Rozdział 6
~1 miesiąc wcześniej~
Chuuya opierał się łokciami o parapet spoglądając na ulicę zza otwartego okna. Nie przejmował się zbytnio tyże z każdym kolejnym mocniejszym podmuchem szkło uderzało o ścianę na zewnątrz wydając przy tym dość nie przyjemny dźwięk. Pot kleił mu włosy do czoła oraz sprawiał, że ogarniał go dyskomfort oraz marszczył od czasu do czasu przez smród, który wydał, a czego on szczerze nie znosił. Zmarszczył brwi ignorując to, że nie ma na sobie koszuli i wychylił się lekko z okna żeby zobaczyć co się działo na chodniku pod nim. Nie lubił się wtrącać w cudem sprawy więc nie ważne co by się tam nie działo, nie zareagowałby. Bardziej chciał poobserwować ludzi dla własnej ciekawości i ewentualnie ku własnemu rozbawieniu. Raz miał nawet szansę obserwować jednego amatora, który próbował ukryć gdzieś zwłoki. Ciągnął ciało po ziemi tak, że zostawiało krwawe ślady za sobą, a on sam robił to okropnie wolno. Na dodatek przechodził przez główne ulice przez co ryży nie wiedział czy powinien się śmiać czy płakać. Jedyny punkt jaki dostał od egzekutora był za miejsce gdzie postanowił zakopać ciało martwego mężczyzny. Był to mianowicie cmentarz jednak i tak szybko zaprzepaścił sprawę gdy wybrał do rozkopania grób który miał kilka lat.
Koło mieszkania znajdującego się pod nim stała kobieta. Na oko miała dwadzieścia lat więc była dość młoda. Jej włosy były w kolorze platynowego blondu, a oczy niebieskie. Z rys twarzy wyglądała trochę jak porcelanowa lalka zagranicznej produkcji. Musiała być najwyraźniej obcokrajowcem bo w Japonii taki typ urody był więcej niż nietypowy. Nawet on często spotykał się z tym, że był błędnie brany za emigranta i musiał wysłuchiwać tego jak chwalono go za tak szybką i poprawną naukę języka Japońskiego. Po pewnym czasie przestał już się nawet kłócić rozumiejąc, że to nic nie daje i zaczął po prostu odruchowo dziękować lub nie mówić nic, zdecydowanie częściej jednak decydował się na tą drugą opcję przez lekką obawę, że zrobiłby prędzej dość dużą awanturę niż grzecznie odpowiedział. Niestety taka była jego natura i nic nie mógł na to poradzić.
Pociągnął nosem z nadzieją, że będzie w stanie wyczuć jakiej drugorzędnej płci była kobieta. Przekrzywił lekko głowę z zainteresowaniem orientując się, że była omegą. Nie często takowe zapuszczały się w tą okolicę ponieważ głównie mieszkania tutaj były zarezerwowane dla mafiozów od Mafii Portowej, a byli oni w większością alfami. Mori szczególnie upodobał sobie akurat te okolice i nawet przeszły kontener Dazaia kiedyś znajdował się gdzieś niedaleko. Nie dziwił się temu jednak, ulice były dość blisko portu czyli miejsca gdzie załatwiali większość interesów w terenie. Tu się to po prostu opłacało i on sam nie zdołałby znaleźć lepszego miejsca. Nie oznaczało to jednak, że to rozwiązanie nie miało ani jednego minusa. Takowym na przykład były częste bójki prowadzone przez mniejszych rangą, one jednak nie były dość szkodliwe. Najbardziej poważą negatywną okolicznością, że nie każdy umiał dokładnie trzymać język za zębami i w ten sposób większości ludzi zdawało sobie sprawę gdzie prowadzą swoje normalne życie. Niebieskooka nie wyglądała na taką jakby była nieświadoma, wręcz przeciwnie. Nie ubierała żadnych ubrań, które pokazywałyby chociażby jej kostki lub łokcie, rozglądała się dookoła z ostrożnością. Mężczyzna był też pewien, że gdyby mogła wzięła by też mocniejsze blokery, które całkowicie stłumiły by jej zapach. One jednak były strasznie drogie i nie stać było na nie zwykłych ludzi bez odkładania od dłuższego czasu na nie pieniędzy. Same zdobycie recepty było również okropnie upierdliwe i nie każdy, znowu, mógł sobie na nie pozwolić.
