45
Pov Aimee
Robię coś czego praktycznie w ogóle staram się nie robić, a mianowicie płacze. Nie lubię okazywać słabości, ale teraz nie mam ochoty na nic innego niż wylewanie z siebie łez. Na samą myśl, że już dziś Marie mnie opuszcza nie mam ochoty nawet wstać z łóżka. Moja jedyna rodzina, osoba, która nigdy nie traktowała mnie jak rzecz odchodzi i już może nigdy nie będzie dane mi się z nią spotkać.
- Aimee! Czekam na ciebie z śniadaniem! - słyszę krzyk Louisa. Wkurzył się, że musiał się sam pofatygować po mnie. Ja jednak całkowicie straciłam apetyt, jedyne czego teraz chcę to wylewanie moich łez w poduszkę. - Ty płaczesz? - pyta zdziwiony na ten widok.
Przybliża się do mnie i siada na brzegu łóżka.
- Przecież ty w ogóle nie płaczesz. Ostatnio chyba robiłaś to po śmierci mojego ojca.
- Teraz znowu czuję, że tracę ważną osobę w moim życiu. Nie będę już miała do kogo się przytulić ani zwierzyć - kładzie dłoń na mojej nodze.
- Ona już powinna być martwa, tylko ze względu na ciebie jeszcze żyje.
- A dlaczego ciebie nie spotykają żadne konsekwencje za to jak się nade mną znęcasz? Zabił byś mnie gdyby nie ona, chyba należy jej się coś za to. Powinna dostać nagrodę na nie karę. Jednak widocznie moje życie nie stanowi dla ciebie żadnej wartości. Kiedyś mnie zabijesz i tak właśnie się skończy nasza historia - delikatnie pociera moją nogę. Nic nie mówi, więc wiem, że zastanawia się nad tym wszystkim co mu powiedziałam. Oby tylko doszedł do dobrych wniosków.
- Dobrze - mówi, a ja podnoszę głowę z poduszki. - Nie znoszę jej, ciągle pokazuje, że ma mnie za potwora i nie jestem ciebie godny. Może i z tym drugim ma rację, ale ja nie chcę się denerwować we własnym domu. Ma zmienić nastawienie do mnie, oczekuję szacunku.
- Dostaniesz czego chcesz - wstaję z łóżka, bo muszę jak najszybciej poinformować Marie o tej świetnej informacji.
Louis jednak zatrzymuje mnie łapiąc za moje ramię.
- To także dotyczy ciebie, przestajesz knuć za moimi plecami i już nigdy nie poinformujesz nikogo o swoim pochodzeniu.
Wyrywam swoje ramię.
- Ja nigdy czegoś takiego nie zrobiłam. Jestem najwierniejsza ze wszystkich ludzi, którzy cię otaczają. Nic dziwnego, że niektórzy próbują nas nastawić przeciwko sobie.
***
Wieczorem Ettore wysyła mi wiadomość, że musimy porozmawiać i to sam na sam. Nie podoba mi się te jego spoufalanie ze mną, muszę szybko coś z tym zrobić, bo tak nie może być.
I jeśli tym razem znowu będzie próbował mnie nastawić przeciwko Louis'owi to o wszystkim poinformuję mojego męża i poproszę go żeby pozbył się zdrajcy. Już zbyt wiele szans dostał ode mnie.
Spotykamy się w pobliżu domu, który służy do przechowywania więźniów. Papcio nie raz to robił, bo twierdził, że kilka tygodni w niewoli bardzo rozwiązuje język. Przyznaję, że rzadko tu przychodzę.
- Czego ode mnie chcesz? - pytam jak tylko się zjawia. Nie to, że mnie tu ściągnął to jeszcze się spóźnił.
- Przedstawię ci kogoś dzięki komu nareszcie zdecydujesz się działać.
Liczę na waszą opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top