3. Nie nadaję się do niczego

  Ciszę w pokoju przerwał dźwięk budzika. Piotrek otworzył oczy i szybko wyciągnał rękę, by go wyłączyć. Była szósta rano. Chłopak wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Włożył czarne jeansy i naciągnał bluzę. Poprawił fryzurę szybkim ruchem ręki. Sięgnał po plecak i spakowawszy książki, zarzucił go na ramię i zbiegł po schodach do kuchni. Zjadł w pośpiechu śniadanie i wyszedł z domu. Lubił rano przed pójściem do szkoły przespacerować się trochę i pooddychać świeżym powietrzem. Szedł wolnym krokiem. Niebo miało jeszcze lekko różowy kolor, a śpiew ptaków rozbrzmiewał dookoła. Piotrek uśmiechnął się do siebie. Miał doskonały humor. Nie wiedział, jak szybko to się zmieni.
 
   Pierwsza lekcja. Matematyka. Chłopak nie lubił tych zajęć. Nauczyciel -pan Krukowski, nazywany przez wszystkich Krukiem, był wyjątkowo wrednym i ostrym człowiekiem. Poza tym często rzucał w kierunku uczniów nieprzyjemne uwagi, zupełnie nie na miejscu, lecz nikt nie śmiał cokolwiek z tym zrobić. Wszyscy bali się Kruka.
 
  Tego dnia nauczuciel był w wyjątkowo złym humorze. Po długim wertowaniu dziennika wybrał do odpowiedzi Piotrka. Lecz ten, po swoim pobycie w szpitalu, miał zaległości i nie potrafił odpowiedzieć na pytania zadane przez nauczyciela. Próbował wyjaśnić, że ma braki, że miał wypadek i go nie było, lecz Kruk nie słuchał go.
- Panie profesorze, ja obiecuję, że nadgonię zaległości, lecz na razie...- tłumaczył się Piotrek.
-Zamknij się i siadaj na miejsce! Jedynka!- wykrzyczał nauczyciel.
Chłopak załamany posłuchał  Kruka. ,,Kolejna pała. Rodzice mnie zabiją" myślał.
 
  Dzwonek na przerwę. Piotrek wybiegł na korytarz i skierował się do łazienki. Musiał trochę ochłonąć po lekcji. Gdy wchodził do toalety, jakiś dwóch chłopaków wybiegło, wepchnęło mu do ręki puszkę po farbie w sprayu i zostawiając go zdziwionego, uciekło. Wtem, zza rogu ukazała się nauczycielka fizyki. Gdy zobaczyła chłopaka, podeszła szybkim krokiem. Zajrzała przez drzwi do toalety i krzyknęła głośno. Ściany i drzwi od kabin były całe pomazane farbą. Piotrek zobaczywszy to oniemiał i chciał się wytłumaczyć, lecz nauczycielka tylko złapała go silnie za nadgrastek i zaprowadziła do dyrektora.
 
  ,,To już koniec. Jestem martwy" myśli szybko przebiegały przez głowę nastolatka. Dyrektor nie dał nawet mu dojść do słowa. Krzyczał, wyzywał go od najgorszych uczniów jakich w życiu spotkał, powiedział, że zadzwoni do jego rodziców i wiele innych tego typu rzeczy.
 
   Piotrek siedział na korytarzu. Był kompletnie załamany. Nikt mu nie uwierzy, że to nie on zrobił te napisy. ,,Cholera jasna, jak się starzy dowiedzą o tym i jeszcze o tej jedynce, to chyba mnie z domu wyrzucą" myślał przerażony.
 
  Godzinę później przyjachali jego rodzice. Zabrali go do domu. Dawno nie było takiego krzyku. Ojciec wpadł w okropny szał, wrzeszczał, groził chłopakowi. Gdy ten próbował coś powiedzieć, dostał w twarz. To był nie pierwszy raz, jak ojciec go uderzył. Matka Piotrka siedziała w tym czasie na kanapie. Nie dbała o syna, sądziła, że ostre wychowanie jest najlepsze.
 
  Piotrek siedział w pokoju. Z dołu słychać było krzyki wzburzonego jeszcze ojca. Chłopak wstał i poszedł do łazienki. Zamknął drzwi. Spojrzał w lustro i przetarł ręką zaczerwieniony od uderzenia policzek. ,,Ojciec ma rację... Nie nadaję się do niczego" myślał. Usiadł, opierając się plecami o wannę. Wyciągnął telefon. Wiadmość od Bartka.

,,Idziemy nad tory?"

Piotrek szybko odpisał.

,,Tak. Za dziesięć minut pod twoim domem."

〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰〰
                        ×××
Dużo rzeczy się zadziało w tym rozdziale heh. Mam nadzieję, że Wam się podoba ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top