Kobieta uniosła rękę po czym zapukała kilka razy zaciśniętą pięścią w drewno, najpewniej drzwi. Po chwili zostały one otworzone na oścież, a on rozpoznał głos tak dobrze znanej mu kobiety. Kouyou tak na prawdę mieszkała w całkowicie innym miejscu nie zgadzając się na przejęcie mieszkania tu i zapewniając, że ma wystarczająco pieniędzy. Zazwyczaj jednak odwiedziła to miejsce by zobaczyć się z nim lub jakimiś innymi swoimi podwładnymi. Czasami również rozprowadzała tędy różne blokery lub leki głównie dla omeg. Chociaż ona sama była alfą to tak jak jej podopieczny nienawidziła hierarchii, którą przyjęło społeczeństwo i tego jak traktowało się tych, którzy według silniejszych byli tymi gorszymi. Mori oczywiście wiedział o tej małej działalności, często nawet on sam wspomagał różowowłosą finansowo z swoich prywatnych zasobów w tej kwestii chociaż oficjalnie jako szef nic o tym nie wiedział. Pomimo tego, że miejsce to było zamieszkane przez tyle osób działających niemalże jak zwierzęta kiedy wyczują jakikolwiek zapach omegi to nigdy nie doszło do nieprzyjemnego incydentu. Każdy był nauczony samokontroli od samego początku wstąpienia do organizacji, sam ryży nadzorował nawet najnowszych kadetów pod tym względem. Kiedy drzwi się otworzyły blondynce wyraźnie wyrysowała się ulga na twarzy. Dopiero gdy praktycznie zniknęła pod daszkiem unosiła nieco głowę, a ich spojrzenia spotkały się na krótką sekundę.
— Kogo tam podziwiasz? Ktoś ładny przyszedł?
Obrócił głowę do tyłu i posłał mężczyźnie siedzącemu na stole karcące spojrzenie. Ten tylko uśmiechnął się szeroko machając na to ręką po czym sięgnął po leżącą nieco dalej trochę należącą do rudzielca i wyciągnął z niej paczkę papierosów. Z zadowoleniem wypisanym na twarzy zaczął szukać w niej następnie zapalniczki by móc jak podpalić używkę. Niższy obserwował go tylko w milczeniu chociaż ani trochę mu się to nie podobało. Wielokrotnie mówił młodszemu by ten nie palił w jego mieszkaniu i wielokrotnie wyrzucał go również za drzwi nie przejmując się nieistotnym faktem czy ten był nagi czy nie. Od czasu do czasu zdarzały się małe sceny jednak ku szczęściu niebieskookiego nikt oprócz nielicznych nie wiedział, że to on zajmuje to konkretne mieszkanie, a tym bardziej, że w ogóle tu zamieszkiwał. Teraz jednak nie miał na to siły. Chciał już po prostu iść pod prysznic i się umyć, a nie siedzieć tu i pilnować chłopaka który jeszcze nie tak dawno przyszedł do niego naćpany. Westchnął przecierając twarz i poprawiając swoją grzywkę po czym ruszył w jego kierunku. Kiedy ten już podpalał końcówkę wziął w dwa palce pęta po czym rzucił go na panele depcząc go piętą. Ten jeden raz nie przejmował się zbytnio tym co zrobi jeśli jego panele zostaną w jakikolwiek sposób uszkodzone. Zignorował również niewyraźne prychnięcie za nim kiedy wyminął mebel żeby dotrzeć małej kuchni i zaparzyć sobie herbaty. Czasami naprawdę chciałby się przeprowadzić do jakiegoś lepszego apartamentu, stać go na to było jak na nikogo innego jednak mimo iż wielu chciałoby znaleźć sobie coś własnego on tego nie robił. To miejsce było z nim odkąd dołączył do Portówki i nie chciał się z nim w żaden sposób rozstawać.
— Naprawdę jesteś nudny — żółtooki wywrócił oczami jednak nie ponowił próby.
