: Jesteś popieprzony! I ty jesteś psychomagiem?!

J: Terapeuta nie musi być do końca normalny. Ba, słyszałeś powiedzienie: nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani?

DM: Przestaję się dziwić, że zgodziłeś się na leczenie mnie...

J: Pieniądz rządzi tym światem. Czy możemy wreszcie zacząć?

DM: Yhym...

J: Męczą cię koszmary, Draco?

DM: Nie.

J: To dobrze. Podejrzewasz, jaki może być ku temu powód?

DM: Pewnie. Nie pamiętam ostatnich pięciu dni od godziny mniej więcej szesnastej, kiedy to kończę drugą butelkę ognistej.

[Pacjent nadużywa sarkazmu oraz ironii]

[Nieumiejetność radzenia sobie ze stresem]

J: Rozumiem.

[Porozmawiać z McGonagall o nałożeniu nakazu trzeźwości]

[Pacjent nie kontynuuje tematu]

J: Dlaczego pijesz, Draco? Było już lepiej.

DM: Było. Czas przeszły.

J: Nie obawiasz się, że to odbije się na twojej nauce?

DM: Mam ukończyć szkołę. Nikt nie powiedział z jakim wynikiem.

[Zachwiane priorytety; Depresja?]

J: Nie obchodzą cię wymagania pracodawców?

DM: Nie.

J: Dlaczego?

DM: Jestem cholernie bogaty.

J: Nie możesz żyć w ten sposób. Pieniądze kiedyś się skończą.

DM: Okay, dobra... wiem, że nie skończysz tego tematu, póki nie powiem czegoś sensownego. Założę własną firmę, a wtedy będę kurewsko bogaty. Może być?

[Pacjent planuje swoją przyszłość - postęp]

[Pacjent nadużywa niecenzuralnych wyrazów - sposób na rozładowanie napięcia?]

J: Jaka to firma? Opowiesz mi o niej?

[Pacjent milczy]

J: Wciąż czekam.

[Pacjent milczy]

J: Mamy sporo czasu. Zajęcia zaczynają się dopiero o siódmej...

DM: Ja pierdolę.

J: Więc?

DM: Chcę wprowadzić na rynek telefony komórkowe oraz internet. Być może później telewizję.

J: Mugolskie rzeczy.

[Postęp na płaszczyźnie międzykulturowej]

DM: U nich się sprawdzają. Skorzystam z ich rozwiązań i obłowię się, nawet się nie pocąc. Na wspólnika wezmę Blaisa.

J: Ponoć nie jest już twoim przyjacielem.

DM: Ale wkład finansowy ma na start. Zresztą, już mu obiecałem.

J: Obiecałeś? A więc obietnice nie są słowami rzuconymi na wiatr?

DM: Gdy mówię, że coś zrobię, to to robię.

[Nieznana cecha - honorowość]

J: Jak sprawy z Astorią?

DM: Ponoć z nią zerwałem.

J: Ponoć?

DM: To stało się koło osiemnastej w poniedziałek. Ponoć przepłakała całą noc. Jej oczy czerwienieją, gdy widzi mnie na korytarzu lub w pokoju wspólnym. Ostatnio nie przychodzi do dormitorium. Została Prefekt Naczelną i mieszka w pokoju Hermiony...

[Pacjent jest zamyślony]

J: Astoria sobie poradzi.

DM: Z pewnością. Już nigdy nie zaufa żadnemu mężczyźnie, a to moja wina.

[Skłonności do przesady; nadużycie sarkazmu]

J: Co u matki?

DM: A co ma być?

[Jawna wrogość]

J: Profesor McGonagall mówiła, że odwiedziła cię.

DM: Przesiedziała ze mną pół niedzieli.

J: O czym z nią rozmawiałeś?

DM: Powiedziałem jej tylko, że będzie babcią, ale zapewne nie zobaczy swojego wnuka.

J: Jak zareagowała?

DM: Zdzieliła mnie książką po głowie. Wciąż mam guza.

J: Mówiła coś konkretnego?

DM: Nic, co chciałbym powtórzyć.

[Milczę; Chcę, aby mówił dalej]

DM: Dlaczego mam wrażenie, że unikasz tematu Hermiony?

J: Już o niej rozmawialiśmy.

DM: Nie zapytałeś, jak moja matka zareagowała na wieść, że będę miał dziecko z mugolaczką.

J: To nie jest ważne.

DM: Ale ja odpowiem: nie przejęła się.

J: Dlatego to nie było ważne.

DM: Rozmawiałeś znów z Hermioną?

J: To nie jest temat naszej...

DM: Rozmawiałeś?!

[Pacjent objawia cechy zdenerwowania]

J: Tak, Draco. Rozmawiałem.

DM: Powiedziałeś, że muszę się z nią zobaczyć?!

J: Powiedziałem, że chcesz się z nią zobaczyć.

DM: Muszę. A ona co na to?

J: Hermiona nie chce cię widzieć.

DM: Przekazałeś, że chciałem zerwać z Astorią i wejść w związek z Granger?

J: Nie mogę jej mówić takich rzeczy w twoim imieniu...

DM: Jesteś bezużyteczny!

[Pacjent jest bardzo zdenerwowany]

J: Przykro mi.

DM: Nie jest ci przykro. Nie wiesz, co czuję!

J: Powiedz, co czujesz, Draco.

DM: Wściekłość, bo mój terapeuta to idiota!

J: To też jest jakieś uczucie...

DM: Czuję też zawód! I bezsilność!

