11

Pov Aimee

- Nie masz pojęcia jak jest mi smutno, że już dziś wyjeżdzamy - mówi do mnie Niall gdy siedzimy na tarasie i pijemy sobie sok pomarańczowy. Jest dziś bardzo gorąco jak na poczatek maja. Na słońcu jest ponad czterdzieści stopni.

- Mi także - te cztery dni, które u nas był spędziliśmy nawet miło. No może poza tym, że Louis ciągle chodził w nie humorze, ale to przecież nie jest wina Nialla. Na każdym kroku pokazywał mi swoje niezadowolenie. Dziwię się, że nikt nie zauważył jego zachowania. A może po prostu woleli udawać, że nic nie widzą.

- A może byś tak teraz ty do mnie przyjechała, z ogromną ochotą pokaże ci cały Londyn. Może nie jest taki piękny jak Mediolan, ale jestem pewien, że i tak by ci się tam spodobało. Przemyśl to.

Jego propozycje w ogóle nie wydaje się dla mnie kusząca, bo jakoś nie wydaje mi się dobrym pomysłem zmieniania mojego słonecznego i ciepłego Mediolanu na zimny i prawie zawsze pochmurny Londyn. Przynajmniej tak zawsze mówił o tym mieście Louis.

- Raczej to jest niemożliwe, bo od poniedziałku wracam do szkoły. Teraz moja klasa jest na wycieczce, wiec dlatego mam wolne. Poza tym nie sądzę żeby Louis pozwolił mi na taki daleki wyjazd.

- To może ja go o țo zapytam - proponuje, a ja o mało nie krztuszę się tym sokiem. Jakby tylko Niall odważyłby się iść do Louisa i zapytać się go czy mogę z nim pojechać do innego kraju to ten pewnie dostałby jakiegoś szału. Oboje ponieślibyśmy za to konsekwencję.

Muszę go do tego skutecznie zniechęcić, bo inaczej będzie źle.

- Lepiej nie. Wkurzyłby się, że nie mam do niego zaufania i wiedząc, że i tak nie wyrazi zgody to przysłałam ciebie. Nie rób tego - proszę go.

- Dobrze, nie chcę żebyś miała przeze mnie jakieś problemy. Nie będę ci robił żadnych problemów - uśmiecham się na jego słowa. Dobrze, że jest taki uległy, bo inaczej narobiłby mi masę problemów.

****

Goście odjeżdżają, a ja jestem zadowolona, że ta cała farsa dobiegła już końca. Louis zacznie się znowu normalnie zachowywać i nie będzie już na każdym kroku na mnie warczeć. Idę do swojego pokoju, a tam zsuwam szpilki z nóg i zdejmuje sukienkę. Ta mimo, że jest śliczna fioletowa obcisła z jednym ramiączkiem to przyznaję, że wcale nie było mi wygodnie w niej. A jak zobaczyłam ją na sklepowym wieszaku to od razu przykuła moją uwagę.

Bardzo możliwe, że schowam ją na samo dno szafy i już nigdy nie założę. Mój komfort przecież jest ważny.

Mam ochotę na długą kąpiel w mojej dużej wannie, ale nawet nie wchodzę do łazienki, bo słyszę głośny krzyk Louisa.

- Aimee! - wpada do mojego pokoju bez żadnej zapowiedzi. Dodatkowo jeszcze od razu się na mnie wydziera.

To już lekka przesada. A może nawet już nie lekka.

- O co ci chodzi? - pytam niezbyt przyjemnym tonem, ale to on zaczął.

Nic mi nie odpowiada tylko jego pięść spotyka się z moim policzkiem.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top