18


Pov Aimee

Przejawiam chyba jakieś cechy narcystyczne, bo uwielbiam wpartrywać się w lustro. Potrafię kilkanaście minuta tak siedzieć i obserwować swoje odbicie. Uważam się za piękną kobietę, nigdy nie znosiłam fałszywej skromności, więc nie mam zamiaru siebie okłamywać. Z drugiej strony gdybym nie była ładna to Louis w życiu nie zwrócił by na mnie swojej uwagi, wygladawałabym w domu dziecka albo co gorsza w grobie. Chociaż nie wiem czy to pierwsze jest jakoś lepsze.

Odchodzę od lustra, a moje czarne włosy są już tylko lekko wilgotne. Nie mam sił na suszenie ich, więc zostawię je by same wyschły.

Jest już siódma wieczorem, a Louisa nadal nie ma. Przyznaję, że zaczynam się już o niego martwić. Co prawda zabiera on ze sobą zawsze ochronę, bo widać, że nie chce podzielić losu papcia, ale jak komuś bardzo był zależało żeby zastawić na niego pułapkę to nic by go nie uratowało.

Ubieram się i opuszczam mój pokój. Idę powoli na dół. Wiem, że to głupie iż tak bardzo się o niego martwię, bo on ciągle gdzieś wychodzi i czasem nawet go nie ma po kilka dni. Jednak tym razem wyszedł bez powiedzenia mi ani jednego słowa i nie raczył odebrać ode mnie żadnego połączenia chociaż to on powinien do mnie zadzwonić.

Jeżeli ja bym mu takiego coś zrobiła to na pewno czekałaby mnie straszna awantura albo i coś jeszcze gorszego. Aż się boję pomyśleć jakby to się skończyło.

Idę do gabinetu Louisa, tam na niego poczekam. Nie chcę robić tego w sypialni szatyna, bo to miejsce wzbudza we mnie dziwne uczucia. A gabinet za to jest neutralnym wyborem, więc tam będzie mi najlepiej.

Wchodzę do środka i siadam na jego fotelu. Jest on bardzo wygodny, więc już się nie dziwię, że Louis dużo czasu tu spędza.

Po samym wygladzie papierów, które się tu znajdują można wywnioskować jak bardzo Louis różni się od swojego ojca. Za czasów papcia panował tu niewielki bałagan i nie raz pamiętam jak pomagałam mu znajdować jakieś dokumenty. Louis za to nigdy mnie o to nie poprosił, a nawet kategorycznie odmówił gdy sama zaproponowałam mu swoją pomoc.

Z ciekawości zaczynam jednak otwierać te szafki i przeglądać niektóre dokumenty. Na razie szatyn nie chcę żebym się interesowała tym wszystkim, ale ja go za jakiś czas na pewno przekonam. Skoro mogę patrzeć na śmierć człowieka to chyba nie będzie dla mnie problemem zorganizowanie jakiegoś przerzutu narkotyków. A dodatkowowym plusem jest to, że Louis będzie mógł obdarzyć mnie wielkim zaufaniem.

Nagle na dnie szuflady spostrzegam coś co dogłębnie przykuwa moją uwagę. A mianowicie jest to jakiś łańcuszek.

Wyciągam go i rozpoznaje, że jest to ten sam łańcuszek z białego złota z literką "A". Podarowałam go papciowi na urodziny by zawsze o mnie pamiętał, a on nigdy go nie zdejmował.

Doskonale pamiętam jak w dniu swojej śmierci wychodził z domu to miał ten łańcuszek na szyi, a gdy znaleźli jego ciało to miał o wszystko przy sobie oprócz tego łańcuszka, a teraz właśnie go znajduje w szufladzie biurka Louisa.

Co tu jest grane?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Nie wykluczam, że nawet dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top