Część 6
- Już lepiej, Juritsu?
- Tak, dzięki..- pocałowała Midorime w polik i usiadła na kanapie.
- To nie było potrzebne, nanodayo.
- Jak zwykle przesadzasz, Shin-chan!- wykrzyczał Takao, spoglądając na czerwonego Midorime.
- Juritsuicchi!- krzyknął Kise, wbiegając do salonu.- Aomineicchi chce ci coś powiedzieć!- złapał białowłosą na ręce i ruszył w stronę, gdzie czekał jej przyjaciel.
- Dziena, przygłupie- powiedział granatowłosy, gdy Ryota postawił Nanase na ziemi.- Możesz se już iść.
- Coś ode mnie chciałeś?
- No tak- zaśmiał się nerwowo.- Sprałem tego debila, bo ty mi...
- Co zrobiłeś?!Nie bije się ludzi od tak, cymbale!- krzyknęła.
Spojrzała na Akashi'ego, który przemywał twarz wodą ze strumyka.Płakał.
- Przecież sama go nienawidzisz!- warknął ciemnoskóry, łapiąc ją za ramię.
- Ale nie miałam zamiaru go uderzyć!
- Nie?A przed chwilą było co innego.
- Egh, zostaw mnie.
Białowłosa podeszła do Seijuro.Złapała go za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Ja...Chciałam cię przeprosić za Ahomine...Nie wiedziałam, że on tak zareaguje.
- Słuchaj.Wiem, że straciłaś pamięć przez mojego zjebanego ojca, ale chcę być sobie coś przypomniała- spojrzał na nią z powagą.- Od gimnazjum jesteś zaręczeni, byliśmy razem.Kochałaś mnie, a ja ciebie.Gdy mieliśmy się ze sobą spotkać, to mój jakże kochany ojciec jechał na jakąś imprezę, czy coś innego.Kazał kierowcy w ciebie wjechać, bo podobno wlokłaś się jak ślimak.Nie miał pojęcia, że to ty- dziewczyna spojrzała na niego z łzami w oczach.- Aomine i reszta z Pokolenia Cudów nie chcieli byś mnie pamiętała.Wszystkie przygody opowiadali tak, jakbym nie istniał.
- J-ja nie wiedziałam...Akashi...
- Proszę, mów mi Seijuro...
Spojrzeli na siebie smutno.
- Będę już wracał- czerwonowłosy złapał za marynarkę i ruszył w stronę limuzyny.
Juritsu usłyszała swoją ulubioną piosenkę.Spojrzała na swój telefon i szybko odebrała.
" Tak, tato?
" O której masz zamiar wrócić?
" Za jakąś godzinę będę już w domu.
" Mam taką nadzieję.
" Do później.
" Do później.
Poprawiła okulary i wróciła do domu swojego przyjaciela.
- I jak, Jurichin?- zapytał znudzony Murasakibara.
- Mam się zbierać.
- O nie...
- Kuroko, Kagami, widzimy się w poniedziałek na treningu- uśmiechnęła się szczerze, wzięła do ręki torbę i ruszyła do drzwi.
- Nie pożegnasz się z nami, nanodayo?
Białowłosa zaśmiała się lekko i pocałowała chłopaków w polik.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top