12. Jak będziesz grzeczny, obiecuję, że nie pożałujesz

Spodziewałam się gorszej reakcji, kiedy Milan zaniemówił na dłuższy czas, po prostu lustrując mnie i przeszywając czarnymi oczami. Pomimo wszystko cierpliwie czekałam, aż zrobi cokolwiek, zdradzając, jakie myśli chwilowo kłębiły się w jego głowie. Gdy przysunął się bliżej, zrozumiałam, że podjął nieodwracalną decyzję. Teraz nie było już jego przeznaczenia, nie było mojego, ale nasze wspólne. Chyba pierwszy raz w życiu naprawdę czułam się lekka jak piórko, gotowa odfrunąć oraz dryfować swobodnie w przestrzeni, przynajmniej w tym konkretnym momencie.

– Długo o tym wiesz?

– O tym, kim była dla mnie Waromira? – spytałam, wyczuwając pismo nosem. Przytaknął, a czarne tęczówki wibrowały, aczkolwiek trudno było określić, jakie obecnie targały nim emocje. – Welst powiedział mi tamtej nocy, gdy zabrał mnie na zewnątrz. Wtedy... Wtedy pokazał mi zielony gaj, gdzie praktykowały moja prababka i twoja matka – wyznałam, posyłając mu ciepły uśmiech. – Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś równie niesamowitego. Tamtej nocy obiecałam Welstowi, że zrobię co w mojej mocy, żeby opanować chociaż część jej umiejętności.

– Dlatego nie odstępujesz mojej matki na krok, prawda? – dopytał, poprawnie wysuwając wnioski. Choć w sumie już powiedziałam mu wprost, czemu spędzam z nią niemal każdą wolną chwilę, ale najwyraźniej wiedza ta wciąż jeszcze nie została wchłonięta przez świadomość. – Uczysz się.

Brzmiał poważnie, a o ile nie mogłam mu się dziwić, nie chciałam, żeby panowała pomiędzy nami ciężka, żałobna wręcz atmosfera. Z tego też powodu żartobliwie skontrowałam, mając nadzieję, iż doceni dowcip.

– Odstępuję. Inaczej kto by tu teraz z tobą stał i dyskutował?

Mruknął, przymykając oczy. Musnął moje lekko rozchylone wargi, złączając nasze usta w czułym, nieprzeciętnie delikatnym pocałunku, aczkolwiek śmiało mogłam połasić się o stwierdzenie, że zawarł w nim całą mnogość przeróżnych odczuć, a nawet przeczuć. Językiem przesunął po dolnej wardze, aby załagodzić przyjemny ból chwilę przed tym, jak ją przygryzł. Tylko przez ułamek sekundy rozważałam, ile zasługi w tym wypadku mają mikroskopijne gruczoły zlokalizowane w języku bruneta.

– Matka zawsze powtarzała, że nie uniknę swego przeznaczenia – przemówił, przerywając pocałunek. Znajdował się jednak w dalszym ciągu bardzo blisko, przez co czułam każdy ruch warg mężczyzny, zastanawiając się, co usiłuje mi przekazać. – Zawsze też twierdziła, że nie będę sam, mając przy boku wyjątkową sowę.

– Nie wierzyłeś jej?

Ponownie zetknął ze sobą nasze usta. Lubiłam, gdy Milan całował mnie w ten sposób, wkładając w pieszczotę całego siebie. To było takie szczere oraz prawdziwe, że podświadomie zaczynałam wylewać na niego pokłady drzemiącego na dnie duszy zaufania, co naprawdę zasługiwało na pochwałę. Szczególnie teraz, gdyż między nami wcale nie było ostatnimi czasy perfekcyjnie, czemu starałam się zaprzeczyć. Wsunął język do środka, penetrując wnętrze mych ust, jakby nigdy wcześniej tego nie robił albo odkrywał skrywane w nich bogactwa.

– W najśmielszych snach nie przypuszczałem, sówko, że jej słowa oddawały prawdę tylko po części – wymamrotał zachwyconym tonem.

– Moja wyjątkowość nie jest wcale większa od twojej – stwierdziłam, chyba nawet rumieniąc się wskutek słów strzyga. – Też nie jesteś przeciętny.

– Zwłaszcza kiedy cię wkurzam i irytuję – zripostował, pomrukując z zadowoleniem. Wciągnęłam głębiej powietrze, doskonale wyczuwając wypukłość w spodniach partnera, jaką akuratnie dociskał do mnie. W podbrzuszu rodziło się z wolna napięcie, przypominając mi lepsze czasy pomiędzy nami, które już próbował negować zdrowy rozsądek, przywołując nieprzyjemne wspomnienia. Skuliłam się mimowolnie, przymykając oczy. Pozostawałam rozdarta pomiędzy instynktowymi pragnieniami a obawami. – Sówko, spróbujmy. Jeśli coś ci się nie spodoba, od razu mi o tym powiedz.

Zerknęłam na Milana, przełykając głośniej niż zazwyczaj. Wzrok miał nieznacznie przymglony, gdy lubieżnie lustrował mnie czarnym, głębokim spojrzeniem. Dłoń automatycznie ułożyłam na torsie, powstrzymując go, kiedy spróbował maksymalnie skrócić dzielący nas dystans. Przez oblicze strzygonia przemknął cień bólu, a w oczach dojrzałam smutek wywołany moim zachowaniem.

