Rozdział 27

Dobra słuchajcie, ogarnęłam, że Kuba magicznie zmienił na przestrzeni rozdziałów kolor włosów na blond więc póki co przy tym zostańmy. Jak skończę pierwszą część to wezmę się za korektę drobnych błędów i niedociągnięć, wtedy się poprawi.
A tymczasem następuje time set, przenosimy się do dnia wyjazdu w trasę! Mam nadzieję, że się cieszycie, bo teraz będzie kilka ciekawych scen. Jeden rozdział to będzie jedno/dwa miasta, których nazwa będzie w tytule rozdziału.
Miłego czytania.

----------

Alejandra

Uchylam przymknięte drzwi do sypialni. Kuba wciąż śpi. Owinięty kołdrą, z przydługimi, potarganymi blond włosami  i otwartymi ustami wygląda słodko i niewinnie. Przyłapuję się na tym, że kilka minut spędzam na wpatrywaniu się w jego pokrytą kilkudniowym zarostem twarz i we wsłuchiwaniu się w równomierny oddech. Wchodzę na łóżko i zaczynam składać delikatne pocałunki na jego żuchwie. Całuję kącik jego ust, gdy uśmiecha się delikatnie.
– Kubuś, wstajemy – szepczę, chłopak uchyla powieki i chwilę patrzy na mnie spod wachlarza rzęs. Łapie mnie za biodra i zdziwiona piszczę cicho, po czym zaczynam się śmiać.
– Jeszcze chwileczkę – mruczy i przytula mnie do siebie.
– Nie ma opcji – próbuję wymknąć się z jego objęć – Musimy się jeszcze spakować, nie pamiętasz? – Cicho wzdycha w odpowiedzi. Nakrywa głowę kołdrą i odwraca się do mnie plecami.

Jak z dzieckiem po prostu.

Łapie za róg pościeli i ciągnę gwałtownie, mało nie przewracając się na plecy. Nie wywiera to jednak wrażenie na chłopaku, któremu mimo, że śpi bez koszulki, najwidoczniej nie jest zimno. Zakrywa głowę poduszką i niewyraźnie narzeka, że chce spać. Pozwalam sobie na jęk irytacji, powoli mam dosyć codziennych prób obudzenia Kuby, który zawsze śpi jak zabity. Ku mojej radości jednak wkrótce decyduję się wstać, siada na łóżku i przeciera oczy dłońmi.
– Która godzina? – pyta w końcu.
– Dziewiąta trzydzieści. Ekipa będzie tu już za niedługo, a my nawet nie zaczęliśmy się pakować. Podnoś się i choć na śniadanie, póki ciepłe.

Na dwóch talerzu w kuchni leżą ciepłe croissanty a w kubkach jest kawa dla Kuby i kakao dla mnie. Chłopak unosi brwi, przeczesuje włosy, nim siada na krześle barowym i kładzie sobie na talerzu rogalik.
– Zauważyłem, że jesteś fanką śniadań na słodko – mówi, obracając się na krześle, wokół własnej osi i schodząc z niego po chwili, aby z pilotem w ręku, usiąść przed telewizorem.
– Jestem – odpowiadam i biorę do ręki rogalika – Tak jada się w Hiszpanii.  – Upijam łyk kakao i pozwalam sobie obserwować, jak chłopak skacze po kanałach, co jakiś czas upijając łyk czarnej kawy z kubka. Uśmiecha się pod nosem, więc zerkam na ekran telewizora.
– Ciepłe croissanty i mecze angielskiej ligi – rzuca, a ja ledwo powstrzymuję się od wywrócenia oczami, widząc, że z samego rana zamierza oglądać mecz.

Kończymy śniadanie i Kuba przynosi z ogromnej szafy w przedpokoju dwie duże walizki.
– No ja nie wiem, czy dam radę się do tego spakować – zaczynam się śmiać i przynoszę pierwszy stos ubrań, złożony głównie z bluz i sweterków.
– Jedziemy na długo, ale w razie co nie będzie problemu, żeby wpaść tutaj po kilka rzeczy – Kuba śmieje się i wkłada do walizki kolejne ubrania. – Nie zapomnij o butach – rzuca. Rozlega się donośne pukanie do drzwi, szybko mówię, że otworzę. Przed drzwiami stoi Krzysiek.
– No jak tam zakochańce? Spakowani? Wszyscy czekają na dole.
– Tak, tak, już ostatnie rzeczy – mówię i dokładam do walizki ładowarkę od telefonu. Kuba zapina walizki i zanosi do przedpokoju.
– Krzychu, przyjacielu, jak dobrze, że jesteś. Zanieś je na dół – mówi i podaje zdezorientowanemu mężczyźnie bagaże.
– O kurwa, co wyście tam spakowali? Kamienie? Będziecie rzucać w dinozaury, czy co?
– A idź już w cholerę – Kuba wybucha śmiechem.

Zamykamy drzwi na klucz i zbieramy po schodach do dużego pojazdu z trzema rzędami siedzeń. Wsiadam jako jedna z pierwszych i zajmuje miejsce w środkowym rzędzie. Kuba kłóci się z Wojtkiem kto siada za kierownicą, ale w rezultacie w wyniku demokratycznego głosowania to fotograf będzie kierował.

Nie żeby coś ale też za nim głosowałam.
Chyba nikt nie lubi jak prowadzi Kuba, co chwila łamię przepisy, a nie potrzeba nam kolejnych mandatów do spłacania.