[Pacjent się otwiera - postęp]

J: Mów dalej, Draco.

DM: Tęsknie, rozumiesz?! Trzy tygodnie na nią czekałem! Kiedy się wreszcie zobaczyliśmy, powiedziała, że jest w ciąży! Stchórzyłem, rozumiesz? Czuję się jak pieprzony tchórz! A później odeszła, bo zobaczyła coś, co miało się nie wydarzyć! Czuję też rozczarowanie, bo doskonale wiecie, gdzie ona jest, ale nic nie mówicie! Co z was za ludzie?

J: My tylko spełniamy jej prośbę.

DM: To nie możecie też mojej?

J: Jedno wyklucza drugie.

[Brak trzeźwej oceny sytuacji]

[Pacjent milczy]

J: Wrócimy do terapii?

DM: Co tym razem?

J: Twój ojciec.

DM: Mhym.

[Pacjent unika kontakty wzrokowego]

J: Wybierasz się na... ostatnie odwiedziny przed egzekucją?

DM: Nie jestem pewny.

J: To już w ten piątek.

DM: Wiem.

J: Dlaczego się wahasz?

DM: Bo egzekucja jest wynikiem też moich zeznań.

J: Musiałeś mówić prawdę.

DM: To nie zmienia faktu, że wydałem dementorom własnego ojca.

J: Nie uważasz, że powinieneś po raz ostatni spotkać się z nim, porozmawiać, powiedzieć, że go kochasz?

DM: Kocham?

J: To ulży mu w ostatniej drodze.

DM: Niby racja.

J: Kiedyś był twoim autorytetem. Straszyłeś nim kolegów, pamietasz? Ja pamiętam...

DM: Tak. I co z tego?

J: Podczas rozmowy skup się na tamtym okresie w twoim życiu. Oczywiście, jeśli postanowisz go odwiedzić. Twoja matka pójdzie?

DM: Tak.

J: Więc nie powinieneś zostawiać jej z tym brzemieniem samej.

DM: Yhym.

J: Nie jest ci smutno z powodu twojego ojca?

DM: Jeszcze to do mnie nie dotarło.

[Bierność; Wyparcie bolesnej rzeczywistości]

[Ustalić termin kolejnego spotkania na sobotę lub... ]

J: Mogę z tobą tam pójść.

DM: Chcesz iść na moje pożegnanie z ojcem?

J: Będę obserwatorem. W razie kłopotów mogę cię wesprzeć. Narcyzę także.

DM: Ja... nie wiem, co powiedzieć... zaskoczyłeś mnie.

[Widzę wdzięczność. Muszę to zapisać. Dzień, w którym Malfoy okazał komuś wdzięczność]

DM: Dziękuję. Doceniam to. Więc... pójdź ze mną...

[Dzień, w którym Malfoy okazał mi wdzięczność i podziękował]

[Czuję, że jeszcze tego pożałuję]

J: Przypomnij mi, o której godzinie ma miejsce egzekucja?

DM: Dwudziesta.

J: Musimy tam być o osiemnastej.

[18.00 - sesja z Draconem; miejsce - Azkaban]

[Kupić eliksir słodkiego snu i pozytywnego nastawienia]

[Kupić trzy komplety]

[Nie zapomnieć różdżki]

[Przećwiczyć zaklęcie Patronusa]

[Wziąć bielizne na wszelki wypadek]

[Dwie pary]

[Nigdy więcej nie proponować wizyty w Azkabnie]

[Poprawka: żądać dodatkowej zapłaty]

DM: Nie mogę uwierzyć, że chcesz mi pomóc.

J: Za to mi płacisz...

DM: Racja.

J: Jest późno. Nie obrazisz się, jeśli poruszymy jeszcze jeden temat i puszczę cię do Hogwartu?

DM: Jak dla mnie, mogę iść już teraz.

J: Jesteś niemożliwy...

DM: Mogę iść?

J: Co lubisz robić, Draco?

DM: W sensie?

J: Jakie czynności sprawiają ci przyjemność i zajmują ci czas? Hobby?

DM: Quidditch.

J: Latanie na miotle. Coś jeszcze? Przyjemne... wymagające skupienia?

DM: Seks?

J: Coś w co nie musisz angażować drugiej osoby...

DM: Formalnie rzecz biorąc, do przyjemności tego typu nie trzeba drugiej osoby.

J: Coś innego...

[Pacjent myśli]

J: Jakieś gry... zabawy... hmm?

DM: Potrafię malować.

J: Doskonale. Od teraz staraj się, podczas przypływu złych emocji, chwytać za pędzel lub miotłę, zamiast sięgać po butelkę.

DM: Po co?

J: Żeby się uspokoić...

DM: Jestem spokojny.

J: Nie teraz.

DM: Wiem. Wystarczy Whiskey, moja żona. Znasz ją?

J: Z przykrością muszę cię poinformować, że wniosę o napojenie cię eliksirem trzeźwości.

[Kupić nową cukiernicę]

DM: Dlaczego mi to robisz?!

[Po zakończeniu terapii wnieść o zakaz zbliżania]

J: To tylko pół roku...

DM: Pół roku?! I za to ci płacę, żebyś pozbawiał mnie alkoholu?!

J: Między innymi.

DM: Wychodzę!

J: Jak chcesz.

[Zamontować w drzwiach gąbeczki wygłuszające]

[Potwierdzić wizytę w Azkabanie]

Wnioski dodatkowe:

[Nie mam na to siły]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top