– Wiem, że nic mi nie zrobisz, ale to siedzi w mojej głowie – powiedziałam. Nabrał powietrza, szykując się na udzielenie responsu, prawdopodobnie zamierzając respektować wytyczone przeze mnie granice. 

Masz zamiar odtrącać go teraz przez całe życie? Zapytał zaciekawiony, a zarazem nieco sfrustrowany Welst. 

Doskonale znałam odpowiedź na to pytanie, zaś w głowie już rodził się plan na wykorzystanie niekonwencjonalnego pomysłu, jaki przemknął mi przez myśl już jakiś czas temu. Miałam wątpliwości co do reakcji mężczyzny, dlatego w pierwszej kolejności postanowiłam naszykować sobie odpowiedni grunt. Wszak ziaren nie rzucało się na każdą ziemię. 

– Sówko... 

– Ufasz mi?

Zdziwił się, marszcząc brwi. Nigdy go o to nie pytałam, z trudem respektując łączące nas relacje. Dziwiłabym się nawet, gdyby nie nabrał podejrzliwości, jaka wybitnie cechowała tego konkretnego strzygonia.

– Bez ciebie nie mam racji bytu – odparł, udzielając odpowiedzi nieco okrężną drogą. – Ufam.

– Więc pozwolisz mi... – przełknęłam, przygryzając wargę i dodając sobie kurażu – ...przejąć pałeczkę?

– Cały jestem twój – zapewnił.

Ani trochę nie wątpiłam w prawdziwość jego wyznania. Inną kwestię stanowiło pozyskanie aprobaty mężczyzny na zastosowanie nieco niekonwencjonalnego pomysłu. Przez myśl przeszła idea sugerująca, że wyśmieje prośbę albo co gorsza wścieknie się i tyle będzie z naszej wspólnej zabawy. Nie chciałam go skrzywdzić, jakkolwiek mogłoby to wyglądać, ale potrzebowałam poczuć się nie tylko ultra bezpieczna. Musiałam go zdominować.

– Pozwolisz mi więc...? – zamilkłam na moment.

Po czarnych oczach i zdziwionej minie rozumiałam, że nie pojmował, o co próbuję go wypytać. Zacisnęłam palce na materiale koszulki, drugą ręką zarzuconą na jego szyję ciągnąc ku sobie. Nie stawiał oporów, obniżając głowę, dzięki czemu bez zbytniego wysiłku zdołałam wyszeptać pytanie wprost do jego ucha. Gdy tylko rozbrzmiały cichuteńko kolejne słowa, potwornie szybko się wyprostował, przewiercając wzrokiem, wskutek czego poczułam gorąc na policzkach.

Doszłam do wniosku, że chyba jednak zagalopowałam się, wysnuwając śmiałą propozycję, kiedy Milan zaskoczył mnie aprobatą. Co więcej, mogłam połasić się o wniosek, że wbrew wszelkim podejrzeniom, zaprezentowana przed momentem koncepcja podnieciła go jeszcze bardziej. Mięśnie napiął, tęczówki wibrowały w szaleńczym tempie, zaś usta rozciągnął w rozpustnym uśmiechu, wyobrażając już sobie chyba nasze sprośne harce.

– Chodź – polecił, ruszając z miejsca.

Złapał mnie za dłoń, abym przypadkiem nie została w łazience pomimo wyraźnej komendy i rzucenia pomysłem, którego autorstwa nie mogłam się wyprzeć. Chociaż Milan przodował w naszych zbliżeniach, wymyślając różnorodne pozycje, to ja posunęłam się o krok dalej. Weszliśmy do sypialni, kiedy puścił moją dłoń i podszedł do komody, wysuwając szufladę ze swoją bielizną oraz dodatkami. Zdziwiłam się, bo pomyślałam, że on trzymał tam już naszykowane gadżety na taką okazję, znacznie wcześniej snując w wyobraźni wyuzdane myśli.

– Ty chyba nie trzymasz tam...? – spytałam, nie kończąc zdania.

Nie chodziło wcale o to, że wstydziłam się wypowiedzieć własne myśli. Skoro przystał na spełnienie przedstawionego życzenia, mogłam zachowywać się już swobodnie. Jednak kiedy odwrócił się z powrotem przodem do mnie, skracając znów dystans, w jego rękach dostrzegałam zupełnie inny przedmiot niż ten, o jakim myślałam.

– Niestety, sówko, nie wpadłem wcześniej na pomysł zaopatrzenia się na taką okoliczność, więc chwilowo będziemy musieli odrobinę improwizować – poinformował. W rękach trzymał ciemnogranatowy materiał, zawijając go na obu dłoniach i gwałtownym ruchem rozsuwając je od siebie, przez co w powietrzu rozbrzmiało charakterystyczne klaśnięcie. – Czyń honory.

Wyciągnął ku mnie dłoń, wręczając materiał. Pytającym spojrzeniem upewniłam się czy był pewien podjętej decyzji. Oczywiście nic złego bym nie zrobiła, nie miałam do tego nawet sił, ale to oznaczało całkowite oddanie władzy, przynajmniej w zakresie intymności. Przygryzłam wargę, zagarniając element garderoby oraz orientując się, że na samą myśl odczuwałam wilgoć pomiędzy udami.

– Rozbierzesz się?

