5
Pov Aimee
Nigdy jakoś bardzo nie przejmowałam się tradycjami, a już tymi kulinarnymi to można powiedzieć, że wcale. Gdy dla innych picie cappucina wieczorem było dziwactwem to ja to uwielbiałam. Jak Marie wiele razy mi powtarzała, że dla swojego dobra powinna się stać miłą i uległą dziewczyną to ja potrafiłam roześmiać się jej w twarz. Odkąd tylko pamiętam starałam się kierować swoją intuicją i przeczuciami, i jak do tej pory to jeszcze nigdy się na tym nie zawiodłam.
Siedzenie w tym samym pokoju co Louis gdy on sprawdza rachunki może się wydawać szalenie nierozsądne, ale coś wewnątrz mnie kazało mi tu do niego przyjść.
- Nie rozumiem czemu transport z Neapolu kosztuje tylko jakby to wieźli z drugiego końca świata. Coś mi w tym cholernie nie pasuje.
- To jest bardzo ryzykowne i trzeba zachować wszystkie środki ostrożności, więc to nic dziwnego, że ten, który się tym zajmuje sporo sobie za to liczy. Ważne, że towar jest bez zarzutu i nic nie znika - mówię mu to co zawsze powtarzał mi papcio. Sądzę, że dużo się od niego nauczyłam.
- Jeśli tylko coś by było nie tak, to ten, który to tu przywiózł od razu pożegnałby się z życiem, a ja nie zamierzam też pozwalać tak z siebie zdzierać za głupi transport. Dostanie połowę tego ile sobie zażyczył i niech się jeszcze cieszy, że nie wylądował z kulą w łbie - mówi i odkłada te swoje papiery. - Masz ochotę na jakieś zakupy albo coś w tym stylu, bo jak dłużej tu posiedzę to chyba zwariuje. Muszę gdzieś wyjść.
Jestem zaszokowana, bo Louis wprost nie znosi, że wszelkiego rodzaju zakupów oczywiście są pewne wyjątki od tej reguły, bo nie ma nic przeciwko kupowaniu jakiegoś nowego auta lub broni. Wtedy nawet się cieszy z takiego wyjścia.
No chyba, że to wyjście ma być dla mnie nagrodą zanim spotka mnie coś naprawdę nieprzyjemnego. Oby nie.
- Skąd pomysł z tymi zakupami?
- Tak po prostu mi przyszedł do głowy, ale szczerze to mam nadzieję, że zaproponujesz mi coś innego i weż po uwagę, że nie znoszę też kina.
Ogromnie ciężko jest dogodzić Louis'owi. Mało rzeczy go interesuje.
- No to chodźmy do jakiejś restauracji albo przynajmniej pizzerii. Sądzę, że Marie się na nas za to nie pogniewa, a my spędzimy razem twojego czasu.
- Zgoda.
***
Zdaję sobie sprawę z tego, że restauracja nie jest dobrym miejscem na takie dyskusje, ale muszę wreszcie się dowiedzieć czy Louis nie planuje czegoś związanego z moimi osiemnastymi urodzinami. Wolę wiedzieć co mnie czeka.
- Nie planujesz jakiegoś małżeństwa? - pytam się ogródkiem. Louis marszczy brwi na moje słowa.
- Nie, a skąd ci w ogóle przyszedł taki pomysł do głowy. Nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do związku małżeńskiego i mam nadzieję, że ty też nic takiego nie planujesz. Przypominam ci, że bez mojej zgody nic nie możesz zrobić - mówi wyraźnie mocniej zaciskając dłoń na widelcu.
Zdenerwowałam go.
- Czyli dotrzymasz słowa swojego ojca i będę mogła wyjść za tego, którego naprawdę pokocham?
- Nie - odpowiada krótko. - Ty pozostaniesz ze mną.
Macie 5 rozdział, a ja lecę pisać 13, jak będą konkretne komentarze to tym szybciej będziecie dostawać następne rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top