Rozdział 36
Tak jak myślałam rodzice Jacka byli wniebowzięci kiedy zobaczyli wnuczkę od razu podarowali jej nowe prezenty i nic innego jak ubrania których pewnie w życiu nie znosi bo moja córeczka bardzo szybko rośnie. Ale i tak podziękowałam, cieszę się że Nina ma takich dziadków, bardzo ją kochają zawsze będzie mogła na nich polegać.
***
-Jak sobie radzisz kochana?-podnoszę wzrok na mamę Jacka.Tato Jack wziął swoją wnuczkę na spacer, pozwoliłam jemu bo przecież kocha ją jak ja. Mama Jack coś robiła w domu a ja postanowiłam że posiedzę sobie na huśtawce. Postanowiła ze mną posiedzieć, więc teraz siada obok mnie na huśtawce.
-Dobrze -uśmiecham się do pani mamy Jacka- Na pewno lepiej niż na samym początku, kiedy Nina miała zaledwie trzy dni, bardzo się bałam o nią
-Pamiętam jak Jacka przywiozłam do domu -uśmiecha się Eva(Nie jestem pewna czy tak miała na imię.Jeśli ktoś znajdzie jak, niech napisze w komentarzu mi :)) -Był malutki i dużo płakał, non stop. W nocy czasami nie spał po 3-4 godziny
-Ale to były najlepsze lata, prawda?
-Prawda -zgadza się. Widzę ile Evę kosztuje mówienie o synu jedynym w dodatku -Ale miałam tatę Jack, on dużo mi pomagał po mimo wczesnego wstawania do pracy
-Dobrze mieć kogoś takiego obok siebie
-Przepraszam że pytam o to tak w prost ale muszę. Widzę jak ciężko jest Ci samej, Jess czy Michael skrzywdził Cię? -nie mogę o tym mówić, próbuję o nim zapomnieć ale on cały czas wraca
-Bardzo-głos mi się łamie -Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić -zaczyna drgać mi warga -Kiedy wracam do domu mam wrażenie że zaraz wejdzie do domu, ale nie wejdzie -wycieram szybko łzy
-Bardzo go kochałaś-patrzę na nią -Nie patrz tak na mnie, wiem jakim się jest jak się kogoś kocha, uwierz mi.
-Pani Evo o ma syna i żonę -zaczynam płakać, ale próbuje się ogarnąć.-Są w trakcie rozwodu, ale nawet nie wspomniał mi o tym.
-Rozmawialiście, powiedział dlaczego tak zrobił?
-Przepraszał mnie. Głupie wyjaśnienia że nie wiedział jak powiedzieć, miał wiele szans aby mi powiedzieć. Ta kobieta nawet przychodziła do mnie do domu, a ja nie miałam pojęcia z kim rozmawiam.
-Jess to nic takiego że ma syna przecież -pociesza mnie -Każdy ma jakąś swoją przeszłość i w tym wypadku synka ma. To wspaniałe że zakochał się w tobie i chciał z tobą zajmować się Niną, a ty nie potrafiłaś zrozumieć że ma syna
-Nie chodzi o te że mam pretensje o synka, po prostu mi nie powiedział o tym -podnoszę się z miejsca, mam dość rozmawiania i rozmyślania nad Michelem. -Sam wybrał drogę jak poprowadzi nasz związek, wybrał jak wybrał.
-Powinnaś też jego zrozumieć, może czekał na moment aż w końcu będzie wolny i chciał Ci przedstawić syna
-Może, ale nie dowiemy się nigdy
***
-Nina zasnęła nawet nie wiem kiedy -podjeżdża wózkiem pan tata, kiedy pakuje do samochodu torbę którą wzięłam ze sobą z rzeczami dla Niny. Zerkam na Ninę leżącą w wózku i wygląda prześlicznie jest taka malutka i po mimo że sama ją wychowuje jestem najszczęśliwsza na świecie bo gdyby nie ona nie wiem jak bym przeżyła śmierć Jacka.
-To jej ukryty talent, zasypia bardzo szybko i bardzo po cichu. Jest na prawdę grzeczna -uśmiecham się do dziadka Niny. Starszy człowiek, bardzo zadbany jak na swoje lata, myślę że za młodego był bardzo przystojny i podrywał kobitki jak jego syn.
Jack też miał niezłe powodzenie u kobiet.Kiedy szliśmy w jakieś miejsce się spotkać zawsze jakaś laseczka rzucała na niego okiem, był czarujący i miał niesamowitą urodę.Bardo mi się podobał.
-Wdała się w naszą rodzinę. Kiedy byłem młody tak w twoim wieku też szybko spałem, głowa przy poduszce i już mnie nie ma -śmieje się i pomaga mi z włożeniem wózka do bagażnika.Nina już jest ze swoim fotelikiem przypięta bezpiecznie, gotowa do drogi
-Zapewne Pani Eva złościła się kiedy mieliście oglądać film a pan zasypiał -śmiejemy się oboje.Już sobie to wyobrażam.
-Za każdym razem, czasami to nawet nie budziłem się przez całą noc i wstawałem rano sam zazwyczaj
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top