Rozłożył ręce na boki, cofając o krok. Poruszał się przy tym z niemałą gracją, pokazując mową ciała, iż cały należał do mnie i jeśli chciałam mieć do czynienia z nim na golasa, musiałam samodzielnie pozbyć się jego ubrań. To dopiero była podniecająca perspektywa, chociaż początkowo wcale nie myślałam w tych kategoriach. Nieświadomie kręcąc zmysłowo biodrami, podeszłam do Milana, przesuwając palcem po jego korpusie od klatki piersiowej aż po brzuch i linię spodni.

Złapałam za koszulkę, podciągając ją do góry. Milan nie stał bezczynnie, ułatwiając mi zadanie, lecz w dużej mierze polegał na mnie, nie narzucając nawet tempa. Starając się zapanować nad własnymi pożądliwościami, co przez bezczynność seksualną w ostatnim czasie wcale nie było prostym zadaniem, próbowałam się nie śpieszyć. Napięcie między nami było już i tak wyczuwalne na tyle, iż lada moment mogłam spodziewać się dostrzec w powietrzu wokół nas niewielkie eksplozje elektrycznych ładunków wirujących w przestrzeni.

Koszulka upadła z szelestem na podłogę. Mogłam podziwiać doskonałą budowę ciała mojego strzygonia, zastanawiając się, kiedy i gdzie mężczyzna trenuje. Na takie mięśnie trzeba było sobie zazwyczaj solidnie zapracować regularnym wysiłkiem fizycznym oraz dostosowanymi ćwiczeniami. Palcem przesunęłam po mięśniach brzucha, nieprzemyślanie oblizując językiem wargę. Brunet zadrżał i pewna nie byłam czy w reakcji na dotyk, czy widok pożądania, jakiego nawet nie było najmniejszego sensu przed nim maskować.

Wskazujący palec wsunęłam pomiędzy spodnie, bawiąc się nieznacznie, jakbym próbowała je naciągnąć. Z dżinsami przytrzymywanymi paskiem nie sposób było zrobić tego co z dresowymi spodniami, ale wystarczyło pozbyć się niewielkiej przeszkody przepuszczonej przez szlufki i zyskiwałam dostęp do wszystkiego. 

Trzymając wręczony wcześniej materiał, pomogłam sobie drugą ręką odpiąć klamrę, a następnie guzik, rozsuwając zamek. Nieznacznie, żeby najlepszy przyjaciel mojego strzygonia jeszcze nie wymknął się na zewnątrz, chociaż napierał na spodnie tak, że niewiele mu brakowało.

– Sądziłem, że zechcesz mnie rozebrać, zanim się położymy – wyznał, kiedy pociągnęłam go w kierunku zaścielonego łóżka. Trzymałam mężczyznę za nadgarstek, aby nie przytrzymał mnie w żaden sposób ani w żadnym celu. – Mam się położyć? – Skinęłam głową, pokazowo popychając go na mebel sypialniany. – Jakieś specjalne życzenia, sówko?

– Kładź się i nie gadaj – poleciłam, uśmiechając się lubieżnie. – Ręce nad głowę.

– Co tylko zechcesz – zapewnił.

Zakomunikowaną przeze mnie komendę wypełnił w każdym calu bez zbędnego ociągania się. Wdrapałam się na łóżko, przysiadając na nim okrakiem. Pochyliłam się, biust celowo dociskając nieznacznie do twarzy mężczyzny i sięgnęłam lewej ręki, otaczając ją krawatem, a kiedy zawiązałam supeł na nadgarstku, dokładnie to samo zrobiłam z prawą.

– Mam nadzieję, że cię nie boli – przyznałam, unosząc się nieco i patrząc prosto w czarne oczy.

Na pocieszenie, udawane, bowiem Milan wcale nie wyglądał na przygnębionego, pogłaskałam jego policzek, delektując się przy tym poczuciem drapiącego zarostu. Mężczyzna nie zgalał jedynie brody i wąsów otaczających usta, policzki pielęgnując stosunkowo regularnie, lecz nie dziennie, ponieważ doskonale znał moją słabość do jego szczecinki.

– Jedyne na co mogę się uskarżać, to widoki – rzucił arogancko. – Wciąż jesteś w pełni ubrana, sówko, a ja czekam.

– Aż cię umorduję? – nie kryłam rozbawienia.

– Aż zrobisz ze mną, co zechcesz – odparł mrocznie. Na dźwięk jego słów, zabrakło mi moich w gardle. I chyba właśnie przemoczyłam bieliznę, klnąc sama na siebie, ponieważ siedząc okrakiem na Rawickim nie mogłam nawet porządnie zacisnąć ud. – Jestem potwornie ciekawy, co ze mną zrobisz.

– Zwiążę – burknęłam schrypnięta. Jak na zawołanie zaschło mi totalnie w ustach, przez co zwilżyłam kolejny raz wargi językiem. Oczy mu ściemniały, choć czerń podobno nie posiadała mroczniejszych odcieni, znajdując się na końcu palety barw. – A później zobaczymy.

Spełniłam groźbę, chociaż biorąc pod uwagę okoliczności, należało mówić o obietnicy. Byłabym marnym żeglarzem, a supły wołały o pomstę do nieba, aczkolwiek koniec końców Milan miał związane ręce, trzymając je wysoko nad głową. Dla pewności przeciągnęłam krawat przez zagłówek, wiążąc go również do góry łóżka.

– Jestem pod wrażeniem – przyznał, dla unaocznienia poruszając nieznacznie rękoma. Podejrzewałam, że gdyby chciał, spokojnie rozwiązałby się, rozrywając ciemnogranatowy materiał. – Skoro zostałem ubezwłasnowolniony, to może chociaż pozwolisz nacieszyć się moim oczom?