Z lekka obrażony Quebo siada koło mnie z założonymi rękoma. Krzysiu z przodu wczuwa się w rolę DJa puszczając muzykę, a każda kolejna piosenka zostaje skwitowana jękiem niezadowolenia.
– Nic wam nie pasuje – mówi w końcu oburzony czerwonowłosy, a cały samochód wybucha śmiechem. Mimo ponad godzinnej każdy do Ciechanowa, nie odczuwam znudzenia. Przystajemy pod domem Krzyśka, z którego po kilku chwilach wybiega uradowana nastolatka. Jest rok młodsza ode mnie, ale może przez brak makijażu wygląda bardzo dziecinnie. Wpada do samochodu, zajmując ostatnie wolne miejsce w naszym rzędzie.
– Cześć Kuba! – piszczy podekscytowana i rzuca się na szyję blondyna.

Jest dokładnie taka sama jak jej brat.
Radosna, urocza i zarażająca wszystkich optymizmem.
Chyba ją polubię.

– Karolina – wystawia w moją stronę dłoń, którą chętnie ściskam.
– Ala – odpowiadam z uśmiechem – Cieszę się, że nie będę jedyną dziewczyną w tym gronie – dodaję.
– Może zdradzicie chociaż jakie miasta odwiedzimy? – mówi brunetka przerywając rozkoszną chwilę milczenia, jaką w ekipie rzadko się zdarza. Odwracam się przez ramię, gdzie Adam szuka czegoś w plecaku i bez słowa podaje kartkę. Brunetka zaczyna czytać, a ja nachylając się nad Kubą próbuję spojrzeć na notatki.
– Radom, Kraków, Katowice, Poznań, Łódź, Toruń, Trójmiasto, Słupsk – czytam pod nosem, bardzo zdziwiona – Co z Warszawą i Ciechanowem?
– W Ciechanowie będzie koncert z okazji obchodów dni tego miasta, a Warszawa, jakoś tak. Nie znaleźliśmy żadnego klubu, który by się zgodził. Po koncercie w Słupsku robimy dłuższy postój nim wrócimy do Warszawy. Zatrzymamy się w Ustce. A, jeszcze w Łodzi przystanie my na dłużej, bo wyprzedały się tam aż dwa koncerty.
– Pewnie przyjedzie dużo ludzi z okolic, to centrum Polski i wielu ludzi ma blisko – rzucam, wzruszając ramionami.

***
Kuba

Uśmiecham się do kolejnego zdjęcia, czekam na błysk flesza. Publiczność w Radomiu zapewniła świetny początek trasy i pozwoliła znowu poczuć mi dlaczego wciąż to robię. Ta adrenalina  i satysfakcja na scenie jest warta wielu wyrzeczeń. Dostaję do ręki marker i podpisuje opakowania kolejnych płyt. Ludzie w dużej mierze starają się coś do mnie powiedzieć, ale w otaczającym zgiełku, ciężko rozróżnić słowa.
– Jak wam się podobał koncert? – pytam w końcu i lustruje dokładnie grupę ludzi przed sobą. Zaczynają mówić coś między sobą, często przekrzykując się nawzajem i próbuję ich uciszyć gestem dłoni. – Bardzo się cieszę w takim razie – mówię tylko i dzięki pomocy ochroniarza udaje mi się wydostać z tłumu, za którym oglądam się jeszcze podchodząc do Oli.
– Twoi fani – mówi z lekkim rozmarzeniem wpatrzona w miejsce, gdzie Krzysiek wciąż robi sobie zdjęcia z ludźmi – Jacy są? – pyta.
– Są – robię chwilę przerwy, szukając właściwego słowa – Sajko. Nawet bardzo – mówię w końcu i śmieję się cicho. Delikatnie łapie dłoń rudowłosej i prowadzę do samochodu. Z ulgą siadam na fotelu, dopiero teraz dociera do mnie moje zmęczenie i fakt, że ledwo stałem na nogach. Dziewczyna wyciąga w moją stronę butelkę z wodą, którą chętnie przyjmuję, ale do pojazdu wpada Krzysiek.
– O kurde masz wodę, jak dobrze – rzuca i zabiera mi ją, nim zdążę się napić.
– Nie moja wina, że ty swoją zawsze wylewasz na publiczność – odpowiadam, zabierając co moje. Krzysiek pospiesznie zatrzaskuje drzwi pojazdu, ale Wojtkowi nie spieszy się z odjazdem. Najwidoczniej czeka, aż wszyscy już opuszcza teren klubu i będzie łatwiej wyjechać. Przymykam oczy. Ola delikatnie kreśli palcem wzory na mojej nodze, co mimo materiału dresów idealnie czuję. Ma w sobie coś niezwykłego, czego nie miała żadna inna dziewczyna. Może łączy nas po prostu podobnie trudna historia.

A może jesteśmy kompletnie inni i wszystkie podobieństwa tylko sobie wmawiamy?

Z pewnością gdyby nie było jej koło mnie, jakaś część mojego serca byłaby z nią.

Pomyślmy, do niedawna byłem raperem bez uzależnień. A teraz?

-----------

Wszystko co ważne jest wyżej.
Ten rozdział krótki, ale staram się wrócić do wrzucania rozdziałów częściej i wynagrodzić wam to, że ostatnio była długa przerwa.
W każdym razie wattpad mnie dzisiaj wkurzył co pisałam w notce na profilu, możecie zajrzeć xd

Kolejny rozdział to będą kolejne dwa lub trzy miejsca, dłuższe rozdziały będą z Łodzi (bo tu mieszkam i znam to miasto) oraz z Słupska i Ustki (bo kocham to miasto) na pewno.

Do zobaczenia, moi sajko czytelnicy hehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top