— Wiesz, nie mam nic przeciwko temu żebyś palił jednak jak już masz to robić to na pewno nie w moim mieszkaniu i nie w mojej obecności — odpowiedział spokojnie. Może i brzmiał teraz na hipokrytę skoro sam tutaj od czasu do czasu zapalił jednak on nigdy nie robił tego dosłownie pod wykrywaczem dymu.
— Ne ne ne ne ne ne — przedrzeźniał go niższy rangą, a gdy on nie zareagował na zaczepkę zrobił niezadowoloną minę. — Ej no weź, nie obrażaj się. Przecież się pogodziliśmy nie?
— Nie. Nie pogodziliśmy się tylko pieprzyliśmy, a to dwie różne rzeczy — sięgnął do góry otwierając szafkę i wyciągając opakowanie z specjalną mieszkanką, którą ostatnio poleciła mu Higuchi gdy z nią rozmawiał, a temat konwersacji trochę zboczył z ich pracy.
— Na jedno wychodzi — wzruszył ramionami opierając się tyłem rękoma wyprostowanymi łokciami i rozchylając nieco nogi. — Już nie bądź taki.
— Jeśli zaraz nie przestaniesz pierdolić bez sensu to stwierdze, że nadal jesteś na haju i wywalę cię na dwór nie oddając nawet ubrań.
— Jesteś okrutny — westchnął opierając dłonie na swoich nagich udach i nieco grabiąc swoją sylwetkę. Przez chwilę obserwował jak starszy krząta się dookoła po czym zadał pytanie którego egzekutor by się z jego ust nie spodziewał. — Byłeś kiedyś zakochany?
— Że co? — Zapytał głupio wpatrując się w niego jak w największego debila. — Ty się dobrze czujesz?
— Ej spokojnie, ja tylko pytam — zaczął wyłamywać palce wydając przy tym ciche trzaski. Nie robił tego jednak ponieważ się stresował tylko wiedział, że takowe zachowanie nieco dezorientuje niższego. — No bo wiesz, chyba można nas praktycznie uznać za kochanków. W sensie, że niby awansowaliśmy z nic nas nie łączy do potrafimy pociągnąć niemalże godzinę grę wstępną.
— Też mi dobra gra wstępna gdy drugi przychodzi do niego jako twój podwładny by przekazać mu jakąś ważną informację będąc najebanym w trzy dupy. Skąd ty w ogóle to wytrzasnąłeś? — Unosił brew zalewając ostrożnie saszetkę gorącą wodą.
— Ej, psujesz nastrój. Ja tylko chciałem być romantyczny — powiedział z prawdziwym wyrzutem jednak po chwili obrócił głowę w stronę otworu w ścianie obserwując świecące na niebie nieliczne jasne punkty. — Po prostu byłem ciekawy. No i sam przecież bym się czymś podzielił nie? Miałem kiedyś chłopaka, był omegą co nie? No i był też nieco młodszy ode mnie. Ogólnie byliśmy dość zżyci jednak nasze drogi rozeszły się tak, że teraz nawet nie wiem czy jeszcze się jakoś trzyma czy raczej się poddał.
— Hę? Na poważnie? — Nakahara raczej nie byłby w stanie wyobrazić sobie Tachihary w jakimkolwiek poważnym i stałym związku. Był on raczej typem osoby, która nie angażowała się emocjonalnie z jakiś osobistych przyczyn. Ryży zastanawiał się czy ta sprawa akurat taką była.
— Taaa, ogólnie pokłóciliśmy się o to, że chciał wyrzec się swojej drugorzędnej płci — zeskoczył na podłogę nie zwracając uwagi na praktycznie zaschniętą już spermę na jego nogach i podchodząc do niego. — Teraz twoja kolej.
— Raczej nigdy nie byłem — westchnął próbując jakąkolwiek taką sytuację sobie przypomnieć. Nie pamiętał jednak by na kogokolwiek widok się rumienił, czuł się innaczej lub jego nastawienie i humor podpasowywały się pod kogoś innego. Jedynym wyjątkiem w tym był Dazai jednak nie było to niczym dziwnym skoro jego humor stawał się więcej niż tylko gorszy za każdym razem gdy tylko go widział. — Nie wiem czy można to tak nazwać, ale była kiedyś taka jedna.
