4. Cała prawda
Piotrek otworzył okno w swoim pokoju i przeszedł przez parapet. Zsunął się ostrożnie z dachu i zszedł po drabinie opartej o ścianę budynku. Zeskoczył z ostatniego szczebla i obejrzał, by się upewnić, czy nikt go nie widział. Przebiegł przez zaniedbany ogród i dotarł do ulicy. Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi. Od domu Bartka dzieliło go tylko kilka ulic. Piotrek przyspieszył kroku. Chciał jak najszybciej zobaczyć się z chłopakiem. Nie wiedział czemu, ale ufał Bartkowi, mimo, że znał go tak krótko. W tym czerwonowłosym nastolatku było coś takiego innego, wyróżniał się wśród znajomych Piotrka. Był szczery, miły i zawsze słuchał. Tego właśnie brakowało Piotrkowi- wysłuchania. Tak często miewał momenty, w których musiał z kimś porozmawiać, lecz nie miał nikogo bliskiego. Teraz to się zmieniło.
Chłopak przeszedł przez ulicę i chwilę później stał już pod domem Bartka. Wyciągnął telefon, by do niego zadzwonić, lecz to nie było potrzebne. Czerwonowłosy wybiegł właśnie przez otwarte drzwi. Za nim wesoło poszczekując podążył brązowy kundel. Wyprzedził chłopaka i oparł się przednimi łapami o furtkę, łasząc się do gościa i merdając ogonem z podekscytowania.
-Hej Ricky!- Piotrek wyciągnął rękę przez pręty, by pogłaskać czworonożnego przyjaciela.
-No już, już, spokojnie- zaśmiał się Bartek, który właśnie dotarł do furtki, widząc entuzjazm psa.
-Bierzemy go ze sobą?- zapytał Piotrek.
-Jak chcesz, w sumie możemy- odpowiedział Bartek i otworzył drzwi. Wyszli na ulicę, a Ricky pobiegł za nimi, wciąż wesoło machając ogonem. Szli chwilę w ciszy.
-Dokąd idziemy?- zapytał Bartek.
-Chodźmy nad tory.
-Nie boisz się? Po tej całej sytuacji?
-Wszystko mi jedno.
-Dobra, chodźmy do mojej kryjówki, tam nas nikt nie znajdzie- zadecydował czerwonowłosy.
Gdy dotarli do torów, Bartek skręcił w boczną ścieżkę. Wiła się ona przez jakieś zarośla. Szli nią chwilę, aż ich oczom ukazał się stary, opuszczony budynek. Bartek wszedł przez uchylone drzwi. Pomieszczenie było duże, lecz o dziwo w dobrym stanie. Nie było żadnych śladów po pijakach lub innych ludziach, którzy zazwyczaj lubują się w takich kryjówkach. Ciężko było stwierdzić co znajdowało się w tym miejscu przed opustoszeniem. Bartek skierował się w stronę kolejnego pokoju. Stało w nim kilka skrzyń i stary fotel, lecz samo pomieszczenie było nie aż tak zniszczone.
- Zawsze tu przesiadywałem. Przez okno jest super widok na zachody słońca- powiedział Bartek zgarniając kurz z skrzyni i siadając na niej.
-Jakby tu trochę ogarnąć, to byłaby fajna miejscówka- odparł Piotrek. -Też nad tym myślałem, ale samemu jakoś mi się nie chciało. Możemy się tym później zająć. Ricky kręcił się po pokoju obwąchując dokładnie każdy kąt. Przez przypadek wepchnął nos w pajęczynę i kichnął głośno, potrząsając swoimi długimi uszami. Znudziwszy się badaniem terenu wskoczył na fotel i ułożył się wygodnie. Ziewnął i zamknął oczy, by odpocząć.
Piotrek przysiadł na skrzyni stojącej koło czerwonowłosego. Bartek wyjął z plecaka chipsy.
- Chcesz?- wyciągnął rękę z paczką w kierunku chłopaka.
- Nie, dzięki.
- No weź - Bartek popchnął pięścią ramię Piotrka. W tej chwili chłopak syknął z bólu.
-Co jest? - zdziwił się czerwonowłosy.
-Nic... Serio, nic, po prostu...- nie zdążył odpowiedzieć Piotrek.
Bartek podciągnął rękaw jego koszulki. Na ramieniu widniał duży siniak.
- Co to?? - krzyknął.
- Nic, mówiłem, nic...
- Co się dzieje, czemu mi nic nie mówisz? Kto ci to zrobił??
- Ojciec... Miał rację... Zasłużyłem sobie...
- Powaliło cię? Nie zasłużyłeś sobie, nawet tak nie myśl! Czemu? Czemu on ci to zrobił?
Piotrek wahał się przez moment. Nie wiedział, czy opowiedzieć mu o tym wszystkim, co się tego dnia zdążyło, lecz jak nie jemu, to komu? Spojrzał i widząc zatroskaną twarz Bartka stwierdził, że najlepiej zrobi mówiąc mu całą prawdę.
〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
×××
Przepraszam za tak długą przerwę. Byłam trochę zajęta, rozumiecie, koniec roku szkolnego 😅 ale teraz postaram się wrzucać częściej rozdziały 💜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top