Wiedziałam, że wczuł się w rolę. Niby do niczego jeszcze nie doszło, a już oboje byliśmy potężnie podnieceni. Swojej ekscytacji udowadniać sobie nie musiałam, a oznak na pobudzenie ciemnowłosego strzygonia nie dało się nie dostrzec. Prężąc się na nim, zdjęłam bluzkę, przekładając ją przez głowę, ale nie uwolniłam jeszcze piersi skrywających się za fioletowym stanikiem wizualnie powiększającym moje B.

Zeszłam z łóżka, wpadając na kolejny pomysł, lecz zanim podjęłam się jego wprowadzenia w czyn, zdjęłam dżinsy Milana oraz bokserki, odrzucając je gdzieś w bok, jakby związany miał próbować sięgać po utraconą garderobę. Oczu nie sposób było oderwać od sterczącej erekcji, którą chciałam się już zabawić, ale o wiele bardziej chciałam nieco pomęczyć narzeczonego, nawet jeśli miał to być mimowolny odwet. Pod głowę podsunęłam mu poduszkę, bo leżąc płasko niewiele zdołałby zobaczyć, a nie zamierzałam odpuścić spektaklu.

– Zachowuj się ładnie – nakazałam, całując go krótko, lecz zaborczo w usta. Mruknął. – Jak będziesz grzeczny, obiecuję, że nie pożałujesz.

Wstałam, prostując sylwetkę, po czym odwróciłam się i przemierzyłam pokój, z premedytacją kręcąc biodrami oraz tyłkiem. Zanim złapałam drążek, stałam wyłącznie w staniku i majtkach typu hipster tego samego koloru oraz wykonanych z lekko prześwitującego materiału. Sprzętu grającego w sypialni nie posiadaliśmy, a chociaż mogłam wspomóc się telefonem, umiałam równie dobrze kołysać się w rytm nieistniejącej muzyki wybrzmiewającej w mojej głowie. Ponadto słyszałam coraz głębsze oddechy zniewolonego partnera, któremu obiecałam gratyfikację.

Wypinając tyłek i trzymając się drążka, kilkukrotnie szybko i rytmicznie wygięłam ciało, eksponując przede wszystkim dolną partię ciała. Prawdę powiedziawszy, miałam szczerą nadzieję, że nie znienawidzi mnie za to, skoro pozbawiony został możliwości zrobienia czegokolwiek. Mógł jedynie patrzeć, a przy tym najpewniej cierpieć. 

Zerkając na niego, gdy obróciłam się na moment do drążka plecami, bez trudu dostrzegłam ściemniałe maksymalnie czarne oczy, ostro uwydatnione rysy twarzy oraz mocno zaciśnięte szczęki. Rozciągnęłam usta w kusicielskim uśmiechu, wiercąc się i kręcąc wokół rury, a wijąc się przy tym niczym uosobienie węża. Piekielnie podobały mi się bezwolne reakcje jego ciała.

– Kara – warknął skrzekliwie, odchrząkując.

Tym sposobem dawał znać, że nie gwarantuje, jak długo jeszcze zdoła utrzymywać się w ryzach. Cóż, nie chcąc nadwyrężać zaufania partnera, co prawda nie przestałam jeszcze tańczyć, ale sprawnie odpięłam haftki stanika, rzucając nim w stronę podnieconego strzygonia. Bądź co bądź zapominać nie mogłam, iż mężczyzna w rzeczywistości był najprawdziwszym demonem, z którym sobie właśnie pogrywałam.

– Cierpliwości, skarbie – mruknęłam.

Wyginając ciało w tył, z pomocą drążka do pole dance wykonałam figurę zbliżoną do mostka, zsuwając się ostatecznie na kolana, aby owijając się z powrotem wokół rury, wywindować do góry. Kilka figur oraz obrotów później, jakich nawet nie umiałam nazwać, większość wykonując intuicyjnie, zsunęłam też majtki, a podpierając plecy o nieco rozgrzany już drążek, postanowiłam jeszcze odrobinkę pomęczyć mężczyznę. Zwłaszcza że jego mroczne spojrzenie nakręcało mnie samoistnie, napędzając do działań, jakich normalnie nigdy bym się nie podjęła.

Warknął, wydając skrzekliwy dźwięk z krtani, kiedy unosząc nogę i zginając ją w kolanie, a także nieco odchylając od drugiej, wsunęłam dwa palce w usta. Nawet skończony głupiec domyśliłby się, co planuję, kiedy possałam wskazujący oraz środkowy palec, zwilżając je zamierzenie. 

Krótką chwilę później wysunęłam je spomiędzy warg, oblizując językiem, podczas gdy oczu nie odrywałam od oblicza leżącego na pościeli mężczyzny. W czasie kiedy tą dłonią sunęłam wzdłuż ciała niżej, sięgając własnej kobiecości, drugą chwyciłam drążek ponad głową, stabilizując pozycję.

– Kurwa, sówko... – wychrypiał. 

Nie byłam pewna czy bardziej skrzeczy, czy warczy, ale przekaz był nad wyraz jasny. On już ledwo nad sobą panował, zaś ja zmuszałam go do nieziemskiej cierpliwości. Lada moment mogło dojść do nieprzyjemności. 

– Jeszcze chwilka, skarbie – powiedziałam proszącym tonem. Moje zachowanie może i było absurdalne, ale kolejne słowa kupiły mi kilka kolejnych sekund. – Chcę być na ciebie gotowa.