— Ona? Myślałem, że gustujesz tylko w facetach — zdobył się na złośliwość choć ten go zignorował.
— Miała na imię Yuan i była omegą. Nie jednak taką stereotypową. Była pyskata, śmiała i nie boiła się walczyć o swoje. Imponowała mi tym mimo iż z czasem coraz bardziej siedziała z boku i się przyczajała. Była mądrą dziewczyną. Nie wiem czy można nazwać to zakochaniem, ale serio ją lubiłem — wziął w dłonie filiżankę chwytając ją za uszko i przykładając do ust.
— Co się z nią stało? — Chciał wiedzieć więcej.
— Pokłóciliśmy się, nie chciała mnie znać. Na początku nie rozumiem o co jej chodzi jednak po pewnym czasie zaczęło do mnie po prostu docierać, że mi nie ufała i po prostu źle zinterpretowała jedną rzecz. W sumie nie żałuję, wolałbym się już w tym nie babrać.
— E tam, idiotka — uśmiechnął się do niego na co kąciki ust jego samego drgnęły nieco do góry. — Nie musisz się obawiać, nie ważne jak bardzo będziesz tego chciał ja cię nie zostawię, nawet jak będziesz chciał się ode mnie uwolnić czy odpocząć.
— Nieco tego by się przydało po tym co zacząłeś odwalać. Jeszcze jeden raz zobaczę cię nie w takim stanie, a uznam, że przechodzisz okres buntu — prychnął odkładając filiżankę gdy opróżnił ją do połowy.
— Nie jest wiele młodszy od ciebie! Po za tym nadal jestem wyższy! — Wskazał na niego palcem oskarżycielsko nie hamując tego jak głośno zabrzmiały jego słowa.
— Ha?! Aż tak się prosisz o śmierć?!
— A no właśnie, a propos śmierci — przypomniał sobie. — Ostatnio znalazłem u ciebie w szafce zdjęcie. Byłeś na nim ty oraz — tu zrobił przerwę by nadać trochę dramatyzmu co ani trochę mu się nie udało — Dazai Osamu.
Gdyby Chuuya nadal pił napój najpewniej właśnie w tej chwili by się zachłysnął i zaczął krztusić. Był pewny, że pozbył się wszystkiego co było jakkolwiek powiązane z byłym dyrektorem Portowej Mafii jednak to jedno musiał przeoczyć. Albo świadomie je zostawił mówiąc sobie, że później je wyrzuci czego nie zrobił bardziej lub mniej świadomie. Skrzywił się na taką myśl po czym westchnął.
— Musiałem je przeoczyć podczas robienia porządków — odpowiedział ponownie oddalając się w inne miejsce.
— Miał on na nim bandaż na prawym oku. Ile mieliście lat kiedy zostało zrobione? — Dopytywał dalej.
— Nie wiem, napewno nie więcej niż osiemnaście lat, ale i nie mniej niż piętnaście. Obstawiałbym raczej siedemnaście — mówił znudzony starając się nie próbować wykrzesać z pamięci tego konkretnego dnia w którym taka sytuacja miała miejsce.
— Czyli przeszłość? — chciał się upewnić.
— Czyli przeszłość — potwierdził mając nadzieję, że drugi nie zobaczył jak cienie w jego oczach przybrały bardziej nostalgiczny wyraz.
Czasami za starymi czasami gdzie wszystko było prostsze, łatwiejsze do pojęcia i to nie koniecznie właśnie z tym konkretnym osobnikiem. Wyrzucił zużyte chusteczki do kosza, a następnie zaczął wkładać brudne naczynia do zmywarki zaganiając młodszego pod prysznic ponieważ z ich dwójki to on był najbardziej brudny co równocześnie mogło nie skończyć się dla niego zbyt dobrze jeśli się nie wyczyści. Przez chwilę niebieskooki wpatrywał się w swoje odbicie w tafli herbaty po czym dokończył ją jednym łykiem ignorując nieprzyjemne pieczenie. Czas żeby zrobić coś produktywnego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top