Absolutnie i pod żadnym pozorem nie kłamałam. Chciałam cieszyć się zbliżeniem pod każdym, najmniejszym nawet względem, a minęło kilka solidnych dni od ostatniego momentu, gdy Milan mnie posiadł. Teraz miało być trochę inaczej, bo to ja nadawałam tempo, a także decydowałam o kolejnych krokach, ale nie chciałam poczuć dyskomfortu związanego z uczuciem rozpierania, na jakie mogłam nie być w pełni przygotowana.

Mogłam, a raczej mogłabym, gdyby nie wilgoć wyczuwana bez trudu. Tymczasem po prawdzie nawet nie musiałam już rozsmarowywać soków, które z wolna zaczynały wręcz ściekać po wewnętrznej stronie ud. Pomimo to kilkukrotnie wsunęłam palce do środka, błyskawicznie wręcz oceniając, iż nie tego potrzebowała umęczona cipka. 

Nadszedł czas, w którym miałam wykorzystać Milana, chcąc go całkowicie zdominować, czego nigdy dotąd jeszcze nie robiłam z żadnym mężczyzną. Oczywiście, parę razy bawiłam się dość niegrzecznie z wykorzystaniem zabawek, ale tu chodziło o tego konkretnego, strzyżego osobnika. Przygryzłam dolną wargę, w głowie wizualizując nadchodzące uciechy. 

– A już sądziłem, że się nie doczekam – warknął, gdy zmierzałam w jego stronę. Podparłam się o łóżko, wdrapując wolno na pościel i zbliżając coraz mocniej do mężczyzny. – Nie sądziłem, że jesteś tak okrutna.

– Ciii... – przyłożyłam palec do warg, nakazując milczenie. Nie wdrapałam się jeszcze na niego w całości, aktualnie układając ręce po obu stronach bioder. Zerknęłam w dół, obserwując w pełnej okazałości nabuzowanego już do granic penisa partnera. – Obiecałam ci nagrodę, jak będziesz grzeczny. – Przełknął, drżąc na całym ciele. – Moje gratulacje.

Obniżyłam się nieznacznie. Jeszcze kilka centymetrów i musnęłabym go ustami, ale nie od tego zamierzałam zacząć. Nabrałam w usta śliny, spuszczając ją bezpośrednio na dwie okazałe kule, po czym masując jądra, roztarłam ją, przesuwając przy okazji dłonią po wzwodzie.

– Kurwa, Kara...

– Grzecznie – ostrzegłam, posyłając mu bezecny uśmiech. – Bo nie będzie nagrody.

Pochyliwszy się, trąciłam sterczącego penisa, podźwigając go wyżej, aby nie przeszkadzał ani nie przesłaniał jąder. Polizałam jedne, drugie łagodnie ściskając w dłoni i masując. Zassałam nieznacznie kulę, słysząc jak Milan jęczy i miota się nieznacznie. Nie byłam pewna czy koniecznie chce zwrócić moją uwagę na wzwód, który chwilowo celowo pomijałam, czy faktycznie dostawał do głowy wskutek rosnącego we krwi poziomu endorfin, choć dopiero zaczęłam.

Wreszcie się doczekał, ale jęki nie ustały, nabierając na sile z każdą kolejną pieszczotą. Na zmianę lizałam jego członka, zasysając żołądź. Ponownie jak kiedyś pragnęłam poczuć jego wyjątkowy, unikatowy smak, kosztując kropel ejakulatu, które wyjątkowo szybko zabłyszczały na główce. Przytrzymując podstawę grubego członka, wsunęłam go w usta, wypełniając nim maksymalnie przestrzeń aż po tylną ścianę gardła. Uniosłam głowę, pozwalając mu wyjść, lecz zanim opuścił usta, ponownie go zagarnęłam, powtarzając czynność wielokrotnie i za każdym razem szybciej.

– Kara, kurwa jego mać... zaraz dojdę – zakomunikował chrapliwie.

Jego niski głos działał zabójczo. Gotowa byłam dojść, chociaż jak do tej pory tylko go zadowalałam. Cofnęłam głowę, przestając sunąć ręką w górę oraz w dół, postanawiając zastosować fortel z zębami, jaki raz już na nim wypróbowałam. Tym razem nie ostrzegł, jęcząc i warcząc, a także mocniej instynktownie wypychając biodra, aż poczułam drgania, aby po chwili smakować białego, płynnego nasienia. Połknęłam wszystko, ocierając palcami wargi. Cieszyłam się, że młody Rawicki nie miał problemu, aby po jednym orgazmie przeżyć następny.

– Dobrze się bawisz? – spytałam kokieteryjnie, udając, że nie mam pojęcia.

Starając się zapanować nad oddechem, strzygoń opuścił ponownie głowę na poduszki, ciesząc się z doznanej przyjemności. Pojęcia nie miał ani co planowałam dalej, ani nawet czy zamierzałam ciągnąć naszą zabawę. Oj, zamierzałam.

– Fenomenalnie – odparł wreszcie.

– To teraz chyba moja kolej – zasugerowałam.

Jego spojrzenie nie było już nawet lubieżne, a sprośne oraz wyuzdane. Usta rozciągnął szeroko, obnażając zęby. Ludzkie, chociaż powoli nabierały one charakterystycznej dla strzyg ostrości i szpiczastego zakończenia. Na klęczkach pokonałam dzielącą mnie od przyjemności odległość. Milan szarpnął nieznacznie rękami, pociągając za materiał.

– Chodź tu do mnie, sówko – polecił, chociaż dzisiaj władza spoczywała w moich rękach. Zaśmiał się gardłowo oraz nisko na widok mojej oburzonej miny. Kontrola była moja. Mimo to ustawiłam się dokładnie nad jego twarzą, starając się jednocześnie pozostawać w powietrzu. – Rozwiąż mi ręce – zasugerował. – Zadowolę cię nie tylko językiem.

– Za dużo gadasz – rzuciłam, wkładając całą masę energii, aby przy tak rozpustnej ripoście brzmieć jak domina. Nie było to łatwe, bo w łóżku zwykle zdawałam się na drugą stronę, raczej rzadko przejmując pałeczkę. Łatwiej szło mi stawianie granic niż inicjowanie sytuacji. Ułożyłam ręce na zagłówku, drżąc niekontrolowanie na samą myśl. – Lepiej się skup i mnie wyliż.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – wyrecytował. Jęknęłam, wyginając ciało w łuk, kiedy językiem przesunął po wargach, wsuwając go na kilka sekund pomiędzy nie. – Ależ ty jesteś mokra, sówko.

Obniżyłam się jeszcze nieznacznie, nie chcąc przypadkiem zablokować mu oddechu. Milan nie miał umrzeć wskutek uduszenia, a zaspokoić mnie oralnie jak ja jego przed momentem. Tymczasem lizał coraz energiczniej, w pewnym momencie skupiając się na łechtaczce. Prawie przestałam oddychać, zatrzymując powietrze w płucach, kiedy zassał ją, pieszcząc językiem w ustach. 

Nieraz strzygoń uciekał się do zrobienia minetki wzbogaconej o masaż palcami, choć tym razem pozbawiłam go pomocy w postaci rąk, a mimo to miałam trudność z niezmienianiem pozycji. Innym problemem było powstrzymywanie się od orgazmu, który zbliżał się gwałtownie, gotów uderzyć z podwojoną siłą w każdym momencie. Jęczałam na zmianę z wzdychaniem, od czasu do czasu wstrzymując powietrze w płucach o kilka sekund dłużej aniżeli normalnie. 

– Milan... – zadrżałam, gdy językiem przesunął po fałdkach, wsuwając go pomiędzy nie. Wiedziałam już, że więcej nie zdecyduję się na tak niekomfortową pozycję. Nie mogłam zacisnąć ud, bo między nogami spoczywała jego głowa, ale chcąc dostąpić spełnienia, nie mogłam także zanadto się wiercić, uciekając przy tym przed wprawnym językiem mężczyzny. Ponadto musiałam utrzymywać ciężar ciała, które coraz mocniej ciążyło. – Milan, błagam...

Zaskomlałam, kiedy wypełnił dziurkę językiem. Głowę uniósł wyżej, nie mogąc przytrzymać mnie w miejscu z powodu zablokowania rąk. Podejrzewałam, że moje wiązanie nijak go nie ograniczało, ale dzielnie nie uwolnił się z więzów, cały czas pilnując warunków, na jakie przystał. Tymczasem z każdą kolejną sekundą, z każdym następnym ruchem działał szybciej, choć sądziłam, że jego tempo posiada granice. 

Poruszyłam biodrami, starając się usilnie ich nie dźwigać. Kolejny jęk przeciął powietrze, gdy mocniej zacisnęłam palce na zagłówku. Naprężyłam ciało, starając się nie uciekać miednicą. Milan nawet językiem potrafił mnie ostro pieprzyć, wsuwając go raz za razem w środek. Byłam jednak tak nabuzowana oraz podniecona, że wyjątkowo szybko doszłam pomimo wcześniejszych wysiłków, zaciskając mimowolnie ścianki na języku, którym poruszał niezmiennie.

Przestał wreszcie, pozwalając mi dojść do siebie, co chwilę zajęło. Ostrożnie cofnęłam się, plasując niżej i przysiadając na moment na brzuchu strzygonia. Nie skarżył się na ból, więc nie zawracałam sobie chwilowo głowy pozostałościami po niektórych siniakach. Dysząc ciężko i szybko, położyłam się na jego torsie, na moment chcąc odetchnąć, nie przestając czuć jego bliskości.

– Zadowolona? – zapytał po chwili, gdy oddech mi się unormował.

– Yhym... – mruknęłam tajemniczo, rozciągając usta.

– To dobrze – ocenił, choć byłam gotowa uznać, iż słyszę rozczarowanie w jego głosie. – Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że mnie dosiądziesz, zanim rozwiążesz.

– Nie jesteś rozwiązany – zauważyłam, co poparł.

– Nie jestem.

Uniosłam się nieco wyżej, podpierając dłońmi na korpusie strzygonia. Rzucił mi wyzwanie, co poznałam po wyrazie twarzy. Niby to tylko zasugerował niewinnie kolejną atrakcję, ale w rzeczywistości liczył, że podejmę rękawicę, jeszcze nie uwalniając go z więzów, jak też nie kończąc w dalszym ciągu seksualnych zabaw. Pochyliłam się, skradając pocałunek. Naprężył ciało, ale dzielnie nie zerwał pęt, przez co także nie objął mnie, zagarniając do siebie, co byłam w stanie przetrwać.

– Gotowy na kolejną rundę? – wymruczałam, patrząc prosto w lśniące, czarne oczy. Mina strzygonia udzielała odpowiedzi lepiej niż słowa, a zwłaszcza ciągnący się pod nosem pełen nonszalancji uśmiech. – Wybornie.

Zsunęłam się niżej, ustawiając idealnie nad wciąż stwardniałym członkiem. Nasadę penisa otoczyłam palcami, przesuwając nimi szybko w górę i w dół kilkakrotnie, aby dopiero po chwili osunąć się niżej. Bez pośpiechu nabijałam się na wzwód, pozwalając, żeby wypełniał moje wnętrze, dzięki czemu czułam błogie poczucie rozpierania w podbrzuszu, gdy ścianki rozszerzały się, przyjmując coraz więcej i więcej. Jęknęłam, czując, że głębiej już się nie da, chociaż pewnie Milan znalazłby sposób, gdybym dała mu wolną rękę. Poruszyłam lekko biodrami, zmieniając odrobinę pozycję, lecz efekt był momentalnie wyczuwalny.

– Jeśli mi pozwolisz, zawsze mogę...

– Jak ci pozwolę, będziesz o tym wiedział – odparłam stanowczo, wchodząc mu w słowo.

Nie musiał mówić nic więcej, bo po mimice odczytałam, że całkowicie mi się podporządkuje. Co więcej, pasowało mu moje obecne nastawienie i zdecydowanie. Zaczęłam się poruszać, dźwigając oraz opadając z każdym kolejnym razem szybciej, lecz jednocześnie bez zbędnego pośpiechu. 

Chciałam się nacieszyć tą chwilą, tym bardziej po tak długim czasie posuchy. Aczkolwiek jednocześnie znając już własne ciało i perfekcyjnie odczytując wysyłane z niego sygnały, bez trudu umiałam określić, że orgazm nie będzie zwlekać, czekając cierpliwie na pozwolenie zamroczenia zmysłów.

Zwolniłam, zaskakując Milana. Nie chciałam dojść zbyt szybko, podejrzewając, że nie miałabym już siły na następną rundę. Pochyliwszy się, ale nie zaprzestając działać biodrami, pocałowałam leżącego pode mną strzyga, przygryzając przy tym jego dolną wargę. Smakował obłędnie, a pachniał wręcz niebotycznie. 

To ułożenie nie było najdogodniejsze, ale nie skomentował, pozwalając mi wybrać ścieżkę prowadzącą nas obu do spełnienia. Nie miałam pewności czy domyślał się, że zamierzam się rozkoszować tą chwilą, nawet jeśli lada moment w mieszkaniu oprócz nas i rodziców mężczyzny przebywać miało więcej osób. Sypialnia stanowiła naszą prywatną sferę.

Milan przestał leżeć bezczynnie, poruszając biodrami i wypychając je ku górze. Ręce niezmiennie spoczywały skrępowane krawatem ponad jego głową. Moje natomiast podparłam na torsie, odchylając się nieznacznie i wyginając ciało automatycznie w łuk, nie zaprzestając poruszania się, ale także nie zabraniając partnerowi działać. Grunt, żeby nie przejął panowania, dziś to ja rządziłam. 

Narastające coraz żwawiej napięcie stało się nieznośne, zwiastując nadchodzące spełnienie, ale dźwignęłam biodra wyżej, uciekając przy tym przed kolejnym pchnięciem. On też był już blisko, bo mgła przesłoniła ciemne spojrzenie mężczyzny, który teraz ewidentnie nie rozumiał, co właściwie się wydarzyło.

– Sówko...?

– Poczekaj – poprosiłam.

Uznałam, że możemy spróbować jeszcze czegoś innego, choć w tej pozycji, kiedy to ja górowałam, nigdy wcześniej nie zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie. Podniosłam się, pozwalając, aby twardy kompan Milana wysunął się całkowicie.

– Kochanie, co się stało?

Brzmiał, jakby przypadkiem zrobił coś niewłaściwego, nie rozumiejąc i równocześnie doszukując się przyczyny mego zachowania. Nie mógł zawieść, skoro grzecznie spełniał moje życzenia. Od czasu do czasu leciuteńko co prawda poruszał rękoma, lecz mimo to nie podjął nawet realnej próby na zerwanie wiążącego go krawata. Pomimo wszystko wyraźnie słyszałam przestrach w drżącym głosie mężczyzny.

– Nie, nic – przyznałam. – Chcę tylko spróbować... innego ułożenia.

– Mam...?

– Nie – zadecydowałam błyskawicznie, przeczuwając, o co chce spytać. – Dam sobie radę. Po prostu... nie śpiesz się.

Skinął głowa, a ja ujęłam ponownie w dłoń sztywnego kutasa. Nakierowałam go do góry, próbując naprowadzić na właściwy punkt. Wbrew pozorom nabicie się na niego drugą dziurką było trudniejsze od standardowego ułożenia, ale dałam radę. 

Wykrzywiłam się lekko, napierając coraz bardziej na wzwód rozpierający stopniowo przestrzeń pomiędzy pośladkami. Milan nie drgnął, nie chcąc wyrządzić mi krzywdy i prawdopodobnie bojąc się, że mnie zniechęci do podjętej próby. Wstrzymałam powietrze, bezwolnie powstrzymując się przed wydechem.

– Musisz oddychać, sówko – poinformował spokojnie. Czarne oczy prześwietlały mnie na wskroś. – Jesteś spięta, a to dodaje ci bólu zamiast przyjemności.

– Dam radę – zapewniłam uparcie. Miał rację i byłam spięta. Jednocześnie chciałam zaznać analnej przyjemności, bojąc się zarazem bólu. Wszystko przez to, że pozostałości wspomnień w głowie z ostatniej sprzeczki połączonej z seksem nadal nie odpuszczały, aczkolwiek musiałam uporać się z nimi. – Po prostu się nie ruszaj.

– Co tylko zechcesz – zapewnił.

Milan zgodnie ze zobowiązaniem cierpliwie czekał, obserwując jedynie. Nieśpiesznie obsuwałam się niżej, a zmieniając nieznacznie ustawienie bioder, poczułam się lepiej, znacznie lepiej. Kiedy dotarłam do końca, uśmiechnęłam się do partnera, przekazując bez użycia słów, że teraz będzie łatwiej i nie zamierzam rezygnować. Odwzajemnił gest, obejmując lubieżnym, ale także zafascynowanym wzrokiem, przez co wyglądał jak dzieciak, który właśnie dostał wymarzoną zabawkę.

Podpierając się niezmiennie o męski tors, przystąpiłam do działania, wznosząc się oraz opadając. Jęknęłam z rozkoszy, kiedy znalazłam właściwe tempo oraz kąt działania, cicho pojękując kolejne razy, słysząc też urywany, szybki oddech strzygonia. Dostrzegłam, jak szarpnął rękami, lecz chyba w ostatnim momencie powstrzymał się, bo jego dłonie wylądowały z powrotem na pościeli, a materiał krawata choć został nadtargany, nie był przerwany.

– Milan – jęknęłam, przygryzając wargę. 

– Powiedz to... powiedz, sówko. 

Nasze ciała zdążyły się zgrać, przez co intuicyjnie wychodziłam na spotkanie jego bioder, którymi coraz intensywniej poruszał. Do subiektywnego poczucia rozpierania dochodziło jeszcze tarcie zwiększające napięcie w podbrzuszu. Byłam blisko, a jednocześnie wciąż zbyt daleko, żeby doznać ekstazy, więc zgodnie z wcześniejszym komunikatem postanowiłam oświecić Milana względem nowych uprawnień. Miałam nadzieję, że zgodnie z przewidywaniami bez trudu oswobodzi ręce, bo w tym momencie ostatnie, czego pragnęłam, to przerywać wyścig po spełnienie i męczenie się z supłami, jakie nieco wcześniej sama powiązałam. 

– Milan, do cholery, zrób to!

Przymknęłam oczy, odrzucając głowę w tył. Ledwie łapałam powietrze, on również, ale mimo to przyśpieszył, stając na wysokości zadania i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom. Nie myliłam się, podejrzewając, że krawat nie był dla strzygonia żadną barierą, bo jednym jedynym szarpnięciem oswobodził ręce, spełniając żądanie. 

Uszu dobiegł trzask, oznajmiając z wysokim prawdopodobieństwem wyłamanie wezgłowia łóżka, zaś w następnej sekundzie dłonie Rawickiego wylądowały na moich pośladkach. Mężczyzna dźwignął się, przysiadając gwałtownie, przez co odruchowo objęłam go jedną ręką za szyję, podskakując w rytm narzucony chwilowo przez niego.

Krzyknęłam wkrótce, werbalizując rozkosz zalewającą ciało wespół z umysłem podczas szczytowania, a ścianki zaciskały się wokół niego tak dramatycznie mocno, że niemal boleśnie. Dawno nie przeżyłam tak silnego orgazmu, ostatni raz datując chyba na pobyt w Mikołesce i szaleńczy seks na kanapie w bibliotece. Choć po zastanowieniu się uznałam, iż tamten nijak miał się do dzisiejszego, gdyż oba te razy faktycznie diametralnie różniły się od siebie.

– Uwielbiam patrzeć, jak dochodzisz – wyznał, zaskakując mnie.

Bez wątpienia spaliłam raka, szczerą deklaracją. Pocałował mnie, sunąc rękoma wyżej wzdłuż moich pleców, gładząc nagą skórę. Palce wplotłam w czarne włosy, odwzajemniając pocałunek i skupiając się przede wszystkim na wargach, a także rozochoconym języku kochanka. Hałasy dobiegające z wnętrza mieszkania nie oderwały nas od siebie, gdyż co noc schodziło się tutaj przynajmniej kilku lokatorów kamienicy, spędzając czas spokojniej niż na bibach bez udziału seniora Rawickiego z partnerką, ale mimo to nadal wspólnie.

Uchyliłam usta, chcąc jakoś zripostować pogląd ciemnowłosego mężczyzny, ale coś przykuło moją uwagę. Głos intuicji zaalarmował świadomość, zanim usłyszałam w głowie wypowiedź ptasiego przyjaciela. 

Radziłbym się ubrać. Macie gości. Zmrużyłam mimowolnie oczy, marszcząc brwi, kiedy próbowałam przetrawić jego doniesienie. Milan też spoważniał natychmiast, mierząc mnie wyczekującym spojrzeniem. Nie musiał zapytywać. 

Dzisiaj taki rozluźniający rozdział... mam nadzieję, że się podobał. 
Choć nareszcie nasi główni uzyskali porozumienie.

Dziękuję za Wasze wsparcie - komentarze i głosy. 
Jesteście wspaniali i wyjątkowi <3 
Pamiętajcie o tym, bo do tworzenia tej historii to Wy mnie motywujecie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top